Arka Gdynia to jeden z pierwszych zespołów na zapleczu Ekstraklasy, który zdecydował się na zmianę trenera. Tym samym na północy kraju zameldował się trzeci szkoleniowiec od czasu spadku do 1. ligi. Stare polskie przysłowie mówi: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Gdynianie zamienili Dariusza Marca na Ryszarda Tarasiewicza. Czy w tym przypadku to powiedzenie znajdzie zastosowanie?
Siódme miejsce w tabeli i 20 punktów — tak po 13. kolejce wyglądała sytuacja Arki w tabeli. To wtedy w Gdyni zapadła decyzja o tym, że czas na zmiany. Drużyna z Trójmiasta przegrała z ŁKS-em i ponownie pokazała, że brak jej stabilizacji. Ponownie, bo w tym sezonie zespół Dariusza Marca ani razu nie potrafił wygrać trzech meczów z rzędu. Arka pod wodzą tego trenera w ogóle miała problem z seryjnym wygrywaniem. Wiosną zaliczyła tylko jeden marsz pełen sukcesów: pięć wygranych, 10 meczów bez porażki. Niby wygląda to konkretnie, ale właśnie: niby. Arka straciła bowiem szanse na awans, gubiąc punkty z przeciętnymi wówczas ekipami — Widzewem Łódź i Koroną Kielce. Jej marsz przerwał natomiast Radomiak, a tylko wygrana z nim mogła przedłużyć nadzieje gdynian na powrót do Ekstraklasy.
Rywalizacja z topowymi ekipami w lidze to kolejny problem, z którym Arka mierzy się od czasu spadku. Mówi się, że awanse dają punkty zdobyte z dołem tabeli. Zgoda, ale nie można mieć przy tym tak fatalnej statystyki z TOP 6, jaką miał zespół z Gdyni.
- 3 wygrane
- 4 remisy
- 8 porażek
Tak wyglądało to, gdy Dariusz Marzec tracił pracę. Oczywiście część tego bilansu trzeba zapisać jeszcze na konto Ireneusza Mamrota. Niemniej nawet jeśli uznamy, że trener Marzec radził sobie z topem nieco lepiej, to kulą u jego nogi byli beniaminkowie ligi. Na sześć starć z zespołami, które awansowały do 1. ligi, Arka Marca wygrała dwa, w tym jedno z ogromnymi problemami (GKS Katowice). Trzy z czterech pozostałych starć to już wstydliwe porażki.
Dariusz Marzec w Arce Gdynia. Co po sobie zostawił?
Arka Gdynia pod wodzą Dariusza Marca była więc zespołem, który najlepiej wypadał ze środkiem tabeli. Natomiast jakby nie patrzeć była też drużyną, która zajęła miejsce dające rozstawienie w barażu, a teraz kręciła się w ścisłym sąsiedztwie TOP 6. Dlatego trener Marzec musiał mieć kilka rzeczy, które wyróżniały go na tle ligi. I faktycznie, miał. Były to:
- stałe fragmenty gry
- zarządzanie meczem — konkretniej jakość przeprowadzanych zmian
Warto także porównać to, jak zmienił się gdyński zespół, gdy w przerwie między rundami objął go Dariusz Marzec. W porównaniu z Arką Ireneusza Mamrota wyglądało to tak:
- wyższa średnia strzałów i stworzonych okazji (ale mniej strzałów celnych)
- więcej strzałów z pola karnego
- mniej fauli, ale więcej przewinień na własnej połowie
- mniej wywalczonych rzutów wolnych
- krótsze posiadanie piłki
- więcej przejść, zwłaszcza w czwartą strefę oraz pole karne
- równie dobre statystyki odzyskanych piłek, w tym na połowie rywala
- częstsze korzystanie z kontrataków i SFG
- większa średnia kluczowych podań
- więcej podań w pole karne
- mniejsza średnia pressingów, w tym na połowie rywala
- większe nasycenie pojedynków (liczba pojedynków i przechwytów na minutę posiadania piłki przez rywala)
- skuteczniejsze próby odbiorów
Patrząc na tę listę można stwierdzić, że zmiana się udała. Arka Gdynia pod wieloma względami wyglądała lepiej. Widzimy też, jaki styl preferował Dariusz Marzec. Bardziej ofensywny (Arka Marca 11 razy strzelała minimum 3 gole w meczu, Arka Mamrota – 6), z niższym, ale za to równie dobrym pressingiem. Arkowcy chętniej korzystali też z kontrataków, choć i częściej się na nie nadziewali. Widać było jednak, że ten zespół jest nastawiony na stwarzanie sobie sytuacji. Nawet, jeśli nie zawsze były one wykorzystywane, a było bo sporą bolączką zespołu z Trójmiasta.
IRENEUSZ MAMROT: DWA-TRZY WZMOCNIENIA I ARKA ZE MNĄ AWANSOWAŁABY DO EKSTRAKLASY
Dariusz Marzec – specjalista od stałych fragmentów gry
Wymieniliśmy jednak dwie główne cechy, które wyróżniały Arkę po zmianie trenera. Stałe fragmenty gry oraz zarządzanie meczem. Warto przyjrzeć się temu szerzej, zwłaszcza pierwszej kwestii, bo gdynianie mieli w niej tajną broń, której brakowało jesienią. Zespół trenera Mamrota dobry wynik bramek po SFG nabił głównie dzięki rzutom karnym (5), pozostałe elementy wyglądały gorzej. Zespół trenera Marca miał dokładnie odwrotne statystyki.
Wliczamy w to także obecny sezon (cztery gole po rogach, dwa po karnych), niemniej nawet bez tego zmiana jest wyraźnie widoczna. Stałe fragmenty gry w ofensywie robią wrażenie, ale jeszcze lepiej wypadają SFG w obronie. Rzut rożny, dwa rzuty wolne i rzut karny — to poprzedni sezon. Rzut rożny i dwa rzuty karne — obecny. Arka bardzo dobrze broniła się przed wrzutkami czy strzałami ze stojącej piłki, była w czołówce ligi pod tym względem. Warto dodać, że wiosną nie straciła ani jednego gola po strzale głową (jesienią było już gorzej – 3 do czasu zwolnienia trenera Marca). Jednocześnie za kadencji tego szkoleniowca osiem razy zdobywała bramkę w ten sposób (dane za: taktycznie.net). Jeśli już mamy doszukiwać się jakiegoś problemu w obronie Arki, to były to na pewno strzały z dystansu.
W przypadku gdynian były one bronią obosieczną, bo Arka strzelała sporo bramek w ten sposób (to także zasługa znakomitych SFG — żaden zespół w 1. lidze tak często nie trafiał do siatki bezpośrednio z rzutów wolnych), ale i sporo traciła: pięć, w tym tę, która przypieczętowała zwolnienie Marca i dała ŁKS-owi wygraną.
Wracając jednak do plusów: Dariusz Marzec umiał w zmiany. Co prawda wielu z nas kojarzy go z niezbyt udanych rotacji w finale Pucharu Polski, ale w lidze wyglądało to zupełnie inaczej. Według “Taktycznie.net” był on trenerem, którego zmiany najczęściej dawały efekt bramkowy (średnio co 4,75 zmiana). Wiosną zmiennicy wypracowali dla Marca 12 goli (bramki, asysty, asysty drugiego stopnia i wywalczone rzuty karne), w obecnym sezonie nie było gorzej — licząc same bramki i asysty rezerwowi mieli udział przy ośmiu trafieniach. Oczywiście obecnie mamy pięć zmian, więc łatwiej o dobre liczby, natomiast skoro były szkoleniowiec Arki wypadał tak dobrze na tle innych trenerów, którzy mieli pięć roszad do dyspozycji, to nie mówimy o przekłamaniu.
Zresztą już w Stali Mielec Marzec wyróżniał się nosem do wprowadzania rezerwowych (oraz skutecznością, zwłaszcza z tyłu, po stałych fragmentach gry), więc mówimy tu o wyraźnie widocznym atucie w jego warsztacie trenerskim.
Co zgubiło Marca w Arce?
Co więc zgubiło Dariusza Marca, skoro miał sporo atutów i poprawił jakość gry? Choć on sam w rozmowie z nami stwierdził, że zawodnicy płakali po jego zwolnieniu…
– Niech mi pan uwierzy – gdy odchodziłem, niektórzy zawodnicy mieli łzy w oczach. Ja i mój sztab też. Dlatego to jest „ogarnięte”. Trzeba poprawić skuteczność i to jest najważniejsze. Natomiast zespół jest „ogarnięty”.
… to jednak sporo mówi się o tym, że temu szkoleniowcowi brakuje charyzmy. Ta opinia ciągnie się za nim od czasów Stali Mielec, gdzie także nie potrafił zdobyć szatni. Oczywiście w Gdyni dochodził aspekt wpływu właścicieli na to, co dzieje się z zespołem. Trener Marzec wielokrotnie temu zaprzeczał, ale opinie, które docierały do nas ze środowiska wskazywały, że rzeczywiście mógł to być problem. Oczywiście to zawsze kwestia wiary: mamy dwa stanowiska i możemy uwierzyć albo w jedną wersję, albo w drugą. My przedstawiamy tylko, co mówiło się za kulisami, a to, której stronie uwierzyć, zostawiamy wam.
DARIUSZ MARZEC: ZAWODNICY PO MNIE PŁAKALI [WYWIAD]
Problemem Arki była wspominana już skuteczność. W tym sezonie na pewno była ona lepsza niż w poprzednim (skuteczność wykorzystywania okazji wzrosła o 5 punktów procentowych). Niemniej jednak w ostatnim czasie sporo krytyki wylało się na Macieja Rosołka, który pod bramką rywala nie był tak skuteczny, jak wiosną, a i tak grał kosztem skuteczniejszego Karola Czubaka (Czubak – 19 strzałów, 8 celnych, 6 goli; Rosołek – 16 strzałów, 3 celne, 1 gol). Niewykorzystane okazje to także kamyczek do ogródka Artura Siemaszki (8, 5, 1), a w poprzednim sezonie — Mateusza Żebrowskiego.
Ale naszym zdaniem to nie nieskuteczność w ofensywie była kluczowa. Arka przeciekała w tyłach. W ofensywie było widać poprawę względem drużyny Ireneusza Mamrota. W defensywie — niekoniecznie. Średnia goli straconych w lidze wzrosła z 0,82 do 1,05. Czyste konta? Mniej o trzy (Mamrot – 10, Marzec – 7). Stało się tak, mimo że Daniel Kajzer zanotował zwyżkę formy — wybronił więcej strzałów niż jesienią poprzedniego sezonu. Na starcie obecnych rozgrywek ta forma była już słabsza, a Dariusz Marzec zdecydował się na zmianę w bramce. Niemniej jak na zespół walczący o awans zbyt wiele zależało tu od bramkarza.
Ważny był też ogólny pomysł na grę, a tego, według wielu osób, po prostu nie było. Można być skutecznym ze stałych fragmentów gry, można mieć nosa do zmian, ale to wszystkiego nie załatwi. Dariusz Marzec nie zostawił po sobie drużyny, której styl można określić po 90 minutach. Sporo zależało od dyspozycji poszczególnych graczy, a że ci byli dobrzy, to i wynik często się zgadzał. Problem często stanowiło też ustawienie. Były trener Arki stosował takie warianty:
- z trójką obrońców: 28 razy
z czwórką obrońców: 8 razy
I, niestety, jak bumerang wracała dyskusja o tym, czy granie tercetem w tyłach rzeczywiście ma sens.
Wpływ rezerwowych: największy kontrast między Marcem i Tarasiewiczem
Ok, o Dariuszu Marcu wiemy już sporo, ale jak zmieni się Arka Gdynia po zatrudnieniu Ryszarda Tarasiewicza? Opinia “specjalisty od awansów” w jego przypadku jest już nieco zakurzona, niemniej jest to trener świetnie obeznany w warunkach 1. ligi. Na wstępie zaznaczył już, że będzie preferował klasyczne ustawienie z czwórką defensorów i nie jest to niespodzianka: praktycznie każde spotkanie GKS-u Tychy, w którym ostatnio pracował, to właśnie gra czwórką w tyłach. Jeśli problemem Marca było porwanie szatni i brak charyzmy, to trener Tarasiewicz w tym aspekcie na pewno wypadnie lepiej. A co z grą zespołu? Na pewno będzie ona ofensywna, bo GKS za jego kadencji często dawał koncerty strzeleckie.
Tarasiewicz (GKS Tychy) | Marzec (Arka Gdynia) | |
Minimum 3 strzelone gole w meczu | 12 | 11 |
4 gole w meczu | 5 | 3 |
5 goli w meczu | 3 | 1 |
Z drugiej strony Arka Gdynia Dariusza Marca tylko raz dała sobie strzelić minimum trzy gole. GKS Tychy Ryszarda Tarasiewicza aż 10 razy był równie uprzejmy wobec rywali, więc ta otwartość nie zawsze kończyła się dobrze. Piętą achillesową w poprzedniej pracy Tarasiewicza były mecze wyjazdowe. W końcu został zwolniony po 1:5 w Głogowie — niezwykle wstydliwy wynik. Sześć z 10 meczów ze straconymi minimum trzema golami to właśnie wyjazdy. Zresztą wystarczy spojrzeć na tabelkę za okres pracy tego szkoleniowca w Tychach, żeby zauważyć, że różnica między domowymi a wyjazdowymi starciami, jest więcej niż wyraźna.
Ciekawą sprawą będą z kolei zmiany. Wspominaliśmy, jak wiele Dariuszowi Marcowi dawali rezerwowi, tymczasem Ryszard Tarasiewicz zdążył już stwierdzić, że różnica między pierwszym składem a ławką jest zbyt duża i konieczne będą wzmocnienia. Nowy trener Arki mierzy się z sytuacją dla siebie nową: po raz pierwszy w karierze może dokonywać pięciu roszad w trakcie spotkania. To o tyle interesujące, że w GKS-ie Tychy rezerwowi praktycznie nie mieli wkładu w wyniki drużyny. Strzelili sześć goli i zaliczyli dwie asysty (o 11 mniej bramek i asyst niż zmiennicy u Marca, a przecież nawet biorąc poprawkę na pięć zmian, mówimy o zdecydowanie dłuższym okresie pracy). Tylko dwukrotnie ich wejścia dawały GKS-owi wyrównanie lub remis, wygranej czy prowadzenia ani razu.
U Marca wejścia rezerwowych czterokrotnie zapewniały Arce prowadzenie. Trener Tarasiewicz często decydował się albo na bardzo późne rotacje, albo na niewykorzystywanie limitu trzech zmian w meczu. Wcześniej podawaliśmy, że co 4,75 zmiany rezerwowi Marca mieli wkład w zdobycie gola. W przypadku Tarasiewicza było to aż 9,67 zmian na wkład przy bramce (w tym samym sezonie Marzec w Stali wykręcił wynik 4,12).
Jak grał GKS Tychy Ryszarda Tarasiewicza?
Ciekawe jest także to, jak zmiana trenera wpłynie na stałe fragmenty gry Arki Gdynia. Już w debiucie gdynianie strzelili bramkę po rzucie rożnym, ale SFG GKS-u Tychy w sezonach 2019/2020 (pełen sezon pracy Tarasiewicza) i 2020/2021 (do 22. kolejki), nie wyglądają zbyt optymistycznie. To znaczy: GKS sporo ze stojącej piłki strzelał, wykorzystywał ułożoną nogę Łukasza Grzeszczyka. Gorzej, że sporo też tracił, więc suma summarum wypada to słabiej niż w przypadku Dariusza Marca.
Stałe fragmenty gry GKS-u Tychy Tarasiewicza (18/19 i 19/20 – do 22. kolejki) | ||||
Rogi | Wolne | Karne | Auty | |
Strzelone | 15 | 12 | 7 | 4 |
Stracone | 12 | 7 | 7 | 1 |
A czego możemy spodziewać się po stylu gry Arki Tarasiewicza? W GKS-ie Tychy mamy do czynienia z dwoma różnymi sezonami (18/19 i połowa 19/20). Przyjmijmy, że “świeższy” z nich jest bliższy temu, co chciał prezentować szkoleniowiec tyszan. W porównaniu ze statystykami Marca, GKS Tarasiewicza:
- miał więcej okazji do strzelania bramki
- częściej oddawał strzały, także z pola karnego
- bo po prostu częściej gościł w polu karnym rywala (liczba przejść)
- potrafił dłużej utrzymywać się przy piłce
- był ostrożniejszy: rzadziej tracił futbolówkę
- ale też był mniej zaangażowany w fazie bez posiadania (odbiory, intensywność pojedynków)
- częściej i lepiej korzystał z kontrataków
- rzadziej dośrodkowywał piłkę
- szybciej wymieniał podania
- częściej korzystał z umiejętności technicznych poszczególnych piłkarzy (dryblingi)
Oczywiście nie możemy tego porównać 1:1, tak jak w przypadku Arki Marca i Mamrota, bo mówimy o kompletnie różnych zespołach, a nawet sezonach. Ale jednak: coś nam to mówi. Zwłaszcza w kontekście tego, jak może zachowywać się gdyński zespół bez piłki. GKS był bowiem mało zaangażowany, ale stosunkowo skuteczny. Czyli nie był to szaleńczy pressing, ale spokojne wyczekanie i powstrzymanie rywala. Nie wykluczamy, że trener Tarasiewicz się zmienił, bo w spotkaniu z Resovią ten pressing wyglądał całkiem agresywnie. Możliwe też, że jest to efekt innego składu personalnego: Arka ma młody zespół, a młodzi piłkarze pressing mają w żyłach i DNA.
Pod tym względem łatwiej o wnioski będzie po zakończeniu rundy. I na pewno wtedy wrócimy do tego tekstu i porównamy zmiany, które zaszły w Arce z tym, co wypracował trener Marzec. Na ten moment możemy stwierdzić, że są podstawy do tego, żeby była to “dobra zmiana”. Ale już nie raz przekonaliśmy się, że teoria nie zawsze znajduje potwierdzenie w praktyce.
CZYTAJ TAKŻE:
- Marzec: Wpuszczanie Młyńskiego na boisko byłoby ryzykowne
- Jak wyglądają bazy treningowe pierwszoligowców?
- Jakim trenerem jest Dariusz Dudek?
- Galeria ikon pierwszej ligi. Którzy piłkarze zagrali najwięcej meczów dla swoich klubów?
- Jak wyglądają finanse w 1. lidze?
- Pirulo – najlepszy piłkarz zaplecza Ekstraklasy?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix