40 tysięcy widzów w Meksyku gromadzi na stadionie tylko mecz piłki nożnej albo… korrida. Niedługo zostanie jednak już tylko futbol. XXI wiek przynosi zmierzch jednego z najstarszych widowisk świata, choć w niektórych miejscach to ma się jeszcze całkiem nieźle. Walki z bykami kontrowersje budziły od zawsze. Czy zdołają się obronić? I na jak długo?
Dla jednych święto, a dla innych…
Dokładnie 42 000 wynosi liczba miejsc siedzących na Plaza Mexico i tylu widzów zgromadziło się pod koniec stycznia na tej arenie, by obejrzeć w niedzielne popołudnie walkę z bykami. Widowisko rozpoczęło się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Zniecierpliwiona publika zaczęła gwizdać i przestała dopiero, gdy na placu pojawił się charakterystyczny pochód bohaterów wieczoru, toreadorów, zwany paseillo.
Tak naprawdę fani tauromachii czekali na ten moment o wiele dłużej, bo aż 624 dni. Ostatnia walka na Plaza Mexico odbyła się 15 maja 2022 roku. Później zostały one na tym obiekcie zawieszone po tym, jak jedna z organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka stwierdziła, że “poniżające” traktowanie byków jest szkodliwe dla społeczeństwa i przekonała do tego sędziego federalnego.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Zakaz pozostał w mocy dopóki organizatorzy pod koniec minionego roku nie wnieśli apelacji do Sądu Najwyższego Meksyku. Sprawa czeka na werdykt, a do tego czasu korridy mogą znów się odbywać. Do końca marca zaplanowano dziewięć wydarzeń.
Pierwsza walka po przerwie do ostatniej chwili była zagrożona. W środę przed weekendowym powrotem na główną arenę kraju inny sędzia federalny znów zakazał organizacji imprezy. Tym razem było to na wniosek organizacji walczącej o prawa zwierząt. Domagała się ona takich samych praw dla byków, jakimi mogą cieszyć się inne stworzenia.
Ostatecznie, po kolejnej apelacji, walka się odbyła. Gwizdy na Plaza Mexico przed jej rozpoczęciem były skierowane do zgromadzonych wokół stadionu protestujących. Ci, w liczbie około 300, uzbrojeni w transparenty i plakaty wstrzymali ruch dojazdowy do areny i starli się z policją próbując sforsować jedną z bram. Na murach zasłużonego obiektu oddanego do użytku w 1946 roku pojawiły się namazane czerwonym sprayem napisy “mordercy”. W mediach ukazało się później osobliwe zdjęcie, na którym manifestanci wykrzykiwali swoje hasła stojąc tuż przy ulicznym barze nad spożywającymi tacos uczestnikami korridy.
Najstarszy sport świata?
Pięć byków padło tamtego wieczora na piach areny w stolicy Meksyku podczas pierwszej po długiej przerwie korridy. Szósty musiał zostać dobity już w zagrodzie po tym jak Andres Roca Rey, peruwiański matador nie poradził sobie ze zgładzeniem go w trzech kolejnych próbach. Właśnie trzy to istotna liczba w zrozumieniu zasad tego widowiska o bardzo starych korzeniach.
Trzech matadorów jest zawsze głównymi bohaterami wydarzenia w jego standardowym wydaniu. Na każdego z nich przypadają po dwa byki, które muszą po kolei zabić, wykonując za każdym razem uświęcone tradycją czynności w trzech kolejnych aktach przedstawienia nazywanych tercjami. Do pomocy matadorzy mają po dwóch pikadorów i trzech banderillerów.
Pierwsza tercja zaczyna się od pojawienia się na arenie matadora z różową (jeszcze nie czerwoną) płachtą, którą drażni bestię i próbuje zmusić ją, by ustawiła się w pozycji dogodnej dla konnego pikadora. Ten uzbrojony w długą lancę jeździec ma za zadanie ukłuć byka w unerwiony garb tłuszczu na karku. Ma to z jednej strony osłabić impet zwierzęcia, ale jednocześnie pozwolić wszystkim uczestnikom ocenić jego odwagę. Im bardziej zawzięta jest bestia, tym lepiej dla widowiska.
W drugiej tercji na scenę wychodzą banderillerzy. Ci wbijają w grzbiet byka trzy pary banderilli, krótkich włóczni z zakrzywionymi ostrzami ozdobionych kolorowymi wstążkami. Powinny one utkwić w karku zwierzęcia na znak kunsztu wykonawców i drażnić je, migając mu przed oczami kolorami swoich ozdób. Sztuka ta nie zawsze się udaje i zależy od wprawy banderillerów.
Wreszcie w finałowej partii matador, uzbrojony w szpadę i muletę, czerwoną płachtę, zadaje bykowi śmierć. Najpierw odbywa z bestią osobliwy taniec prowokując ją obracanym wprawnie w jednej ręce suknem. Aż w końcu próbuje szczęścia w powaleniu zwierzęcia i przeszyciu go szpadą w jednym z trzech dopuszczalnych scenariuszy. Albo dopada do niego, gdy to stoi, albo czeka, aż samo się zbliży, albo w najbardziej spektakularny sposób szarżuje przeciwko napierającemu nań bykowi i trafia go w ruchu.
Roca Rey 28 stycznia nie poradził sobie z tym zadaniem podczas walki z drugim bykiem. Gdyby trafił precyzyjnie (co ma kluczowe znaczenie – należy trafić tak, by przerwać rdzeń kręgowy zwierzęcia), dostałby w nagrodę ucho albo dwoje uszu i dodatkowo ogon. Tak wyraża się uznanie dla matadora. W innym wypadku żegna go buczenie publiczności. Taki właśnie finał miał tamten wieczór w mieście Meksyk.
Jedynie tradycja mogła uświęcić zasady tak nietypowego widowiska. Kolejne pokolenia Hiszpanów miały w tym swój niewątpliwy udział, dodając do niego kolejne szczegóły. Czasu było dość. Korzeni walki z bykami na Półwyspie Iberyjskim poszukuje się już w starożytności. W źródłach pierwsze wzmianki o korridzie dotyczą XI wieku i świąt organizowanych na cześć króla w miastach Kastylii.
Najstarsze areny w Hiszpanii były budowane w XVIII wieku. Wtedy to ustaliły się mniej więcej jednolite zasady organizacji walk z bykami. W okresie imperialnym Hiszpanie zaszczepili ten istotny element swojej kultury u wielu ludów, szczególnie w Ameryce Południowej, których terytoria okupowali.
Toreadorami w XXI wieku są nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. Korridy organizuje się w dalszym ciągu w Hiszpanii, Meksyku, Francji, Kolumbii, Wenezueli, Peru, Ekwadorze oraz w Portugalii i w Stanach Zjednoczonych. W tych dwóch ostatnich krajach widowisko ma inny przebieg i nie zabija się byków na arenie.
🇲🇽 Plaza México | Así se escuchó el „Olé” en el paseíllo.
🎥: Plaza México #AlQuite #PlazaMéxico pic.twitter.com/JTiee10HJE
— Al Quite (@AlQuiteOficial) January 28, 2024
Czy tauromachia to sport? Na pewno ma pewne cechy, które pozwalałyby tak ją zakwalifikować. Starsi Hiszpanie wspominają, że w dzieciństwie nad łóżkami umieszczali podobizny ulubionych toreros, tak jak ich dzieci wieszały później plakaty piłkarzy czy koszykarzy. Sami uczestnicy zmagań na arenie nie identyfikują się jednak jako sportowcy, lecz jako artyści. Oglądanie walki z bykami miałoby wedle tego podejścia być tożsame z pójściem do kina czy do teatru. Fani w tym samym czasie prowadzą jednak klasyfikacje matadorów według ilości zdobytych na arenie uszu.
Dziś korrida nie cieszy się już taką popularnością, jak kiedyś. Choć akurat w Meksyku tradycja pozostaje żywa. Popularność z kolei to biznes. Bezpośrednio w branży walk z bykami pracuje tam 80 tysięcy ludzi, a pośrednio związanych z nią zawodowo jest kolejne 140 tysięcy. Zamknięcie głównej areny, największej na świecie, będącej jądrem całego przedsięwzięcia, mogłoby być dla korridy gwoździem do trumny. Jakie argumenty padają po obu stronach tego sporu i jaka w ogóle przyszłość czeka korridę w XXI wieku?
Przegrana walka
Barbarzyństwo, tortura, aberracja, anachroniczny spektakl vs sztuka, kultura, tradycja, magia. Podejścia do walki z bykami są bardzo skrajne i, jak się zdaje, nie do pogodzenia, a dyskusja trwa już wiele, wiele lat. Gdzie przebiega linia podziału?
Jeszcze parę lat temu nie było jej na pewno w hiszpańskim społeczeństwie. Wielkim orędownikiem korridy był poprzedni król Hiszpanii, Juan Carlos I. Za jego panowania została ona prawnie uchwalona w tym kraju dziedzictwem kulturowym w 2013 roku (w 2020 roku wpisu na listę światowego dziedzictwa odmówiło tauromachii UNESCO).
Kilka lat wcześniej, sprawa obrony walk z bykami połączyła z kolei nawet największe opozycyjne partie w parlamencie, które murem stanęły w ich obronie przed zakusami Unii Europejskiej chcącej zakazać krwawego widowiska. Król zadeklarował wówczas, że dzień, w którym Bruksela zakaże korridy, będzie ostatnim dniem jego kraju w europejskiej wspólnocie.
Coś jednak od tego czasu się zmieniło. Zwolennicy korridy widzą w niej unikalne połączenie choreografii, ozdobnych strojów i muzyki. Podkreślają jej przenikanie do innych przejawów sztuki, jak literatura czy malarstwo. O walkach z bykami pisał nawet noblista Ernest Hemingway, który próbował rozstrzygnąć, czy są moralne: “Jak dotąd, jeśli idzie o moralność, wiem tylko, że moralne jest to, po czym czujemy się dobrze, a niemoralne to, po czym czujemy się źle, i walka byków, oceniana według takich kryteriów, jest dla mnie bardzo moralna, ponieważ czuję się doskonale, kiedy trwa, i mam poczucie życia i śmierci, śmiertelności i nieśmiertelności, a kiedy się zakończy, jest mi bardzo smutno, ale czuję się wspaniale”.
Zgoła odmienne stanowisko prezentuje Jeronimo Sanchez, pochodzący z Hiszpanii aktywista walczący o prawa zwierząt. To on zainicjował w Meksyku kampanię “Meksyk bez tauromachii”.
– Nikt, kto idzie na korridę, nie wychodzi stamtąd jako lepsza osoba – stwierdził Sanchez.
Korzenie jego walki o lepsze traktowanie zwierząt sięgają wydarzeń z dzieciństwa. Działacz opowiada, że jako nastolatek oglądał walkę, w której zraniony banderillerami byk płakał. Ta scena na zawsze wyryła mu się w pamięci.
– Jesteśmy świadkami anachronicznego spektaklu. Nowe pokolenia, gdy za kilka lat na całym świecie zostaną zakazane walki z bykami, będą patrzeć na nie ze zdziwieniem – mówi dziś szef organizacji Animal Heroes.
Czy jest to więc problem, w którym etyka spotyka się z estetyką? Tak chcieliby to widzieć organizatorzy walk. Oddajmy głos Mariowi Zulaice, dyrektorowi Plaza Mexico:
– Jesteśmy przekonani, że w nowoczesnym i pluralistycznym Meksyku musimy aspirować do bycia społeczeństwem wolności, szacunku, a przede wszystkim tolerancji dla wszelkich form artystycznego wyrazu, niezależnie od osobistych upodobań – mówił.
Fani tauromachii wobec zarzutów o brutalne traktowanie zwierząt zawsze używają tych samych argumentów. Cierpienie byka na arenie, to jedyne takie pół godziny jego życia. Wcześniej jest bowiem hodowany kilka lat w doskonałych warunkach. Jego ból zmniejsza adrenalina, która wydziela się podczas walki. Śmierć i tak jest mu przeznaczona jako zwierzęciu hodowlanemu. Byki po korridzie trafiają zawsze do rzeźnika.
– Prohibicjonistyczne gusta części populacji nie mogą zostać narzucone całemu społeczeństwu – mówi Jose Saborit, szef meksykańskiej organizacji zajmującej się organizacją walk Tauromaquia Mexicana.
Jak wskazują badania, są to jednak gusta większej części populacji. W 2019 roku 59% Meksykanów opowiedziało się za zakazem organizacji walk z bykami i tylko 31% chciało kolejnych korrid. Nieco inaczej wyniki rozkładają się w Hiszpanii. Tam w 2021 roku 44,1% było za zakazem, 34,7% za organizacją, a reszta nie miała w tej kwestii zdania.
W jednej jedynej sprawie aktywiści z obu stron się zgadzają. Jest to przyszłość tauromachii. Pytanie nie brzmi tu, czy zostanie zakazana, a kiedy. Dokładnie w tym tonie wypowiada się Jeronimo Sanchez.
– Nowe pokolenia nie są zainteresowane walkami byków, zatem pytanie nie dotyczy samego zakazu, ale tego, kiedy zostanie on wprowadzony. Wszyscy, którzy bronią walk byków, stoją po złej stronie historii – komentował.
Przekonany co do losu ulubionej rozrywki jest również Erik Reyes, jeden z widzów oglądających 28 stycznia walkę na Plaza Mexico. Szkoda mu tylko, że zakaz może zostać wprowadzony, gdy byki mają się dobrze i generują jeszcze zainteresowanie.
– Oglądać to tutaj, słyszeć, jak jak na całej arenie rozbrzmiewa „ole” jest nie do opisania – mówi Reyes.
Erik nie może teraz opuścić żadnego z wydarzeń organizowanych na największej meksykańskiej arenie, bo może być to jego ostatnia walka.
ŁUKASZ POZNAŃSKI
Fot. Newspix
Cytaty wykorzystane w tekście pochodzą z The New York Times oraz El Pais
Czytaj więcej: