Znamy już jedenastkę sezonu 2020/2021 1. ligi, więc czas spojrzeć w przyszłość. W ramach kolejnego podsumowania minionych rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy przyglądamy się młodzieżowcom. Kto najlepiej rokuje na przyszłość? Po kim spodziewamy się najwięcej w Ekstraklasie? Zapraszamy na ranking TOP 10 młodzieżowców 1. ligi!
W pół roku pozamiatał tę ligę, bo tak trzeba nazwać ofensywne wyczyny Macieja Rosołka w Arce Gdynia. Nie musimy chyba mówić, że to jedyny młodzieżowiec, który zapisał na koncie hat-tricka. Poza nim ta sztuka udała się tylko Romanowi Gergelowi, Wiktorowi Żytkowi i Łukaszowi Sekulskiemu, czyli zdecydowanie bardziej doświadczonym piłkarzom. Statystyki strzeleckie Rosołka porażają.
- gol co 138 minut
- udział przy bramce co 115 minut
Być może nie był to zawodnik, który w pojedynkę decydował o wynikach meczów. Czasami zarzucano mu, że lubi znikać, że niekoniecznie sprawdza się w walce z silnymi defensorami. Ale instynktu strzeleckiego odmówić Rosołkowi nie można. Jego liczby robią jeszcze większe wrażenie, kiedy spojrzymy na to, że 10 bramek uzbierał przy zaledwie 13 celnych strzałach. Kiedy już trafiał w światło bramki, był praktycznie nieomylny. Na zdobycie gola napastnik Arki potrzebował 3,2 strzałów. To niemal tak dobra średnia, jak w przypadku najlepszego snajpera ligi, czyli Gergela (3,15).
Jakby tego było mało, Rosołek strzelał uniwersalnie. Raz trafił głową, trzykrotnie po uderzeniach lewą nogą i sześć razy po strzałach prawą nogą. Czterokrotnie otwierał wynik spotkania, a ponad połowę (siedem) goli zdobył po przerwie.
Sezon życia w wykonaniu młodego bramkarza Legii Warszawa, który po raz kolejny był wypożyczony do Radomiaka. Chyba on sam przyzna, że dwie poprzednie przygody w Radomiu nie były dla niego specjalnie udane. Nie miał stałego miejsca w składzie, był mniej skuteczny (64% udanych interwencji w poprzednim sezonie), zachował tylko 10 czystych kont. Teraz poprawił się w praktycznie każdym elemencie.
- 20 czystych kont
- 76,5% skutecznych interwencji
Wiadomo, że Kochalski wielu strzałów nie obronił. 65 uderzeń daje mu 7. miejsce w tej klasyfikacji w lidze, a był to jeden z niewielu bramkarzy, który był pewny miejsca między słupkami przez cały sezon. Często zdarzało się tak, że miał dwie, maksymalnie trzy okazje do wykazania się w meczu. Trzy razy przytrafiło mu się nawet spotkanie, w którym był bezrobotny. Ale nie myślcie, że Kochalskiemu umniejszamy. Bo często było tak, że kiedy już musiał się wykazać, to zaliczał kluczowe interwencje. Żeby daleko nie szukać – Gdynia. Z kolei zawodził bardzo rzadko, w zasadzie tylko raz, gdy popełnił błąd po strzale Pirulo z rzutu wolnego.
Sam Kochalski zauważa, że zrobił duży postęp. – Sytuacje jeden na jeden, interwencje na linii, szybkość reakcji. Myślę, że dobrze radzę sobie przy dośrodkowaniach. Nie mam żadnego problemu z tym, żeby obliczyć tor lotu piłki i odpowiednio do niej wyjść, złapać ją i wznowić grę – mówił w rozmowie z portalem “Legia.net”.
Warto będzie sprawdzić, jak poradzi sobie z przeskokiem do Ekstraklasy.
W najwyższej lidze był już za to Marcin Grabowski i Wisła Kraków może sobie pluć w brodę, że wypuściła tego chłopaka. Zwłaszcza, że ostatnio za kilkaset tysięcy złotych ściągnęła na jego pozycję Krystiana Wachowiaka. Oczywiście 10 występów w Ekstraklasie w wykonaniu Grabowskiego to nie było one man show i “Biała Gwiazda” nie miała zbyt wielu argumentów, żeby sądzić, że skończy się to tak, jak się skończyło. Czyli że Grabowski wyrośnie na czołowego lewego obrońcę 1. ligi.
- Leandro: 7 asyst, asysta drugiego stopnia
- Marcin Grabowski: gol i 5 asyst
- Dawid Abramowicz: gol, 2 asysty, 3 asysty drugiego stopnia
Zawodnik “Słoników” potrafi więc grać do przodu, jak niemal każdy nowoczesny lewy obrońca. Bije też od niego duża pewność w defensywie. Jest silny, dobrze sprawdza się w pressingu, cechuje go także świetna wydolność. Wielka szkoda, że w końcówce sezonu doznał poważnej kontuzji, która wykluczy go z gry na dłuższy czas, bo to zawodnik, który ma sporo do udowodnienia.
Grabowski toocznik 2000, więc nadchodzący sezon będzie dla niego ostatnim, w którym będzie miał po swojej stronie atut młodzieżowca. Chociaż, szczerze mówiąc, nawet i bez niego nie powinien mieć problemów z regularną grą na najwyższym poziomie.
Najlepsze liczby ofensywne wśród młodzieżowców to jednak ani nie Marcin Grabowski, ani nie Maciej Rosołek. Kacper Śpiewak ma za sobą cały sezon w barwach “Słoni” i chociaż nie spędził na murawie oszałamiającej liczby minut, był kluczową postacią Bruk-Bet Termaliki. Śpiewak uzbierał blisko dwukrotnie mniej bramek niż Rosołek, ale za to kapitalnie pracował dla zespołu. Siedem asyst drugiego stopnia to drugi najlepszy wynik na zapleczu Ekstraklasy. Jedni machną na to ręką, jak na poboczną statystykę. Ale jednak oznacza to, że młodzieżowiec miał udział przy co czwartym golu beniaminka najwyższej ligi.
Co 93 minuty. Czyli praktycznie co mecz. Przypominamy – chłopak ma 21 lat i jeszcze rok temu grał jako stoper.
OD STOPERA DO SNAJPERA – KACPER ŚPIEWAK
Do bramki trafia co czwarty strzał jego autorstwa. Śpiewak jest wysoki i dobrze gra głową. Do tego potrafi się świetnie odnaleźć w polu karnym, więc to kolejny plusik, który przy nim postawimy. Z racji tego, że późno zmienił pozycję, musi się jeszcze uczyć gry w ataku. Mówił nam o tym sam Mariusz Lewandowski, ale Śpiewak zdaje się być pojętnym uczniem. Sam fakt, że aż pięć ze wspomnianych siedmiu asyst drugiego stopnia zaliczył wiosną, świadczy o jego nieustannym rozwoju.
Profilem świetnie pasuje do najwyższej ligi. Oby pozostał w niej równie efektywny.
To mimo wszystko delikatna niespodzianka. Owszem, po analizie sparingów pisaliśmy, że to może być objawienie ligi. Miał świetną zimę. Ale wiosną Kamil Kargulewicz łącznie z barażami rozegrał zaledwie 515 minut. Najmniej ze wszystkich młodych piłkarzy, których wybraliśmy. Dwukrotnie mniej niż Maciej Rosołek, a przecież też mógł się pokazać w zaledwie jednej rundzie. Mimo wszystko zdecydowaliśmy jednak, że warto na niego postawić. Choćby dlatego, że w meczu z Odrą Opole potrafił wjechać z piłką między rywali na dużej odwadze i zakończyć indywidualną akcję bramką. Takich akcji wymagamy od skrzydłowych.
Liczby Kamila Kargulewicza nie są powalające na pierwszy rzut oka. Kiedy spojrzymy na nie bliżej, okaże się, że 21-latek brał udział w akcji bramkowej GKS-u Tychy co 85 minut. I w każdym przypadku były to bramki dla tyszan ważne.
- ŁKS – gol na 3:0, zamykający mecz
- Stomil – asysta II stopnia przy golu na 1:0
- Widzew – gol na 1:0 w końcówce spotkania
- Odra Opole – asysta przy golu na 3:1, gol na 4:1, zamknięcie meczu
- ŁKS – asysta II stopnia przy golu na 1:0
Bardzo konkretny jak na młodzieżowca. Nawet Kacper Piątek, który wraz z bratem rozkręcił się w rundzie wiosennej, nie dostarczał tylu liczb. Problem Kargulewicza jest jeden i nazywa się “koniec wieku młodzieżowca”. Dlatego idealnym dla niego rozwiązaniem byłoby trafienie do Ekstraklasy, gdzie jeszcze przez rok może korzystać z tego statusu i łapać bezcenne doświadczenie.
Ale może – mimo braku awansu – nie wszystko stracone?
Do najwyższej ligi wybiera się za to inny skrzydłowy – Kamil Ogorzały. Sandecja Nowy Sącz przekonała się, że warto stawiać na młodzież. 1,3 mln zł za Pro Junior System, 600 tysięcy złotych za transfer Ogorzałego: o to chodziło “Sączersom”, kiedy w mieście zapadały decyzje o tym, żeby klub postarał się sam na siebie zarabiać. Na tyle, na ile może.
W dodatku Ogorzały, poza pieniędzmi, przynosił też drużynie punkty. Może i pięć punktów w “kanadyjce” to nie jest liczba tak efektowna jak w przypadku kilku jego kolegów, ale za każdym razem, gdy skrzydłowy (lub “dziesiątka”) zapisywał się w protokole meczowym, był to pierwszy gol Sandecji w meczu.
Dynamiczny Ogorzały sprawiał rywalom sporo problemów. Był jednym z najczęściej faulowanych zawodników Sandecji, a także drugim najczęściej strzelającym na bramkę piłkarzy drużyny z południa Polski. – Jest w dobrej dyspozycji, robi postępy, nic tylko go chwalić. Szkoda tylko, że tych chłopaków nie jest więcej, że nie idą tą drogą, co Kamil. Mają potencjał, ale nie każdy rośnie w siłę tak, jak on. To chłopak, który zasługuje na granie i to od niego zależy, czy pomoże sobie i czy pomoże w wygraniu klasyfikacji Pro Junior System – mówił o koledze z zespołu Damian Chmiel.
Nic dziwnego, że zawodnik przykuł uwagę kilku klubów Ekstraklasy.
Kolejny chłopak z golem w nodze. Adrian Szczutowski nie zapowiadał się na świetny transfer – pięć goli w CLJ-ce Wisły Płock nie rzucało na kolana. Szybko okazało się jednak, że jest na tyle skuteczny, że kibice Stomilu kręcili nosem, kiedy brakowało go w składzie. Pięć goli z młodzieżowych rozgrywek przeniósł na piłkę seniorską. Być może nie jest to wynik, który otwiera drzwi kariery, ale wystarczający, żeby zostać najlepszym strzelcem olsztyńskiej drużyny. Jego statystyki to:
- 17 strzałów
- 10 strzałów celnych
- 5 goli
Nieźle. – Wzrost nie przeszkadza mu w szybkim poruszaniu się po boisku. Adrian ma też dobrą koordynację, co ułatwia mu walkę z rywalami. Myślę, że w niedalekiej przyszłości może zadebiutować w ekstraklasie – mówił o piłkarzu Adam Majewski (rozmowa z “Przeglądem Sportowym”), były trener Stomilu, który znał go z rezerw Wisły Płock. I nie pomylił się, bo Szczutowski przed nowym sezonem został wcześniej ściągnięty z wypożyczenia.
Tym razem już przez pierwszy zespół “Nafciarzy”.
JEDENASTKA SZONU 1. LIGI 2020/2021
Objawienie wiosny w 1. lidze. Kiedy Marcin Szpakowski przechodził ze Śląska Wrocław do Korony Kielce, mówiono o nim, jak o dużej stracie wrocławskiego klubu. – Znam każdego piłkarza ze Śląska, ale, szczerze mówiąc, nigdy bym nie pomyślał, że Marcin będzie w zasięgu klubu pierwszoligowego. Myślałem, że będzie dostawał zdecydowanie więcej szans w Ekstraklasie. Na moje oko Marcin nie odbije się od poziomu 1. ligi. To dla mnie naprawdę dziwne, że Marcin nie jest nawet w głębokiej rotacji składu Śląska. On ze wszystkich młodzieżowców we Wrocławiu czeka na poważną szansę najdłużej. Musiał się w końcu zniecierpliwić – mówił nam wtedy Maciej Gil.
Patrzyliśmy na to z przymrużeniem oka – wiadomo, że często się tak mówi, a potem rzeczywistość trochę te talenty weryfikuje. I faktycznie, nawet pierwsze tygodnie w Koronie nie kazały nam sądzić, że Szpakowski podbije ligę. Ale kiedy już wszedł na boisko… Cóż, nie było zbyt wielu jasnych punktów w kieleckiej drużynie na wiosnę. Szpakowski był jednak jednym z nich. Duży luz na boisku, dobry przegląd pola i błyskawicznie pokazał, że potrafi zrobić różnicę. Strzelał i z dystansu i niczym rasowa “dziewiątka”, mijając bramkarza w polu karnym. Koledzy nie bali się podawać mu piłki, bo wiedzieli, że może wyjść z tego coś dobrego.
Korona chce budować zespół na nowy sezon m.in. wokół niego. Warto dodać, że w bramce kieleckiej drużyny dobrze spisywał się inny młodzieżowiec, Marcel Zapytowski. On także trafił do Kielc zimą i trzeba przyznać, że Korona miała nosa do młodych piłkarzy.
Karolowi Knapowi wystarczył zaledwie rok w 1. lidze i już zgarnęła go Cracovia. Czy nas to dziwi? Niespecjalnie, bo chłopak ma spory potencjał. Oceniamy oczywiście występy na zapleczu Ekstraklasy, ale ciężko nie docenić, że w Pucharze Polski wypracował dwa gole, które pozwoliły Puszczy Niepołomice wyeliminować Lechię Gdańsk. W lidze najbardziej pomógł drużynie w meczach z Arką, ŁKS-em, Sandecją oraz GKS-em Bełchatów.
Ale to nie jest pomocnik, który ma błyszczeć w statystykach. To przede wszystkim pracuś. W wielu meczach był zawodnikiem, który miał na koncie najwięcej pojedynków. Co więcej – średnio dwucyfrowa liczba z nich była wygrana, więc dokładając do tego dobrą grę w powietrzu, możemy mówić o dojrzałym i pożytecznym dla drużyny 20-latku. Knap był skuteczny w odbiorze, a z czasem, gdy zyskał pewność siebie, włączał się też do akcji ofensywnych.
Wiadomo, że Puszcza Niepołomice ligi nie zdominowała, jednak dla Karola był to dobry chrzest bojowy. Chłopak już w Karpatach Krosno pokazywał pozytywne cechy mentalne – rzadko kiedy nastolatek dostaje “dychę” na plecy i wykonuje stałe fragmenty gry w drużynie z czwartej ligi. Ale Krosno to dobra szkoła: Karpaty, a wcześniej Beniaminek wychowały już wielu piłkarzy grających na poziomie 1. ligi.
W przypadku Karola wkrótce mamy nadzieję mówić już o piłkarzu regularnie grającym szczebel wyżej.
Pozytywne wrażenie na wypożyczeniu robił także nieco bardziej ofensywnie usposobiony pomocnik Puszczy, czyli Michał Rakoczy. To chłopak rok młodszy od Knapa, który miał już za sobą debiut w Ekstraklasie. Ale Rakoczy poszukiwał przede wszystkim gry i stabilizacji, żeby rozwinąć swój potencjał. Sezon pod okiem Tomasza Tułacza na pewno mu w tym pomógł. Pięć asyst w przypadku młodzieżowca? Świetny wynik. Zwłaszcza że podania Rakoczego zwykle przychodziły w kluczowym dla zespołu z Małopolski momencie:
- GKS Jastrzębie – asysta na 1:0 (wygrana)
- ŁKS – asysta na 2:3 (remis)
- Arka – asysta na 4:0 (wygrana)
- ŁKS – asysty na 1:0 i 2:2 (porażka)
Do tego spory udział w wygranej z Odrą Opole i kilka innych meczów, w których Rakoczy po prostu grał dobrze, był kluczowym zawodnikiem w konstruowaniu ataków Puszczy. Raz jeszcze trzeba powtórzyć: to nie był ligowy mocarz, wiosną niepołomiczanie mieli passę dziewięciu meczów bez wygranej. Natomiast grając w dużej mierze młodzieżą musieli się z tym liczyć, a Rakoczy na tle drużyny zdecydowanie się wyróżniał. Pomocnik musi jeszcze popracować nad strzałami, żeby do asyst dołożyć bramki. Ale roku w 1. lidze na pewno nie zmarnował i nie może żałować, że zdecydował się na taki ruch.
***
ILE WART JEST PJS W 1. LIDZE? CO DZIŚ ROBIĄ MŁODZIEŻOWCY, KTÓRZY SIĘ W NIEJ WYBILI?
Jak potoczą się losy tej dziesiątki? Tego nigdy nie wiemy, ale wróćmy do naszych typów sprzed roku. Wtedy w formie “jedenastki”. Adrian Benedyczak właśnie dopina transfer do Parmy, a w Ekstraklasie są lub byli także:
- Daniel Bielica (ostatnio rezerwowy w Warcie)
- Aleks Ławiniczak (on już pograł)
- Kacper Radkowski (transfer latem do Śląska)
- Maksymilian Sitek (sezon w Podbeskidziu za nim)
- Dominik Frelek (też Podbeskidzie)
- Szymon Stasik (Stal Mielec)
Czyli większość z nich faktycznie idzie w górę. Obyśmy za rok mogli tu wrócić i stwierdzić, że kolejny po Benedyczaku ex-młodzieżowiec z 1. ligi robi tak duży krok w swojej karierze.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix