Po raz pierwszy od 2017 roku z Ekstraklasy może nie spaść żaden beniaminek. By jednak zasłużyć na status najsilniejszych nowych drużyn w lidze tego stulecia, GKS Katowice, Motor Lublin i Lechia Gdańsk musiałyby zrobić jeszcze naprawdę wiele. Niedoścignionym wzorem pozostaje bowiem zestaw z 2012 roku.
Kibic GKS-u Katowice, wygłodniały niemal dwiema dekadami nieobecności w Ekstraklasie, zobaczywszy terminarz obecnego sezonu, mógł czuć rozczarowanie. W pierwszej kolejce Radomiak. W drugiej Stal Mielec. W trzeciej Raków Częstochowa. W czwartej Piast Gliwice. W piątej Motor Lublin. Dopiero w szóstej serii gier, gdy na Bukową przyjechała Jagiellonia Białystok, beniaminek zagrał z kimś, z kim nie mierzył się w ostatnich latach w niższych ligach. Ale to był tylko przerywnik. Bo w siódmej kolejce GieKSa grała z Zagłębiem Lubin. W ósmej z Widzewem. W dziewiątej z Górnikiem. W dziesiątej z Pogonią, a w jedenastej z Puszczą. Inaczej mówiąc, można było być kibicem GieKSy niepamiętającym występów swojego klubu w Ekstraklasie, ale jednocześnie czternaście z osiemnastu klubów z obecnej Ekstraklasy pamiętać jako ligowych rywali GKS-u w niższych ligach.
Losy beniaminków z sezonu 24/25
Specyfika polskiego rynku piłkarskiego to niebywałe wprost przepływy między klasami rozgrywkowymi. Poza Legią Warszawa na dobrą sprawę nie ma ani jednego stałego punktu na ekstraklasowej mapie. Jej 77 lat nieprzerwanej obecności w najwyższej lidze (od pierwszego powojennego sezonu) to absolutny ewenement na skalę krajową i wynik, do którego nikt nawet się nie zbliża. By pamiętać ligę bez Legii, trzeba mieć blisko sto lat. Ale już Ekstraklasę bez Lecha Poznań mogą pamiętać dzisiejsi trzydziestolatkowie. Przecież gdy Jerzy Engel wysyłał powołania na mundial w Korei i Japonii, Kolejorz był klubem II-ligowym. A i tak przecież dla fanów żyjących w XXI wieku jest drugim wśród najstabilniejszych punktów na mapie, choć nawet on nie uniknął zawirowań formalnych w postaci fuzji z Amicą Wronki w trakcie burzliwej pierwszej dekady tego stulecia.
Jak na polską skalę, w tym roku może więc dojść do poważnego tąpnięcia, jakim byłoby zniknięcie z Ekstraklasy Śląska Wrocław. Oczywiście to nie jest żadna prehistoria, gdy ten klub grał na drugim, czy nawet trzecim szczeblu rozgrywkowym. Ale siedemnaście sezonów spędzonych nieprzerwanie w najwyższej lidze to aktualnie czwarty wynik. Oprócz Legii i Lecha minimalnie dłużej od Śląska trwa w lidze jeszcze tylko Jagiellonia Białystok, rozgrywająca w niej osiemnasty kolejny sezon i już pewna przedłużenia obecności w Ekstraklasie do dziewiętnastu lat. Polskimi klubami wstrząsały, oprócz kryzysów sportowych, także bankructwa, karne degradacje i fuzje, sama Jagiellonia w początkowych latach obecności w Ekstraklasie musiała się zmagać z odrabianiem dziesięciu karnych punktów, więc przetrwanie wśród najlepszych na niemal dwie dekady musi robić wrażenie. Wszak ponad połowa klubów Ekstraklasy awansowała do niej w ostatnich dziesięciu latach.
Rywalizacja szczecińsko-gliwicka
Stałym punktem tego sezonu w dyskusjach o Ekstraklasie jest rozprawianie, który z beniaminków jest silniejszy – GKS Katowice, czy Motor Lublin? Który wniósł więcej, który bardziej zasługuje na pochwały? Pojednawczo można stwierdzić, że mamy do czynienia z nadzwyczaj silnymi beniaminkami. Może się zdarzyć, że wśród najlepszych przetrwają wszyscy trzej, co oznaczałoby, że po raz pierwszy od 2017 roku na miejscu spadkowym nie znalazłby się żaden beniaminek. Wtedy było ich jednak tylko dwóch. Ostatni raz trzech lub więcej beniaminków utrzymało się w lidze w sezonie 2008/2009. Wówczas do Ekstraklasy weszło aż pięć (!) nowych drużyn: Lechia i Śląsk jako najlepsze w I lidze, Piast i Arka, które wskoczyły do ligi w wyniku karnych degradacji innych zespołów oraz Polonia Warszawa, która kupiła licencję Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Cała piątka zdołała utrzymać się wśród najlepszych. Nawet jeśli Lechia Gdańsk ostatecznie opuściłaby Ekstraklasę, raczej nie zajmie ostatniego miejsca, co również oznaczałoby przerwanie trwającej od siedmiu sezonów czarnej serii beniaminków. Jeśli jednak chcieć za wszelką cenę rozstrzygnąć, czy silniejszym beniaminkiem jest GieKSa, czy może Motor, trzeba się wstrzymać na kilka lat. Bo o sile beniaminka najwięcej mówi jego czas przetrwania w lidze.
Najdłuższa w tej chwili nierozstrzygnięta rywalizacja w Ekstraklasie dotyczy I-ligowego sezonu 2012/2013. Wówczas najsilniejszy na zapleczu Ekstraklasy okazał się Piast Gliwice, który o trzy punkty wyprzedził Pogoń Szczecin. Rok później drużyna Marina Brosza potwierdziła siłę i wdarła się pierwszy raz w historii do europejskich pucharów, zaczynając złotą erę, która w kolejnych latach przyniosła klubowi medale każdego możliwego kruszcu. Pogoń aż takimi sukcesami nie mogła się pochwalić, ale również ustabilizowała pozycję w lidze i od kilku lat to jej akcje stoją wyżej. Co jednak najważniejsze, obie drużyny rozgrywają już trzynasty kolejny sezon od powrotu do Ekstraklasy i już są pewne, że wystąpią także w czternastym. Nie było w tym wieku drugiego zestawu beniaminków, który zostałby wspólnie w lidze równie długo, wnosząc do niej tak wiele. Oprócz pary szczecińsko-gliwickiej, trwa jeszcze rywalizacja o tytuł najlepszego beniaminka z sezonu 2021/22, gdy wspólnie wróciły do ligi Widzew Łódź i Korona Kielce. Nierozstrzygnięta pozostała natomiast rywalizacja pary z sezonu 2017/18 – Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec wspólnie spadły bowiem z ligi rok po awansie.
Patrząc tylko na ostatnie dwanaście lat, czyli okres, który minął od momentu, gdy ostatni raz o spadkach bądź awansach zadecydowały w Ekstraklasie sprawy pozasportowe (brak licencji dla Polonii Warszawa), najsilniejszymi beniaminkami okazują się kluby, dla których spadek z Ekstraklasy był tylko jednosezonowym przerywnikiem. Od dwunastu lat nieprzerwanie obecna jest w lidze Cracovia (najdłuższa taka seria w historii klubu). Dekadę od awansu spędziło w niej Zagłębie Lubin i wszystko wskazuje na to, że w tym roku tej serii nie przerwie. Już osiem lat jest w lidze Górnik Zabrze. Każdy z tych klubów zdecydowaną większość XXI wieku spędził w elicie. Jeśli ją opuszczał, to tylko na maksymalnie sezon. Po takim ciosie łatwiej było uniknąć kolejnego.
Powroty z zaświatów: udany przykład Lechii
Wśród klubów, które w Ekstraklasie już kiedyś grały, ale miały długą, trwającą przynajmniej dwie dekady, przerwę od występów w niej, najlepiej radzą sobie Raków Częstochowa – sześć sezonów i zapewniony siódmy, Stal Mielec, trwająca w lidze już od pięciu lat, za to bardzo poważnie zagrożona przerwaniem tej serii oraz Radomiak – cztery sezony i piąty w drodze. Pozostałe tego typu kluby, mające przetarcie w Ekstraklasie w poprzednim stuleciu, ale potem długo w niej nieobecne, nie radziły sobie zwykle aż tak dobrze. Warta Poznań opuściła ligę po czterech kolejnych sezonach, Zawisza Bydgoszcz pozostał w niej na dwa, choć oddać mu trzeba, że zdążył w tym czasie zdobyć Puchar Polski na Stadionie Narodowym i zagrać w europejskich pucharach. Klubami wracającymi z czeluści po ponad 20 latach były też w pierwszej dekadzie XXI wieku Polonia Bytom, która utrzymała się na trzy lata oraz Arka Gdynia, która spadła po dwóch. Za najmocniejszy klub w kategorii powrotów z zaświatów należy więc uznać w XXI wieku Lechię Gdańsk. Wprawdzie formalnie jej nieobecność w Ekstraklasie nie trwała aż tak długo (między 1996 a 2008 rokiem), ale w rzeczywistości w połowie lat 90. najwyższa liga zawitała do Gdańska tylko w wyniku fuzji z Olimpią Poznań i jednosezonowego istnienia tworu o nazwie Lechia/Olimpia Gdańsk. Właściwsze byłoby więc uznanie, że w 2008 roku Lechia wróciła do Ekstraklasy po dwudziestu latach nieobecności. I zdołała się w niej utrzymać aż na półtorej dekady, do 2023 roku.
Najtrudniej mają jednak absolutni beniaminkowie. Po 2013 roku pojawiło się takich w Ekstraklasie czterech. Sandecja Nowy Sącz i Miedź Legnica pożegnały się z ligą po ledwie roku. Puszcza Niepołomice przetrwała na drugi sezon, ale jest bardzo poważnie zagrożona degradacją. Najdłużej w tym okresie pozostał w Ekstraklasie Bruk-Bet Termalica Nieciecza, który spadł dopiero w trzecim sezonie po awansie. Odrobinę lepiej wygląda krajobraz dla absolutnych beniaminków w całym XXI wieku. Z klubów, które w poprzednim stuleciu nawet na moment nie pojawiły się w najwyższej lidze, najwyżej w tabeli wszech czasów Ekstraklasy, na dziewiętnastym miejscu, jest Korona Kielce, która pierwszy awans uzyskała w 2005 roku. Jej obecność w elicie potrwała jednak pierwotnie tylko trzy lata, bo przerwała ją karna degradacja. Pod względem sukcesów najlepszym absolutnym beniaminkiem w XXI wieku jest Piast Gliwice, który jednak po debiutanckim awansie spadł w drugim sezonie, a rzeczywistą wartość wniósł do Ekstraklasy, dopiero gdy do niej powrócił w 2012 roku.
Pod względem czasu przetrwania w lidze z absolutnych beniaminków tego stulecia najlepiej poradziło sobie natomiast Podbeskidzie Bielsko-Biała, które jako jedyne zdołało pozostać w Ekstraklasie na pięć sezonów. Sportowo ten wynik mógł wyrównać w latach 2004-2008 Górnik Łęczna, który jednak po wywalczonym na boisku utrzymaniu w czwartym sezonie pierwszej obecności w Ekstraklasie, został zdegradowany za korupcję. Pozostałe kluby, które pojawiały się w Ekstraklasie w XXI wieku bez wcześniejszego w niej przetarcia, okazywały się tylko sezonowymi ciekawostkami – jak RKS Radomsko w 2001, Szczakowianka Jaworzno w 2002, czy Górnik Polkowice i Świt Nowy Dwór Mazowiecki w 2003 roku. Dla tych więc, którzy kompletnie nie wiedzą, jak sobie radzić w Ekstraklasie, okazuje się to bardzo trudne środowisko.
Trudne losy Zagłębia Sosnowiec i ŁKS-u
Osobną kategorię stanowią natomiast dwa kluby, które można uznać za zasłużone dla polskiej piłki, ale kompletnie nieradzące sobie w niej w XXI wieku. Łódzki Klub Sportowy spędził w Ekstraklasie w tym stuleciu sześć sezonów, ale cztery ostatnie kończyły się degradacjami: w 2009 roku z powodu nieotrzymania licencji, a w 2012, 2020 i 2024 ze względu na zajęcie ostatniego miejsca w lidze. Ostatni sezon ŁKS-u w elicie, który doczekał się kontynuacji na tym samym szczeblu, odbył się w 2008 roku, gdy reprezentację Polski prowadził Leo Beenhakker. Czarną spadkową serię ma też w Ekstraklasie II-ligowe obecnie Zagłębie Sosnowiec. W XXI wieku pojawiało się w niej dwukrotnie i za każdym razem zajmowało ostatnie miejsce. Razem z sezonem 1991/92 piętnasty klub tabeli wszech czasów Ekstraklasy notuje serię trzech zakończonych spadkiem rozgrywek w Ekstraklasie z rzędu. Ostatni raz sosnowiczanom udało się utrzymać na tym szczeblu w 1991 roku, gdy… zajęli ostatnie miejsce, ale następowało poszerzenie ligi, dzięki czemu nikt nie został zdegradowany. By więc znaleźć sezon Ekstraklasy, w którym Zagłębie Sosnowiec byłoby wyżej niż na jednym z ostatnich dwóch miejsc, trzeba się cofnąć do 1990 roku, gdy zajęło… trzecie miejsce od końca.
Patrząc na zestaw walczących w tym roku o awans I-ligowców, można bezpiecznie założyć, że w przyszłym sezonie w Ekstraklasie nie będzie ani ŁKS-u, ani Zagłębia Sosnowiec, ani też żadnego absolutnego beniaminka. Czysto teoretyczną szansę na osiągnięcie baraży zachowuje jeszcze Znicz Pruszków, ale jego debiut w elicie już w kolejnych rozgrywkach jest skrajnie mało prawdopodobny. Oprócz niego z obecnej I ligi jeszcze tylko Kotwica Kołobrzeg, Chrobry Głogów i Pogoń Siedlce nigdy nie grały w Ekstraklasie. Kibiców przyszłorocznych beniaminków czeka więc w kolejnym sezonie zdziwienie podobne do tego, jakie odczuwali przed rokiem fani GieKSy: może i w Ekstraklasie trochę ich nie było, ale większość rywali już w swoim mieście niedawno widzieli.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Czego brakuje Lechowi Poznań, żeby zostać mistrzem Polski?
- Rzut oka na terminarz Rakowa i Lecha. Za wcześnie, by skreślać Kolejorza
- Maksymalnie Kroczek do przodu. Co dalej z trenerem Cracovii?
Fot. newspix.pl