Reklama

Jak dobrze bronić po czterdziestce? Przypadek Diego Lopeza

redakcja

Autor:redakcja

18 listopada 2021, 14:55 • 8 min czytania 2 komentarze

Granica wieku piłkarzy stale się przesuwa. Wiek odgrywa coraz mniejszą rolę, zwłaszcza gdy mowa o bramkarzach. Niektórzy golkiperzy wraz z wiekiem szlachetnieją i dopiero po wielu latach ciężkiej pracy zbierają owoce swojego wysiłku. Doskonałym przykładem bramkarza, który z wiekiem nie zatracił umiejętności — a wręcz się rozwinął — jest Diego Lopez.

Jak dobrze bronić po czterdziestce? Przypadek Diego Lopeza

Niech wiek was nie zwiedzie. Hiszpan, który strzeże bramki Espanyolu, na początku listopada skończył 40 lat i wciąż nie myśli o zakończeniu kariery. Trudno mu się dziwić. W tym sezonie spisuje się wyśmienicie, jest pewnym punktem swojej drużyny, w związku z tym warto przyjrzeć się pokrótce przebiegowi jego kariery, charakterystyce i statystykach, które wciąż plasują go w czołówce najlepszych bramkarzy w Primera Division.

Diego Lopez zawsze słynął z pracowitości i co równie istotne z wytrwałości. Nigdy nie uważał się za wielki talent. W wielu wywiadach wspominał, że gdy inni tracili zdrowie, to jego omijały urazy. Uważa, że w przeszłości 90% urazów zawodników brało się z niewiedzy. Pamięta czasy, w których hiszpańscy piłkarze nie wiedzieli, czym jest dieta, a świadomość leżała i kwiczała. Jednak on prowadził się bez zarzutów. Nawet dziś młodsi koledzy pytają go, jak on to robi, że nawet mając czterdzieści lat na karku, zachowuje dobrą dyspozycję fizyczną. Niemniej skoro już mowa o dawnych czasach, wróćmy do początków Lopeza.

Od Lugo do Villarrealu

Pochodzi z małej miejscowości i pierwsze szlify zbierał poprzez grę na ulicy. Dopiero w wieku dwunastu lat trafił do klubu piłkarskiego. W Lugo – do którego trafił – grał do dziewiętnastego roku życia. Następnie zgłosił się po niego Real Madryt. Lopez dopiero zaczął myśleć o profesjonalnej karierze, gdy zamienił galicyjskie miasteczko na stolicę Hiszpanii. W La Fabrica zetknął się z profesjonalnym treningiem bramkarskim, który do tej pory był mu obcy. Według relacji bramkarza było to wręcz zderzenie ze ścianą. Nagle przekonał się, ile braków posiada względem rówieśników, którzy od najmłodszych lat byli przygotowywani do gry na najwyższym poziomie. Stopniowo – z przerwami na wypożyczenia – piął się w strukturach Los Blancos, aż w końcu trafił do pierwszego zespołu.

Reklama

Miał jednak problemy z przebiciem się do składu ze względu na obecność Ikera Casillasa. W LaLidze zadebiutował dość późno. Miał już 25 lat na karku i ławka zaczęła go uwierać. Skorzystał z tego, że czerwoną kartkę w meczu z Osasuną otrzymał wspomniany wcześniej Casilllas. Lopez w pierwszym okresie gry w Realu uzbierał zaledwie jedenaście spotkań. Nie powinno więc dziwić, że szukał dla siebie nowego miejsca. I wybrał nie najgorzej.

Villarreal wyłożył za Lopeza sześć milionów euro. Początkowo świeży nabytek Villarrealu przegrywał rywalizację z Sebastianem Vierą. Z czasem wywalczył miejsce w jedenastce i przez sześć sezonów bronił regularnie. Z Submarino Amarillo występował w europejskich pucharach, przez co nie spieszyło mu się do odejścia i odrzucił kilka lukratywnych ofert. W tamtym czasie Lopez zawitał również do reprezentacji. Jeździł przez półtora roku na każdy mecz kadry, by tuż przed mistrzostwami świata w RPA dowiedzieć się od Fernando Hierro, że Vicente del Bosque nie widzi dla niego miejsca w reprezentacji Hiszpanii. Wracając do kariery klubowej Lopeza jego małżeństwo z Villarrealem dobiegło końca w momencie spadku do Segunda Division. W tamtym czasie nie wyobrażał sobie gry na drugim szczeblu. I słusznie, bo wzbudzał duże zainteresowanie ze strony czołowych klubów.

Trasa Sevilla-Madryt-Mediolan

Ostatecznie odszedł do Sevilli, jednak czerwona kartka otrzymana w drugiej kolejce sprawiła, że do łask wrócił Andres Palop. Przygoda Lopeza ze stolicą Andaluzji skończyła się po zaledwie pół roku. Sevilla nie była do końca zadowolona z letniego nabytku, a Real Madryt na gwałt potrzebował zastępstwa za kontuzjowanego Ikera Casillasa. Lopez szybko przypadł do gustu Jose Mourinho. Po dziś dzień Mourinho ma chyba tylko dwóch przyjaciół z grona piłkarzy, których trenował w Madrycie. Pierwszym jest Alvaro Arbeloa. Drugim właśnie Diego Lopez, który bronił doskonale. Z czasem Mourinho wykorzystywał swojego kumpla na rzecz wojny z Ikerem Casillasem, jednak o ile Portugalczyk, wystawiając Lopeza chciał ucierać nosa Casillasowi, o tyle Diego Lopez bronił doskonale, a jego relacje z legendą Królewskich nigdy nie były wrogie. Darzyli się dużym szacunkiem, ponieważ znali się od wielu lat.

Wszyscy pamiętają, że Diego Lopez wygryzł Ikera Casillasa, kiedy trenerem Los Blancos był Jose Mourinho, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że więcej występów zaliczył pod wodzą Carlo Ancelottiego. Włoch już wcześniej znał Lopeza. Krąży legenda, że Włoch chciał sprowadzić go do Milanu, kiedy problemy ze zdrowiem miał Dida. Ciężko powiedzieć, ile w tym prawdy, jednak sprawy w kolejnych miesiącach obrały ciekawy kierunek i wydaje się, że Milan mógł być Lopezowi pisany.

Z czasem Diego Lopez musiał po raz drugi opuścić Madryt. Stało się to w momencie, gdy na Estadio Santiago Bernabeu zawitał Keylor Navas. To oznaczało, że przez krótki okres Real miał trójkę świetnych bramkarzy – czyli o jednego za dużo. Najłatwiej było pozbyć się właśnie Lopeza. Milan zaoferował mu dobre warunki i co ważniejsze miejsce w wyjściowej jedenastce. W pierwszym sezonie bronił regularnie. Z czasem doszły problemy zdrowotne, a Sinisa Mihajlovic wolał postawić na młodziutkiego Gianluigiego Donnarummę. To oznaczało, że Lopez po raz kolejny musiał zmienić otoczenie.

Reklama

Espanyol

Otrzymał ofertę wypożyczenia z Espanyolu. Nie miał za sobą najlepszego okresu, a na Estadi Cornella-El Prat przyjęto go z otwartymi ramionami, więc długo się nie namyślał. Z czasem został wykupiony przez Los Pericos i stał się jednym z architektów powrotu Espanyolu do europejskich pucharów po dwunastu latach przerwy. Wówczas nikt nie zakładał, że gra na dwa fronty skończy się spadkiem do Segunda Division po sezonie.

Co ciekawe Diego Lopez dopiero w poprzednim sezonie zadebiutował na drugim szczeblu rozgrywek. Sezon owocny, bo okraszony awansem i nagrodą dla najlepszego bramkarza. Powrót do Primera Division jest dla niego równie udany. Ostatnio pobił klubowy rekord, który należał do Alfredo di Stefano. Legendarny piłkarz ostatni mecz w barwach Espanyolu rozegrał w wieku 39 lat i 273 dni. Diego Lopez przekroczył już czterdziestkę i nie ma zamiaru odwieszać rękawic na kołek, więc rekord będzie jeszcze śrubowany. Inspiracją dla hiszpańskiego golkipera jest Gianluigi Buffon, któremu również nie spieszy się z zakończeniem kariery. Z tego też względu można podejrzewać, że Lopez rozważa pobicie kolejnych rekordów.

Najdłużej grający bramkarze w historii Primera Division:

  • Ricardo Lopez 41 lat i 153 dni,
  • Alberto Cifuentes 41 lat i 121 dni,
  • Jacques Songo’o 40 lat i 67 dni,
  • Cesar Sanchez 40 lat i 15 dni,
  • Diego Lopez 40 lat i 3 dni*

*wiek Lopeza podczas ostatniej kolejki.

Najstarsi piłkarze w LaLidze w sezonie 20/21:

  • Joaquín 21/07/81
  • Diego López 03/11/81
  • Jorge Molina 22/04/82
  • Claudio Bravo 13/04/83
  • Salva Sevilla 18/03/84

Bicie rekordów związanych z piłkarską długowiecznością jest tylko miłym dodatkiem, ale nie można przejść obojętnie wobec postawy Lopeza. Po meczu z Athleticiem Marcelino nazwał go ośmiornicą, bo jego zdaniem nikt mający dwie ręce nie byłby w stanie skutecznie interweniować aż tyle razy. Również kibice nie kryli podziwu. Pod koniec spotkania z trybun niosło się: „Diego do reprezentacji”.

Nie tylko odczucia, ale także statystyki oddają, że Diego Lopez jest nadal w formie. O ile nie uzbierał wielu czystych kont, o tyle pod względem liczby udanych interwencji oraz udziału procentowego obronionych strzałów wypada bardzo solidnie na tle wszystkich bramkarzy występujących w lidze hiszpańskiej.

Statystyka obronionych strzałów:

  • Diego Lopez – 47,
  • Luis Maximiano – 41,
  • Kiko Casilla – 39,
  • Jeremias Ledesma 39,
  • Matias Dituro 39.

Procent udanych interwencji:

  • Yassine Bounou – 83%,
  • Unai Simon – 82%,
  • Luis Maximiano – 80%,
  • Diego Lopez – 78%,
  • Stole Dimitrievski – 77,3%.

Mentor

Pozostał sobą, czyli człowiekiem, który woli słuchać niż mówić, natomiast wraz z wiekiem wykształciła się u niego cecha przewodnika dla młodych zawodników. Cały czas powtarza młodszym kolegom, że muszą nauczyć się cieszyć z gry w Primera Division. Bez względu na to, czy rywalem jest Real Madryt, czy Getafe ich nastawienie ma być takie samo. LaLiga to LaLiga i nie każdemu jest danej w niej grać, więc trzeba to doceniać.

40-latek emanuje pozytywnym nastawieniem. Potrafi nadal cieszyć się każdym spotkaniem, jakby było jego pierwszym. Wciąż nie zbrzydła mu gra na najwyższym poziomie. Zawsze jest doskonale przygotowany, wyważony w swoich sądach i nieszukający zwady. Dzięki temu nie dostarcza powodów do podważania swojej pozycji.

Kiedy powie sobie dość?

Mówiąc wprost: nieprędko. Na początku tego sezonu dziennikarze MD zapytali Irię Otero – żonę Diego Lopeza – kiedy przewiduje koniec kariery męża. Odpowiedziała w dość żartobliwym tonie: „W momencie, gdy zauważy, że nie jest w stanie dać z siebie 100 procent. Wiem, że ten moment nadejdzie, ale wciąż trochę do niego brakuje. A ja muszę jeszcze trochę pocierpieć”. 

To samo pytanie otrzymał sam zainteresowany:

„Odchodzić? Piłka nożna szybko się zmienia, ale czuję się dobrze i chcę pomóc drużynie. Chodzi o cieszenie się teraźniejszością i czerpanie z życia dzień po dniu”.

Teraz skupia się na grze, ale już ma plany odnoszące się do swojej przyszłości. Ukończył  pierwsze kursy trenerskie i nie kryje się z tym, że kiedyś chciałby spróbować tego fachu, choć obawia się, że może być bardzo wymagającym szkoleniowcem. Z pewnością ma na kim się wzorować. Został naznaczony przez kilku świetnych trenerów. W tym gronie wymienia Carlo Ancelottiego, Jose Mourinho i Manuela Pellegriniego. W wywiadzie dla El Pais stwierdził, że Mourinho uważa za najlepszego trenera pod kątem dokonywania zmian w trakcie spotkań, a Ancelottiego, jako topowego trenera pod kątem budowania relacji z piłkarzami.

Mimo wszystko niewielu byłych bramkarzy staje się topowymi trenerami. Ponoć łatwiej o to zawodnikom z pola. Niemniej nawet w lidze hiszpańskiej można znaleźć byłych bramkarzy, którzy nieźle sobie radzą na ławce. Kimś takim jest choćby Julen Lopetegui, który z sukcesami prowadzi Sevillę. Czy w przyszłości Diego Lopez nawiąże sukcesami do trenera Sevilli? Przyjdzie czas na weryfikację, natomiast teraz Diego ma jeszcze wiele do zrobienia na boisku.

PAWEŁ OŻÓG

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
0
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
2
Usykowi może brakuje centymetrów, ale nie brak pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]
Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Hiszpania

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
61
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

2 komentarze

Loading...