Reprezentacja Polski przegrała wczoraj w Pradze z Czechami 1:3 w ramach 1. kolejki eliminacji do mistrzostw Europy. Włodzimierz Lubański w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” podkreślił, że Czesi nie są topowymi rywalami, a w postawie „biało-czerwonych” najbardziej zawiodła go mentalność.

Podopieczni Fernando Santosa już po niespełna trzech minutach przegrywali z Czechami 0:2. To był dla nich tak duży szok, że nie byli w stanie się z niego już podnieść. – Grając o tak dużą stawkę, jak awans na mistrzostwa Europy, z rywalem, który w naszej grupie należy do najsilniejszych, należy odpowiednio podejść do swojego zadania. Tymczasem w polskiej drużynie nie było widać ani koncentracji, ani właściwego przygotowania – wyznał Lubański 75-krotny reprezentant Polski i zdobywca 48 goli w narodowych barwach.
– Zagraliśmy bardzo przeciętnie, zwłaszcza że Czesi to naprawdę nie jest jakiś mocny przeciwnik ze ścisłej czołówki. Zabrakło mi zęba, a to jest potrzebne, żeby z takim solidnym rywalem jak Czechy dobrze wypaść. Na poziomie międzynarodowym stracenie dwóch goli w trzy minuty jest bardzo dziwne, w dodatku niesamowicie negatywnie działa na zespół. Od samego początku nie można myśleć o tym jak rozmontować defensywę przeciwnika, zamiast tego trzeba gonić wynik. Każdy chyba wie, jak niewygodna jest taka rola – dodał.
W poniedziałek „biało-czerwoni” zmierzą się z Albanią na Stadionie Narodowym w Warszawie o godz. 20:45.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Karol, możesz pakować walizki
- Jedynka jedynkę dwójką pogania. Noty za mecz z Czechami
- Drużyna zmiażdżyła zbieraninę
- Obraz drużyny obsranej
- Gol Krejciego najszybciej straconą bramką przez Polskę w historii
foto. Newspix
Czesław Michniewicz jako selekcjoner:
1. Awansował praktycznie z miejsca na mundial w Katarze
2. Utrzymał reprezentacje w najwyższej dywizji Ligi Narodów
3. Wyszedł z trudnej grupy na mistrzostwach świata
Bo granie w piłkę to trzeba lubić, a nie traktować jako zarabianie pieniędzy i okazję do szpanowania. Jeśliby im zależało, to trawa po meczu powinna wyglądać jak po przejściu stada dzików, a tu co? Fryzury po meczu nienaruszone, głupkowate uśmiechy na twarzach i liczenie premii.
Pasjonaci to grają od okręgówki niżej. Ci to są zwykli najemnicy. Przed meczem jest walka o lustro żeby się odpowiednio ulizać, wyregulować brew, sprawdzić jak leży strój żeby dziary było widać. Sprawdzić jeszcze trzeba social media. Później na boisku sił brakuje na jakieś głupie granie w piłkę.
Nie mieli czasu na takie pierdoly jak przygotowanie do meczu bo musieli służyć licznym sponsorom kręcąc kolejne spoty reklamowe.
Czekam jeszcze na cytaty wypowiedzi Ziobera, Piechniczka, Engela i Tomaszewskiego.
Jeszcze trzeźwieją na wersalce
Oni byli bardziej zainteresowani sobą.Kto ma na sobie droższe majtki, skarpetki, czy czapkę.Gra dla reprezentacji, to na drugi lub trzeci plan schodzi.Grunt, żeby fryzura była.A oni po meczu to nawet nie spoceni byli.Tylko głupkowato się uśmiechali myśląc już o czekających ich zakupach w Pradze.
Bo dawno temu gra w reprezentacji. Ula zaszczytem,a teraz dla tych internacjonalnych ciotek to okazja do zarobienia paru grosY