„Let’s go Magda, let’s go!”, „Allez Magda, allez!”. Międzynarodowe okrzyki kilkunastoosobowej grupy polskich kibiców, obecnych na Margaret Court Arena, poniosły Magdę Linette do wywalczenia awansu do III rundy Australian Open. Polka spisała się znakomicie – wyeliminowała Anett Kontaveit, czyli byłą wiceliderkę rankingu WTA (3:6, 6:3, 6:4), a tym samym wyrównała swoje najlepsze osiągnięcie z Melbourne!
Zanim o samym meczu, warto wspomnieć, że Linette to kobieta, która nie ogranicza swojego życia tylko do treningów i startów w turniejach. Gdy mieszkała w Chorwacji, nauczyła się porozumiewać płynnie w tamtejszym języku, mimo że wcale nie musiała tego robić. Ale uznała, że wypada znać mowę lokalsów, dlatego opanowała ją w stopniu komunikatywnym. Magda uczyła się też jeszcze czegoś – niedawno zrobiła licencjat na studiach biznesowych. W jednym z wywiadów wspomniała, że kosztowało ją to sporo zdrowia – przez ostatnich 5 lat siedziała nad książkami po kilka godzin dziennie, co przy jej trybie życia, pełnym podróży po całym świecie, na pewno nie było łatwym zadaniem.
Magda jest piekielnie ambitna także na korcie, o czym przekonało się kilka wyżej notowanych od niej rywalek, chociażby Daria Kasatkina. To właśnie Rosjankę wyeliminowała w Australian Open 2018, co dało jej awans do III rundy imprezy. Rywalka Linette była wtedy 25. zawodniczką świata, więc wynik Magdy odbił się szerokim echem. Dziś poznanianka zdołała go powtórzyć, choć kibice w kraju kilkakrotnie mogli się zestresować przebiegiem tego meczu.
W I secie Polka przełamała Kontaveit, prowadziła 3:2, po czym… oddała jej cztery kolejne gemy. Niejeden mógł pomyśleć w tym momencie, że jest już pozamiatane. Na szczęście nasza zawodniczka zamiast zdołować się kiepską końcówką premierowej partii, włączyła w swojej grze tryb Need for Speed!
Kiedy wyszła w drugim secie na prowadzenie 4:1 serwując dwa kolejne asy, stało się jasne, że Estonka jest w opałach. Anet nie była w stanie odrobić takiej straty, co więcej – ostatnią partię także rozpoczęła koszmarnie. Gdy Magda prowadziła w niej 5:1 niżej podpisany miał już przygotowanych kilka tweetów o spektakularnym laniu, jakie Linette spuściła Estonce. Za wcześnie.
Kontaveit znakomicie się odbudowała, wygrała trzy kolejne gemy i obecni na trybunach Polacy zaczęli chyba obawiać się o losy poznanianki, bo ich doping wzmógł się trzykrotnie. Był na tyle sugestywny, że nawet małe australijskie dzieci z uśmiechem na ustach wykrzykiwały „Let’s go, Magda, let’s go!”. Pomogło. Polka zebrała się w sobie i zamknęła mecz, tym samym rewanżując się Kontaveit za porażkę z US Open 2020. To było ostatnie starcie tych dwóch zawodniczek. Co ciekawe, to Linette ma w tej chwili lepszy bilans – 5:3. Dzisiejsze zwycięstwo musiało być dla Magdy najsłodszą z wygranych z Anett – pokonała przecież dziewczynę, która jeszcze w czerwcu poprzedniego roku zajmowała drugie miejsce w rankingu WTA.
Tym samym zdecydowanie zasłużyła na odrobinę relaksu. Z tego, co poznanianka opowiada, najlepiej bawi się przy książkach Remigiusza Mroza. Pozostaje nam życzyć udanej lektury, znanego autora kryminałów prosimy natomiast o jakiś wpis z gratulacjami dla Linette. Zasłużyła!
Pokazała, że tenisistka z trójką z przodu i olbrzymim uporem w sercu, który Magda w wywiadach uznaje za swój największy atut jak i minus, potrafi zdziałać wiele. I wcale nie musi się na tym zatrzymać albowiem następną rywalką Linette będzie niejaka Jekaterina Alexandrowa. Patrząc na jej CV nie mamy wątpliwości, że i z tą przeszkodą ambitna Polka może sobie poradzić. Gdyby wygrała, osiągnęłaby swój najlepszy rezultat w karierze nie tylko w Australian Open, ale i w wielkoszlemowych turniejach w ogóle.
To co? „Let’s go, Magda, let’s go!”
KAMIL GAPIŃSKI Z MELBOURNE
Fot. FotoPyk