Reklama

Wyrachowany ŁKS i wyCOLLEYona Wisła

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

05 maja 2023, 23:52 • 4 min czytania 49 komentarzy

Wisła Kraków walczy o bezpośredni awans do Ekstraklasy i uniknięcie baraży, które znacznie wydłużyłyby — mogą też zamknąć — drogę do najwyższej klasy rozgrywkowej. Sęk w tym, że Radosław Sobolewski w meczu z ŁKS-em wystawił zawodnika, który sabotował jego zespół. I robił to tak skutecznie, że wybił swoich kolegów z rytmu i w konsekwencji Wisła przegrała bardzo ważny mecz.

Wyrachowany ŁKS i wyCOLLEYona Wisła

Hit kolejki był naprawdę ciekawym widowiskiem, które nie odstawało poziomem od tego, co możemy zobaczyć na boiskach Ekstraklasy. Ba, do pewnego momentu mieliśmy prawo powiedzieć, że jakość piłkarska i chęć gry do przodu jest w stanie zadowolić nawet wybrednego widza.

Sabotażysta Colley

Wisła w pierwszej połowie wyglądała pod wieloma względami bardzo dobrze i raz po raz straszyła lidera rozgrywek. Natomiast miała w swoim zespole Josepha Colleya, który chyba uznał, że będzie dwunastym piłkarzem gospodarzy. To po jego błędach ŁKS zdobył dziś dwie bramki i miał ułatwione zadanie zgarnięcia kompletu punktów.

Pierwszy błąd Colleya przypomniał nam słynną wywrotkę Jerome’a Boatenga w Lidze Mistrzów, gdy ten został wkręcony w ziemię przez Leo Messiego. Problem polega na tym, że w Łodzi genialnego Argentyńczyka nie było, był natomiast Janczukowicz, ale na tak dysponowanego Szweda wystarczył. Potem jeszcze pomocnik ŁKS-u ładnie położył Łasickiego i wpakował piłki do sieci.

Druga poważna pomyłka Colleya miała miejsce przy wyniku 2-1 dla Wisły. Wówczas Szwed na skraju pola karnego nadepnął Michała Mokrzyckiego. Sędzia Stefański nie popełnił błędu i odgwizdał jedenastkę, którą wykorzystał Pirulo. Od tego momentu mecz przybrał korzystny kształt dla gospodarzy.

Reklama

Wisła siadła, ŁKS odżył.

Błędy Colleya wybiły gości z rytmu. Gdyby nie one goście schodziliby do szatni z dwubramkową przewagą. A tak mieli po 45 minutach tylko remis. Ok, nie brakowało im szczęścia przy zdobyciu pierwszego gola, gdy Bobek wypuścił piłkę po wpakowaniu się w Dąbrowskiego i potem Rodado pozostało zapakowanie do pustej. Ale to goście wówczas przeważali i jeszcze wtedy byli zespołem lepszym. Drugi gol Wisły był doskonałym przykładem jakości Luisa Fernandeza. Hiszpan potańczył sobie w narożniku pola karnego, obok niego stało kilku piłkarzy gospodarzy, a on bezczelnie pomiędzy gąszczem nóg posłał strzał, którym zaskoczył Bobka.

Wyrachowany ŁKS

Ponarzekaliśmy na Colleya, który narozrabiał, ale nie chcemy ŁKS-owi odbierać zasług. Łódzki klub w decydującym momencie pokazał, dlaczego znajduje się na szczycie ligowej tabeli. Pierwsza część nie była oczywiście najlepsza w jego wykonaniu, ale w drugiej gospodarze zagrali niezwykle dojrzale. Sprawili, że Wisła nie wiedziała, gdzie się podziać, waliła głową w mur i nie oddała już choćby jednego strzału celnego.

Świetny mecz zaliczył zwłaszcza Mokrzycki, który zasuwał za dwóch i napsuł mnóstwo krwi przeciwnikom. Przecież to on naciągnął Colleya na faul w polu karnym i w kluczowym momencie zaliczył asystę przy golu, który dał jego drużynie zwycięstwo. Swoją drogą akcja na 3-2 była fantastyczna. Krótko rozegrali rzut rożny, do piłki dopadł Trąbka, zagrał na wolne pole do Mokrzyckiego, a ten wzdłuż linii do niekrytego Szeligi, który z niewielkiej odległości sfinalizował akcję.

ŁKS mógł jeszcze strzelić na 4-2, ale Szelidze zabrakło zimnej krwi. Jednak nie ma to już teraz większego znaczenia. ŁKS powiększył przewagę nad – trzecią w tym momencie – Wisłą do ośmiu „oczek” i na cztery kolejki przed końcem ma już na wyciągnięcie ręki bezpośredni awans.

Reklama

A „Biała Gwiazda” bardzo komplikuje sobie sprawę. Droga powrotna do Krakowa z pewnością nie będzie dla niej należała do przyjemnych i powinna zostać wykorzystana jako czas na wyciąganie wniosków. Spotkania wyjazdowe z mocnymi zespołami powoli stają się zmorą drużyny Radosława Sobolewskiego. Dla Wisły była to już trzecia porażka z rzędu na obcym stadionie. Najpierw Puszcza, potem Ruch i teraz ŁKS. W końcowym rozrachunku te spotkania mogą wpakować ją w baraże. A już teraz pokazują, że Wisła ma problemy w meczach z drużynami, które biją się o Ekstraklasę, co zwiastuje kłopoty.

ŁKS Łódź – Wisła Kraków 3:2 (2:2)

P.  Janczukowicz 11′, Pirulo (k.) 40′, B. Szeliga 52′ – A. Rodado 25′, L. Fernandez 35′

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

49 komentarzy

Loading...