Reklama

Czas na TOP10! Ranking najlepszych trenerów w historii futbolu (część 3.)

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

31 grudnia 2021, 11:23 • 31 min czytania 109 komentarzy

Czas na ostateczne rozstrzygnięcia. Przedstawiliśmy wam już pierwszą (50. – 26.)drugą (25. – 11.) część naszego rankingu 50 najwybitniejszych trenerów w historii futbolu. Dzisiaj serwujemy zatem ostatni odcinek – TOP10. Zapraszamy.

Czas na TOP10! Ranking najlepszych trenerów w historii futbolu (część 3.)

Jakie kryteria braliśmy pod uwagę przy tworzeniu rankingu?

Wyróżniliśmy w naszych wewnętrznych rozważaniach aż osiem kategorii, pod kątem których analizowaliśmy kariery trenerów. Po pierwsze i najważniejsze – liczyły się dla nas zwycięstwa. Trofea. Nie czarujmy się, na koniec dnia właśnie o to chodzi w tej całej zabawie. Ale dużą wagę przykładaliśmy również do tego, w jakim stopniu szkoleniowiec wyróżniał się na tle danej epoki swoim spojrzeniem na grę. Docenialiśmy więc taktycznych rewolucjonistów, pionierów, myślicieli, filozofów futbolu. Ludzi, którzy stanowili inspirację dla całego piłkarskiego świata. Istotna była też dla nas zdolność do utrzymania się na szczycie. Plusika zarabiali zatem trenerzy na tyle elastyczni, by błyszczeć na topie przez długie lata, wręcz dekady. No i wreszcie kilka aspektów dodatkowych.

50 NAJLEPSZYCH TRENERÓW PIŁKARSKICH WSZECH CZASÓW

Spoglądaliśmy na to, czy trener umiał prowadzić do triumfów drużyny znajdujące się w cieniu, pozornie skazane na przeciętność. Przychylnym okiem spoglądaliśmy w kierunku tych szkoleniowców, których drużyny zachwycały efektownym stylem. Punktowaliśmy umiejętność odnalezienia się z sukcesem w rożnych krajach, a także smykałkę do promowania młodych piłkarzy. No i za istotne uznaliśmy, czy dany trener unikał kompromitujących niepowodzeń.

Nie znalazł się taki gigant, który wypadł perfekcyjnie pod każdym względem. Ale niektórym do ideału wiele nie brakowało. Nie przedłużamy zatem wstępu. Zapoznajcie się z mini-sylwetkami dziesięciu najwybitniejszych trenerów w historii piłki nożnej.

Reklama

10. LOUIS VAN GAAL

  • data urodzenia: 8 kwietnia 1951 roku
  • kraj: Holandia
  • lata kariery trenerskiej: 1986 – trwa
  • najważniejsze drużyny: Ajax Amsterdam, FC Barcelona, reprezentacja Holandii, AZ Alkmaar, Bayern Monachium, Manchester United
  • największe sukcesy: 3. miejsce na mistrzostwach świata (2014), Liga Mistrzów (1994/95), dwa finały Ligi Mistrzów (1995/96, 2009/10), Puchar UEFA (1991/92), cztery mistrzostwa Holandii (1994-96, 2009), dwa mistrzostwa Hiszpanii (1998-99), mistrzostwo Niemiec (2010), Puchar Holandii (1992/93), Puchar Hiszpanii (1997/98), Puchar Niemiec (2009/10), Puchar Anglii (2015/16), dwa Superpuchary Europy (1995, 1997), Puchar Interkontynentalny (1995)
  • złota myśl:

Jakość pozbawiona jest przypadku.

PODSUMOWANIE KARIERY

Triumf „Żelaznego Tulipana”. Jak młode wilki z Ajaksu zwojowały Europę?

Louis van Gaal nie obrażał się na futbol totalny, nie odżegnywał się od niego. Jednak od 1991 roku, czyli od początku swojej managerskiej przygody w Ajaksie Amsterdam, dawał jasno do zrozumienia, że ma – i zamierza je wprowadzić w życie – kilka pomysłów sprzecznych z koncepcjami Johana Cruyffa, nie wspominając już o coraz bardziej zakurzonych ideach Rinusa Michelsa. „Żelazny Tulipan” czuł, iż system gry Ajaksu trzeba unowocześnić. Udoskonalić. Nie wywracać go do góry nogami, bez przesady, ale wprowadzić kilka niezbędnych usprawnień. Ostatecznie super-ofensywny styl gry amsterdamczyków był trudny do zniesienia jeszcze w latach siedemdziesiątych. Jonathan Wilson w książce „Odwrócona piramida” dowodził wręcz, że ówczesny lekarz klubowy Ajaksu serwował piłkarzom pobudzające koktajle z amfetaminy, środków przeciwbólowych i specyfików zwiotczających mięśnie.

– Van Gaal musiał dopracować system. Zlikwidować dziury w obronie, które pojawiały się w ofensywnie grającej drużynie. W rezultacie zespół zaczął konstruować akcje bardzo ostrożnie, posługując się szybką wymianą piłki. Jeśli atak napotykał na zbyt duży opór na prawej flance, należało natychmiast przerzucić ciężar gry na lewą stronę. Skrzydłowi musieli być ciągle przygotowani na niespodziewane podanie przy linii kocowej. Następnie ich zadaniem był bieg z futbolówką do przodu i rozciągnięcie gry jeszcze bardziej. Każdy gracz musiał stale kontrolować swoją pozycję i ustawienie kolegów z drużyny. Wymagało to ciągłego skupienia, a cały zespół musiał poruszać się po boisku jako jedność – opowiadał biograf van Gaala, Maartej Meijer.

ZAREJESTRUJ SIĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK POWITALNY!

Żeby osiągnąć taką perfekcję w grze zespołowej, holenderski szkoleniowiec potrzebował oczywiście grupy zawodników bezgranicznie wiernych jego wizji. Choć już na początku lat 90. „Joden” mieli całkiem mocny skład i kilku gwiazdorów w wyjściowej jedenastce, to szkoleniowiec, pomny swoich wcześniejszych doświadczeń wyniesionych z pracy z amsterdamską młodzieżą, nabrał przekonania, że nadchodzi nowe pokolenie. Jeszcze lepsze od poprzedniego. Chłonne jak gąbka, którą można było nasączyć unowocześnioną wizją gry totalnej. – Pozbyłem się z Ajaksu wszystkich piłkarzy starej daty – mówił po latach van Gaal. – Nawet w defensywie postawiłem na takich, którzy w dowolnym momencie meczu potrafią wziąć piłkę i przejąć inicjatywę.

I rzeczywiście. Czystki nie były może gwałtowne – jeszcze w 1992 roku, gdy Ajax sięgnął po Puchar UEFA, w składzie brylowali zawodnicy z poprzedniego rozdania. Ale kroczek po kroczku, nazwisko po nazwisku, znikali piłkarze zbyt frywolni. Dla których było już za późno na przyswojenie podstaw vangaalowskiej dyscypliny taktycznej.

Reklama

Jakie były efekty – wiadomo.

W 1995 roku Ajax Amsterdam sensacyjnie zatriumfował w Lidze Mistrzów, a rok później otarł się o obronę tytułu. Holenderska ekipa grała w tamtym czasie najpiękniejszą piłkę na Starym Kontynencie. A w jej składzie brylowali gracze odkryci lub ukształtowani przez van Gaala – Overmars, Davids, Seedorf, George, Reiziger, Kanu oraz Kluivert. To ten ostatni zdobył zwycięską bramkę w finale Champions League. – Ten gol przeciwko Milanowi odmienił moje życie – wspominał Kluivert. – Byłem po prostu młodym chłopakiem, który obgryzał ze strachu paznokcie, siedząc na ławce rezerwowych. Aż tu nagle trener van Gaal każe mi się rozgrzewać. Zdobycie zwycięskiego gola było najwspanialszym uczuciem, jakie można sobie wyobrazić.

PAMIĘTNY MECZ

Potem van Gaal trafił do Barcelony, ale tam – co paradoksalne – napotkał znacznie większy opór niż w Amsterdamie.

Mimo że władzom klubu straszliwie zależało na zatrudnieniu Holendra, co boleśnie odczuł sir Bobby Robson, to nigdy nie zaufano mu w stu procentach. A przede wszystkim – nie złapał tego samego porozumienia z katalońską opinią publiczną, jakim mógł się poszczycić Cruyff. Początkowo „Żelazny Tulipan” bronił się jeszcze sukcesami osiąganymi na krajowym podwórku, lecz im dalej w las, tym bardziej jasne było, że za długo to on na Camp Nou nie popracuje. I faktycznie jego pierwsza kadencja w roli szkoleniowca Barcy potrwała ledwie trzy lata. Druga była zresztą jeszcze krótsza i całkowicie nieudana. Dodajmy do tego klęskę w roli selekcjonera reprezentacji Holandii w eliminacjach do mundialu w Korei i Japonii, konflikt z Ronaldem Koemanem w Ajaksie (dokąd van Gaal wrócił jako dyrektor). Co tu dużo mówić – na początku XXI wieku mogło się wydawać, że Holender jest skończony jako trener ze ścisłej światowej czołówki.

Odbudował się jednak spektakularnie. AZ Alkmaar poprowadził do mistrzostwa Holandii, z Bayernem Monachium dotarł do finału Ligi Mistrzów, a z reprezentacją Holandii otarł się o finał mundialu. Skończyło się wprawdzie na brązowych medalach, lecz zdeklasowanie Hiszpanów w fazie grupowej turnieju do dziś pozostaje jednym z najbardziej spektakularnych występów w dziejach „Pomarańczowych”. Ponownie wyhamował dopiero w Manchesterze United. Co jeszcze zdoła osiągnąć po powrocie za stery kadry? Trudno zgadnąć. Parafrazując klasyka: z van Gaalem wiadomo, że nic nie wiadomo.

PLUS I MINUS

  • obdarzał olbrzymim zaufaniem młodych zawodników, ale nie przeszkadzało mu to w wykręcaniu kapitalnych rezultatów
  • nie dogadywał się najlepiej z zawodnikami z Ameryki Południowej, często po prostu nie potrafił ich optymalnie wykorzystać

OCZAMI INNYCH

Podziwiałem Louisa van Gaala. Obserwowałem wiele drużyn, które zbudował, zwłaszcza jego niesamowity Ajax w latach 90. Uwielbiałem futbol, jaki prezentowały jego zespoły.

Marcelo Bielsa

9. GIOVANNI TRAPATTONI

  • data urodzenia: 17 marca 1939 roku
  • kraj: Włochy
  • lata kariery trenerskiej: 1972 – 2013
  • najważniejsze drużyny: AC Milan, Juventus FC, Inter Mediolan, ACF Fiorentina, Bayern Monachium, Cagliari Calcio, reprezentacja Włoch, SL Benfica, VfB Stuttgart, Red Bull Salzburg, reprezentacja Irlandii
  • największe sukcesy: Puchar Europy (1984/85), finał Pucharu Europy (1982/83), Puchar Zdobywców Pucharów (1983/84), finał Pucharu Zdobywców Pucharów (1973/74), trzy Puchary UEFA (1976/77, 1990/91, 1992/93), siedem mistrzostw Włoch (1977-78, 1981-82, 1984, 1986, 1989), mistrzostwo Niemiec (1997), mistrzostwo Portugalii (2005), mistrzostwo Austrii (2007), dwa Puchary Włoch (1978/79, 1982/83), Puchar Niemiec (1997/98), Puchar Ligi Niemieckiej (1997), Superpuchar Europy (1984), Puchar Interkontynentalny (1985)
  • złota myśl:

Nie mów kot, dopóki nie masz go w worku.

PODSUMOWANIE KARIERY

Giovanni Trapattoni jako piłkarz zapracował na status legendy Milanu. Był też pilnym studentem Nereo Rocco – szkoleniowca, który poprowadził Rossonerich do wielkich sukcesów w latach 60. Nie mogło zatem zaskakiwać, iż „Trap” trenerską karierę również zaczął właśnie na San Siro. Wydawało się to wręcz naturalne. Jednak władze klubu jakoś nie potrafiły udzielić mu pełnego zaufania. Panowało przekonanie, że Milan potrzebuje bardziej doświadczonego szkoleniowca, przy którym Trapattoni powinien się jeszcze trochę podszkolić. Tymczasem Włoch nie chciał dłużej czekać. Przeniósł się więc na ławkę trenerską Juventusu.

I w ciągu zaledwie dekady wygrał ze „Starą Damą” wszystko.

Z taktycznego punktu widzenia Trapattoni ogromnie wpłynął na rozwój futbolu. Spopularyzował system gry zwany zona mista, oparty na proaktywnej obronie i szybkiej wymianie podań po odzyskaniu piłki. Na swój sposób „Trap” łączył więc to, co najlepsze w tradycyjnym catenaccio, którego sam uczył się od Rocco, a także michelsowskim futbolu totalnym. W jego Juventusie nie brakowało agresywnych twardzieli pokroju Claudio Gentile czy też wybieganych harpaganów w stylu Antonio Cabriniego, ale najbardziej emblematyczną postacią dla „Starej Damy” byli jednak elegancki libero Gaetano Scirea. W 1983 roku Juve przegrało jednak finał Pucharu Europy z Hamburgerem SV, co skłoniło „Trapa” do taktycznych korekt, w efekcie których turyńczycy dwa lata później zgarnęli najcenniejsze kontynentalne trofeum. Po drodze wygrywając także Puchar UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów i szereg mistrzowskich tytułów w Serie A. Absolutna dominacja. Zresztą w oparciu o gwiazdy Juve została również skonstruowana reprezentacja Włoch, która w 1982 roku zwyciężyła na mistrzostwach świata.

PAMIĘTNY MECZ

Po pierwszej kadencji na ławce trenerskiej Juventusu Trapattoni przeżywał wzloty i upadki. Inter Mediolan poprowadził do długo wyczekiwanego mistrzostwa oraz zwycięstwa w Pucharze UEFA, ale mimo wszystko oczekiwano po nim jeszcze więcej. Powrót na ławkę trenerską „Starej Damy” również należy uznać za nieudany epizod w trenerskiej karierze „Trapa”. Z kolei w Niemczech włoski szkoleniowiec stał się z miejsca ulubieńcem mediów. Prowadząc Bayern Monachium dał się bowiem zapamiętać z niesamowitych widowisk, jakie urządzał podczas konferencji prasowych. Obrażał swoich podopiecznych, zarzucał im brak zaangażowania i klasy. Z całych sił próbował odmienić wizerunek Bayernu, do którego w tamtym okresie przylgnął przydomek „FC Hollywood”. Ale nie do końca mu się to udało. W 1997 roku jego zespół sięgnął wprawdzie po mistrzostwo kraju, lecz w kolejnym sezonie musiał na krajowym podwórku uznać wyższość beniaminka FC Kaiserslautern. – Trener nie idiota – wydzierał się Trapattoni łamanym niemieckim. – Ci piłkarze są jak pusta butelka!

Z kolei w sezonie 1998/99 sam Trapattoni był blisko sprawienia wielkiej sensacji. Jego Fiorentina naprawdę zakręciła się wokół triumfu w Serie A. Ten swoisty powrót na właściwe tory we Florencji zaowocował nominacją na stanowisko selekcjonera reprezentacji Włoch. I tutaj dochodzimy do największego zgrzytu w karierze trenerskiej „Trapa”. Italia pod jego wodzą dotarła tylko do ćwierćfinału mistrzostw świata w 2002 roku, a potem nie wyszła z grupy na Euro 2004. I okej, można argumentować, że Włosi dwukrotnie padli ofiarą nieczystych zagrywek. Ale prawda jest taka, że na tych turniejach wygrali w sumie dwa z siedmiu meczów.

Trapattoni jako trener zestarzał się wszakże dość godnie. Zapisał na swoim koncie mistrzostwo Portugalii, mistrzostwo Austrii. Z reprezentacją Irlandii otarł się o mundial (ręka Henry’ego…) i zakwalifikował na mistrzostwa Europy. Summa summarum – osiągnął szalenie dużo. No i zawsze i wszędzie gwarantował show.

PLUS I MINUS

  • wspaniałe sukcesy w europejskich pucharach
  • klapa w roli selekcjonera reprezentacji Włoch

OCZAMI INNYCH

Z Trapattonim się nie dyskutuje. Jest najlepszy w Europie, a może nawet we Włoszech.

Mauro Bellugi

8. HELENIO HERRERA

  • data urodzenia: 10 kwietnia 1910 roku
  • data śmierci: 9 listopada 1997 roku
  • kraj: Argentyna
  • lata kariery trenerskiej: 1944 – 1981
  • najważniejsze drużyny: Stade Francais, Atletico Madryt, Sevilla FC, FC Barcelona, Os Belenenses, reprezentacja Hiszpanii, Inter Mediolan, reprezentacja Włoch, AS Roma
  • największe sukcesy: dwa Puchary Europy (1963/64, 1964/65), finał Pucharu Europy (1966/67), dwa Puchary Miast Targowych (1955/58, 1958/60), trzy mistrzostwa Włoch (1963, 1965-66), cztery mistrzostwa Hiszpanii (1950-51, 1959-60), Puchar Włoch (1968/69), dwa Puchary Hiszpanii (1958/59, 1980/81), dwa Puchary Interkontynentalne (1964, 1965)
  • złota myśl:

Czym byłby futbol beze mnie?

PODSUMOWANIE KARIERY

Pyszałek, prowokator, cwaniak, wojownik. Geniusz. Geniusz ze skazą.

Kiedy Helenio Herrera w 1960 roku podjął pracę w Interze Mediolan, był już szkoleniowcem niezwykle cenionym i utytułowanym, ale daleko mu było do statusu postaci kultowej. Dopiero lata spędzone w Mediolanie wypromowały go do roli popkulturowego bohatera. Italia rozkochiwała się wtedy do szaleństwa w calcio, a sukcesy Interu dodatkowo tę miłość rozniecały. Zaczęło się tylko i aż obiecująco – od trzeciego miejsca w Serie A w 1961 roku i wicemistrzostwa kraju rok później. W sezonie 1962/63 Inter sięgnął natomiast po scudetto, które okazało się tylko zapowiedzią dalszych, znacznie większych sukcesów. W kolejnych latach mediolańczycy jeszcze dwa razy zajęli pierwsze miejsce we włoskiej ekstraklasie, a także trzykrotnie zawędrowali do finału Pucharu Europy. Dwukrotnie w latach 1964-65 uzyskując status najlepszej klubowej ekipy Starego Kontynentu. Stąd wielce wymowny przydomek tej drużyny: Grande Inter.

W zespole roiło się od wielkich gwiazd, których nazwiska do dziś wymieniane są przez sympatyków Nerazzurrich z szacunkiem graniczącym z czcią. Ale największą gwiazdą swojej drużyny był jej trener. Sarti świetnie bronił, Burgnich tłamsił przeciwników, Suarez czarował, Mazzola strzelał. Jednak wedle powszechnej opinii to Herrera wygrywał mecze. Argentyński szkoleniowiec dopracował bowiem do perfekcji system taktyczny, który do historii przeszedł pod nazwą catenaccio. Jego Inter był nieprawdopodobnie skuteczny w defensywie, a zarazem – o czym wielu zapomina – doskonale zorganizowany w kontratakach.

Przede mną managerowie nosili sprzęt za zawodnikami. Ja pokazałem piłkarzom, gdzie ich miejsce – skwitował Herrera.

PAMIĘTNY MECZ

Podopieczni Herrery w finałach Pucharu Europy pokonywali gigantów – Real Madryt i Benficę. Demonstracja siły.

Herrerę włoska prasa określała „Magiem”, choć w sumie w jego metodach niewiele było miejsca na czarowanie, improwizację. Był bowiem szkoleniowcem niezwykle skrupulatnym pod każdym względem. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne zespołu, no i rzecz jasna taktykę. Co go jednak wyróżniało na tle kolegów po fachu, to olbrzymia waga, jaką przywiązywał do zagadnień natury psychologicznej. Sam uwielbiał medialne gierki, w dobie internetu byłby niewątpliwie królem kontrowersji. Starał się zmącić spokój w duszach oponentów, wyprowadzić ich w pole, zanim mecz w ogóle się rozpocznie. Ale to był tylko dodatek, wisienka na torcie. Przede wszystkim Herrera dbał o odpowiedni mental swoich podopiecznych. – Jego nacisku na kondycję i psychologię nigdy wcześniej nie widziano w piłkarskim świecie. Do tego czasu trenerzy nie mieli znaczenia, on to zmienił – opowiadał Luis Suarez.

Do wielkich triumfów Argentyńczyk powiódł nie tylko Inter, ale również Atletico Madryt oraz FC Barcelonę. Pod jego okiem eksplodował talent wielu gwiazd, choćby Larbiego Ben Barka. Nie można wszakże zapominać o mrocznej stronie Herrery.

ZAREJESTRUJ SIĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK POWITALNY!

Uchodził za okrutnego perfekcjonistę. Kiedy tylko wyczuł, że któryś z jego zawodników odstawia fuszerkę, jeszcze mocniej dokręcał mu śrubę. To podejście znalazło makabryczny finał w 1969 roku, gdy Giuliano Taccola – 25-letni podopieczny Herrery w AS Romie – zmarł na zawał serca wywołany zapaleniem płuc. Piłkarz uskarżał się trenerowi na fatalne samopoczucie, lekarze raportowali kiepski stan jego zdrowia, lecz Argentyńczyk pozostał głuchy na te głosy.

To nie koniec kontrowersji. – Byłem zawodnikiem rezerwowym, ale wciąż zawodnikiem Interu opowiadał z kolei po latach Ferruccio Mazzola, cytowany przez InterMediolan.pl. – Widziałem na własne oczy, jak piłkarze byli traktowani. Widziałem jak Helenio Herrera dawał piłkarzom białe tabletki, które miały być umieszczone pod językiem. Eksperymentował z tymi tabletkami na nas rezerwowych, by potem dawać je zawodnikom z pierwszej drużyny. Niektórzy z nas je wypluwali. Mój brat Sandro mówił mi wówczas, że jeżeli nie chcę tego, to mam pójść do toalety i wypluć. Później Herrera dodawał to do kawy, od tego czasu „l Caffè Herrera” stało się czymś zwyczajnym w Interze. Co było w tych tabletkach? Nie wiem, nie jestem pewien, ale podejrzewam że amfetamina. Raz po tej tabletce przez trzy dni i trzy noce miałem halucynacje. Teraz po latach wszyscy zaprzeczają, nawet Sandro.

Jako się rzekło: geniusz ze skazą. Nie „Mag”, lecz zafiksowany żądzą zwycięstwa spryciarz, który korzystał z każdej możliwości, by uzyskać przewagę nad oponentami. Nie ma się co łudzić, nie on jeden w tamtych czasach – ujmijmy to – eksperymentował. Okazał się po prostu najlepszy ze wszystkich.

PLUS I MINUS

  • wirtuoz psychologicznych gierek, potrafiący wejść do głowy tak przeciwnikom, jak i własnym podopiecznym
  • bezlitosne traktowanie swoich zawodników

OCZAMI INNYCH

Herrera dawał swoim zawodnikom tak dokładne instrukcje odnośnie przeciwników, że potrafili ich rozpoznać na boisku nawet, gdy wcześniej nie widzieli ich choćby na fotografii.

Jonathan Wilson

7. WALERY ŁOBANOWSKI

  • data urodzenia: 6 stycznia 1939 roku
  • data śmierci: 13 maja 2002 roku
  • kraj: Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich/Ukraina
  • lata kariery trenerskiej: 1969 – 2001
  • najważniejsze drużyny: Dnipro Dniepropietrowsk, Dynamo Kijów, reprezentacja ZSRR, reprezentacja Ukrainy
  • największe sukcesy: wicemistrzostwo Europy (1988), dwa Puchary Zdobywców Pucharów (1974/75, 1985/86), osiem mistrzostwo ZSRR (1974-75, 1977, 1980-81, 1985-86, 1990), pięć mistrzostw Ukrainy (1997-2001), sześć Pucharów ZSRR (1974, 1978, 1982, 1985, 1987, 1990), trzy Puchary Ukrainy (1998, 1999, 2000), Superpuchar Europy (1995)
  • złota myśl:

Najważniejsza w życiu jest dla mnie piłka, zaraz za nią piłka i na kolejnych dziesięciu pozycjach również piłka, a dopiero później cała reszta.

PODSUMOWANIE KARIERY

Szewczenko, Łobanowski i Surkis. Jak Dynamo Kijów próbowało podbić Europę

– Na równi inspirują mnie naukowe teorie planowania treningów, jak i filozoficzne idee, dzięki którym mogę lepiej zorganizować grupę, którą dowodzę. Każdy trener na świecie przyzna, że najtrudniejszą rzeczą w jego pracy jest bycie liderem grupy młodych, silnych mężczyzn – przyznał kiedyś Walery Łobanowski. Ale akurat jemu to liderowanie wychodziło naprawdę doskonale. Potęgę Dynama Kijów budował bowiem trzykrotnie, za każdym razem skutecznie. Najpierw w latach 70., gdy największą gwiazdą w jego zespole był Ołeh Błochin. Potem w latach 80., kiedy eksplodował talent Ihora Biełanowa. I wreszcie w drugiej połowie lat 90., kiedy na wielką piłkarską scenę z przytupem wkroczył Andrij Szewczenko. Trzech gigantów radzieckiego/ukraińskiego futbolu.

Wszystkich kształtował Łobanowski.

Dynamu nie udało się zwyciężyć w Pucharze Mistrzów. To chyba jedyny powód do niedosytu. Za każdym razem było blisko – w 1977 roku minimalnie lepsza okazała się Borussia Moenchengladbach, dekadę później kijowian zaskoczyło FC Porto, a w 1999 roku na drodze stanął im Bayern Monachium. Na pocieszenie pozostają dwa spektakularnie wygrane finały Pucharu Zdobywców Pucharów. 3:0 z Ferencvarosem, 3:0 z Atletico Madryt.

PAMIĘTNY MECZ

Powiedzieć, że Łobanowski dla sukcesów Dynama był postacią fundamentalną, to nic nie powiedzieć. Pisaliśmy na Weszło: Oczywiście nie jest tak, że Łobanowski trafił do zespołu biało-niebieskich i nauczył tam wszystkich futbolu na nowo. Sam czerpał garściami z dorobku innej legendy Dynama i radzieckiej piłki, Wiktora Masłowa. Klub już przed jego przybyciem zaliczał się do ścisłej czołówki najmocniejszych ekip w Związku Sowieckim. Ale charyzmatyczny szkoleniowiec nadał mimo wszystko Dynamu nową jakość. Wprowadził drużynę z poziomu wysokiego na topowy. Nie tylko w kraju, lecz na kontynencie.

Prasa niekiedy miała do niego pewne pretensje o pragmatyczny styl gry, lecz tak naprawdę trudno było się o cokolwiek czepiać człowieka osiągającego tak świetne wyniki. Łobanowski od Rinusa Michelsa czy Johana Cruyffa różnił się tym, że nie był wyznawcą futbolu określanego takimi przymiotnikami jak “piękny” czy “atrakcyjny”. Wręcz przeciwnie. Jeżeli jego drużyny grał miłą dla oka piłkę, był to efekt uboczny intensywności, a nie cel sam w sobie. Łobanowski mecz piłkarski traktował bowiem jak wojnę, na której wszystkie chwyty są dozwolone. Przeciwnika starał się nie przyćmić i stłamsić, lecz przechytrzyć. Żeby to osiągnąć, uciekał się do metod naukowych. Kijowskie laboratoria działały na pełnych obrotach, dopracowując najlepsze możliwe sposoby przygotowania fizycznego zawodników. A to nie wszystko. Łobanowski przez całe swoje trenerskie życie marzył o opracowaniu algorytmu pozwalającego na stworzenie drużyny idealnej.

ZAREJESTRUJ SIĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK POWITALNY!

Wierzył, że prędzej czy później znajdzie wzór na… zwycięstwo.

Fascynował go potencjał tkwiący w mocach obliczeniowych komputerów. Sądził, że to właśnie te maszyny umożliwią mu zrealizowanie marzenia. Gdyby żył do dziś, byłby pierwszym orędownikiem narzędzi analitycznych i starałby się wykorzystać wszelką wiedzę, jaką oferuje big data. – Nie ma obrońców, pomocników i napastników. Są po prostu piłkarze, którzy na boisku muszą wywiązywać się ze wszelakich zadań – dowodził.

W 1986 roku reprezentacja Związku Radzieckiego z niezłej strony pokazała się na mistrzostwach świata w Meksyku, mimo że odpadła już w pierwszej rundzie fazy pucharowej. Dwa lata później na Euro było lepiej – podopieczni Łobanowskiego dotarli do finału, gdzie minimalnie ulegli Holendrom. Choć sam Walery zawsze uchodził za lepszego trenera niż selekcjonera, również i w kadrze spisał się co najmniej solidnie. –  Łobanowski w Kijowie stworzył drużynę, która trzymała równą formę przez dwie dekady. Osiągał doskonałe wyniki w Europie, choć mógł korzystać tylko z krajowych zawodników, a ZSRR nie było kopalnią piłkarskich talentów – zachwycał się Johan Cruyff. Wtórował mu Howard Wilkinson: – Drużyny Łobanowskiego przypominały mi zespoły koszykarskie. Ich organizacja gry na małej przestrzeni była niezwykła. A przede wszystkim, jego podopieczni odznaczali się zawsze niesamowitym przygotowaniem fizycznym.

PLUS I MINUS

  • innowacyjne podejście do futbolu na wielu płaszczyznach, zwłaszcza jeśli chodzi o wykorzystanie badań naukowych w procesie przygotowania fizycznego
  • zabrakło kropki nad i w postaci zwycięstwa w Pucharze Europy/Lidze Mistrzów

OCZAMI INNYCH

Trener wszystko opierał na liczbach. Matematyka nie kłamie, z takiego wychodził założenia. Tworzył modele i pisał programy, które zapewniały mu precyzyjne dane na temat naszych organizmów.

Andrij Szewczenko

6. JOSE MOURINHO

  • data urodzenia: 26 stycznia 1963 roku
  • kraj: Portugalia
  • lata kariery trenerskiej: 2000 – trwa
  • najważniejsze drużyny: FC Porto, Chelsea, Inter Mediolan, Real Madryt, Manchester United
  • największe sukcesy: Liga Mistrzów (2003/04, 2009/10), Puchar UEFA (2002/03), Liga Europy (2016/17), mistrzostwo Portugalii (2002/03, 2003/04), mistrzostwo Anglii (2004/05, 2005/06, 2014/15), mistrzostwo Włoch (2008/09, 2009/10), mistrzostwo Hiszpanii (2011/12)
  • złota myśl:

Nie traktujcie tego jako arogancji, ale wygrałem Ligę Mistrzów i sądzę, że jestem wyjątkowy.

PODSUMOWANIE KARIERY

Jose Mourinho – nowy szeryf w Premier League

Jose Mourinho. The Special One.

Właściwie trudno powiedzieć, który etap jego kariery najlepiej go definiuje. Czy pobyt w FC Porto, gdy z kpiącym uśmieszkiem na ustach wdarł się przebojem na europejski szczyt, przepoczwarzając się w ekspresowym tempie z „byłego tłumacza Bobby’ego Robsona” w „najlepszego trenera na świecie”? A może kadencja w Chelsea? Kiedy angielscy dziennikarze dopytywali go, czy przeprowadzka do Premier League stanowi dla niego największe wyzwanie w życiu, ciskał w ich kierunku ripostami tak bezczelnymi, że naprawdę wielu marzyło wówczas, by ktoś utarł mu wreszcie nosa. I poniekąd tak się stało, w Lidze Mistrzów podopieczni Mourinho musieli uznać wyższość Liverpoolu. Ale na krajowym podwórku The Blues zatriumfowali z takim przytupem, że aż dech zapierało. W sezonie 2004/05 zdobyli 95 punktów i stracili zaledwie 15 goli w 38 meczach. Ferguson, Wenger… wszyscy musieli potraktować Chelsea jako punkt odniesienia.

Potem był Inter Mediolan i powrót na europejski tron. Sławetne boje z FC Barceloną, triumfalny rajd przez potraktowane zraszaczami Camp Nou, nieudolnie powstrzymywany przez Victora Valdesa. Kibice Blaugrany uznawali Portugalczyka za największego wroga. Normalny szkoleniowiec w takich okolicznościach tonowałby nastroje. Apelowałby o skupienie się na futbolu, na czystym sporcie. Ale nie Mourinho. On poszedł na tę psychologiczną wojnę i ją wygrał.

A może jednak należy spojrzeć na Real Madryt? Tam przyszło już Portugalczykowi przełknąć mnóstwo gorzkich pigułek. Z Porto i Interu odchodził jako czempion, na własnych zasadach. Z Chelsea wprawdzie go zwolniono, lecz kiedy żegnał się z zawodnikami, w oczach wielu z nich zaszkliły się łzy. Na Estadio Santiago Bernabeu było natomiast inaczej. Stąd Mourinho odejść musiał. Otoczenie było zbyt zmęczone ciągłym napięciem, jakie wokół siebie generował. Opuścił stolicę Hiszpanii niespełniony, bo bez triumfu w Champions League. W 2012 roku udało mu się w spektakularnym stylu zdetronizować Barcelonę na krajowym podwórku, lecz te najbardziej pamiętne konfrontacje jego „Królewskich” z Blaugraną to jednak porażki. Straszliwe 0:5 w lidze oraz 0:2 w półfinale LM.

PAMIĘTNY MECZ

Z dzisiejszej perspektywy chyba można już ocenić, że to właśnie wtedy, w 2013 roku, coś się w karierze Mourinho skończyło. Naturalnie nie sukcesy – został jeszcze później mistrzem Anglii z Chelsea, zwyciężył w Lidze Europy z Manchesterem United. Ale każdy kolejny rok oddalał go od statusu najlepszego trenera globu.

Czy wróci jeszcze kiedykolwiek na szczyt?

Nie wydaje nam się. Jego czas minął. Jego taktyczne sztuczki, kilkanaście lat temu zaskakujące wszystkich oponentów, w obecnych realiach nie działają na dłuższą metę. Są przestarzałe i czytelne. Jego psychologiczne gierki – okopywanie się w oblężonej twierdzy, wytykanie palcami wrogów, ale i ostre tyrady na temat własnych zawodników – też przestały się sprawdzać. Nowe pokolenie piłkarskich gwiazd preferuje pozytywny przekaz. Nie ma przypadku w tym, że w Tottenhamie jednym z nielicznych zwolenników zatrzymania Portugalczyka na ławce trenerskiej był Harry Kane, zawodnik trochę starej daty. Ale mimo wszystko mamy nadzieję, że Mourinho w Romie zapuści na jakiś czas korzenie. Że otrzyma zaufanie i prawdziwą szansę, by coś po swojemu zbudować. Może raz jeszcze wszystkich zaskoczy? A nawet jeśli nie, to przynajmniej dostarczy rozrywki. Trudno wszak o większego showmana niż on.

PLUS I MINUS

  • odnoszenie wielkich sukcesów z klubami czekającymi na nie przez dekady
  • problemy z nadążeniem za trendami w futbolu, który mocno skręcił w kierunku intensywnej, ofensywnej gry

OCZAMI INNYCH

Dla Mourinho byłem gotowy umrzeć.

Zlatan Ibrahimović

5. JOHAN CRUYFF

  • data urodzenia: 25 kwietnia 1947 roku
  • data śmierci: 24 marca 2016 roku
  • kraj: Holandia
  • lata kariery trenerskiej: 1985 – 1996
  • najważniejsze drużyny: Ajax Amsterdam, FC Barcelona
  • największe sukcesy: Puchar Europy (1991/92), finał Ligi Mistrzów (1993/94), dwa Puchary Zdobywców Pucharów (1986/87, 1988/89), cztery mistrzostwa Hiszpanii (1991-94), dwa Puchary Holandii (1985/86, 1986/87), Puchar Hiszpanii (1989/90), Superpuchar Europy (1992)
  • złota myśl:

Futbol to prosta gra, ale grać prosto jest najtrudniej

PODSUMOWANIE KARIERY

Futbol stracił swojego najwybitniejszego filozofa

Niewątpliwie jedna z najbardziej wpływowych postaci w dziejach futbolu.

Pisaliśmy na Weszło: Ciężko było go zadowolić. Ciężko było wznieść się na poziom, który pozwalał na zdobycie choćby aprobującego uśmiechu ze strony słynącego z perfekcjonizmu Holendra. Johan Cruyff kręcił nosem na szkolenie w Amsterdamie, gdy Ajax wiele młodzieżowych akademii stawiało za wzór. Narzekał na Barcelonę, nawet w okresach jej najlepszych wyników. Prychał na reprezentację Holandii, gdy właśnie przygotowywała się do finału mistrzostw Świata. Wiecznie dążył do doskonałości, wymagał tego samego od swoich współpracowników, od swoich podopiecznych, od swoich przełożonych.

Kiedy Marco van Basten mówi o kimś, że „zrewolucjonizował moje myślenie o piłce” – wiadomo, że chodzi o wyjątkowego filozofa. Cruyff po przesądzeniu o mistrzostwie dla Feyenoordu w wieku 37 lat zaczął szukać w piłce czegoś nowego. Zwykł mawiać – albo wszystko, albo nic, więc mając świadomość, że na boisku grałby coraz mniej, a pewnie i coraz słabiej, przeniósł się za linię boczną. I znów, tak jak wcześniej w polu karnym rywali, zaczął definiować futbol na nowo. Wspomniane słowa van Bastena odnoszą się przede wszystkim do „oświecenia”, jakiego holenderski napastnik doznał po rozmowach z Cruyffem: na boisku ważniejsze od instynktu jest myślenie, przewidywanie, poruszanie się według określonych zasad, według założeń taktycznych.

Zgodnie z tą filozofią wizjoner wychował nie tylko całe pokolenie wybitnych piłkarzy, ale przede wszystkim zbudował mistrzowską drużynę. Kataloński „Dream Team” z Laudrupem, Stoiczkowem czy Guardiolą to namacalny efekt jego rewolucji w myśleniu o futbolu, czy raczej… futbolowym myśleniu.

PAMIĘTNY MECZ

Jeszcze większych rzeczy Cruyff dokonał wszakże w roli… Właściwie ciężko nawet nadać jej nazwę. Ideolog? Wynalazca? Jego sukcesem – większym niż którykolwiek z wygranych pucharów – było bowiem stworzenie nowej doktryny futbolowej, nowej myśli, która przyświeca setkom, jeśli nie tysiącom trenerów na całym świecie. Jako dyrektor techniczny, prezydent czy nawet felietonista albo nieformalny konsultant Johan Cruyff mozolnie tworzył od podstaw to, co lata później stało się fundamentem potęgi Barcelony. Co doprowadziło do zwycięstwa w Lidze Mistrzów Ajax, co dało światu Leo Messiego.

Graham Hunter, bodaj najlepszy kronikarz dziejów Blaugrany, mówił wprost – bez Cruyffa nie byłoby nie tylko „Dream Teamu”, ale też La Masii, Laporty, Guardioli i Rijkaarda. To właśnie Cruyff, modyfikując i popularyzując futbol totalny Rinusa Michelsa, zaczął zaszczepiać miłość do gry opartej na technice w całym pokoleniu Holendrów i w całym pokoleniu Hiszpanów. Zawsze powtarzał, że jakość bez wyników jest bezcelowa, a wyniki bez jakości nudne. Najpierw zaprogramował w ten sposób Ajax. Zaimplementował swoją wizję w tamtejszej akademii, która po dziś dzień wypuszcza w świat zawodników niemalże kompletnych, gotowych do gry na najwyższym poziomie i w najwyższym tempie proponowanym przez ich duchowego ojca.

Nie tolerował sprzeciwu ani kompromisów. I tak prędzej czy później świat był zmuszony przyznawać mu rację.

PLUS I MINUS

  • ponadczasowa filozofia futbolu, gwarantująca nie tylko bieżące, ale i przyszłe sukcesy
  • pracował tylko w klubach, w których brano jego opinię jako świętość

OCZAMI INNYCH

Cruyff zawsze powtarzał, że futbol nie polega tylko na instynkcie. Najwyżej cenił zawodników myślących na boisku.

Marco van Basten

4. ERNST HAPPEL

  • data urodzenia: 29 listopada 1925 roku
  • data śmierci: 14 listopada 1992 roku
  • kraj: Austria
  • lata kariery trenerskiej: 1962 – 1992
  • najważniejsze drużyny: ADO Den Haag, Feyenoord Rotterdam, Sevilla FC, Club Brugge, reprezentacja Holandii, Standard Liege, Hamburger SV, Swarovski Tirol, reprezentacja Austrii
  • największe sukcesy: wicemistrzostwo świata (1978), dwa Puchary Europy (1969/70, 1982/83), finał Pucharu Europy (1977/78), finał Pucharu UEFA (1975/76), trzy mistrzostwa Belgii (1976-78), dwa mistrzostwa Niemiec (1982-83), dwa mistrzostwa Austrii (1989-90), mistrzostwo Holandii (1971), dwa Puchary Belgii (1976/77, 1980/81), Puchar Niemiec (1986/87), Puchar Austrii (1988/89), Puchar Interkontynentalny (1970)
  • złota myśl:

W moim słowniku nie ma słowa „strach”.

PODSUMOWANIE KARIERY

Ernst Happel, czyli gwarancja sukcesu i być może najbardziej dziś niedoceniany szkoleniowiec spośród całego TOP10 w naszym zestawieniu. Rzadko wymienia się go w gronie najwybitniejszych futbolowych myślicieli wszech czasów, często pomija się go w dyskusjach o najznakomitszych strategach. Tymczasem mówimy o trenerze, który wygrywał po prostu wszędzie. Zaczął jeszcze dość nieśmiało, bo od triumfu w Pucharze Holandii z ADO Den Haag, ale jak już się rozpędził, to zgarniał trofea przez długie, długie lata. Jego Feyenoord Rotterdam był godnym oponentem Ajaxu Rinusa Michelsa na holenderskim podwórku, a w 1970 roku sięgnął nieoczekiwanie po Puchar Europy. Jego Club Brugge również dotarł do finału najbardziej prestiżowych kontynentalnych rozgrywek, a także zdominował belgijską ekstraklasę. Wreszcie – po Puchar Europy sięgnął w 1983 roku jego Hamburger SV.

Happel dał wówczas popis swojego taktycznego kunsztu. Często chwali się go przede wszystkim za to, jak świetnie potrafił utrzymywać dyscyplinę w zespole, jak wielkim był twardzielem. Ale to właśnie on sprawił, że Giovanni Trapattoni musiał na nowo przemyśleć taktykę Juventusu.

PAMIĘTNY MECZ

Ukoronowaniem trenerskiej kariery Austriaka mógł być mundial w 1978 roku, na którym poprowadził on reprezentację Holandii. „Pomarańczowi” pojechali na turniej bez Johana Cruyffa, targani – chciałoby się dodać: jak zwykle – problemami wewnętrznymi. Nie uważano ich za faworytów do złota. A jednak podopiecznym Happela udało się dotrzeć do wielkiego finału. – Panowie, dziś dwa punkty – krótko zakomenderował Austriak przed startem spotkania. Nie bez kozery zwano go przecież „Wielkim Niemową”. No ale jego płomienna (sic!) przemowa tym razem nie podziałała – złoto zgarnęli Argentyńczycy.

Happel był dziwakiem. Autsajderem, samotnikiem, milczkiem, gburem. Czasami można było odnieść wrażenie, że przyjemność w życiu dostarcza mu tylko palenie papierosów i wygrywanie meczów piłkarskich. No i cóż – może dlatego tyle palił i tak często wygrywał.

PLUS I MINUS

  • wielkie sukcesy osiągane z nieoczywistymi klubami
  • kłopoty w budowaniu relacji z piłkarzami

OCZAMI INNYCH

Do dziś pamiętam jego radosny taniec po naszym zwycięstwie nad Juventusem. Widok tańczącego Happela… To jak zobaczyć papieża w kąpielówkach.

Uli Stein

3. RINUS MICHELS

  • data urodzenia: 9 lutego 1928 roku
  • data śmierci: 3 marca 2005 roku
  • kraj: Holandia
  • lata kariery trenerskiej: 1953 – 1992
  • najważniejsze drużyny: Ajax Amsterdam, FC Barcelona, reprezentacja Holandii, FC Koeln, Bayer Leverkusen
  • największe sukcesy: wicemistrzostwo świata (1974), mistrzostwo Europy (1988), Puchar Europy (1970/71), finał Pucharu Europy (1968/69), Puchar Miast Targowych (1971), cztery mistrzostwa Holandii (1966-68, 1970), mistrzostwo Hiszpanii (1974), trzy Puchary Holandii (1966/67, 1969/70, 1970/71), Puchar Króla (1977/78), Puchar Niemiec (1982/83)
  • złota myśl:

Futbol jest jak wojna. Kto na boisku zachowuje się zbyt grzecznie, przegrywa.

PODSUMOWANIE KARIERY

Po dziś dzień wielu historyków futbolu twierdzi, że czas w piłce dzieli się na okresy przed i po Ajaksie Rinusa Michelsa. W Amsterdamie pod koniec lat 60. i na początku 70. zbudowany został zespół tak potężny, że gdy wygrywał z Benfiką tylko 1:0 w półfinałowym dwumeczu Pucharu Europy… mało nie zwolniono trenera Stefana Kovacsa. Fundamenty dla tej potęgi wylał właśnie Michels, rewolucjonizując światową piłkę swoją wizją futbolu totalnego. – Futbol totalny był między innymi koncepcyjną rewolucją, opartą na założeniu, że rozmiar każdego boiska piłkarskiego jest elastyczny i może być zmieniany przez każdą drużynę, która na nim przebywa – wyjaśniał David Winner w książce „Brilliant orange”. – W trakcie posiadania piłki zawodnicy Ajaksu i później reprezentacji Holandii maksymalnie rozszerzali boisko poprzez liczne podania na skrzydła i wykorzystując każdy ruch do wykorzystania wolnej przestrzeni. W przypadku straty piłki to samo myślenie i techniki były wykorzystywane do tego, by maksymalnie zmniejszyć i zniszczyć przestrzeń dla przeciwników.

Michels wymagał od swoich podopiecznych bezwzględnego posłuszeństwa na boisku i poza nim. Monitorował każdy ich ruch, oczekiwał stuprocentowego poświęcenia dla zespołu. Futbol totalny miał sens tylko wtedy, gdy drużyna funkcjonowała niczym jeden organizm. Czasami trudno było to wytrzymać, lecz efekty były piorunujące. W drugiej połowie lat 60. Ajax wyrósł na najlepszy zespół ligi holenderskiej, a w 1971 roku w wielkim stylu zatriumfował w Pucharze Europy. Natomiast na mistrzostwach świata w 1974 roku reprezentacja Holandii absolutnie oczarowała piłkarski świat.

Do dzisiaj trudno zrozumieć, dlaczego nie wygrała całego turnieju.

PAMIĘTNY MECZ

O wpływie Michelsa na kolejne pokolenia piłkarzy czy trenerów można mówić godzinami. Ostatecznie gdyby nie totalny futbol, nie było później Johana Cruyffa i jego „Dream Teamu”. Nie byłoby Pepa Guardioli. I tak dalej, i tak dalej. To już prawdziwa sztafeta pokoleń. Dobrze się zresztą stało, że Michels nie zakończył trenerskiej kariery jako niespełniony geniusz, któremu nigdy nie udało się poprowadzić drużyny narodowej do międzynarodowego sukcesu. W 1988 roku „Pomarańczowi” sięgnęli pod jego wodzą po mistrzostw Europy. – Dobrze wiemy, że prawdziwy finał rozegraliśmy w półfinale – skwitował trener.

W półfinale Holendrzy pokonali reprezentację Niemiec. To był ich wielki rewanż za 1974 rok.

PLUS I MINUS

  • ojciec chrzestny nowoczesnej piłki
  • summa summarum nie zdobył aż tak wielu trofeów jak pozostali trenerzy z czołówki

OCZAMI INNYCH

Nikt nie nauczył mnie więcej od Rinusa Michelsa.

Johan Cruyff

2. ALEX FERGUSON

  • data urodzenia: 31 grudnia 1941 roku
  • kraj: Szkocja
  • lata kariery trenerskiej: 1974 – 2013
  • najważniejsze drużyny: St Mirren FC, Aberdeen FC, reprezentacja Szkocji, Manchester United
  • największe sukcesy: dwie Ligi Mistrzów (1998/99, 2007/08), dwa finały Ligi Mistrzów (2008/09, 2010/11), dwa Puchary Zdobywców Pucharów (1982/83, 1990/91), trzynaście mistrzostw Anglii (1993-94, 1996-97, 1999-2001, 2003, 2007-09, 2001, 2013), trzy mistrzostwa Szkocji (1980, 1984-85), pięć Pucharów Anglii (1989/90, 1993/94, 1995/96, 1998/99, 2003/04), cztery Puchary Szkocji (1981/82, 1982/83, 1983/84, 1985/86), cztery Puchary Ligi Angielskiej (1991/92, 2005/06, 2008/09, 2009/10), Puchar Ligi Szkockiej (1985/86), Puchar Interkontynentalny (1999), Klubowe Mistrzostwo Świata (2008), dwa Superpuchary Europy (1983, 1991)
  • złota myśl:

Z chwilą gdy jeden z piłkarzy staje się ważniejszy od menedżera, klub umiera. Historia naszego zespołu doskonale to pokazuje. To ja jestem najważniejszym człowiekiem w United. Tak już musi być.

PODSUMOWANIE KARIERY

Sir Alex Ferguson był co najmniej niezłym piłkarzem, ale to do trenerki się urodził. Trudno bowiem o managera, który łączyłby w sobie aż tak wiele cech niezbędnych do odniesienia sukcesu w piłkarskim biznesie. Szkot uwielbiał pracę pod presją. Z jednej w strony miał w sobie żyłkę myślącego długofalowo organizatora, a z drugiej – cenił codzienną, mozolną pracę z drużyną na treningach. Potrafił kształtować talenty, szlifować umiejętności wychowanków. Ale umiał również dostrzec potencjał w zawodniku innego klubu i bez oporów opierał zespół o graczy kupionych za wielkie pieniądze. Chętnie stawiał na młodzież, ale jeśli miał do danego piłkarza zaufanie, to ten mógł grać u niego choćby i do czterdziestki. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Można się wprawdzie czepiać, że „Fergie” nigdy nie zasłynął jako autor jakiegoś przełomowego systemu taktycznego, że był bardziej człowiekiem czynu niźli filozofem futbolu. Tylko czy to na pewno wada?

Skoro jego drużyny liczyły się w grze o trofea przez kilka kolejnych dekad, to Szkot pojęcie o taktyce musiał jednak mieć. Wiele sukcesów osiągnął dzięki klasycznemu systemowi 4-4-2, opartemu o dynamikę skrzydłowych i ruchliwość duetu napastników. Jak wiadomo geniusz często tkwi w prostocie.

Ileż on potężnych drużyn zbudował na Old Trafford? Zaczęło się od najbardziej wymagającej misji – przywrócenia drużyny na szczyt angielskiej ekstraklasy. Początki były piekielnie trudne, cierpliwość działaczy względem Szkota się wyczerpywała, ale koniec końców udało mu się to osiągnąć w 1993 roku, a po drodze „Czerwone Diabły” skosiły również Puchar Anglii i Puchar Zdobywców Pucharów. Potem nastąpiła pierwsza przebudowa, dopuszczenie do składu świeżej krwi. Efekty przyszły w 1999 roku, kiedy United zatriumfowali w Lidze Mistrzów. Po kolejnym okresie przejściowym nastała era nowego pokolenia super-gwiazd, reprezentowanego przez Wayne’a Rooneya i Cristiano Ronaldo. Znów skończyło się sukcesem w Champions League w sezonie 2007/08. I wreszcie – końcówka kadencji. Ferguson pozostawił przecież odmienioną drużynę na mistrzowskim tronie. Na emeryturę odszedł w glorii chwały.

Na szczególne podkreślenie zasługuje jednak ten niesamowity wieczór na Camp Nou.

PAMIĘTNY MECZ

Po tym meczu padło legendarne: – Futbol, cholera jasna!

Trzeba pamiętać o jednym – Alex Ferguson to nie tylko kadencja w Manchesterze United, choć siłą rzeczy Szkot nie przestanie się kojarzyć z „Czerwonymi Diabłami”. Jednak na przełomie lat 70. i 80. udało mu się również stworzyć drużynę europejskiego formatu w szkockim Aberdeen. W 1983 roku The Dons zgarnęli Puchar Zdobywców Pucharów, na swojej drodze pokonując między innymi Bayern Monachium i Real Madryt. W finale taktyka była ważna, czuliśmy się odpowiednio przygotowani, ale najmocniej naładowała nas tamtego dnia atmosfera w szatni – opowiadał Gordon Strachan. – Była w zespole czysta, brutalna energia. To wręcz przerażające. Gdyby istniała możliwość przetworzenia tych wibracji na prąd, moglibyśmy zaopatrzyć w energię całą północną Szkocję.

Trudno powiedzieć, czy był w historii futbolu skuteczniejszy motywator od „Fergiego”. Szkot docierał do umysłów swoich zawodników w latach 70., będąc początkującym, niespełna czterdziestoletnim szkoleniowcem. I nie zatracił ani uncji ze swojej magii do 2013 roku, gdy opuszczał posadę managera Manchesteru w wieku 72. lat. On po prostu to miał. Jego metody zarządzania zespołem okazały się najzwyczajniej w świecie ponadczasowe.

PLUS I MINUS

  • manager kompletny, mistrz zarządzania zespołem
  • dwa gładko przegrane finały Ligi Mistrzów z FC Barceloną i wpadki w fazie grupowej tych rozgrywek

OCZAMI INNYCH

Miałem szczęście, że spotkałem go na swojej drodze.

Ryan Giggs

1. PEP GUARDIOLA

  • data urodzenia: 18 stycznia 1971 roku
  • kraj: Hiszpania
  • lata kariery trenerskiej: 2007 – trwa
  • najważniejsze drużyny: FC Barcelona B, FC Barcelona, Bayern Monachium, Manchester City
  • największe sukcesy: dwie Ligi Mistrzów (2008/09, 2010/11), finał Ligi Mistrzów (2020/21), trzy mistrzostwa Hiszpanii (2009-11), trzy mistrzostwa Anglii (2018-19, 2021), trzy mistrzostwa Niemiec (2014-16), dwa Puchary Hiszpanii (2008/09, 2011/12), dwa Puchary Niemiec (2013/14, 2015/16), Puchar Anglii (2018/19), cztery Puchary Ligi Angielskiej (2017/18, 2018/19, 2019/20, 2020/21), trzy Superpuchary Europy (2009, 2011, 2013), trzy Klubowe Mistrzostwa Świata (2009, 2011, 2013)
  • złota myśl:

Wymyślenie czegoś nowego w futbolu jest trudne, ale jeszcze trudniej sprawić, by za twoim pomysłem podążyła drużyna.

Pep Guardiola

PODSUMOWANIE KARIERY

Najbardziej przerażające jest chyba to, że Pep Guardiola nie jest wcale starym managerem. Ma dopiero 50 lat na karku i na razie nie wspominał o planach zakończenia kariery. A nie widać najmniejszych oznak tego, by współczesny futbol Hiszpanowi uciekał. Wręcz przeciwnie. Jego Manchester City bije kolejne rekordy strzeleckie w Premier League i zmierza pewnym krokiem po kolejne mistrzostwo Anglii. Porażka w finale Ligi Mistrzów nie tylko nie podcięła „Obywatelom” skrzydeł, ale – jak się zdaje – dolała im paliwa do baku. Ten zespół jest naprawdę głodny trofeów. U Guardioli również widać głód.

ZAREJESTRUJ SIĘ W FUKSIARZ.PL I ZGARNIJ CASHBACK POWITALNY!

Kiedy w 2008 roku Hiszpan obejmował posadę pierwszego trenera Barcelony, w zasadzie nie było do końca wiadomo, czego się spodziewać. W drugiej drużynie Barcy wykręcał zdumiewające rezultaty, a jego podopieczni prezentowali niesamowity futbol, ale wiadomo – czym innym jest zarządzanie szatnią pełną młokosów, a czym innym układanie relacji z super-gwiazdami światowego futbolu. Jednak Guardiola w trybie natychmiastowym udowodnił, że ma w sobie wystarczająco wielkie pokłady charyzmy i pewności siebie, by okiełznać Barcę. Nie stronił zresztą od budzących kontrowersje decyzji – bez mrugnięcia okiem rozbił grupę imprezową, pozbywając się z Camp Nou tak ubóstwianych gwiazd jak Deco i przede wszystkim Ronaldinho. Obdarzył pełnym zaufaniem Leo Messiego, Xaviego oraz Andresa Iniestę, do pierwszego składu odważnie wprowadził Sergio Busquetsa oraz Gerarda Pique. Miał wizję.

Tak narodziła się najważniejsza drużyna piłkarska XXI wieku.

Blaugrana już w pierwszym sezonie pracy Guardioli wygrała wszystko, wskutek czego wszyscy na świecie chcieli grać jak Barca. To był absolutny fenomen popularności, istne szaleństwo. Szkoleniowiec „Dumy Katalonii” znalazł naśladowców we wszystkich ligach, we wszystkich piłkarskich kulturach. Katalońską tiki-takę w guardiolowskim wydaniu niemalże przez aklamację uznano za najpiękniejszy styl gry w dziejach futbolu.

PAMIĘTNY MECZ

Naturalnie im dalej w las, tym więcej szkoleniowców potrafiło znaleźć odpowiedź na pomysły Guardioli, zmuszając go do modyfikowania systemu. Ale podstawowe pryncypia – chęć utrzymania pełnej kontroli nad spotkaniem, pragnienie stłamszenia przeciwnika – pozostały niezmienione. Bo wciąż działają. Na ławce trenerskiej Barcy hiszpańskich szkoleniowiec wygrał 72% meczów. W Bayernie 75%, a w Manchesterze City 73%. Kosmos. Od 2009 do 2021 roku drużyny Guardioli tylko trzykrotnie nie zakończyły ligowych zmagań na najwyższym stopniu podium. Brakuje w sumie tylko powrotu na europejski tron, bowiem w Lidze Mistrzów nie udało się Hiszpanowi zwyciężyć od sezonu 2010/11. Ale trudno uwierzyć, by ta niemoc miała długo potrwać.

PLUS I MINUS

  • dominacja najpierw w lidze hiszpańskiej, a potem angielskiej i niemieckiej
  • kilka dwumeczów w Lidze Mistrzów położonych przez niepotrzebne taktyczne kombinacje

OCZAMI INNYCH

Dla Guardioli na koniec zawsze chodziło o aktywną grę. Interesowała go tylko dominacja.

Xavi

TOP50: RANKING NAJLEPSZYCH TRENERÓW W HISTORII

No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o nasz ranking 50 najwybitniejszych szkoleniowców wszech czasów. Jak zwykle w tego rodzaju sytuacjach – nie obejdzie się na pewno bez kontrowersji, więc tradycyjnie zachęcamy do dyskusji w komentarzach. No i przypominamy poprzednie części zestawienia:

Na koniec zostawiamy was z ankietką.

CZYTAJ TAKŻE:

fot. NewsPix.pl / FotoPyk / WikiMedia / Getty Images

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Piłka nożna

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

109 komentarzy

Loading...