Węgierski Ujpest zimą kusił piłkarzy Ekstraklasy, aż dogadał się z Damianem Rasakiem. Wyróżniający się w lidze pomocnik tłumaczy nam, dlaczego czuł, że dla niego to ostatni dzwonek na wyjazd, czy w Budapeszcie poczuje się jak N’Golo Kante oraz jaką przyszłość wróży Górnikowi Zabrze, jeśli ten trafi w ręce Lukasa Podolskiego. Zdradza też, dlaczego nie kupił go żaden polski klub walczący o mistrzostwo kraju.
Spełniłeś marzenie Ujpestu? Zimą ewidentnie chcieli wydać w Polsce pieniądze!
Na mnie na pewno, bo byłem ich celem, byli bardzo konkretni. Rozmowy były zaawansowane w zasadzie od pierwszego dnia. Wiem, że było zainteresowanie kilkoma napastnikami, pewnie wynika to z tego, że w Polsce mamy zawodników jakościowych i niedrogich. Na bramkostrzelnego zawodnika nie musieliby zapłacić tyle, ile w innej lidze, więc domyślam się, że wynikało to właśnie z tego. Finalnie chyba tylko ja trafię do Ujpestu. Muszą się mną zadowolić!
Co kryje się pod hasłem „byli bardzo konkretni”?
Rozmawiałem z dyrektorem sportowym, trenerem, nakreślili plan na mnie. Bardzo się cieszą, że dołączyłem do Ujpestu, bo potrzebowali pomocnika, który połączy pracę w defensywie z włączaniem się do akcji ofensywnych, który potrafi wykończyć akcję, uderzyć z dystansu. Parę z tych rzeczy w poprzedniej rundzie, moim zdaniem najlepszej w karierze, mi się udało…
A dla ciebie to jakieś spełnienie marzenia, że udało się wyjechać z Polski?
Mówiłem w wywiadach, że jest to mój cel, małe marzenie. Zostało mi pokazać, że prezentuję na tyle dobry poziom, że zostanę tu dłużej niż na chwilę. Nie ukrywam, że był to ostatni dzwonek i dla klubu, który mógł jeszcze na mnie zarobić, i dla mnie. Za moment kończę dwadzieścia dziewięć lat, zagraniczne furtki powoli się zamykają.
Sugerujesz, że to głównie z racji wieku?
Wykręcając takie liczby i grając w taki sposób jako 25- czy 26-latek zainteresowanie byłoby większe. Wiek weryfikuje wiele, szczególnie w dzisiejszych czasach.
Powinniśmy patrzeć krzywo na transfer do ligi węgierskiej? To porównywalny poziom z Ekstraklasą.
Wydaje mi się, że to będą podobne ligi, ale przekonała mnie wizja klubu i cel, do którego Ujpest dąży. Uznałem, że to będzie krok do przodu w mojej przygodzie z piłką. Nie mogę się doczekać, aż za słowami pójdą czyny. Chcielibyśmy osiągnąć TOP3, bo to gwarantuje miejsce w europejskich pucharach, to nasz główny cel. W kolejnych dwóch, trzech latach Ujpest chce już walczyć o mistrzostwo Węgier.
Z Ferencvarosem walczyć chce każdy, tylko pytanie: jak?
Wiadomo, to jest klub topowy, europejski, z dużymi osiągnięciami. Widzę jednak realne szanse, bo dostrzegam wielkie zaangażowanie osób, które są w Ujpeście. Za chwilę powstaną nowy stadion oraz nowa baza treningowa — mimo że i tak jest ona niezła, niczego nie brakuje, jest wiele boisk trawiastych i sztucznych. Stadion jest kameralny, na dwanaście tysięcy osób, ale bardzo mi się podoba. Chcą iść wyżej, są pieniądze, mocny sponsor (właścicielem klubu został MOL, potentat na rynku paliwowym — przyp.), więc to nie są tylko słowa. To realne plany.
Węgierskie miliony na polskim rynku. Dlaczego Ujpest szuka piłkarzy w Ekstraklasie?
Chyba nie chodziło o wyjazd dla samego wyjazdu, bo opowiadałeś nam kiedyś o odrzuconej ofercie Vojvodiny Nowy Sad.
Wcześniej nie rozważałem kierunku węgierskiego, mogę to otwarcie przyznać. Przejrzałem, jakie zespoły są w lidze, jakim klubem jest Ujpest, jaka historia za nim stoi. Oczywiście to było wiele lat temu, ale nowy właściciel chce do tego nawiązać. Obejrzałem ich sparingi w Hiszpanii, zobaczyłem, że chcą dominować, stosują wysoki pressing, kombinacyjne akcje. Porozmawiałem też z trenerem Bartoszem Grzelakiem i utwierdziłem się w opinii, że to dobre miejsce, żeby podnieść umiejętności, osiągać sukcesy. Wytłumaczył mi szczegóły gry w fazie ofensywnej i defensywnej, jego wizja bardzo mi się spodobała.
Serbia nie interesowała cię pod względem życiowym? Węgry, Budapeszt to jednak inna bajka.
Sam sobie odpowiedziałeś! Nie ma co porównywać życia w Budapeszcie i Nowym Sadzie, nikomu nie uwłaczając. Gdy dowiedziałem się, że Ujpest to klub ze stolicy, to, nie ukrywam, uznałem to za świetny dodatek. Uważam zresztą, że sportowo liga węgierska też jest silniejsza. Tamta oferta przyszła też w takim momencie, że mogłem liczyć na lepsze zagraniczne propozycje. Dosłownie nic mi się w tym ruchu nie zgadzało.
Polski kibic pyta: dlaczego taki zawodnik jak Damian Rasak nie trafił do czołowych klubów Ekstraklasy i o puchary musi grać na Węgrzech?
Szczerze mówiąc, absolutnie się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że lepsze kluby w Polsce często wolą sięgać po młodych, zdolnych, czy też po zagranicznych piłkarzy niż po sprawdzonych, polskich ligowców. Są przykłady, że to się opłaca, bo taki zawodnik jest potem sprzedawany za większe pieniądze, ale rynek wewnętrzny w Polsce funkcjonuje rzadko, szczególnie gdy mówimy o większych transferach. Poza tym w klubach z topu środek wygląda nieźle. Lech, Raków, Legia mają tam dobrych zawodników. Kozubal w Lechu czy Oyedele w Legii na pewno będą traktowani priorytetowo, co zrozumiałe, bo już teraz mają sporo jakości, więc są szansą na duży zarobek. Ambicja wymusza na mnie, że chcę grać od deski do deski. Nie mógłbym zarabiać dobrze i siedzieć na ławce, to kompletnie nie ja.
Znajomy stwierdził, że na Węgrzech piłkarz o twoim profilu będzie grał jak N’Golo Kante.
Bardzo pozytywna opinia, miło! Nie śmiałbym się porównywać do takiego piłkarza, ale mam nadzieję, że po prostu zapamiętają moje nazwisko, nawet bez porównań do Kante. Muszę udowodnić kibicom Ujpestu, że nie przyszedłem tutaj, żeby się opierdzielać.
Tęsknisz już za Lukasem Podolskim?
Oczywiście! Za wieloma chłopakami. Lukas to charyzmatyczna osoba. Często żartuje, na celowniku ma zwłaszcza japońskich piłkarzy. Docina po angielsku i po japońsku. Byłem szczęśliwy, gdy zobaczyłem Podolskiego w meczu z Puszczą, gdy grał z tą swoją iskrą. Ponownie pokazał, że mimo 40 lat nadal trzyma wysoki poziom. Cieszę się, że można go będzie pamiętać z takich spotkań, a nie z jakichś spraw pobocznych.
Dzięki Podolskiemu Górnik momentami wychodzi poza szarą, ekstraklasową rzeczywistość.
Musimy sobie zdać sprawę, że Lukas był nie tylko odpowiedzialny za boisko, ale i za ogrom spraw, które nie wyszły na światło dzienne. Dbał o to, żeby niczego nam nie brakowało. Wiem, że dzięki niemu klub porusza się teraz swobodnie w wielu sprawach, od organizowania obozów czy wyjazdów po inne rzeczy. Jest zaangażowany w życie całego klubu, ma Górnik w sercu, co zresztą potwierdza oferta kupienia klubu.
Byłby dobrym właścicielem Górnika?
Uważam, że tak. Widziałem, jak na co dzień zachowuje się w klubie. Nie było tak, że przyjechał, odbębnił trening i wracał. Bardzo często był w szatni pierwszy, przed treningiem miał wiele rozmów, kolejne miał po nim. Jeździł w wiele miejsc, pokazywał, że Górnik jest dla niego ważny. Jeśli Podolski przejmie klub, będę spokojny o przyszłość Górnika.
Podolski o kupnie Górnika: Nie pozwolę na zabawę w Football Managera
Wspomniałeś o iskrze, którą widziałeś u Lukasa w meczu z Puszczą. Czy ona zawsze jest, czy jednak Podolski jest czasem czterdziestolatkiem, którego łupie w krzyżu i już mu się nie chce?
To właśnie jest niesamowite, bo on mógłby dawno skończyć z piłką. Pieniędzy mu nie brakuje, ale z pasji, przyjemności, robi to dalej. Nigdy nie przyszedł na trening za karę, nigdy nie przeszedł obok treningu. Nie chcę mu słodzić. Każdy, kogo spytasz, potwierdzi moje słowa. Jego charakter i charyzmę widać codziennie. Po treningach zostaje, bierze młodego bramkarza i strzela mu z dwudziestu metrów pod poprzeczkę.
Gnębi młodzież! Wiadomo, że nie obronią…
Na dziesięć strzałów osiem wpada! Zawsze się śmiałem, że dla niego to przedłużony rzut karny.
Czyli Lukas nigdy nie marudzi?
Nie. Gdy go coś boli, to o tym nie mówi. Po prostu leży na kozetce u fizjo i mówi: – Będzie dobrze!

Zapytam cię jeszcze o Patrika Hellenbranda. Myślę, że to najbardziej niedoceniany ligowiec.
Teraz już nie, teraz jest bardzo doceniany. Miał świetną końcówkę sezonu, z Puszczą też zagrał dobry mecz. Wcześniej mogło tak być. Osobiście mu kibicuję, świetny człowiek i piłkarz. Ma bardzo duże umiejętności, spokój z piłką, przegląd pola. Łączy obronę z atakiem. Liczę na to, że w niedalekiej przyszłości Górnik zarobi na nim dobre pieniądze, bo zwróci uwagę lepszych klubów.
Przypominasz sobie lepszego partnera w środku pomocy?
Mogę go porównać jedynie z Danim Pacheco. Nie sądziłem, że tak szybko po jego odejściu znajdę kogoś, kto sprawi, że nie poczuję różnicy względem Daniego. Dla mnie to dowodzi tego, jak dużą wartością dla Górnika stał się Patrik. Wskoczył na bardzo wysoki poziom, właśnie rozmawialiśmy o meczu z Puszczą, pytał mnie o opinię.
W tym meczu zastąpił cię Dominik Sarapata i Jan Urban stwierdził, że ma on większe papiery na granie od ciebie. Nie obrazisz się?
Nie, natomiast wypowiedzi trenera czasami mnie dziwią. Jeśli po jednym meczu tak doświadczony i odważnie stawiający na młodych zawodników trener stawia takie tezy, to albo zobaczył w Dominiku coś, czego jeszcze nie widzieliśmy, albo Dominik naprawdę bardzo szybko pójdzie w górę. Zgadzam się z tym, że ma bardzo duże papiery na granie, po prostu nie wiem, czy to odpowiedni moment, żeby go ze mną porównywać. Jak na swój wiek ma naprawdę duże umiejętności, luz z piłką, ale też dojrzałość. Widziałem to samo na treningach. Mogą stworzyć z Patrikiem fajny środek pomocy i oby tak było, ale do tego będzie potrzebne utrzymanie wysokiej dyspozycji przez całą rundę.
Trener powiedział też kiedyś o tobie, że jesteś od bronienia, nie od strzelania, po czym strzeliłeś w rundzie więcej goli niż dotychczas w pełnych sezonach. Może ma takie zagrywki motywacyjne!
To było przed meczem z Puszczą Niepołomice. Powiedział do mnie i Filipe Nascimento, że nie oczekuje od nas bramek, asyst, że nie musimy być od tego. Troszeczkę mnie to zakuło, trener to widział. Cieszę się, że udowodniłem mu, że stać mnie na cztery bramki i dwie asysty w rundzie. Nawet jeśli to był jednorazowy wyskok. Na koniec była satysfakcja.
Jak to podsumował?
Stwierdził, że strzelam z każdej pozycji i już nie musi mnie zachęcać, bo uderzam, gdy tylko dostrzegam okazję!

Górnik jest najciekawszym klubem do śledzenia — poza absolutną czołówką? Zawsze jest u was na kim zawiesić oko.
Coś w tym jest. Górnik ogląda się z przyjemnością, mecze są porywające, ciekawe. Zespół jest dość młody, zazwyczaj gra jeden czy dwóch młodzieżowców. Uważam, że na ten moment Górnik jest jedną z lepiej grających w piłkę drużyn w lidze. Mam nadzieję, że to się utrzyma.
To o tyle ciekawe, że Jan Urban musi dużo kombinować, główkować, zmieniać. Nie chodzi już nawet o utratę jakościowych piłkarzy, ale o to, że często zastępują ich zawodnicy o nieco innym profilu.
Wyróżniające się jednostki są zazwyczaj wyciągane, więc zestawienie zespołu nie jest łatwe. Gdy odeszli Adrian Kapralik i Lawrence Ennali, musieliśmy wręcz radykalnie zmienić nasz styl gry. Trener mówił, że zabrano mu szybkość na bokach, tak było. Przestawiliśmy się na bardziej kombinacyjną grę, posiadanie piłki. Poszło to w tę stronę, że mieliśmy drugie najwyższe posiadanie piłki w Ekstraklasie. To pokazuje, że zespół jest elastyczny i potrafi się przestawić na nową rzeczywistość. Nowi piłkarze szybko łapią wizję trenera.
Właśnie, to niespotykane, żeby tak zmieniać twarz zespołu.
Górnik gra zupełnie inną piłkę niż w zeszłym sezonie, w poprzednim sezonie większość naszych ataków to były kontrataki, więc zmiana jest duża, ale nie zaskakuje mnie to. Bardziej zaskakiwać może, że zawodnicy tak szybko się zaadaptowali do takiej zmiany.
Czułeś rozczarowanie, że pod względem wyniku ciągle byliście w tym samym miejscu? Wciąż to szóste miejsce, nawet teraz, gdy odchodzisz w połowie sezonu.
Niedosyt pozostał, szczególnie po poprzednim sezonie. Tylko od nas zależało, czy zagramy w Europie, ale wpadki u siebie ze Stalą i Puszczą nam te marzenia zabrały. Zaważyły niuanse, gol w doliczonym czasie gry, gol ze stałego fragmentu gry… Wbiło nas to w ziemię. Sami zaprzepaściliśmy szansę, ale szóste miejsce i tak jest bardzo dobrym wynikiem na koniec sezonu. Przed startem rozgrywek parę osób w klubie i wielu kibiców brałoby to w ciemno.
Kibice z Zabrza żegnali cię w sposób rozczulający, a nie jesteś ani wychowankiem, ani wieloletnim zawodnikiem Górnika. Skąd ta wyjątkowa sympatia?
Moim zdaniem stąd, że zawsze pokazywałem charakter i dokładałem do tego umiejętności. Widziałem, że podobały im się moje zagrania piętką, latało to po Twitterze… Każdy kibic wyrabia sobie opinię nie po wywiadach, ale po tym, jak na boisku walczysz za klub. W Zabrzu niejednokrotnie doceniano nas po porażkach. Myślę, że zaangażowaniem zaskarbiłem ich sympatię w zasadzie od pierwszego dnia. Z tego miejsca chciałbym jeszcze raz każdemu podziękować za wsparcie. To, jakie dostawałem wiadomości od kibiców, chwytało za serce.
Sprawdzałeś już, czy w Japonii powstał jednoosobowy fanklub Ujpestu? Największy fan przyleci na Węgry?
Nic takiego jeszcze nie widziałem! Może kiedyś…
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO
- Pokonał Brazylię na mundialu, trzy razy zrywał więzadła. Ile Jagiellonii da Enzo Ebosse?
- Oskar Repka: Może bym się odnalazł w reprezentacji Polski? [WYWIAD]
- Lech biega jak szalony. Te rekordy dadzą mistrzostwo?
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix