Temat Matty’ego Casha nie zniknie z radaru tak prędko jak chcieliby tego niektórzy. Obrońca Aston Villi jest na dobrej drodze do wyrobienia paszportu, a jeszcze w tym tygodniu ma spotkać się z Paulo Sousą. Temat jest oczywisty – potencjalna gra dla reprezentacji Polski.
Wyjazd selekcjonera do Anglii jest znamienny. Pokazuje, że sam Portugalczyk jest żywo zainteresowany tym tematem, co może doprowadzić do tego, że już niebawem zobaczymy Casha w biało-czerwonych barwach. Dla wielu osób wciąż jednak będzie to bardzo kontrowersyjna decyzja.
Wynika ona oczywiście z tego, że Cash, faktycznie, kulturowo nie jest z Polską związany. Nie mówi w naszym języku, nie urodził się w tym kraju. W świecie obecnego futbolu są to jednak przeszkody na tyle niewielkie, że szybko można je zredukować. Co więcej, są to przeszkody w gruncie rzeczy nieistotne. Można bowiem zarzucać Cashowi, że ten nie zdałby matury z historii Polski, ale jednocześnie trzeba się wtedy zastanowić, ilu naszych etatowych reprezentantów poradziłoby sobie z takowym arkuszem.
Czy Matty Cash jest potrzebny reprezentacji Polski?
W wypadku Casha determinujące powinny być zatem względy sportowe. Patrząc bowiem na same więzy krwi, nie ma żadnych przeszkód. 24-latek jest Polakiem, ma pełne prawo, by określać się w ten sposób.
Co więcej, podobnego zdania są sami kadrowicze, a to oni przecież będą z Cashem się dogadywać, jeździć na zgrupowania, dzielić szatnię.
– Mi nigdy nie przeszkadzało, że ktoś, kto ma polskie korzenie, chce grać w naszej kadrze. Przeszkadzały mi, z punktu widzenia kibica, takie tematy jak Olisadebe czy Roger Guerreiro. Oni nie mieli z naszym krajem nic wspólnego poza tym, że grali dobrze w polskiej lidze. To mi się nie podoba. Ale jak ktoś ma polski paszport, bo ma polskie korzenie, to czemu nie? – stwierdził Wojciech Szczęsny w rozmowie na kanale FootTruck.
Spróbujmy zatem ocenić Casha na tle pozostałych piłkarzy, których Paulo Sousa rozważa w kontekście gry na prawym wahadle. Będzie to o tyle trudne, że występy w reprezentacji zwykle odbiegają od tego, co widać w klubie. Może jednak – przynajmniej w kilku aspektach – okazać się pomocne w ocenie realnej siły wzmocnienia, za jakie, w pierwszym odruchu, uznaje się piłkarza Aston Villi.
Na samym starcie trzeba zatem ograniczyć liczbę zawodników do porównania. Zostają Kamil Jóźwiak, Przemysław Frankowski i Bartosz Bereszyński. Ten ostatni rzutem na taśmę, bo selekcjoner nie jest fanem dawania mu szansy na prawym wahadle. Z wyliczanki odpadają natomiast Robert Gumny i Tomasz Kędziora. Względy są oczywiste – grają w kadrze zbyt mało, by móc sprawiedliwie zestawić ich z gościem, dla którego Paulo Sousa zarzuca pomysł wyjazdu na mecz Legii Warszawa z Lechem Poznań.
Przeczytaj o problemach Tomasza Kędziory w reprezentacji
Defensywa
W teorii jest to kwestia kluczowa w grze na wahadle. W praktyce jednak, prawa strona u Paulo Sousy jest zwykle bardziej odsłonięta niż ta lewa. Profile najczęściej grających tam zawodników, a więc Jóźwiaka i Frankowskiego, są zdecydowanie bardziej ofensywne niż to, co oferuje chociażby Tymoteusz Puchacz. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy umiejętności defensywne bagatelizować. Słowacja na Euro 2020 nauczyła nas jednego – musimy tam mieć gościa, który po prostu zna się na obronie.
A Matty Cash niewątpliwe się zna. W całej Aston Villi nie ma piłkarza, który zaliczyłby więcej odbiorów (17). Cash jest pod tym względem 19. zawodnikiem w Premier League i wyprzedza takich gości jak Joao Cancelo, Kalvin Phillips czy Aaron Wan-Bissaka. W klasyfikacji obrońców Cash ustępuje tylko pięciu zawodnikom.
Piłkarz Aston Villi radzi sobie również z rywalami wchodzącymi w drybling. Dziewięciokrotnie zabierał takim graczom piłkę. W klubie nie ma sobie równych – drugi Douglas Luiz ma na koncie sześć takich odbiorów.
Co więcej, Cash ma na swoim 12 wybić, jeden blok, ale nade wszystko – 11 przechwytów. Ponad jeden na mecz, co jest dobrą statystyką, nie tylko w świetle reprezentantów Polski. W całej lidze najwięcej takich akcji defensywnych uzbierał Charlie Taylor z Burnley, który na koncie ma ich 18.
Zbliżone do Casha statystyki prezentuje Bartosz Bereszyński. To kolejno 15 odbiorów, jeden blok, 12 wybić i 10 przechwytów. Piłkarz Sampdorii zdecydowanie nie ma się czego wstydzić, tym bardziej, że gra na poziomie Serie A. Liga ta w ostatnich latach brutalnie zerwała z łatką defensywnej i teraz wyróżnia się pod względem liczby strzelanych goli. To sprawia, że graczom takim jak Bereszyński jest zdecydowanie trudniej.
Wraz z tą dwójką kończą się nasze dobre wyniki z obronie, ale nie ma się czemu specjalnie dziwić. Przemysław Frankowski w Lens jest nominalnym skrzydłowym, jego zadania defensywne są ograniczone do minimum. Ponadto Polak kilkukrotnie wchodził jedynie z ławki rezerwowych, co też ogranicza możliwość nabijania cyferek. Niemniej, 26-latek notuje sporo odbiorów – tych ma już siedem.
Teoretycznie znacznie gorzej radzi sobie w przechwytach piłki, ale ponownie – jest skrzydłowym, więc jego cztery przechwyty nie robią złego wrażenia. Można mu również wybaczyć, że stosunkowo rzadko wybija piłkę (7) oraz w ogóle nie blokuje – Frankowski po prostu nie ma ku temu okazji.
Co dalej z karierą Kamila Jóźwiaka?
Co innego Kamil Jóźwiak, który w Derby County gra jako defensywny skrzydłowy. Podobną rolę w reprezentacji Polski powierza mu zresztą Paulo Sousa, ale nie zawsze kończy się to dobrze. Powód jest prosty – Jóźwiak nie radzi sobie w grze obronnej, on po prostu tego nie umie. To chłopak, który woli przeć do przodu, czego dowodem są liczby.
Sześć odbiorów, dwa przechwyty, zero bloków oraz dwa wybicia. Do tego sporo fauli, które Jóźwiak zbiera mimo stosunkowo ograniczonej liczby szans, które otrzymuje od Wayne’a Rooneya.
Szybkość
Tutaj kwestia jest względna, gdyż informacje na temat tego, jaką prędkość są w stanie rozwinąć poszczególnie zawodnicy, nie zawsze są ze sobą zgodne. Udało się nam jednak dotrzeć do informacji, które wskazują, że Kamil Jóźwiak jest w stanie pobiec 31.7 km/h. Taką szybkość gracz Derby County rozwinął w meczu Polski ze Słowacją na Euro 2020. Wówczas – szybciej niż Kylian Mbappe. No i z całą pewnością Jóźwiak mógłby otrzymać spory mandat w strefie zamieszkania.
Na dobrą sprawę taryfikator zagrażałby całej czwórce zawodników. Jednakże, co nieco zaskakujące, to Bartosz Bereszyński plasuje się tuż za Kamilem Jóźwiakiem. Piłkarz Sampdorii na Euro pobiegł z prędkością 31.5 km/h, tylko nieco gorzej niż podopieczny Wayne’a Rooneya.
Trzecie miejsce jest już jednak problematyczne. Przemysławowi Frankowskiemu zmierzono 30.2 km/h na Euro 2020, ale w wypadku Matty’ego Casha takich wyliczeń po prostu nie ma. Niemniej, w meczu z Aston Villi z Evertonem, gdzie 24-latek trafił do siatki, w decydującym pojedynku udało mu się wyprzedzić Lucasa Digne’a. Francuz natomiast rozwija prędkość w okolicach 30.0 km/h, co pozwala umownie stwierdzić, że Cash jest tak szybki, jak nasz reprezentant robiący furorę w lidze francuskiej.
Jakość dośrodkowań
Jedną z najchętniej wykorzystywanych broni reprezentacji Polski są dośrodkowania. Pokazał to mecz z San Marino, gdzie właściwie każda akcja opierała się na posłaniu piłki w boczny sektor, a następnie wrzuceniu jej w pole karne. To samo spotkanie pokazało też, że nie każdy reprezentant ma na tyle ułożoną stopę, by każde takie podanie kończyło się dotarciem do adresata.
Zawodził między innymi Przemysław Frankowski. Skrzydłowy zupełnie nie sprostał oczekiwaniom, które stawiano przed nim po bardzo dobrym starcie w Ligue1. Irytował swoją niedokładnością, koniec końców poszło mu gorzej niż Płachecie, który mecz kończył z asystą. A Frankowski nic, mimo licznych starań. Przeciwko futbolowym outsiderom miał 25% skuteczności. Mało.
Nie jest to jednak szok, bo o ile piłkarz Lens faktycznie notuje liczby w swoim klubie, o tyle nie wynikają one z dośrodkowań. Jego jedyna asysta w tym sezonie to dogranie piłki po ziemi zaraz po udanym odbiorze, a nie piłka na nos. 26-latek ma po sześciu meczach Ligue1 pięć udanych dośrodkowań.
Przemysławem Frankowski o tęsknocie za Europą [WYWIAD]
W opozycji do niego stoi Matty Cash, wprost lubujący się w zagraniach na kilkadziesiąt metrów. Łączny dystans podanych przez niego piłek to bagatela 1599 metrów. W Aston Villi zajmuje pod tym względem trzecie miejsce, ustępujący Tyrone’owi Mingsowi oraz bramkarzowi, Emiliano Martinezowi.
Cash nie stroni zatem od dośrodkowań. Przykład widzieliśmy w pucharowym starciu z Chelsea, gdzie 24-latek zaliczył asystę. Spójrzcie tylko na to zagranie, gdzie Cash dostrzegł ruch kolegi z zespołu i podał idealnie na jego głowę.
Co więcej, nawet gdyby Cameron Archer minął się z piłką, jego pozycję ubezpieczał Anwar El Ghazi. On również miałby szansę na wykończenie tej akcji, głównie dzięki przeszywającemu podaniu Casha.
Nic jednak nie bierze się z przypadku – piłkarz Aston Villi w tym sezonie Premier League ma na koncie aż 21 (lub 26, zależnie od źródła) udanych dośrodkowań. Średnio trzy na jedno spotkanie. Jest pod tym względem trzecim piłkarzem The Villans. Wyprzedza go mobilny pomocnik John McGinn oraz drugi ze wahadłowych Deana Smitha – Matt Targett.
W wypadku Bartosza Bereszyńskiego i Kamila Jóźwiaka o wiążące wnioski jest trudno, bo oficjalne strony Serie A i Championship nie udostępniają statystyk poszczególnych piłkarzy. Wyliczenia FBREF są zatem ostatnią deską ratunku. Tam Bereszyński ma siedem udanych dośrodkowań, na co należy jednak patrzeć z pewnym przymrużeniem oka. Według tej bazy danych Frankowski ma ich aż 16.
Jeszcze mętniej wygląda sprawa Kamila Jóźwiaka, bowiem wszelakie portale statystyczne upierają się, że piłkarz w Derby County… nie zaliczył ani jednego udanego dośrodkowania. Inaczej wygląda to w reprezentacji. W meczach eliminacyjnych do mistrzostw świata 23-latek ma na koncie sześć celnych wrzutek i skuteczność na poziomie 30%. To niezły wynik, pokazują przy okazji, jak bardzo różni się dyspozycja w klubie od tego, co dzieje się w kadrze.
Kreatywność
Kreatywność nie jest pojęciem względnym, ale na pewno pojęciem bardzo szerokim. To sprawia, że w ocenie potencjału całej analizowanej czwórki należy uwzględnić wiele czynników. Przede wszystkim jednak warto zwrócić uwagę na podania. W końcu to właśnie o graczach, którzy potrafili wyróżnić się najlepszym przeglądem pola, mówiono, że są najbardziej kreatywni. Andrea Pirlo, David Beckham, Andres Iniesta, Ronaldinho – wszyscy dysponowali różnym zestawem cech, ale wspólnymi mianownikiem były właśnie podania.
Matty Cash często pokazuje się do gry, co sprawia, że w całej Aston Villi ma najwięcej kontaktów z piłką. Podjął również najwięcej prób podań, ale nie wszystkie jego starania zakończyły się sukcesem. Przyszły obywatel Polski ma procentową skuteczność na poziomie 70,6%, która jest pochodną 238 celnych podań. Wynik niezły, ale nie najlepszy, bo tutaj prym wiedzie Bartosz Bereszyński (264), mający skądinąd imponującą skuteczność – 81,8%.
Podania Casha służą napędzaniu akcji, ale rzadko stanowią bezpośrednie zagrożenie. 24-latek ma w tym sezonie tylko dwa kluczowe podania, które nie przełożyły się jeszcze na ani jedną asystę. Z takiej okradł go Matt Targett w meczu z Manchesterem United, ale kluczowe jest to, że piłkarz Aston Villi wcale nie detronizuje pozostałych reprezentantów Polski. W poprzednim sezonie kwestia ta mogła wyglądać inaczej, Cash w debiutanckim sezonie błyszczał z Liverpoolem, Chelsea czy WHU, ale skupiamy się na najnowszych wydarzeniach. A teraz nie ma lepszego w kluczowych podaniach od Przemysława Frankowskiego. Siedem na poziomie Ligue 1 – bardzo dobry wynik, szczególnie zestawiając go z Cashem, Bereszyńskim (5) lub Jóźwiakiem (3).
Gracz jest również jedynym, który posłał przeszywające podanie prostopadłe. Pozostałej grupie nie udało się tego osiągnąć. Chociaż zatem podanie Frankowskiego jest tylko jedno, to świadczy o jego ponadprzeciętnej wizji, o czym przekonuje badacz Norbert Badel w rozmowie z Michałem Trelą dla portalu newonce.
Co nie działało w defensywie reprezentacji Polski?
– Wykonując prostopadłe podanie, piłkarze patrzą na trzech-czterech obrońców, dwóch defensywnych pomocników, ze dwóch swoich kolegów. To siedmiu-ośmiu piłkarzy. Nie tylko muszą zobaczyć głębię, ale też zobaczyć, jak koledzy i rywale się przemieszczają, by zagrać piłkę tak, by dotarła do napastnika. Ci, którzy po prostu widzą głębię i potrafią zagrać nad wszystkimi na wolne pole, to średni zawodnicy. Bardzo dobrzy są w stanie zobaczyć przestrzeń, przewidzieć ruchy wszystkich obiektów i zagrać między nimi przeszywającą piłkę. Często widać w ekstraklasie piłkę zagrywaną przez stopera na wolne pole, do której napastnik w ogóle nie startuje. To typowy przykład gry według schematu. Zagrywający w ogóle nie spojrzał, czy napastnik był odpowiednio skierowany do podania, czy wychodził w tempo. Nie ma to nic wspólnego z kreatywnością, szybkością, podejmowaniem decyzji. Schemat gra się wtedy, gdy wszyscy są na pozycjach. Jednak najpierw trzeba zobaczyć, czy wszyscy są na pozycjach.
Podania Frankowskiego nie należy zatem jakkolwiek deprecjonować. Świadczy ono o tym, że to po prostu dobry piłkarz, a jego sensacyjne wejście w ligę francuską nie jest podszyte dziełem przypadku.
Nie ma również przypadku w tym, że tak słaby sezon rozgrywa Kamil Jóźwiak. Polak po prostu nie daje zbyt wielu pretekstów, by wbić się do pierwszego składu Derby County, które walczy o utrzymanie w Championship. Jasne, były zawodnik Lecha Poznań ma więcej kluczowych podań niż Cash, ale rozczarowująco rzadko pokazuje się do gry, tworząc na boisku ciało obce.
Z pewnością nie pomaga mu w tym Wayne Rooney i cała sytuacja w klubie, ale nie może mieć to wpływu na negatywną ocenę występów 23-latka. Gra słabo w lidze, rozczarowująco pokazał się w meczu z Albanią. Póki co Paulo Sousa mu ufa, ale sytuacja ta może ulec zmianie biorąc pod uwagę sprawę Matty’ego Casha.
Zagrożenie pod bramką rywala
Tę kwestię potraktuję osobno, wszak prawe wahadło reprezentacji Polski jest w teorii tym bardziej ofensywnym. Mimo tego we wspomnianym meczu z Albanią nasi napastnicy nie dostawali wsparcia od Kamila Jóźwiaka. Malo było w jego grze przebojowości, właściwie zupełnie nie nękał rywala. Co innego Tymoteusz Puchacz, który raz po raz, bez opamiętania, centrował w pole karne. Efekt jego działań był różny, ale istotne jest to, że Puchacz te działania w ogóle podejmował.
Jóźwiak tymczasem robi stosunkowo niewiele. Podobnie zresztą w klubie, gdzie średnio oddaje 0,5 strzału na mecz. To drugi najgorszy wynik z czwórki analizowanych zawodników, gdyż rzadziej strzela jedynie Bartosz Bereszyński. Dobrym materiałem porównawczym jest zatem Matty Cash, który w Aston Villi gra właśnie na prawym wahadle. I który każdy mecz kończy z przynajmniej jednym celnym strzałem na koncie.
24-latek zdobył zresztą pierwszą bramkę w trakcie swojej przygody z Premier League, rozrywając siatkę w meczu z Evertonem.
Ale nie tylko to sprawia, że Cash jest tak niebezpieczny pod bramką rywala. W całej Aston Villi próżno bowiem szukać piłkarza, który zaliczyłby więcej kontaktów w polu karnym przeciwnika niż prawy obrońca. Cash uwielbia ścinać do środka, pomagać kolegom w absorbowaniu uwagi i finalizacji. Lideruje również pod względem wbiegnięć w trzecią tercję boiska.
Może nie ma dzięki temu zbyt wielu liczb, ale jego wkład w grę ofensywną Aston Villi jest nieoceniony.
Podobnie można powiedzieć tylko o Przemysławie Frankowskim. Dwa gole – w tym jeden absolutnie kozacki – i asysta, to bardzo rzetelny dorobek. Pozostała dwójka – Jóźwiak i Bereszyński, zwyczajnie nie jest dla rywala tak niebezpieczna, chociaż ten drugi próbuje coraz częściej. Wspomniane wyżej kluczowe podania piłkarza Sampdorii świadczą o tym najlepiej.
Uniwersalność
Gdyby możliwość obsadzenia kilku pozycji byłaby dyscypliną olimpijską, Bartosz Bereszyński byłby multimedalistą. Zagra na środku obrony w bloku złożonym z trzech defensorów. Ogranie prawą obronę i prawe wahadło. Od biedy, a ta przecież często, poradzi sobie na lewej stronie. Żaden z innych reprezentantów nie jest takim uniwersalnym żołnierzem, chociaż w tej kwestii Paulo Sousa nie powinien narzekać.
Matty Cash z powodzeniem występował zarówno w czwórce, jak i piątce z tyłu. Przemysław Frankowski stara się na prawym wahadle, ale z powodzeniem występuje na obu stronach skrzydeł. Nawet Kamil Jóźwiak daje pewien wachlarz możliwości, bo jemu też nie jest obca gra na obu flankach.
Cała czwórka jest zatem bardzo użyteczna pod taktycznym względem.
Doświadczenie na najwyższym poziomie
Nie ukrywajmy, że to jest bez znaczenia. Matty Cash ma za sobą jeden sezon w Premier League, niebawem drugi i wszystko wskazuje na to, że liczba ta będzie tylko rosnąć. Wcześniej zaś wyróżniał się na poziomie Championship przez kilka lat. Tego nie można powiedzieć o Kamilu Jóźwiaku – ten ma za sobą przygodę z Ekstraklasą i nieudany pobyt na zapleczu w Anglii.
Przemysław Frankowski dopiero opuścił MLS (poziom zbliżony do Championship) i radzi sobie w Ligue1, ale to najsłabsza z topowych lig w Europie, a Polak dopiero zaczął tutaj cokolwiek działać. Na dobrą sprawę z Cashem może rywalizować jedynie Bartosz Bereszyński, który spędza szósty rok w Serie A. Nadal jednak to piłkarz Aston Villi jest przedstawicielem najbardziej wymagającej ligi świata. To on musi tydzień w tydzień rywalizować z Salahem, Crisitano Ronaldo, Grealishem, Mahrezem, Lukaku albo innym Harrym Kanem.
Największe wady
Jednocześnie wszyscy mają swoje wady, niekoniecznie zawsze wynikające z piłkarskich braków. W rywalizacji o prawe wahadło mocną figurą powinien być Bartosz Bereszyński, ale jego mankamentem jest to, że Paulo Sousa… nie traktuje go jako wahadłowego. W kadrze na tej pozycji zagrał co prawda z San Marino, ale dostał tylko 25 minut. Wygląda więc na to, że po pierwszym spotkaniu z Anglią (1:2), selekcjoner zarzucił pomysł gry Beresiem na prawym wahadle.
Kamil Jóźwiak zmaga się zaś z nielichymi problemami w klubie, no i daje mało konkretów w kadrze. 23-latek ma jeszcze sporo czasu na rozwój, ale ewidentnie miewał lepsze okresy w swojej karierze. Ponadto nie da się z niego zrobić dobrze broniącego zawodnika, to coś, co rzuca się oczy szczególnie mocno od Euro 2020.
Jednocześnie jednak Jóźwiak dostaje od Sousy więcej poważnych szans niż Przemysław Frankowski. Zawodnik Lens spala się bowiem w kadrze, gdzie gra znacznie słabiej, niż ma to miejsce w klubie.
Jest wreszcie Matty Cash, ale u niego próżno szukać problemów dotyczących reprezentacji, wszak do niej się jeszcze nie dostał. W związku z tym uwagę warto skupić na pomyłkach 24-latka, które, nie ma co kryć, zdarzają mu się dość często.
Piłkarz Aston Villi słabo broni przy stałych fragmentach gry i centrach ze strony rywala. Skupia się bowiem na piłce, często ignorując ruch, który ma miejsce za jego plecami. To błędy, które są również tożsame dla Tymoteusza Puchacza, a wszyscy wiemy, jak bardzo potrafiło być to irytujące, ale i niebezpieczne dla polskiej reprezentacji.
Matty Cash podstawowym obrońcą reprezentacji Polski?
Czy patrząc na względy sportowe, Matty Cash jest niezbędny w polskiej reprezentacji? Na podstawie zebranych informacji, można pokusić się o takie stwierdzenie. 24-latek wygrał powyższe zestawienie, prezentując szeroki wachlarz umiejętności, który – przynajmniej na papierze – przewyższa pozostałych reprezentantów.
Istnieją również inne, poboczne kwestie, które nie zostały uwzględnione w rankingu, a które mają znacznie w grze szczegółów, jaką jest piłka nożna. Do takich można zaliczyć wyrzuty z autu – Cash wykonuje wszystkie w Aston Villi. Ten często pomijany, bagatelizowany stały fragmenty gry może być przecież bardzo użyteczną bronią, o ile ma się sprawdzanego dyspozytora. Pozwala nie tylko na szybkie wznowienie i zaskoczenie rywala, ale też stwarza bezpośrednie zagrożenie pod bramką. Przekonało się o tym Newcastle United, któremu Danny Ings zapakował gola nominowanego później do trafienia miesiąca. Przewrotkę Ingsa poprzedziło zgranie piłki przez Watkinsa, do którego futbolówkę zza linii bocznej posłał właśnie Matty Cash.
To jednak tylko teoria.
Na dobrą sprawę realną wartość Matty’ego Casha będzie trudno ocenić, zanim w ogóle otrzyma szans w kadrze. Nie ulega jednak wątpliwości, że na nią zasłużył i grzechem byłoby z niego nie skorzystać. Istnieją bowiem przesłanki ku temu, żeby Cash stał się najlepszym od lat zabezpieczeniem prawej flanki.
Czytaj także:
- Z kim Polska może zagrać w barażach?
- Piotr Zieliński wreszcie się przebudził
- Jak rezerwowi Paulo Sousy wpływają na mecze
- Felieton Leszka Milewskiego na temat powołania dla Matty’ego Casha
Fot.Newspix