Był najlepszy na boisku, gdy jego zespół pokonywał w mistrzostwach świata Brazylijczyków. Kiedy wyleczył poważną kontuzję, niedługo później drugi raz doznał tego samego urazu. A po siedmiu minutach na boisku stało się to po raz trzeci. – Jego historia jest straszna – mówi nam włoski dziennikarz. – Zawsze byłem uparty i doprowadzałem tym innych do szału – opowiada zaś sam Enzo Ebosse. Kameruńczyk, wyceniany na dwa miliony euro, został wypożyczony do Jagiellonii Białystok i ma błyszczeć na boiskach Ekstraklasy. To piłkarz, którego autobiografia mogłaby mieć tytuł jak film z Jennifer Aniston – „Sztuka zrywania”.
Mecz przeciwko Rennes był jego szóstym w karierze w Ligue 1. Enzo Ebosse miał trochę pecha, bo w stolicy Bretanii od początku musiał toczyć trudne pojedynki z prawoskrzydłowym gospodarzy, wycenianym dziś na 60 milionów euro Jeremym Doku. Na początku radził sobie bardzo dobrze, ale po kolejnym zrywie i sprincie noga nie wytrzymała. Padł na murawę, niedługo później usłyszał diagnozę – zerwanie więzadła krzyżowego w kolanie. Był 23 października 2020 roku.
Kim jest Enzo Ebosse? Sylwetka nowego piłkarza Jagiellonii Białystok
Piekło w meczu z Interem
– Po pierwszym zerwaniu pauzował osiem miesięcy. To normalny czas w takich przypadkach. Ebosse wydawał mi się wtedy bardzo mocny mentalnie. Pamiętam, jak wyleczył uraz i mówił mi: „Nie boję się niczego. Jestem silny. Wrócę na boisko i będę grał jeszcze lepiej”. Po powrocie imponował odwagą. Już w 2020 roku, po transferze do Angers, wyróżniał się szybkością, ale po kontuzji był lepszy również w innych elementach. Sezon 2021/2022 był bardzo dobry w jego wykonaniu. Enzo regularnie grał w pierwszym składzie i prezentował się naprawdę nieźle. Myślę, że mocniej wpłynęło na niego to, co wydarzyło się później – opowiada w rozmowie z Weszło Gildas Crozon, dziennikarz „Le Courrier de l’Ouest”, zajmujący się przede wszystkim Angers, w którym reprezentant Kamerunu występował w latach 2020-2022.
Ebosse (z prawej) z ligi francuskiej. Zdjęcie z 2020 roku
Po sezonie 2021/2022 wiadomo było, że Ebosse raczej nie zostanie w Angers. Miał oferty z kilku włoskich klubów. Wybrał logicznie, postawił na Udinese. Tym razem nieszczęście wydarzyło się w 20. występie w Serie A. Znów mecz wyjazdowy i ponownie wymagający przeciwnik. Udinese mierzyło się w Mediolanie z Interem. Był 18 lutego 2023 roku. Ebosse, w tamtym spotkaniu ustawiony jako środkowy obrońca, mierzył się z innym znanym reprezentantem Belgii, Romelu Lukaku. I zerwał więzadło krzyżowe, tym razem w 17. minucie. Jak tu się nie załamać?
– Byłem w bardzo dobrym momencie. Wróciłem z mistrzostw świata, rozgrywałem mecze w Serie A, o czym od zawsze marzyłem. Tamten moment w spotkaniu z Interem był dla mnie piekłem – powiedział Ebosse w listopadzie ubiegłego roku w programie „Udinese Tonight”.
Tym razem przerwa trwała nieco dłużej, bo 210 dni. Żmudna rehabilitacja, wiele poświęcenia. Piłkarz opowiadał w klubowych mediach, że co go nie zniszczy, to go wzmocni. Wspierali go bliscy oraz inni piłkarze. – Nigdy nie czułem się porzucony – mówił reprezentant Kamerunu. 17 września 2023 roku, w ligowym spotkaniu z Cagliari, Ebosse usiadł na ławce, ale gdy jeszcze w pierwszej połowie Christian Kabasele doznał urazu, to właśnie jego wprowadził na boisko ówczesny trener Udinese, Andrea Sottil. Tyle że występ Ebosse’a potrwał siedem minut. Znów poczuł to samo. Znów upadł na boisko. Usłyszał tę samą potworną diagnozę.
„To by załamało najtwardszego gościa”
Crozon: – Wyobrażasz sobie, co musi czuć zawodnik w takiej sytuacji? Dajesz wiele z siebie, żeby wrócić do zdrowia. Ten proces trwa miesiącami. Marzysz o graniu w piłkę, wizualizujesz to sobie, a kiedy spełniasz marzenie o powrocie na boisko w meczu o stawkę, po siedmiu minutach dzieje się to samo, do tego w tym samym kolanie. Przecież to by załamało nawet najtwardszego gościa. Podziwiam Enzo za to, że po trzecim zerwaniu więzadła wrócił do grania w piłkę i ciągle ma duże ambicje. Myślę, że przeniósł się do Jagiellonii Białystok również po to, żeby na polskich boiskach i w europejskich pucharach nabrać większej pewności siebie.
– Trzy tak poważne kontuzje, to straszne. Mało jest na tym poziomie zawodników, którzy mieli aż takiego pecha – mówi nam Alberto Bertolotto, włoski dziennikarz, publikujący również w „Przeglądzie Sportowym”, mieszkający niedaleko Udine i dobrze znający ten klub.
Enzo Ebosse w barwach Udinese, styczeń 2023 roku
Ebosse wrócił do grania w Serie A dopiero 2 listopada ubiegłego roku. W przerwie spotkania z Juventusem (0:2) na boisko wprowadził go były trener Legii Warszawa, Kosta Runjaic, który przed sezonem objął drużynę z Udine. Kilka dni później Kameruńczyk wystąpił w „Udinese Tonight” i opowiadał o swojej niezłomności. – Gdy dziś wracam do tamtych momentów, zwłaszcza do pierwszych dni po trzecim zerwaniu więzadła, biję sobie brawo, że to wytrzymałem. Piłka nożna to całe moje życie. Gdybym nawet doznał tej kontuzji po raz czwarty, to i tak robiłbym wszystko, żeby wrócić do zdrowia i na boisko. Nie pozwoliłbym, żeby lekarz mi powiedział: „To koniec z piłką nożną”. Od małego byłem uparty i doprowadzałem tym czasami moich rodziców do szału. Gdy wydarzyło się trzecie zerwanie, pomógł mi fakt, że właśnie na świat przychodził mój pierwszy syn. Skupiłem się na rodzinie, tam szukałem szczęścia. Pomogła mi również rozmowa z moim klubowym kolegą Gerardem Deulofeu, który co prawda raz, ale też doznał bardzo poważnej kontuzji – opisywał.
„Sztuka zrywania” – jest taki film z 2006 roku, z Jennifer Aniston. Ebosse mógłby wydać tak zatytułowaną autobiografię. Ale z drugiej strony – gdyby nie te bardzo poważne problemy ze zdrowiem, Jagiellonia raczej nie byłaby atrakcyjnym miejscem dla zawodnika, który mimo wszystko wyceniany jest dzisiaj na dwa miliony euro. Trudno się dziwić – Ebosse wciąż jest stosunkowo młody (ma 25 lat), jest ambitny, wydaje się, że najgorsze już za nim. Poza tym – na całym świecie ceni się lewonożnych stoperów, a on może jeszcze występować jako lewy obrońca albo wahadłowy.
„Strzał w dziesiątkę dla obu stron”
W Udinese jednym z asystentów Runjaica jest Przemysław Małecki, który pracował z nim również w Legii. – Atutem Ebosse’a na pewno jest technika. To zawodnik, który lubi grać w piłkę i dobrze czuje się w zespole, mającym sporo posiadania piłki i budującym grę. Ebosse jest kreatywny: radzi sobie pod presją, nie panikuje, potrafi wyjść spod pressingu i zagrać między linie. W Jagiellonii wyobrażam go sobie i na środku obrony i na lewej defensywie, tym bardziej, że to jest zespół, w którym boczni obrońcy grają raczej wąsko. Enzo powinien dodać Jagiellonii trochę jakości – ocenia Małecki w rozmowie z Weszło.
W tym sezonie w Serie A sztab Runjaica tylko dwa razy wpuszczał na boisko Kameruńczyka. W obu przypadkach Ebosse zagrał drugą połowę. – Niestety, duże znaczenie miała ta poważna kontuzja. Enzo długo się leczył, w ogóle nie grał w poprzednim sezonie. Wrócił do treningów na pełnych obciążeniach, ale miał konkurencję. Na teraz przegrywał rywalizację o miejsce w pierwszym składzie. Już latem było blisko tego, żeby poszedł na wypożyczenie, ale zdecydowaliśmy, by z nami został. O tym, że może trafić do Białegostoku, dowiedziałem się, gdy sprawa była już w toku. Rozmawialiśmy chwilę z Enzo, przybliżając mu Polskę. Nie tylko ja, ale również drugi asystent Alex Trukan oraz Jasper Karlstroem (były piłkarz Lecha Poznań, obecnie zawodnik Udinese – przyp. red.). Mówiliśmy, że liga się rozwija, jest coraz mocniejsza, są ładne stadiony. Ebosse to nowoczesny piłkarz, grający elegancko, poruszający się z gracją. Do tego inteligentny i dojrzały człowiek, poukładany życiowo. Kilka dni przed wyjazdem do Polski urodziło mu się drugie dziecko. Mam wrażenie, że ten transfer to strzał w dziesiątkę dla obu stron. Ważne będzie to, jak się zaadoptuje do intensywności grania i trochę gorszych boisk niż te we Włoszech – dodaje Małecki.
Ebosse cieszy się z wygranej Jagiellonii nad Radomiakiem (5:0)
Błysnął przeciwko Brazylii
Ebosse urodził się w Amiens i piłki uczył się w cenionej akademii Lens. Rozegrał siedem spotkań dla reprezentacji Francji do lat 16. Zrozumiał, że nie ma chyba drugiej reprezentacji na świecie, w której byłaby aż taka konkurencja i która mogłaby wystawić dziś kilka bardzo silnych jedenastek. Zdecydował się reprezentować Kamerun i pojechał z nim na mistrzostwa świata w Katarze. Pamiętacie mecz grupowy Kameruńczyków przeciwko Brazylii? Drużyna z Ameryki Południowej miała już zapewniony awans do 1/8 finału, więc wystawiła nieco rezerwowy skład. Ale ten rezerwowy skład obejmował m.in. Edersona w bramce, Edera Militao na środku defensywy, a z przodu Rodrygo, Antony’ego, Gabriela Martinelliego (był najgroźniejszy w tym spotkaniu) oraz Gabriela Jesusa. Brazylia atakowała, marnowała kolejne okazje, ale to Kamerun w doliczonym czasie gry nieoczekiwanie strzelił jedynego gola meczu. To było za mało, do 1/8 finału drużynie z Afryki nie udało się awansować, ale Enzo rozegrał wtedy cały mecz na środku obrony i wypadł świetnie.
Serwis CamFoot.com uznał go za najlepszego zawodnika meczu (nota 8,5), a jego występ opisał tak: „Był niesamowity na przestrzeni całego meczu. Fantastycznie czytał grę, przez co Kamerun unikał zagrożenia. Rywale, czołowi napastnicy świata, w pewnym momencie mogli mieć go dosyć”. A dziennikarz serwisu Actu Cameroun pisał tak: „To był wyjątkowy występ. Ebosse miał czasami problemy, gdy Brazylia zagrywała mu piłki za plecy, ale w powietrzu był fantastyczny, bezbłędny. Gabriel Jesus zupełnie nie radził sobie z nim oraz drugim stoperem, Christopherem Woohem. Ebosse kontrolował ten mecz, był skupiony i piekielnie skuteczny”.
Mecz Kamerun – Brazylia oglądał z trybun Samuel Eto’o. Znakomity napastnik sprzed lat był wtedy prezesem kameruńskiej federacji oraz ambasadorem katarskiego mundialu. Ebosse nie ukrywa, że Eto’o przez lata stanowił dla niego wzór. – Był wielkim piłkarzem, strzelającym wspaniałe gole, ale nawet po zakończeniu kariery cechuje go wielka pasja i wola zwyciężania. Eto’o kojarzy mi się z gościem, uwielbiającym rywalizować, który na każdym kroku mówi ci: „Wygrana! Liczy się zwycięstwo! Nie ma znaczenia, że gracie przeciwko Brazylii czy Argentynie. Wy macie wygrać!”. To powtarzał w Katarze. Uświadomił nam, że mamy wystarczającą jakość, by pokonać każdego – powiedział nowy piłkarz Jagiellonii w rozmowie dla serwisu 90 football.fr.
Ebosse z czasów Angers
Bezradny zespół Jose Mourinho
Końcówka 2022 roku była prawdopodobnie najlepszym momentem w karierze Enzo. Błysnął w mistrzostwach świata, do tego regularnie grał w Udinese, najczęściej od pierwszej minuty. A nawet jeżeli zaczynał na ławce, trener Sottil bardzo mu ufał. – Kolega z Udinese opowiadał mi o sytuacji z meczu Udinese – Roma. To był początek sezonu, wrzesień 2022 roku. Ebosse jeszcze wtedy był rezerwowym. Udinese prowadziło 1:0, trwała pierwsza połowa, gdy urazu doznał Słoweniec Jaka Bijol. Wiele osób było przekonanych, że wejdzie doświadczony Holender Bram Nuytinck, który od lat był w klubie. Ale Sottil powiedział tylko: „Wpuszczam Enzo, bo jest dobry w prowadzeniu piłki. To może być jego mecz”. Ebosse wszedł na boisko, a Udinese strzeliło jeszcze trzy gole i ograło 4:0 Romę, którą prowadził jeszcze wtedy Jose Mourinho – opowiada Bertolotto.
Czy transfer do Jagiellonii (Ebosse został do klubu z Podlasia wypożyczony na pół roku) sprawi, że piłkarz wróci do swojej najwyższej formy? Miesiąc temu w kameruńskich mediach na temat najlepszego możliwego ruchu dla Enzo wypowiadało się kilku ekspertów. Przekonywali, że najlepszym ruchem byłby powrót do Francji, nawet do któregoś ze słabszych klubów z Ligue 1. Przenosiny do Polski niektórych zaskoczyły. Sam Ebosse mówi, że przekonała go prawie dwugodzinna rozmowa, jaką odbył z trenerem Adrianem Siemieńcem i dyrektorem sportowym Jagiellonii Łukaszem Masłowskim.
– Gdy usłyszałem, że Enzo wybrał klub z Polski, byłem trochę zaskoczony. Zawodnicy, którzy z jakiegoś powodu tracą miejsce w klubach Serie A, często wybierają inny kierunek, np. Turcję. Wiem, że były jakieś opcje powrotu do Francji. Wiem jednak też, że niektórzy mają lekkie wątpliwości, jeśli chodzi o stan jego kolan. Czego by nie mówić, on jest po trzech zerwaniach. Ale w piłce nożnej czasami warto wykonać dwa kroki wstecz i dać sobie czas, żeby wrócić tam, gdzie jest twoje miejsce. Jagiellonia to w skali Polski bardzo dobry klub. Myślę, że Enzo wybrał dobrze i, grając w waszej lidze oraz pucharach, ma szansę odzyskać zaufanie. Czuję, że jeszcze o nim usłyszymy, nie tylko w kontekście gry dla Jagiellonii – mówi nam Gildas Crozon.
Na koniec Małecki: – Wymieniałem z nim wiadomości dwa dni temu. Pisał, że pierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Że trafił do jakościowego zespołu. Pierwszy mecz też zrobił na nim spore wrażenie, ale trudno się dziwić, skoro ograli Radomiaka 5:0 i wszystkie bramki zdobyli do przerwy. Enzo cieszył się też, że dostał już w nim szansę debiutu. Teraz czeka na więcej.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Feio – najbardziej zapracowany człowiek od transferów w Legii
- Co Cezary Kulesza może wnieść do UEFA?
- Oskar Repka: Może bym się odnalazł w reprezentacji Polski? [WYWIAD]
- Panowie, świetna robota! W razie czego w ataku Legii będzie grał masażysta
- Rasak: Jeśli Podolski przejmie klub, będę spokojny o przyszłość Górnika [WYWIAD]
Fot. Newspix.pl