O ile szósty mecz serii Miami Heat z Boston Celtics obfitował w wielkie emocje i zakończył się decydującym rzutem za dwa punkty niemal równo z syreną, o tyle siódmy, ostatni, emocji nie przyniósł. Gospodarzom zapewnil za to rozczarowanie. Faworyzowani Celtics, po wygraniu poprzednich trzech spotkań, ulegli Heat i to koszykarze z Miami zagrają z Denver Nuggets w finale NBA.

To był mecz o historię, przynajmniej z perspektywy Boston Celtics. Jeszcze nikt nigdy nie wygrał serii play-offów w NBA, odrabiając straty od stanu 0:3. A koszykarze z Bostonu wykonali ku temu już trzy kroki – zaczęli bowiem właśnie od trzech porażek, rozbijani przez Miami i fenomenalnego Jimmy’ego Butlera. W czwartym meczu okazali się jednak lepsi. W piątym pokazali znakomitą koszykówkę. A w szóstym wygrali po dobitce Derricka White’a w ostatniej akcji spotkania. I to w Miami, dlatego dziś wracali do własnej hali.
Dla ekspertów i bukmacherów byli ogromnym faworytem tej rywalizacji. Mieli przewagę momentum, morale i do tego swoich kibiców. Wszystko wskazywało na to, że przejdą do historii.
Początek meczu był jednak nerwowy, obie ekipy popełniały błędy, w łatwy sposób traciły piłkę i nie wykorzystywały dobrych sytuacji rzutowych. Zwłaszcza Celtics, którzy nie trafili pierwszych 12(!) trójek w spotkaniu. A gdy rzucali dziesiątą, jedenastą czy też właśnie dwunastą, to Heat już zebrali się do kupy. To oni jako pierwsi zaczęli grać na poziomie, jakiego oczekujemy po drużynie w finale Konferencji. Dlatego też pierwszą kwartę kończyli z siedmioma punktami przewagi. A drugą rozpoczęli w świetnym stylu, przewagę powiększając.
Bardziej jednak niż tracone punkty, kibiców zgromadzonych w bostońskiej hali mogła niepokoić dyspozycja Jaysona Tatuma, który doznał urazu nogi i właściwie po każdej akcji krzywił się z bólu, a momentami widać było, że porusza się nie w pełni sprawnie. To też sprawiało, że Boston miał swoje problemy w ofensywie, tym bardziej, że goście z Miami rozgrywali bardzo solidne zawody w tyłach i nie oddawali łatwych punktów. Receptą mogłyby tu być rzuty zza łuku, ale te gospodarzom wyraźnie dziś nie wychodziły.
Efekt był taki, że do przerwy Heat prowadzili 11 oczkami.
A druga połowa była już tylko zjazdem Celtics do bazy. Tatum poruszał się coraz wolniej, skuteczność dalej szwankowała, z kolei Heat robili swoje, utrzymując przewagę. Na koniec trzeciej kwarty mieli jej 10 oczek. W czwartej dołożyli na start siedem punktów, właściwie rozstrzygając kwestię awansu. Ucichła publika, a wiarę w zwycięstwo stracili chyba sami koszykarze Celtics, którzy zaliczali tylko pojedyncze dobre akcje. W Heat z kolei świetnie grał Caleb Martin (26 punktów i 10 zbiórek), dziś prawdopodobnie najlepszy koszykarz na parkiecie (choć więcej punktów zgromadził Jimmy Butler – 28), który poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa.
Zawodnicy z Miami wygrali ostatecznie 103:84 i zameldowali się w finale NBA. Pierwszym od trzech lat, ale z nadzieją na lepszy koniec – wtedy przegrali 2:4 z Lakers. Z kolei ostatni tytuł zdobyli dekadę temu, gdy pokonali San Antonio Spurs po siedmiomeczowej serii. W tym sezonie w meczach o tytuł zmierzą się z Denver Nuggets, którzy – dowodzeni przez Nikolę Jokicia – do finału dotarli po raz pierwszy w historii klubu. Nuggets szybko, bo 4:0, rozstrzygnęli swoją serię z Los Angeles Lakers i przez ostatni tydzień mogli odpoczywać.
Pierwszy mecz Finałów NBA odbędzie się w Denver, w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu.
Boston Celtics – Miami Heat 84:103 (15:22, 26:30, 25:24, 18:27)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o NBA:
- „Wygrałem życie”. Sylwetka Carmelo Anthony’ego
- Z dobrego domu do NBA, z NBA… w gangsterkę? Przypadek Ja Moranta
- LeBron James i jego 5 najważniejszych momentów w NBA
- „Wesołych, k****, świąt”. Larry Bird – wirtuoz trash-talku
- Największy talent w historii? Wszyscy mówią o Victorze Wembanyamie
- Mistrz i buntownik. Historia Billa Russella
- Od bezdomnego kurdupla do koszykarza NBA. Jak Rodman trafił do Spurs
- „To jest Len Bias… Musisz przywrócić mu życie”
Brown, Tatum i Smart, tradycyjnie jak przyszło co do czego to obsrali zbroje. Celtowie jak chcą coś osiągnąć to jednego z dwójki Brown – Tatum muszą się pozbyć i to szybko.
Tatum ma ogromny potencjał i dosyć często potrafi go pokazać. Nie będzie to jednak typ lidera, mental nie ten. Celtics dzisiaj to była taka Borussia Dortmund z soboty – poczuli, że mogą napisać historię i ręce zaczęły im drżeć. Ja tam się cieszę, że to Miami awansowało do finału, jakby go wygrali, to byłby to jeden z lepszych mistrzowskich run’ów ostatnich lat w NBA.
dzoker nie pozwoli
Brown jest beneficjentem gry Tatuma, przecież ten gość z piłką kontra ustawiona obrona to dramat. Spore problemy podczas kozlowania jak na zawodnika, który ma zaraz dostać prawie 300mln kontrakt. On jest świetnym szturmowcem przeciw źle ustawionej obronie, ważne lato dla egzekutywy bostonskiej. Było późno (albo już wcześnie), ale w 3 czy 4 kwarcie Brown miał więcej strat niż całe Miami, a kozioł w stopę jakoś w 2 kwarcie był jego opus magnum.
Cieszy finał dwóch najlepszy zespołów w tym sezonie, bo to właśnie zespoły, a nie trzaskanie miliona izolacji. Widać w ostatnich latach (duża zasługa GSW), że wajcha w NBA idzie w kierunku dobrze zbilansowanych zespołów zgrywanych w okresie 2-3 lat, a nie indywidualnych zlepków 2-3 gwiazd + plankton. Kibicuje Jokerowi, ale z drugiej strony organizacja Miami to wg mnie druga najlepiej zarządzana ekipa w stawce (Spurs z Popem to jednak inny kaliber). Jokic kontra Bam-Bam to będzie coś! Nie mogę się doczekać, niech wygra lepszy!
Jebac Lakers !! Fan club Pistons Mazowsze!!
Denver jak wyłączy dobrze Butlera to zamiecie tym Miami podłogę. Boston przegrał sam ze sobą ten finał konferencji. Brown i Tatuum – mental na poziomie Borussi D. z ostatniej soboty.
Nie wazne kto wejdzie do finalu, Jokic ich tam zniszczy
Typuje 4-1 Denver no ale to w koncu finały i moze bedzie niespodzianka. Nie przez przypadek tam jest Miami w koncu pokonali po drodze Bucks i Celtics. Tatum jego czas jeszcze nadejdzie wczoraj slaby mecz no ale od 1 kwarty gral z podkrecona kostką. Dawac juz te finaly!!
Miami Heat mieli przegrać z milwaukee bucks potem mieli przegrać new york knicks następnie mieli przegrać z boston celtics a teraz mają przegrać z denver nuggets 🙂
Knicksi nie byli faworytami. Poza świetnym Brunsonem nie mieli żadnych argumentów przeciwko pogromcom Milwaukee
Pełna zgoda, zwłaszcza że Julek był kontuzjowany. Zresztą Knicks aż ciężko nazywać faworytem w jakiejkolwiek serii PO, taki to już klub od przynajmniej 20 lat
Tak najlepsi sa ci eksperci wszyscy co to juz przed meczami wiedza kto wygra. Miami ida jak burza dotarli do finalu po to zeby rozlozyc nogi przed Denver no bo przeciez ta ekipa nie jest debiutantem w finale i samej jej nie trzesa sie nogi.