Reklama

„W Czechach pisali o mnie: Michal Doleżal. Nie wiedziałem, o co chodzi!”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 stycznia 2022, 11:05 • 8 min czytania 17 komentarzy

Zagłębie Lubin zdecydowało, że ich celem transferowym na zimę będzie sprowadzenie napastnika. I tak na Dolny Śląsk trafił Martin Doleżal, jeden z najlepszych strzelców w historii czeskiej ekstraklasy. 31-latek opowiada nam o swoim pierwszym zagranicznym wyjeździe, o reprezentacji kraju, FK Jablonec czy o myleniu go z Michalem Doleżalem, trenerem polskiej kadry skoczków.

„W Czechach pisali o mnie: Michal Doleżal. Nie wiedziałem, o co chodzi!”

Jak to jest, że pierwszy raz wyjeżdżasz z Czech dopiero gdy masz 31 lat?

Miałem wcześniej oferty z innych klubów, innych krajów. Problemem było to, że właściciel FK Jablonec nigdy nie chciał pozwolić mi odejść. Najpierw graliśmy w Lidze Europy, teraz w Lidze Konferencji, więc nalegali, żebym został z nimi. Teraz miałem ostatnie pół roku kontraktu, więc udało mi się przekonać właściciela, że to ostatnia szansa, żeby coś na mnie zarobił. Ciężko się wyjeżdża z ligi czeskiej. Polska Ekstraklasa, liga słowacka — to są ligi, z których łatwiej jest odejść. W Czechach jest tak, że właściciele klubów zawsze chcą, żeby ktoś zapłacił za ciebie więcej niż jest w stanie zapłacić.

Kto się po ciebie zgłaszał?

Oferty, które otrzymywałem pochodziły z klubów z Ligue 2 czy z zespołów tureckiej Super Lig. Rok temu miałem też propozycję od jednej z polskich drużyn.

Reklama

Co to był za klub?

Lech Poznań.

A może było odwrotnie i nie za bardzo chciałeś wyjeżdżać? Jesteś jednym z najlepszych strzelców w historii czeskiej ekstraklasy. Konkretniej: ósmym.

Mógłbym zostać w Czechach przez całą karierę, wszystkich tam znałem, dobrze się tam czułem. Miałem jednak ochotę spróbować czegoś nowego, choć raz sprawdzić się w innej lidze. Zgłosiło się do mnie Zagłębie Lubin. Pierwszy kontakt miałem jesienią z Lubomirem Guldanem. Porozmawialiśmy, powiedział, że potrzebują napastnika w moim typie i zapytał, czy jestem zainteresowany zmianą klub. Zacząłem mocno się zastanawiać nad tą ofertą, bo w Jabloncu byłem już od ośmiu lat. Czułem, że potrzebuję nowego impulsu, jakiejś zmiany otoczenia. To mnie przekonało.

Jaka jest czeska liga? Trzy razy strzeliłeś w niej minimum 10 goli, ale też nie wykonywałeś rzutów karnych.

Reklama

Liga czeska jest fizyczna, sporo klubów gra prostą piłkę. W zasadzie większość, bo tylko Slavia Praga, która dominuje w rozgrywkach, stara się grać nowocześnie. Co do karnych: nie wykonywałem rzutów karnych, bo nie umiem i nie pozwalali mi tego robić. Raz, w sezonie 2019/2020, gdy strzeliłem 10 bramek, koledzy przekonali mnie, żebym spróbował. Przestrzeliłem, więc potwierdziło się, że to nie dla mnie. Nigdy się tego nie uczyłem, kto inny zawsze był wyznaczany do „jedenastek”.

Z Jabloncem spędziłeś dwa sezony w Europie.

W pierwszym sezonie w Europie brakowało nam trochę doświadczenia. Graliśmy w Lidze Europy, szło nam nieźle, ale popełnialiśmy błędy indywidualne, traciliśmy bramki w końcówce, przez to przegrywaliśmy. Teraz walczyliśmy o awans do końca, ale zabrakło nam paru punktów. Gdybyśmy nie stracili bramki w 90. minucie pierwszego meczu z Randers…

Było wam jednak ciężko pogodzić ligę i europejskie puchary.

Gra w Lidze Konferencji miała swoje plusy — zyskaliśmy na tym finansowo, zarobiliśmy trochę pieniędzy dla klubu. Byliśmy też blisko wyjścia z grupy, nieźle nam szło. Ale odbiło się to na lidze, brakowało nam koncentracji, mieliśmy bardzo wąską kadrę i ciężko było grać co dwa razy w tygodniu. Brakowało nam sił, byliśmy zmęczeni.

LEGIA I KTO JESZCZE? PUCHAROWICZE, KTÓRYM NIE IDZIE W LIDZE

W swoim poprzednim zespole miałeś mocną pozycję. Bywałeś kapitanem.

Pierwszym kapitanem był zawsze Tomas Hubschman. Ja byłem jego zastępcą, kiedy brakowało go na boisku, trener wyznaczał mnie. Obaj byliśmy w klubie najdłużej, to wynikało z tego, bo liderem w szatni był zdecydowanie Tomas.

Podobno Tomas Pekhart zabrał ci miejsce w składzie na EURO.

Miałem bardzo dobrą drugą połowę sezonu przed mistrzostwami Europy. Od kwietnia strzeliłem dziewięć bramek i słyszałem, że jest szansa na wyjazd na turniej. Wcześniej byłem blisko reprezentacji, myślałem i chciałem załapać się do niej także wtedy. Ale w tym samym czasie Tomas Pekhart strzelił w Polsce, w silniejszej lidze, ponad 20 bramek. Został królem strzelców i mistrzem kraju, przez cały sezon grał bardzo dobrze. Sprawa była prosta: on albo ja. Wybrano jego.

Jesteście podobnymi napastnikami?

Tak, obaj jesteśmy silni fizycznie, dobrze gramy w powietrzu. Myślę jednak, że on jest skuteczniejszym zawodnikiem.

Ciężko było ci oglądać EURO 2020, wiedząc, że mogłeś być częścią drużyny, która dotarła do półfinału?

Nie, cieszyłem się z tego, jak dobrze nam poszło. To w końcu reprezentacja narodowa, kibicujesz jej niezależnie od okoliczności. Poza tym w kadrze grało wielu zawodników, których znam, wielu takich, z którymi grałem np. w Jabloncu i trzymałem za nich kciuki. Szkoda tylko, że nie udało się wygrać z Danią, bo mieliśmy spore szanse na półfinał. Na pewno był to bardzo dobry turniej w wykonaniu Patrika Schicka.

Czy czeskiej kadrze przez lata brakowało skutecznego napastnika?

Na pewno nie mamy i nie mieliśmy drugiego tak dobrego i skutecznego napastnika jak Patrik Schick. Jemu bardzo pomógł wyjazd do Bayeru Leverkusen, gdzie regularnie gra i strzela. W Czechach każdy, kto strzela 10-15 bramek, zaraz wyjeżdża do innego kraju, potem nie zawsze tam gra. Teraz jest chyba dobry moment dla naszych napastników. Michael Krmencik wrócił do Slavii, z kolei Jan Kuchta właśnie wyjechał do Rosji.

Adam Hlozek może być kolejną dużą gwiazdą czeskiej piłki?

Myślę, że może, choć to nie jest taka typowa „dziewiątka”. Powiedziałbym, że to bardziej „dziesiątka” Jest bardzo silnym i szybkim zawodnikiem, wciąż jest młodym piłkarzem. Jeśli wyjedzie do dobrej ligi, może odnieść sukces.

Dorastałeś gdy reprezentacja odnosiła duże sukcesy. 2004 rok to brąz mistrzostwo Europy, 1996 – srebro. To była twoja motywacja do zrobienia kariery?

Nigdy nie myślałem, że będę na tyle dobry, żeby w ogóle zagrać w reprezentacji Czech. Nie mam w niej zbyt wielu meczów, ale cieszę się, że to mi się udało. Ciężko pracowałem na to, żeby się tam znaleźć i to była dla mnie trochę taka nagroda. Utrzymywałem dobrą formę, strzelałem dużo bramek i ktoś mnie zauważył.

EURO 2004 – ZŁOTY CZAS CZESKIEJ KADRY

Miałeś swojego idola?

Jest nim Fernando Torres.

O, nikt z Czech?

Oglądałem najlepsze ligi na świecie, jestem kibicem Liverpoolu. Akurat trafiłem na ten czas, gdy grał tam Fernando Torres, dlatego akurat on był moim ulubionym zawodnikiem.

Wspomniałeś o Tomasie Hubschmanie. To niesamowite, że kiedy on debiutował w kadrze miałeś 11 lat, a mimo to jeszcze parę tygodni temu graliście w jednym zespole. Rozmawialiście o jego bogatej karierze?

Rozmawialiśmy długo o tym, jak to wyglądało w jego poprzednich klubach, jak duża różnica jest między Szachtarem Donieck a czeskimi zespołami. Opowiadał nam o trenerach, z którymi pracował. Mówił o reprezentacji kraju, o EURO 2004. Tomas to bardzo pozytywny człowiek, który chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami. Podpowiadał piłkarzom w Jabloncu, zwłaszcza młodym, co mogą zrobić, żeby wejść na najwyższy poziom. Ma świetną osobowość.

Jaki jest jego sekret, czemu nadal gra w piłkę?

Bardzo dba o to, żeby być dobre przygotowanym. Jest zdrowy, nadal ma ochotę, żeby grać, więc gra.

Interesujesz się jakimiś innymi sportami?

Numerem jeden zawsze była dla mnie piłka, ale oglądałem też trochę tenisa, hokeja. Teraz mam trochę mniej czasu, bo mam małego, 3-letniego synka i więcej uwagi poświęcam jemu i całej rodzinie. Żona i syn są nadal w Jabloncu, bo nie miałem jeszcze czasu zorganizować sobie mieszkania w Lubinie. To zresztą blisko, dwie godziny drogi stąd. Co do sportów: kiedy byłem młodszy to wiadomo, grało się we wszystko. Grałem w tenisa, hokeja i tak dalej, ale nie w klubach, nie w profesjonalnie.

Kojarzysz Michala Doleżala, trenera polskiej kadry skoczków?

Czeska prasa cały czas nas myliła, pisała o mnie „Michal Doleżal”. Nie rozumiałem, o co im chodzi! Wchodzę na „isport” a tam tekst: Michal Doleżal. Nie wiedziałem, o co chodzi, dopiero po czasie zorientowałem się, że chodzi właśnie o tego trenera.

W polskiej ekstraklasie spotkasz wielu rodaków. Zaczynając od Zagłębia: o miejsce w ataku będziesz rywalizował z Tomasem Zajiciem.

Konkurencja zawsze jest dobra, nie boję się jej. Kiedy przyszedłem do Jablonca, też musiałem walczyć o skład. W jednym okienku ściągnięto dwóch napastników: Stanislava Tecla i Tomasa Wagnera. Ale dałem radę, grałem. Tomas Zajic pomagał mi wejść do zespołu, dobrze mnie przyjął, mogę mu tylko dziękować. A na boisku będzie grał lepszy.

Mamy także wielu czeskich stoperów. Sprawdziłem to i widzę, że przez lata mierzyłeś się z Jakubem Jugasem czy Michalem Frydrychem. Jest tu także David Jablonsky. Znacie się na wylot?

Oglądałem Ekstraklasę, śledziłem ją z powodu moich kolegów. Był tu Jan Sykora, który występował w Lechu Poznań. Znam wielu zawodników. Jakub Jugas grał ze mną w jednym zespole, Martin Pospisil to mój dobry znajomy, sporo z nim rozmawiałem. Jugas czy Michal Frydrych to nie są łatwi rywale, silni, agresywnie grający obrońcy. Ale myślę, że uda się strzelić im bramkę. W polskiej lidze jest więcej taktyki niż w Czechach, to może być główna różnica.

KIM JEST NOWY NAPASTNIK ZAGŁĘBIA LUBIN, MICHAL DOLEŻAL?

Masz jakieś pasje poza piłką nożną?

Poza spędzaniem czasu z rodziną to raczej oczywiste zajęcia: oglądam trochę filmów, czytam książki. Teraz czytam autobiografię Tomasa Hubschmana.

Miałeś taką sytuację w lidze czeskiej, gdy „poprawiłeś” sędziego. Powiedziałeś, że nie należy wam się rzut rożny. Co tobą kierowało?

Dla mnie to była normalna sytuacja, wiedziałem, że nie powinniśmy wykonywać tego stałego fragmentu, więc nie chciałem kłamać. Jestem takim człowiekiem: to, co mam w sercu, to i w głowie. Ale nie spodobało się to naszemu trenerowi! Mówił mi, żebym nigdy, ale to nigdy się nie przyznawał i więcej takich rzeczy nie robił.

Myślisz powoli o tym, co będziesz robił po karierze?

Mam trochę planów, pomysłów, chciałbym coś otworzyć. Może niezbyt precyzyjnych, ale mam. Pomyślę nad tym mocniej, gdy skończę z piłką. Wiem jednak, że ta kariera nie potrwa zbyt długo.

Nie tak długo jak ta Tomasa Hubschmana?

O nie, zdecydowanie!

WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU LUBIN:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

17 komentarzy

Loading...