Oskar Krzyżak jesienią był wyróżniającym się młodzieżowcem na boiskach pierwszej ligi. Jego Skra Częstochowa była rewelacją sezonu głównie dzięki świetnej defensywie, którą współtworzył. Stoper pojechał więc na zimowe zgrupowanie do Turcji z Rakowem, który liczy, że Krzyżak wkrótce zadebiutuje w jego barwach w Ekstraklasie. W wywiadzie z Weszło zawodnik opowiada o początkach swojej kariery i trudnym czasie w drugoligowej Bytovii.
Zimowy obóz z Rakowem Częstochowa to okazja, żeby sprawdzić, ile dała ci jesień w pierwszej lidze?
Oczywiście. To, że moje wypożyczenie zostało skrócone, to znak, że wykonałem dobrą pracę i trenerzy chcą obserwować mnie pod kątem pozostania w Rakowie, otrzymywania szans w pierwszym zespole. Takie też mam nastawienie: wróciłem tutaj i jestem tutaj.
Czym różni się ten obóz, od tego, na którym byłeś latem?
Siłą Rakowa jest na pewno to, że z rundy na rundę ten zespół jest coraz lepszy. To stały proces, nie jest przypadkiem, że klub co sezon walczy o coraz wyższe cele. Żegnany jest tak zwany dół, przychodzą nowe osoby, nawet liderzy muszą ciężko pracować i utrzymać swoją pozycję. Ja też muszę gonić tego króliczka, co do tej pory mi się udaje, choć paradoksalnie poza zespołem, na wypożyczeniach. Teraz jest moment na to, żeby odnaleźć się w tej drużynie, dopasować się do intensywności, jakości i pokazać, że mogę być jej ważną częścią.
Jak wygląda to zgrupowanie z twojego punktu widzenia? Masz czas na indywidualną pracę?
Sztab jest na tyle rozbudowany, że mamy analizy indywidualne, z których można wiele czerpać. Są trenerzy oddelegowani do poszczególnych pozycji. Po każdym treningu i sparingu mamy odprawy, z których można wyciągnąć dużo nauki. Miałem też rozmowę z trenerem Markiem Papszunem o tym, jak to do tej pory wyglądało w Skrze. Ale mam też świadomość, że tutaj trzeba się przystosować do dużo wyższej jakości. Pracujemy intensywnie, to potem widać w lidze, bo Raków jest w czołówce. Dlatego nie narzekam na zmęczenie tylko robię swoje.
Jak oceniasz swoją postawę w sparingach?
Pozytywnie, aczkolwiek jestem świadomy swoich niedostatków, wiem, nad czym pracować. Staram się pokazywać maksa, na pewno mam jeszcze dużo więcej do zaoferowania. Chcę poprawiać wprowadzenie piłki, dostrzeganie lepszych opcji podania. To coś, czym mogę się wyróżnić i wejść na wyższy poziom.
Wiesz już, jaki jest plan dla ciebie na rundę wiosenną? Wypożyczenie czy zostajesz i walczysz o minuty?
Decyzja jeszcze nie zapadła, prawdopodobnie będzie ona podjęta po obozie. Chcę budować swoją pozycję w piłce i jestem świadomy, że to będzie skuteczne poprzez przebywanie na boisku, a nie tylko treningi.
Wydaje się, że trafiłeś w dobre miejsce na wypożyczenie. Jesteś w swoim mieście, w dodatku możesz wykazać się w defensywie.
Zainteresowanie było z 8-10 klubów z pierwszej ligi, ale Skra była najbardziej rozsądnym wyborem. Raków może mnie monitorować na bieżąco, ważna była także osoba trenera Jakuba Dziółki, który pokazał mi, że bardzo chce, żebym dołączył do tego zespołu. Jesienią straciliśmy bardzo mało goli, zachowaliśmy 10 czystych kont, co mnie jako obrońcę bardzo cieszy. Gra w defensywie była bardzo dobra, ale myślę, że z biegiem czasu pokazaliśmy też trochę w ofensywie. Jesienią zadebiutowałem też w reprezentacji Polski do lat 20. To dla mnie nagroda za dobre występy w pierwszej lidze, fajna rzecz, motywująca do dalszej pracy. Zdaję sobie sprawę, że byłem jednym z najlepszych młodzieżowców w pierwszej lidze.
Jaką rolę w zespole widzi dla ciebie trener Dziółka?
Grałem jako prawy stoper w trójce obrońców. Niewielu jest obrońców-młodzieżowców, którzy mogą grać w takim ustawieniu. Dlatego to było dla mnie ważne. Tak samo było w Bytovii Bytów.
Co było sekretem Skry Częstochowa? Przed sezonem nie zakładałem, że wydostaniecie się poza strefę spadkową.
Bardzo dobra atmosfera w zespole i dyscyplina w obronie. Nie byliśmy bardzo skuteczni pod względem strzelonych bramek, ale byliśmy konsekwentni w tym, że ich nie traciliśmy. Dlatego jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy, a nawet czujemy lekki niedosyt, bo tych punktów mogło być jeszcze więcej.
Jak wygląda codzienność piłkarza Skry? Na pewno macie sporo podróży.
Tak i to nie tylko związanych z meczami, ale także z treningami. Mamy do dyspozycji tylko sztuczne boisko, więc musimy jeździć poza Częstochowę na boiska naturalne. Jeździliśmy na treningi swoimi autami, to też specyficzna rzecz na tym poziomie rozgrywek, bo większość zespołów ma zdecydowanie lepsze warunki. Natomiast na koniec boisko to wszystko zweryfikowało.
Skoro mówimy o warunkach, to warto dodać, że ciebie przygotowała na to Bytovia.
Szkoła życia. Dla chłopaka, który jest z okolic Częstochowy i całe życie spędził w Rakowie, ciężko było rzucić wszystko i wyjechać na drugi koniec kraju. Ale perspektywa gry w drugiej lidze kusiła. Nie miałem wtedy żadnego występu na poziomie centralnym. Sztab reprezentacji Polski do lat 19 sugerował mi takie rozwiązanie, była za tym moja agencja, trener. Początki w Bytowie były dość specyficzne, mieszkaliśmy w domu piłkarza, który nazywaliśmy „bidulem”. Kiedy tam przyjechałem, było tam 12-13 zawodników, większość testowanych. W kontrakcie miałem zapewnione mieszkanie, ale klub mi go nie znalazł. Zostałem w „bidulu”, a z czasem zaczęli wprowadzać się do niego kolejni piłkarze, którym klub nie opłacał mieszkania. Warunki w Bytovii były takie, że pensji też nie dostawaliśmy, ale chciałem odciążyć finansowo rodziców, bo w końcu jestem dorosły.
Na szczęście potem było was trochę mniej, bo testowani wyjechali!
Tak, zżyliśmy się z chłopakami. Złapałem kontakt z kolegami, atmosfera — mimo spadku i tego, że nie otrzymywaliśmy pensji — była topowa. Do tej pory mam kontakt z niektórymi zawodnikami, fajnie spędzaliśmy czas. Podobało mi się też podejście wielu z nas, bo mimo że nam nie płacono, chcieliśmy się utrzymać za wszelką cenę. Zdawaliśmy też sobie sprawę, że pracujemy na swoją przyszłość, że możemy się pokazać.
Zdaję sobie jednak sprawę, że nie było wam łatwo pracować w takich warunkach.
Nie, ale miałem też okazję pracować z dobrym trenerem — Kamilem Sochą. On także mierzył się z tymi problemami, miał swoje zobowiązania, a jemu także nie płacono. Nie jest łatwo w takich okolicznościach myśleć o tym, jak utrzymać zespół w lidze. Chwała dla nas wszystkich, że dotrwaliśmy do końca sezonu.
Jak wspominasz swoje wejście na szczebel centralny w tak fizycznej lidze?
Z meczu na mecz było coraz lepiej. Wiadomo, to jest fizyczna liga, ale akurat dla mnie nie jest to przeszkoda, bo mam dobre warunki fizyczne i poradziłem sobie w tym aspekcie. Myślę też, że sporo dałem od siebie w ofensywie, to też mnie wyróżniało. Dzięki temu mogłem wejść na wyższy szczebel i póki co moja kariera wygląda modelowo.
Jakiś przeciwnik zapadł ci w pamięć? W drugiej lub pierwszej lidze?
Trafiałem na napastników o różnej charakterystyce. Silni, szybcy… W Bytovii grałem akurat jako centralny stoper w trójce, więc walka z napastnikami była moim zadaniem. To było dla mnie bardzo ważne w kontekście rozwoju. Jeśli chodzi o konkretnych przeciwników, to chciałbym wyróżnić Maxime’a Domingueza z Miedzi Legnica. To był bardzo dobry zespół, a on jest moim zdaniem topowym zawodnikiem w całej lidze.
DOMINGUEZ: W GENEWIE MIELIŚMY TALENTY I ŁATKĘ LENI
W Bytovii czułeś, że druga liga to trochę za niskie progi?
Nawet teraz mógłbym powiedzieć, że czuję, że mogę już grać w Ekstraklasie. Wiem, że to jest bardzo mocny poziom, tak jak mówiłem znam swoje niedostatki, ale wiem też, co potrafię. To pół roku w pierwszej lidze pokazało, że nic mnie nie przewyższyło i jestem w stanie rywalizować na najwyższym poziomie.
Urodziłeś się w Częstochowie, wychowałeś się w akademii Rakowa, więc zakładam, że to dla ciebie wyjątkowy klub.
Tak, jestem z nim związany, gram tu od jedenastu lat. Chciałbym wypromować się w Rakowie. Gdy przychodziłem do akademii tego klubu, obserwowałem pierwszą drużynę, to jak funkcjonuje. Gdy jeździłem na pierwsze mecze młodzieżowych reprezentacji Polski, Raków był w drugiej lidze, GKS Tychy wygrywał z nim 8:1. Teraz w tym klubie nie ma już praktycznie nikogo, kto pamięta tamte czasy, a ja, choć jestem młody, mogę połączyć te czasy. Akademia także się zmieniła, sporo dało przyjście dyrektora Marka Śledzia. Wygląda to bardzo profesjonalnie, wszystkie grupy młodzieżowe rywalizują na poziomie centralnym, najwyższym w Polsce. Za moich czasów nie wyglądało to aż tak dobrze.
Co się zmieniło w porównaniu z twoimi początkami?
Do akademii Rakowa przyszło wielu nowych trenerów, klub zwraca uwagę na coraz więcej drobnych aspektów. Dietetyka, trenerzy od przygotowania motorycznego, pełna kontrola nad rozwojem zawodnika. Powstała także Szkoła Mistrzostwa Sportowego, której jestem absolwentem. To fajnie łączy naukę z grą w piłkę i jest dużym ułatwieniem.
Masz jakichś idoli, na których chcesz się wzorować.
Nawet w naszym zespole. Moją inspiracją jest na pewno Andrzej Niewulis, który przechodził taką drogę, że mało kto w niego wierzył, a teraz jest jednym z czołowych obrońców w Ekstraklasie. Z zagranicznych obrońców najbardziej podpatruję Virgila van Dijka. Jestem też fanem Liverpoolu, więc to się łączy.
A zawsze chciałeś być obrońcą?
Gdy byłem młodszy, bywało różnie. Zaczynałem nawet jako bramkarz, zdarzało mi się też grać w ataku. Ale lubię bronić, a to bardzo ważna cecha dla stopera. To w końcu najważniejsze zadanie dla obrońcy: bronić, nie dopuszczać do straty bramki. Myślę, że dla mnie to idealna pozycja.
Czujesz się trochę „brylantem” Rakowa? Nie chciałbym mówić, że możesz zostać ikoną klubu, to duże słowo, ale możesz być fajnym przykładem: chłopak z Częstochowy, który zadebiutował w Ekstraklasie w klubie z Częstochowy.
Oczywiście, dlatego wspomniałem, że jestem przywiązany do tego klubu. Chcę być tutaj jak najdłużej, zaistnieć w pierwszym zespole, udowodnić, że da się przejść taką drogę. Nie było przecież wielu wychowanków z okolic miasta, którzy zaistnieli w Rakowie. Czekam na debiut w Ekstraklasie, chcę to sobie wywalczyć.
W twoim życiu jest dużo piłki, czy chcesz się odciąć od swojej — było nie było — pracy?
Jest jej bardzo dużo, ale lubię też muzykę, to dla mnie taka odskocznia od piłki. Zdarza się nawet coś pomajstrować, mamy w Częstochowie studio, czasami coś sobie nagramy…
Kolejny obrońca-raper? Czyli niedługo reprezentacja Polski?
(śmiech) Nie na taką skalę!
NAJLEPSI MŁODZIEŻOWCY RUNDY JESIENNEJ W 1. LIDZE
Nie jesteś chyba osobą, która spędza dużo czasu w telefonie. Na Instagramie masz jedną fotkę, z Mikołajem Biegańskim, na Twitterze chyba nawet nie masz konta.
Nie jestem osobą, która mocno angażuje się w media społecznościowe. Mam tę fotkę z Mikołajem, który jest moim dobrym przyjacielem. Różnymi się charakterologiczne, ale mamy bardzo podobne zasady, wychowaliśmy się w tym samym regionie, od małego jeździliśmy razem: najpierw na kadry wojewódzkie, potem na zgrupowania młodzieżowych reprezentacji Polski. Na wiosnę mieliśmy nawet okazję zmierzyć się ze sobą w drugiej lidze i prawie udało mi się strzelić mu gola. Teraz on jest już w Ekstraklasie, a 6 lutego jest mecz Raków – Wisła Kraków… Jeśli to będzie mecz z Biegańskim i Krzyżakiem w składzie, to będzie duża rzecz dla nas i naszych rodzin.
W Ekstraklasie jeszcze przez dwa lata będziesz miał status młodzieżowca, to daje spore szanse rozwoju.
Tak, ale nie chciałbym patrzeć na to tak, że chcę wywalczyć sobie miejsce w składzie jako młodzieżowiec. Chcę udowodnić, że jestem w stanie wygrać rywalizację nawet z zawodnikami o większej renomie.
Nie boisz się trochę, że w Rakowie masz zbyt wielu kozaków na swojej pozycji? Sam mówiłeś, że trener cały czas chce podwyższać poziom.
Mam świadomość, że tak jest i że sam muszę rozwijać się w tempie klubu. To nie jest tak, że ktoś mi obieca, że za jakiś czas wskoczę do składu. Muszę okazać się lepszy nawet od tych, którzy dopiero przyjdą do klubu.
Słyszałem, że jesteś jedynym piłkarzem, który ma auto starsze od samego siebie.
To prawda! Jeżdżę Volkswagenem Polo Classic, rocznik 1997. Była śmieszna historia, gdy wracałem w maju po maturach do Bytowa. Wyjeżdżałem w piątek, po egzaminie z angielskiego, nie było wtedy żadnych pociągów, a w sobotę o 13 graliśmy mecz. Musiałem wsiąść w moje auto i przejechać tę trasę. Nie do końca ufałem, że ten samochód sprosta temu zadaniu… Ale dojechałem, więc udało się. Później w „bidulu” to było nasze jedyne auto.
Czyli pewnie nikomu nie przeszkadzało, że to tylko Polo Classic.
Tak, myślę, że to był rozsądny wybór. Nie jestem wielkim piłkarzem, nie chcę się wywyższać.
WIĘCEJ O RAKOWIE I SKRZE CZĘSTOCHOWA:
- Deian Sorescu piłkarzem Rakowa Częstochowa. Znamy szczegóły transferu!
- Skra nie może grać ani trenować w Częstochowie
- Analiza rundy jesiennej w 1. lidze
fot. Newspix, FotoPyK