Co potrafi Alexandra Eala, przekonaliśmy się już w Miami, gdzie Filipinka wyeliminowała Igę Świątek i doszła do półfinału turnieju. W Madrycie – na mączce – mieliśmy jednak nadzieję, że Polka zrewanżuje jej się za tamtą porażkę. I faktycznie, zrobiła to. Choć łatwo zdecydowanie nie było, bo rywalka po raz kolejny pokazała, że dysponuje wielkim talentem.
Iga Świątek w III rundzie turnieju w Madrycie. Nie było łatwo
Sprawa wygląda tak: z każdym kolejnym turniejem ten sezon wypada dla Igi Świątek gorzej. Przejście na mączkę – na razie – też wiele nie dało, bo w Stuttgarcie Iga po raz szósty w karierze nie sprostała Jelenie Ostapenko. Inna sprawa, że jeśli już gdzieś można było pokonać Polkę na nawierzchni ziemnej, to właśnie tam. Halowe warunki sprawiają, że tenisistkom takim jak Łotyszka – która zresztą wygrała potem cały turniej – gra się w Niemczech po prostu łatwiej.
CZYTAJ TEŻ: JAK ŚWIĄTEK Z OSTAPENKO. NA KIM POTYKAŁY SIĘ INNE WIELKIE TENISISTKI?
Inna sprawa, że Madryt – położony stosunkowo wysoko – też potrafi premiować tenisistki grające szybką, płaską piłką. Dlatego świetnie radzi tam sobie Aryna Sabalenka. I dlatego można było obawiać się tego, co pokaże Alexandra Eala.
Bo przecież pamiętaliśmy też to starcie z Miami, gdzie Iga wydawała się absolutnie spięta, usztywniona. Tak jakby granie z utalentowaną rywalką, ale jednak – wówczas – z drugiej setki rankingu sprawiło, że nerwy, które zdają się jej towarzyszyć od początku sezonu, wtedy stały się jeszcze większe. Skończyło się mnóstwem niewymuszonych błędów i właściwie brakiem jakiejkolwiek reakcji na świetną postawą rywalki. W Madrycie miało być inaczej, Iga przecież broni w tym turnieju tytułu.
Dwa oblicza Igi Świątek
Ale czy było? Początkowo nie. Eala zaczęła świetnie, z miejsca przełamała Igę, głównie za sprawą znakomitych returnów. A Polka – choć miała wiele okazji na to, by też odebrać rywalce serwis – nie potrafiła zrobić tego samego. Zwykle przez własne błędy. Wyrzucony forehand, niedokładny backhand, pomyłka w ocenie sytuacji, niepotrzebne ryzyko wtedy, gdy lepiej było go nie podejmować. I gra na zasadzie: “coś nie wychodzi? Okej, spróbuję jeszcze kolejnych kilka razy, tylko mocniej”. No po prostu nie mogło to dać oczekiwanych rezultatów. Stąd Iga przegrała pierwszego seta 4:6.
W drugim też nie było dobrze. Na start znów strata podania. Tym razem jednak Polka zdołała odpowiedzieć, ale gdy straciła podanie po raz drugi, wydawało się, że Eala znów pokona Świątek. Tym bardziej, że Iga w tym sezonie już ośmiokrotnie przegrywała pierwszą partię. Wygrała tylko dwa z takich meczów. Brakowało jej dwóch ważnych umiejętności z poprzednich sezonów – po pierwsze odwracania losów meczów. A po drugie – wykorzystywania momentów, gdy rywalka jest pod presją.
W tym sezonie Świątek często wypracowane uprzednio sytuacje psuła sobie sama.
Ale dziś od połowy drugiego seta przestała. Najpierw bowiem odrobiła stratę przełamania. A potem poszła za ciosem. Grając znacznie lepiej, a przede wszystkim – mądrzej. Nie szalała już tak z zagraniami, nie siliła się na to, by szukać linii. Zaczęła – co potrafi przecież doskonale – szukać odpowiednich kątów. Nieco spuściła z siły, dodała więcej precyzji. I to zadziałało. Dołożyła się też Alexandra Eala, która pod presją Polki nie grała już tak dobrze. I to Iga wygrała tego seta, 6:4.
Evening the matchup to 1-1 🔥
Defending champion @iga_swiatek leaves it all on the court to defeat Eala 4-6, 6-4, 6-2. #MMOpen pic.twitter.com/c79SzqjVRH
— wta (@WTA) April 24, 2025
Trzecia partia to raz, że dalsza dobra gra Świątek, a dwa – potężne błędy Eali. W gemie, w którym być może mogłaby wrócić do meczu, dwukrotnie w niezwykle łatwy sposób zmarnowała wypracowaną przez siebie przewagę. A Iga jej tego nie darowała. Poszła po swoje, gorszy moment przytrafił jej się dopiero przy prowadzeniu 5:1, gdy straciła podanie. Ale że wygrała następnego gema, absolutnie niczego to nie zmieniło. To Polka awansowała do trzeciej rundy tego turnieju, zresztą jako druga z naszych reprezentantek – wcześniej dziś zrobiła to Magdalena Fręch, po długim, niemal trzygodzinnym meczu.
Teraz kolejna trudna rywalka
Igę czeka teraz starcie z kolejną rywalką, która potrafi sprawić jej problemy, czyli Lindą Noskovą. Co ciekawe, poprzedni mecz, w którym udanie powróciła ze stanu 0:1 w setach, to spotkanie właśnie z Czeszką w Dausze, jeszcze w lutym. Co musi zrobić Świątek, by wygrać i tym razem? Cóż, na pewno ograniczyć liczbę niewymuszonych błędów, których w tym meczu popełniła aż 57! Inna sprawa, że 25 z nich to pierwszy set, a sporo kolejnych – początek drugiej partii. Potem faktycznie było lepiej. Również z serwisem, bo Polka posłała sześć asów (niektóre z drugiego podania) i miała 64% wygranych punktów po pierwszym podaniu. A to akurat statystyki, które mogą ucieszyć, bo z podaniem u Igi bywało ostatnio kiepsko.
Sama Świątek zauważyła jednak, że mączka w Madrycie jest w tym roku szybka, inna niż standardowa. A to może pomóc Noskovej. Stąd w meczu z Czeszką potrzeba Igi skoncentrowanej, dokładnej i pewnej swego. Jeśli taka wyjdzie na kort, powinna wygrać. W nagrodę dostanie mecz… z kimś, kto nie będzie Jeleną Ostapenko. Jej “prześladowczyni” pożegnała się już bowiem z turniejem.
Iga Świątek – Alexandra Eala 4:6, 6:4, 6:2
Fot. Newspix