Ogląda człowiek pierwsze 45 minut tego meczu i myśli: gdzie ta Pogoń, która w ostatnich tygodniach z łatwością strzelała swoim rywalom od trzech do pięciu goli? Wiadomo, że Piast w tym sezonie stoi przede wszystkim defensywą i przed tą kolejką miał najmniej straconych bramek w Ekstraklasie obok Śląska, więc nie mogło być mowy o przejechaniu się po ekipie trenera Vukovicia. Ale nawet mimo to trzeba przyznać, że szczecinianie wyglądali dzisiaj na totalnie rozregulowanych. Jakby w dowodzie, że przerwa reprezentacyjna akurat im wybitnie nie posłużyła.
Ale bądźmy też uczciwi w ocenie Piasta, bo zasieki, jakie postawił, naprawdę mogły się podobać fanom niuansów taktycznych. Wolnych przestrzeni dla Pogoni nie tylko w pierwszej połowie było niewiele, mowa o świetnie zorganizowanej defensywie na przestrzeni całego meczu, a doskonale te realia oddawały pojedynki Arkadiusza Pyrki z Kamilem Grosickim. Drugi emanował bezradnością, czasami odbijał się od 21-latka jak od ściany, zaś prawy obrońca gliwiczan wyglądał tak, jakby to on miał setki meczów w seniorskiej piłce na koncie. Pełna profesura, spokój, pewność interwencji. Pyrka wyłączył “Grosika” jak stare radio, co jest kolejnym mini-argumentem do stosu budowanego od dłuższego czasu, że warto sprawdzić się w lepszych rozgrywkach za granicą.
Kontynuację dobrej formy pokazał też Patryk Dziczek. Wydawało się, że na boisku jest wszędzie, przez co Ulvestad, Gorgon czy Kurzawa do spółki nie potrafili zdominować środka pola. Albo – słowo klucz – chociaż skontrolować na tyle, żeby od czasu do czasu tworzyć jakieś akcje ofensywne. Ale nie – ten sektor był zamknięty tak jak skrzydła, a właściwie należałoby powiedzieć to samo o każdym fragmencie murawy, na którym czyhał piłkarz w niebieskiej koszulce. Tak naprawdę dopiero w ostatnich minutach meczu Pogoń złożyła w miarę składną kombinację zakończoną niecelnym strzałem Fornalczyka. Tyle, nie licząc zablokowanego uderzenia Grosickiego z pierwszej połowy.
Trochę wstyd jak na zespół z takim potencjałem z przodu.
Myśleliśmy, że przy braku goli obrazkiem tego meczu będzie Rafał Kurzawa dwa razy objechany ruletą w ciągu kilku sekund, ale zdecydowanie bardziej przaśnym i charakterystycznym okazała się zmiana, jaką zarządził Aleksandar Vuković w 82. minucie. 0:0, kilkanaście minut do końca spotkania, wiesz, że jesteś mistrzem remisów i wpuszczasz… Tomasa Huka za Jorge Felixa. Ot, typowy Piast w tym sezonie. Murarka w pełnej krasie.
To był ósmy remis Piasta na dwanaście rozegranych meczów. Kto konsekwentnie stawia na X w spotkaniach tej ekipy od samego początku, mógł już się nieźle dorobić. Co więcej, na razie niewielkie są perspektywy na zmianę tej tendencji, wciąż brakuje napastnika, ale czy w Gliwicach komuś to bardzo przeszkadza? Niekoniecznie, o ile oczywiście podział punktów przypada na takich rywali jak Pogoń, która wcześniej strzelała bramki jak szalona. Albo generalnie na lepsze jakościowe drużyny, których po prostu zatrzymanie można już uznać za mały sukces. Biorąc to wszystko pod uwagę, można przychylnym okiem spojrzeć na niemal rok pracy trenera Vukovicia w Piaście (27 października rocznica) i oddać mu, że o ile w ofensywie nadal szwankuje element wykończenia, o tyle zespół jako cały organizm został przeorganizowany z pozytywnym skutkiem. Dziś Piasta nikt nie ma prawa zlekceważyć.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Dominguez, Amaral, Destan, Mladenović i reszta. Odeszli z Ekstraklasy i jak sobie radzą?
- Kacper Kostorz: Liczę na dłuższy pobyt w Holandii, ale już w Eredivisie
- Moskal i ŁKS. Czy warto zwolnić trenera, który na to nie zasługuje?
- Podstawski: – Gdybym wiedział, co mnie czeka, zostałbym w Ekstraklasie
Fot. Newspix