Reklama

Zahović, Nastić, Kliment, Borjan, Zurich i reszta, czyli Weszło w Turcji

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

04 lutego 2022, 11:31 • 18 min czytania 3 komentarze

Przed nami start Ekstraklasy, za nami obóz przygotowawczy w Turcji. Weszło! towarzyszyło polskim klubom w Belek i okolicach. Przygotowaliśmy dla was wywiady i reportaże prosto z Turcji, dlatego przed pierwszą wiosenną kolejką odświeżamy je w formie dużej piguły, w której zebraliśmy wszystkie nasze materiały.

Zahović, Nastić, Kliment, Borjan, Zurich i reszta, czyli Weszło w Turcji

Lech Poznań, Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa, Cracovia, Jagiellonia Białystok, Piast Gliwice, Wisła Kraków, Zagłębie Lubin — z przedstawicielami tych polskich drużyn rozmawialiśmy podczas zgrupowania w Turcji. Zajrzeliśmy także do polskich sędziów oraz do topowych zespołów spoza Polski. Crvena Zvezda Belgrad — mistrz Serbii, FC Zurich — lider szwajcarskiej ekstraklasy, NS Mura — mistrz Słowenii oraz Szkendija Tetowo — mistrz Macedonii. Tylko u nas dowiecie się, jak wyglądają te kluby od środka.

Zapraszamy!

Weszło w Turcji 2022 – wywiady i reportaże

Reklama

Barry Douglas o psychologii, powrocie do Lecha i pechu co do Premier League

Lewy obrońca Lecha Poznań Barry Douglas trenował u Nuno Espirito i Marcelo Bielsy. W rozmowie z nami opowiada o swoich doświadczeniach i planach na przyszłość, które są związane z psychologią.

– Zacząłem pracować z psychologiem, gdy byłem w Wolverhampton. Patrzyliśmy na moją grę w inny sposób. Pomoc psychologów to coś, o czym w piłce wciąż mówi się zbyt mało. Być może jesteśmy zbyt dumni, bo ludzie wciąż myślą, że skoro rozmawiasz z psychologiem, to masz jakiś problem. To kompletnie inna sprawa. Umysł, głowa – to są rzeczy równie ważne, a może nawet ważniejsze, od przygotowania fizycznego. Teraz razem z moim przyjacielem, który jest psychologiem, założyliśmy firmę „FC Galactico”.

– W Wolverhampton tak naprawdę zrozumiałem, że futbol to biznes. Można mówić o lojalności i tak dalej, jednak zrozumiałem, że w klubie jesteś tylko numerem na koszulce. Dlatego musisz cieszyć się chwilą, tym, co udało się osiągnąć. I nie brać wszystkiego zbyt emocjonalnie, bo w chwilę może się to zmienić.

Bielsa, Wolves, psychologia i odbudowa Lecha. Barry Douglas o swojej karierze

Luka Zahović o ojcu, grze w Benfice Lizbona i przełamaniu w Pogoni

Słoweński napastnik Pogoni Szczecin miał kapitalną końcówkę jesieni, ale wcale nie uważa, że jego gra mocno się zmieniła. Luka Zahović opowiedział nam o swojej rodzinie, akademii Benfiki Lizbona i zasiedzeniu się w Mariborze.

Jeden z napastników pokłócił się z trenerem, więc wskoczyłem na trzecie miejsce. A że graliśmy w europejskich pucharach i w lidze, trener musiał rotować napastnikami. Pierwszy mecz z ławki, wchodzę i strzelam dwa gole. Drugi zaczynam w wyjściowym składzie i znów strzelam. Potem była przerwa reprezentacyjna, w której trakcie zagrałem w drugiej drużynie i zaliczyłem hattricka. Wróciliśmy do gry ligowej, zagrałem, strzeliłem dwa gole. Trzy dni później wszedłem z ławki w meczu Ligi Mistrzów ze Sportingiem Lizbona i znowu trafiłem do siatki. W miesiąc z pozycji „nikogo” dorobiłem się nominacji do nagrody Golden Boy i wielu pochwał. Wszystko wydawało mi się łatwe: wchodzę, strzelam i tyle. Wydawało mi się, że w życiu nie spotkają mnie żadne trudności, skoro tak to wygląda.

Reklama

– Po gorszym meczu byłem pierwszym, którego krytykowano, a po dobrym każdy twierdził, że to oczywiste, że zagrałem dobry mecz, bo talent odziedziczyłem z genami. Tylko czy powinienem na to narzekać? Dzięki rodzicom miałem zawsze bardzo dobrze życie, nigdy nie byłem głodny, chodziłem do najlepszych szkół, dali mi wszystko, co mogli. Jeśli miałem to wszystko, a mimo to narzekałbym, że przez nazwisko odczuwam trochę większą presję na boisku, to byłoby bardzo egoistyczne.

Luka Zahović: Miałem dobre życie, nie mogę narzekać

Oskar Krzyżak o Rakowie, Skrze i trudnych początkach w Bytowie

Młody obrońca Oskar Krzyżak swoją postawą na obozie przygotowawczym zasłużył sobie na miejsce w kadrze Rakowa. Młodzieżowiec opowiedział nam o zbieraniu doświadczenia w Bytovii Bytów i Skrze Częstochowa.

– Początki w Bytowie były dość specyficzne, mieszkaliśmy w domu piłkarza, który nazywaliśmy „bidulem”. Kiedy tam przyjechałem, było tam 12-13 zawodników, większość testowanych. W kontrakcie miałem zapewnione mieszkanie, ale klub mi go nie znalazł. Zostałem w „bidulu”, a z czasem zaczęli wprowadzać się do niego kolejni piłkarze, którym klub nie opłacał mieszkania. Warunki w Bytovii były takie, że pensji też nie dostawaliśmy, ale chciałem odciążyć finansowo rodziców, bo w końcu jestem dorosły.

– Nawet teraz mógłbym powiedzieć, że czuję, że mogę już grać w Ekstraklasie. Wiem, że to jest bardzo mocny poziom, tak jak mówiłem znam swoje niedostatki, ale wiem też, co potrafię. To pół roku w pierwszej lidze pokazało, że nic mnie nie przewyższyło i jestem w stanie rywalizować na najwyższym poziomie.

Oskar Krzyżak: Mój samochód jest starszy ode mnie. Nie znam drugiego takiego piłkarza!

David Jablonsky o zawieszeniu za korupcję, powrocie do treningów i Cracovii

Zimą Cracovia nie zrobiła transferów, ale i tak się wzmocniła. Do treningów wrócił bowiem David Jablonsky, który odcierpiał karę za korupcję. Stoper opowiedział nam o tym, jak szykował się do powrotu na boisko.

– Tak naprawdę nie wiedziałem, który mecz będzie moim ostatnim. Okazało się, że był to mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, akurat strzeliłem wtedy bramkę. Niedługo potem dowiedziałem się, że dostałem 15-miesięczne zawieszenie. Potem oczywiście musiałem omówić to z klubem, zapytać się co dalej. Miałem jeszcze możliwość odwołania się, ale nie chciałem już tego robić. Przyjąłem karę, którą mi wymierzono.

– Żona mnie pilnowała, mówiła: chodź, poćwiczysz. Budziła mnie rano, wysyłała mnie na trening. Często chodziliśmy razem na spacery, na zakupy. Spędzaliśmy razem dużo więcej czasu niż zwykle. Mam półtorarocznego synka, Matjasa, bawiłem się z nim. Córka, Denisa, ma 11 lat i też cieszyła się, że jestem częściej w domu. Patrzyłem jak dorastają. No i musiałem pomagać żonie, sprzątać i tak dalej. Nie było wymówek!

David Jablonsky: Przez rok trenowałem sam. Ciężko było to wytrzymać psychicznie

Bojan Nastić o życiu na Białorusi oraz talentach z Genk i Vojvodiny

Jagiellonia Białystok ma w swoich szeregach gościa, który w Serie A i Premier League ma samych kumpli. Bojan Nastić w barwny sposób opowiedział nam o swojej karierze, swoich pasjach i różnych perypetiach. Także tych z menedżerem.

– Nawet teraz myślę sobie, jakie miałem szczęście, że spotkałem tylu kapitalnych zawodników! Wtedy w Genku czuliśmy się równi, tacy sami. Zaskoczyło mnie jednak to, że każdy z nich miał ogromną ambicję i chęć pójścia jeszcze wyżej. Nikt z nich nie zadowalał się tym, że jest z Belgii, tylko myślał o tym, co zrobić dodatkowo, co poprawić, żeby trafić do jeszcze lepszej ligi. Dziś Leonardo Trossard gra w Brighton, Leon Bailey w Aston Villi, w Premier League był także Ally Samanta a Omar Colley gra w Serie A. Mógłbym przez dziesięć dni wyliczać gości, którzy dziś są na topowym poziomie i zarabiają miliony, a ja dzieliłem z nimi szatnię.

– Philippe Clement — świetny człowiek i trener, to on dał mi szansę w Genk. Ale każdego dnia, gdy przychodziliśmy do klubu, musieliśmy wypełniać ankiety dotyczące tego jak się czujemy, jak spaliśmy i tak dalej. Zawsze, gdy nie grałem, wpisywałem: stres – 10. Pamiętam tylko, że zaraz potem przychodził asystent trenera i mówił: Bojan, trener chce z tobą porozmawiać. Przychodziłem do nie

go, a on tłumaczył mi: proszę, dostaniesz szanse, nie denerwuj się, nie przejmuj się. Zorganizowali mi nawet trenera mentalnego! Ale i on mi nie pomógł.

Bojan Nastić: Życie na Białorusi wygląda inaczej niż w telewizji

Bojan Nastić podczs meczu z Athletikem Bilbao w Lidze Europy

Bogdan Wilk o transferach Piasta Gliwice

Zimowe okno transferowe było bardzo udane dla Piasta Gliwice. Gliwiczanie szybko uzupełnili braki kadrowe, a potem dołożyli wisienkę na torcie: Kamila Wilczka. Bogdan Wilk opowiedział nam o tym, co stało za kulisami tych transferów.

– Transfery przygotowaliśmy od dawna, od kilku miesięcy. Rauno Sappinen i Tihomir Kostadinov to dwaj zawodnicy, nad którymi pracowaliśmy od dłuższego czasu. Może trochę krócej pracowaliśmy nad sprowadzeniem Michała Kaputa i Constantina Reinera, jednak już dawno postanowiliśmy, że to zimowe okienko będzie inne niż poprzednie. Wtedy robiliśmy przeważnie tylko kosmetyczne zmiany.

– Zawsze chcemy mieć polskich zawodników, młodych, bo to jest przyszłość. Arkadiusz Pyrka, Ariel Mosór, Michael Ameyaw, Mateusz Winciersz czy też najmłodszy z nich: Gabriel Kirejczyk i inni zawodnicy z akademii, którzy są na obozie w Turcji, to chłopcy, na których bardzo liczymy w przyszłości. Dlatego już tu są, trenują z nami. Kiedyś Patryk Dziczek grał u nas w pierwszym składzie, mimo że nie było wtedy przepisu o młodzieżowcu, a potem trafił do Lazio Rzym. Oby droga tych chłopaków wyglądała podobnie.

Bogdan Wilk: Sappinena zauważyliśmy w meczu z Legią

Tihomir Kostadinov o Goranie Pandevie, reprezentacji Macedonii i Harrym Potterze

Nowy nabytek Piasta Gliwice przeżył EURO 2020 i historyczny awans na ten turniej razem z macedońską kadrą. Jak wspomina Gorana Pandeva i pozostałe gwiazdy? Czy macedoński futbol robi postępy?

– Pandev mówił, że mógłby oddać wygraną w Lidze Mistrzów i wszystkie swoje medale za to, żeby pojechać z Macedonią na te mistrzostwa. Że bardzo się cieszy, że jest tu z nami i może o to walczyć. Przemawiał przez jakieś pięć minut, w pewnym momencie spojrzałem na kolegów i zobaczyłem, że 17 czy 18 z nich płakało, nie mogli powstrzymać łez. Wyszliśmy na boisko z takim nastawieniem, jakby nie dało się przegrać tego meczu.

– Kiedy miałem 18 lat wyjechałem na pół roku do Serbii, do drugiej ligi, ale wróciłem do Macedonii i grałem w ekstraklasie. Niedługo potem wyjechałem jednak ponownie — wtedy trafiłem do drugiej ligi słowackiej. Po roku w Bańskiej Bystrzycy trafiłem już do najwyższej ligi na Słowacji, a następnie zostałem piłkarzem Rużomberoka, w którym spędziłem najwięcej czasu. Szukałem swojego miejsca na ziemi, miejsca, w którym będę miał najlepsze warunki do rozwoju. Znalazłem to na Słowacji, czułem, że tam mogę sporo zyskać. W Serbii i Macedonii nie dostawałem zbyt wielu szans, a wiedziałem, że tylko zbierając minuty na boisku mogę zrobić progres.

Tihomir Kostadinov: Baraż z Włochami? Chcemy być jak Szwedzi!

Rauno Sappinen o lekcjach z nieudanych zagranicznych przygód i dominacji Flory Tallinn

W Piaście Gliwice wylądował także najlepszy piłkarz ligi estońskiej i uczestnik Ligi Konferencji. Rauno Sappinen straszył bramkarzy na europejskich podwórku, a nam opowiedział o swoich idolach i grze we Florze Tallinn.

– Lubiłem Didiera Drogbę i Sergio Aguero. Jestem kibicem Chelsea, stąd Drogba. Z kolei Aguero wydaje mi się

podobny do mnie. Mówię o warunkach fizycznych, jesteśmy podobnie zbudowani. W Estonii najbardziej lubiłem Andresa Opera, który strzelał wiele bramek dla reprezentacji. Jest najlepszym strzelcem w historii naszej kadry. Teraz jest asystentem trenera w naszej drużynie, więc mamy okazję współpracować. Ma sporo trafnych spostrzeżeń, podpowiada mi jak poruszać się na boisku, zwraca uwagę na szczegóły.

– W pierwszym meczu z Legią straciliśmy bramkę w doliczonym czasie po stałym fragmencie gry. W drugim strzeliliśmy prawidłowego gola, ale sędzia popełnił błąd, bo nie uznał tej bramki. A potem, w kolejnej akcji, Legia strzeliła nam gola, więc nie było to dla nas sprawiedliwe. Zabrakło nam szczęścia, ale cóż, błędy w piłce się zdarzają. Skoro Legia awansowała, to znaczy, że pewnie była lepsza.

Rauno Sappinen: Do Ekstraklasy byłem gotowy przyjechać nawet samochodem na drugi koniec kraju

Jan Kliment o rywalizacji z Timo Wernerem i najważniejszym hattricku w życiu

Czeski napastnik Wisły Kraków miał w życiu szczęście. Pojechał na EURO w ostatniej chwili, strzelił hattricka i trafił do Bundesligi. O tym, co zastał w Niemczech i obolesnej lekcji po kontuzji, opowiada Jan Kliment.

– Dwa dni po przyjściu do VfB miałem już pięć ofert domów, w których mogłem mieszkać, nowych samochodów i kartę kredytową. Wszystko załatwili mi w moment. Musiałem też nauczyć się języka niemieckiego, mieliśmy dwie, trzy lekcje w tygodniu. To nie było łatwe, nienawidziłem niemieckiego…

– Zobaczyłem po prostu moje kolano, było sporo krwi, w klubie powiedzieli mi, że wypadnę na kilka miesięcy. Wszyscy bardzo mi współczuli. Mogłem wtedy wybrać czy zrobię operację w Czechach, Danii czy Niemczech. I wybrałem źle. Postawiłem na Czechy, bo byłem reprezentantem kraju, dobrze znałem język, miał się mną zająć doktor kadry narodowej. Operował mnie, zacząłem rehabilitację, ale po trzech czy czterech miesiącach miałem przeczucie, że coś jest nie tak. Cały czas odczuwałem ból, mówiłem o tym lekarzowi, ale on twierdził, że wszystko jest w porządku, po prostu musze dalej trenować. Po pół roku od operacji pojechałem do Stuttgartu, miałem wracać do treningów, ale najpierw chcieli mnie przebadać. Zrobili mi testy i lekarz powiedział, że moje kolano nie jest gotowe na treningi i grę w piłkę.

Jan Kliment: Mówili mi, że z Timo Wernerem nikt nie ma szans

Jan Kliment świętuje bramkę dla VfB Stuttgart

Martin Dolezal o byciu topowym strzelcem w historii czeskiej ekstraklasy

Zagłębie Lubin zimą ściągnęło napastnika, który za naszą południową granicą jest legendą. Przynajmniej jeśli chodzi o ekstraklasę. Martin Doleżal opowiada o latach spędzonych w Jabloncu i szansach na EURO 2020.

Miałem bardzo dobrą drugą połowę sezonu przed mistrzostwami Europy. Od kwietnia strzeliłem dziewięć bramek i słyszałem, że jest szansa na wyjazd na turniej. Wcześniej byłem blisko reprezentacji, myślałem i chciałem załapać się do niej także wtedy. Ale w tym samym czasie Tomas Pekhart strzelił w Polsce, w silniejszej lidze, ponad 20 bramek. Został królem strzelców i mistrzem kraju, przez cały sezon grał bardzo dobrze. Sprawa była prosta: on albo ja. Wybrano jego.

– Z Hubschmanem rozmawialiśmy długo o tym, jak to wyglądało w jego poprzednich klubach, jak duża różnica jest między Szachtarem Donieck a czeskimi zespołami. Opowiadał nam o trenerach, z którymi pracował. Mówił o reprezentacji kraju, o EURO 2004. Tomas to bardzo pozytywny człowiek, który chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami. Podpowiadał piłkarzom w Jabloncu, zwłaszcza młodym, co mogą zrobić, żeby wejść na najwyższy poziom. Ma świetną osobowość.

Martin Dolezal: Czesi pisali o mnie 'Michal’, a ja nie wiedziałem o co chodzi!

Jak wyglądało zgrupowanie polskich sędziów?

W Turcji odwiedziliśmy także polskich arbitrów. Jak wyglądało ich zgrupowanie? Nad czym pracowali? Co zmieni się wiosnąw Ekstraklasie?

Najgorszym z wymienionych testów jest bieg interwałowy. Patrząc na to możemy się tylko cieszyć, że nie jest to reportaż wcieleniowy. Ale nie chodzi już nawet o to, że jest męczący fizycznie. – Na bieżni jest trochę inaczej, bo biegniesz 12 kółek i tak tego nie odczuwasz. Tutaj w praktyce wygląda to tak, że masz 48 powtórzeń, biegniesz z jednej strony boiska na drugą, potem wracasz. Monotonia od razu wbija się w głowę, zaczynasz liczyć: jeszcze 46, 45, 44… — opowiada nam Paweł Raczkowski.

– Ja kopałem na niskim szczeblu, jednak nie wydaje mi się, żeby podobną drogę przeszło wielu z nas. Zresztą z moją piłkarską przygodą wiąże się ciekawa historia. W młodości rywalizowałem i grałem z Kamilem Grosickim, pochodzimy z podobnego regionu Polski, więc spotykaliśmy się na kadrach wojewódzkich. Kiedy spotkałem go przed meczem Pogoni w tym sezonie, pomyślałem sobie: kurczę, to już chyba 18 lat, a tu proszę: spotykamy się w Ekstraklasie – mówi nam Karol Arys.

Zgrupowanie sędziów w Turcji od kulis

Polskie zespoły w Turcji. Kulisy zgrupowania

Opisaliśmy także kulisy tego, co w Turcji robiły zespoły z Ekstraklasy. Jakie warunki polskie drużyny zastały na miejscu?

– Wisła Kraków grała z mistrzem Bułgarii, mistrzem Azerbejdżanu i czwartym zespołem ligi czeskiej. 13. zespół w Ekstraklasie ma jednych z najlepszych sparingpartnerów w Ekstraklasie. Pogoń Szczecin grała z liderem ligi szwajcarskiej, Zorią Ługańsk, Rapidem Wiedeń, czyli z zespołami z fazy grupowej Ligi Europy. W Turcji można zagrać z mocnymi zespołami. Oczywiście to zależy też od tego, z kim chce się grać. Jedni wolą słabszych przeciwników, inni nie chcą grać kilku sparingów z drużynami z tego samego kraju — mówi Paweł Żurakowski.

O tym, jak wyglądają obozy rosyjskich zespołów opowiadał nam Marcel Liczka, czyli syn Wernera i zarazem jego były asystent. Od pewnego czasu Czech pracuje w FK Orenburg, który jest liderem drugiej ligi rosyjskiej. To jedna z wielu dobrze znanych nam postaci, które kiedyś kojarzyliśmy z polską piłką, a które teraz spotkaliśmy w Turcji. W hotelu, w którym stacjonowaliśmy zatrzymał się Stanislav Levy, były trener Śląska Wrocław. – Przyjechałem tu służbowo, z synem. Jestem skautem, prowadzimy obserwacje dla jednego z klubów — mówił nam Levy, gdy złapaliśmy go na chwilę na stołówce.

Ekstraklasa na wychodnym. Co działo się w Turcji?

Milan Borjan o Crvenie Zvezdzie, Koronie Kielce i reprezentacji Kanady

W Turcji spotkaliśmy także starych znajomych. Milan Borjan, były bramkarz Korony Kielce, jest obecnie kapitanem Crveny Zvezdy Belgrad. Opowiedział nam także o tym, jak reprezentacja Kanady walczy o mundial.

– Crvena Zvezda ma za sobą wielką historię, budzi ogromne emocje. Ma wielu fanów na całym świecie. To wyjątkowa rzecz, gdy możesz grać dla takiego klubu. Od urodzenia uczono mnie, że kibicuje się Crvenej Zvezdzie. 90% mojego miasta to byli kibice tego klubu. Przyjście do takiego zespołu to spełnienie marzeń, gra na Maracanie — tak samo. Kiedy do mnie zadzwonili, powiedziałem, żeby dali mi pięć minut, żebym mógł porozmawiać z żoną. To było dość istotne, bo moja żona pracowała w Partizanie Belgrad

– Mamy młody, bardzo dobry zespół i niesamowitych trenerów. W Kanadzie mamy teraz wszystko, żeby skupić się na piłce i walczyć o dobre wyniki. W ostatnim czasie bardzo się ze sobą zżyliśmy jako zespół, stąd tak dobre rezultaty. Przez lata byliśmy niezłą drużyną, jednak nie potrafiliśmy tego pokazać. Od trzech lat mamy nowego trenera, Johna Herdmana, który wniósł wiele nowych rzeczy do kadry, zapewnił pozytywną energię. To on wprowadził do zespołu młodzież, a my bardzo dobrze rozumiemy, o co mu chodzi. Wspiera nas na każdym kroku, a ja ogromnie szanuję to, co zrobił dla kanadyjskiej piłki, bo to on ją zmienił.

Boca Juniors, Kanada i Crvena Zvezda. Obieżyświat Milan Borjan

Dashmir Elezi – przyszłość macedońskiej piłki

Macedonia wydawał na świat prawdziwą perełkę. Dashmir Elezi został wytypowany przez „Guardiana” do grona 60 największych talentów świata w roczniku 2004. To właśnie nam udzielił swojego pierwszego zagranicznego wywiadu. Poznaliśmy bliżej jego i jego klub – Szkendiję Tetowo.

– Zawsze kochałem grać w piłkę, razem z kolegami kopaliśmy na podwórku. W wieku 9-10 lat, wtedy dołączyłem do akademii Szkendiji Tetowo. Gdy miałem 14 lat zadebiutowałem już w pierwszym zespole, w meczu sparingowym z Prisztiną, strzeliłem wtedy bramkę. Rok później podpisałem kontrakt z klubem i zacząłem regularnie trenować z drużyną. Kiedy miałem 16 lat i 1 dzień zaliczyłem debiut w lidze, strzeliłem bramkę ze Skupi Skopje, wiceliderem ligi. Byłem najmłodszym piłkarzem w historii ligi macedońskiej — opowiada nam Dashmir Elezi.

– Dziś nie jest łatwo dotrzeć do zawodników urodzonych po 2000 roku, zainteresować ich, zmotywować, utrzymać ich koncentrację i uwagę. Wielu z nich mówi o swoich idolach, o Cristiano Ronaldo, ale nie każdy chce pracować jak oni. Akurat nie mówię o Dashmirze, bo on ma dużo chęci do pracy. Oczywiście i tak chcę go ciągle motywować, szukać dla niego nowych bodźców. Tak, żeby po dobrym meczu nie zadowalał się tym, tylko myślał już o kolejnym spotkaniu i o tym, żeby być jeszcze lepszym. Tego wymagam, posiadania mentalności, która sprawia, że ciągle chce osiągać więcej i więcej — tłumaczy nam Bruno Akrapović, trener Szkendiji.

Dashmir Elezi. Największy macedoński talent

Marinko Jurendić, dyrektor sportowy FC Zurich o szwajcarskiej piłce

Czy FC Zurich przerwie dominację Young Boys? Porozmawialiśmy z dyrektorem sportowym lidera szwajcarskiej ekstraklasy. Marinko Jurendić odsłania przed nami sekrety futbolu w tym kraju.

– Mamy dwóch „naszych” skautów, wewnętrznych. Do tego współpracujemy z siecią skautów, którą współtworzymy. Nie jesteśmy jednak na tyle dużym klubem, żeby samemu zatrudniać 10 skautów. Mamy pewne informacje: zbieramy dane, które potem analizujemy, sprawdzamy naszych potencjalnych zawodników pod tym kątem. Na ten moment to nam wystarcza. Obecnie mamy ok. 250 piłkarzy, którymi jesteśmy zainteresowani. Pierwszy krok w analizie to twarde fakty, potem oglądamy wideo. Kiedy docieramy do momentu, gdy na daną pozycję mamy już tylko trzech czy pięciu kandydatów i mamy czas oraz możliwości — w czasach wirusa nie zawsze je mamy — jedziemy do takiego zawodnika, oglądamy go, spotkamy się z nim na żywo. To ostatnie też jest bardzo ważne. Ostatnio trafił do nas Karol Mets, którego śledziliśmy od ponad trzech lat. Kontaktowaliśmy się z nim już latem, ale wtedy nie byliśmy w stanie dokonać tego transferu. Udało się to dopiero teraz, więc to pokazuje, że to wszystko to proces.

– Wielką zaletą szwajcarskiej piłki jest to, że mamy 8 milionów mieszkańców i 300 tysięcy piłkarzy. Dlatego też mamy mniej talentów niż inni i, idąc dalej, dlatego nauczyliśmy się dbać o nie i pracować z nimi najwyższym poziomie, z najdrobniejszą precyzją. Nie możemy zostawić żadnego utalentowanego zawodnika na uboczu, pominąć go. Jesteśmy krajem, który rozwija młodych piłkarzy. Nie damy zawodnikom możliwości gry w finale Ligi Mistrzów, jak kluby z Bundesligi, ale dajemy im pole do rozwoju.

Jak funkcjonuje szwajcarska piłka? Za kulisami FC Zurich

NS Mura – pogromca Tottenhamu od kulis

Zabraliśmy was także do Słowenii, a konkretniej do Murskiej Soboty. Klub z 16. co do wielkości miasta w kraju został sensacyjnym mistrzem, a jesienią pokonał Tottenham w Lidze Konferencji.

– To był historyczny moment, urwaliśmy punkty gigantowi europejskiego futbolu – mówi nam Kuhar. – Jak się zachowali? Chcieli bardzo szybko zapomnieć o tym, co się stało. Antonio Conte na konferencji prasowej mówił tylko o swojej drużynie, nawet o nas nie wspomniał. Pamiętam, że ich rzecznik prasowy przyszedł do mnie i pogratulował nam wygranej — dodaje. – Byli sfrustrowani, źli. Ich piłkarze obwiniali nas o to, że przegrali. Antonio Conte krótko nam pogratulował i przeszedł na konferencję prasową – opowiada Damir Contala, trener, który asystował Simundzy, a teraz objął zespół po jego odejściu do Łudogorca Razgard.

Naszą siłą było to, że trzymaliśmy się razem, byliśmy drużyną. Bardzo dobrze się znaliśmy, byliśmy ze sobą zżyci, mieliśmy też najlepszego trenera w Słowenii – Ante Simundzę. To trener, który wygrał dwa mistrzostwa z Mariborem, przyszedł do nas do drugiej ligi, wrócił z nami do ekstraklasy i co roku robiliśmy postęp. Dzięki niemu zaczęliśmy zdobywać trofea – uważa Luka Bobicanec, nasz kolejny rozmówca.

– Od czasu do czasu takie historie się tutaj zdarzają. To nie oznacza, że teraz co roku będziemy wygrywać mistrzostwo kraju, ale między klubami nie ma przepaści finansowej, dlatego co jakiś czas mniejszy klub może zdobyć tytuł. Rok przed nami mistrzostwo zdobyło Celje, tak jak my po raz pierwszy w historii. To pokazuje, że nasza liga jest bardzo wyrównana — dodaje Damir Contala.

Dwa upadki i mistrzostwo. Historia NS Mura

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Wstrząsające wyznanie bramkarki Bayernu. „Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy”

Aleksander Rachwał
1
Wstrząsające wyznanie bramkarki Bayernu. „Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy”
MMA

Mamed Chalidow to ktoś więcej, niż legenda KSW [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Mamed Chalidow to ktoś więcej, niż legenda KSW [KOMENTARZ]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

3 komentarze

Loading...