Szkodliwe promowanie gry na wynik, sumo ważniejsze od siatkówki, kajak polo od kajakarstwa górskiego, szachy i brydż od tenisa. Regiony szkolące olimpijczyków nie dostają nic, a inne otrzymają miliony. Dofinansowanie jest zależne od tego, czy dany sport ma dużo kategorii wagowych, zdarzają się pomylone kluby. Minister Nitras zachwala nowy system podziału środków między kluby, mający dzielić je obiektywnie, pomijając związki sportowe. Jeżeli idea wydawała wam się słuszna, to gdy wejdziecie w szczegóły podziału środków, możecie się załamać.
Ministerstwo sportu postanowiło przejść od finansowania sportu młodzieżowego za pośrednictwem związków sportowych do przekazywania środków bezpośrednio klubom. Do wykonania tego planu zaprzęgnięto klasyfikację klubów Systemu Sportu Młodzieżowego (SSM), prowadzoną od wielu lat przez Instytut Sportu. Można się z nią zapoznać na stronie https://ssm.insp.waw.pl/.
System nazwany Klub Pro polega na zsumowaniu wszystkich punktów uzyskanych przez dany klub w latach 2021-2023 w czterech kategoriach wiekowych, dzięki czemu wyłoniono sześćset najlepszych klubów w Polsce. Następnie dla każdego z klubów wyliczono średnią roczną liczbę rywalizujących zawodników oraz średnią liczbę punktów zdobytych przez każdego zawodnika. Kluby zdobywające minimum 32,5 punktu zakwalifikowano do kategorii złotej (około trzydziestu klubów), te które przekroczyły 20,8 punktu do kategorii srebrnej (około dziewięćdziesięciu klubów), a pozostałe czterysta osiemdziesiąt klubów otrzymało kategorię brązową. Grupy różnią się kwotami dofinansowania na jednego zawodnika. Na tej podstawie ogłoszono listę, w której do każdego z podmiotów przydzielono kwotę ministerialnego wsparcia, która łącznie wynosi sto milionów złotych. Z listą można się zapoznać tu: https://www.gov.pl/attachment/d01f4b98-8ca6-4d8a-9b9b-f16c45722c02.
Wynikoza jest szkodliwa w sporcie młodzieżowym
Już sama idea premiowania klubów za wyniki młodych zawodników jest sprzeczna z obecnymi światowymi trendami. Nawet PZPN poszedł po rozum do głowy i nie publikuje tabel ligowych w rozgrywkach najmłodszych dzieci. W tym wieku to nie wynik jest najważniejszy, a ciągły progres. Rezultaty notowane przez kluby, gdy zawodnicy mają na przykład piętnaście lat mają jedynie luźny związek z jakością szkolenia i nie powinny być wyznacznikiem oceny jakości szkolenia. Mało tego, takie podejście może szkodzić prawidłowemu rozwojowi zawodników w wielu dyscyplinach sportu. Który trener będzie dawał się rozwijać zawodnikom późno dojrzewającym, albo pozwoli popełniać błędy, dzięki którym dzieci wyciągają wnioski, jeśli od wyniku będzie zależeć, ile pieniędzy dostanie z ministerstwa. Z Klub Pro usunięto także kluby piłkarskie wspierane w ramach innego Programu Wsparcia Akademii Piłkarskich.
Wynikoza i wsparcie piłki nożnej to jednak oddzielne tematy, który w ciekawy sposób omówił już na Weszło TV Przemysław Mamczak.
Przyjrzałem się dość dokładnie liście podmiotów rekomendowanych do dofinansowania przez ministerstwo oraz sposobie liczenia klasyfikacji klubów Systemu Sportu Młodzieżowego, która była jedynym kryterium konstruowania listy rankingowej.
Usuńmy AZS Lublin. Szkoda, że nie ten, co trzeba
Z listy Klub Pro usunięto poza częścią klubów piłkarskich, wiodące kluby AZS, dofinansowane w ramach „Programu dofinansowania ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej zadań w zakresie szkolenia i współzawodnictwa sportowego młodzieży”, realizowanego w Akademickich Centrach Szkolenia Sportowego (ACSS) w roku 2024. Jest to generalnie logiczne, bo szesnaście AZS-ów ma oddzielną pulę środków, które otrzymuje z programu ACSS. Problem w tym, że ACSS dotyczy sportów indywidualnych, a każdy z szesnastu AZS został z niego został wykluczony w całości. Oznacza to, że jeżeli klub szkoli pływaków, którzy korzystają z ACSS, wsparcia nie dostaną także szkolone w tym samym klubie koszykarki, czy szermierze, niezależnie od tego, czy korzystają oni z programu ACSS. Warto też zauważyć, że ACSS jest skierowany do studentów, doktorantów, a nawet absolwentów uczelni wyższych aż do ukończenia przez nich 21. roku życia. Natomiast niektóre AZS-y z wykluczonej szesnastki szkolą już małe dzieci, nawet w wieku przedszkolnym. Mimo tego, z programu Klub Pro nie będą mogły skorzystać.
Z listy wykluczony został także AZS UMCS Lublin. Siódmy klub w Polsce pod względem liczby punktów zdobytych w rankingu sportu młodzieżowego. Dlaczego? Otóż operatorem ACSS jest AZS Lublin i to on powinien zostać zgodnie z zasadami wykluczony. Nie punktuje on jednak w rankingu sportu młodzieżowego. Co zrobił zatem urzędnik w ministerstwie? Usunął z listy AZS UMCS Lublin. Nazwa podobna? Miasto się zgadza? No więc w czym problem? W ten sposób przez pomyłkę na liście dofinansowanych klubów nie załapał się podmiot, z którego ponad dwieście osób zapunktowało w zawodach mistrzowskich. Według nieoficjalnych informacji, po wskazaniu tego błędu ministerstwo planuje korektę listy i dodanie do niej właściwego klubu z Lublina.
Aktualizacja: Ministerstwo Sportu i Turystyki ogłosiło dodatkowy program Klub Pro ACSS, w którym dla 15 klubów zrzeszonych w Akademickim Związku Sportowym, a pominiętych w programie Klub Pro przeznaczyło 7,5 miliona złotych. Do punktacji decydującej o podziale środków w ramach tego programu nie wliczono jednak punktów zdobytych przez AZS-y w kategorii młodzieżowca.
Niewykorzystana szansa na wsparcie curlingu
Z pozostałych klasyfikowanych klubów, jedynym, który łapie się do czołowej sześćsetki, a nie otrzymał dofinansowania jest POS Łódź. To klub curlingowy. Sport ten ma wybitnego pecha do działaczy.
Polski Związek Curlingu został dwa lata temu rozwiązany przez sąd ze względu na uporczywe naruszanie prawa oraz statutu związku i brak warunków do przywrócenia działalności zgodnej z prawem i statutem. Jego miejsce miała zająć Polska Federacja Klubów Curlingowych, jednak zgodnie z przepisami, oficjalny polski związek sportowy może być jedynie nowoutworzony, a z przyznaniem tego statusu podmiotowi już istniejącemu jest problem prawny.
Zamieszanie trwa od wielu lat, ale niezależnie od niego kluby curlingowe szkolą młodzież. Zdecydowanie najwyższy poziom prezentuje POS Łódź, zdobywając wiele tytułów mistrzowskich. Do ubiegłego roku jego punkty były naliczane w rankingu sportów młodzieżowych. Zdobył ich tak wiele, że bez problemu załapałby się na listę. Został z niej jednak usunięty ze względu na brak polskiego związku sportowego odpowiedzialnego za curling w Polsce.
Wydawać by się mogło, że jest to idealna sytuacja, w której minister sportu omijając finansowanie przez związki sportowe mógłby przekazać środki bezpośrednio łódzkiemu klubowi. Z zasad naliczania środków wynika, że byłoby to kilkadziesiąt tysięcy złotych. To być a nie być dla POS Łódź, szczególnie, że ze względu na usunięcie curlingu z rankingu sportów młodzieżowych, samorząd prawdopodobnie nie będzie mógł od przyszłego roku przekazać mu własnych środków.
Po co nam wspinaczka sportowa? Stawiajmy na brydż sportowy!
Około 14% zawodników, którzy znajdują się w klasyfikacji SSM punktuje w rankingu w sportach nieolimpijskich. Oznacza to, że około 14 mln z puli 100 mln złotych trafi do sportów, które nigdy nie przełożą się na polski medal na igrzyskach. W gronie zawodników, których wyniki decydowały o wsparciu znalazło się między innymi: stu wrotkarzy, dwustu kręglarzy, trzystu zawodników kajak polo, sześciuset brydżystów oraz kilkadziesiąt… cheerleaderek (w wieku od ośmiu do dziewiętnastu lat) . Do tego trzech cheerleaderów oraz dziewięciuset sumitów i ponad tysiąc szachistów. Łącznie w zestawieniu decydującym o podziale środków uwzględniono osiem tysięcy sportowców uprawiających dyscypliny nieolimpijskie. Trzeba zaznaczyć, że także wśród pozostałych sportowców wielu jest takich, którzy, startując w sporcie olimpijskim, uprawiają jego odmianę, której na igrzyskach nie ma – na przykład plażową piłkę ręczną.
Co ze sportami, które przyniosły nam największe sukcesy w Paryżu? Jak uwzględniona została wspinaczka sportowa, w której odnieśliśmy jeden z największych triumfów: dopiero ósmy raz w historii Polacy stali na dwóch różnych stopniach podium w jednym finale? Otóż, punktowało w niej dwustu zawodników, czyli mniej, niż w kajak polo. Wsparcie otrzymają… trzy kluby wspinaczki sportowej. Dla porównania – na liście jest dziewięć klubów punktujących w sumo.
Na liście dofinansowanych jest 67 klubów, dla których sport nieolimpijski zdobył najwięcej punktów. Dla porównania lekkoatletyka jest wiodącym sportem dla 71 klubów z listy. Kluby sportów nieolimpijskich otrzymają 10 mln złotych wsparcia. Tylko lekkoatletyka otrzyma więcej. Kolejnych 17 mln trafi do 101 klubów w takich sportach olimpijskich, w których nie wysłaliśmy na ostatnie igrzyska żadnego zawodnika – jak na przykład akrobatyka sportowa.
Liczba klubów wg sportu dominującego w rankingu oraz ich dofinansowanie:
Sport | Liczba klubów | Dofinansowanie w tysiącach |
Sumo | 9 | 1553 |
Kajak polo | 7 | 1206 |
Brydż sportowy | 3 | 1136 |
Szachy | 9 | 1010 |
Baseball | 4 | 817 |
Kręglarstwo | 6 | 773 |
Kickboxing | 8 | 690 |
Karate WKF | 4 | 564 |
Orientacja sportowa | 5 | 532 |
Unihokej | 4 | 375 |
Piłka ręczna plażowa kobiet | 2 | 309 |
Futsal mężczyzn | 2 | 246 |
Piłka ręczna plażowa mężczyzn | 2 | 241 |
Sporty wrotkarskie | 2 | 236 |
Dla porównania | ||
Wspinaczka sportowa | 3 | 357 |
Kajakarstwo slalomowe | 4 | 769 |
Tenis | 7 | 849 |
Piłka siatkowa mężczyzn | 11 | 1359 |
Tylko 179 z 600 klubów dominuje w sportach, w których zdobyliśmy medale na ostatnich igrzyskach. Otrzymają one łącznie zaledwie 30 mln z przyznanych 100 mln. 70% dofinansowania trafi zatem do klubów, które dominują w sportach, w których nie zdobywamy obecnie medali, bądź takich, które w ogóle nie są sportami olimpijskimi.
Bardzo małe wsparcie dla miejsc, które dostarczają nam medalistów i olimpijczyków
Sprawdziłem 27 pierwszych klubów naszych medalistów z Paryża (dwunastu siatkarzy, nie licząc Leona, cztery szermierki i czterej wioślarze oraz pozostali medaliści indywidualnie). Dofinansowanie wg listy ministerstwa otrzyma… osiem z nich (czyli mniej niż jest wspieranych klubów sumo). To pierwszy klub Klaudii Zwolińskiej z Nowego Sącza, Kamila Semeniuka z Kędzierzyna-Koźla, Mateusza Bieńka z Częstochowy, Darii Pikulik z Darłowa, Alicji Klasik z Rybnika, Martyny Swatowskiej-Wenglarczyk ze Szczecina, Fabiana Barańskiego z Włocławka oraz Natalii Kaczmarek z Gorzowa Wielkopolskiego.
Jeżeli nawet dodać szesnaście klubów, do których przeszli w wieku juniorskim nasi późniejsi medaliści, to z 43 klubów, w jakich trenowali w wieku młodzieżowym nasi medaliści z Paryża rekomendowanych do dofinansowania jest… dwanaście. Na przykład w województwie warmińsko-mazurskim kluby, które szkoliły olimpijczyków z Paryża: MOSiR Giżycko, AZS Olsztyn i SSW MOS Iława nie otrzymały środków. Dostał je natomiast klub futsalu i taekwondo.
Warto spojrzeć także na to, jak dokonany został podział środków pod względem wielkości miejscowości, w której mieści się klub i porównać to z wielkością miasta, w którym nasi ostatni medaliści rozpoczynali swoje kariery. W Warszawie zaczynała tylko Iga Świątek, natomiast warszawskie kluby otrzymały ponad 10% środków przewidzianych na cały kraj.
W miejscowościach liczących między 50 a 150 tysięcy mieszkańców, a więc w miastach średniej wielkości zaczynało treningi aż jedenastu z naszych dwudziestu siedmiu medalistów ostatnich igrzysk, czyli ponad 40%. Od dawna to takie ośrodki, w istotnej części dawne miasta wojewódzkie, są miejscami, z których pochodzi nieproporcjonalnie dużo naszych wybitnych sportowców. Posiadają one niemały potencjał demograficzny, a do tego ich placówki edukacyjne, a częściowo także akademickie przyciągają wielu młodych z okolicy. Jednocześnie ich kondycja gospodarcza oraz mniejsza, niż w największych aglomeracjach oferta rozrywkowa powodują, że sport jest całkiem atrakcyjnym pomysłem na życie dla młodych ludzi.
Czy lista dofinansowanych klubów pozwoli jeszcze lepiej wykorzystywać ich potencjał? Otóż nie, ponieważ do klubów z miast między 50 a 150 tysiącami mieszkańców trafia jedynie 20% ministerialnej puli, czyli będą one miały w niej dwukrotnie mniejszy udział, niż mają w gronie naszych medalistów.
Podział regionalny środków, czyli bez ładu i składu
Podział wsparcia na regiony:
Województwo | Dofinansowanie w tysiącach | Wsparcie na mieszkańca | Liczba wspieranych klubów | Olimpijczycy z Paryża urodzeni w danym województwie |
mazowieckie | 14141 | 2,57 zł | 81 | 24 |
wielkopolskie | 11342 | 3,24 zł | 69 | 23 |
śląskie | 11123 | 2,54 zł | 74 | 18 |
dolnośląskie | 9561 | 3,30 zł | 52 | 14 |
kujawsko-pomorskie | 8739 | 4,33 zł | 49 | 19 |
pomorskie | 7944 | 3,37 zł | 51 | 12 |
małopolskie | 7433 | 2,17 zł | 44 | 19 |
łódzkie | 6092 | 2,54 zł | 36 | 12 |
zachodniopomorskie | 5029 | 3,05 zł | 34 | 10 |
lubuskie | 4071 | 4,13 zł | 20 | 7 |
podlaskie | 3385 | 2,95 zł | 16 | 8 |
lubelskie | 3211 | 1,58 zł | 18 | 7 |
warmińsko-mazurskie | 3009 | 2,19 zł | 22 | 13 |
podkarpackie | 2132 | 1,02 zł | 16 | 9 |
opolskie | 1426 | 1,50 zł | 11 | 3 |
świętokrzyskie | 1362 | 1,15 zł | 7 | 3 |
Kluby województwa lubuskiego otrzymają cztery miliony – dwa razy więcej od dwukrotnie bardziej zaludnionego podkarpackiego. Problem w tym, że do Paryża to drugie wysłało więcej olimpijczyków od lubuskiego. Ranking Instytutu Sportu może być bardzo przydatnym narzędziem do porównywania wyników klubów w jednym mieście, bądź wewnątrz jednego województwa, gdzie są wspólne rozgrywki, w których mierzą się miejscowe kluby.
Problem rodzi się, gdy chcemy porównywać wyniki między regionami. Zresztą nawet sama dokumentacja Instytutu Sportu wskazuje do czego powinien służyć jego ranking. Jest on niezwykle przydatny do oceny szkolenia wewnątrz danego sportu, oceny jego zasięgu oraz zaplecza, czy klasyfikacji regionów.
Nadinterpretacją jest wniosek, że powinno się go wykorzystywać do arbitralnego stwierdzenia, że klub unihokeja z zachodniopomorskiego, który zdobył wicemistrzostwo Polski juniorek młodszych ma otrzymać wsparcie w ramach programu, a klub biathlonowy z Wodzisławia Śląskiego, który zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski młodzików już nie, bo zdobył o 1,5 punktu za mało. Wyniki tych podmiotów nie są między sobą porównywalne i nie da się ich sprowadzić do suchych liczb, które mają decydować o być albo nie być jednego z nich.
Od tego mamy ministerstwo z licznym sztabem urzędników, by uwzględniali oni wszystkie uwarunkowania i decydowali o podziale środków na podstawie wielu kryteriów, przede wszystkim związanych z perspektywą przyszłych medali olimpijskich. A jeżeli nie są w stanie sobie z tym poradzić, to powinni pozostawić odpowiedzialność w dzieleniu puli między kluby związkom sportowym, które mają największą orientację w potrzebach i potencjale poszczególnych klubów.
Między regionami występuje znaczna dysproporcja pod względem konkurencji, z jaką muszą się mierzyć lokalnie. W lubuskim klubów w całym rankingu jest 206, w podkarpackim o ponad 100 więcej. W pierwszych z nich w wielu dyscyplinach w rozgrywkach wojewódzkich startuje tylko kilka klubów. Jest im znacznie łatwiej awansować do ogólnopolskich finałów i zdobywać punkty, niż klubom z regionów, gdzie jest ich więcej.
Kluby z kujawsko-pomorskiego otrzymają dofinansowania w wysokości prawie dziewięciu milionów złotych – o półtora miliona wyższe, niż znacznie większe województwo małopolskie. W przeliczeniu na jednego mieszkańca jest to wsparcie ponad dwukrotnie większe. Ktoś powie – skoro w Toruniu i Bydgoszczy szkolą lepiej niż w Małopolsce, to zasłużyli na większe środki. Problem w tym, że nawet według rankingu Instytutu Sportu, kujawsko-pomorskie kluby zdobyły łącznie 33 tysiące punktów, a małopolskie – 41 tysięcy. Mimo tego, dotacja dla tych pierwszych będzie o jedną szóstą większa.
Brak logiki widać także w porównywalnych wielkością województwach. Opolskie kluby zdobyły łącznie 10 tysięcy punktów, podlaskie – 15 tysięcy. Pierwsze dostanie 1,5 miliona złotych, drugie – 3,5 miliona. Brak jest też spójności między środkami przyznanymi na podstawie rankingu, a tym ilu dane województwo wysłało olimpijczyków do Paryża. Na Dolnym Śląsku urodziło się czternastu naszych reprezentantów, na Warmii i Mazurach podobnie – trzynastu. Pierwszy region otrzyma prawie dziesięć milionów złotych (ponad 3 złote na mieszkańca), drugi – trzy miliony (2 złote na mieszkańca).
Ministerstwo tworzy czarne plamy
W skali powiatów dysproporcje są jeszcze większe. Wsparcie dla sześciuset klubów oznacza, że jeden dotowany klub powinien przypadać na mniej więcej 60 tysięcy mieszkańców. Przy mniej niż czterystu powiatach w Polsce, z których każdy liczy średnio po około stu tysięcy ludności oznaczałoby to, że można próbować stworzyć sieć klubów w ten sposób, by w każdym powiecie znalazł się co najmniej jeden finansowany podmiot.
Oczywiście, nie wszędzie będzie to możliwe. Są obszary, na których nie ma żadnego punktującego klubu. Jednak gdy pominąć skrajne rejony, możliwe byłoby udzielenie wsparcia prawie każdemu powiatowi. Tymczasem poza listą ministerialną jest… uwaga: 177 powiatów (czyli prawie połowa wszystkich istniejących), z których ani jeden klub nie otrzyma wsparcia! Oto ich mapa:
Olbrzymie czarne (choć na mapie czerwone) plamy widać przede wszystkim na wschodzie kraju, co jest częściowo zrozumiałe ze względów demograficznych. Duże wsparcie dla lubuskiego skupia się w znacznej mierze tylko w obu jego stolicach, obszar między Gorzowem a Zieloną Górą pozostawiając bez wsparcia.
Bardzo duże dofinansowanie otrzymają kluby toruńskie i bydgoskie. Ale na południe od tych miast, na obszarze obejmującym okolice Konina, Sieradza, Kalisza, aż do Opola i czeskiej granicy mamy pas ponad dwudziestu powiatów, z których tylko dwa mają podmioty na liście ministerstwa. Podobnie jest na północy śląskiego i pograniczu małopolskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. Warmińsko-mazurskie jest na wysokim siódmym miejscu w rankingu regionów, które wysłały do Paryża najwięcej zawodników. Wystarczy rzut oka na mapę, by ocenić, czy dzięki programowi Klub Pro dzieci z tego regionu będą miały tak samo szerokie możliwości rozwoju swojej kariery sportowej.
Powiat krakowski ziemski jest wśród kilkunastu najludniejszych w kraju licząc 300 tysięcy mieszkańców. Na liście dofinansowania nie ma żadnego klubu z jego obszaru. Oczywiście, można powiedzieć, że dzieci z jego terenu mogą dojeżdżać na treningi do Krakowa, jednak w powiecie ziemskim poznańskim wspieranych klubów jest aż dziesięć. W jednej aglomeracji skupiamy szkolenie w dużym mieście, w drugiej rozpraszamy je po okolicy. Byłoby to zrozumiałe, gdyby jedna z tych strategii wynikała z decyzji politycznych, dotyczących rozwoju transportowego, demograficznego i sportowego. Tymczasem taki podział jest efektem zastosowania suchego algorytmu bez analizy jego zasadności w konkretnym regionie.
Nawet jeżeli pominiemy powiaty ziemskie, znaleźć można wiele dużych, ponad stutysięcznych powiatów, które nie mają żadnego klubu na liście. Największy z nich jest powiat wadowicki i to mimo posiadania jednego z najlepszych w województwie klubów szermierki, w którym występuje drużynowa wicemistrzyni Europy juniorek młodszych. Wsparcia nie otrzyma też żaden klub z powiatu inowrocławskiego, mińskiego, będzińskiego, starogardzkiego, jarosławskiego, zawierciańskiego, jasielskiego, garwolińskiego, gorlickiego, oleśnickiego, czy bocheńskiego, choć w każdym z nich mieszka ponad sto tysięcy osób.
Największe wsparcie poza Warszawą otrzymają kluby z Wrocławia – ponad pięć milionów złotych. Spośród ponad dwustu paryskich olimpijczyków, w stolicy Dolnego Śląska urodziły się jednak tylko cztery osoby, w tym bliźniaczki Węgrzyn pochodzące z odległego powiatu kłodzkiego. Zielonogórskie kluby otrzymają ponad 2 miliony, zaś kluby z Lublina (miasta Aleksandry Mirosław) i Katowic odpowiednio zaledwie 500 i 700 tysięcy. Ktoś znów może powiedzieć: skoro lepiej szkolą w Winnym Grodzie, to zasługuje on na większe środki. Problem w tym, że kluby z Zielonej Góry zdobyły w rankingu łącznie 6 tysięcy punktów, z Lublina – 7 tysięcy, a z Katowic prawie 9 tysięcy. Przez sposób konstruowania listy dwa ostatnie miasta otrzymają jednak tylko nieco ponad połowę środków przeznaczonych dla Zielonej Góry.
Wśród największych miast bez wsparcia z programu są Jaworzno, Mysłowice, Żory i Będzin. W ich przypadku brak dostępności klubów na miejscu można zrekompensować licznymi ośrodkami treningu młodzieży w pobliskich miastach aglomeracji. Inaczej jest w przypadku Inowrocławia, Ełku, Bełchatowa, Białej Podlaskiej, czy Ostrołęki. To z dwóch ostatnich miejscowości pochodzą nasza olimpijka z Paryża Weronika Zielińska-Stubińska, czy srebrny medalista Grzegorz Łomacz.
Podział między sporty, czyli im więcej kategorii wagowych, tym więcej pieniędzy
Podmiot publiczny, który decyduje się na przekazywanie środków na sport powinien kierować się własnymi spostrzeżeniami dotyczącymi tego, jaka powinna być polityka finansowania poszczególnych dyscyplin. Na poziomie ministerialnym kryteriami tymi powinna być popularność, atrakcyjność i powszechność danej dyscypliny, jej poziom sportowy oraz historia w Polsce, dostępność trenerów oraz obiektów, wymagania finansowe uprawiania danego sportu, preferencje społeczne, dotyczące tego, jakie dyscypliny promować, perspektywy ich rozwoju, rozkład geograficzny, fakt czy dana dyscyplina jest sportem olimpijskim, czy ma przestać nim być, albo czy ma nim zostać.
Jakie kryteria decydują w programie Klub Pro? Punkty w rankingu. Koniec, kropka.
Nie ma żadnego niuansowania, żadnych modyfikacji, żadnych preferencji, ani wskazywania kierunków przez ministerstwo. Gdzie było dużo punktów, tam damy dużo pieniędzy. Nie ma w tym żadnej strategii, ani taktyki planowania rozwoju sportowego kraju. Nie bierze się pod uwagę perspektyw stojących przed danym sportem. Nie uwzględnia się tego, że dany sport pojawi się na igrzyskach jak wspinaczka sportowa, czy squash, czy że zniknie, jak karate.
Można nie zgadzać się z ministrem Nitrasem, ale z pewnością w każdym z wyżej wymienionych kryteriów wsparcia różnych dyscyplin ma on swoje zdanie. Łatwo byłoby skrytykować listę Klub Pro pisząc, że minister dał swoim ulubionym sportom, czy klubom ze swojego regionu, ale tak nie jest. Dlatego, że lista nie uwzględnia żadnych kryteriów strategicznych, czy politycznych, jakich stosowania powinniśmy wymagać od organu finansującego sport. W systemie uznaniowego dzielenia środków między związki sportowe jest pole do nadużyć, ale dobry minister jest w stanie dzieląc środki uwzględniać wieloletnie cele rozwojowe i strategiczne rządu w obszarze sportu. Używając suchego rankingu nie jest w stanie tak działać.
Jakie to ma efekty? Sprawdźmy.
W rankingu Instytutu Sportu najwięcej punktów rozdawanych jest w lekkiej atletyce i pływaniu. To dość oczywiste. Są to sporty najbardziej masowe i składające się z bardzo licznych konkurencji ułatwiających punktowanie. W analizie pomijam piłkę nożną, bo dla niej ministerstwo ma oddzielny program, choć też bardzo kontrowersyjny, bo polegający na wspieraniu klubów z najwyższych lig bez związku z ich poziomem szkolenia młodzieży.
Absurdalne dzielenie środków. To nie ja, to ranking!
Na dalszych miejscach w rankingu nie jest jednak tak, jak mogłoby nam się wydawać. Na czwartym miejscu pod względem zdobytych punktów jest strzelectwo sportowe. Nie mam nic do tego pięknego sportu, jednak czy zdaniem opinii publicznej jest to sport, na który powinniśmy przeznaczać czwartą największą pulę środków? Mam poważne wątpliwości.
Szczególnie, że niżej jest na przykład szermierka, a dopiero na dwunastej pozycji – boks. Wsparcie otrzyma aż siedemnaście klubów, dla których strzelectwo jest dominującym sportem. Jeszcze więcej (18) jest klubów trenujących… taekwondo – sport, w którym nie wysłaliśmy do Paryża ani jednego zawodnika! Dla porównania klubów wioślarskich jest zaledwie siedem, a koszt uprawiania tego sportu jest znacznie wyższy, niż koreańskiej sztuki walki.
Dofinansowania nie otrzymał ani jeden klub stricte jeździecki. Otrzymały je ZKS Zielona Góra i WLKS Krakus, w których dominują inne dyscypliny (odpowiednio: pięciobój i kolarstwo), a w jeździectwie zdobywały niewielkie liczby punktów plasujące je poza pierwszą piętnastką w rankingu tego sportu. Czyli niektóre dzieci otrzymają wsparcie na jeździectwo, ale nie z najlepszych klubów, tylko z takich, które prowadzą treningi w innym sporcie. Albo też nie dostaną go wcale, bo program wcale nie narzuca klubowi wydatkowania środków na ten sport, za który otrzymał punkty rankingowe!
Symboliczne jest finansowanie dla klubów triatlonu (400 tysięcy), kajakarstwa górskiego, tenisa (po 800 tysięcy), a przede wszystkim wspinaczki sportowej (350 tysięcy). Nie tylko wysłaliśmy w tych sportach zawodników do Paryża, ale w trzech ostatnich zdobyliśmy przecież medale. Zamiast do nich, pieniądze trafią do: gimnastyki i akrobatyki sportowej (łącznie prawie 5 milionów), taekwondo (2 miliony), rugby, hokeja na trawie (po 1,5 miliona), badmintona (milion), baseballa (800 tysięcy), piłki wodnej, czy gimnastyki artystycznej (600 tysięcy), w których nie wysłaliśmy na ostatnie igrzyska ani jednego zawodnika. Takie priorytety ma nasza władza.
To jednak nie koniec. Na co ministerstwo stawia bardziej, niż na wspinaczkę sportową, która miesiąc temu wydawała się (pewnie przesadnie) ulubionym sportem Polaków? Otóż 1,5 miliona przewidziane jest dla klubów, dla których najlepiej punktującym sportem w rankingu było… sumo, 1,2 miliona – kajak polo, po milionie – brydż sportowy i szachy, 800 tysięcy – baseball i… kręglarstwo, 700 tysięcy – kickboxing, 600 tysięcy – karate, 500 tysięcy – biegi na orientację, a 400 tysięcy – unihokej. Żaden z nich nie był sportem olimpijskim w Paryżu. Na squasha, który wchodzi na areny igrzysk w Los Angeles, środki nie zostały przyznane.
Każdy minister, który samodzielnie sporządziłby listę w tak absurdalny sposób dzielący środki między dyscypliny ryzykowałby dymisją. Minister Nitras ma wymówkę: to nie ja przyznałem środki, to ranking!
Żadnej kontroli, na jakie dyscypliny wydawane będą środki
Gdy zsumujemy punkty rankingowe zdobyte przez wszystkie kluby wybrane do dofinansowania, wspinaczka sportowa zajmuje 61. miejsce. Należy tu zaznaczyć, że to, jaki sport dostarczył danemu klubowi najwięcej punktów nie oznacza, że szkoli on wyłącznie w tej dyscyplinie. Wiele klubów zapaśniczych nabiło bardzo dużo punktów w sumo, klubów kajakarstwa klasycznego – w kajak polo. Możliwe jest zatem, że przeznaczą one część otrzymanych środków na sporty olimpijskie.
Jednak po pierwsze, regulamin programu w żaden sposób nie wymusza na klubach, by środki przeznaczyły na konkretną dyscyplinę. Nie ma zatem żadnej kontroli nad kierunkami, w których podążały będą dofinansowane kluby. Jedynymi kryteriami oceny wniosków o dofinansowanie jest prawidłowe formalnie złożenie formularza oraz obecność na liście rankingowej. Nie będzie żadnej oceny merytorycznej jakości wniosków, ani ich sensowności.
Po drugie zaś, taka konstrukcja programu w oparciu o ranking sportu młodzieżowego powoduje, że niektórym klubom będzie się teraz opłacało „nabijać” punkty w dyscyplinach, które nie do końca chcielibyśmy finansować w tak dużym stopniu. Jeżeli na mistrzostwach Polski w sumo do zdobycia jest aż 900 punktów rankingowych, czyli więcej niż na jednym turnieju mistrzowskim w zapasach, to po co szkolić młodzież w sporcie olimpijskim, skoro można zdobyć łatwe pieniądze na japońskim sporcie narodowym?
Excel argumentem na wszystko
W żadnej mierze nie jest moim celem deprecjonowanie znaczenia sportów nieolimpijskich. W wielu z nich dzieci świetnie się realizują i powinny być wspierane. Jednak w sytuacji ograniczonych zasobów przeznaczanie około 15% środków na sporty, których nie ma na igrzyskach, a około 20% na te, w których nie wysyłamy na nie zawodników wydaje się działaniem co najmniej nierozważnym.
Znów – gdyby jeszcze taki podział wynikał z celowej decyzji ministra o stawianiu na tego typu dyscypliny, można by prowadzić jakąś dyskusję na ten temat i wysłuchać być może zasadnych argumentów. Tyle, że podział ten wynika tylko i wyłącznie z tego, jak dany sport punktował w rankingu. W twoim sporcie jest dużo zawodów, masz wiele konkurencji, na przykład w różnych wagach? Będziesz miał dużo środków. Twój sport jest bardzo perspektywiczny w Polsce, ale masz mało kategorii i w rankingu mało punktów jest w nim przyznawanych? Masz pecha, kasy dla ciebie nie ma.
Podkreślić należy, że przyznawana liczba punktów w poszczególnych sportach w rankingu nie jest uzależniona od jakości szkolenia w danym sporcie. Nie jest tak, że w taekwondo autorzy rankingu przyznają dużo punktów, bo mamy w nim świetne szkolenie potwierdzane na zawodach międzynarodowych, a w jeździectwie punktów przyznawanych jest mało, bo słabo spisujemy się zagranicą. Gdyby w rankingu miałoby to duże znaczenie, można by myśleć o jakimś jego wykorzystaniu do podziału środków. Ale tak nie jest.
W taekwondo na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży rozdano ponad tysiąc punktów, a w jeździectwie – trzysta. Wynika to z liczby rozgrywanych zawodów i różnych kategorii wagowych w sporcie walki. Należy powtórzyć – klasyfikacja klubów Systemu Sportu Młodzieżowego jest świetnym narzędziem do porównywania między sobą klubów taekwondo. Do wskazywania, który spośród klubów jeździeckich szkoli najlepiej. Ale nigdy do porównywania jednych do drugich.
Oddzielną kwestią jest też fakt, że taki sposób przyznawania finansowania przenosi bardzo mocno środki do dyscyplin, w których jest tylko kilka klubów, które dominują w rozgrywkach, kosztem tych sportów, w których ośrodków szkoleniowych jest bardzo wiele i dzielą się one medalami na mistrzowskich imprezach. W łyżwiarstwie szybkim połowę punktów dostępnych za 2023 rok zdobyły trzy czołowe kluby. W efekcie w sporcie tym, tak jak w saneczkarstwie, kręglarstwie i strzelectwie ponad 80% zawodników, którzy punktowali w danej dyscyplinie, trenuje w klubach, które otrzymały dofinansowanie. Można powiedzieć, że w tych sportach całe grono najbardziej uzdolnionej młodzieży będzie trenowało w klubach wspartych finansowo przez ministra.
Na przeciwległym biegunie są prawie wszystkie sporty drużynowe, a także tenis stołowy, badminton, wspinaczka, łyżwiarstwo figurowe, czy narciarstwo alpejskie. We wszystkich dofinansowanie otrzymały kluby, w których trenuje mniej, niż co trzeci punktujący zawodnik. W gronie wszystkich zawodników trenujących dany sport (a nie tylko punktujących) udział ten będzie jeszcze niższy. Jest więc pokaźne grono dyscyplin, w których olbrzymia część czołowych sportowców pozostanie poza systemem finansowania przez ministerstwo. I ponownie: gdyby wynikało to z przemyślanej i celowej decyzji resortu, to nawet gdybyśmy się z nią nie zgadzali, rozumielibyśmy, że została podjęta na podstawie jakichś argumentów merytorycznych. Tymczasem jedynym powodem jest ranking i to wyszło autorom w Excelu.
Kręglarstwo a wspinaczka sportowa. Mniej klubów, więcej pieniędzy
W kręglarstwie (gdzie strąca się dziewięć kręgli, nie dziesięć – jak w sporcie, który uprawiacie czasem przy piwie) rozdawanych jest w rankingu mniej więcej tyle samo punktów, co we wspinaczce sportowej. Już sam ten fakt wskazuje, że punkty rankingowe nie powinny decydować o tym, że oba te sporty są wyceniane na równo wartościowe. O pierwszym część z Was dowie się pewnie dopiero czytając ten artykuł, a drugi dostarczył nam dopiero ósme w historii podwójne podium dla Polaków w jednym finale. Te sporty po prostu nie powinny otrzymać równego wsparcia i zdają sobie z tego sprawę pewnie nawet działacze kręglarstwa.
Tymczasem na mistrzostwach Polski w kręglach punktowało zaledwie osiem klubów. Na ostatnich mistrzostwach we wspinaczce punktowało aż 21 klubów. Każdy rozsądny człowiek uzna, że nawet jeśli są to równowartościowe sporty, to w tej sytuacji ten z nich, który uprawiany jest w znacznie większej liczbie ośrodków, a więc jest znacznie popularniejszy, powinien dostać większe środki. Jednak sposób przełożenia rankingu na środki ministerialne jest tak absurdalny, że mimo równej liczby punktów przydzielanych w obu sportach, wsparcie na kwotę 800 tysięcy złotych otrzyma aż sześć klubów kręglarskich i tylko trzy wspinaczkowe na kwotę o połowę mniejszą. W dodatku jeden z klubów wspinaczkowych zajmuje dopiero ósme miejsce w tej dyscyplinie, a swoje punkty nabił na innych sportach. Warto zauważyć fantastyczne wyniki jednego z klubów kręglarskich, który otrzymał dofinansowanie. Otóż jego najlepszym rezultatem na mistrzostwach kraju w 2023 roku było czwarte miejsce jednej z zawodniczek.
Celowo generalnie nie wymieniam w artykule nazw klubów, ani tym bardziej nazwisk zawodników. Nie ich winą jest, że otrzymują środki na podstawie absurdalnego systemu. Moim celem nie jest piętnowanie konkretnych podmiotów za to, że trenują taką, a nie inną dyscyplinę. Nie ma sportów lepszych i gorszych, ale są takie, które powinny otrzymywać większe wsparcie publiczne i takie, które nie powinny mieć go wcale. Decydować powinny o tym władze polskiego sportu, a nie liczba kategorii wagowych na mistrzostwach Polski.
Sześć z ośmiu klubów startujących w zawodach kręglarskich otrzyma wsparcie z programu Klub Pro. 18 z 21 klubów wspinaczkowych pozostaje bez dofinasowania. Prosi się w tym miejscu o niskich lotów żart o tym, jak reprezentanci redakcji Weszło powinni przystąpić w przyszłym roku do zawodów w kręgle, a zdobyte w ten sposób środki przeznaczyć na spożycie, zakończone w kolejnym roku startem w zawodach sumo.
Szkodliwe pójście na skróty
Jednak to nie niszowe sporty powinny dziś być przedmiotem żartów. Drwić należy z tych osób w ministerstwie, który wpadły na pomysł automatycznego przełożenia rankingu Instytutu Sportu na kwoty dofinansowania, a także z ministra, który moim zdaniem nie przeanalizował dokładnie listy i nie miał świadomości do jak bezsensownych rezultatów prowadzi.
Sam nie wiem, co jest gorsze – czy to, że minister znał wszystkie skutki i rezultaty zastosowania klasyfikacji klubów Systemu Sportu Młodzieżowego do podziału środków i mimo tego ją zaakceptował, czy też że jej po prostu nie znał.
Wiele wskazuje bowiem na to, że na fali (w znacznej mierze słusznego) oburzenia na związki sportowe po igrzyskach, wykorzystano oburzenie opinii publicznej do tego, by na szybko podjąć populistyczne działania pod hasłem „Odbieramy środki darmozjadom z zarządów związków i dajemy je bezpośrednio klubom”. Jeżeli nawet sama idea była słuszna, to automatycznego wykorzystania rankingu klubów do podziału środków najwyraźniej nikt nie przemyślał. Kształt regulaminu i pomyłki przy tworzeniu listy wskazują, że dokumentacja była sporządzana na kolanie, bez głębszych analiz. Nie było wielkim wyzwaniem chociażby przyjęcie współczynników, które pozwoliłyby w większym stopniu zróżnicować środki przyznawane sportom nieolimpijskim i olimpijskim. Ślepe zastosowanie rankingu doprowadzić może w wielu sportach być gorsze, niż negatywny wpływ, jaki miały na ich funkcjonowanie zarządy związków sportowych.
Tworząc ten artykuł nie miałem żadnych motywacji politycznych. Nie interesuje mnie, z jakiej partii jest minister. Wypowiedział on wojnę prezesowi PKOl. Jestem jedną z osób, która była najbardziej przeciwna zaangażowaniu Radosława Piesiewicza w sport, jeszcze od czasów jego zarządzania koszykówką. Na Weszło publikowaliśmy całą serię artykułów opisujących tę postać z wszystkimi jego wadami.
- Opowieść o prezesie z politycznego nadania. Historia Radosława Piesiewicza
- Radosław Piesiewicz i absurdy polskiej koszykówki
Podejrzewam, że jego usunięcie odbyłoby się z korzyścią dla polskiego sportu, ale sposób, w jaki walkę tę prowadzi minister Nitras nie może toczyć się ze szkodą dla szkolenia młodzieży. Sposób konstrukcji listy dofinansowanych klubów będzie miał szkodliwy wpływ na polski sport młodzieżowy. Nie wiem, kto wygra wojnę Piesiewicza z Nitrasem, ale wiem kto ją obecnie przegrywa – młodzi sportowcy. Jest jeszcze czas na opamiętanie i przemyślenie systemu wsparcia w taki sposób, by opierał się na strategicznych decyzjach dotyczących kierunków rozwoju polskiego sportu.
Kończę cytatem z Regulaminu Współzawodnictwa Młodzieży Uzdolnionej Sportowo, a więc dokumentu, na podstawie którego sporządzona została ministerialna klasyfikacja: „We współzawodnictwie dzieci i młodzieży wyniki sportowe uzyskane na zawodach nie mogą być celem szkolenia, lecz jego efektem”.
Pozostaje mieć nadzieję na wycofanie kontrasygnaty ministra pod tak nierozsądnym sposobem dzielenia środków na sport młodzieżowy.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- „Stal Mielec w City Football Group? Podpisuję nawet jutro!”
- Trela: Górnik bardziej Urbana. Ale skala rewolucji zbyt duża, by przejść bez echa
- Kibice dają „motywacyjny feedback” Królewskiemu. Wszystko w Wiśle stoi na głowie
Fot. Newspix