Za nami połowa sezonu La Liga, a więc nastąpił odpowiedni czas na pierwsze podsumowania. Jednym z nich jest wyróżnienie zawodników, którzy z różnych względów w ostatnich miesiącach zaskoczyli nas pozytywnie. W tym rankingu znalazło się miejsce zarówno dla postaci znanych szerszej publiczności, jak i piłkarzy, których tylko hardcorowy fan ligi hiszpańskiej rozpoznałby na ulicy. 10 nazwisk, 8 klubów – zapraszamy do lektury.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
10. Inigo Lekue – Athletic Bilbao
Zestawienie największych zaskoczeń rundy jesiennej w La Liga zaczynamy od gościa, którego nazwisko nie może budzić ekscytacji. Mowa bowiem o 28-letnim prawym obrońcy „Los Leones”, który w ostatnich latach pełnił w stolicy Basków rolę marginalną. Trzy poprzednie sezony – łącznie 1459 minut; sezon 2021/2022 – 1491. Wydawało się, że Lekue nadaje się już co najwyżej na poziom Segunda Division. A teraz co? Nigdy nie miał tak dobrej kampanii na hiszpańskich boiskach jak obecnie. Wyróżnia się na tle swoich kolegów i nie popełnia rażących błędów na tyłach. Dość powiedzieć, że Hiszpan współtworzy drugą najlepszą linię defensywną w lidze, co w przypadku baskijskiej ekipy nie jest wcale takie oczywiste.
Filozofia, której nie ma nigdzie indziej – Athletic Bilbao
Gdyby Lekue miał pięć lat mniej, na pewno zainteresowałaby się nim lepsze kluby La Liga. Ba, może nawet jakaś ekipa z Premier League rzuciłaby na tego piłkarza okiem, choć trzeba zaznaczyć, że to obrońca, który nie gwarantuje fajerwerków w ofensywie. Jesienią zaliczył dwie asysty, co jest prawie 1/3 jego ogólnego dorobku na najwyższym szczeblu. Jeśli dorzuci jeszcze trzy ostatnie podania, zrobi absolutną życiówkę.
9. Matias Dituro – Celta Vigo
Historia Dituro pokazuje, że nigdy nie jest za późno, żeby robić furorę w jednej z najlepszych lig na świecie. Słuchajcie, to 34-letni bramkarz, który nawet nie należy do Celty Vigo. Argentyński bramkarz został wypożyczony z chilijskiego CD Universidad Catolica, gdzie w 2021 roku rozegrał tylko 12 spotkań. Stracił swoją pozycję, wcześniej był numerem 1. Gdy trafiał do Vigo w lipcu, w kadrze było dwóch bramkarzy: Ruben Blanco, który bronił w pierwszej części sezonu 2020/2021 przed kontuzją, oraz Ivan Villar, który dokończył rozgrywki jako podstawowy golkiper.
Dlaczego Celta nie utrzymała europejskiego poziomu?
Pierwotnie 34-latek nie był pierwszym wyborem między słupkami dwunastej siły La Liga. Miesiąc pobytu Argentyńczyka w ekipie „Celtów” wystarczył jednak, żeby przekonać do siebie trenera. Blanco spadł na pozycję nr 2, natomiast Villar w sierpniu został wypożyczony do drugoligowego Leganes. Dituro wygrał rywalizację.
To oczywiście nie jest opcja perspektywiczna, ale nikt nie mógł się spodziewać, że człowiek znikąd tak dobrze odnajdzie się w realiach ligi hiszpańskiej. Owszem, drogi Dituro z Celtą skrzyżowały się w 2011 roku, tylko że to był roczny epizod w rezerwach. Ot, ciekawostka bez większej historii. Dzisiaj ten sam gość wykonuje w Galicji świetną robotę i dał nam pretekst, żeby jego nazwisko przedstawić szerszej publiczności.
8. Diego Lopez – Espanyol
Kolejny bramkarz, acz tym razem o zupełnie innym statusie w świecie piłki. Chyba nie przesadzimy, mówiąc, że przy zachowaniu odpowiednich proporcji to taka hiszpańska wersja Buffona. Chodzi oczywiście o wiek, sposób bronienia i szacunek na boisku ze strony rywali. Mowa o postaci, którą znają nawet ci, którzy przestali nadążać ze śledzeniem La Liga. Diego Lopez zaczynał karierę w Realu na początku XXI wieku, tam zagrał pierwsze oficjalne mecze. Później zwiedził kilka miejsc w Hiszpanii, zaliczył przygodę w Milanie i w pewnym momencie nawet wrócił do ekipy „Królewskich”, żeby dostać cztery sztuki od najlepszego piłkarza na świecie jeszcze w koszulce Borussii Dortmund.
Jak dobrze bronić po czterdziestce? Przypadek Diego Lopeza
Dzisiaj Lopez ma 40 lat i po jego formie nie widać, żeby zbliżał się do emerytury. Przeżywa czwartą młodość, bo na pewno nie kryzys wieku średniego. Co prawda ten staruszek występuje w barwach Espanyolu od sezonu 2016/2017, ale starzeje się tak dobrze, że musieliśmy umieść go w tym rankingu. W rundzie jesiennej dwa razy wylądował w jedenastce kolejki, broni ze skutecznością na poziomie 74% i zanotował już sześć czystych kont. Gdyby nie Diego, ekipa beniaminka nie miałaby obecnie tak spokojnego bytu w środku tabeli.
7. Nico Gonzalez – FC Barcelona
Oczywiście musiał tu być piłkarz Barcelony. Pierwszy i nieostatni zresztą, co nie może dziwić nawet mimo faktu, że „Duma Katalonii” nie zalicza najlepszych lat w swojej historii. Z drugiej strony to dobre o tyle, że zwiększa się szansa na nieoczywiste odkrycia. Takim niewątpliwie jest Nico Gonzalez, o którego istnieniu przed sierpniem 2021 roku wiedzieli tylko ludzie bliżej związani z Barcą. Do tamtej pory to był piłkarz rezerw, po którym nie można było spodziewać się za wiele.
Okazało się jednak, że Nico posiada ogromny talent. Nie minęło wiele czasu, nim 20-letni Hiszpan stał się mocnym punktem zespołu i gościem, który w pojedynkach z wieloma doświadczonymi piłkarzami La Liga jest po prostu lepszy. To przyszłość i teraźniejszość Barcy jednocześnie, nowa wersja Busquetsa na miarę obecnych czasów, w których do gry na najwyższych obrotach trzeba mieć również świetne warunki fizyczne. Nico je ma i jako środkowy pomocnik łączy cechy, które sprawiają, że w skali wychowanków La Masii jest unikalnym zawodnikiem. Kto wie, może pójdzie w ślady ojca, który rozegrał ponad 400 spotkań w La Liga i został legendą Deportivo La Coruna. Gonzalez Junior jest na dobrej drodze: w 16 spotkaniach rundy jesiennej strzelił dwa gole i zaliczył asystę.
6. Goncalo Guedes – Valencia
Swego czasu Guedes był uznawany za naprawdę duży talent. W barwach Benfiki osiągnął status, który pozwolił mu na transfer do PSG w sezonie 2016/2017, ale ten ruch okazał się totalną porażką. Kariera Portugalczyka wyhamowała i z Paryża trzeba było się zawijać. Trafiło na Valencię, do której 29-krotny reprezentant Portugalii przeniósł się na stałe w 2018 roku. Pierwszy sezon miał świetny – 6 goli i 12 asyst, brak poważniejszych kontuzji. Później bywało z tym różnie, choć jakieś liczby Guedes nadal dostarczał. Nawet w poprzedniej kampanii zanotował 7 bramek i 8 asyst, ale niezmiennie można było odnosić takie wrażenie, że albo to nie jest sufit Portugalczyka, albo on już nigdy go nie dosięgnie.
Z tego względu, to znaczy: wykonanego kroku w kierunku jeszcze lepszego grania, Guedes ląduje w gronie największych zaskoczeń. Pomijając rundę jesienną w sezonie 2017/2018, którą w ekipie „Nietoperzy” 25-latek spędził jeszcze na wypożyczeniu, nie zdarzyło się, żeby miał tak dobrą drugą połówkę roku. To sześć goli i pięć asyst w 19 spotkaniach, sześć wykreowanych sytuacji stuprocentowych i cztery razy obecność w jedenastce kolejki. Ta runda części jego sympatyków mogła przywrócić nadzieję, że to zawodnik na większe kluby niż Valencia.
5. Eder Militao – Real Madryt
Kiedy Eder Militao przychodził do Realu Madryt za 50 mln euro, stawiano przed nim niemałe oczekiwania. Czas jednak pokazał, że Brazylijczyk nie nadaje się na bycie liderem defensywy „Królewskich”. Był rezerwowym, który wielokrotnie potrafił odstawić kryminał na tyłach. Pojawiało się wiele głosów, że w Realu może już nie odpalić. Aż tu nagle trzeci sezon brazylijskiego stopera w stolicy Hiszpanii wypada naprawdę świetnie. Trudno dzisiaj wyobrazić sobie defensywę Realu bez tego piłkarza, a przecież niejeden kibic ze stolicy Madrytu wieścił, że po odejściu Sergio Ramosa odsłoni się wyrwa nie do załatania.
Od Jardela do Militao – jak na zakupy, to tylko do Porto
Militao wreszcie unosi presję, ma równą formę na przestrzeni wielu tygodni i po prostu nie zawodzi. Okej, popełnił ostatnio okropny błąd w meczu z Athletikiem Bilbao, ale niech to nie przysłoni faktu, że Brazylijczyk generalnie dowiózł swój potencjał na pułap klubu, który walczy o mistrzostwo Hiszpanii. Inwestycja zaczyna się zwracać.
4. Oscar Trejo – Rayo Vallecano
Lubimy takie historie. Piłkarz po drugiej stronie górki, ekipa beniaminka, niespodziewany sezon życia. To nazwisko nieznane szerszej publiczności, ale trudno się dziwić, skoro mowa o gościu kojarzonym głównie z drugą ligą hiszpańską (ponad 200 spotkań). Argentyńczyk grał też we Francji, a od 2017 roku jest zawodnikiem Rayo. W przeszłości potrafił wykręcać ciekawe liczby, takie jak 5 goli i 10 asyst czy 12+5. Rzecz w tym, że to wszystko miało miejsce na zapleczu La Liga. Gdy Trejo grał przeciwko najlepszym w barwach Majorki czy Sportingu Gijon, nie zwracał na siebie uwagi.
Gdy jednak Trejo awansował z Rayo do elity na sezon 2021/2022, nagle okazało się, że w wieku 33 lat potrafi rozgrywać najlepszy sezon w karierze. Jako ofensywny pomocnik, w obrębie swojej formacji, jest aktualnie najlepszy w lidze. Zarówno on, jak i całe Rayo Vallecano, to niewątpliwie rewelacja tej kampanii. Mówimy o drużynie, która zajmuje aktualnie szóste miejsce w tabeli i ma wystarczającą jakość, że skończyć sezon całkiem wysoko. Jeśli kogoś wyróżnić z tego zespołu, to właśnie w pierwszej kolejności Trejo, który śmiało mógłby wylądować w każdej topowej jedenastce za tę rundę jesienną.
3. Arnaut Danjuma – Villarreal
Drugi piłkarz w tym zestawieniu, który zaskakuje od razu po przejściu do Hiszpanii. Wcześniej grał w Championship, a więc mowa o niecodziennej zamianie rozgrywek. To się generalnie nie zdarza, żeby piłkarz z zaplecza Premier League trafiał do La Liga. A jeśli już, to wyjątkowych wspomnień z takim przedsięwzięciem nie mamy. Co innego w przypadku Danjumy, który o ile zdobył łątkę sporego transferu jak na warunki finansowe Villarrealu (23 mln euro), o tyle nie był pewniakiem w kontekście bycia kozakiem. A na takiego, zdaje się, wyrósł.
Gerard Moreno. Jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy na świecie
Holender pokazał w wielu meczach, że potrafi samodzielnie pociągnąć wózek. Do tej pory w 12 spotkaniach ustrzelił pięć goli i zaliczył dwie asysty. Na pewno miałby tego więcej, gdyby nie pauza w grze od końcówki listopada. Nie chcemy tu wychodzić poza ramy La Liga, ale musimy dodać, że również w Lidze Mistrzów 24-latek spisał się na medal. Sześć meczów, cztery gole i jedna asysta – gdy to wszystko zsumujemy, wyjdzie na to, że Danjuma to najlepszy skrzydłowy w La Liga obok Viniciusa. Dość powiedzieć, że podobno 45 mln euro chce teraz wyłożyć za niego Liverpool. Można takie wieści uznać za swego rodzaju poważne przeoczenie w skautingu, które dotyczy oczywiście klubów z angielskiej elity. Należało bowiem sięgnąć po tego kozaka po sezonie 2020/2021, w którym Holender wykręcił 17 bramek i 9 asyst w koszulce Bournemouth.
2. Gavi – FC Barcelona
Cenieni dziennikarze nie tylko z Hiszpanii mówią dzisiaj wprost: to odkrycie roku w Europie. Dokładnie tak, Gavi spełnia wszelkie warunki, by móc nazywać go w ten sposób. Wyrósł znikąd jako 17-latek (rocznik 2004), nie budził żadnych oczekiwań. Te aspekty w zestawieniu z jakością i dojrzałością, jaką Hiszpan prezentuje na boisku, stworzyły kapitalne wrażenie. Trudno o bardziej kompletnego piłkarza wśród nastolatków w Hiszpanii, może nie licząc Fatiego, Pedriego czy Camavingi. W Europie natomiast jest ich niewielu – to choćby Jude Bellingham czy Florian Wirtz.
Wychodzenie poza ramy, czyli powołanie Gaviego przez Enrique
W czym tkwi wyjątkowość Gaviego? To przede wszystkim fakt, że wychowanek Barcelony jest tytanem pracy w grze bez piłki. Jeśli rozgrywa całe spotkanie, wykręca takie liczby w przebiegniętych kilometrach, że nawet topowi pomocnicy o podobnej charakterystyce nie raz mogliby się zarumienić. Ten chłopak generalnie zdążył pokazać w ciągu 16 spotkań na poziomie La Liga (w Lidze Mistrzów również), że ma potencjał na bycie jednym z najlepszych środkowych pomocników na świecie za kilka lat. To talent generacyjny, jeśli chodzi o konkretną pozycję. Łączy cechy z różnych skrajności, bo jest i pomocnikiem box-to-box z inklinacjami do agresywnej gry w defensywie, i zwinnym dryblerem, i kreatorem (trzy asysty).
Gdyby nie wybuch bomby w Madrycie, Gavi wygrałby ten ranking.
1. Vinicius Jr – Real Madryt
No i na koniec niekwestionowana rewelacja. Po tym, co Vinicius prezentował w pierwszych trzech sezonach, kibice Realu mogli stracić nadzieję, że ten projekt jeszcze odpali. Trzy lata temu projekt warty 45 mln euro, który według Transfermarktu wskoczył właśnie na pułap 100 mln. Ale nie może być inaczej, skoro nagle stajesz się najlepszym piłkarzem ligi u boku Benzemy. Tego samego Benzemy, który jeszcze nie tak dawno przecierał oczy ze zdumienia na widok pokraczności swojego kolegi. Po tej rundzie jednak słowo „pokraka” trzeba zamienić na „killer”, ponieważ ze skrzydłowego „Królewskich” już się nie śmiejemy.
Brazylijczyk był jesienią fantastyczny. Strzelał na zawołanie, często z obrońcami robił, co chciał. Był skuteczny, regularny i efektowny. Ot, po prostu rozgrywa najlepszy sezon w karierze i to na takim poziomie, że tych liczb nie powstydziłby się żaden zawodnik na jego pozycji w całej Europie. Dodając występy w Lidze Mistrzów, łącznie „Vini” ma już 12 bramek i 10 asyst w 26 spotkaniach. Co tu dużo mówić, wreszcie można bez grama szyderki oznajmić, że Real ma swojego Neymara. Trochę musiał na niego poczekać, ale było warto.
***
TOP 10 pozytywnych zaskoczeń na półmetku sezonu La Liga
Brani pod uwagę byli również: Yeremi Pino (Villarreal), Juanmi (Betis), Enes Unal (Getafe), Alejandro Catena (Rayo), Juan Foyth (Villarreal).
CZYTAJ TAKŻE:
- Latem trafili do czołowych hiszpańskich klubów. W nowym roku muszą wbić wyższy bieg
- Memphis Depay. Chłopak, którego z piekła wyciągnął futbol
- Nabil Fekir i jego pobyt w Betisie. Osąd bohatera
Fot. Newspix