Reklama

Widzew potrzebuje większego stadionu. I to żaden kaprys

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

23 kwietnia 2025, 15:03 • 6 min czytania 117 komentarzy

Łodzianie borykają się z nietypowym problemem, który w innych miejscach w Polsce zwykle nie występuje. Osiem lat temu powstał stadion, na którym Widzew rozgrywa swoje mecze domowe – bez niego na pewno o wiele trudniej byłoby wrócić z zaświatów po upadku klubu, ale z nim, w aktualnym położeniu czerwono-biało-czerwonych, też nie jest lekko. – Dzisiaj są takie mecze, jak na przykład spotkanie z Legią, przy których na podstawie danych z naszego systemu biletowego i unikalnych wejść szacujemy, że zainteresowanie sięga nawet 60 tysięcy osób – mówi prezes klubu, Michał Rydz. A to tylko pokazuje, jak niedoszacowane było zainteresowanie Widzewem, gdy powstawał obiekt przy alei Piłsudskiego.

Widzew potrzebuje większego stadionu. I to żaden kaprys

Przynajmniej przez decydentów z miasta, którzy ostatecznie zaordynowali budowę stadionu na nieco ponad 18 tysięcy miejsc, gdy w analizach przebijały się sugestie, by krzesełek znalazło się tam o około sześć tysięcy więcej. Od samego początku istnienia nowego obiektu kibice Widzewa z godną pochwały regularnością wypełniają trybuny po brzegi. To piękny obrazek, ale skoro mecz za meczem odbywa się tam przy udziale niemal kompletu publiczności, to tylko ślepy uznałby, że potencjału na przyciągnięcie większej liczby fanów nie ma.

Racjonalnie patrząc, nam by był potrzebny taki stadion jak Legii czy Górnika – tak 28 do 33 tysięcy miejsc, choć to oczywiście wymaga głębszych analiz – mówi w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą prezes Rydz. I potem wlewa trochę nadziei w serca tych, którzy chcieliby się na stadion Widzewa dostać, a nie mogą.

Widzew i stadion jak twierdza. Bo też trudno się dostać do środka

Mecz piłkarski kojarzy się z tym, że jeśli chcesz na niego iść, to kupujesz bilet i idziesz. Nie w przypadku Widzewa. Tu wygląda to zupełnie inaczej. Często żeby zabrać ze sobą kuzyna, który akurat przyjechał z zagranicy, musisz się nieźle nagimnastykować. A i tak szansa na to, że usiądziecie obok siebie może być żadna. Dola kibica, który nie jest posiadaczem karnetu na spotkania łodzian, a chciałby przyjść na mecz i zobaczyć ich w akcji nie jest łatwa. Opcji jest niewiele:

  • może poszukać znajomych, którzy mają karnet, ale akurat nie wybierają się na mecz i zwolnią dla niego miejsce (wówczas mogą oni przekazać mu dedykowany kod, z którym ów nieszczęśliwiec kupi bilet; upoważniający do zajęcia zwolnionego krzesełka)
  • może liczyć na łut szczęścia – niektórzy fani w ostatniej chwili zwalniają swoje miejsca i wtedy bilety trafiają do wolnej puli, choć zwykle rozchodzą się jak ciepłe bułeczki;
  • może się włam… nie no, nawet nie będziemy podpowiadać.

Innych sposobów często gęsto nie ma. Oczywiście, mniej atrakcyjne spotkania i takie rozgrywane w niezbyt dogodnych porach często są równoznaczne z większą liczbą wejściówek dostępnych w wolnej sprzedaży, ale i tak niewiele tego jest.

Reklama

No i takiemu problemowi zaradziłby większy stadion, którego chciałby nie tylko prezes Rydz, ale i wszyscy kibice. No i nowy właściciel większościowego pakietu akcji klubu z Łodzi, Robert Dobrzycki. – Spotykamy się właśnie w sprawie stadionu. Coś się w tej kwestii dzieje, gotujemy – przekonuje u Tomasza Ćwiąkały Michał Rydz.

Michał Rydz przyznał, że myślał o odejściu z Widzewa [CZYTAJ WIĘCEJ]

Zostać czy szukać nowej lokalizacji? Dylemat bez dobrego wyjścia

Ograniczeń dotyczących rozbudowy stadionu Widzewa nie jest wcale mało. Ulice w pobliżu stadionu to jedno – właściwie tylko od strony wschodniej, tak na oko, jest trochę miejsca, by coś jeszcze dobudować do aktualnej bryły.

Od południa jedna z ważniejszych dróg w Łodzi – aleja Piłsudskiego, która łączy wschodnią i zachodnią stronę miasta.

Od północy – tory kolejowe, których nie da się tak po prostu przesunąć.

Od zachodu natomiast osiedle mieszkalne, parking dla gości VIP, maleńka ulica Tunelowa stanowiąca dojazd do stadionu.

Reklama

Widzew u progu nowej ery. Emocje, negocjacje, pieniądze i… cień kulis [CZYTAJ WIĘCEJ]

Nawet na chłopski rozum można przyjmować, że sprawa z rozbudową jest dosyć skomplikowana. Gdyby wcześniej ten stadion był zaplanowany jako nieco większy, to pewnie wyglądałby też po prostu nieco inaczej. A teraz nowa inwestycja, o ile w ogóle będzie możliwa w tej lokalizacji, wiązać się będzie z przebudową całej okolicy. A prezes Rydz jest tego świadom, więc zaznacza wyraźnie, że w klubie rozważane są wszystkie możliwości.

Rozbudowa stadionu Widzewa wcale nie jest taka łatwa. Wręcz przeciwnie – to strasznie skomplikowana sprawa

Ważne, żebyśmy wiedzieli, co w ramach obecnej lokalizacji stadionu i potencjalnych innych lokalizacji jest możliwe do zrobienia. Na dziś temat nowego stadionu jest trochę jednorożcem. Rozmawiam z ludźmi z urzędu miasta, którzy mogą tej sprawie pomóc i pada pytanie: dobrze, to jak ten stadion rozbudować? A my nie wiemy. Za ile? Nie wiemy. Czy to możliwe w aktualnej lokalizacji? Nie wiemy. Tu nasza rola, by wiedzę pozyskać – zauważa szef klubu z Łodzi w wywiadzie udzielonym Tomasowi Ćwiąkale. Przytomnie, choć nadal bez tak ukochanych przez kibiców konkretów. Na nie przyjdzie pora wraz z wiedzą.

Priorytet. Widzew akurat ma potencjał, by grać na większym stadionie

Sam fakt publicznego rozważania potencjalnych przenosin Widzewa w inne miejsce dowodzi już, że w klubie serio są zdeterminowani, by wykorzystać nowe możliwości jakie daje im pozyskanie nowego udziałowca w osobie Roberta Dobrzyckiego. Temat nowego stadionu ekipy z Łodzi nie jest tabu, wręcz przeciwnie – władze Widzewa, świadome emocji, jakie generuje dowolna tego typu wzmianka, same wspominają o tym w mediach. Nowy stadion jest potrzebny, ułatwi rozwój, pomoże zwiększyć przychody, wkroczyć do grupy większych graczy w polskiej piłce. I jak widać, jest to jedna z ważnych potrzeb klubu, który doszedł w kwestii zysku z dnia meczowego do ściany.

Pan i władca dojazdów do autostrad. Kim jest nowy właściciel Widzewa?

Powstanie nowego stadionu na ponad 30 tysięcy to też kwestia kosztów, więc też nie możemy odpuścić tematu alei Piłsudskiego, przy której teraz gramy – zaznacza prezes Rydz.

Ważne – tu naprawdę jest dla kogo budować. Wystarczy spojrzeć na średnią widzów na stadionie Widzewa w trzech sezonach po powrocie do Ekstraklasy.

  • 22/23 – 17 237 widzów
  • 23/24 – 17 186 widzów
  • 24/25 (po 15 z 17 meczów) – 16 843 widzów

Wszystkie te wartości wyraźnie zbliżone do kompletu publiczności. A przecież pamiętać trzeba, że do frekwencji wlicza się też grupa kibiców gości, którzy zajmują sektor mieszczący 907 osób. I często nie jest on wypełniony po brzegi, a sama obecność sympatyków rywali zmusza klub do wydzielenia strefy buforowej na sektorze kibiców Widzewa znajdującym się obok.

Istotnie więc – Widzewowi jest potrzebny stadion, który odpowie na zapotrzebowanie klubu i kibiców. Wszystko jednak rozbija się o całą masę uwarunkowań. Od tych dotyczących przestrzeni na budowę, aż po te mniej oczywiste, związane z relacjami z miastem, do którego należy obiekt przy Piłsudskiego. Do rozbudowy długa droga, nawet jeśli w Widzewie wyraźnie zaznaczają, że myślą o tym bardzo na poważnie.

CZYTAJ WIĘCEJ O WIDZEWIE ŁÓDŹ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

117 komentarzy

Loading...