W środę, po wyścigu kwalifikacyjnym na 1000 metrów, była radość i wielkie poczucie ulgi. Natalia Maliszewska w końcu wystartowała na igrzyskach w Pekinie i to w świetnym stylu, dając nam nadzieję na to, że jeszcze zrobi w Chinach coś wielkiego. Niestety – w dzisiejszym ćwierćfinale, po upadku, pożegnała się z marzeniami o medalu.

Bez wiary w igrzyska
Przypomnijmy: występ na swoim koronnym dystansie, 500 metrach, Natalia straciła przez pozytywne wyniki testów na koronawirusa. Czy raczej – mieszane, na granicy normy. Na tyle bliskie negatywów, że jeden faktycznie taki wynik dał. Na domiar złego w nocy, tuż przed kwalifikacjami, została zwolniona z hotelu izolacyjnego. Według informacji, jakie wtedy wszyscy otrzymali – miała wystartować i walczyć o awans, a potem o medale. Nawet Piotr Michalski, narzeczony Natalii, mówił kilka godzin przed planowanym startem, że spodziewa się, że ta wystartuje na pięćsetkę.
A potem okazało się, że Maliszewska potrzebuje jeszcze negatywnego wyniku kolejnego testu. Takiego jednak nie otrzymała, o czym dowiedziała się… już siedząc w taksówce. Mogła tylko wrócić do wioski olimpijskiej.
„W nic już nie wierzę. W żadne testy. Żadne igrzyska” pisała potem na swoim Instagramie. A cała wiadomość brzmiała tak, że wiele osób zaczęło obawiać się o jej samopoczucie i zdrowie psychiczne. Później podkreślała też – choćby w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” – że ma spore wątpliwości co do uczciwości przeprowadzanych testów. Dostało się jej zresztą przez to mocno od chińskich fanów, którzy krytykowali słowa Polki choćby na platformie Weibo (chińskim odpowiedniku Twittera).
Samopoczucie Natalii poprawił jednak z pewnością fakt, że wkrótce wyszła na lód i mogła potrenować. W głowie miała jeden cel – 1000 metrów.
Przedwczoraj profesura, dziś upadek
W normalnych warunkach pewnie mogłaby liczyć nawet na medal. W końcu w zawodach Pucharu Świata na dystansie 1000 metrów tej zimy raz stanęła na podium. W klasyfikacji generalnej była siódma. To wszystko sugerowało, że mogłaby się liczyć w walce o podiume. Sęk w tym, że warunki – co już napisaliśmy – normalne nie były. Natalia walczyła nie tyle o podium, co o uratowanie dla siebie igrzysk. Sami pisaliśmy przed środowymi kwalifikacjami, że Polka już nic nie musi, niech po prostu cieszy się jazdą.
I w środę faktycznie tak to wyglądało. Natalia trzymała się na początku z tyłu stawki, potem jednak sukcesywnie przesuwała się do przodu. Swój start rozegrała po profesorsku, bez problemu objeżdżając wszystkie rywalki. Taki start napawał nadziejami na to, że dziś Polka w rywalizacji pozostanie długo, może nawet do samego końca. Żeby jednak myśleć o medalowej rozgrywce, trzeba było najpierw pokonać rywalki w ćwierćfinale.
A to, niestety, okazało się zadaniem ponad możliwości Natalii.
Można pisać, że to nie był dobrze rozegrany start, że Maliszewska za późno zaatakowała, że niepotrzebnie dała się zamknąć z tyłu. I to wszystko byłoby prawdą. Tyle że w jej sytuacji trudno ją za cokolwiek krytykować. Spróbowała, dała z siebie wszystko, powalczyła. Nie wyszło i to bardzo pechowo – po upadku na lód na ostatnim kółku, spowodowanym własnym błędem. Gdyby nie on, pewnie i tak nie byłoby półfinału. Ale wtedy Natalia mogłaby przynajmniej przekonać się o tym na mecie, dojeżdżając do niej razem z rywalkami.
A tak? Całe igrzyska Natalii – choć wystartuje jeszcze na 1500 metrów, ale tam na nic wielkiego liczyć raczej nie można – da się podsumować jednym zdaniem: „Miało być zupełnie inaczej”.
Fot. Newspix
No i klawo jak cholera. Beka z covidowej celebrytki 🙂 I po co ci to było? 🙂
Pierwszy płaczek RP, który tak czy siak by nic nie osiągnął, wielki zaskoczenie!
Kazik już to zdiagnozował dawno temu. „Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka. Gdyby się nie przewrócił, byłaby rzecz wielka”. Można to odnieść to całego polskiego sportu.
Całej Polski raczej.
Już się obszczymury wyzywacie na zawodniczce, która miała naprawdę pod górkę. Tak naprawdę szanse straciła w izolacji. Ogólnie Polacy są słabi w sporcie i jeszcze bardziej słabi psychicznie, kiedy przychodzą najważniejsze momenty. Jednak Maliszewska nie może być w ten sposób zweryfikowana bo szanse straciła nie ze swojej winy
Polacy to fizycznie bardzo zdolny narod – dowodem na to jest fakt ze potrafilismy odniesc sujcesy w abdolutnie kazdej dyscyplinie sportu. Jedynie ze szkoleniem/wykorzystaniem zego potencjalu zawsze byly problemy. Co do mentalnosci to oldschoolowi prawdziwi Polacy zawsze byli twardzi. Zachodnie, bezstresowe wychowanie pizdeczek w rurkach i introwertykow powoduje ze tak to wyglada.
Jeden medal (często przypadkowy) na sto lat historii jakiejś dyscypliny = no kurwa, pokazaliśmy im jaką jesteśmy potęgą.
Jasne, tak właśnie jest, jesteśmy potęgą. Tylko pech, że w mitomanii nie rozdają medali 😀
Wracaj do domu, a nie powiemy nikomu!
Beka z was ze ogladacie jakies gówno zawody gdzie kazdy na dopingu śmiga a wy podnieceni „sportowa rywalizacja” xD
#zostanwdomu
#ostatniaprosta
Do garów! – dotyczy wszystkich zawodniczek z pl, zamiast trwonić pieniądze podatników.
komentarze foliarzy, ze przewróciła się przez szczepienie za 3… 2…1…
Lewacki covidiota, to oczywistość amba! Przyćpałeś 4 działkę?
No i karma wraca, droga panienko jeżdżąca wkółko po lodzie.
Pfizerek promowany przez Ciebie nie pomógł?
Dziwne.
„W normalnych warunkach pewnie mogłaby liczyć nawet na medal. W końcu w zawodach Pucharu Świata na dystansie 1000 metrów tej zimy raz stanęła na podium. W klasyfikacji generalnej była siódma. To wszystko sugerowało, że mogłaby się liczyć w walce o podiume.”
Co to za bełkot? Dziewczyna kręci się w 10, ale żadne wyniki nie sugerowały, żeby nagle miała wskoczyć do top3.
Wyścig natomiast nie wyglądał tak, jakoby miała wejść bezpośrednio nawet bez wywrotki.
Typowe, pismakowe p*erdolenie i szukanie taniej sensacji w „szansie na medal”. Na dodatek, z literówkami. Żenada.
Pompu, pompu, pompu tssss…
I tak by nie zdobyła. Prędzej Hula w drużynówce.
W sporcie lipa, więc czas na etat u Fajzera. Wprawiona w lokowaniu produktu.
Niech przestanie się już mazać.I skończy z tą szopką.Do teatru niech się przeniesie.Tam będzie grać pierwszoplanowe role.