Reklama

Udana odtrutka po syfie we Wrocławiu

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

06 kwietnia 2023, 22:55 • 3 min czytania 38 komentarzy

Po tym czymś we Wrocławiu wszystko, czego chcieliśmy od zawodników Górnika i Korony, to mecz piłki nożnej. Po prostu – taka fanaberia, człowiek włącza telewizję z myślą o spotkaniu futbolowym, to chciałby obejrzeć właśnie to, a nie jakiś festiwal nieokrzesanych myśli i ruchów. No i, panowie, należy wam podziękować, bo uratowaliście ten dzień z Ekstraklasą. To był faktycznie mecz, a wy uprawialiście sport.

Udana odtrutka po syfie we Wrocławiu

Tak to się układa ostatnio w lidze, że co rusz mamy jakieś spotkanie określane mianem kluczowego w walce o utrzymanie. Jednak co jasne, o byt w tej nienachalnej elicie da się walczyć na różne sposoby. Można podejść do tego jak tydzień temu piłkarze Lechii i Śląska, czyli niszczyć nadzieje kibiców, sprawiać, że dziecko przed snem woła swojego tatę, bo boi się, że ma pod łóżkiem Diabate albo Szwedzika.

A można jak dziś Górnik z Koroną. Z zaangażowaniem, pasją, przyzwoita jakością.

Podobali się dwaj Japończycy – Yokota i Okunuki. Obaj wzięli udział w bramkowej akcji, kiedy ten drugi pokonał Forenca, ale jednak z minimalnego spalonego (przez co arbiter słusznie nie uznał bramki). To był jednak zwiastun ich udanych perypetii, bo po prostu gwarantowali rozmach Górnikowi. Akcję, kiedy dryblował Yokota, a strzelał Okunuki, oglądało się świetnie. Rzadko bowiem widzimy u nas, by jeden gość ograł drugiego gościa, a tutaj jeden ograł dwóch i wszystko jeszcze skończyło się strzałem.

Reklama

Dodatkowo Górnik miał aktywnego i inteligentnego Rasaka w środku pola. Jakościowego Podolskiego. Świetną zmianę dał Olkowski. To już naprawdę sporo argumentów, nawet jeśli można i trzeba narzekać na bezużytecznego Włodarczyka. Tyle że właśnie – długo brakowało konkretów.

Niemniej szczerze byliśmy ciekawi reakcji zabrzan po spotkaniu z Piastem, bo akurat wtedy Jan Urban mógł z przerażeniem patrzeć w przyszłość i przeklinać w duchu, że dał się namówić na powrót (inna sprawa, czy miał wybór, skoro i tak wiązał go kontrakt). Górnik grał bowiem fatalnie i nie miał większych szans z ekipą Vukovicia. Jednak na szczęście dzisiaj pokazał inną twarz, zdecydowanie lepszą, a w końcu mu wpadło.

Szybko kontrę wyprowadził Olkowski, Podolski obsłużył podaniem Krawczyka, a ten w sytuacji sam na sam pokonał Forenca. Jasne, napastnik Górnika strzelił taś tasiem pod pachą bramkarza, ale jednak w sieci, więc rozgrzeszony.

Natomiast i tak mogło zdziwić to, że Korona, która wówczas prowadziła, dostanie gola akurat w taki sposób, czyli po kontrze. No, jednak trzeba pamiętać o minimalizmie, bo pierwszy rzut rożny w ofensywie przyniósł im stratę bramki, jak nie było kornerów, to nie było problemów.

A poważnie – to nie był najlepszy mecz Korony w tej rundzie, natomiast wciąż solidny. Pisaliśmy o atakach Górnika, lecz wciąż trudno mówić o huraganie, więc kielczanie bronili się przyzwoicie. No i wyprowadzili mocny cios – długie, mierzone podanie od Petrowa (!), podłączający się Briceag i zgranie do Łukowskiego, który otworzył swój dwucyfrowy wynik w tym sezonie. Fajnie, naprawdę fajnie, jakby to powiedział Kazek Węgrzyn.

Reklama

Brakowało więc dobicia przeciwnika, drugiego uderzenia – najbliżej był Kiełb, ale świetnie poradził sobie Bielica. Natomiast mimo nieco spokojniejszej wersji kielczan, znów miało się słuszne wrażenie, że ta drużyna ma ręce i nogi (czerwona kartka zagrzanego Nono nie wpływa na ten osąd).

No, ale jednak skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak… przeciętnie? W końcu remis nie daje wielkiego spokoju ani jednym, ani drugim (szczególnie Górnikowi). Cóż, może to efekt tego syfu zaserwowanego we Wrocławiu, ale jeśli obie ekipy będą grać tak jak dziś, to się po prostu utrzymają – są w tej lidze większe ciumcioki, które tak przyzwoitych spotkań w zasadzie nie serwują.

Zadanie dla Korony – podtrzymywać trend. Dla Górnika – podążać tą drogą, choć z lepsza skutecznością. I wówczas zobaczymy się na starcie rozgrywek 23/24.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

38 komentarzy

Loading...