Piąta i ostatnia część naszego mini-cyklu rankingów, w ramach którego wybieramy 50 najlepszych zawodników w historii NBA z podziałem na pozycje. Dzisiaj czas na rzucających obrońców, a zatem w zestawieniu nie zabraknie gigantycznych postaci. Michael Jordan, Kobe Bryant, Clyde Drexler, Allen Iverson, James Harden… Co my wam zresztą będziemy ich teraz wymieniać. Zapraszamy do lektury.

Tradycja nakazuje, byśmy zaczęli od podsumowania wczorajszego głosowania. Zaskoczeń jednak nie ma. Waszym zdaniem to LeBron James (około 60% głosów) jest najlepszym niskim skrzydłowym wszech czasów. Sporo głosów otrzymał również Larry Bird (blisko 30%). Reszta – daleko w tyle.
10 NAJLEPSZYCH RZUCAJĄCYCH OBROŃCÓW W HISTORII NBA
To piąty odcinek tej rankingowej serii, więc zasady i kryteria pewnie mniej więcej znacie.
Bez zbędnego przedłużania zatem – ruszamy.
Spis treści
(wyróżnienie) REGGIE MILLER
Jestem pracusiem. Nigdy nie byłem najbardziej utalentowanym zawodnikiem w drużynie – drogę do NBA wypociłem na sali treningowej
Reggie Miller
W dzisiejszej NBA Reggie Miller czułby się jak ryba w wodzie.
Pisaliśmy o nim na Weszło: „Nie da się sporządzić listy największych wirtuozów trash-talku i nie umieścić na niej Millera. Legendarny obrońca Indiana Pacers uwielbiał utarczki słowne z przeciwnikami. Uwielbiał oddawanie rzutów pod presją, uwielbiał mecze o dużym ciężarze gatunkowym. Wydawać by się zatem mogło, że taki gość w trakcie swojej kariery w NBA powinien co najmniej kilka razy sięgnąć po mistrzostwo. A jednak Miller pierścienia zdobyć nie zdołał„.
Oczywiście trzeba uważać, by Reggie’ego nie przecenić. Nie był najlepszym defensorem, nieszczególnie się wyróżniał jako playmaker, nie istniał w walce na tablicach. Miller był wybitnym strzelcem i niezniszczalnym, wyjątkowo zimnokrwistym sukinsynem – tylko tyle. Czy może raczej: aż tyle.
Reggie Miller – statystyki:
Reggie Miller – dorobek:
- 5 wyborów do Meczu Gwiazd (1990, 1995-96, 1998, 2000)
- 3 razy w All-NBA Third Team (1995-96, 1998)
- złoty medal Igrzysk Olimpijskich (1996)
10. RAY ALLEN
Chcielibyście, żebym zdradził wam tajemnicę mojego sukcesu w NBA? Tajemnica polega na tym, że nie ma tu żadnej tajemnicy. Podstawą sukcesu są po prostu codzienne, nudne treningi
Ray Allen
Można się zastanawiać, kto był lepszym zawodnikiem – on czy Reggie Miller. Zanim rzucanie za trzy punkty stało się mocną stroną większości obrońców w lidze, właśnie Ray Allen i Miller uchodzili bowiem za najwybitniejszych specjalistów od trafień zza łuku w całych dziejach NBA.
My stawiamy na Allena.
Niech będzie, że różnicę robią tutaj dwa mistrzowskie pierścienie. W tym ten z 2013 roku, gdy Allen w barwach Miami Heat rzutem na taśmę uratował spuściznę LeBrona Jamesa. Oczywiście nie jest tak, że Amerykanin zawsze bez mrugnięcia okiem punktował w kluczowych momentach – ma on też na koncie katastrofalny mecz numer siedem w finałach z 2010 roku, gdy trafił zaledwie trzy z czternastu rzutów (w sumie jeszcze gorzej było w trzecim spotkaniu, które skończył ze skutecznością 0/13). No ale prawie każdej gwieździe basketu można wyciągnąć podobne wpadki.
Warto też podkreślić, że w szczytowym okresie swojej kariery Allen nie specjalizował się wyłącznie w trójkach. Był w sumie całkiem wszechstronnym zawodnikiem w ofensywie. Przed przeprowadzką ze Seattle do Bostonu notował średnio około 25 punktów na mecz.
Ray Allen – statystyki:
Ray Allen – dorobek:
- mistrzostwo NBA (2008, 2013)
- 10 wyborów do Meczu Gwiazd (2000-02, 2004-09, 2011)
- raz w All-NBA Second Team (2005)
- raz w All-NBA Third Team (2001)
- złoty medal Igrzysk Olimpijskich (2000)
9. MANU GINOBILI
Pamiętam, jak oglądałem draft i usłyszałem, kogo wybieramy. Zadzwoniłem do „Popa” zszokowany i zapytałem: „kto to jest Ginobili?!”
Tim Duncan
Nie ma wątpliwości – gdyby Emanuel David Ginobili został największą gwiazdą jakiejś przeciętnej drużyny w NBA, bez większych problemów notowałby w szczytowym okresie swojej kariery numerki na poziomie 23 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst i 2 przechwytów na mecz. W gruncie rzeczy Argentyńczyk na parkiecie potrafił bowiem wszystko – punktował (również pod presją), wspaniale dzielił się piłką, co najmniej solidnie bronił. W San Antonio Spurs nie dane mu było jednak nigdy w pełni rozwinąć skrzydeł pod względem indywidualnych statystyk. Nie u boku Duncana oraz Parkera. Ginobili poświęcał się dla zespołu.
I w sumie na dobre mu to wyszło, bo jest czterokrotnym mistrzem NBA.
Jego euro-step? Morderczy niemalże jak rzut z odchylenia w wykonaniu Dirka Nowitzkiego albo skyhook Kareema Abdul-Jabbara. – Nie mam wątpliwości, że bez Manu Ginobilego nie byłoby tych wszystkich mistrzowskich tytułów dla Spurs – z przekonaniem stwierdził Gregg Popovich.
Manu Ginobili – statystyki:
Manu Ginobili – dorobek:
- 4 mistrzostwa NBA (2003, 2005, 2007, 2014)
- 2 wybory do Meczu Gwiazd (2005, 2011)
- 2 razy w All-NBA Third Team (2008, 2011)
- Najlepszy Zmiennik Sezonu (2008)
- mistrzostwo Euroligi (2001)
- złoty (2004) i brązowy (2008) medal Igrzysk Olimpijskich
8. GEORGE GERVIN
Kochałem go, był moim idolem. W całym moim pokoju były plakaty George’a Gervina i karty z jego podobizną
Gary Payton
Jeden z wielu gigantów basketu, których dorobek trudno dzisiaj ocenić, ponieważ przez lata występował w nieco słabszej lidze ABA. George Gervin po przenosinach do NBA w 1976 roku udowodnił jednak szybko i ponad wszelką wątpliwość, że jest jednym z najlepszych zawodników swojej generacji. Głównie w ofensywie, gdzie stosował techniki i sztuczki, jakich wcześniej w zasadzie na parkietach NBA nie widywano.
Nie przełożyło się to na mistrzostwo, fakt. Ale jego San Antonio Spurs momentalnie wyrośli na jedną z czołowych drużyn w lidze.
– Naszą ambicją było dostarczanie ludziom rozrywki – przyznał „Iceman”. – Kiedy dołączono nas do NBA z ABA, mieliśmy coś do udowodnienia. Chcieliśmy pokazać, że pasujemy do tego towarzystwa, a nawet możemy być lepsi. Byliśmy bardzo pewni siebie. Może nawet za bardzo. Kiedy prowadziliśmy w finałach 3:1 z Bullets… Jasna cholera, nie zrobiliśmy tego, co należało. Oni mieli kapitalną drużynę. Unseld, Hayes, Dandridge – wielcy zawodnicy. Trzeba było ich zdusić jak najszybciej, a my ich zlekceważyliśmy. Tylko tego mi żal. Czuję się zwycięzcą, bo miałem wspaniałą karierę. Ale mistrzostwa nie wygrałem. Nie warto jednak tracić energii na rozpamiętywanie. Miałem swoją szansę. Po prostu nie zdołałem jej wykorzystać.
0,78 punktu na minutę spędzoną na boisku w NBA – takim wynikiem legitymuje się Gervin. Lepszy od niego pod tym względem (biorąc pod uwagę graczy, którzy zdobyli co najmniej 10 tysięcy punktów w trakcie kariery) jest wyłącznie Michael Jordan. O jedną setną.
„Iceman” był ofensywną maszyną. Kropka.
George Gervin – statystyki:
George Gervin – dorobek:
- 9 wyborów do Meczu Gwiazd NBA (1977-85)
- MVP Meczu Gwiazd NBA (1980)
- 5 razy w All-NBA First Team (1978-82)
- 2 razy w All-NBA Second Team (1977, 1983)
- 4 tytuły najlepszego strzelca sezonu (1978-80, 1982)
7. ALLEN IVERSON
Myślę, że nie będzie już w lidze zawodnika tak niskiego, który zrobi porównywalną karierę do Iversona
Kenny Smith
Okej, nie był to najbardziej efektywny zawodnik. Okej, nie istniał w defensywie i brzydko się zestarzał. Jednak Allen Iverson miał ten szalony okres na przełomie wieków, gdy po prostu oczarowywał swoimi wyczynami na parkietach NBA. Kiedy w pierwszym meczu finałów NBA w 2001 roku „The Answer” poprowadził Philadelphia 76ers do zwycięstwa nad Los Angeles Lakers – wcześniej niepokonanymi w play-offach – naprawdę można było uwierzyć, że zdetronizowanie ekipy z „Miasta Aniołów” jest w jego zasięgu. Rzeczywistość okazała się brutalna, ale AI przynajmniej pozwolił fanom 76ers na piękne złudzenia.
Koniec końców sezon 2000/01 okazał się szczytowym punktem kariery Iversona. Do mistrzostwa obrońca już się nie zbliżył – ani w Filadelfii, ani po przeprowadzce do zespołu Denver Nuggets. A tym bardziej później. Trzeba jednak pamiętać, że na usadzeniu na tyłku Tyronna Lue lista sukcesów Iversona się nie kończy. Mówimy o graczu, który jeszcze sezon 2004/05 kończył ze średnimi na poziomie 31 punktów, 8 asyst, 4 zbiórek i 2,5 przechwytu. A nie należy też zapominać o szeroko rozumianych wrażeniach artystycznych, których AI dostarczał właściwie w każdym swoim występie.
Inna sprawa, że Iverson nie zawsze pomagał swoim partnerom. Zwłaszcza w play-offach szwankował u niego proces decyzyjny – decydował się na mnóstwo dyskusyjnych rzutów. Dopóki 76ers dysponowali jedną z najtwardszych defensyw w lidze, niedostatki AI udawało się tuszować. Potem sprawa się rypła.
Allen Iverson – statystyki:
Allen Iverson – dorobek:
- MVP sezonu zasadniczego (2001)
- 11 wyborów do Meczu Gwiazd (2000-10)
- 2 razy MVP Meczu Gwiazd (2001, 2005)
- 3 razy w All-NBA First Team (1999, 2001, 2005)
- 3 razy w All-NBA Second Team (2000, 2002-03)
- raz w All-NBA Third Team (2006)
- Najlepszy Debiutant Sezonu (1997)
- 4 tytuły najlepszego strzelca sezonu (1999, 2001-02, 2005)
- 3 tytuły najlepszego przechwytującego sezonu (2001-03)
- brązowy medal Igrzysk Olimpijskich (2004)
6. CLYDE DREXLER
Fenomenalny zawodnik. Dziwię się, że dzisiaj jest tak zapomniany. Wszyscy kojarzą tylko to, że Jordan zjadł go w finałach. Dobra, ale może zobaczcie, jakie on wtedy notował liczby przeciwko Jordanowi? Urywki przedstawiające tylko najlepsze akcje Jordana nie powiedzą wam całej prawdy o tej serii
Robert Horry
18 punktów, 5 zbiórek, 5,5 asysty i 2 przechwyty na mecz – takie numerki wykręcał Clyde Drexler… w wieku 36-lat, żegnając się już pomału z NBA. Dla wielu świetnych zawodników statystyki na podobnym poziomie mogłyby stanowić szczyt możliwości. Dla Drexlera były zaś sygnałem, że czas się żegnać.
Na przełomie lat 80. i 90. Drexler dwukrotnie poprowadził ekipę Portland Trail Blazers do finałów NBA. W 1990 roku ekipa z Oregonu poległa jednak w starciu z Detroit Pistons, a dwa lata później „the Glide” musiał uznać wyższość Michela Jordana i jego Chicago Bulls. Często go zresztą wtedy porównywano do MJ-a, który – jak miał w zwyczaju – odebrał to osobiście i, co tu kryć, brutalnie zademonstrował swoją wyższość nad obrońcą Blazers (choć trzeba pamiętać, że w finałowej serii sam Drexler również zaliczył kilka udanych występów w ofensywie, nie poddał się bez walki). No ale przegrać finały z „Bykami” to przecież żaden wielki wstyd. Zwłaszcza że w 1995 roku Drexler sięgnął po mistrzostwo NBA jako zawodnik Houston Rockets. Jasne, nie był wówczas pierwszoplanową gwiazdą drużyny, ale stanowił istotne wsparcie dla Hakeema Olajuwona.
Jako lider – miewał wpadki. Do dzisiaj ciągnie się za nim porażka w finałach Konferencji Zachodniej w 1991 roku, gdy faworyzowani Blazers ulegli Los Angeles Lakers 2:4, a Drexler mocno zawiódł. Nie był Jordanem – dorównywał Michaelowi, jeżeli chodzi o możliwości atletyczne, ale na pewno nie mógł się z nim równać, jeśli mowa o sile mentalnej. Jednak miejsce w dziesiątce najwybitniejszych rzucających obrońców tak czy owak mu się należy.
Clyde Drexler – statystyki:
Clyde Drexler – dorobek:
- mistrzostwo NBA (1995)
- 10 wyborów do Meczu Gwiazd (1986, 1988-94, 1996-97)
- raz w All-NBA First Team (1992)
- 2 razy w All-NBA Second Team (1988, 1991)
- 2 razy w All-NBA Third Team (1990, 1995)
- złoty medal Igrzysk Olimpijskich (1992)
5. JAMES HARDEN
Na dziś James Harden to najlepszy koszykarz świata
Charles Barkley w 2021 roku
Na nogach porusza się, jak gdyby płynął w powietrzu. Potrafi zdobyć punkty w każdym momencie i niemalże z każdej pozycji, nawet jeśli jego sytuacja z pozoru wygląda na beznadziejną. Co tu dużo mówić – w ofensywie James Harden to jeden z najlepszych zawodników w dziejach NBA. Już zapracować na taki status. Sezon 2018/19 w jego wykonaniu, gdy notował przeszło 36 punktów na mecz w sezonie zasadniczym, mówi tutaj właściwie wszystko. Potwór. Niewielu graczy w historii ligi było w stanie w tak spektakularnym sposób przepoczwarzyć się z zadaniowca w super-gwiazdę. Harden tego dokonał – w sześć lat przemierzył drogę od najlepszego zmiennika do najbardziej wartościowego zawodnika regularnej części rozgrywek.
W przypadku „Brody” trzeba jednak uważać, by plusy nie przysłoniły nam całkowicie minusów.
Co można mu zatem zarzucić? Sprawa jest oczywista. Olewactwo Hardena w defensywie stanowi obiekt kpin od wielu lat. I nawet nie chodzi o to, że „Broda” jest beznadziejnym obrońcą – choć rzeczywiście nie jest to jego największy atut. Problem tkwi w tym, że on często z premedytacją odpuszcza walkę w defensywie, być może chcąc zachować więcej sił do ataku. To go zdecydowanie odróżnia od najwybitniejszych rzucających obrońców w dziejach, którzy stanowili problem dla przeciwników po obu stronach parkietu. Harden natomiast jest zagrożeniem tylko wtedy, gdy jego zespół znajduje się w natarciu.
No i trzeba pamiętać o stratach popełnianych przez gracza Brooklyn Nets. W sezonie 2016/17 (jeszcze w barwach Rockets) „Broda” imponował liczbą asyst – 11,2 na mecz w sezonie zasadniczym – ale okupił to blisko sześcioma stratami na spotkanie. Plus – wciąż brakuje mu mistrzowskiego pierścienia.
James Harden – statystyki:
James Harden – dorobek:
- MVP sezonu zasadniczego (2018)
- 9 występów w Meczu Gwiazd (2013-21)
- 6 razy w All-NBA First Team (2014-15, 2017-20)
- raz w All-NBA Third Team (2013)
- Najlepszy Zmiennik Sezonu (2012)
- 3 tytuły najlepszego strzelca sezonu (2018-20)
- tytuł najlepszego asystenta sezonu (2017)
- złoty medal Igrzysk Olimpijskich (2012)
4. DWYANE WADE
W 2009 roku Wade był najlepszą imitacją Jordana, jaką dotychczas widzieliśmy
Bill Simmons
Niewielu zawodników w całej historii NBA potrafiło wznieść się na taki poziom w trakcie finałów, jak Dwyane Wade w 2006 roku (abstrahując od pewnych kontrowersji związanych z liczbą rzutów wolnych). Obrońca Miami Heat już w swoim trzecim sezonie po przejściu na zawodowstwo zgarnął w wielkim stylu mistrzowski pierścień. A warto pamiętać, że rok wcześniej w kluczowym momencie play-offów wyhamowała go kontuzja.
No właśnie, kontuzje.
Jak wiele osiągnąłby D-Wade, gdyby nie one? Fakt, kiedy na Florydę przeprowadzili się LeBron James z Chrisem Boshem, ekipa Heat powróciła na szczyt. Cztery razy z rzędu dotarła do finałów NBA i dwukrotnie sięgnęła po mistrzowski tytuł. Jednak Wade tylko w początkowych okresie występów w ramach tej „wielkiej trójki” prezentował jeszcze swoją topową dyspozycję. Potem urazy nie dawały mu już spokoju. Szkoda, bo w primie to był naprawdę zjawiskowy zawodnik. Nie tylko piekielnie groźny w ataku, ale i co najmniej solidny w defensywie, a przy okazji niewymiękający w kluczowych momentach. Niektórzy z jego zwolenników do dziś się upierają, że w 2009 roku Wade zasłużył na tytuł MVP sezonu zasadniczego bardziej niż LeBron.
Krótko mówiąc: kariera D-Wade’a to mocne 9/10. Za mało na podium, ale w sam raz na czwartą pozycję.
Dwyane Wade – statystyki:
Dwyane Wade – dorobek:
- 3 mistrzostwa NBA (2006, 2012-13)
- MVP Finałów NBA (2006)
- 13 wyborów do Meczu Gwiazd (2005-16, 2019)
- MVP Meczu Gwiazd (2010)
- 2 razy w All-NBA First Team (2009-10)
- trzy razy w All-NBA Second Team (2005-06, 2011)
- 3 razy w All-NBA Third Team (2007, 2012-13)
- 3 razy w NBA All-Defensive Second Team (2005, 2009-10)
- tytuł najlepszego strzelca sezonu (2009)
- złoty (2008) i brązowy (2004) medal Igrzysk Olimpijskich
3. JERRY WEST
Jeżeli tylko zauważył, że nie ma pełnej kontroli nad jakimś elementem gry, harował tak długo, aż doprowadził go do perfekcji. Pod tym względem bardzo przypominał Michaela Jordana czy Kobe’ego Bryanta. Reprezentował ten sam poziom perfekcjonizmu
Roland Lazenby
Jego sylwetkę umieszczono w pieprzonym logo NBA. To musi coś znaczyć, prawda?
Jerry West to zdecydowanie jeden z największych koszykarskich umysłów w dziejach.
Dość powiedzieć, że jako działacz ma na koncie osiem aż osiem mistrzowskich tytułów. Jako zawodnik wywalczył natomiast zaledwie jeden, zresztą niedługo przed końcem swojej bogatej w indywidualne wyróżnienia kariery. Legendarny obrońca Los Angeles Lakers przez długie lata nie potrafił się bowiem przebić przez zaporę, jaką stanowili dla jego zespołu Boston Celtics. Mimo że on sam wykręcał kosmiczne statystyki. W play-offach ’65 notował średnio przeszło 40 punktów na mecz. Z kolei cztery lata później jego Lakers stoczyli w finałach pasjonującą, siedmiomeczową batalię z „Celtami”. W decydującym spotkaniu West zanotował 42 punkty, 13 zbiórek i 12 asyst. Tylko cóż z tego, skoro z mistrzostwa znów cieszył się Boston?
W ramach pocieszenia Westa nagrodzono tytułem MVP finałów. Był to pierwszy raz, gdy w ogóle przyznano tę nagrodę i zarazem jedyny, kiedy otrzymał ją przedstawiciel przegranego zespołu. Ale „Mr Clutch” na wyróżnienie jak najbardziej zasłużył. Generalnie był graczem nieco wyprzedzającym swoje czasy – jako kapitalny strzelec dystansowy mógłby jeszcze lepiej odnaleźć się w koszykówce uwzględniającej trafienia za trzy punkty.
Jerry West – statystyki:
Jerry West – dorobek:
- mistrzostwo NBA (1972)
- MVP Finałów NBA (1969)
- 14 wyborów do Meczu Gwiazd (1961-74)
- MVP Meczu Gwiazd (1972)
- 10 razy w All-NBA First Team (1962-67, 1970-73)
- 2 razy w All-NBA Second Team (1968-69)
- 4 razy w NBA All-Defensive First Team (1970-73)
- raz w NBA All-Defensive Second Team (1969)
- tytuł najlepszego strzelca sezonu (1970)
- tytuł najlepszego asystenta sezonu (1972)
- złoty medal Igrzysk Olimpijskich (1960)
2. KOBE BRYANT
Być może był nawet twardszy ode mnie
Michael Jordan
Wciąż trudno się pogodzić z jego śmercią.
Kiedy Michael Jordan w 1998 roku poprowadził Chicago Bulls do szóstego mistrzostwa NBA i zakończył karierę, mogło się wydawać, iż drugiego zawodnika tej klasy już nigdy w NBA nie będzie. Tymczasem Kobe Bryant pod wieloma względami zdołał zbliżyć się do „Jego Powietrzności” tak bardzo, jak tylko to możliwe. Uczeń w tym przypadku nie przerósł mistrza, trzeba to uczciwie powiedzieć, no ale mistrz zawiesił poprzeczkę na absurdalnie wysokim poziomie.
Bryant nie był zawodnikiem pozbawionym wad. Nie zawsze sprawdzał się jako przywódca, bywał utrapieniem dla trenerów. Pewnie żaden inny koszykarz w historii NBA nie trafił tak wielu niewiarygodnie trudnych rzutów, ale też żaden tak wielu z nich nie spudłował, mimo że miał do wyboru łatwiejsze rozwiązania akcji. Jednak wiara we własne możliwości zawsze stanowiła jego największe paliwo. No i ostatecznie Bryant w stu procentach dowiódł swojej wielkości – podniósł się po porażce w finałach NBA z 2008 roku, a potem poprowadził Los Angeles Lakers do dwóch triumfów z rzędu już bez Shaquille’a O’Neala u boku.
Po prostu „mentalność Mamby”.
Kobe Bryant – statystyki:
Kobe Bryant – dorobek:
- 5 mistrzostw NBA (2000-02, 2009-10)
- 2 razy MVP Finałów NBA (2009-10)
- MVP sezonu zasadniczego (2008)
- 18 wyborów do Meczu Gwiazd (1998, 2000-16)
- 4 razy MVP Meczu Gwiazd (2002, 2007, 2009, 2011)
- 11 razy w All-NBA First Team (2002-04, 2006-13)
- 2 razy w All-NBA Second Team (2000-01)
- 2 razy w All-NBA Third Team (1999, 2005)
- 9 razy w NBA All-Defensive First Team (2000, 2003-04, 2006-11)
- 3 razy w NBA All-Defensive Second Team (2001-02, 2012)
- 2 tytuły najlepszego strzelca sezonu (2006-07)
- 2 złote medale Igrzysk Olimpijskich (2008, 2012)
1. MICHAEL JORDAN
Jordan czy LeBron? Wybieram Jordana każdego dnia, a w niedzielę wybieram go nawet dwukrotnie
Stephen A. Smith
Ikona koszykówki, ikona sportu w ogóle, ikona popkultury. GOAT.
Niewątpliwie Michael Jordan to najskuteczniejsza ofensywna maszyna w historii NBA. A przy okazji również zawodnik bliski perfekcji w defensywie. Na dodatek czempion, który sześciokrotnie dotarł do finałów NBA i ani razu nie skończył pokonany. Nawet jeśli jego zespoły wpadały na drodze do tytułu w tarapaty, MJ wyciągał je z kłopotów, niezależnie od poziomu ciążącej na nim presji. Często w pojedynkę. Cóż, nie bez kozery niejako przez aklamację uznano go za największego koszykarza w dziejach. Ale już nawet pal licho opinio communis – za Jordanem przemawiają również zaawansowane mierniki. LeBron James całokształtem swojej kariery rzuca „Jego Powietrzności” poważne wyzwanie, przyznajemy to, ale w naszej ocenie jeszcze nie strącił Jordana z tronu.
Michael Jordan – statystyki:
Michael Jordan – dorobek:
- 6 mistrzostw NBA (1991-93, 1996-98)
- 6 razy MVP Finałów NBA (1991-93, 1996-98)
- 5 razy MVP sezonu zasadniczego (1988, 1991-92, 1996, 1998)
- 14 wyborów do Meczu Gwiazd (1985-93, 1996-98, 2002-03)
- 3 razy MVP Meczu Gwiazd (1988, 1996, 1998)
- 10 razy w All-NBA First Team (1987-93, 1996-98)
- razy w All-NBA Second Team (1985)
- Najlepszy Obrońca Sezonu (1988)
- 9 razy w NBA All-Defensive First Team (1988-93, 1996-98)
- Najlepszy Debiutant Sezonu (1985)
- 10 tytułów najlepszego strzelca sezonu (1987-93, 1996-98)
- 3 tytuły najlepszego przechwytującego sezonu (1988, 1990, 1993)
- mistrzostwo NCAA (1982)
- 2 złote medale Igrzysk Olimpijskich (1984, 1992)
RANKING NAJLEPSZYCH RZUCAJĄCYCH OBROŃCÓW W HISTORII NBA – KTO SIĘ NIE ZAŁAPAŁ?
Reggie Miller otrzymał specjalne wyróżnienie. A kto jeszcze otarł się o TOP10?
- Sam Jones
- Tracy McGrady
- Pete Maravich
- Bill Sharman
- Sidney Moncrief
I piętnaście wyróżnień na dokładkę:
- Earl Monroe
- Klay Thompson
- Walter Davis
- Gail Goodrich
- Mitch Richmond
- Joe Dumars
- Michael Cooper
- Hal Greer
- Joe Johnson
- David Thompson
- Vince Carter
- Alvin Robertson
- Lou Hudson
- Paul Westphal
- Carl Braun
Tak wygląda najlepszy skład w historii NBA, jaki wyłania się z naszych rankingów:
Na koniec oczywiście ankieta. Kogo uważacie za najlepszego rzucającego obrońcę wszech czasów?
fot. NewsPix.pl / Getty Images
statystyki: basketball-reference.com
Specjalnie w kazdy ranking dajecie jakas kandydature w formie prowokacji?
Bo innego powodu obecnosci w tym rankingu J. Hardena nie moge znalezc. Koles ktory umie tylko rzucac za trzy, wymuszczac faule i robic kroki, na 5 miejscu w rankingu najlepszych SG
Pewnie dostał to miejsce za innowacje w grze defensywnej- 4 metry od przeciwnika i ręce w kieszeni, czekając kiedy znowu dostanie piłkę żeby mógł sobie rzucić 3.
wypierdalaj stąd frajerze, który o niczym nie ma pojęcia
Co Ty chłopie w ogóle opowiadasz? Gość, który rzucał 36!!! punktów na mecz i w kolejnym 34,5, 3 lata z rzędu był najlepszym strzelcem ligi. Ogromny progres jaki zaliczył, od najlepszego rezerwowego po MVP ligi, Houston dzięki Niemu wybiło się z 8 albo 10 letniej niemocy po wypadnięciu Yao Minga, gość, którego nie potrafi pokryć żaden obrońca w lidze, do tego do perfekcji ogarnął wymuszanie fauli. Podziwiają go tacy goście jak Hakeem, Clyde Drexler, Berkeley, etc. Nikt, absolutnie nikt w ostatniej dekadzie nie miał takiego wpływu na grę zespołu jak James, nawet w Brooklynie wypadał o wiele lepiej o Kyriego i gdyby nie jego kontuzja nie byłoby mowy o tytule dla Bucks.
Oczywiście, że nikt nie potrafił go pokryć ponieważ w NBA nie można bronić normalnie i nikt nie umie bronić. Poza tym, nawet przy takich kiepskich obrońcach, ciężko jest bronić przeciwko typowi który praktycznie w każdej akcji bezkarnie robi kroki, a sędziowie gwiżdżą faule jak tylko się spojrzy na zawodnika z piłką.
Jezusie, ile można słuchać tego boomerskiego pierdolenia o braku obrony i pseudoargumentów o faulach „za spojrzenie”.
https://www.youtube.com/watch?v=kzgIzKaqN1k
Masz tą swoją ligę bez obrony, obejrzyj sobie pierwszy raz NBA od 20 lat, 12 minut lania na twój idiotyczny łeb.
Lakers wygrywając mistrzostwo rzucali 34% za 3. Wygrali je głównie świetną obroną, a nie rzucaniem niezliczonej liczby trójek na turboskuteczności. Bulls Jordana rzucali 32% za 3.
Ale ty oczywiście i tak zmyślisz, że dzisiaj to tylko trójki i zero obrony. Powtarzam, ty masz zerowe pojęcie o koszykówce i zmyślasz sobie jakieś głupoty + nie masz zupełnie szacunku do zawodników.
Nadajesz się do komentowania meczów Radomiaka, a nie NBA.
A Hardena ciężej pokryć, bo w przeciwieństwie do Jordana, dysponuje dobrym rzutem za 3 i nie możesz go kryć metr od niego.
https://www.youtube.com/watch?v=0injyewqpDY
Pewnie i tak nie znasz Dorta, bo masz zerową wiedzę o obecnej NBA, ale uwaga, Hardena da się kryć agresywnie i legalnie.
Przestań kłamać idioto, w ilu wątkach mam jeszcze obnażyć twoją totalną ignorancję i farmazoństwo?
„A Hardena ciężej pokryć, bo w przeciwieństwie do Jordana, dysponuje dobrym rzutem za 3 i nie możesz go kryć metr od niego.”
W sezonie regularnym, jak się goli ogórków, to może Harden był lepszy. W playoffach, kiedy gra się na poważnie, Harden rzucał z identyczną skutecznością, co Jordan. To tyle w temacie rzekomo dobrego rzutu za 3 Hardena na tle Jordana.
A czy ja powiedziałem, że Harden jest lepszy od Jordana xD?
Nie, powiedziałem, że ten baran wymyśla głupoty, że niby nie można dzisiaj kryć agresywnie, przez co Harden w ogóle zdobywa punkty.
Jordan trafiał 0.8 trójki na mecz, a Harden 2.5. WIększość rzutów Hardena jest highly contested, przy Mike’u obrońcy dawali mu więcej przestrzeni. Porównywanie suchego % skuteczności bez uwzględniania shot quality (bliskość obrońcy) nie ma sensu.
Można szanować obu bez opluwania drugiego. Obaj to elitarny offense.
Doceniam Hardena, ale fakty są takie, że w playoffach rzucał za 3 o wiele gorzej. Z kolei Jordan o wiele lepiej. Na tyle, że obaj mieli identyczną skuteczność. I to jest fakt, z którym trudno dyskutować.
Michael Jordan 3p %
Regular season 32,7%
Playoff – 33,2%
To jest „o wiele lepiej” :)?
Jest to jakiś argument, Harden zalicza zbyt duże zjazdy w play-offach. Wielu zawodników gra gorzej po regular season, bo zostają trudniejsi rywale i w serii łatwiej grać obronę przeciwko konkretnej ofensywie przez adjustments.
Ale prawda jest też taka, że Lakers np. totalnie skupili rok temu w serii obronę tylko na nim i od razu za połową go podwajali, a Westbrookowi dawali 5 m przestrzeni, zachęcając do rzutów. W tym sezonie ciężko to ocenić przez brak zdrowia, ale w przyszłym sezonie Harden będzie miał bardzo poważny test w play-offs w kwestii oceny jego przydatności.
Można dyskutować? Można.
„To jest „o wiele lepiej” :)?”
Racja, jakoś mi utkwiło w pamięci, że rzucał za 3 na poziomie 25-28%. Nie wiem skąd mi się to wzięło.
A to dzisiaj wolno trzymać rękę na plecach przeciwnika?
Albo pacnięcie po rzucie nie jest faulem?
Przy faulu na rzucającym za 3 pkt są dalej DWA wolne?
I ostatni argument na twoje odrealnione pierdolenie:
Jordan z czasu gry w Bulls – średnia rzutów wolnych na mecz – 8.7
Harden – średnia rzutów wolnych na mecz – 8.7
Jordan to też płaczek tylko wymuszający faule? Nie, obaj to elitarni finisherzy pod obręczą i twój brak szacunku to komedia.
Weź przestań w końcu pisać te komunały.
Jest dokładnie tak jak piszesz – jakoś około 2005 roku zmieniono przepisy gry w obronie, tak aby promować grę w ataku koszem obrony tak, że teraz doszliśmy do sytuacji że obrona istnieje tylko teoretycznie.
Każdy kontakt w obronie to faul , kroki są nie gwizdane , wystarczy krzywo się spojrzeć i jest odgwizdywany faul techniczny.
Ja myślałem, że Harden to na 1-ce gra…
walenie w dupe to jest ogarnij jak tu grali a nie jakies obrance hardeny https://www.youtube.com/watch?v=NMszN2lbU_A
Ten ranking chyba zrobiony najlepiej ze wszystkich 5. Przyczepiłbym się może do Manu ( swoją drogą pamiętam jak widziałem młodziutkiego Ginobiliego grającego we Włoszech i już wtedy było widać, że gość trafi do NBA, ale chyba nikt nie sądził, że będzie aż tak dobry). I Harden za wysoko.
Drexler z potencjałem na bycie nr 2 na tej pozycji, ale głowa nie dojechała tak daleko jak ciało. Miał więcej talentu niż Kobe i Dwayne.
Powtórzę to co pisałem w poprzednim temacie, o ile na innych pozycjach mnóstwo gwiazd z lat 60-70-80 to tutaj praktycznie tylko współcześni zawodnicy, poza Westem i Gervinem.
ranking ciagniecia bez kitu, jak mozna jarac sie koszem tutaj film ktory wytypuje idiotyzm tej dziedziny sportu https://www.youtube.com/watch?v=NMszN2lbU_A
Ja bym dał wyżej Iversona od Brodacza obaj nie zdobyli pierścienia ale jakie kto miał ekipy
” LeBron James całokształtem swojej kariery rzuca „Jego Powietrzności” poważne wyzwanie, przyznajemy to, ale w naszej ocenie jeszcze nie strącił Jordana z tronu.”
Poważne wyzwanie? Jeszcze nie strącił? Wy tak na poważnie? LBJ w żadnym momencie nie był nawet tego blisko. Nie ten kaliber gracza.
LeBron ma cztery tytuły z trzema różnymi zespołami, od kilkunastu lat jest w ligowym top3 najlepszych graczy (a w większości sezonów był indywidualnie najlepszym zawodnikiem), miał mnóstwo bardzo dobrych meczów w finałach NBA i finałach NBA, pokonał team 73-9 z pozycji underdoga.
Dodajmy do tego, że teraz w lidze jest więcej utalentowanych graczy niż w latach 90-tych. Teraz trudno sobie wyobrazić żeby w finałach naprzeciwko siebie stały takie ogóry jak Greg Ostertag i Luc Longley.
Nawet zakładając, że MJ miał nieco lepszy prime (kwestia dyskusyjna) to James go niszczy długością grania na topowym poziomie. Jeżeli James pogra jeszcze ze 2-3 lata na poziome superstara to generalnie ciężko będzie znaleźć jakiekolwiek argumenty przemawiające za wyższością Jordana jeżeli chodzi o całokształt kariery (peak + longevity).
Tak, tak. Uroczy są fanboje Lebrona.
Jak zwykle morze argumentów merytorycznych.
Jak ty chwalisz Jordana, to nie jesteś fanbojem, tylko wielkim znawcą koszykówki. Jak ktoś śmie chwalić LeBrona, to od razu pogardliwie per fanboj.
Weź ty się chłopie uderz w końcu w ten tępy łeb i ogarnij.
A merytorycznie potrafisz się jakoś odnieść? Bo tym komentarzem pokazałeś tylko, że niczym nie różnisz się od wąsatego Janusza, który bez zbytniej refleksji komentuje rzeczywistość ,,kiedyś to było”.
Co przemawia za wyższością Jordana nad LeBronem? Ma nieco więcej tytułów mistrzowskich, ale sama ilość tytułów bez uwzględniania okoliczności niewiele znaczy. MJ np. nigdy nie mierzył się z tak silnym teamem jak GSW z lat 2016-2018.
Statystycznie to są bardzo porównywalni gracze zarówno w basic stats (Jordan nieco lepiej punktujący, ale za to James jest wszechstronniejszy), jak i adv stats (zbliżony wpływ na grę swojego zespołu), przy czym LeBron ma trudniejszą konkurencję i ma znacznie lepsze longevity.
„przy czym LeBron ma trudniejszą konkurencję”
No chyba jednak nie. Jordan w playoffach pokonywał 20 razy zespoły mające 50+ zwycięstw w regularze, Lebron tylko 9.
Właśnie okoliczności tytułów przemawiają całkowicie za MJ – pierwszą serię tytułów w czasach Bad Boys, Lakers Magica, Knicks Ewinga zdobył mając w drużynie samych role players plus Scottie, który dopiero wchodził na najwyższy poziom. To tak jakby LeBron zdobył tytuł z Cavs z którymi zaczynał, a jednak pomimo finału był tam bardzo daleko od tego. LeBron swoje wszystkie tytuły zdobył otoczony wybitnymi graczami. Jak Jordan dostał jeszcze jednego dodatkowego All-Star-a to oprócz drugiej serii tytułów stworzył najlepszą drużynę w historii.
A kto niby był tym Scottiem w Cavs? Ilgauskas czy Mo Williams lub debil Huges?
Przecież Pippen to był 7. najlepszy SF w historii, a cymbały dalej uważają, że Jordan robił wszystko sam.
„A kto niby był tym Scottiem w Cavs? Ilgauskas czy Mo Williams lub debil Huges?”
Może na przykład Irving, który we wszystkich meczach łącznie z LBJ zdobywał 22,5 PPG, czyli o prawie 2 więcej niż Pippen w swoim najlepszym sezonie z Jordanem?
Albo Wade, Love lub Ingram, którzy także byli lepiej punktującymi graczami od Pippena.
Po pierwsze: odnosiłem się do pierwszego pobytu LeBrona w Cavs, ale widzę, że myślenie u ciebie ciężko przychodzi.
To kto miał być tym Scottiem, który miał pomóc pokonać big 3 z Bostonu i Magic? Mo Williams czy Ilgauskas? A może zwłoki Shaqa lub Bena Wallace’a i Eric Snow?
16-letni Kyrie to świetna odpowiedź, w sam raz na podsumowanie twojego pierdololo.
Po drugie:
w 15-16, gdy Cavs zdobyli tytuł – Irving rzucał, 19.6 pkt/mecz
96-97, gdy Bulls zdobyli tytuł – Pippen rzucał 20.2 pkt/mecz
Czy Irving umiał przykryć LeBronowi najlepszych graczy obwodowych, tak jak Pippen Jordanowi? Nie, był chowany na Klayu, który nie kozłuje, a na Curry’m siedział JR/Shumpert/Delly. Czy Kyrie pomagał kryć Duranta, jak Pippen pomagał Jordanowi z Magic Johnsonem w 91′? Nie, bo to słaby obrońca.
Pora, żebyś zrozumial, że wartość graczy na parkiecie to nie tylko punkty w ataku.
Twoje porównania sa tak idiotyczne i opierające się na jednym aspekcie – punkty na mecz, że naprawdę powineneś skumać, że ty się na tym nie znasz.
Po trzecie: odniosłeś to do tego, ile się obecnie zdobywa punktów, a ile wtedy?
43 zawodników w 2020-21 sezonie rzucało powyżej 20 punktów na mecz.
26 zawodników w 2000-01 rzucało powyżej 20 punktów na mecz.
Dzisiaj zdobywa się średnio 112.5 pkt na mecz, wtedy 103.
Ty autentycznie nie masz pojęcia co porównujesz.
PS
A przywołanie 21-letniego Ingrama w LAL, to już jest taka bieda umysłowa i biała flaga rozumienia tematu, że mi cię szkoda xD
W 1991 przy pierwszym mistrzostwie Scottie nie był jeszcze graczem formatu All-Star – miał statsy porównywalne własnie z Hughesem, a pierwszy raz w meczu gwiazd zagrał rok później. Grant to był wtedy poziom Goodena, reszta role players też na podobnym poziomie. Różnica jest taka że MJ z tą gromadką wygrał mistrzostwo z Lakers Magica, a LeBron nie podjął nawet walki ze Spurs.
Support Jordana podczas pierwszego 3peatu:
– Pippen (członek Dream Teamu)
– Grant (jeden z najlepszych PF tamtego okresu)
– Armstrong, Paxon, Hodghes, Cartwirght
Support LeBrona podczas pierwszych finałów z Cavs:
– Gooden
– Hughes
– Ilgauskas
– Gibson, Pavlovic, Snow
Serio uważasz, że to są porównywalne składy? O trenerach nawet nie wspominam.
Support Jordana podczas pierwszego 3peatu:
– Pippen 17.3 PPG
– Grant 12.0 PPG
– Cartwirght 9.3 PPG
– Armstrong 8.9 PPG
– Paxson 7.9 PPG
– Hodghes 6.0 PPG
Support LeBrona podczas pierwszych finałów z Cavs:
– Hughes 13.5 PPG
– Ilgauskas 12.3 PPG
– Gooden 11.7 PPG
– Marshall 7.5 PPG
– Gibson 7.0 PPG
– Varejao 6.7 PPG
Jak widać, więcej graczy u Lebrona rzucało średnio powyżej 10 PPG.
Przy czym nie zapominaj, że Jordan ze swoimi pomagierami stuknął 3peat, Lebron ze swoimi dostał w trąbę 4-0 od Spurs. Widzisz tę niewielką różnicę?
Tak, to były porównywalne składy. Pippen do 1992 nie zagrał nawet w meczu gwiazd. Popatrz sobie na statystyki Granta i Goodena z kariery – są niemal identyczne. Armstrong, Paxon, Hodges i Cartwrtight to przecież była zgraja przeciętniaków, absolutnie porównywalna z role players Cavs – tyle że oni przeszli do legendy bo mieli szczęście grać z najlepszym zawodnikiem w historii i z nim wygrać trzy razy mistrzostwo. Phil wtedy też był na początku kariery, to nie był ten sam trener co w 1996 albo poźniej w Lakers.
Chcesz merytorycznego porównania MJ i LeBrona?
Prosze bardzo
https://www.youtube.com/watch?v=tl3mR6eoEa8
Biorąc takie kryteria kariery, to najlepszym graczem w historii jest Vince Carter.
A biorąc pod uwagę sensowne argumenty, to jak piszę – Lebron nie ma żadnego podejścia do Jordana. Wystarczy wziąć pod uwagę takie rzeczy jak:
– osiągnięcia indywidualne
– osiągnięcia zespołowe
– jakość zawodników w drużynie
– jakość rywali
– jakość trenerów
A to tylko na początek.
Argument o rywalu 73-9 jest nietrafiony, bo to drużyna, która wypruła sobie flaki idąc po rekord i w potem ewidentnie jej prąd odcięło – bo przegrała w playoffach tyle samo meczów, czyli 9.
Tak naprawdę to jedyna przewaga Lebrona nad Jordanem polega na tym, że zawodnicy z jego zespołu osiągali swoje życiówki grając u boku LBJ. Ci grający z Jordanem najlepszy okres kariery z reguły miewali grając bez Jordana (wyjątek to chyba tylko Grant).
„Biorąc takie kryteria kariery, to najlepszym graczem w historii jest Vince Carter.”
Skąd wziąłeś takie gówno?
Vince od 2010 roku nie przekroczył 15ppg grając kolejne 10 lat, ten argument to jest tak żenująca próba obicia piłeczki, że aż się żal robi, że dorosły człowiek nie potrafi dyskutować z poszanowaniem logiki i godności, tylko na siłę próbuje pchać swoją agendę.
Tymczasem LeBron w 17. roku kariery rzucał 25.3, miał 10.2 apg będąc najlepszym podającym ligi i poskładał wszystkich w play-offach zgarniając zasłużone FMVP.
Jordan w tym wieku kończył już karierę w Bulls.
Ty naprawdę myślisz, że gównoargument z Carterem jest na miejscu xD?
Jakość rywali świadczy na korzyść Jamesa, jakość trenerów także. Dzisiaj zawodnicy są po prostu lepsi, bardziej atletyczni i dzięki video-analizie i danym są w stanie dużo lepiej rozpracować rywala, a także szukać jego słabości.
Argument o rywalu 73-9 jest trafiony, to tylko twoje tłumaczenie jest durne. To LeBrona wina, że wrócił z 3-1 i ich pokonał w finale? To ma być jako minus? Poważny jesteś?
Długość kariery, liczba rozegranych minut, punkty w playoffs – wszystko na korzyść LeBrona.
Mike miał lepszy peak (w latach 1988-1990) wszedł indywidualnie na taki poziom, że nie wiem, czy ktoś to kiedyś dogoni. Ale LeBron dłużej utrzymuje się na turbowysokim poziomie.
I grał cały czas, nie zawieszając kariery na baseball itp.
Koledzy Jordana stawali się lepsi po jego odejściu, bo Michael totalnie dominował ofensywę i podawał dużo mniej niż LeBron. Big mani mieli w Chicago co najwyżej zbierać, dobijać lub podawać do MJ’a i Pippena.
„Skąd wziąłeś takie gówno?”
Jaki argument, taka odpowiedź. Carter grał 22 lata w NBA, więc LBJ się może schować jak na razie.
„Jakość rywali świadczy na korzyść Jamesa, ”
Weź ty chłopie zacznij ogarniać jakieś podstawy, a się nie kompromituj. Byki Jordana w playoffach pokonywały rywali mających 50+ zwycięstw w sezonie regularnym 20 razy. Zespoły LBJ o ile dobrze policzyłem 9 razy. Ale to Lebron miał lepszych rywali, tak? Chyba tylko w Space Jam.
„To LeBrona wina, że wrócił z 3-1 i ich pokonał w finale?”
Żeby wrócić ze stanu 1-3 i wygrać 4-3 to trzeba najpierw trzy razy przegrać. A to nie jest argument na plus, tylko na minus.
„Mike miał lepszy peak (w latach 1988-1990) wszedł indywidualnie na taki poziom, że nie wiem, czy ktoś to kiedyś dogoni.”
Jordan w 11 pełnych sezonów w Bulls natrzepał tyle rekordów i osiągnięć, że LBJ musiałby jeszcze ze 40 lat pograć, żeby się do nich zbliżyć.
„Koledzy Jordana stawali się lepsi po jego odejściu, bo Michael totalnie dominował ofensywę i podawał dużo mniej niż LeBron. Big mani mieli w Chicago co najwyżej zbierać, dobijać lub podawać do MJ’a i Pippena.”
Dokładnie tak. LBJ do osiągnięcia sukcesów musiał mieć wokół siebie klasowych graczy, których napędzał. MJ robił wszystko sam, reszta była od brudnej roboty i zapychania dziur.
„Żeby wrócić ze stanu 1-3 i wygrać 4-3 to trzeba najpierw trzy razy przegrać. A to nie jest argument na plus, tylko na minus.”
Naprawdę trzeba być już solidnie jebniętym, żeby uważać, że wygranie finału NBA przeciwko DRUŻYNIE Z NAJLEPSZYM BILANSEM SEZONU REGULARNEGO mającym w składzie Curry’ego po jednym z lepszych indywidualnych sezonów MVP to minus, bo przegrali 3 mecze xDD
„Dokładnie tak. LBJ do osiągnięcia sukcesów musiał mieć wokół siebie klasowych graczy, których napędzał. MJ robił wszystko sam, reszta była od brudnej roboty i zapychania dziur.”
LeBron doszedł do finału NBA i zanotował 66 zwycięstw w RS ze skladem Larry Huges, Drew Gooden, Ilgauskas, Mo Williams, Varejao, Eric Snow, Sasha Pavlovic, Damon Jones, Marshall.
Chciałeś coś jeszcze dodać farmazonie?
Nikt nie wygra sam, Jordan bez Scottiego też nie umiał wygrać. A Grant i Paxson potrafili rzucać 15 ppg, więc autentycznie twoje bajeczki o Michaelu robiącym wszystko są zabawne.
„Jordan w 11 pełnych sezonów w Bulls natrzepał tyle rekordów ”
Tak, tyle rekordów, że w każdej możliwej statystyce sumarycznej LeBron jest przed nim. Zwłaszcza w liczbie wyborów do All-NBA Team go ten Jordan rozjebał.
Napisałem ci wyraźnie, żebyś zaczął ogarniać rzeczywistość. Naprawdę jesteś aż tak zaślepionym fanbojem Lebrona, że najprostsze fakty do ciebie nie docierają?
„Naprawdę trzeba być już solidnie jebniętym, żeby uważać, że wygranie finału NBA przeciwko DRUŻYNIE Z NAJLEPSZYM BILANSEM SEZONU REGULARNEGO mającym w składzie Curry’ego po jednym z lepszych indywidualnych sezonów MVP to minus, bo przegrali 3 mecze”
Ta drużyna z najlepszym bilansem na drodze do finałów przegrała 5 meczów w playoffach. Na wypadek, jakbyś nie zrozumiał: PIĘĆ. Na 12 rozegranych. Giganci. Curry słusznie zdobył MVP. Miał średnią 30.1 punktu. W finałach ten niesamowity Curry zjechał do 22 punktów na mecz. Pisałem ci wyraźnie, że GSW się wypruło idąc po rekord i potem oddychali rękawami.
Powtórzę też kolejny raz – żeby wyjść z 1-3 na 4-3 trzeba najpierw trzy mecze przegrać. To nikomu chluby nie przynosi.
„LeBron doszedł do finału NBA i zanotował 66 zwycięstw w RS”
Zejdź na ziemię. Nie doszedł do finału NBA, tylko przeżnął gładko w finale konferencji ze słabiutkimi Orlando Magic z takimi wymiataczami jak Howard, Gortat, Lewis, czy Turkoglu. Żaden z nich nie zdobywał więcej niż 17 punktów na mecz. Orlando potem gładko wzięło w papę 4-1 od Lakers w finale. Powtarzam kolejny raz – pora wrócić do rzeczywistości.
„A Grant i Paxson potrafili rzucać 15 ppg”
No ciekawa teoria, naprawdę. Paxson w playoffach tylko raz przekroczył średnią 10 punktów na mecz – ale wtedy grał w San Antonio, nie w Chicago. I był to rok 1985. Grant też tylko raz w karierze przekroczył 15 PPG w playoffach. Tyle tylko, że był to rok 1994, kiedy w Chicago nie było Jordana. Nawet ten niesamowity Pippen tylko raz w karierze przekroczył 22 ppg w playoffach. W 1994, kiedy nie było Jordana. Pisałem coś o rzeczywistości, nie?
„Tak, tyle rekordów, że w każdej możliwej statystyce sumarycznej LeBron jest przed nim.”
I tylko w sumarycznej, co wynika ze znacznie dłuższego stażu na parkietach. Ale żeby choć zbliżyć się do Jordana w ujęciu ogólnym, to LBJ potrzebowałby tak jeszcze z 9 tytułów króla strzelców, 3 tytułów lidera przechwytów, tytułu DPoY (nie będę świnią i nie oczekuję, że zrobi to w tym samym roku, co tytuł króla strzelców, bo to nierealne. Tylko jeden gość był w stanie to zrobić), ze dwóch mistrzostw, ze dwóch MVP finałów i tak dalej. A pomniejszych rzeczy nawet nie liczę, bo to bez sensu. Biorąc pod uwagę tempo Lebrona, będzie potrzebował na to jeszcze ze 40 lat grania. Tylko musiałby się chłopina do roboty zabrać trochę.
I mówię o zbliżaniu się do Jordana, nie o jego pokonywaniu.
„Na 12 rozegranych” – literówka, miało być na 12 wygranych.
..Jaki argument, taka odpowiedź. Carter grał 22 lata w NBA, więc LBJ się może schować jak na razie.”
Długość kariery nie jest żadnym argumentem, ale ilość sezonów w ścisłym topie już tak.
Jordan był w ligowym top3 przez 10 lat, LeBron przez 15 lat, Carter ani razu.
No to w takim razie wszystkich rozpierdala Robert Parish, który swoje tytuły mistrzowskie zdobywał na przestrzeni 16 lat. Lebron pod tym względem jest cieniutki, bo pierwszy tytuł od ostatniego dzieli tylko 8 lat.
Naprawdę nie macie jakichś mniej idiotycznych argumentów?
,,Jakość rywali świadczy na korzyść Jamesa, jakość trenerów także. Dzisiaj zawodnicy są po prostu lepsi, bardziej atletyczni i dzięki video-analizie i danym są w stanie dużo lepiej rozpracować rywala, a także szukać jego słabości.”
To nawet nie tylko o to chodzi, bo tego typu aspekty działają w dwie strony (nie tylko rywale LeBrona mają dostęp do lepszych metod treningowych i opieki medycznej, ale on sam również).
Dużo bardziej istotna jest inna kwestia – teraz po prostu znacznie więcej ludzi gra na poważnie w koszykówkę, zarówno w USA jak i w innych częściach świata, zatem selekcja jest znacznie ostrzejsza niż kiedyś. W czasach Jordana nawet niezbyt mobilny I drewniany zawodnik mógł wbić się do pierwszej piątki drużyny w NBA, obecnie taka sytuacja jest bardzo rzadko spotykana. W czasach Jordana tylko pojedynczy Europejczycy grali w all-star (Petrovic, Schrempf, Divac), obecnie gracze z Europy walczą o MVP. I tak dalej.
To porównaj % wygranych w play-off MJ23 vs LBJ.
Dobranoc
LeBron tylko trzy razy w karierze miał obok siebie gracza zbliżonego poziomem do Pippena.
– Wade w 2011 i 2012 roku (finał i mistrzostwo)
– Davis w 2020 roku (mistrzostwo)
W pozostałych sezonach drugimi opcjami byli:
2007-2008 Larry Hughes
2009-2010 Mo Williams
2013-2014 Wade (ale już stary i schorowany)
2015-2018 Irving (który był dobry, ale gorszy niż Pippen)
2019 – Ingram
2021 – Davis, ale on akurat nie zagrał w play-off
„LeBron tylko trzy razy w karierze miał obok siebie gracza zbliżonego poziomem do Pippena.”
Ty tak na serio? Średnia zdobycz punktowa Pippena z całego okresu gry z Jordanem to 17,3 PPG. Następny w kolejności jest Kukoć, 12.8 PPG. Gości z Wizards oraz Woolridge’a i Daileya nie biorę pod uwagę.
Dla porównania partnerzy Lebrona:
Davis: 24,8
Irving: 22,5
Wade: 20,5
Ingram: 17.7
Bosh: 16.7
Inaczej mówiąc, Lebron miał w swoich drużynach 4 gości lepiej punktujących od Pippena oraz aż 16 (SZESNASTU) lepiej punktujących niż drugi najlepszy pod tym względem partner Jordana, czyli Kukoć.
Jordan skończył studia. Do NBA poszedł po nich. Potem miał dwie przerwy. Jak by klepał piłka po parkietach NBA od nastolatka do końca swej kariery bez przerw to wykręcił by jeszcze lepsze statystyki.
Jordan nie skończył studiów normalnie, grał w college’u 3 lata i zgłosił się do draftu. Wrócił dokończyć licencjat parę lat później w wakacje jako gracz NBA.
Co to w ogóle ma znaczyć „jakby” (tak, taka jest poprawna pisownia) w dyskusji o osiągnięciach xD?
Nie umiesz dyskutować o tym, co się stało, tylko musisz tworzyć jakieś kretyńskie, nieweryfikowalne teorie?
Niech ci będzie LeBron koszykarzem wszechczasów jest i basta. Sądząc po twoich wpisach a jest ich tutaj z 1/4 poswiecasz kawał swijego życia aby udowodnić że LeBron jest najlepszy. Nie będę ci psuł chumoru i twierdził inaczej, nie chcę być tym który popsuł Ci życie. Może ktoś z manegmentu LeBrona Cię dostrzeże i przyśle Ci nawet zdjęcie z autografem w docenieniu zasług.
Co do tego kto jest GOAT , masz obu czyli MJ i LBJ w drużynie , do końca np 7 meczu o mistrzostwo jest 8 sekund, komu oddalibyscie piłkę, ja osobiście MJ i dlatego dla mnie to On jest GOAT
No to niekoniecznie byś wybrał dobrze, ale obaj byli bardzo clutch, więc to żadna róznica i argument w dyskusji o GOAT.
Przypominam, że mecz trwa 48 minut. LeBron w meczach o odpadnięcie z play-offs (elimination games) rzucał najlepsze 32.4 ppg, a Jordan 31.3 ppg.
Obaj są clutch i obaj wyrywali serca przeciwnikom w seriach.
Nie wiem jak się mają do tego statystyki, ale obaj są moim zdaniem tak samo dobrzy w kluczowych momentach. Choć sam postawiłbym jednak na Larry’ego Birda. Ale jak piszę – tylko intuicyjnie, nie wiem, czy to ma potwierdzenie w statystykach.
Ja takie dyskusje traktuję podobnie, z tym że pytam, kogo w meczu 2na2 o własne życie wybrałbyś za partnera?
Klay Thompson powinien się załapać do dychy.