Reklama

Pierwsze zwycięstwo Ojrzyńskiego. Korona lepsza od Resovii

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

13 marca 2022, 15:33 • 4 min czytania 4 komentarze

252 minuty czekali kibice Korony Kielce na pierwszego gola z gry wiosną. Kielczanie tak w meczu ze Stomilem, jak i w pierwszej części spotkania z Resovią, trafiali do siatki rywala z rzutu karnego. Przełamanie tej niemocy przyszło w najlepszym możliwym momencie.

Pierwsze zwycięstwo Ojrzyńskiego. Korona lepsza od Resovii

Konkretniej: w 72. minucie meczu z Resovią, gdy Korona remisowała 1:1 i wcale nie musiała być pewna, że zgarnie choćby punkt, bo goście z Rzeszowa robili co mogli, żeby pokonać Konrada Forenca. Wtedy jednak robotę w swoje ręce wziął ten, którego do Kielc ściągnięto po to, żeby zażegnać problemy z kreowaniem sytuacji. Dalibor Takac, czołowy asystent ligi słowackiej w jesiennej części sezonu, zaliczył pierwszą asystę po transferze do Polski. I to jaką! Najpierw efektownie nawinął rywala, zyskując sporo miejsca do posłania podania w pole karne, a potem zagrał prosto na klatkę Dawida Błanika.

Tak, na klatkę, nie na nos, bo pomocnik Korony świetnie wygrał pozycję, wychodząc do piłki i wepchnął ją do siatki w nietypowy sposób.

Błanik szybko spłaca się Koronie

Dawid Błanik był niekwestionowanym bohaterem Korony w tym meczu. Nie tylko dlatego, że strzelił zwycięskiego gola, ale także dlatego, że wspomniany na wstępie rzut karny to właśnie jego zasługa. W 24. minucie gry pomocnik wbiegł w pole karne, zgarniając świetnie dograną piłkę i został sfaulowany przez Rafała Mikulca. Do piłki podszedł Jacek Podgórski i mimo że Branislav Pindroch wyczuł kierunek strzału, Korona objęła prowadzenie. Wracając jednak do Błanika: pamiętamy, jakie zamieszanie towarzyszyło jego transferowi. Eks-gracz Sandecji kolejny raz udowodnił, że kielczanie zrobili kapitalny interes zgarniając go za grosze (ok 20. tys. zł) z Nowego Sącza. Jego bilans w tym sezonie to:

Reklama
  • 6 bramek
  • 3 asysty
  • 2 asysty drugiego stopnia

Część tego dorobku to jeszcze czasy gry dla „Sączersów”, jednak tak czy siak mówimy o topowych liczbach w skali całej ligi. Resovia też jednak ma swoje złote strzały transferowe. Marek Mróz, najlepszy strzelec rzeszowskiej drużyny, który trafił na Podkarpacie latem, był bliski powiększenia swojego dorobku. W 37. minucie spotkania huknął z dystansu w poprzeczkę. Był to jeden z bardziej konkretnych sygnał wysłanych przez zespół trenera Dawida Kroczka. Sygnałów, kazały nam oczekiwać wyrównującego gola. Kolejnym z nich była groźna strata Piotra Malarczyka na własnej połowie, po której kielczanie zablokowali strzał Jakuba Wróbla.

Do końca pierwszej połowy nic się jednak nie wydarzyło. To wciąż były co najwyżej strzały ostrzegawcze.

CO NIE WYSZŁO DOMINIKOWI NOWAKOWI W KORONIE?

Mikulec odkupił winy

Oczywiście nie było tak, że Korona całkowicie zniknęła i patrzyła jak Resovia przejmuje kontrolę na boisku. Na starcie drugiej części gry goście mieli sporo szczęścia, gdy Pindroch zbyt lekko wybił piłkę, a ta trafiła pod nogi Michała Koja. Ten jednak trafił w leżącego na murawie Roberto Corrala, czyli kolegę z zespołu, który przypadkowo zatrzymał swój zespół przed zdobyciem drugiego gola. To chyba jedyny słabszy moment meczu w wykonaniu Corrala, który na wahadle robił bardzo dobrą robotę, udzielając się i w obronie i w ataku. Niestety dla niego trochę gorzej wypadli stoperzy Korony. W 54. minucie gry piłka powędrowała na skrzydło, Damian Hilbrycht posłał ją w pole karne, a Rafał Mikulec zrewanżował się za sprokurowaną „jedenastkę”, strzelając gola głową.

Michał Koj i Piotr Malarczyk próbowali jeszcze przekonać sędziego, że Mikulec faulował jednego z nich, ale zdecydowanie lepiej wyszliby, gdyby z takim zaangażowaniem powalczyli o górną piłkę z piłkarzem, który warunkami fizycznymi zdecydowanie nie pasuje do typu gościa wygrywającego pojedynki główkowego z kieleckim wieżowcami. Resovia czuła, że to nie wszystko, na co ją stać i szukała drugiego gola. W pewnym momencie powiedzielibyśmy, że jest ona bliżej trafienia niż gospodarze, jednak w końcówce meczu wszystko się zmieniło. Najpierw do siatki trafił Błanik, potem Korona wyprowadziła też kontratak, który powinien zakończyć się trafieniem numer trzy.

Ostatecznie go nie było, ale Leszek Ojrzyński nie może narzekać. No chyba, że na urazy swoich piłkarzy, bo to jedyny negatywny akcent związany z pierwszą po powrocie do Kielc wygraną tego trenera.

Reklama

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

Korona Kielce – Resovia Rzeszów 2:1 (1:1)

Podgórski 26′, Błanik 72′ – Mikulec 54′

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

1 liga

Komentarze

4 komentarze

Loading...