W teorii związek celebrytki z graczem NFL nie powinien wywołać aż takiej burzy. Jeśli już to trafiać raczej do prasy plotkarskiej, niż dominować medialny przekaz. Gdy jednak mowa o Taylor Swift – uznanej Człowiekiem Roku 2023 według „Time” – sprawy przedstawiają się nieco inaczej. Kamery podczas nadchodzącego Super Bowl będą skupiać się równie mocno na piosenkarce, co na jej partnerze Travisie Kelcem oraz reszcie zawodników. A pewnie nawet bardziej na niej.
Nie trzeba zresztą czekać na sam mecz. W ostatnich dniach w USA najwięcej mówiło się o tym, w jaki sposób Taylor… dotrze do Las Vegas, aby zobaczyć w akcji Kansas City Chiefs, w barwach których gra jej chłopak, Travis Kelce. To bowiem dość skomplikowana kwestia logistyczna. Taylor w sobotę – 10 lutego – gra koncert w Tokio. A już kolejnego dnia będzie musiała być w innej strefie czasowej, bez możliwości spóźnienia.
Amerykanie wyliczają zatem, co musi się stać, żeby Taylor wieczorem 11 lutego była tam, gdzie być musi. Jej nieobecność nie tylko bowiem nie przeszłaby bez echa, ale… znacząco wpłynęła na oglądalność Super Bowl. Myślicie, że żartujemy? Nic z tych rzeczy.
Wpływ Taylor na wszystko, czego się dotknie, jest po prostu olbrzymi. Teraz trafiło na sport.
Co to jest „Swift Effect” i jak dotarł do NFL?
Aby zrozumieć zjawisko, które ma obecnie miejsce w NFL, musimy wgłębić się nieco w karierę Taylor Swift. Bo piosenkarka, jakby nie patrzeć, dokonuje rzeczy historycznych. Niedawno stała się pierwszą osobą, która z tworzenia muzyki zarobiła ponad miliard dolarów. I pierwszą osobą z branży muzycznej, która – jak wspomnieliśmy – otrzymała miano człowieka roku „Time”.
W trakcie swojej (wciąż trwającej) trasy koncertów „The Eras Tour” Amerykanka pobiła też kilka wyjątkowych rekordów – m.in. największej liczby sprzedanych biletów w ciągu jednego dnia oraz największych dochodów z pojedynczej trasy koncertowej. Te wszystkie ciekawostki pomogą wam zrozumieć fenomen 34-latki z Pensylwanii.
Ale jaki jest jej wpływ na świat amerykańskiego sportu? Olbrzymi. Jak podawało CBS: według ankiet aż 16% amerykańskich konsumentów podkreśliło, że osoba Swift miała wpływ na ich wydatki w stronę w NFL (rzeczy jak koszulki i gadżety sportowe, subskrypcje platform streamingowych, bilety na mecze i tak dalej). Na dodatek 24% osób należących do tak zwanego pokolenia Gen-Z (ludzi urodzonych w drugiej połowie lat 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku) przyznało, że zaczęło mocniej przywiązywać uwagę do rozgrywek futbolu amerykańskiego ze względu na piosenkarkę.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Dla osób z branży nic nowego: tam gdzie jest Taylor, tam pojawiają się zyski. W trakcie wspominanej trasy koncertowej 34-latka wzmacniała gałęzie usług oraz turystyki w każdym mieście, w którym akurat grała koncert. Dla przykładu: jak wyliczyło „Choose Chicago”, za sprawą tak zwanego „Swift Effect” w jednym czasie w największym mieście stanu Illinois zabukowane zostały 44 tysiące pokojów hotelowych, co stanowiło chicagowski rekord wszech czasów.
– Taylor Swift to siła, z którą trzeba się liczyć. Jej wpływ na ekonomię rośnie coraz bardziej, skoro fani podróżują z różnych stron kraju i świata na jej koncerty, wypełniając przy tym hotele, restauracje oraz lokalne atrakcje. To, jak potrafi przyciągać widownię, ma swoje widoczne odzwierciedlenie w ekonomii – tłumaczyła w rozmowie z WKRC Julie Calvert z agencji turystycznej Visit Cincy.
Boom na związek Taylora z Travisem dostrzegli też bukmacherzy w Stanach Zjednoczonych. W ich ofertach można było znaleźć zakłady dotyczące obecności piosenkarki na meczach jej chłopaka. Pojawiały się też różnego rodzaju nawiązania: na przykład jeśli kibice chcieli obstawić, że Kelce zdobędzie zwycięskie przyłożenie dla Chiefs, wybierali zakład nazwany po jednej z piosenek Swift: „Today was the Fairytale”.
Oczywiście na końcu wszystko sprowadza się do tego, że piosenkarka, która jest najczęściej odtwarzanym artystą na Spotify, ma po prostu bardzo oddany legion fanów. Fanów, którzy śledzą każdy jej ruch, a także się nią inspirują. Stąd mecze Kansas City Chiefs nagle zyskały setki tysięcy nowych widzów. Wszystko dlatego, że Travis Kelce znalazł sobie nową dziewczynę. Albo to ona znalazła jego.
Jak Travis wpadł na Taylor?
„Bransoletki przyjaźni” są jednym z elementów, których nie może zabraknąć na koncertach Taylor Swift. Nie jest to ciekawostka, z której wielu sportowców zdaje sobie sprawę, ale Travis Kelce się do nich nie zalicza. Dlatego też na organizowanym przez niego obozie dla nowych graczy NFL postanowił wręczyć im właśnie wspomniany gadżet.
To oczywiście należało uznać za jasne nawiązanie do twórczości Swift. Przypadkiem nie było też to, że niedługo później Kelce pojawił się na jej koncercie. A potem podkreślił w swoim podcaście, że niestety nie miał okazji twarzą w twarz zobaczyć się z Taylor. – Byłem zawiedziony, kiedy dowiedziałem się, że nie spotyka się z nikim przed koncertem albo po nim, bo oszczędza swój głos. Ale może po prostu nie chciała spotkać się ze mną, dlatego wziąłem to do siebie – opowiadał.
Dodał też, że miał ze sobą bransoletkę przyjaźni ze swoim numerem, którą chciał wręczyć Taylor. Na pytanie współprowadzącego podcast Jasona Kelce, czy mówi o numerze koszulki czy o numerze telefonu, odpowiedział: „wiesz, o którym”.
W kolejnych tygodniach plotek na temat duetu Kelce – Swift pojawiało się w amerykańskich mediach coraz więcej. Nikt niczego nie potwierdzał, ale też nikt niczemu nie zaprzeczał. Nagle pytania o relację zawodnika NFL i piosenkarki stały się też częścią… konferencji prasowych. Pojawiały się przeróżne żarciki (Pat Mahomes mówił, że Kelce zawsze znajduje na boisku pustą przestrzeń – czyli „Blank Space”, od jednego z największych hitów Taylor). I wreszcie, stało się. Kelce potwierdził, że zaprosił Taylor na mecz. A ona 24 września faktycznie się na nim pojawiła.
Co było dalej? Ona i on opuszczali mecze razem. Ona siedziała na trybunach z matką Travisa, a on nosił ubrania nawiązujące do Taylor. Media starały się sprzedać odbiorcom wszelkie możliwe detale. W końcu pojawił się też „Swift Effect”. Koszulki Kelcego zanotowały poczwórny skok w sprzedaży, jego podcast stał się numerem jeden na liście Apple, a spotkania Kansas City Chiefs błyszczały pod kątem oglądalności – podobnie jak wyszukiwania w Google słów jak „Chiefs” czy „Kelce”.
Na popularności futbolisty oraz jego drużyny zyskiwały zresztą też inne zespoły. New York Jets, od momentu, gdy Swift pojawiła się na swoim pierwszym meczu NFL, sprzedali więcej biletów na spotkanie z ekipą Travisa Kelcego, niż… we wszystkich poprzednich tygodniach sezonu. To szaleństwo dotarło nawet do Billa Belichicka, nestora futbolu amerykańskiego (uważanego za najlepszego trenera wszech czasów), który powiedział o zawodniku Chiefs: – Miał w swojej karierze bardzo wiele przechwytów, ale ten [Taylor Swift] jest jego najlepszym.
Jak na zamieszanie zareagowała natomiast sama NFL? Bardzo pozytywnie. Oficjalne social media amerykańskich rozgrywek regularnie umieszczały wpisy związane z Taylor. W pewnym momencie zmieniły swój opis na „Chiefs mają bilans 2:0 jako Swifties”. A także nazwę profilu na platformie X: z „NFL” na „NFL (Taylor’s Version)”. Wiele mówiły też słowa Jerry’ego Jonesa, właściciela Dallas Cowboys, najcenniejszej marki sportowej na świecie według „Forbesa”:
– Nie jest łatwo wywołać pozytywny szum w NFL. Często patrzy się na nas bardzo krzywo i krytycznie. Ale ona zrobiła prawdziwą sensację. To coś niesamowitego. Coś, co sprawia, że się uśmiechasz […] Czuję tą samą ekscytację co ona, kiedy siedzi z mamą Travisa Kelcego i szaleje na trybunach. Kiedy wszędzie pojawią się serca. Jak może to do kogoś nie przemawiać? To są te momenty – zachwycał się miliarder.
Przedstawiciele NFL wkrótce spotkali się z krytyką, za to, jak usilnie promują duet piosenkarki i zawodnika w swoich social mediach. Ale ich oświadczenie nie pozostawiało wątpliwości: – Taylor Swift i Travis Kelce to nowy krzyk popkultury, który dzieje się na naszych oczach. To połączenie sportu i świata rozrywki, które dostarcza pozytywnej energii wokół naszej dyscypliny.
Nie dało się ukryć, amerykańska liga zaczęła robić wszystko, aby skorzystać na boomie powiązanym ze związkiem piosenkarki i sportowca. W pewnym momencie denerwować zaczęło to jednak… samego Travisa. Ten zwrócił uwagę, że kamery w trakcie meczów skupiają się na Taylor znacznie bardziej, niż powinny.
– Myślę, że to fajna rzecz, kiedy pokazujemy, kto przyszedł na mecz. Myślę, że wzbogaca to atmosferę wokół spotkania, dodaje nowy element. Ale z drugiej strony, czasem z tym przesadzają – opowiadał Travis w podcaście „New Heights”.
– Według mnie NFL nie jest przyzwyczajone do celebrytów na meczach – wtórował swojemu bratu Jason Kelce. – W koszykówce wiedzą, jak do tego podchodzić. Mają gwiazdy przy parkiecie. Pokażą je raz czy dwa razy. Ale potem normalnie wrócą do meczu.
Taylor Swift jako narzędzie Demokratów?
W połowie października NFL pojawiło się również w skeczu Saturday Night Live, w którym reporter (grany przez Pete’a Davidsona) stwierdził, że sytuacja na meczu jest fatalna, bo nigdzie nie może znaleźć Taylor. W odpowiedzi usłyszał, że czemu miałaby ona pojawić się na spotkaniu… New York Jets z Philadelphia Eagles.
Boom na Taylor Swift w sportowym środowisku oczywiście stał się obiektem (zazwyczaj niewinnych) żartów. Ale na dobrą sprawą nie każdemu się też podobał. Drużyna Travisa już od dłuższego czasu była bowiem uważana za czołową ekipę w NFL pod kątem poziomu sportowego i popularności. A w drugiej połowie 2023 roku tego drugiego zyskała jeszcze więcej.
Kiedy w styczniu rozpoczęła się zatem faza play-off kibice pozostałych zespołów zaczęli kibicować każdemu… kto akurat mógłby pokonać Chiefs. Przed spotkaniem o mistrzostwo konferencji AFC (poprzedzające Super Bowl) na platformie X rozpętała się akcja wspierająca Lamara Jacksona, gwiazdę Baltimore Ravens. Ale jak się okazało: nawet on nie był w stanie powstrzymać nadchodzącego wielkimi krokami „Swift Bowl”. Jego drużyna przegrała z Chiefs 10:17.
Naturalnie, nie mogło zabraknąć też teorii spiskowej mówiącej o tym, że NFL robi wszystko, aby gwiazda muzyki pop pojawiła się na najważniejszym meczu sezonu, a ekipa Travisa Kelcego zdobyła mistrzostwo. Albo innej, w której Taylor po spotkaniu wyjdzie na scenę i… poprze Joe Bidena oraz jego kandydaturę w nadchodzących wyborach prezydenckich.
W tym kierunku poszedł choćby Vivek Ramaswamy, republikański kandydat, który napisał na X: „Zastanawia mnie, kto wygra Super Bowl w następnym miesiącu. I zastanawia, mnie czy pojawi się tam znaczący głos prezydenckiego poparcia ze strony sztucznie stworzonej pary tej jesieni”.
Tego typu głosy miały związek z tym, że poglądy Taylor Swift stoją po stronie Demokratów. Piosenkarka – co prawda rzadko wypowiadająca się publicznie – w przeszłości m.in. nazwała republikańską senator Marshę Blackburn „Trumpem w peruce”, wspierała ruch „Black Lives Matter” czy krytykowała samego Trumpa w 2020 roku, po wybuchu zamieszek w związku ze śmiercią George’a Floyda.
To wszystko trzeba brać jednak z przymrużeniem oka. Wątpimy, czy w trakcie Super Bowl piosenkarka w ogóle będzie myślała o polityce. Fakty są jednak takie, że od czasu, gdy wokół jej osoby pojawił się cały ten boom, to nie zwolnił ani na moment, wręcz cały czas się rozkręca. I za tydzień będzie miał swoją kulminację.
– Wiedziałem, że [związek Swift i Kelce] wywoła zamieszanie, ale nie wiedziałem, jak głośno o tym będzie i jak daleko to dotrze – opowiadał Ian Trombetta, wiceprezydent działu marketingu w NFL. – A co jeszcze jest dla mnie zaskakujące: to szaleństwo nie spowolniło. Wciąż buduje swoje momentum.
A kto to jest ten Travis Kelce?
W tym wszystkim warto pamiętać, że Travis Kelce też korzysta na związku z Taylor. Od czasu, gdy pojawiły się pogłoski o jego romansie z piosenkarką, zyskał ponad trzy miliony nowych obserwujących na Instagramie. Obecnie ma ich 5.7 miliona, co stawia go w gronie najpopularniejszych na tej platformie zawodników NFL – o tylko pół bańki ustępuje Patowi Mahomesowi, obecnie największej gwieździe futbolu amerykańskiego na świecie.
Sam Kelce też nie jest jednak byle kim. Ba, to być może najlepszy gracz na pozycji „tight end” w całej historii NFL. Jest liderem, jeśli chodzi o odebrane podania w fazie play-off (156). Zaliczył przyłożenie zarówno w Super Bowl LIV, jak i Super Bowl LVII. Należy do niego łącznie aż osiem ligowych rekordów. Poza boiskiem prowadzi też odnoszący spore sukcesy podcast „New Heights’, gdzie współprowadzącym jest jego brat Jason.
Teraz osiąga jednak nowe poziomy popularności. Dość powiedzieć, że – jak zbadał New York Times – fryzura „na Travisa Kelcego” jest najnowszym hitem w salonach amerykańskich barberów.
– Uczymy się żyć z paparazzi, ciągle robiącymi nam zdjęcie – opowiadał zawodnik Chiefs. – Ale co się z tym [związkiem z Taylor] wiąże, to się z tym wiąże. Wiele ludzi interesuje się Taylor i to zrozumiałe, więc ja muszę po prostu robić swoje, żyć momentami i wyciągać wnioski.
Na końcu Kelce na pewno nie zapomni, jak wielka stawka czeka go 11 lutego. O randze tego wydarzenia nie zapomniała też zresztą Taylor, która – według śledztw amerykańskich mediów – faktycznie poradzi sobie z 12-godzinnym lotem oraz zmianą stref czasowych. Jako miliarderka i gwiazda popkultury 34-latka nie musi martwić się o rozkłady lotów, bo podróżuje swoim prywatnym odrzutowcem. Tu co prawda pojawia się kolejny problem – bo musi gdzieś nim wylądować, a według pogłosek wszystkie 475 miejsc na czterech lotniskach w Las Vegas będą w okolicach Super Bowl zajęte. Ale z racji, że mówimy o Taylor Swift… i tak jakieś się dla niej znajdzie.
W tej sprawie zresztą wypowiedziała się już ambasada Japonii w Stanach Zjednoczonych, która stwierdziła, że jeśli Amerykanka wyleci z Tokio wieczorem po koncercie, to powinna bez większych problemów pojawić się w Las Vegas przed startem Super Bowl. Wracając natomiast do pozostałej kwestii logistycznej: nawet jeśli ostatecznie nie będzie w stanie zaparkować swojego odrzutowca, to przynajmniej z niego wysiądzie. Po czym ruszy w kierunku stadionu, a już po meczu spędzi czas z Travisem Kelcem. Być może po wygraniu przez niego już trzeciego trofeum NFL.
Burza, jaka od dłuższego czasu panuje w amerykańskich mediach, wskazuje na jedno: czy tego ktoś chce, czy nie, 11 lutego faktycznie będzie miało miejsce „Swift Bowl”. Jeśli zatem szykujecie się do zarwania nocki, to przyszykujcie się na częste wizyty kamery w loży dla rodzin zawodników Kansas City Chiefs. I widok widocznie rozemocjonowanej blondynki. Sprawczyni tego całego zamieszania.
KACPER MARCINIAK
Czytaj więcej:
- Czy Snoop Dogg przyciągnie ludzi… do igrzysk?
- KSW – trampolina do UFC czy wylęgarnia lokalnych gwiazd?
- Służenie do mszy, głośna afera i kontuzja. Dziś – najlepszy środkowy świata?
- Przygody Ike Nwamu, czyli jak zawodnik PLK… pokonał Duranta i spotkał Djokovicia
Fot. Newspix.pl
Źródła cytatów: „New Heights”, CBS News, CBS Sports, NPR, The Guardian.