Lechia Gdańsk niezmiennie igra z ogniem i wygląda na to, że tym razem naprawdę poparzyła sobie paluchy. Komisja Licencyjna nie przyznała jej ekstraklasowej licencji na przyszły sezon, co znacznie zmienia sytuację na dole tabeli. Mamy tylko nadzieję, że tym razem nie będzie wybielania na siłę.

Komunikat ze strony PZPN jest tu zaskakująco krótki, wręcz lakoniczny:
„(…) 8. Komisja postanowiła nie przyznać klubowi Lechia Gdańsk:
licencji upoważniającej klub do uczestnictwa w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy w sezonie 2025/2026 w związku z niespełnieniem kryterium F.05 (Prognoza finansowa)”.
I tyle. Tyle jednak wystarczy, bo o tym, że Lechia buja się finansowo, wiadomo od co najmniej roku. Już przed rozpoczęciem tego sezonu wydawało się, że mogą być problemy z wystartowaniem w elicie, a kulminacja tej zawieruchy nastąpiła zimą. Wtedy jednak ligowe władze niestety wymiękły. Na początku Biało-Zieloni licencji nie dostali, ale po paru dniach ją odzyskali. Ekstraklasa SA awansem przekazała klubowi pieniądze na spłaty zaległości wobec Ruchu Chorzów za Tomasza Wójtowicza i zamknięcie sprawy.
Lechia bez licencji. Tym razem się nie wywinie?
Motywacja była jasna: nie doprowadzać do przetasowań pozaboiskowych w trakcie sezonu, co źle wyglądałoby wizerunkowo. Nie jest tajemnicą, że Ekstraklasa SA rękami i nogami wzbrania się przed wykluczaniem uczestników z rozgrywek, ale czy jeszcze gorzej nie wygląda liga, w której pewne kluby są utrzymywane za wszelką cenę? No właśnie.
Na dłuższą metę przymykanie oczu na finansowe cyrki skutkuje poczuciem bezkarności ze strony takich ludzi jak Paolo Urfer, którzy mogą wyrobić sobie przekonanie, że choćby nie wiadomo jak się zapętlili, w taki czy inny sposób zawsze zostaną wybawieni. I trudno im się dziwić, bo co rusz dostają ku temu podstawy.
Czas na jasny sygnał. Przyszłości Lechii nie powinno rozstrzygać boisko
Ekstraklasa pod wieloma względami idzie do przodu, ale jeśli ma się dalej rozwijać, wyrzucanie z jej grona klubów niewypłacalnych, tworzących nieuczciwą konkurencję (zatrudniających piłkarzy, na których tak naprawdę ich nie stać), powinno stać się jednym z priorytetów. Po stokroć wolimy w lidze stabilną i mądrze budowaną Termalikę w polu kukurydzy niż chorą finansowo Lechię na pięknym stadionie z wieloma kibicami. Sorry, najpierw fundamenty, potem ornamenty.
Oczywiście szkoda nam trochę piłkarzy Lechii i sztabu szkoleniowego. Sportowo zaczęli się bronić i są dziś nad strefą spadkową, ale profesjonalny futbol to naczynia połączone. Na niekompetencji ich szefów skorzysta ktoś, kto lepiej zarządzał pieniędzmi i utrzyma się na szesnastym miejscu w tabeli. Aktualnie byłaby to Puszcza Niepołomice.
Jeśli jakiś klub ponownie na przestrzeni paru miesięcy nie otrzymuje licencji, nie ma możliwości, by jego sytuacja diametralnie zmieniła się w ciągu paru dni, które przysługują na złożenie odwołania. Co najwyżej mogą zostać złożone kolejne obietnice. Apelujemy więc do Komisji Licencyjnej: panowie, bądźcie w końcu poważni! Nie będzie bolało zbyt mocno, gwarantujemy, a jednocześnie zbierzecie sporo braw.
PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Wittmann: Lewandowski nie może być najlepszy na świecie [WYWIAD]
- Szkoła przetrwania. Najsilniejsi beniaminkowie Ekstraklasy XXI wieku
- Rzut oka na terminarz Rakowa i Lecha. Za wcześnie, by skreślać Kolejorza
- Maksymalnie Kroczek do przodu. Co dalej z trenerem Cracovii?
- Czego brakuje Lechowi Poznań, żeby zostać mistrzem Polski?
- Lech, może Legia. Kto powinien (jeśli w ogóle) kupić Fornalczyka?
Fot. Newspix