Reklama

Świątek przetrwała napór rywalki. Pierwszy taki mecz od lutego

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

24 kwietnia 2025, 18:15 • 5 min czytania 23 komentarzy

Co potrafi Alexandra Eala, przekonaliśmy się już w Miami, gdzie Filipinka wyeliminowała Igę Świątek i doszła do półfinału turnieju. W Madrycie – na mączce – mieliśmy jednak nadzieję, że Polka zrewanżuje jej się za tamtą porażkę. I faktycznie, zrobiła to. Choć łatwo zdecydowanie nie było, bo rywalka po raz kolejny pokazała, że dysponuje wielkim talentem.

Świątek przetrwała napór rywalki. Pierwszy taki mecz od lutego

Iga Świątek w III rundzie turnieju w Madrycie. Nie było łatwo

Sprawa wygląda tak: z każdym kolejnym turniejem ten sezon wypada dla Igi Świątek gorzej. Przejście na mączkę – na razie – też wiele nie dało, bo w Stuttgarcie Iga po raz szósty w karierze nie sprostała Jelenie Ostapenko. Inna sprawa, że jeśli już gdzieś można było pokonać Polkę na nawierzchni ziemnej, to właśnie tam. Halowe warunki sprawiają, że tenisistkom takim jak Łotyszka – która zresztą wygrała potem cały turniej – gra się w Niemczech po prostu łatwiej.

CZYTAJ TEŻ: JAK ŚWIĄTEK Z OSTAPENKO. NA KIM POTYKAŁY SIĘ INNE WIELKIE TENISISTKI?

Inna sprawa, że Madryt – położony stosunkowo wysoko – też potrafi premiować tenisistki grające szybką, płaską piłką. Dlatego świetnie radzi tam sobie Aryna Sabalenka. I dlatego można było obawiać się tego, co pokaże Alexandra Eala.

Bo przecież pamiętaliśmy też to starcie z Miami, gdzie Iga wydawała się absolutnie spięta, usztywniona. Tak jakby granie z utalentowaną rywalką, ale jednak – wówczas – z drugiej setki rankingu sprawiło, że nerwy, które zdają się jej towarzyszyć od początku sezonu, wtedy stały się jeszcze większe. Skończyło się mnóstwem niewymuszonych błędów i właściwie brakiem jakiejkolwiek reakcji na świetną postawą rywalki. W Madrycie miało być inaczej, Iga przecież broni w tym turnieju tytułu.

Reklama

Dwa oblicza Igi Świątek

Ale czy było? Początkowo nie. Eala zaczęła świetnie, z miejsca przełamała Igę, głównie za sprawą znakomitych returnów. A Polka – choć miała wiele okazji na to, by też odebrać rywalce serwis – nie potrafiła zrobić tego samego. Zwykle przez własne błędy. Wyrzucony forehand, niedokładny backhand, pomyłka w ocenie sytuacji, niepotrzebne ryzyko wtedy, gdy lepiej było go nie podejmować. I gra na zasadzie: “coś nie wychodzi? Okej, spróbuję jeszcze kolejnych kilka razy, tylko mocniej”. No po prostu nie mogło to dać oczekiwanych rezultatów. Stąd Iga przegrała pierwszego seta 4:6.

W drugim też nie było dobrze. Na start znów strata podania. Tym razem jednak Polka zdołała odpowiedzieć, ale gdy straciła podanie po raz drugi, wydawało się, że Eala znów pokona Świątek. Tym bardziej, że Iga w tym sezonie już ośmiokrotnie przegrywała pierwszą partię. Wygrała tylko dwa z takich meczów. Brakowało jej dwóch ważnych umiejętności z poprzednich sezonów – po pierwsze odwracania losów meczów. A po drugie – wykorzystywania momentów, gdy rywalka jest pod presją.

W tym sezonie Świątek często wypracowane uprzednio sytuacje psuła sobie sama.

Ale dziś od połowy drugiego seta przestała. Najpierw bowiem odrobiła stratę przełamania. A potem poszła za ciosem. Grając znacznie lepiej, a przede wszystkim – mądrzej. Nie szalała już tak z zagraniami, nie siliła się na to, by szukać linii. Zaczęła – co potrafi przecież doskonale – szukać odpowiednich kątów. Nieco spuściła z siły, dodała więcej precyzji. I to zadziałało. Dołożyła się też Alexandra Eala, która pod presją Polki nie grała już tak dobrze. I to Iga wygrała tego seta, 6:4.

Reklama

Trzecia partia to raz, że dalsza dobra gra Świątek, a dwa – potężne błędy Eali. W gemie, w którym być może mogłaby wrócić do meczu, dwukrotnie w niezwykle łatwy sposób zmarnowała wypracowaną przez siebie przewagę. A Iga jej tego nie darowała. Poszła po swoje, gorszy moment przytrafił jej się dopiero przy prowadzeniu 5:1, gdy straciła podanie. Ale że wygrała następnego gema, absolutnie niczego to nie zmieniło. To Polka awansowała do trzeciej rundy tego turnieju, zresztą jako druga z naszych reprezentantek – wcześniej dziś zrobiła to Magdalena Fręch, po długim, niemal trzygodzinnym meczu.

Teraz kolejna trudna rywalka

Igę czeka teraz starcie z kolejną rywalką, która potrafi sprawić jej problemy, czyli Lindą Noskovą. Co ciekawe, poprzedni mecz, w którym udanie powróciła ze stanu 0:1 w setach, to spotkanie właśnie z Czeszką w Dausze, jeszcze w lutym. Co musi zrobić Świątek, by wygrać i tym razem? Cóż, na pewno ograniczyć liczbę niewymuszonych błędów, których w tym meczu popełniła aż 57! Inna sprawa, że 25 z nich to pierwszy set, a sporo kolejnych – początek drugiej partii. Potem faktycznie było lepiej. Również z serwisem, bo Polka posłała sześć asów (niektóre z drugiego podania) i miała 64% wygranych punktów po pierwszym podaniu. A to akurat statystyki, które mogą ucieszyć, bo z podaniem u Igi bywało ostatnio kiepsko.

Sama Świątek zauważyła jednak, że mączka w Madrycie jest w tym roku szybka, inna niż standardowa. A to może pomóc Noskovej. Stąd w meczu z Czeszką potrzeba Igi skoncentrowanej, dokładnej i pewnej swego. Jeśli taka wyjdzie na kort, powinna wygrać. W nagrodę dostanie mecz… z kimś, kto nie będzie Jeleną Ostapenko. Jej “prześladowczyni” pożegnała się już bowiem z turniejem.

Iga Świątek – Alexandra Eala 4:6, 6:4, 6:2

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

„Jeszcze żyję. Ale jest ciężko”. Liga Mistrzów siatkarzy, czyli umieralnia, pożegnania i duma [REPORTAŻ]

Sebastian Warzecha
0
„Jeszcze żyję. Ale jest ciężko”. Liga Mistrzów siatkarzy, czyli umieralnia, pożegnania i duma [REPORTAŻ]
Anglia

“Sądziłem, że tego nie dożyję”. Jak Crystal Palace wywalczyło pierwsze trofeum w historii

Michał Kołkowski
6
“Sądziłem, że tego nie dożyję”. Jak Crystal Palace wywalczyło pierwsze trofeum w historii

Polecane

Polecane

„Jeszcze żyję. Ale jest ciężko”. Liga Mistrzów siatkarzy, czyli umieralnia, pożegnania i duma [REPORTAŻ]

Sebastian Warzecha
0
„Jeszcze żyję. Ale jest ciężko”. Liga Mistrzów siatkarzy, czyli umieralnia, pożegnania i duma [REPORTAŻ]
Anglia

“Sądziłem, że tego nie dożyję”. Jak Crystal Palace wywalczyło pierwsze trofeum w historii

Michał Kołkowski
6
“Sądziłem, że tego nie dożyję”. Jak Crystal Palace wywalczyło pierwsze trofeum w historii

Komentarze

23 komentarzy

Loading...