Jeśli ktoś postawił na to, że Jiri Prochazka podda w piątej rundzie Glovera Teixeirę, to musi być teraz całkiem bogatym człowiekiem. Tego nie spodziewał się nikt, bo przecież Brazylijczyk to jest z najlepszych specjalistów do jiu-jitsu w całym UFC, a atuty Czecha w dużej mierze wynikały z jego pracy kickbokserskiej. Ale to się jednak stało – kategoria półciężka ma nowego mistrza.
W wiele stron mógł pójść ten pojedynek, ale takiej zupełnie się nie spodziewaliśmy. Jiri Prochazka na pół minuty przed końcem walki mistrzowskiej na UFC 275 poddał poprzez duszenie zza pleców Glovera Teixeirę. Faceta, który w MMA kończył dziesięciu zawodników przez poddania, który jest jednym z najlepszych specjalistów od BJJ w całym UFC bez podziału na kategorie wagowe i który nigdy do tej pory nie odklepał w oktagonie. Gdyby do tego skończenia doszło w starciu z innym wybitnym specjalistą od parterowych kulanek i znawcy dźwigni oraz duszeń. Ale nie, do klepnięcia zmusił go facet, który swoich szans mial szukać wyłącznie w stójce. To trochę tak, jakby – damy na to – Piotr Zieliński przeskoczył Virgila van Dijka i strzelił gola głową. Albo jakby Iga Świątek demolowała siostry Williams w ich szczycie samym serwisem.
To był naprawdę fantastyczny bój, murowany kandydat do miana walki roku. Obaj wykazywali gigantyczne bogactwo swojego asortymentu w MMA. Prochazka był niezwykle celny w swoich uderzeniach, szukał podbródkowych, ostrzeliwał trzewia mistrza, skracał dystans łokciami, wystrzelił latającym kolanem. To był Prochazka, którego doskonale poznaliśmy już w walkach z Reyesem i Oezdemirem – czyli brutalny chaos, nieprzemyślane decyzje, działanie instynktem zamiast wyrachowaniem. Z jednej strony oglądało się to kapitalnie, ale z drugiej – wprowadzało pretendenta w kłopoty, bo Glover wielokrotnie znajdywał okazje do sprowadzeń i kontrolowania walki w parterze.
Prochazka zarzekał się, że choćby świat się walił, to nie zamierza w tym starciu oddać pleców Teixeirze. Wiedział, że to nawet nie krok, to właściwie skok w stronę porażki. Tak jak zrobił to Jan Błachowicz w walce, w której stracił pas na rzecz Brazylijczyka. Ale przez to Czech inkasował spore manto w ground£ – mistrz w drugiej rundzie zasypał go brutalnymi łokciami i poważnie rozciął skórę nad lewym okiem rywala. Ale paradoksalnie w trzeciej rundzie Prochazka wrócił do gry, zasypał mistrza ciosami, wywołał spore obrażenia. Jednak Teixeira zdołał go obalić, mieliśmy sporo zmian pozycji w parterze, czeski zawodnik spróbował nawet duszenia trójkątem.
To też było ciekawe – pretendent nie unikał walki w pozycji parterowej. Kilkukrotnie prosił sędziego o podniesienie Teixeiry, który zapraszał go do tej gry, ale z czasem uwierzył w swoje umiejętności na tyle, że szukał ciosów z góry, nie bał się poddania z dołu, które czaiło się po stronie Glovera.
Karty sędziowskie były po stronie Brazylijczyka przed ostatnią rundą, w której też miał przewagę.
Podłączył Prochazkę ciosami, poszukał gilotyny, rywal z niej wyszedł. Teixeira nastawił się jednak na obalenia, choć był wyraźnie zmęczony, a śliskie od potu ciała obu zawodników nie ułatwiały skontrolowania Prochazki w parterze. Ten na pół minuty przed końcem walki znalazł się za plecami mistrza, złapał bardzo silny uchwyt i… Czy to się wydarzyło naprawdę? Teixeira odklepał.
40 walk w MMA i ani razu nie został zmuszony do poddania. Przegrywał przez KO/TKO, chociaż dzisiaj pokazał bardzo dużą wytrzymałość szczęki, przegrywał na kartach, ale dzisiaj w końcówce tej walki zwyciężyło nie kapitalne BJJ, a instynkt i wyczucie momentu przez Prochazkę.
To pierwszy mistrz kategorii półciężkiej poniżej 30. roku życia od czasów Jona Jonesa. Później była już siła doświadczenia – Cormier, Błachowicz czy właśnie Teixeira. Dywizja dostała zastrzyku świeżej krwi i dostała też zawodnika, dla którego warto zarywać nocki. Ci, którzy oglądali federację Rizin zapowiadali, że Czech walczy w bardzo widowiskowy sposób. Nokauty na Oezdemirze i Reyesie to potwierdziły. A przebieg i finisz walki mistrzowskiej postawił na tych opiniach stempel.
Co dalej z tym pasem? Cóż, opcji jest kilka. Dość prawdopodobna wydaje się tak z rewanżem. Teixeira zaprezentował się na tyle dobrze, że nie jest wykluczone, iż UFC na pożegnalną walkę (wiele mówi się o tym, że to ma być ostatnie starcie 42-latka) da mu jeszcze jedną walkę mistrzowską. Czecha schodzącego do szatni zaczepił Jan Błachowicz, który po wygranej nad Aleksandarem Rakiciem ma apetyt na powrót na tron. Czekamy jeszcze na walkę Ankalaeva ze Smithem, która została zabukowana na 30 lipca. Jeśli mielibyśmy stawiać, to UFC rozegra to tak: zwycięzca walki Ankalaev-Smith zmierzy się z Błachowiczem, a między Teixeirą i Prochazką dojdzie do rewanżu. Chociaż perspektywa walki Prochazka-Błachowicz na UFC w Polsce wydaje się tak ekscytująca…
UFC 275. Kłopoty Szewczenko, koniec kariery Jędrzejczyk
Poza tym na gali w Singapurze oglądaliśmy jeszcze jedną walkę mistrzowską. Walentina Szewczenko ostatecznie obroniła pas kategorii muszej, choć w tak poważnych tarapatach mistrzyni dawno nie była. Taila Santos postawiła jej naprawdę trudne warunki, nie pozwoliła się mocno rozbijać w stójce, starała się być wyrachowana w parterze. Ostatecznie jednak sędziowie przez niejednogłośną decyzję utrzymali pas na biodrach mistrzyni.
W drugiej rundzie znokautowana została za to Joanna Jędrzejczyk, której nie udało się zrewanżować Zhang Weili. Polka po tym starciu postanowiła zakończyć karierę. Szerzej o tym pisaliśmy TUTAJ, więc odsyłamy do tamtego tekstu.
Czytaj więcej o MMA:
- Jazda po pijaku, doping i wiele innych, czyli Jon Jones i wszystkie jego odpały
- Rasista, człowiek Trumpa i świetny zapaśnik. Colby Covington, zły chłopiec UFC
- Gdzie jest sufit Mateusza Gamrota?
- Dana White. Oto najpotężniejszy człowiek w świecie MMA
- Israel Adesanya – błąd w Matrixie, postać z kreskówki, pan żywiołów