– Nie mam doświadczenia w piłce, ale na pewno mam doświadczenie w zatrudnianiu ludzi. Uważam, że trener Nowak nie jest na takim etapie, że szuka ciepłej przystani. To ambitny człowiek, za którym stoi doświadczenie – mówił nam we wrześniu Łukasz Jabłoński, prezes Korony Kielce. Nieco dalej przyznawał, że chodzi o to, żeby po prostu znać się na ludziach. Kielczanie byli wtedy po siedmiu meczach bez porażki, czterech z czystym kontem. Teraz, gdy w 10 ostatnich spotkaniach w lidze Korona ograła tylko dwa zespoły, okazało się, że prezes na ludziach jednak się nie zna. Bo trener Dominik Nowak stracił pracę.
2:5 z Puszczą Niepołomice – to był gwóźdź do trumny trenera Nowaka. Ale to nie jest tak, że w Kielcach przegrali wysoko mecz, więc postanowili wywrócić wszystko do góry nogami. Już na starcie sezonu niektórzy zauważali, że za blaskiem wyników nie kryje się równie piękna gra. Ten argument wybrzmiewał coraz mocniej, gdy mijały kolejne tygodnie, w których Korona gubiła ligowe punkty. Gdy przegrywała z beniaminkami, albo remisowała z nimi mimo przewagi jednego zawodnika na boisku. Gdy rozgrywała najlepszy mecz w sezonie, ale i tak okazywała się słabsza od Widzewa Łódź.
Oczywiście podczas konferencji prasowej dyrektor sportowy Paweł Golański przyznał, że to także wina jego i całego pionu sportowego. Ciężko się z tym nie zgodzić skoro:
- to oni zatrudnili Nowaka, w dodatku po długich naradach
- to oni budowali kadrę, w której jedynym klasowym napastnikiem był Adam Frączczak, który szybko się rozsypał
Ale w pionie sportowym roboty nikt nie stracił. Stracił ją Dominik Nowak, który od początku nie za bardzo odnajdywał się w kieleckiej rzeczywistości.
Dlaczego Dominik Nowak stracił pracę w Koronie? Analiza
Oczywiście nie wymagamy tego, żeby w Kielcach z miejsca leciały wszystkie głowy. To, że pion sportowy wziął winę na klatę, trzeba docenić, ale jeśli ma to oznaczać generalny remont całego klubu: jest to droga donikąd. Niemniej słowa prezesa Jabłońskiego z tamtego wywiadu dziś wręcz biją po oczach. Bo na tym, co zacytowaliśmy na wstępie, się nie zakończyło. Na pytanie o to co, co urzekło go w trenerze, odpowiedział:
– Myślę, że pracowitość. Samo podejście do analizy naszego zespołu, analizy meczu, tego, jak ma wyglądać trening. Niezwykle ważne było dla nas to, jakie będzie podejście do młodych piłkarzy. Na pewno urzekł mnie też tym, że szczególną uwagę chciałby zwrócić na treningi indywidualne.
JABŁOŃSKI: KORONA BYŁA SOLĄ W OKU. CHCĘ, ŻEBY BYŁA OCZKIEM W GŁOWIE
Pracowitości oceniać nie chcemy, nie byliśmy w klubie na co dzień. Analiza zespołu? Cóż, gdy patrzymy na wyniki, możemy poddać ją w wątpliwość. Analiza meczu? To samo, ewentualnie możemy dodać to, jak słabo Korona wyglądała w kwestii odwracania wyników. Tylko dwukrotnie udało jej się ugrać choćby punkt, gdy jako pierwsza traciła gola (Odra – wygrana, Górnik – remis). Znacznie częściej sama traciła punkty, gdy jako pierwsza trafiała do siatki.
- Resovia (z 1:0 na 1:1)
- Widzew (z 1:0 na 1:1)
- Arka (z 3:0 na 3:3)
- Chrobry (z 1:0 na 2:2)
Bilans jest prosty: +4 punkty z przegranej pozycji, -8 prowadząc. Zarządzanie meczem leżało, czego dowodzą zmiany: w poprzednim sezonie rezerwowi pomogli Dominikowi Nowakowi dwa razy (gol i asysta drugiego stopnia), w obecnym mogą pochwalić się dwoma golami i pięcioma asystami, z czego trzema niezbyt istotnymi w dwóch ostatnich meczach (dane “Taktycznie.net” i własne). Młodzież? Marcin Szpakowski był jednym z najlepszych piłkarzy za kadencji Dominika Nowaka (cztery gole, asysta, asysta drugiego stopnia), ale na tym koniec. Paru innych zawodników dostało mniejsze szanse, ciężko mówić o tym, że szkoleniowiec ich zbudował. Można za to mówić, że trener trochę się w tym temacie gubił – w audycji “To my Scyzory” opowiadał m.in. o tym, jak nadzoruje treningi młodzieży co, jak słyszeliśmy, nie do końca było prawdą. Albo o tym, że Miłosz Strzeboński fizycznie nie nadaje się jeszcze do gry na tym poziomie, po czym zawodnik wyszedł w pierwszym składzie na mecz pucharowy i wszedł z ławki w lidze.
PAWEŁ GOLAŃSKI O ZWOLNIENIU DOMINIKA NOWAKA
Błędy popełniono już na starcie
Ale dość szybko przeszliśmy do oceny poszczególnych faktów, podczas gdy kadencja trenera Nowaka w Kielcach zaczęła się w przedziwny sposób jeszcze zanim został on zatrudniony w Koronie. Otóż przez ponad miesiąc Dominik Nowak obserwował to, jak w roli trenera tymczasowego spisuje się Kamil Kuzera. Podobno w klubie wpadli na pomysł, że przedstawią nowego szkoleniowca dopiero po wpadce Kuzery. Tyle że wpadki nie było i dopiero wymuszona absencja tymczasowego trenera spowodowała oficjalne zatwierdzenie zmian. Prezes Jabłoński tłumaczył to tak:
– Przed podpisaniem kontraktu spotkaliśmy się chyba cztery razy. Bez napięcia. Na pewno chcieliśmy dokonać świadomego wyboru, ale też zależało nam, by trener Nowak był w pełni świadomy, czego się podejmuje. Myślę, że to pasowało każdej ze stron. Nam, żeby przespać się z tą decyzją, nawet przez 36 nocy. Trenerowi, by wiedział, w co wchodzi, jakie mamy wymagania, co jest złego w nas jako organizacji – twierdził prezes Jabłoński.
W tym czasie Dominik Nowak pojawiał się na meczach Korony, oglądał je, analizował, układał sobie plan. Czy mu to pomogło? Nie bardzo, bo na końcu okazało się, że długi czas oczekiwania był strzałem w stopę. Trener Nowak wiosną ograł tylko najgorszy w lidze GKS Bełchatów i przedostatnie Zagłębie Sosnowiec. Na starcie przegrał trzy spotkania, strzelając tylko jedną bramkę. Nic dziwnego, że w Kielcach zaczęto wzdychać do Kamila Kuzery, który we wspomnianych czterech meczach nie tylko nie przegrał ani razu, ale też nie stracił nawet gola, a mierzył się ze znacznie silniejszymi rywalami. Zgarnął 10 punktów, dzięki którym Korona była w środku stawki, a nie na dole tabeli. W ten sposób już na starcie trener Nowak miał spore ciężary. Zwłaszcza że zaraz po pierwszym zwycięstwie przyszedł łomot od Bruk-Bet Termaliki. Niby czołowej drużyny ligi, ale w wiosennym kryzysie. Tymczasem Korona zebrała baty 2:6.
CZY TO SEZON, W KTÓRYM KORONA SIĘ PODNIESIE?
Tu ciekawostka: w swojej pierwszoligowej historii Korona traciła minimum pięć bramek siedem razy. Dwa za kadencji Nowaka (2:6, 2:5), pięć w sezonie 1999/2000, gdy z hukiem spadła z ligi tracąc łącznie 106 goli. Nie takie historyczne wyniki chciał po sobie zostawić trener kieleckiej drużyny.
Miniona wiosna była w wykonaniu Korony fatalna. Zakończyła się serią czterech meczów bez zwycięstwa, a aż 13 z 19 bramek pierwszoligowiec stracił po stałych fragmentach gry. Ale ok, nie ma co przesadnie kopać Dominika Nowaka za rundę wiosenną. Przejął przeciętny zespół w trakcie rozgrywek. To, że wymyślono sobie, że zmiana trenera może spowodować, że ten przeciętny zespół, któremu początkowo za cel stawiano przetrwanie, będzie bił się o baraże, to nie jego wina. Efekty jego pracy mieliśmy zobaczyć po letnich sparingach, gdy ruszy sezon 2021/2022 i klub ze świętokrzyskiego będzie walczył o powrót do Ekstraklasy. Dodajmy: walczył na śmierć i życie, bo brak awansu może się skończyć poważnymi kłopotami finansowymi.
Spodziewany kryzys i niespodziewana fala kontuzji
Gdy rozmawialiśmy z Łukaszem Jabłońskim, wszystko szło po myśli kieleckiej drużyny i jej zarządców. Nawet jeśli nie brakowało głosów kwestionujących grę Korony, punktów zakwestionować się nie dało. A skoro celem był awans za wszelką cenę, to awans wywalczony w mizernym stylu nie byłby przecież niczym złym. Z drugiej strony: jeśli robisz coś ponad normę, to prędzej czy później wrócisz do średniej. I tak właśnie było w przypadku kielczan, którzy ruszyli kapitalne, ale gdy zaczęli hamować to od razu zaciągnęli ręczny. Ciekawostką jest to, że Dominik Nowak podobnie zaczynał sezony ligowe w innych miejscach. Krótkie porównanie:
- Korona – 8 meczów bez porażki, potem 6 meczów bez zwycięstwa
- Flota Świnoujście – 12 meczów bez porażki, chwila huśtawki i seria 7 meczów bez wygranej
- Wigry Suwałki – 6 meczów bez porażki, 10 meczów bez wygranej
- Miedź Legnica – 8 meczów bez porażki, 3 mecze bez wygranej
LOT IKARA FLOTY ŚWINOUJŚCIE: HISTORIA NIEUDANEGO AWANSU
Można było więc zakładać, że kryzys się pojawi. Najwidoczniej założono jednak, że będzie on wyglądał tak, jak w Legnicy: kilka szybkich ciosów na szczenę, ale i szybki powrót do walki. Było to założenie słuszne, bo po takich inwestycjach i z taką kadrą nie można było sobie pozwolić na dłuższe przestoje. Niestety dla Korony, gdy zespół Nowaka się zaciął, już się nie odkręcił. Ok, ograł w imponującym stylu Skrę Częstochowa, która ucierała innym nosa. Ograł także solidną Odrę Opole. Ale były to dwa jedyne zwycięstwa od chwili, gdy “przestało żreć”. Inna sprawa, że to, w jaki sposób rozsypała się układanka szkoleniowca – mamy tu na myśli kontuzje – jest pewnym wytłumaczeniem. Ok, trener Nowak zaczął sezon twardym składem, nie lubił go zmieniać. Być może gdyby częściej rotował, rezerwowi byliby w lepszej formie, gdy korzystanie z nich okazało się koniecznością. Ale spójrzmy, jakie tryby wypadły z maszyny:
- Adam Frączczak – 8 meczów pauzy
- Jacek Kiełb – 13 meczów pauzy (nadal kontuzjowany)
- Marcel Gąsior – 11 meczów pauzy
- Janusz Nojszewski – 5 meczów pauzy (nadal poza grą)
- Filipe Oliveira – 7 meczów pauzy
- Grzegorz Szymusik – 5 meczów pauzy
- Łukasz Sierpina, Piotr Malarczyk, Michał Koj – 2 mecze pauzy
Większość tych pauz to przerwy spowodowane kontuzją, w dodatku w tym samym lub podobnym terminie. Najbardziej bolesny był rzecz jasna brak Adama Frączczaka, który nie tylko strzelał, ale i rozgrywał (3 gole, 5 asyst). O ile ubytki na boku uzupełnił Dawid Błanik, tak długa nieobecność Frączczaka okazała się nie do załatania. I to na pewno nie jest kamyczek do ogródka szkoleniowca, tylko pionu sportowego, bo trenerowi zabrakło po prostu przynajmniej solidnego zmiennika. Zresztą: jakość ławki martwiła sztab, martwiła samych zawodników. Z drugiej strony: to tylko 1. liga, mało kto tutaj może sobie pozwolić na posiadanie 15-16 zawodników o podobnej jakości.
ADAM FRĄCZCZAK: DOBRZY LUDZIE CZĘSTO DOSTAJĄ PO DUPIE
Jak grała Korona Kielce Dominika Nowaka?
Dominik Nowak po okresie przygotowawczym pewne rzeczy usprawnił. Przede wszystkim mówimy tu o stałych fragmentach gry: co prawda jego zespół strzelił i stracił po nich po osiem goli (siedem strzelonych, sześć straconych bez karnych), ale wiosną strzelił jednego (w dodatku z karnego) i stracił 13. Ogromny skok jakości, a SFG w 1. lidze to istotna sprawa. Na pewno warto też docenić to, w jaki sposób budował piłkarzy. Konrad Forenc przez długi czas był ostoją w bramce, ratował mecze. U zawodników ofensywnych dobrą formę udowadniały liczby.
KLASYFIKACJA KANADYJSKA KORONY ZA KADENCJI TRENERA DOMINIKA NOWAKA | ||||
Imię i nazwisko | Liczba punktów | Gole | Asysty | Asysty II stopnia |
Jakub Łukowski | 19 | 13 | 2 | 4 |
Jacek Podgórski | 14 | 7 | 4 | 3 |
Adam Frączczak | 8 | 3 | 5 | – |
Jacek Kiełb | 7 | 2 | 3 | 2 |
Marcin Szpakowski | 6 | 4 | 1 | 1 |
Łukasz Sierpina | 6 | 1 | 2 | 3 |
Widać było jednak pewien problem, choćby taki, że w czołówce klasyfikacji kanadyjskiej za kadencji tego szkoleniowca ewidentnie brakuje klasowego rozgrywającego. Większość liczb robią zawodnicy grający na boku boiska, co w pewien sposób wskazuje braki zespołu. Pytanie, czy rozliczać to jako błąd pionu sportowego (brak takiego zawodnika w kadrze), czy jednak jako błąd trenera (choćby przez niechęć do Zvonimira Petrovicia, który mógłby takim piłkarzem być, ale nie otrzymywał wielu szans). Na ciekawą rzecz zwrócił uwagę Tomasz Tułacz, który w “Weszłopolskich” podał prosty powód miażdżącego zwycięstwa Puszczy z Koroną.
– Korona gra w taki sposób, że naraża się na szybki atak i możliwość stworzenia sytuacji po zagraniu za linię obrony. Grają bardzo wysoko, staraliśmy się to wykorzystać. Byłem na meczu z GKS-em Tychy i doszedłem do wniosku, że to będzie zespół, który będzie chciał grać od tyłu, rozgrywać i za to zapłacili. A akurat mieliśmy taki dzień, że dużo nam wychodziło.
Rozmawiając z różnymi osobami ze środowiska słyszymy, że ta “jednowymiarowość” kieleckiej drużyny i brak dostosowania taktyki pod rywala, zbyt wysokie ustawienie linii defensywnej, to duże błędy. Być może dlatego kielczanie za kadencji Dominika Nowaka nie radzili sobie w starciach z czołówką: ograli tylko Podbeskidzie Bielsko-Biała i to po wielbłądach ze strony “Górali”. Pozostali wiedzieli gdzie i jak ukłuć Koronę, w dodatku mieli na tyle dobrych piłkarzy, że przeważnie im się to udawało.
BILANS KORONY DOMINIKA NOWAKA PRZECIWKO LIGOWYM RYWALOM | |||
Wygrane | Remisy | Porażki | |
Miejsca 1-6 | 1 | 2 | 6 |
7-12 | 5 | 3 | 3 |
13-18 | 5 | 3 | 2 |
Jest jeszcze jedna strona medalu. Być może sposób gry trenera byłby skuteczny, gdyby faktycznie zaczął funkcjonować. Tyle że mimo starać, żeby wyglądało to tak: ofensywa, wysoki pressing, umiejętne rozegranie akcji — to cechowało jego poprzednie zespoły — efektów nie było. Kielczanie nie wyglądali jak zespół, który załapał tę filozofię i wciela ją w życie. Porównanie statystyk Korony z poprzednich rozgrywek do aktualnej formy, jest bardzo ciekawe. Okaże się, że zespół stwarza sobie większą liczbę sytuacji bramkowych (5 vs 4,3 – średnia na mecz), lepiej radzi sobie także z ich wykończeniem (1,35 vs 0,89). Ale to tyle pozytywów, bo dalej, niemal wszędzie, widać regres.
- wygrane pojedynki w ofensywie – 31 vs 41
- wygrane pojedynki w obronie – 46 vs 48
- udane dryblingi – 12 vs 16
Na tym samym poziomie stanęło np. w kwestii odbiorów (choć teraz Korona było nieco skuteczniejsza, bo podejmowała mniej prób odebrania piłki). Koronę ciężko skojarzyć z jakimś stylem. Nie nazwiemy jej zespołem, który jest do bólu skuteczny, bo tylko trzy razy w sezonie ustrzeliła minimum trzy bramki. Do niedawna była zespołem, który nieźle się broni, bo nie traciła wielu bramek. Ale to też w dużej mierze zasługa udanego startu, bo ostatnie czyste konto to 8 października (0:0 z Arką), a ostatni wygrany mecz do zera – 27 sierpnia. Skuteczność pressingu, stałe fragmenty gry – nic a nic. Spośród czołowych drużyn w lidze znacznie bardziej wyraziste są Miedź, Widzew i Podbeskidzie. Nawet jeśli te drużyny miały swoje problemy, to trenerzy, którzy je prowadzą, odcisnęli na nich widoczne piętno.
Czy zwolnienie było słuszne?
– Cel został jednoznacznie przedstawiony, każdy o nim wie i nie ma potrzeby, żeby sobie to powtarzać. Piłkarze, którzy do nas przyszli mają swoje ambicje, ich motywacji nawet nie trzeba było zbyt mocno budować. Tacy zawodnicy jak Adam Frączczak, Michał Koj, Piotrek Malarczyk, Konrad Forenc czy Łukasz Sierpina to już piątka dobrze znająca smak Ekstraklasy. Nie trafili do Korony, żeby pozwiedzać Kielce, tylko żeby wykazać się na boisku przed kibicami i wrócić na najwyższy szczebel – mówił nam sam zainteresowany, który zdawał sobie sprawę z tego, o co Korona musi grać. Musi, nie może. Ciekawe są inne fragmenty tego wywiadu.
– Takie aspekty jak poruszanie się między strefami i zajmowanie dobrych pozycji wyglądają dobrze, natomiast musimy poprawić szybkość gry, szybkość podejmowania decyzji, więcej grać na jeden lub dwa kontakty w ataku pozycyjnym. Tak najłatwiej znaleźć wolne przestrzenie przed bramką rywala – to o trenowanych elementach, których ewidentnie brakowało.
– Nie miałem podczas pracy trenerskiej sytuacji, żeby sparingi mnie zmyliły. Chcę być dobrze zrozumiany: wyniki w sparingach oczywiście też budują, aczkolwiek my nie graliśmy w nich na wynik. On dochodził przy okazji. Bardziej skupialiśmy się na wcielanie w życie założeń, nad którymi pracowaliśmy w kolejnych mikrocyklach: obrona niska, obrona wysoka, etapy przejścia, odbiór po stracie, gra w ofensywie. Liczyło się to, że sama gra dobrze wyglądała. Teraz musimy potwierdzić tę jakość w spotkaniach o stawkę. Moje hasło przewodnie tutaj to „ciągły rozwój”, mamy z tygodnia na tydzień być coraz lepsi w poszczególnych elementach – to o udanych sparingach, które faktycznie były dobrą wróżbą, ale tego „ciągłego rozwoju” i poprawy z tygodnia na tydzień już ewidentnie nie było.
Czyli coś nie poszło tak, jak sobie Dominik Nowak wymarzył. Nie powiemy, że Kielce zweryfikowały go jako trenera, to byłoby niesprawiedliwe. Mimo niepowodzenia wciąż jest szkoleniowcem, który ma ciekawy pomysł i jeśli jakiś klub zdecyduje się go zatrudnić, nie zaczniemy stukać się w głowę i czekać, aż wszystko się rozsypie. Ktoś powie, że w Koronie mogli poczekać chociaż do przerwy zimowej. I tak i nie – niby czasu wiele nie ma, ale widać i słychać było, że ten zespół się dusi. A za moment mogło się okazać, że zimę kielczanie spędzą poza strefą barażową i za burtą Pucharu Polski. Oczywiście nie powiemy też, że jeśli tak się nie stanie, to wszystko zasługa Kamila Kuzery, bo nie jest to takie proste. Zresztą, skoro wspominamy o krajowych rozgrywkach, to dwa awanse także warto docenić i zapisać po stronie plusów odchodzącego szkoleniowca.
Niemniej jesteśmy w stanie rozumieć kieleckich działaczy. Czy podejście na zasadzie „awans albo śmierć” jest w tym przypadku słuszne: to inny temat. Ale skoro już postawiono na taką taktykę, to brak reakcji na tak duży kryzys – przypomnijmy: za 10 ostatnich meczów Korona jest w strefie spadkowej – byłoby jak wiązanie sobie sznura. Teraz jednak obie strony muszą przemyśleć, co poszło nie tak i znaleźć na to sposób. Bo bez tego rozstanie nie pomoże ani klubowi, ani trenerowi.
CZYTAJ TAKŻE:
- Nowak: Ekstraklasa jest celem Korony, ale nie musimy o tym mówić co tydzień
- Piechna i spółka – historia HEKO Czermno
- Kiełb: Zacząłem płakać, to był jeden wielki krzyk
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix