Wokół kogo zbudowalibyście swój wymarzony zespół NBA – Michaela Jordana, LeBrona Jamesa, Magica Johnsona, a może Stephena Curry’ego? Jakiego centra umieścilibyście w drużynie wszech czasów – Shaquille’a O’Neala, Hakeema Olajuwona czy Kareema Abdul-Jabbara? Cenicie bardziej Steve’a Nasha czy Johna Stocktona, Nikolę Jokicia czy Joela Embiida, Billa Russella czy Wilta Chamberlaina? Przed podobnymi pytaniami i dylematami postawiliśmy najlepszych ekspertów od amerykańskiego basketu, a także miłośników NBA z naszej redakcji. Dwunastu śmiałków stanęło do rywalizacji w wyjątkowym drafcie. Drafcie najlepszych koszykarzy w dziejach NBA. Komu udało się skompletować ekipę najbliższą ideału, a kto roztrwonił swoje wybory i sklecił rozczarowujący zespół? Przekonajcie się!
O końcowych rozstrzygnięciach draftu zadecydujecie zresztą właśnie wy – specjalna ankieta czeka nas was poniżej.
No dobrze, to o co chodzi w całej tej zabawie?
Ogólne założenia naszego draftu:
Zawodnicy starają się stworzyć jak najsilniejszą ekipę. Najsilniejszą, znaczy taką, która – ich zdaniem – wygrałaby mistrzowski tytuł, gdyby ze wszystkich dobranych w drafcie zespołów stworzyć ligę. Dlatego uczestnicy zabawy zwracali uwagę raczej na szczytowy moment kariery poszczególnych koszykarzy, niż na ich długowieczność czy ciągłość sukcesów. Dodatkowo przyjęliśmy też, że talent jest ponadczasowy, a zatem – co do zasady – legendy NBA z lat 60. i 70. traktowaliśmy na równi z gwiazdami XXI wieku. Choć oczywiście niektórzy stawiali głównie na graczy, których mieli okazję obserwować w akcji na żywo.
W tej materii – pełna dowolność. Każdy miał prawo do przyjęcia autorskiej strategii, to właściwie jeden z kluczowych aspektów tego draftu.
Podstawowe reguły draftu:
- Bierze w nim udział 12 uczestników, każdemu z nich przysługuje 10 wyborów.
- Draft toczy się w systemie serpentyny (od 1. do 12. uczestnika, następnie od 12. do 1. i tak dalej)
- Uczestnicy draftu mogą wybierać spośród wszystkich koszykarzy, który wystąpili kiedykolwiek w NBA.
- Drobnym utrudnieniem jest konieczność wybrania co najmniej dwóch aktywnych obecnie graczy.
- Kto wygra rywalizację? O tym zadecydujecie wy w ankiecie na dole.
Uczestnicy draftu (w wylosowanej kolejności):
- 1. Maciek “Wooden” Staszewski (PostPrime.pl) [BIG BEN WOODEN]
- 2. Jan Mazurek [TEAM MAZURKA]
- 3. Jakub Kręcidło (Canal+Sport, felietonista Weszło) [HUNCWOTY]
- 4. Mateusz Babiarz [WROCŁAW SPURS]
- 5. Łukasz Widuliński [GRAMY DO PRZODU]
- 6. Krzysztof Sendecki (PROBASKET Podcast, Ekstraklasa Live Park) [STALÓWKA]
- 7. Bartek Tomczak (komentator Canal+Sport, dziennikarz Radia Wrocław) [PRZYSZLIŚMY POPATRZEĆ]
- 8. Piotr Zarychta (ZH Highlights) [BEZ FORMY W TYM ROKU]
- 9. Kamil Warzocha [KOLOROWE BESTIE]
- 10. Łukasz “keepthebeat” Szwonder (KeepTheBeat, Canal+Sport) [EKIPA KIPDEBITA]
- 11. Michał Górny (Świat Koszykówki, Podcast Specjalny) [MAYBE 2, MAYBE 3 BUT MOSTLY D]
- 12. Artur Kwiatkowski (Canal+Sport) [KWIATY WE WŁOSACH]
Jako się rzekło, do wspólnej zabawy zgarnęliśmy naprawdę znakomitych ekspertów od amerykańskiego basketu. O merytoryczną warstwę zabawy możecie być zatem spokojni, a jest ona istotna, bo uczestnicy szeroko uzasadniali swoje kluczowe decyzje i barwnie podsumowali skompletowane w drafcie składy.
Nie ma co przedłużać wstępu.
Ceremonię draftu wszech czasów czas zacząć!
DRAFT NBA – NAJLEPSI ZAWODNICY WSZECH CZASÓW
- 1. wybór – Michael Jordan (Big Ben Wooden)
Maciek Wooden: – Zasada o tym, że bierzemy pod uwagę peak kariery ponad jej całością bardzo ułatwia wybór. Nikt w historii nie miał takiego peaku co Michael Jordan, który w czasach drugiego three-peatu Chicago Bulls kompletnie zdominował ligę. Ten wybór daje mi od razu super-strzelca, rewelacyjnego obrońcę, który każdego rywala będzie umiał ograniczyć, no i kogoś, dzięki komu każda wyrównana końcówka spotkania to moja końcówka. A przy okazji biorę w pakiecie całą machinę marketingową Jordan Brand i od pierwszego dnia w NBA nikt tu nie będzie miał większego hype’u ode mnie.
The Shot i 69 punktów. Jak Michael Jordan dwa razy rozpalił Cleveland
- 2. wybór – Kevin Durant (Team Mazurka)
Jan Mazurek: – Mistrzowskiego charakteru może nie ma za grosz, pokłóci się, obrazi, ale prawdopodobnie nikt w historii NBA nie dysponował takim talentem strzeleckim. Dystans, półdystans, spod kosza, po koźle, bez kozła, z ręką przy twarzy, ściśle kryty – nie do zatrzymania. Mecze wygrywać może niemal w pojedynkę. Mówił o nim kiedyś Kobe Bryant, że to najtrudniejszy do krycia rywal, z jakim miał do czynienia, bo z najszerszym wachlarzem zagrań. W peaku kariery absolutnie fenomenalny też w defensywie. Kevin Durant to koszykarz idealnie przystosowany do każdych czasów.
- 3. wybór – LeBron James (Huncwoty)
Jakub Kręcidło: – Jeden z najlepszych, jak nie najlepszy, koszykarz w historii. Absolutny dominator w każdej z epok, w której grał. Generał parkietu. Niewiarygodnie inteligentny zawodnik. Imponuje atletyzmem i warunkami fizycznymi w takim samym stopniu, jak zdolnością czytania gry czy kreowaniem akcji. Gwiazdor bez słabych punktów. Jeśli miałbym pierwszy wybór, wahałbym się między LeBronem a Jordanem. Skoro MJ nie jest dostępny, nie mam żadnych wątpliwości. LeBron to bestia po obu stronach parkietu. Czołg, którego podkoszowe penetracje były nie do zatrzymania. Dyrygent, który na parkiecie widzi wszystko. Ale też, o czym często zapominamy, gigantyczny, silny facet, który potrafił bronić na poziomie najlepszych w NBA. Z takim liderem pewnie i ja, i Ty dotarlibyśmy do finałów NBA.
- 4. wybór – Kobe Bryant (Wrocław Spurs)
Mateusz Babiarz: – Michael Jordan 2.0, który nie tracił czasu na imprezowanie i nie miał problemów z hazardem. By zdobywać tytuły, musisz mieć jednego zawodnika, który chce wygrywać bardziej niż ktokolwiek inny na boisku. Kobe to miał. Rzucał, bronił, dzielił i rządził, a jego tragiczna śmierć pozwoliła nam wszystkim jeszcze bardziej docenić jak wybitnym był koszykarzem.
Zahartowany przez porażki. Pierwsze kroki Kobego Bryanta w NBA
- 5. wybór – Stephen Curry (Gramy Do Przodu)
Łukasz Widuliński: – Dobrą drużynę warto zacząć budować od tyłu. Widowiskową i ultraofensywną drużynę trzeba zacząć budować od Stepha Curry’ego. To on matematycznie udowodnił, że “trzy to więcej niż dwa”, co spowodowało ogromny spadek liczby rzutów z półdystansu i potężny wzrost tych zza łuku. Sprawia, że zawodnicy czują się w drużynie lepiej i pewniej, a poza tym – przyciąga uwagę co najmniej dwóch obrońców jednocześnie, co daje większe pole do popisu reszcie składu. Ma przed sobą jeszcze kilka lat na zdetronizowanie Magica Johnsona w rankingach najlepszych point guardów w historii. Ale w mojej drużynie, podobnie jak w Golden State Warriors AD 2023/2024, niekoniecznie to on będzie najdłużej przy piłce.
- 6. wybór – Magic Johnson (Stalówka)
Krzysztof Sendecki: – Po pierwsze, wolałbym budować drużynę wokół Jordana, ewentualnie Kobego albo LeBrona. Ale cóż, takie zasady. A zatem Magic, który pokieruje moją ekipą na parkiecie, rozdając cudne asysty oraz zadba o świetną atmosferą w szatni. Patrząc na jego karierę – jestem pewny, że do swoich umiejętności w dzisiejszej koszykówce dołożyłby znakomity rzut za trzy punkty. Ale przede wszystkim to zawodnik, który zmienił postrzeganie pozycji rozgrywającego. 206 centymetrów wzrostu, niesamowita mobilność, oczy wokół głowy, wyjątkowa boiskowa inteligencja, nastawienie nie tylko na wygrywanie, zdobywanie pierścieni, ale też na widowiskowość. Może zagrać na każdej pozycji i zawsze zapewni mnóstwo rozrywki. It’s showtime!
- 7. wybór – Shaquille O’Neal (Przyszliśmy Popatrzeć)
Bartek Tomczak: – Z nim zdominujemy fizycznie każdego rywala – w ataku i w obronie. Jego tornado przejdzie przez każde pomalowane, a potem roztrzaska tablicę. Nagra o tym płytę, zagra w filmie o drafcie, a na końcu usiądzie w studiu telewizyjnym i wyśmieje wszystkie nieudane zagrania rywali. To wszystko z tak szczerym uśmiechem, że z miejsca zdobędziemy serca nie tylko fanów koszykówki, ale i całej reszty.
- 8. wybór – Hakeem Olajuwon (Bez Formy w Tym Roku)
Piotr Zarychta: – Nie było w historii koszykówki tak dobrze wyszkolonego centra, który jednocześnie był monstrum w ataku i potworem w obronie. Eksperci zgodnie twierdzą że spośród środkowych starych czasów, to Hakeem Olajuwon najszybciej przystosowałby się do obecnej koszykówki. Zresztą on już w swojej epoce nie miał problemów z bronieniem przeciwko niższym rywalom. Jakby tego było mało, ma na koncie dwa tytuły mistrzowskie i wygranie bezpośrednich pojedynków ze wszystkimi największymi rywalami na jego pozycji. Wokół Olajuwona spokojnie zbuduję drużynę, która zwycięży też naszą zabawę.
- 9. wybór – Russell Westbrook (Kolorowe Bestie)
Kamil Warzocha: – “Mr. Triple Double”, czyli mój ulubiony zawodnik NBA pod względem stylu gry, na który kilka lat temu patrzyło mi się z wielką przyjemnością. Owszem, to koszykarz kontrowersyjny, dla wielu przeceniany i być może mający więcej krytyków niż fanów. Co więcej, to nigdy nie był gość ze ścisłej czołówki, którego można postawić tuż za LeBronem Jamesem, Kobem Bryantem czy Michaelem Jordanem. Ale przypomnę, że w prime był tak świetny, że skręcał swoim rywalom kolana. Nawet jeśli na przestrzeni kariery pokazał kilka istotnych wad, takich jak problem z kontrolą emocji czy tendencja do robienia mniejszych lub większych odpałów na boisku, dla mnie to unikalny point guard w skali historycznej. Z charakterystyczną sylwetką atlety, eksplozywnością i szybkością nie do podrobienia, a także super fantazją w grze. Gdy jest otoczony świetnymi zawodnikami, którzy bardziej ściągają na siebie presję, Westbrook zyskuje i potrafi być cichym numerem jeden z drugiego szeregu. Może nie jest gwarancją najwyższego poziomu w play-offach, ale uważam, że w dobrze zbilansowanym zespole nie tylko w sezonie zasadniczym zrobi różnicę. Poza tym to również bardzo ciekawa postać poza parkietem. Nieostatnia w tym zespole.
- 10. wybór – Kareem Abdul-Jabbar (Team Keepthebeata)
Łukasz Szwonder: – Nie wiem, jakim cudem z dziesiątym pickiem wciąż mogę wybrać Kareema Abdul-Jabbara, ale z chęcią skorzystam z okazji. Mówi się, że w dzisiejszej koszykówce jego słynny rzut hakiem wcale nie byłby taki “nie do powstrzymania”, ale wychodzę z założenia, że wybitne jednostki dostosowują się zawsze do każdych zasad w taki sposób, by wciąż być na samym szczycie. KAJ był GOAT-em przed Michaelem Jordanem i po dziś dzień zajmuje miejsce w TOP3 w historii NBA. Sześciokrotny mistrz, sześciokrotny MVP sezonu zasadniczego. Komplet umiejętności po obu stronach parkietu. Potrafił być samcem alfa i definitywnie najlepszym graczem, by pod koniec kariery nauczyć się sterowania własnym ego i oddać pałeczkę młodszym – by móc dalej wygrywać.
- 11. wybór – Wilt Chamberlain (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
Michał Górny: – Legenda koszykówki, siatkarz, aktor, kochanek, człowiek, który rzucił 100 punktów, ma średnie przekraczające 30 punktów i 20 zbiórek w karierze, nigdy nie opuścił boiska za faule. Gdyby w czasach gry „Szczudła” liga NBA prowadziła zaawansowane statystyki, rynek maszyn obliczeniowych i kalkulatorów ruszyłby z kopyta. Wybryk natury pod względem koordynacji ruchowej i siły fizycznej. Można napisać kilka stron na temat tego, co wyprawiał Wilt podczas swojej kariery, nie tylko tej w NBA, ale i wcześniej w lidze akademickiej. Oprócz dominacji w ofensywie i defensywie, Wilt potrafił grać zespołowo i być jednym z najlepiej podających wysokich w historii ligi. W jednym z sezonów zanotował średnią na poziomie 7,8 asysty na mecz, grając głównie w high-post. Trzeci w obronie i ataku w statystyce udziałów w zwycięstwach drużyn, w których występował.
„Wesołych, k****, świąt”. Larry Bird – wirtuoz trash-talku
- 12. wybór – Larry Bird (Kwiaty We Włosach)
Artur Kwiatkowski: – Losowanie nie było łaskawe, ale udało się wyrwać absolutną legendę mojej ulubionej drużyny – Boston Celtics, czyli Larry’ego Birda. Trzykrotny z rzędu zdobywca nagrody MVP, gość bez układu nerwowego, który w kluczowych momentach nigdy nie bał się oddawać najważniejszych rzutów. Fantastyczny strzelec, świetny zbierający, znakomity podający i bardzo dobry obrońca. Lider przez wielkie “L”.
***
- 13. wybór – Giannis Antetokounmpo (Kwiaty We Włosach)
Artur Kwiatkowski: – Budowę drużyny zacząłem od dwóch znakomitych skrzydłowych. Birda przesuniemy zatem na pozycję niskiego, a Giannis zagra jako silny skrzydłowy. Antetokounmpo to niezwykle atletyczny gracz, który swoją fizycznością zrobił na mnie na żywo największe w życiu wrażenie. Stojąc obok niego, miałem wrażenie, że stoję obok mutanta. A poza wszystkim, to wielopozycyjny zawodnik, mający szeroki wachlarz umiejętności ofensywnych. Jego euro-stepy będą nie do powstrzymania przez większość drużyn zbudowanych przez kolegów.
- 14. wybór – Tim Duncan (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
Michał Górny: – Siła spokoju + cierpliwość + prawo odbicia + fundamenty koszykówki + odrobina przypadku i szczęśliwych zbiegów okoliczności = Tim Duncan. Ten wzór znacznie upraszcza to, kim był i jak grał Duncan, ale chyba nie sposób lepiej opisać jednego z najbardziej niezwykłych gwiazdorów w dziejach NBA. Reklama Footlockera z 2014 roku, gdzie Tim rozmawia z Derrickiem Rosem, dopełnia profil osobowościowy gwiazdy Spurs („No way, that’s insane!”). To też chodzący dowód na to, że nie trzeba być najjaśniej błyszczącą gwiazdą i wyrazistą osobowością, której pełno wszędzie, by być jednym z najlepszych koszykarzy na swojej pozycji i mieć ogrom charyzmy bez wypowiedzenia żadnego słowa. “The Big Fundamental” zwyciężył 1158 spotkań (nikt poza Kareemem Abdul–Jabbarem nie wygrał więcej meczów w historii NBA). Dodatkowym atutem Tima jest kompletna odporność na trash-talk!
- 15. wybór – Oscar Robertson (Team Keepthebeata)
Łukasz Szwonder: – Do Kareema Abdul-Jabbara dobieram wybitnego rozgrywającego, legendę Cincinnati Royals. Jeden z najlepszych podających w historii (o ile nie najlepszy) ze średnią blisko 10 asyst na mecz i jednocześnie niesamowity strzelec (sześć sezonów ze średnią powyżej 30 punktów). Przez blisko 50 lat był rekordzistą ligi pod względem liczby triple-doubles. Zdetronizował go dopiero Russell Westbrook, jednak osiągnięcia obu trudno porównywać. Swoje rekordy oryginalny Mr Triple Double śrubował na długo przed pojawieniem się linii rzutu za trzy punkty.
- 16. wybór – Dennis Rodman (Kolorowe Bestie)
Kamil Warzocha: – “Król zbiórek” i człowiek od czarnej roboty, dzięki czemu wybitny i niesamowicie utytułowany gracz w czasach, gdy koszykówkę zdominował Michael Jordan. Dennis Rodman był maszyną do wygrywania, hamulcem dla największych kozaków po przeciwnej stronie parkietu i wyjątkowo kolorową postacią. To taki gość, którego albo kochasz, albo nienawidzisz i w dodatku nie chcesz spotkać nocą w ciemnej uliczce. Rezonował na parkiecie i poza nim, może dziś pewne jego występki nie byłyby akceptowane, ale jedno trzeba mu oddać: w swojej profesji stał się tak dobry, że w latach 90. nie było lepszych. Dziś w rankingach wszech czasów wciąż można go stawiać wśród kilku najlepszych koszykarzy od zbiórek. Musiałem go mieć w swoim zespole. Jeśli chcesz grać o wielkie sukcesy i wiesz, jak zarządzać gorącą głową Rodmana, naprawdę niewiele jest lepszych wyborów na pozycję silnego skrzydłowego.
- 17. wybór – Kawhi Leonard (Bez Formy w Tym Roku)
Piotr Zarychta: – Uwielbiam graczy na obie strony boiska. Kawhi Leonard z najlepszych czasów zapewni mi punkty, a przy okazji będzie służył jako stoper na Jordana, LeBrona czy Duranta. Jako że mamy luksus brania zawodników w ich najlepszej wersji, to o kontuzje się nie obawiam.
Wszystkie oblicza Sir Charlesa Barkleya
- 18. wybór – Charles Barkley (Przyszliśmy Popatrzeć)
Bartek Tomczak: – Na razie konsekwentnie stawiam na show. Zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Będziemy mieli świetną otoczkę medialną, a na boisku zbierzemy każdą piłkę. Charles Barkley to MVP ligi z 1993 roku – o tym wie każdy, ale może nie każdy kojarzy, że jest również najmniejszym graczem, który wygrał w NBA klasyfikację najlepszych zbierających (w sezonie 1986/87).
- 19. wybór – Scottie Pippen (Stalówka)
Krzysztof Sendecki: – Nieoceniony w obronie, nieoceniony w ataku. Człowiek, bez którego nie byłoby sukcesów Michaela Jordana, jeden z najbardziej wszechstronnych graczy w historii. Scottie Pippen rzuca, wchodzi pod kosz, zbiera, podaje, przechwytuje – potrafi wszystko. Mówimy przecież o sześciokrotnym mistrzu NBA z Chicago Bulls i członku legendarnego “Dream Teamu” z Barcelony.
- 20. wybór – Victor Wembanyama (Gramy Do Przodu)
Łukasz Widuliński: – O niewielu jedynkach draftu można powiedzieć, że nie są wielkimi niewiadomymi. W jego przypadku jedyny znak zapytania to czy już w pierwszym sezonie zostanie megagwiazdą ligi i do jakich poziomów wyśrubuje statystyki indywidualne. 19-latek ma jak nikt inny szansę przedefiniować pozycje zawodników na parkiecie. W moim składzie – nominalna czwórka, ale – umówmy się – ten chłopak potrafi rzucać (i trafiać) z każdego miejsca. I będzie to robił.
- 21. wybór – Bill Russell (Wrocław Spurs)
Mateusz Babiarz: – Jedenaście tytułów mistrzowskich. Największy wygrywacz w historii NBA. 208 centymetrów wzrostu, szalony atleta, chodząca historia NBA i Boston Celtics. Zbierze wszystkie piłki. Zablokuje wszystkie rzuty. Z Kobem Bryantem u boku zeżre wszystkich rywali.
Mistrz i buntownik. Historia Billa Russella
- 22. wybór – Nikola Jokić (Huncwoty)
Jakub Kręcidło: – Niby jest gruby, niby woli koniki, niby ma wywalone, ale i tak nikt nie umie go zatrzymać. Koszykarz, który sprawia, że wszyscy wokół niego są lepsi. Nie ma na parkiecie rzeczy, której nie umie robić. Jasne – daleko mu do bycia obrońcą obręczy jak Bill Russell czy Tim Duncan, ale ostatnie play-offy dowodzą, że poczynił w tym aspekcie ogromny postęp. Ofensywny geniusz. Chodzące triple-double. Aż strach myśleć, jak będzie wyglądać u boku LeBrona.
- 23. wybór – Dwyane Wade (Team Mazurka)
Jan Mazurek: – Szybkością zdmuchiwał wszystkich. Wyjątkowo silny jak na swoją pozycję, atletyczny, wybitnie skoczny. Do tego dość zdyscyplinowany, pozwalający rozwijać skrzydła innym, idealny jako gracz balansujący między pierwszą a drugą opcją. W play-offach błyszczał nawet jaśniejszym światłem niż w sezonie zasadniczym. Brał na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach rozgrywek, serii, pojedynczych meczów.
- 24. wybór – Kevin Garnett (Big Ben Wooden)
Maciek Wooden: – Mój zespół ma mieć twardy charakter. Zbieram dupków, którzy wyrwą ci serce razem ze zwycięstwem. Ludzi szalonych na punkcie koszykówki. Dodanie Kevina Garnetta do MJ-a sprawia, że już wiem, że będę demolował rywali w obronie, a każdy punkt zdobyty przeciwko nam przeciwnik będzie musiał okupić potem, łzami i krwią.
***
- 25. wybór – Julius Erving (Big Ben Wooden)
Maciek Wooden: – Skoro już mam dwóch nieprawdopodobnych atletów i urodzonych zwycięzców w swoim zespole… czemu by nie dodać trzeciego? Julius Erving był tak dobry, że przez niego mało co nie została anulowana fuzja ABA z NBA. Inspirował całe pokolenia graczy, włącznie z Magikiem, MJ-em i LeBronem Jamesem, a tych dwóch pierwszych regularnie ogrywał w bezpośrednich starciach. Był LeBronem zanim jeszcze LeBron znalazł się w planach swoich rodziców. Największy fenomen fizyczny w NBA do czasu Jordana i gracz idealnie wpasowujący się do mojego składu charakternych i wszechstronnych superatletów, którzy w razie czego mogą rewelacyjnie kryć rywali z kilku różnych pozycji.
26. wybór – Isiah Thomas (Team Mazurka)
Jan Mazurek: – Mentalny lider, choć skurczysyn niewątpliwie. Bardzo niedoceniany, a dwa mistrzowskie pierścienie, umiejętność doskonałego rządzenia w systemie i wychodzenia poza ten system – przykładem słynne 25 punktów w trakcie jednej kwarty na poziomie finałów NBA przy zbitej okrutnie kostce. Potrafił wkurzyć i wykurzyć z play-off w kluczowych momentach i Lakers z Johnsonem, i Celtics z Birdem, i Bulls z Jordanem.
- 27. wybór – Dirk Nowitzki (Huncwoty)
Jakub Kręcidło: – Niewielu koszykarzy może pochwalić się tym, że zmieniło grę. Dirk to zrobił. Sprawił, że – zamiast patrzeć na warunki fizyczne – zaczęto zwracać uwagę na zdolności koszykarza. Masz 213 cm i chcesz walić tróje? Proszę bardzo. Końcówka sezonu 2010/11 w wykonaniu Niemca to mistrzostwo świata. Doprowadził do tytułu Dallas Mavericks, którzy byli underdogiem w każdej play-offowej serii. Dallas nie miało w składzie żadnego innego All-stara. Ba, nie miało żadnego zawodnika, który rzucał po 16 punktów na mecz. Ale miało Dirka trafiającego 46% trójek i zdobywającego średnio po 28 punktów. Tytuł był wisienką na torcie kariery zawodnika, który zrewolucjonizował NBA i który – podobnie jak Jokić czy LeBron – w ofensywie potrafił zrobić absolutnie wszystko.
- 28. wybór – Luka Doncić (Wrocław Spurs)
Mateusz Babiarz: – Mam już dwóch bardzo mocnych obrońców, zatem w naturalny sposób sięgam po rozgrywającego, który będzie mismatchem i dołoży mi tłusto asyst oraz trójek.
Brak obrony czy kwestia talentu? Skąd biorą się strzeleckie popisy w NBA?
- 29. wybór – Allen Iverson (Gramy Do Przodu)
Łukasz Widuliński: – Istnieje poważne ryzyko, że jedna piłka dla tego składu może nie wystarczyć. Czterokrotny król strzelców ligi będzie musiał dzielić się posiadaniami ze Stephenem Currym. Jeśli nadarzy się okazja wjazdu pod kosz – najlepsze rozwiązanie to “The Answer”. Ze średnią z kariery na kosmicznym poziomie 26,7 punktu na mecz, może jednak nie być najlepszym strzelcem w drużynie. Natomiast Iverson to nie tylko atak. To również gwarancja solidnej obrony (i przechwytów) w pierwszej linii.
- 30. wybór – Vince Carter (Stalówka)
Krzysztof Sendecki: – Trzeba trochę zaszaleć, komuś Magic musi rzucać te alley-oopy. „Air Canada” to specjalista od efektownych slam-dunków, zwycięzca legendarnego konkursu wsadów z 2000 roku, jeden z najefektowniej grających koszykarzy w historii. W NBA spędził aż 22 lata i chociaż tylko w połowie z tych sezonów udało mu się zagrać w play-offach to pozostał idolem dla całego pokolenia graczy oraz kibiców.
- 31. wybór – Jimmy Butler (Przyszliśmy Popatrzeć)
Bartek Tomczak: – Talentu każdy będzie miał w swoich składach razy dziesięć, ale charakter taki jak Jimmy Butler zdarza się tylko z pierwszym i czwartym wyborem.
- 32. wybór – Tracy McGrady (Bez Formy w Tym Roku)
Piotr Zarychta: – Jak już Olajuwon i Leonard wybronią akcję, to ktoś musi skończyć kontrę. Miał to być Vince Carter, ale jego kuzyn, Tracy McGrady, godnie go zastąpi. A jak będzie trzeba, to w pojedynkę pociągnie atak. W końcu w barwach Orlando rzucał grubo ponad 30 punktów na mecz.
- 33. wybór – James Harden (Kolorowe Bestie)
Kamil Warzocha: – Dla mnie w szczycie kariery jeden z najlepszych koszykarzy NBA w XXI wieku, potrafiący zdobyć punkty z każdej pozycji i w każdy sposób. Gość, który w swoim prime tak wymiatał, że przy jego nazwisku aż szkoda braku mistrzowskiego tytułu, którego być może już nie zdobędzie. Mimo to, w poprzedniej dekadzie James Harden mocno wpłynął na postrzeganie pozycji rzucającego obrońcy, nawet jeśli mniej niż więcej w nim słowa “guard”. Ale w rzucaniu (i nie tylko) wykręcał przecież tak chore statystyki, że nie mogłem pominąć go w swoim drafcie. Poza tym, to sportowiec, z którym nie ma nudy. Jest kolorowy, budzi skrajne emocje, przyciąga tłumy. A więc nie dość, że jest kozakiem, to jeszcze wpisuje się w charakterystykę mojego zespołu, opartego na bardzo ciekawych osobowościach.
Koniec przyjaźni, Chiny i uciekający tytuł, czyli James Harden na zakręcie
- 34. wybór – Ray Allen (Team Keepthebeata)
Łukasz Szwonder: – W swoim peaku Ray Allen był kimś więcej, niż – tylko i aż – elitarnym strzelcem. Dwukrotny mistrz NBA, profesjonalista w każdym calu, który spędził w lidze osiemnaście lat. A przede wszystkim gość, który skorzysta z okazji po każdej asyście Oscara Robertsona.
- 35. wybór – Steve Nash (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
Michał Górny: – Do duetu najlepszy silny skrzydłowy – TOP3 centrów w historii NBA, potrzebny jest specjalista od „kierowania ruchem”. Dlatego wypada wybrać kogoś, kto ceni grę zespołową i, w przeciwieństwie do konkurencji w historii tej pozycji, jest ponadprzeciętnym strzelcem za trzy punkty. Skuteczność 42,8% zza łuku, 10,6 rzutów z gry vs 8,5 asysty i 90,4% celności na linii rzutów wolnych mówi wszystko na temat tego, co Steve Nash dawał drużynie na boisku. W połączeniu z uzdolnieniem do szybkiego tempa gry (pamiętacie „seven seconds or less” w drużynie Mike’a D’Antoniego?) otrzymujemy wszechstronnego rozgrywającego.
- 36. wybór – Gary Payton (Kwiaty We Włosach)
Artur Kwiatkowski: – Teraz czas na zabezpieczenie rozegrania i wzmocnienie defensywy. Obie te rzeczy gwarantuje Gary Payton, jeden z najlepszych obrońców wśród rozgrywających, drugi obok Marcusa Smarta zwycięzca nagrody najlepszego defensora sezonu z pozycji point guarda. Gwarancja świetnych asyst. No i kapitalny trash-talker, który będzie doprowadzał do furii zawodników innych drużyn.
***
- 37. wybór – Patrick Ewing (Kwiaty We Włosach)
Artur Kwiatkowski: – Ktoś musi korzystać z podań Paytona i będzie to Patrick Ewing. Nazwany przez komentatorów TVP w latach 90. “King Kongiem”. Prawdziwy walczak, który rywalizował o każdą – nawet, wydawałoby się, przegraną – piłkę. Dominator pomalowanego, ale nieźle czuł się też dalej od kosza.
- 38. wybór – Reggie Miller (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
Michał Górny: – Zimnokrwisty morderca w clutch, który gotował nawet samego Michaela Jordana. W zasadzie dla Reggiego Millera było to bez znaczenia, przeciwko komu i w jakim momencie spotkania przychodzi mu niszczyć obronę przeciwnika. Posiadacz jednego z najszybszych rzutowych „release” w NBA. W 17 ze swoich 18 sezonów rozegranych na zawodowych parkietach trafiał średnio przynajmniej jedną trójkę na mecz. Teraz ten dorobek byłby obrazem nędzy i rozpaczy, jednak w czasach, gdy trójka była traktowana jako rzut o niskim prawdopodobieństwie trafienia, robiło to olbrzymią różnicę. Zwłaszcza w końcówkach.
- 39. wybór – Grant Hill (Team Keepthebeata)
Łukasz Szwonder: – Jeden z pierwszych point forwardów wszech czasów i zarazem gracz, który mógłby stać się najlepszym niskim skrzydłowym lat 90., gdyby tylko nie zniszczyły go kontuzje. Solidny kreator z ponadprzeciętnym rzutem i elitarnym wejściem pod kosz, a po drugiej stronie boiska – wszechstronny obrońca. Co najważniejsze, Grant Hill zawsze miał dobrze poukładane w głowie, dzięki czemu potrafił wskrzesić swą karierę po druzgocących urazach – nawet jeśli przez drugą dekadę występów na parkietach NBA był już – tylko i aż – świetnym zadaniowcem.
- 40. wybór – David Robinson (Kolorowe Bestie)
Kamil Warzocha: – Myśleliście, że w drafcie będę wybierał tylko koszykarzy, którzy równie dobrze mogliby trafić do rankingu najbardziej kontrowersyjnych? Nie, nie przesadzajmy. Trzeba zachować pewien balans. Ktoś tych indywidualistów z wybuchowym ego musi trzymać za twarz, a nie widziałem do tego zadania lepszego człowieka niż “Admirał”. W latach 90. David Robinson był nie tylko wybitnym centrem, ale też wielkim charakterem na parkiecie i poza nim. Większym niż jego mięśnie, większym niż dorobek 71 punktów w słynnym meczu z Los Angeles Clippers. To legenda, która zapewni mi nie tylko dominację pod koszem, ale też kontrolę nad niegrzecznymi chłopcami wokół. Kogoś, kto służył w wojsku, a potem dwa razy zdobył mistrzostwo NBA, szanuje się z automatu.
- 41. wybór – Jason Kidd (Bez Formy w Tym Roku)
Piotr Zarychta: – W każdej drużynie potrzebna jest odrobina szaleństwa. Jason Kidd i rozegra szybką kontrę, i zagra w ataku pozycyjnym. W obronie tez nigdy nie odstawał, a i mistrzowskie doświadczenie ma. I tak, trochę przypadkiem, podobnie jak poprzedni wybrani przeze mnie zawodnicy, istotną część swojej kariery spędził w Teksasie.
Jerry, przestań się dąsać, czyli historia logo NBA
- 42. wybór – Jerry West (Przyszliśmy Popatrzeć)
Bartek Tomczak: – Jeśli nie wygram, to i tak mam na przyszłość najlepszego managera w tej zabawie. Jeśli nie wygram, to mam jedynego MVP z przegranej drużyny w historii. Jeśli nie wygram, to mam człowieka, który przegrywał najpiękniej… albo po prostu dobrze oglądało się jego postać w serialu. “Mr. Logo”. Jeden z najlepszych rzucających w historii, a gdyby tylko miał do dyspozycji linię rzutów za trzy punkty, to mógłby być wyżej na liście wszech czasów i mieć w dorobku kilka tytułów mistrzowskich więcej.
- 43. wybór – Moses Malone (Stalówka)
Krzysztof Sendecki: – Przyszła pora, by zabezpieczyć pole trzech sekund. A więc u mnie czas na jednego z najbardziej niedocenianych wielkich graczy w historii NBA. Potężny, silny, ale też mobilny i potrafiący rozdawać asysty albo uruchomić atak spod swojego kosza. Chyba największy specjalista od zbiórek w ataku w dziejach. Moses Malone w ofensywie da dużo a w defensywie zabetonuje strefę podkoszową. Był MVP, był mistrzem, był gwiazdą przełomu lat 70. i 80.
- 44. wybór – Dwight Howard (Gramy Do Przodu)
Łukasz Widuliński: – Skoro jesteśmy już przy defensywie… Najwyższy czas pomyśleć o niej przez chwilę. Ale nie za długo. Do mojej drużyny idealnie pasuje jeden z najlepiej zbierających i blokujących w historii, ale jednocześnie regularnie rzucający w szczycie kariery powyżej 20 punktów. Przy Howardzie gry w obronie uczył się Marcin Gortat. Nauczy się również Victor Wembanyama.
- 45. wybór – Anthony Davis (Wrocław Spurs)
Mateusz Babiarz: – Anthony Davis i mam teraz dwóch wybitnych obrońców podkoszowych, którzy mogą switchować i blokować wszystko w zasięgu wzroku. AD będzie u mnie trzecią-czwartą opcją w ataku, więc razem z Russellem mogą przez pełne 48 minut terroryzować wszystkich w okolicy kilku metrów od kosza.
- 46. wybór – Karl Malone (Huncwoty)
Jakub Kręcidło: – Nie wiem, czy będę grać na trzy wieże, czy będę mieć super-ekskluzywnego rezerwowego, ale nie mogłem przejść obojętnie obok bodaj najlepszego zawodnika w historii, który nigdy nie zdobył pierścienia. Sam fakt, że jest dostępny z tym wyborem, dużo mówi o tym, jak mocno był w cieniu Michaela Jordana. Dwukrotny MVP. Czternastokrotny uczestnik Meczu Gwiazd. Jedenaście wyborów do drużyn All-NBA. To trzeci najlepszy strzelec w dziejach klubu, który w 19 sezonach na parkietach NBA zdobywał średnio po 25 punktów. Jego łokcie i potężne barki to skarb dla każdego zespołu.
- 47. wybór – Clyde Drexler (Team Mazurka)
Jan Mazurek: – Zawsze miałem do niego słabość. Mówili, że mini-Jordan, tylko że odrobinę słabszy we wszystkich elementach gry. Cóż, w perspektywie historycznej to bardziej komplement niż przygana!
- 48. wybór – Bill Walton (Big Ben Wooden)
Maciek Wooden: – Do tego szybkiego składu potrzebowałem dominującego centra, który nie tylko nie zadrży na widok gigantów w pozostałych drużynach, ale wręcz będzie potrafił ich zdominować. Drugi w głosowaniu na MVP sezonu 1977, zdobywca MVP Finałów 1977 i MVP sezonu 1978. Miał bardzo krótki, ale bardzo dominujący prime kariery i, co w tej zabawie bardzo ważne – potrafił też grać z innymi gwiazdami, poświęcić się dla drużyny i zdobyć nagrodę dla sixth-mana w mistrzowskich Celtics w 1986 roku. Genialnie podający i, jak na tamte czasy, szalenie nowocześnie grający center, który, choć był kochany poza parkietem, na boisku zamieniał się w mordercę niestroniącego od trash-talku.
***
- 49. wybór – John Stockton (Big Ben Wooden)
Maciek Wooden: – Skoro zbieram tu mordercze charaktery, nie mogło zabraknąć Johna Stocktona. Niby mały, biały i słabszy fizycznie, a jednak uznawany za jednego z najlepszych i najbardziej upierdliwych obrońców swoich czasów. Rywale nienawidzili go za kościste i chętnie używane łokcie oraz cały repertuar wrednych sztuczek w obronie. Z kolei w ataku będzie dostarczał piłkę tam, gdzie lubią moi trzej szaleni atleci, przy okazji demolując szyki obronnej rywali pick&rollami z Billem Waltonem i pick&popami z Kevinem Garnettem. W końcu nie zostaje się najlepszym asystującym wszech czasów bez powodu.
- 50. wybór – Carmelo Anthony (Team Mazurka)
Jan Mazurek: – Głód gry z Denver Nuggets, umiejętności strzeleckie z New York Knicks, wygrywanie przez talent z Pekinu, Londynu i Rio de Janeiro. Bierzemy najlepszą wersją, więc ja stawiam na Carmelo Anthony’ego, który straszył LeBrona Jamesa w sezonie debiutanckim, trafiał mu sprzed twarzy rzut na wagę zwycięstwa w 2010 roku, prześcigał Kevina Duranta w bitwie o króla strzelców w 2013, rzucał 62 punkty przeciwko Charlotte Bobcats w 2014… Krótko: wybieram “Melo” żywotnego.
“Wygrałem w życiu”, czyli jak Carmelo Anthony zamienił ulice Baltimore na miliony w NBA
- 51. wybór – John Havlicek (Huncwoty)
Jakub Kręcidło: – Gość na parkiecie umiał wszystko. Był świetnym strzelcem, ale też atletą, który atakował obręcz. Znakomicie zbierał piłkę, ale też rozgrywał, wyprzedzając swoje czasy, pełniąc rolę bodaj pierwszego point forwarda w NBA. Średnie z jego najlepszego sezonu w karierze są szalone – 29 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst i ponad 1 przechwyt na mecz. Havlicek w karierze wygrał praktycznie wszystko, co było do wygrania i doda mojej drużynie mnóstwo charakteru.
- 52. wybór – Paul George (Wrocław Spurs)
Mateusz Babiarz: – Potrzebowałem atletycznego two-way skrzydłowego, który będzie mógł brać do obrony najlepszych obwodowych graczy na zmianę z Kobem i który będzie chętnie, na dużym wolumenie rzucał trójki. Paul George z czasów z Oklahoma City Thunder jest do tego idealny. Przypominając: miał wtedy 28 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty na mecz oraz oddawał blisko 10 trójek w każdym spotkaniu. Idealnie komplementarny zawodnik do mojej drużyny.
- 53. wybór – Paul Pierce (Gramy Do Przodu)
Łukasz Widuliński: – Moją piątkę uzupełnia zawodnik cechujący się rzadko spotykaną regularnością i wszechstronnością. Lider Celtics z początku XXI wieku zapewni punkty, ale przyda się również pod tablicami.
- 54. wybór – Damian Lillard (Stalówka)
Krzysztof Sendecki: – Uzupełniając skład, byłem szczerze zdziwiony, że Damian Lillard jest jeszcze dostępny w naszym drafcie. Do tego to jedyny aktywny koszykarz w mojej wyjściowej piątce. Rzuca mnóstwo trójek, w ogóle swoim stylem gry w ataku świetnie wpasuje się do mojej drużyny a jak będzie trzeba, to przejmie rolę lidera. Jeden z najlepszych ofensywnych graczy NBA w minionej dekadzie.
- 55. wybór – Chris Paul (Przyszliśmy Popatrzeć)
Bartek Tomczak: – Wszędzie, gdzie tylko się pojawia, niemal z miejsca zamienia składy w wygrywające drużyny. U mnie Chris Paul będzie w formie jak z tego sezonu w New Orleans Hornets, gdy zbliżył się do tytułu MVP sezonu zasadniczego. No a u boku Shaqa i Barkleya stworzy lepsze “Lob-City” niż w Los Angeles Clippers.
- 56. wybór – Chris Webber (Bez Formy w Tym Roku)
Piotr Zarychta: – W pierwszej chwili myślałem że to wybór sentymentalny, bo Chris Webber to po prostu jeden z moich ulubionych graczy. Ale potem spojrzałem na jego sezon 2000/01 gdy notował średnio 27,1 punktu, 11,1 zbiórki; 4,2 asysty, 1,3 przechwytu i 1,7 bloku. A teraz dodajcie do tych statystyk po 10% w każdej, bo o tyle wolniej grało się 22 lata temu w porównaniu z poprzednim sezonem NBA. Zatem linijka w obecnych czasach: 30/12/5/1,5/2? Takie rzeczy obecnie może robić tylko trzech-czterech graczy w lidze. Jeśli to miałby być mój najsłabszy zawodnik do pierwszej piątki, to biorę z pocałowaniem ręki.
- 57. wybór – James Worthy (Kolorowe Bestie)
Kamil Warzocha: – Balans jest kluczowy, dlatego do roli niskiego skrzydłowego wybrałem kogoś, kto nie jest znany tylko ze swoich charakterystycznych okularów ochronnych, ale też z gigantycznej pracy na parkiecie dla większych gwiazd i właśnie balansu, ale ciała. James Worthy to wyjątkowy team-player, choć też koszykarz, który pod kątem indywidualnym stawał się bestią w play-offach i do dziś zresztą znany jest jako “Big Game James”. Gdy Westbrook czy Harden w kluczowych momentach zgasną, liczę właśnie na niego. Tak jak Dennis Rodman, który przyznał kiedyś, że najtrudniej grało mu się właśnie na Worthy’ego. Teraz ma luz, ma go po swojej stronie. Ja też się cieszę, że nikt wcześniej nie sprzątnął mi tej bestii i pewnie jednego z najlepszych slasherów w historii, którego bardziej cechowała efektywność niż efektowność.
- 58. wybór – George Gervin (Team Keepthebeata)
Łukasz Szwonder: – Muszę mieć w drużynie akcent z San Antonio Spurs. George Gervin został trochę zapomniany, zapewne ze względu na lata w których grał, ale był on przecież prawdziwą maszynką do zdobywania punktów. W najlepszym sezonie zaliczał średnio 33 oczka przy 53% skuteczności. Człowiek-layup, który spopularyzował słynne zagranie “finger roll”.
- 59. wybór – Sidney Moncrief (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
Michał Górny: – Mam wrażenie, że jest to jedna z najbardziej zapomnianych gwiazd NBA. Prawdopodobnie przez miejsce, w którym przyszło mu grać i co to miejsce wtedy znaczyło na mapie NBA. Podobno Jerry West w drafcie 1979 chciał go widzieć w składzie Los Angeles Lakers. Sidney Moncrief był jednym z najlepszych w historii obrońców na pozycji shooting guard i jedynym, który wygrał nagrodę najlepszego obrońcy NBA dwa lata z rzędu (1983-84).
- 60. wybór – Klay Thompson (Kwiaty We Włosach)
Artur Kwiatkowski: – Do trzech graczy ze starej NBA trzeba dodać kogoś z obecnych czasów, najlepiej – strzelca. Z nieba spada mi zatem Klay Thompson. Znakomity shooter, jeden z najlepszych w dziejach ligi. W dziewięciu z dziesięciu rozegranych sezonów notował skuteczność z dystansu wyższą niż 40%. Klay to gwarancja skuteczności na obwodzie, ale też świetny przekaźnik piłki w drużynie. Ma cztery pierścienie, czyli wzmacniam mentalność zwycięzców.
***
- 61. wybór – Dominique Wilkins (Kwiaty We Włosach)
- 62. wybór – Draymond Green (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
- 63. wybór – Elgin Baylor (Team Keepthebeata)
- 64. wybór – Walt Frazier (Kolorowe Bestie)
- 65. wybór – Joel Embiid (Bez Formy w Tym Roku)
- 66. wybór – Manu Ginobili (Przyszliśmy Popatrzeć)
- 67. wybór – Derrick Rose (Stalówka)
- 68. wybór – Alonzo Mourning (Gramy Do Przodu)
- 69. wybór – Penny Hardaway (Wrocław Spurs)
- 70. wybór – Kyrie Irving (Huncwoty)
- 71. wybór – Marc Gasol (Team Mazurka)
- 72. wybór – Ben Wallace (Big Ben Wooden)
***
- 73. wybór – Kevin McHale (Big Ben Wooden)
- 74. wybór – Jayson Tatum (Team Mazurka)
- 75. wybór – Andre Iguodala (Huncwoty)
- 76. wybór – Drażen Petrović (Wrocław Spurs)
- 77. wybór – Chris Mullin (Gramy Do Przodu)
- 78. wybór – Pau Gasol (Stalówka)
- 79. wybór – Yao Ming (Przyszliśmy Popatrzeć)
- 80. wybór – Devin Booker (Bez Formy w Tym Roku)
- 81. wybór – Willis Reed (Kolorowe Bestie)
- 82. wybór – Joe Dumars (Team Keepthebeata)
- 83. wybór – Bob McAdoo (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
- 84. wybór – Tony Parker (Kwiaty We Włosach)
***
- 85. wybór – Pete Maravich (Team Kwiatowskiego)
- 86. wybór – Kyle Lowry (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
- 87. wybór – John Wall (Team Keepthebeata)
- 88. wybór – Elvin Hayes (Kolorowe Bestie)
- 89. wybór – Amar’e Stoudemire (Bez Formy w Tym Roku)
- 90. wybór – Zion Williamson (Przyszliśmy Popatrzeć)
- 91. wybór – Bradley Beal (Stalówka)
- 92. wybór – DeMar DeRozan (Gramy Do Przodu)
- 93. wybór – Shawn Marion (Wrocław Spurs)
- 94. wybór – Tim Hardaway (Huncwoty)
- 95. wybór – Chris Bosh (Team Mazurka)
- 96. wybór – Shai Gilgeous-Alexander (Big Ben Wooden)
***
- 97. wybór – Jrue Holiday (Big Ben Wooden)
- 98. wybór – Donovan Mitchell (Team Mazurka)
- 99. wybór – DeMarcus Cousins (Huncwoty)
- 100. wybór – Arvydas Sabonis (Wrocław Spurs)
- 101. wybór – Jason Williams (Gramy Do Przodu)
- 102. wybór – Shawn Kemp (Stalówka)
- 103. wybór – Jamal Murray (Przyszliśmy Popatrzeć)
- 104. wybór – Rajon Rondo (Bez Formy w Tym Roku)
- 105. wybór – Earl Monroe (Kolorowe Bestie)
- 106. wybór – Kevin Love (Team Keepthebeata)
- 107. wybór – Marcus Camby (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
- 108. wybór – Jaylen Brown (Kwiaty We Włosach)
***
- 109. wybór – Jeremy Sochan (Kwiaty We Włosach)
- 110. wybór – Glen Rice (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D)
- 111. wybór – Boban Marjanović (Team Keepthebeata)
- 112. wybór – Rick Barry (Kolorowe Bestie)
- 113. wybór – Reggie Lewis (Bez Formy w Tym Roku)
- 114. wybór – Peja Stojaković (Przyszliśmy Popatrzeć)
- 115. wybór – Marcin Gortat (Stalówka)
- 116. wybór – Karl-Anthony Towns (Gramy Do Przodu)
- 117. wybór – Andriej Kirilenko (Wrocław Spurs)
- 118. wybór – Ron Artest (Huncwoty)
- 119. wybór – Ja Morant (Team Mazurka)
- 120. wybór – Bob Cousy (Big Ben Wooden)
***
PODSUMOWANIE DRAFTU WSZECH CZASÓW
No to draft mamy za sobą!
Jak sami widzieliście, sensacyjnych decyzji nie brakowało. Kevin Durant zaistniał w naszej zabawie szybciej niż LeBron James, Russell Westbrook znalazł drużynę już w pierwszej rundzie, a z kolei Karl Malone musiał czekać na swoją kolej aż do wyboru numer 46. Nawet w ostatniej rundzie pojawiali się jeszcze gracze uważani za czołówkę najwybitniejszych w dziejach, jak choćby Rick Barry czy Bob Cousy. A tymczasem Victor Wembanyama, który przecież dopiero co w NBA zadebiutował, został wybrany już z numerem 20. Widać wyraźnie, że poszczególni uczestnicy podeszli do draftu z kompletnie odmiennymi strategiami i założeniami.
Poczytajcie zatem, jak bohaterowie naszego draftu podsumowują kształt swoich ekip:
Maciek “Wooden” Staszewski (Big Ben Wooden): – Udało mi się zebrać super-atletyczną, bardzo uniwersalną i rewelacyjną w obronie piątkę graczy. To co ich łączy, to wyjątkowo twardy charakter i wola zwyciężania właściwe tylko kilku najlepszym zawodnikom w historii ligi. Defensywa zapowiada się rewelacyjnie, a atak z pick&rollami “Stock-to-Walton” oraz geniuszem ofensywnym trójki MJ-KG-Dr.J gwarantuje ciągły i płynny ruch piłki, a także rewelacyjną egzekucję rzutową. I nawet jak w danym meczu nie będę prowadził dwudziestoma punktami, to przy wyrównanym wyniku mam w składzie najlepszego closera w historii, czyli Michaela Jordana. A jakby ta piątka nie wystarczała do tego, żebym się tu puszył – z ławki wchodzi u mnie dwóch fenomenalnych obrońców – Ben Wallace i Jrue Holiday. Do tego najlepiej wyszkolony w grze post-up zawodnik w historii – Kevin McHale. Bob Cousy, czyli jeden z pięciu najlepszych rozgrywających w dziejach, który był Stevem Nashem czterdzieści lat przed Stevem Nashem (tyle, że z pierścieniami mistrzowskimi). Plus SGA – chłopak, który jako jedna z tylko kilku osób w historii zanotował ostatnio sezon na poziomie średnio 31,5 punktu, prawie 5 zbiórek i 5,5 asysty, będąc cały czas świetnym defensorem.
Genialna pierwsza piątka uzupełniona świetną two-way ławką. Pięciu z TOP30 zawodników wszech czasów oraz siedmiu z listy NBA 75th Anniversary Team. A na ich czele – MJ we własnej osobie. Czego tu chcieć więcej?
*
Jan Mazurek (Team Mazurka): – W budowanie możliwie najbardziej komplementarnego zespołu z gwiazd NBA najważniejsze było dla mnie połączenie ich naturalnych cech w jeden organizm. W miarę zdrowy, dodajmy. Durant to napinacz z Twittera, ale też prawdopodobnie najbardziej utalentowany i najtrudniejszy do zatrzymania snajper w historii koszykówki. Niezależnie od tykającego zegara i rangi meczu: dajesz mu piłkę w łapy, a istnieje chore wręcz prawdopodobieństwo, że siatka zapłonie. Po to jednak dokooptowałem do niego obwodowy duet Thomas-Wade, żeby na wskroś mistrzowskimi charakterami zrównoważyć jego labilność mentalną. Drexler nie miał wymiarów jordanowskich, był od niego wyższy, przy tym widocznie też silniejszy (zobaczcie stare filmy!), „Szybowiec” szybuje więc w tej układance na „trójkę” – gabarytowo nie ugnie się przed żadnym klasycznym SF, a niemal wszystkich prześcignie. Pod koszem będzie miał dużo miejsca na wsady, bo fałszywego centra zagra Anthony – w defensywie tę rolę przejmować powinien genialnie broniący obręcz Durant – który otoczony kompetentnie „pierścieniowym” talentem mógłby trwać w idyllicznym świecie nieskończonych celnych rzutów na wzór swoich popisów w teamie USA.
Ławka to bardziej klasyczna piątka, gdzie wszystkie pozycje są wyraźnie zarysowane. Z piłką naprzemiennie latają Morant i Mitchell. Jeden wielki „speed”. Tatum jako ułożony taktycznie lider. Opcja numer jeden przy gruntownie zaplanowanych i rozegranych akcjach. Bosh sieje zniszczenie na półdystansie i dystansie, Gasol tak samo, dodatkowo czopuje przestrzeń pod koszem, wychodzi do pick&rolli, czasami pełni popularną aktualnie rolę point forwarda. Przyglądam się innym składom. Tu za dużo gry sentymentem, tam za dużo wiary w sam potencjał, gdzieś indziej trzeba byłoby gorzko skwitować, że jedno wielkie „overrated”. Cóż, pozostaje wzorem Reda Auerbacha z zadowoleniem odpalić cygaro.
*
Jakub Kręcidło (Huncwoty): – Ta drużyna spokojnie może uchodzić za ofensywnie najpotężniejszą w całym drafcie. LeBron James w ataku potrafi wszystko, podobnie jak Nikola Jokić. Obaj mogą zdominować spotkanie zarówno punktując, jak i rozdając asysty. Jednonożny fade-away Dirka Nowitzkiego to akcja, której nie zdoła powstrzymać nikt, a przecież równie morderczy i regularni pod koszem rywala potrafią być Karl Malone, John Havlicek, Kyrie Irving (zapewniający bezcenny spacing), Tim Hardaway czy DeMarcus Cousins ze swoich najlepszych sezonów. Co oczywiście wcale nie oznacza, że zespół ma argumenty wyłącznie w grze ofensywnej. LeBron, Havlicek i Malone to elitarni defensorzy, podobnie jak Andre Iguodala i Ron Artest z czasów Indiana Pacers.
Co jednak najistotniejsze, udało się zgromadzić całą masę zawodników z żyłką playmakera, a to uczyni tę drużynę szalenie nieprzewidywalną. Trudno właściwie wskazać choć jedną ekipę, która mogłaby uchodzić za bardziej uniwersalną i wszechstronną od Huncwotów.
*
Mateusz Babiarz (Wrocław Spurs): – Moja drużyna to miks wybitnej ofensywy ludzi, których rozpoznajemy po samych imionach jak Kobe, Luka, Penny, Drażen czy Arvydas i najlepszych obrońców jakich NBA widziała w swej historii – Russell, Marion, Kirilenko czy AD. Mogę grać super nowoczesną koszykówkę, bo mój skład jest wysoki, silny i atletyczny – nie ma problemu ze switchowaniem. Jeśli chcę zwiększyć spacing, wchodzi Drażen. Jeśli chcę podkręcić tempo, wchodzi Penny. Jeśli chcę pograć jak Nuggets, to Sabas jest gigantycznym pierwowzorem Jokicia. Nie widzę wad tego zespołu i uważam się za faworyta mając “Mamba Mentality” i takiego zwycięzcę jak Bill Russell za sterami.
*
Łukasz Widuliński (Gramy Do Przodu): – Ofensywa ponad wszystko. Jeśli wziąć pod uwagę średnie z całej kariery, moja wyjściowa piątka zdobywałaby blisko 87 punktów na mecz. Nie uwzględniając oczywiście Victora Wembanyamy! Dynamika na obwodzie, wybitni strzelcy z dystansu, efektowne popisy indywidualne – czego chcieć więcej? Do tego przyzwoita obrona – przechwyty, bloki i zbiórki na obu tablicach. Wszystko w niesamowitym tempie i z uśmiechem od ucha do ucha. Jedno jest pewne – z tym składem nie będzie nudno.
*
Krzysztof Sendecki (Stalówka): – Draft ma to do siebie, że nie można wybrać wszystkich zawodników których by się chciało. Więc z mojej prywatnej piątki wszech czasów (Jordan, Kobe, Magic, LeBron i Shaq) udało mi się zdobyć tylko Magica. Ale, patrząc zupełnie obiektywnie, to jestem z mojego składu bardzo zadowolony. Magic – Lillard – V.Carter – Pippen – M. Malone gwarantują fajerwerki w ataku przy zachowaniu solidnej obrony. Z ławki rezerwowych wejdą Derrick Rose (ten w szczytowej dyspozycji, sprzed kontuzji!), Bradley Beal, Shawn Kemp, Pau Gasol i Marcin Gortat, którzy wciąż będą łączyć efektowny atak, rzuty za trzy punkty i dobrą defensywę. Zbilansowany skład z elementami szaleństwa na parkiecie. Moim zdaniem – jest całkiem spoko!
*
Bartek Tomczak (Przyszliśmy Popatrzeć): – Chcemy nacieszyć twoje oczy wyobraźni na i poza parkietem. Moim celem było złożenie najbardziej „fun to watch” zespołu tego draftu. Szykujcie się zatem na masę (dosłownie!) dominacji w pomalowanym. Z takim frontcourtem Chris Paul będzie się czuł jak Taco na Rumaku. Alley-oop? Bardzo proszę. Pick&roll? Bardzo proszę. Każde podwojenia i pułapki wysyłane na naszych wysokich skończą w rękach specjalistów od trójek i półdystansu. A wisienką na torcie jest Manu Ginobili, który sprawi, że obrona rywali będzie zakręcona bardziej niż Reni Jusis. Jeśli ten opis was nie satysfakcjonuje, to oddaję głos moim zawodnikom. Z ich cytatów Weszło będzie mieć materiał na teksty do końca sezonu.
*
Piotr Zarychta (Bez Formy w Tym Roku): – Od zawsze fascynowało mnie budowanie zespołów wokół środkowych, dlatego mój zespół skupiony jest wokół najlepiej wyszkolonego centra w historii. Moja ekipa jest też stworzona z zawodników, którzy nie chcą grać dla siebie, odkładają swoje ego do szafy i walczą razem. Taka kombinacja, w połączeniu z zabójczą defensywą, będzie nie do pokonania. A jeśli nawet znajdzie się drużyna, która rzuci mi wyzwanie, to prime Tracy McGrady chętnie powtórzy swój wyczyn i zdobędzie 13 punktów w ciągu ostatnich 39 sekund meczu. Czegoś takiego nie robił nawet Michael Jordan.
*
Kamil Warzocha (Kolorowe Bestie): – Nie będę silił się na wielkie podsumowanie. Jedynie podkreślę to, czego można było się domyśleć na widok moich wyborów. Trzon mojej drużyny chciałem oprzeć na atletycznych bestiach – silnych, szybkich, dynamicznych, ale też mających różne inne cechy stricte koszykarskie na poziomie legendarnym. Tak jak Harden z rzutami zewsząd, Westbrook z szybkością z piłką, Rodman ze zbiórkami, Worthy z niezawodnością w play-offach, Monroe z magią w zagraniach, Barry z osobistymi, Frazier z wszechstronnością czy Reed z poświęceniem dla zespołu mimo kontuzji. Niemal każdy ma w sobie coś unikalnego na parkiecie i poza nim. Patrzysz na tę ekipę i myślisz: okej, ten nie podoba mi się za to, drugi za tamto, ci ludzie budzą kontrowersje. Ale chcesz ich zobaczyć w akcji, bo jeśli nie zabiją się w szatni, mogą być czarnym koniem rozgrywek.
*
Łukasz “keepthebeat” Szwonder (Ekipa Kipdebita): – Z pocałowaniem ręki wziąłem Kareema Abdul-Jabbara z dziesiątym pickiem. Toż to steal draftu, mówimy o TOP3 graczu w historii! Gdy chwilę później na liście ostał się Oscar Robertson, uznałem, że dobrze byłoby połączyć ze sobą duet, który wspólnie zdobył pierwsze mistrzostwo dla Bucks. A skoro jesteśmy przy Milwaukee… potrzebowałem najlepszego strzelca za trzy punkty w historii, by poprawić spacing mojego “prehistorycznego” teamu. Stephen Curry (który miał być kiedyś wymieniony do Bucks!) był już zajęty, zatem dorzuciłem numer dwa na tej liście – Raya Allena, który rozpoczynał karierę w 1996 roku właśnie w Milwaukee. Grant Hill to z kolei jeden z najinteligentniejszych zawodników w historii i gracz, który potrafił zmieniać role, dostosowując się do każdej organizacji. Natomiast George Gervin, zamykający pierwszą piątkę, to po pierwsze akcent dla moich Spurs, a po drugie gracz od zdobywania 30 punktów w meczu. Ustawienie 4-1 z niepowstrzymanym KAJ-em na środku, Oscar i Hill na piłce, Allen i Gervin na rogach.
“LeBron nadchodzi”, czyli Amerykanie mają w Paryżu coś do udowodnienia
Na rezerwie zadbałem o szybkość i styl (John Wall), obronę i rzut (Joe Dumars), wszechstronność, długowieczność i fizyczność (Elgin Baylor), nowoczesność i spacing (Kevin Love) oraz – co chyba najważniejsze – miłość (Boban Marjanović).
*
Michał Górny (Maybe 2, Maybe 3 but Mostly D): – Kształt i przeznaczenie tej drużyny zdefiniowały dwa pierwsze wybory. Chamberlain i Duncan zarysowali w mojej głowie ekipę, która mogłaby bez problemu zostać hegemonem ofensywy i defensywy nawet jak na dzisiejsze realia koszykówki. Reggie Miller i Glen Rice przy większym wolumenie rzutowym i carte blanche na rzucanie zza łuku częściej niż 3-4 razy w meczu są mocnymi kandydatami na najlepszych strzelców za trzy punkty, a na bank byliby w czubie statystyk skuteczności. Wspomniani Wilt i TD wespół z Cambym, Drayem i Bobem McAdoo sprzątaliby niecelne rzuty z tablicy. Steve Nash, Kyle Lowry dbaliby o kierowanie piłką i korzystanie z kolejnego atutu, czyli pick&rolli. Dodatkowo Nash bez problemu mógłby dobierać tempo gry od wolnej gry pozycyjnej po błyskawiczne kontry kończone trójką. To samo dotyczy defensywy, bo zarówno pod koszem, jak i na obwodzie można rozpisać kilka „piątek”, umiejących dopasować się do tego, czy dysponuje ofensywa przeciwnika, jednak no-brainerem jest postawienie na wysokich. Wilt, Duncan, Camby, Green i działający z pomocy McAdoo byliby nocnym koszmarem każdego, kto chciałby zagościć w post czy też miał ochotę przekroczyć obwód.
*
Artur Kwiatkowski (Kwiaty We Włosach): – Pomimo ostatniego wyboru w pierwszej rundzie, udało mi się skleić satysfakcjonujący i bardzo mocny skład. Widząc pozostałe wybory kolegów, też postawiłem na połączenie różnych koszykarskich epok. Mam legendę Larry’ego Birda. Jednych z najlepszych graczy obecnej NBA czyli Giannisa, Klaya i Browna. Mocną ławkę i jedną wschodzącą gwiazdę, Jeremiego Sochana. Mój skład to dobre wyważenie na każdej pozycji – świetni i uniwersalni wysocy, solidni obrońcy i znakomici strzelcy. Nie szedłem jakimś konkretnym schematem, choć starałem się wybierać najlepszych dostępnych graczy na daną pozycję, biorąc pod uwagę ich uniwersalność, bo w tym kierunku idzie basket.
***
KTO WYGRAŁ DRAFT WSZECH CZASÓW? – GŁOSOWANIE
A zatem, wszystko już wiecie. Czas na głosowanie – kto waszym zdaniem zbudował w drafcie najsilniejszy zespół? Zapraszamy do udziału w ankiecie, ale chętnie poczytamy również wasze dłuższe przemyślenia w komentarzach.
KĄCIK POMINIĘTYCH
Na zakończenie, garść ciekawostek.
- do żadnej z drużyn nie załapało się trzech MVP sezonu regularnego: Bob Pettit, Wes Unseld i Dave Cowens
- uczestnicy pominęli 17 członków NBA 75th Anniversary Team: Nate’a Archibalda, Paula Arizina, Dave’a Binga, Dave’a Cowensa, Billy’ego Cunninghama, Dave’a DeBusschere’a, Hala Greera, Sama Jonesa, Jerry’ego Lucasa, George’a Mikana, Roberta Parisha, Boba Pettita, Dolpha Schayesa, Billa Sharmana, Nate’a Thurmonda, Wesa Unselda oraz Lenny’ego Wilkensa
- spośród najbardziej utytułowanych zawodników w historii NBA (co najmniej pięć mistrzowskich tytułów), w drafcie nie zostali między innymi wybrani: Sam Jones, Tom Heinsohn, KC Jones, Robert Horry, George Mikan, Ron Harper, Steve Kerr i Derek Fischer
- jeśli chodzi o graczy nagrodzonych tytułem MVP finałów, zabrakło: Jo Jo White’a, Dennisa Johnsona, Cedrica Maxwella i Chaunceya Billupsa
- pominięci laureaci NBA Defensive Player of the Year to między innymi: Michael Cooper, Mark Eaton, Dikembe Mutombo, Tyson Chandler, Joakim Noah, Rudy Gobert oraz Marcus Smart
- najwyżej sklasyfikowany gracz na liście najskuteczniejszych w historii NBA, którego zabrakło w drafcie, to Alex English (21. miejsce); kolejni to Robert Parish, Adrian Dantley, Walt Bellamy, Bob Pettit, LaMarcus Aldridge, Mitch Richmond, Joe Johnson, Tom Chambers czy Antawn Jamison
- nominacja do All-NBA First Team w XXI wieku i pominięcie drafcie? Są dwa takie przypadki: Joakim Noah i DeAndre Jordan
To tyle od nas. Zapraszamy do wspólnej zabawy, czyli głosowania, oceniania i komentowania. – mocno liczymy na wasze spostrzeżenia.
Do następnego!
CZYTAJ WIĘCEJ O NBA:
- 10 najlepszych centrów w historii NBA
- 10 najlepszych rozgrywających w historii NBA
- 10 najlepszych silnych skrzydłowych w historii NBA
- 10 najlepszych niskich skrzydłowych w historii NBA
- 10 najlepszych rzucających obrońców w historii NBA
- Malone, Barkley, Iverson… Najwięksi, którzy nie zdobyli pierścienia
fot. NewsPix.pl / WikiMedia