Reklama

Z dobrego domu do NBA, z NBA… w gangsterkę? Przypadek Ja Moranta

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

06 marca 2023, 17:50 • 8 min czytania 20 komentarzy

Ja Morant wygrał w życiu. Jego kontrakt zawodniczy jest warty ponad 200 mln dolarów, ma być nowym koniem pociągowym Nike, a niedawno stał się też twarzą Powerade. Tego się nie da zepsuć, prawda? Na pewno jest o to trudno, ale młody koszykarz robi, co w jego mocy.

Z dobrego domu do NBA, z NBA… w gangsterkę? Przypadek Ja Moranta

W sobotę paradował z bronią w trakcie relacji na żywo na Instagramie. Wcześniej został oskarżony o pobicie nastolatka. A także był zamieszany w incydent, w którym jego koledzy mieli grozić pracownikom Indiany Pacers – celując do nich po meczu czerwonym laserem.

To wszystko brzmi jak historia chłopaka, który opuścił trudne środowisko czy “getto” i odniósł sukces, ale stare demony wciąż się za nim ciągną. W tym jednak sęk, że dorastanie Ja, albo Temetriusa, bo takie jest jego pierwsze imię, wcale nie było wyrwane rodem z gangsterskiego filmu pokroju “Menace II Society”. Wręcz przeciwnie. Nazwalibyśmy je dość zwyczajnym.

“Nie jesteś taki, przestań udawać”

– Chciałbym, żeby Ja uświadomił sobie, że nie jest gangsterem. Ja jest bardzo dobrym koszykarzem. Ja zrobił wszystko, żeby pomóc swojej rodzinie. I z jakiegoś powodu chce otaczać się tego typu ludźmi. Dlaczego? Bracie, nie jesteś twardzielem. To nie twoje realia. Ludzie, którzy żyją poza prawem, zrobiliby wszystko, żeby się z tobą zamienić – apelował do Ja Moranta Shannon Sharpe, ekspert FOX Sports i były gracz futbolu amerykańskiego.

Reklama

– Masz kontrakt warty 200 milionów dolarów i chcesz, żeby ludzie w NBA myśleli, że jesteś z dzielni, że jesteś gangsterem, bo otaczasz się gangsterami – kontynuował Sharpe. – Bracie, sprowadzasz na siebie niebezpieczeństwo, choć nie musisz. Nikt na ciebie nie patrzy, Ja, i myśli: tak, ten gość jest gangsterem. Jest z dzielni, jest kozakiem, wie, o co chodzi. Nie jesteś taki. Przestań udawać.

To wszystko słowa z początku lutego. Ja był wówczas zamieszany w pobicie 17-latka. A za sprawą The Athletic wyszło na jaw podejrzane zachowanie jego ekipy – gdy ta po meczu miała celować z broni do pracowników Indiany Pacers (z samochodu, którym jechał też Morant).

Mogło wydawać się, że to moment, w którym ludzie dbający o wizerunek 23-latka zrobią to, co do nich należy. Usuną go na moment ze świecznika, wytłumaczą, że powinien skupić się na swojej pracy i unikać jakichkolwiek kontrowersji. Aż wszystko, co działa na jego szkodę, ucichnie. Cóż, do tego jednak nie doszło.

Sprawy zawędrowały w drugą stronę. Okazało się, że sprawa z pobiciem ma drugie dno. Ja Morant nie tylko pobił 17-latka, z którym grał luźny mecz w kosza w Memphis (tłumaczył się, że działał w samoobronie, bo nastolatek rzucił w niego piłką i zaczął awanturę), ale potem miał podjechać pod jego dom i grozić mu bronią. Przyznajcie, że w tym momencie nabiera to prawdziwe kryminalnego wydźwięku.

Ja widocznie poczuł się jednak z tego zamieszania dumny, albo kompletnie nie rozumiał powagi sytuacji. I w ten sposób w ubiegłą sobotę odpalił “lajwa” na Instagramie, na którym przebywał w klubie nocnym. I poza chwaleniem się drogą biżuterią, wymachiwał bronią.

Reklama

Jego prawnicy w tamtym momencie prawdopodobnie schowali twarz w dłoniach.

Czy faktycznie odpokutuje?

Jak to się mówi – miarka się przebrała. Na najnowszy wybryk koszykarza zareagowali Memphis Grizzlies, którzy zawiesili swoją największą gwiazdę “bezterminowo” (choć początkowo mówiło się o dwóch meczach). Morant tymczasem wydał oświadczenie (a także dezaktywował swoje konta na Twitterze oraz Instagramie):

– Biorę pełną odpowiedzialność za swoje czyny zeszłej nocy. Przepraszam moją rodzinę, trenerów, kolegów, fanów, partnerów, miasto Memphis i całą organizację Grizzlies, za to, że was zawiodłem. Wezmę teraz trochę czasu wolnego, żeby poszukać pomocy i nauczyć się lepiej radzić sobie ze stresem oraz moim ogólnym samopoczuciem.

Co możemy z tego wyciągnąć? Morant – poza oczywistymi przeprosinami – kieruje nas trochę w stronę swojego zdrowia psychicznego. Być może sugerując, że to problemy z nim związane doprowadziły go do ostatnich zachowań. Oczywiście – trudno mieć wątpliwości, że Morant wkrótce wróci do gry i zawieszenie ze strony Grizzlies zakończy się, kiedy koszykarz będzie gotowy. Jakby nie patrzeć: mówimy o największej gwieździe klubu z Memphis.

Być może Ja czekają jednak kolejne problemy. Przede wszystkim – wspomnianą relację na Instagramie nagrywał w Denver. A to by prawdopodobnie znaczyło, że wniósł broń do samolotu w Memphis i poleciał z nią do innego stanu. Jak poważnie NBA traktuje takie sprawy, tłumaczył Stephen A. Smith, najpopularniejszy dziennikarz ESPN:

– NBA ma swoich ludzi z policji, ma kontakt z FBI. Ma powiązania z każdą tego typu organizacją. NBA wie, co robi. Wie, z kim się zadajesz, wie, gdzie jesteś, wie, jak się prowadzisz poza sportem. Nie myśl sobie, że oni nie patrzą. Oni zawsze patrzą – przestrzegał koszykarza Memphis Grizzlies.

Sam zainteresowany być może zacznie rozumieć, że nie może – będąc osobą publiczną – robić wszystkiego, co mu się podoba. Choć swoje podejście zdradził swego czasu na Twitterze. Zapytany przez jednego z użytkowników, czemu zachowuje się jak gangster, skoro jest bogaty, odpowiedział:

– Bo pieniądze nigdy mnie nie zmienią. Taki byłem, taki jestem, taki będę [w wolnym tłumaczeniu, bo trudno idealnie przetłumaczyć slang – przyp. red.].

Sęk jednak w tym, że – według amerykańskich mediów – Morant wcale nie musiał walczyć o życie na ulicy. Jego synem dwójki byłych uniwersyteckich sportowców. Urodził się nie choćby w niesławnym Compton (jak kilku innych graczy NBA), a w Dalzell – małym miasteczku (około trzy tysiące mieszkańców) w Południowej Karolinie.

Nic zatem dziwnego, że Ja Morant naraża się na drwiny ze strony kolegów po fachu.

Młodemu odbija?

Reakcje na zachowanie Moranta były jednak zróżnicowane. Trener Memphis Grizzlies przekazał, że nie chce wdawać się w szczegóły, ale najważniejsze dla jego zawodnika jest znalezienie pomocy. Mówił o “procesie leczenia” i tym, że będzie wspierał koszykarza, a także będzie wobec niego fair.

Zrozumienie wobec 23-latka wyraził też Jalen Rose, były koszykarz NBA, a obecnie ekspert:

– Jestem Ja Morantem. Byłem zamieszany w narkotyki, przeżyłem próby morderstwa. Byłem tą niezdyscyplinowaną młodą osobą, która próbuje zrozumieć, jak być sławną, jak radzić sobie z sukcesem. On wróci i będzie lepszym człowiekiem – mówił były gracz Indiana Pacers, choć można mieć wątpliwości, czy jego doświadczenia przypadkiem nie mijały się nieco z tymi Moranta.

Oczywiście w NBA grali (czy też grają) ludzie z naprawdę trudnych środowisk. DeMar DeRozan (obecnie gwiazda Chicago Bulls) wspominał, że z powodu przemocy gangów stracił wielu swoich przyjaciół z dzieciństwa. Zdarzało mu się rozmawiać z kolegą z klasy, po czym od następnego dnia nigdy nie widzieć go na oczy. Jimmy Butler z Miami Heat natomiast został wyrzucony z domu przed własną matkę (uznała, że jest brzydki) i jako nastolatek stał się bezdomnym.

Znane są też historie zawodników, którzy nie mogli “uciec” od starych demonów. Zach Randolph jako nastolatek bywał aresztowany, siedział w poprawczaku, ale i potem w NBA wdawał się w problemy. Zdarzyło mu się pobić kolegę z drużyny albo zostać zatrzymanym za jazdę pod wpływem. Allen Iverson natomiast, choć wydostał się z trudnego środowiska, słynął potem ze swojej szczodrości w stosunku do starych znajomych – co też sprowadziło na niego problemy finansowe.

Można spekulować, że gracze NBA wiedzą, że historia Moranta tak nie wygląda – nie jest to chłopak, za którym ciągnie się mroczna przeszłość. Inna sprawa, że w lidze panuje dość duże poczucie wspólnoty (co było widać na przykładzie sytuacji z Kyriem Irvingiem, który został oskarżony o antysemityzm i nie doczekał się wielkiej krytyki ze strony kolegów) i rzadko kiedy koszykarz staje naprzeciwko koszykarza.

Z Moranta zadrwił jednak już Terry Rozier, gracz Charlotte Hornets, który wrzucił na Instagrama relację z tekstem “uspokój się, Bloody” (zapewne żartobliwe nawiązanie do Bloods, gangu z Los Angeles) i wymownym emoji. Reggie Bullock z Dallas Mavericks po meczu z Phoenix Suns (w którym też Luka Doncić wdał się w przepychankę z Devinem Bookerem) napisał natomiast: “kocham tę ligę, mamy tu prawdziwych gangsta”.

Zamieszanie wokół Moranta skomentował też DeMarcus Cousins, były gwiazdor NBA, obecnie szukający zatrudnienia: – Mam nadzieję, że ta sytuacja pokaże, jak ważni w szatni są prawdziwi weterani. Żaden młody zespół nie powinien nie mieć kilku weteranów w składziezauważył, choć 33-latek poniekąd też działał tu na swój rachunek.

W międzyczasie na zawodniku Grizzlies suchej nitki nie zostawiają kibice. Ja doczekał się choćby ksywki… “gangster z prywatnej szkoły”.

Sportowiec warty setki milionów dolarów

W tym wszystkim najbardziej szokuje, że Ja Morant nie jest byle kim. To nie tylko utalentowany zawodnik, ale w ogóle już w tym momencie czołowy koszykarz NBA. A w gronie “do lat 25” pewnie jedna z trzech największych gwiazd NBA – obok Luki Doncicia oraz Jaysona Tatuma. W przyszłym roku w życie wejdzie kontrakt, w ramach którego gracz Grizzlies ma zarobić 230 milionów dolarów. A jeśli utrzyma obecny poziom gry – pewnie za kilka lat będzie czekać go jeszcze większa “wypłata”.

Morant parę dni temu został nową twarzą marki Powerade, produkującej napoje izotoniczne. Nike natomiast widziało w nim następcę… Kyriego Irvinga, z którym pożegnano się ze względu na kontrowersje pozasportowe. Koszykarz biega obecnie w sygnowanych swoim imieniem butach “Nike Ja 1”. Zarabia z tego tytułu blisko dziesięć milionów dolarów rocznie.

Mówimy o człowieku wręcz skazanym na sukces. Elektryzującym kibiców. Już teraz niewyobrażalnie bogatym. Ale to wszystko da się zaprzepaścić. Marzenia o gangsterce po prostu nie są warte zachodu.

Tylko czy Ja zdoła to zrozumieć?

Czytaj więcej o NBA:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Koszykówka

Omal nie wymarli, dziś przeżywają renesans. Czy centrzy w NBA znów będą wielcy?

redakcja
27
Omal nie wymarli, dziś przeżywają renesans. Czy centrzy w NBA znów będą wielcy?

Komentarze

20 komentarzy

Loading...