Górnicze tradycje, około siedemdziesięciu tysięcy mieszkańców, klub piłkarski z prężną akademią i wybitny pomocnik będący jego najbardziej znanym wychowankiem. To mogłaby być opowieść o Lubinie, ale nie jest, bo Zagłębie nigdy nie stało się tym, czym jest KRC Genk. Genk właśnie sprzedał piłkarzy za blisko 100 milionów euro, walczy o mistrzostwo Belgii, grał w Champions League i może wyliczać gwiazdy, które wypuścił w świat: de Bruyne, Courtois, Trossard… Postanowiłem zobaczyć, jak oni to robią.
O takich miejscach jak Genk mówi się, że najciekawsze, co można tam robić, to iść na mecz. Z dala od zgiełku metropolii, w centrum regionu przemysłowego — to futbol stanowi tam atrakcję numer jeden. Zwłaszcza że kopalnie czarnego złota, które na początku ubiegłego stulecia przyciągały do Genk górników z całej Europy, zamknięto na cztery spusty. Pozostałości dawnego życia służą dziś najwyżej za atrakcję turystyczną — na terenie dawnej kopalni węgla otwarto wielofunkcyjną przestrzeń ze sklepami czy knajpami.
Lata temu sztolnie zamieniono na taśmy produkcyjne. W Genk „skręcano” Fordy — wasze Mondeo najpewniej powstały właśnie tam. O ile zbliżają się do pełnoletności, bo i fabrykę samochodów z czasem zlikwidowano. Dla wielu miast następujący po sobie upadek dwóch tak znaczących gałęzi gospodarki oznaczałby nokaut, ale Genk pozostaje trzecim największym skupiskiem przemysłu w regionie Flandrii. Rekonwersja sprawiła, że na gruzach dawnych biznesów wyrosła np. Cegeka, lider belgijskiej branży IT.
Ponad sto lat wzrostu Genk — które na starcie XX wieku było wioską liczącą dwa tysiące autochtonów, a prawa miejskie otrzymało dopiero wchodząc w kolejne stulecie — klub piłkarski odbija jak lustro. Pracują w nim dawni górnicy. Cegeka widnieje w nazwie stadionu. W akademii i szatni pierwszej drużyny jest tak międzynarodowo, jak na ulicach. Wedle różnych źródeł mieszkańcy Genk to miks 85 narodowości i 107 środowisk etnicznych.
Najważniejsze osoby w klubie przekonują nas, że ma to kluczowy wpływ na sukces Koninklijke Racing Club Genk, który talenty albo produkuje, albo łowi na całym świecie, rozwija i promuje dalej, najczęściej do Premier League. Poznajmy ten proces od podszewki.
Spis treści
- KRC Genk — najlepsza akademia w Belgii. De Bruyne, Courtois, Trossard i inni. Jak szkolą młodzież? [REPORTAŻ]
- Edukacja, otwartość kulturowa i skromne otoczenie. Co wyróżnia Genk?
- Filozofia klubu jest najważniejsza. Dziesięć lat wiary w wizję Genk
- Premier League zgarnia talenty KRC Genk. Belgowie inwestują w analizę danych
- Czekając na nowego Kevina de Bruyne. Ile kosztuje akademia KRC Genk?
- WIĘCEJ ZAGRANICZNYCH REPORTAŻY NA WESZŁO:

Boiska akademii KRC Genk
KRC Genk — najlepsza akademia w Belgii. De Bruyne, Courtois, Trossard i inni. Jak szkolą młodzież? [REPORTAŻ]
— Musisz wiedzieć, że jesteśmy klubem samowystarczalnym. To znaczy: sami na siebie zarabiamy, bo należymy do społeczności. Żaden bogaty inwestor nie zasypie nam dziury w budżecie, jeśli popełnimy błąd — wyjaśnia na wstępie Iben Sempels, dyrektor komunikacji KRC Genk, z którym spotykam w restauracji na stadionie.
W knajpce jest gwarno, tłoczno, choć spotykamy się na tyle wcześnie, że zamawiam śniadanie z kawą na wynos. Zanim rozpoczniemy tournée po obiektach belgijskiej kopalni złota — już nie czarnego, lecz piłkarskiego — Iben tłumaczy, że w mieście wszystko kręci się wokół Racingu, więc stadionowa knajpka to jedna z popularniejszych jadłodajni i miejsc spotkań, stąd ten ruch. Nikomu nie przeszkadza nawet oddalenie od centrum.

Kawiarnia na stadionie KRC Genk
Sempels zabiera mnie do Koena Daerdena. Kiedyś był niezłym pomocnikiem. Tuż po mundialu w Korei i Japonii debiutował w kadrze Belgii w meczu z Polską. Dostał osiem minut na konfrontację z Cezarym Kucharskim. W podobnym okresie przyjął sześć goli od Realu Madryt. Nawet jeśli bolało, duma była większa. Genk pierwszy raz pojechał na Santiago Bernabeu w Lidze Mistrzów. W ogóle pierwszy raz dostąpił zaszczytu gry z elitą elit.
Ponad dwadzieścia lat później Koen, dyrektor akademii Racingu, ma przestronne biuro w schludnym budynku mieszącym się naprzeciw stadionu. Cegeka Arenę i siedzibę akademii przedziela parking oraz boisko, aktualnie w remoncie. Ciekawsze prace budowlane są jednak dopiero w planach.
— Ruszamy z budową nowego centrum treningowego. Powstaną nowe boiska na użytek pierwszego zespołu i akademii. Plan zakłada także renowację stadionu. Klub przeznaczy na to siedemdziesiąt milionów euro — mówi Sempels, ruchami rękami pokazując, co, gdzie powstanie.
Zwietrzyłem okazję do pierwszego porównania z Polską, więc dopytuję: miasto wam nie pomaga, nie sfinansuje budowy?
— Pomaga. Wydało zgodę na użytkowanie terenów. Poręczyło też kredyt, który zaciągnął klub. Gdybyśmy z jakiegoś powodu mieli problem z jego spłatą, zrobią to za nas. Ale to się nie wydarzy — oznajmia z pełnym przekonaniem mój rozmówca.
KRC Genk korzysta z publicznego wsparcia na jeden cel. Drużynę kobiet. Właśnie dlatego tak ważne jest, żeby klub miał jak najlepsze warunki szkolenia młodzieży, bo to od tego, kogo akademia wyprodukuje i sprzeda, w dużej mierze zależy dalsze istnienie klubu. Koen Daerden na starcie naszej godzinnej rozmowy zaznacza to bardzo wyraźnie. Dodaje jednak, że sposób pracy jest nawet ważniejszy od tego, iloma boiskami dysponujesz.
— Najważniejszym czynnikiem jest metodyka, plan rozwoju dla każdego zawodnika. To robi różnicę, to mamy na najwyższym poziomie i chcemy wciąż to rozwijać, bo tym wygrywamy walkę o talenty.
Racing nie jest nowy w tym biznesie, talenty produkuje od lat. Zaczęło się od… Daerdena. To pierwszy duży transfer wychowanka Genk — za cztery miliony euro do Club Brugge. Zaraz po nim nadeszli Steven Defour, Sebastien Pocognoli, Christian Benteke, Divock Origi, Kevin de Bruyne, Thibaut Courtois czy Koen Casteels.
To wszystko działo się jeszcze zanim Koen Daerden rozpoczął pracę w nowej roli, ale taśma produkcyjna od tamtej pory wcale nie zwolniła. Leandro Trossard, Arthur Theate, Marteen Vandevoort, Timothy Castagne, Bryan Heynen — to pięć kolejnych dowodów na to, że kadra Belgii sporo zawdzięcza maleńkiemu Genk. Daerden wyjaśnia mi, co się za tym kryje.
— Naszym celem jest kształcenie piłkarzy, którzy potrafią przejąć inicjatywę. Podstawą jest mózg. Każdy umie podać piłkę bez pressingu, ale w meczu zawsze masz rywala i pressing. Musimy stworzyć piłkarza funkcjonalnego, dynamicznego, potrafiącego operować piłką z łatwością w każdej sytuacji bez momentów zastanowienia. Żeby to zrobić, musisz umiejętnie przejść od skanowania przestrzeni do podjęcia akcji. To łączy się z techniką, warunkami fizycznymi. Każde ćwiczenie robimy w obydwie strony – lewo i prawo. Jako topowy zawodnik potrzebujesz tego, żeby nie trafić czasu na przestawienie się na komfortowe rozwiązanie.
W Genk wiele rzeczy kręci się wokół tego, co masz w głowie. Dosłownie, bo gdy szukam informacji o tym, co wyróżnia tę akademię, źródła wskazują na edukację. Wiele talentów Racingu wyróżnia się nie tylko na boisku, ale też w szkole. Mają zacięcie do nauki, kończą studia.
— Piłkarska inteligencja to co innego niż zdolność rozwiązywania równań matematycznych. Jeśli jednak nie zaniedbujesz edukacji, uczysz się rzeczy przydatnych w piłce. Dyscyplina, motywacja, determinacja, stabilność: to istotne sprawy i w piłce, i w szkole. Chcemy, żeby nasi zawodnicy zdobywali dyplomy, bo to ważne dla ich przyszłości. Nawet jeśli zostaną piłkarzami, za piętnaście lat wciąż będą musieli pracować. Edukacja pomoże im odnaleźć się w karierze po karierze — tłumaczy Koen Daerden.
Edukacja, otwartość kulturowa i skromne otoczenie. Co wyróżnia Genk?
Wiele akademii niesie na sztandarze hasło: wychować człowieka, nie tylko piłkarza. W KRC Genk idą za tym czyny. Uczniowie zawalający szkołę są odstawiani od gry. Muszą się poprawić. Na wiele sposobów i na każdym kroku wpajany jest im szacunek. Witają się z każdym pracownikiem klubu. Sprzątają nie tylko po sobie, ale i gdy widzą, że ktoś inny tego nie zrobił. Koen Daerden duży nacisk kładzie na kontakt z otoczeniem adepta akademii i zaznacza: gdy rozmawiam z rodzicami, mówię o synu, nie o piłkarzu.
— Młodzież rozprasza wiele rzeczy. Gdy grałem w piłkę, nie było Instagrama i TikToka, łatwiej było się skupić. Teraz każdy może dotrzeć do zawodnika, skontaktować się z nim. Nie możemy nie doceniać tego, co dzieje się w głowie piętnastolatka. Społeczeństwo się zmienia, wszystko pędzi, musi być na już. Pojęcie „celu długofalowego” się zmienia. Mierzyłem to w latach, teraz ludzie mówią, że długofalowe jest to, co chcą mieć za rok — wyjaśnia mój rozmówca.
Gdy duńscy naukowcy przyglądali się akademii Genk, zachwycali się nie tylko tym, że podczas treningów kładziono nacisk na grę na jeden kontakt, że ćwiczenia dobierano tak, żeby odzwierciedlały sytuacje boiskowe. Największe wrażenie zrobiło na nich to, że klub prowadzi sesje treningowe dla dzieci w różnych językach, rozwijając jednocześnie talenty piłkarskie oraz lingwistyczne. Wymienili trzy unikalne cechy Racingu:
- świadomość i otwartość kulturowa,
- zdolność dostosowania się do różnorodnych grup zawodników,
- chęć do nauki nowych rzeczy na wszystkich poziomach organizacji.
Z Daerdenem długo rozmawiamy o mentalności i podejściu młodych zawodników. Wspomnianego Arthura Thaete, który KRC Genk opuścił za darmo, żeby z czasem stać się czołowym stoperem w Belgii, opisuje jako przykład chłopaka, który zrobił karierę dzięki determinacji. Twierdzi, że gdyby chodziło o sam talent, Thaete nie zaszedłby tak daleko. Rozwija też wątek talentu: czym on w ogóle jest, ile naprawdę znaczy?
— To zestaw pewnych umiejętności i możliwości, ale wszystko sprowadza się do mentalności. Co zrobisz, żeby stać się lepszym zawodnikiem? Czy twój cel jest jasny, czy dążysz do niego za wszelką cenę? Wielu utalentowanych chłopaków gra zawodowo w piłkę, ale nie dotarli na topowy poziom, choć mogli, bo brakło im determinacji, dyscypliny. Wierzę w proste życiowe prawdy. Musisz ciężko pracować na sukces.
Koen zamyślił się i lekko skrzywił, gdy przypomniał sobie rozmowy z młodymi talentami, od których biło przekonanie, że są świetni, że zrobią karierę. Objaśnia, że rozdzielił dwa pojęcia: dobrego oraz profesjonalnego piłkarza. Ten drugi jest świadomy i skupiony na celu, do dąży pracą. Dlatego tak ważna jest mentalność, która przekuwa zawodników dobrych w profesjonalistów. Co ważne: Daerden uważa, że mentalność też da się trenować.
— Osobowość może się zmieniać, zwłaszcza w młodości. Czasami potrzeba do tego wstrząsu. Rozmawiałem z zawodnikiem, który trenuje u nas od ósmego roku życia. Ostatnie pięć lat w szkole – dramat. Fatalne zachowanie, kary, problemy. Rok temu szkoła dała mu ostatnią szansę. Jeszcze raz przeskrobiesz i wylatujesz. Wtedy się otrząsnął. Czasami musisz zbliżyć się do dna, żeby zrozumieć, co możesz stracić. Zawsze pomożemy zawodnikowi, ale to on musi poczuć odpowiedzialność, zdać sobie sprawę, że musi coś zmienić.

Główny budynek akademii Genk nosi imię Josa Vassena, byłego prezesa klubu, który inwestował w rozwój infrastruktury KRC
KRC Genk ma naturalny atut w pracy nad mentalnością swoich podopiecznych. To położenie. Małomiasteczkowy klimat sprzyja wykuwaniu charakteru, poświęceniu się treningowi. Mało tego: przyciąga chłopców z całego kraju. Kevin de Bruyne urodził się bliżej Gent niż Genk. Brzmi podobnie, ale to drugi koniec kraju. Jeszcze ciekawszy jest przypadek Bilala El Khannoussa, który przybliża mi sam dyrektor akademii.
— Przeniósł się do nas z Brukseli, bo podobało mu się skromne otoczenie. Wiedział, że musi trafić do miejsca, w którym tak nie będzie go rozpraszać tak wiele rzeczy, jak w wielkim mieście.
Koen Daerden przyznaje, że są i przypadki odwrotne.
— Wszystko zależy od charakteru, oczekiwań. Mieliśmy piłkarzy, którzy potrzebowali ciągłego bodźcowania, uważali, że Genk jest zbyt przytulne, rodzinne. Sposób motywacji się różni. W Brukseli przetrwa najsilniejszy i tyle, jak na ulicy. Nie dasz rady? Spieprzaj, mamy dziesięciu na twoje miejsce. W naszym środowisku staramy się raczej zachęcać, niż wrzucać w wir rywalizacji.
Filozofia klubu jest najważniejsza. Dziesięć lat wiary w wizję Genk
KRC Genk najbardziej przyciąga jednak popierając swoją wizję przykładami. To wieloletnia historia dawania szans wychowankom. Dirk Schoofs, szef rekrutacji Racingu, opowie wam szerzej o tym, jak budować zespół, którego średnia wieku to 24,3 i jednocześnie wciąż walczyć o najwyższe cele. Zostańmy jednak jeszcze w gabinecie Daerdena, który też sporo o tym wie.
Tanio kupić, drogo sprzedać. Genk – jak zrobić ćwierć miliarda w małym klubie? [REPORTAŻ]
On, Schoofs i dyrektor techniczny Dimitri de Conde pracują w Genk po osiem, dziesięć lat. Zasiadają w radzie zarządzającej klubem. Koen szefuje akademii, ale jest obecny przy stole, przy którym koledzy rozmawiają o transferach, kierunku rozwoju, pracy sztabu. Synergia sprawia, że w KRC działa się łatwiej, bo każdemu przyświeca ten sam cel: realizowania filozofii klubu.
— Ona jest najważniejsza. Jeśli odniesiesz sukces, ale nie działasz zgodnie z nią, trudno, trzeba się rozstać. Musimy codziennie analizować, co jeszcze można zrobić, żeby nie nic nas nie zaskoczyło. Gdy ktoś odchodzi z klubu, chcę poznać powód. Co więcej mogliśmy zrobić? Zbieram opinie, żeby pracować nad problemami — tłumaczy Daerden.
Na początku naszej rozmowy Koen Daerden lekko się speszył, gdy nazwałem Racing najlepszą akademią w kraju. Odciął się od takiego stwierdzenia, wymienił innych, którzy wykonują równie dobrą pracę. Nie dlatego, że Genk nie jest na szczycie, lecz dlatego, że unika pułapki ego. Inni oczywiście istnieją. Wciąż w topie jest Anderlecht, rośnie Club Brugge. Także dlatego dyrektor akademii stwierdza, że nie wierzy w perfekcję, lecz w pogoń za nią. Żeby zawsze być na czasie, żeby nic ci nie umknęło.
— Gdy zaczynałem pracę, słyszałem od niektórych: byłem w innych klubach, oni robią to i to, ale my robimy to od dawna, w dodatku lepiej. Myślałem: może jednak warto z tego czerpać, inspirować się? Wszędzie są ludzie z dobrymi pomysłami, trzeba się od nich uczyć.
Takim człowiekiem jest na przykład Eddy Vanhemel, doświadczony trener, menedżer i koordynator, który wrócił do akademii KRC Genk po wojażach po Belgii. Wrócił po to, żeby dorzucić nowe szczegóły do procesu szkolenia i organizacji całego biznesu. Jego rolą jest także czuwaniem nad rozwojem i edukacją trenerów. Trzeba stale podnosić jakość sztabu.
Pięć lat wstecz Koen Daerden wdrożył ciekawy program lokalnego partnerstwa. Racing nie ściąga już do siebie małych dzieciaków, lecz daje im kolejne kilka lat w swoim pierwotnym środowisku, nieustannie monitorując ich postępy.
— Chcemy, żeby chłopcy do ósmego roku życia grali w klubach w regionie. Wysyłamy tam swoich trenerów, koordynatorów, żeby zaimplementowali tam naszą filozofię. Najlepsi przyjeżdżają do nas na testy, mecze – to wstępny skauting. Jedenasto- i dwunastolatków szukamy już w całej Belgii, z kolei czternasto- i piętnastolatków szukamy poza krajem, żeby ściągnąć ich wieku szesnastu lat. Aktualnie mamy tylko jednego takiego chłopca w akademii. Szerszy skauting międzynardowy dotyczy osiemnastolatków, którzy trafiają do Jong Genk z całego świata — wyjaśnia.
Kryteria selekcji zewnętrznej są typowe. Podział wewnętrzny to jednak coś nowego. Daerden opowiada mi, jak przebiega selekcja wewnętrzna.
- High potential plus to zawodnicy, którzy naszym zdaniem zrobią karierę ponad poziom Genk,
- High potential to zawodnicy, których oceniamy jako przyszłych piłkarzy pierwszego zespołu,
- Potential to zawodnicy, którzy dojdą do Jong Genk i mogą rozwinąć się do poziomu pierwszego zespołu,
- Nice to have to zawodnicy, których potrzebujesz, żeby funkcjonować na wysokim poziomie w treningu oraz meczach; którzy powinni zostać profesjonalistami, ale niekoniecznie załapią się do Genk.
Do ostatniej, najbardziej elitarnej grupy, trafić jest niezwykle trudno. Takim piłkarzem był zapewne Konstantinos Karetsas. Genialny siedemnastolatek, świeżo upieczony reprezentant Grecji, świetny przykład wielokulturowej społeczności Genk. Nie pochodzi z rodziny mieszanej, jego ojciec i matka to Grecy, którzy przenieśli się do Belgii. Karetsas jest też równie dobrym przykładem na to, jak wygląda przepływ talentów w tym kraju. Zaczynał u siebie, w Genk, potem na trzy lata trafił do Anderlechtu, wreszcie wrócił w rodzinne strony. Familia czuła, że to Racing poprowadzi go najlepiej.

Nastoletni Konstantinos Karetsas w barwach Genk
Karetsas to przypadek bardzo ciekawy właśnie ze względu na to, jak zarządzano jego rozwojem. Hubert Nowicki, dyrektor operacyjny współpracującego z Racingiem Lecha Poznań, na jego przykładzie objaśnia mi, jak w akademii Genk działa Bio-banding, czyli kierowanie się wiekiem biologicznym zamiast datą urodzenia.
— Karetsas przyjechał na Lech Cup w kategorii U12 jako zawodnik późno dojrzewający, który powinien grać w starszym roczniku. W Genk świadomie go cofnęli, żeby ograniczenia fizyczne nie spowodowały, że zostanie skreślony na drodze rozwoju. Niektórzy wątpili w tę metodę, ale w Belgii nie ma przesuwanie po rocznikach wedle uznania. Federacja zatwierdza chłopca jako late- albo early-maturity, tylko kilka osób na rocznik ma taki przydział. Karetsas był rok starszy, ale mniejszy. Został MVP turnieju.
On, chłopak wybrany przez „Guardian” jednym z sześćdziesięciu największych talentów roczniku, nie zalicza się już jednak do żadnych „potential group”. To pełnoprawny członek pierwszej drużyny. Czy w akademii są już jego następcy?
— Mamy dwóch takich zawodników w Jong Genk, dwóch w U18, jednego w U14. Zawodnik, który nie jest w grupie HP+ wciąż może nim zostać. Czasami myślisz o dwunastolatku, że ma ogromny potencjał, ale potem nie robi kariery. To płynne. Naszym celem jest wykreowanie jak największej liczby piłkarzy z grupy high potential plus w wieku 16-18 lat — wyjaśnia mi Koen Daerden.
Premier League zgarnia talenty KRC Genk. Belgowie inwestują w analizę danych
Tylko minionego lata KRC Genk sprzedał dwie perełki, zapewne z grupy high potential plus, do Premier League, bijąc rekord transferowy swoich wychowanków. Co prawda najdroższym zawodnikiem klubu wciąż pozostaje Sander Berge, ale to owoc udanego skautingu, o którym w osobnym tekście opowie Dirk Schoofs. Szkółka i tak spisała się na medal, skoro zgarnęła:
- 20,5 miliona euro za Bilala El Khannoussa
- 20 milionów euro za Mike’a Pendersa
Ten drugi okazał się ewenementem. Gdy Todd Boehly i jego skup talentów Europy zajrzał do Belgii, Penders miał na koncie ledwie dwa występy w seniorskiej piłce. W Genk twierdzą zresztą, że cała sprawa rozpoczęła się nawet przed debiutem Pendersa w pierwszym zespole, po sparingach. Skauci Chelsea FC dostrzegli w nim wystarczająco wiele, żeby wyłożyć dwadzieścia baniek na stół zanim chłopak został jedynką w swoim obecnym klubie. Musieli, bo w grze były inne topowe kluby.

Kevin de Bruyne w barwach KRC Genk
To nie oznacza, że w Racingu nie poznali się na jego talencie. Penders uzbierał prawie pięćdziesiąt gier dla drugoligowego Jong Genk. Był jego kapitanem. Po prostu oferta The Blues wbiła się klinem w kolejne etapy „idealnej ścieżki rozwoju”, którą dla niego zaplanowano i nawet jeśli — jak przyznał mi Dirk Schoofs — KRC zbudował sobie pozycję, z której może mówić „nie”, to są oferty, których się nie odrzuca.
Skoro jednak okazało się, że transfer młodego bramkarza znacząco wyprzedził plan, jaki miał na niego klub, to może da się zrobić więcej? To pytanie wpisuje się w filozofię pracy Koena Daerdena, który stwierdza, że gdyby Genk wciąż robił tylko to, co pięć lat temu, to zostałby w tyle. Dlatego po rekordowym oknie transferowym klub zaczął kombinować, co można dołożyć do procesu wychowywania zawodnika, żeby znów wskoczyć na wyższą półkę.
— Naszym priorytetem jest teraz inwestycja w dane. Chcemy rozumieć, co robimy, analizować decyzje, żeby podejmować je lepiej. Dane powiedzą nam więcej o potencjale i możliwościach piłkarzy. Musimy być konkurencyjni w kontekście innowacji. Zbieramy wiele danych, ale wciąż możemy lepiej z nich korzystać. Wiemy dużo o ciele, ale szukamy korelacji między mózgiem a ciałem, jak można wpłynąć w ten sposób na rozwój zawodnika. Musimy stworzyć duże centrum zarządzania danymi, żeby wszystko nadzorować, analizować, wyznaczyć KPI, skracać dystans do innych, zyskać nową perspektywę. Wsparcie danych jest potrzebne, żeby uzyskać najbardziej obiektywną informację — zdradza mi Daerden.
Upewniam się, że nie rozmawiamy o NASA — mimo zbliżonych barw. To ostatnie, co łączy obydwa miejsca. Akademia KRC Genk działa z rozmachem, ale w granicach rozsądku. Pytam Koena, jak wielka jest fabryka utalentowanych piłkarzy.
— Wliczając stażystów, kucharzy, ekipę sprzątającą i wszystkich, którzy chcą dorobić lub pomóc w ramach wolontariatu: pracuje tu 250 osób. Tyle że pełen etat ma dwadzieścia, dwadzieścia pięć. To niewielka część całości. Od zespołu U9 do Jong Genk mamy ok. czterdziestu, czterdziestu pięciu trenerów, wliczając specjalistów, jak trenerzy przygotowania motorycznego — tłumaczy.
Czekając na nowego Kevina de Bruyne. Ile kosztuje akademia KRC Genk?
Jeśli spodziewacie się, że najlepsza akademia w Belgii pochłania miliony to… nie do końca. Wspomniany wcześniej Nowacki z Lecha Poznań stwierdził, że współpracę z Genk nawiązali także dlatego, że to klub operujący podobnym budżetem na szkolenie. Koen Daerden rozjaśnia mi, co ile kosztuje.
— Budżet akademii to 10 milionów euro, w tym Jong Genk, na który przeznaczamy 3,5 mln euro. Budżet klubu to ok. 60-65 mln euro, więc akademia pochłania 15% całości.
Piętnaście procent budżetu zainwestowane w szkolenie co roku pomaga zasypać piętnastomilionowy dołek, bo mniej więcej z takim minusem w Belgii zaczyna się sezon. Trzeba coś wygrać lub kogoś sprzedać, żeby wyjść na plus. Albo skorzystać z majątku zamożnego właściciela, którego — jak już wiecie — Genk nie ma.
Hala treningowa KRC Genk. Przemysław Łagożny żartuje, że gdy odwiedzili go ludzie z Lecha, powiedział, że w sumie i tak z niej nie korzystają, po czym – dzień później – zaczęli, bo śnieg sięgał po kolana
Ostatnie sprzedaże wychowanków spłacą działania szkółki na lata, lecz wygląda na to, że złote lata dopiero nadchodzą. Eksperci z CIES Football Observatory dostrzegają, że wśród najszybciej rosnących pod względem wartości rynkowej, ale też doświadczenia czy umiejętności piłkarzy ligi belgijskiej są trzej wychowankowie KRC Genk:
- Konstantinos Karetsas
- Jarne Steuckers
- Matte Smets
Ciekawe, że dwaj ostatni wrócili do Racingu, który odkupił ich od największego rywala – Sint-Truidense V.V. Wszystko na życzenie Thomasa Finka, który także przyszedł do Genk z „wrogiego” obozu. Nadchodzącą erę sukcesów akademii KRC przepowiada także Hubert Nowacki z Lecha, który zachwala i to, co Belgowie robią, i to, jak się tym dzielą.
— Traktują nas bardzo serio. Na Lech Conference reprezentował ich właśnie Koen Daerden, mocny merytorycznie facet. W ramach współpracy sami polecają nas organizatorom turniejów w Belgii i Holandii, podkreślają, że jesteśmy topową akademią. Od tego czasu dostajemy o wiele więcej zapytań w tym regionie. Zaprosili mnie także na event dla organizatorów turniejów, gdzie zebrali osoby odpowiedzialne za dziesięć najlepszych turniejów w Europie — tłumaczy Nowacki, który potwierdza ogromną otwartość na wiedzę po stronie Genk.

Trenerzy Lecha Poznań na stażu w KRC Genk
— Rok temu pięciu trenerów Lecha było na stażu w Belgii. W ankietach wyszło, że są obszary, w których możemy się od Genk uczyć, ale są i takie, gdzie jesteśmy bardziej zaawansowani, co kiedyś było rzadko spotykane. To rozbudziło ich ciekawość i sami chcą przyjechać do nasz na staż. Pokazali nam funkcjonowanie akademii, jesteśmy umówieni na wzajemne prezentacje na tematy organizacyjno-finansowe, żeby wymienić najlepsze praktyki i wzorce.
Gdy zbieram się na kolejne spotkanie, zdaję sobie sprawę, że w rozmowie z Koenem nazwisko „de Bruyne” nie padło ani razu. To nie przystoi w żadnej konwersacji o belgijskiej piłce, a co dopiero w miejscu, gdzie stworzono piłkarza idealnego, odzwierciedlenie filozofii KRC Genk, doskonale połączenie dwóch fundamentów tej szkoły: techniki oraz piłkarskiej inteligencji.
Zakłopotany dzielę się swoim zapominalstwem z Daerdenem, który wcale nie ma mi tego za złe. Tylko się uśmiecha, gdy rzuca:
— I dobrze, że nie pytałeś. Niezdrowo byłoby wciąż chwalić się efektami pracy sprzed piętnastu lat. Przecież on zaraz skończy karierę! Czas wychować kolejnych piłkarzy takiego formatu.
Racja, to właśnie esencja tej wizyty. Nieważne, jak wiele ci wyszło, nie patrz wstecz, lecz przed siebie. W końcu zawsze może wyjść jeszcze więcej.
***
Druga część reportażu o KRC Genk jest poświęcona tajnikom transferów oraz skautingu w klubie
Tanio kupić, drogo sprzedać. Genk – jak zrobić ćwierć miliarda w małym klubie? [REPORTAŻ]
WIĘCEJ ZAGRANICZNYCH REPORTAŻY NA WESZŁO:
- Bogaci jak Club, mądrzy jak Cercle, piękni jak Brugge [REPORTAŻ Z BELGII]
- Lepszy niż Old Trafford. Parken: stadion-legenda [REPORTAŻ Z KOPENHAGI]
- Walijski trzecioligowiec ma miliony fanów. W czym tkwi sekret? [REPORTAŻ Z WREXHAM]
- Jak znaleźć piłkarza w Premier League? [REPORTAŻ Z ANGLII]
- Ruina i dzieło sztuki. Fiorentina – więzień Stadio Artemio Franchi [REPORTAŻ Z WŁOCH]
- Mlada Boleslav uzależniona. Miasto i klub pod kroplówką Skody [REPORTAŻ Z CZECH]
- Niewielka mieścina – tu zaczynał Erling Haaland [REPORTAŻ Z NORWEGII]
- Milwall, Chelsea, Fulham – jak wyglądają puby kibiców w Londynie? [REPORTAŻ Z ANGLII]
- Ulice Dortmundu gonią nazioli i towar [REPORTAŻ Z NIEMIEC]
- Lekcje od pilota, intensywność i oddana społeczność. Kulisy sukcesu Bodo/Glimt [REPORTAŻ Z NORWEGII]
fot. Newspix