Czy Mariusz Fornalczyk na ten moment to jeden z najbardziej ekscytujących skrzydłowych w Ekstraklasie? Tak, tu raczej wszyscy będziemy zgodni. Ale czy ten sam Fornalczyk to materiał na piłkarza klubu z czołówki, w dodatku wartego zapłacenia ponad miliona euro? No, tutaj mogłyby już pojawić się wątpliwości. A one raczej nie zmaleją, im częściej gracz Korony będzie przymierzany na przykład do marki formatu Lecha Poznań.
Oczywiście nie jest tak, że z góry skreślamy Fornalczyka i nadajemy mu sufit na poziomie drużyny ze środka tabeli Ekstraklasy. Ale w odniesieniu do informacji, że “Kolejorz” jest zainteresowany sprowadzeniem 22-latka, kibic Lecha ma absolutne prawo podejrzliwie spoglądać na działania swoich włodarzy.
Powodów jest kilka. Zaczynając choćby od tego, że w Poznaniu raczej nie mają zwyczaju sięgać po młodych piłkarzy z polskiego rynku. Sami potrafią ich wychować i okej, jest to logiczne i nie ma co tego krytykować. Nawet jeśli zdarzają się okazje rynkowe, po które mógłby schylić się także Lech.
–
Spis treści
Mariusz Fornalczyk w Lechu? Rozważamy, czy to ma sens
Lech do takich ruchów nie przywykł. My z kolei nie jesteśmy przekonani (i pewnie nie tylko my), czy aby na pewno Fornalczyk to dzisiaj wielka okazja, która powinna spędzać komuś sen z powiek. Kupić, nie kupić, odpuścić, sprzątnąć go sprzed nosa innemu klubowi – nie, w Poznaniu do tak daleko idących rozważań raczej nie dochodzi. I nie musi, zwłaszcza że skrzydłowy Korony swoje kosztuje.
No i nie wygląda na to, żeby ktoś miał się o niego zabijać. Bo, jak podał Damian Smyk z goal.pl, jego klauzula wykupu sięga miliona i kilkuset tysięcy euro. Patrzymy na historię transferów “Kolejorza” i… on nigdy nie wydał za piłkarza z rodzimego rynku więcej niż 500 tysięcy euro. Tyle zapłacił za Macieja Gajosa i Daniego Ramireza. A żeby pozwolić sobie na małe szaleństwo z Fornalczykiem (szaleństwo z perspektywy Lecha), musiałby wydać więcej niż za Velde czy Sousę, czyniąc piłkarza Korony swoim trzecim najwyższym transferem w historii klubu.
Poza tym w sezonie 2025/2026 Fornalczyk będzie miał 23 lata. To już taki wiek, w którym Lech stara się sprzedawać swoich piłkarzy i właśnie na takich – patrząc na historię transferową – zarabiał najwięcej. A jak wiemy, zielone tabelki w Excelu to w Poznaniu rzecz traktowana z czcią większą niż mistrzostwa Polski.
10 największych transferów Lecha i wiek zawodników w momencie odejścia:
- Jakub Moder do Brighton – 21 lat
- Jakub Kamiński do Wolfsburga – 20 lat
- Michał Skóraś do FC Brugge – 23 lata
- Jan Bednarek do Southampton – 21 lat
- Robert Lewandowski do BVB – 21 lat
- Kamil Jóźwiak do Derby – 22 lata
- Kristoffer Velde do Olympiakosu – 24 lata
- Dawid Kownacki do Sampdorii – 20 lat
- Łukasz Teodorczyk do Dynama Kijów – 23 lata
- Artjoms Rudnevs do Hamburga – 24 lata
W przypadku takiego Michała Skórasia padały argumenty, że wchodzi w “przejrzały” wiek jak na standardy Lecha, mimo że miał 23 lata. Velde, choć odszedł jako 24-latek, ugruntował swoją pozycję w europejskich pucharach i stał się w Poznaniu kozakiem. Podobnie kiedyś Teodorczyk czy Rudnevs, a patrząc ogółem na transfery wychodzące powyżej 1 mln euro, tylko trzech odchodzących zawodników Lecha miało więcej niż 23-24 lata. To Jesper Kalstroem, Tamas Kadar i Rafał Murawski.
Kierunek poznański budzi wątpliwości, Fornalczyk mimo wszystko też
Oczywiście nie odkrywamy Ameryki, sugerując, że młodszy piłkarz to potencjalnie większy i łatwiejszy zysk. Ale całe to tło transferowe właściwie buduje swego rodzaju okienko z presją dla Lecha i Fornalczyka. To znaczy: gdyby “Kolejorz” pokusił się o skrzydłowego Korony najbliższego lata, wypadałoby, żeby w ciągu roku – maksymalnie dwóch lat – tenże Fornalczyk stał się gwiazdą zespołu.
Możecie posądzać nas o brak wyobraźni, ale wybaczcie: taka wizja przy grających Walemarku i Gholizadehu nas nie przekonuje. Zwłaszcza, że w odwodzie jest też 19-letni Lisman, a Lech znany jest z tego, że potrafi i lubi wypromować młodych zawodników. Zwłaszcza że wielu piłkarzy wymienionych w tym tekście potrzebowało dość dużo czasu, żeby dawać odpowiednią jakość.
Ale to wcale nie musi oznaczać, że Fornalczyk nie zasłużył na krok do przodu w swojej karierze. Po prostu wydaje się, że przede wszystkim ze względu na wiek i fakt, że zaczął wykorzystywać potencjał trochę za późno, poznański pociąg mógł mu odjechać. Transfer do Lecha przez wymienione powody wygląda więc na razie bardziej jak medialny temat.
A przecież nie wspomnieliśmy jeszcze o jednej kwestii, czyli trwałości formy Fornalczyka. Ile ona potrwa? Czy to nie pierwszy i nie ostatni dobry sezon? Czy 4 gole i 2 asysty w 26 meczach, osadzone w kontekście, że to dopiero pierwszy sensowny rok 22-latka, sprawiają, że warto zapłacić prawie 1,5 mln euro?
Lech musi sobie te kwestie porządnie przemyśleć. Przy czym niepodważalnym i osobnym faktem jest, że wartość Fornalczyka w oczach innych klubów, które chętniej spoglądają na polski rynek, naturalnie rośnie. Dlatego, mimo wszystko, można spodziewać się zmiany w karierze Fornalczyka już tego lata. O ile on sam poczuje pewność, że ten sezon to nie przypadek na tle wcześniejszych, bardzo niemrawych. A wręcz przeciwnie: że to fajny początek nowej, lepszej wersji.
Fornalczyk powinien udowodnić, że nie jest już jeźdźcem bez głowy w lepszym środowisku
Inne liczby niż bramki i asysty oraz efektowność w grze (patrz: na przykład gol z dystansu z Jagiellonią) stoją po stronie Fornalczyka. Fakty są takie, że skrzydłowy Korony Kielce to:
- top 5 najczęściej dryblujących zawodników ligi
- top 5 z największą liczbą udanych dryblingów
- top 20 pod kątem liczby pojedynków w całej lidze
- top 20 w średniej wykonanych sprintów na mecz
Nikt nam nie powie, że to wszystko nie czyni Fornalczyka interesującym piłkarzem, wartym rozważenia przez czołówkę Ekstraklasy. Z drugiej strony – taki transfer nie każdemu może pasować. Zakładając, że Lech mógłby nagiąć swój wzór postępowania, bo zagra w pucharach i będzie potrzebował dodatkowego skrzydłowego, szczególnie przy scenariuszu z wypożyczeniem Lismana, niech będzie, że właśnie Lech to potencjalny kierunek nr 1. Może się jednak okazać, że jeden z wyłącznie dwóch, bo:
- W Pogoni na razie krucho z kasą. Mimo że na taki powrót przy starzejącym się Grosickim na pewno by nie narzekali
- Jagiellonii daleko do wydawania takich pieniędzy jak 1-1,5 mln euro, zwłaszcza z dużym ryzykiem, a takim Fornalczyk nadal jest
- W Rakowie, do którego tego typu transfer pasowałby w teorii, w praktyce nie miałby racji bytu ze względu na system gry Papszuna
Jeśli Lech nie za takie pieniądze, to może przepalająca je Legia?
No i zostaje Legia, ostatni kierunek w ramach przeskoku w Ekstraklasie. Taki, który byłby w stanie pogodzić ideologię klubu (transfer wewnętrzny), nie gryzłby się tak mocno z finansowym zaciskaniem pasa jak w Jagiellonii i nie zostałby wykluczony przez niedopasowanie do taktyki.
Sęk w tym, że nie słyszeliśmy (jeszcze?) o zainteresowaniu Fornalczykiem ze strony Legii. Poza tym nie zdziwilibyśmy się, gdyby w stolicy zrazili się po ściągnięciu Kacpra Chodyny czy Wahana Biczachczjana, czyli najnowszych nabytkach z Polski na boki boiska. Przy obu tych jegomościach dzisiejsza wersja Fornalczyka miałaby pewniejszy plac, z mniejszym problemem na regularne granie od. 1 minuty niż na przykład w Lechu.
No więc, widzicie, to nie jest oczywisty temat. Jakaś saga z udziałem Fornalczyka będzie, to właściwie pewne. Ale może się okazać, że jak Lech zacznie kręcić nosem ze zrozumiałych sobie przyczyn, opcje w Polsce ograniczą się niemal do zera. A wtedy sam Fornalczyk będzie musiał zadać sobie kilka ważnych pytań. Czy już w 2025 roku porwać się na zagraniczną przygodę – a nie oszukujmy się, nie byłby to atak na topowe ligi – czy może poszukać spokojniejszej kontynuacji w Kielcach, która też mogłaby przynieść mu na przykład testowe powołanie do reprezentacji Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ O FORNALCZYKU:
- „Odpłynął, dostał burę”. Jak Mariusz Fornalczyk został czołowym skrzydłowym ligi
- Dla Fornalczyka przychodzi się na stadion. Korona oczekuje dużych pieniędzy
- Fornalczyk o niepowodzeniu w Pogoni: Myślę, że przyczyna leży we mnie
Fot. Newspix