Reklama

Dlaczego Celta nie utrzymała europejskiego poziomu?

redakcja

Autor:redakcja

08 października 2021, 09:51 • 17 min czytania 8 komentarzy

Półfinał Ligi Europy. Rewanż. Piąta minuta doliczonego czasu. Celcie Vigo brakuje jednego gola do wyeliminowania Manchesteru United i wywalczenia awansu do finału. Claudio Beauvue, zamiast uderzać na bramkę, decyduje się na podanie do Johna Guidettiego, który marnuje doskonałą okazję, która – jak się miało okazać – była ostatnim akcentem Celty w Lidze Europy na długie lata.

Dlaczego Celta nie utrzymała europejskiego poziomu?

Jeden z pozoru prosty strzał mógł odmienić losy Celty, która w gablocie ma tylko trofeum za wygranie Pucharu Intertoto, który nawet kibice tego klubu traktują bardziej jako anegdotę niż wielkie osiągnięcie. Występy Celty w pucharach w sezonie 16/17 rozbudziły apetyty fanów i rzuciły nowe światło na ten klub. Wcześniej niewiele osób interesowało się zespołem z Galicji, a praca Eduardo Berizzo i jego wiernych żołnierzy sprawiła, że tamtą epokę można nazwać „Celtę da się lubić”. Jednak sukcesy Berizzo zostały zaprzepaszczone, entuzjazm w kolejnych miesiącach stopniowo gasł, a następnie Celta zapracowała na miano zespołu, który zmarnował szansę na stanie się solidną ekipą na poziomie europejskim.

Dlaczego tak się stało? Co poszło nie tak? Kto zawiódł i jakie perspektywy mają Celestes? Tym zajmiemy się w poniższym tekście.

ŻYCIE PO BERIZZO

Analizę niepowodzeń Celty należy zacząć od wyboru trenerów, którym powierzano klub po Berizzo. Popularny „Toto” osiągnął z Celtą imponujące wyniki, ale końcówka jego pracy w Celcie zwiastowała, że w klubie coś zaczyna się psuć. Kiedy Berizzo przychodził do Celty, od razu zrobił dobre wrażenie, mówiąc, że chce sprawić, by ludzie ponownie pokochali Celtę. Nikogo nie zamierzał udawać, a jego wypowiedzi wskazywały na szczere zamiary.

Uważał się za skromnego faceta, który wyruszył z torbą, by spełnić marzenia. Z Celtą najpierw zajął ósme, a następnie szóste miejsce na koniec sezonu, które było przepustką do Ligi Europy, gdzie jego piłkarze dotarli do półfinału, odpadając po wyrównanym dwumeczu z Manchesterem United. Wówczas Liga Europy nieco przykryła inne problemy. 

Reklama

Berizzo chciał otrzymać podwyżkę, ponieważ nie plasował się nawet w dziesiątce najlepiej opłacanych trenerów w LaLidze i oczekiwał przedłużenia kontraktu zaledwie o rok. Jego żądania finansowe były uzasadnione, a kwestia oczekiwań względem długości kontraktu akceptowalna. Berizzo dostrzegał, że Celta dobija do sufitu, który w przypadku dłuższej umowy mógłby mu spaść na głowę. Negocjacje się przeciągały, duma argentyńskiego szkoleniowca zaczęła się budzić i ostatecznie strony nie osiągnęły porozumienia. Celta z dość wąską kadrą zakończyła sezon na trzynastym miejscu, a Felipe Minambres, który pełnił rolę dyrektora sportowego od początku sezonu 16/17, musiał poszukać następcy dla trenera, który dał Celcie ekspozycję na Europę.

Czy to się udało? Szybki rzut oka na wyniki Celty w ostatnich latach.

Era Berizzo:

  • 14/15 – 8. miejsce w lidze i 1/8 finału Pucharu Króla,
  • 15/16 – 6. miejsce w lidze i 1/2 finału CdR,
  • 16/17 – 13. miejsce w lidze, 1/2 finału LE i 1/2 CdR.

Era „postBerizzo”:

  • 17/18 – 12. miejsce i 1/8 finału CdR,
  • 18/19 – 17. miejsce i 1/16 CdR,
  • 19/20 – 17. miejsce i 1/16 CdR
  • 20/21 – 8. miejsce i 1/32 CdR

FELIPE MINAMBRES

Zanim jednak o wyborach dyrektora sportowego Celty, warto nakreślić, jakim człowiekiem jest i jak trafił do klubu z Vigo. Jako zawodnik reprezentował barwy zaledwie dwóch zespołów. Pierwsze kroki stawiał w Sportingu Gijon, by następnie przez wiele lat nosić koszulkę Tenerife. Dostąpił zaszczytu występów w pierwszej reprezentacji Hiszpanii. Grał jako ofensywny pomocnik. Słynął z doskonałego przeglądu pola. Jeszcze będąc czynnym piłkarzem, ciągnęło go do tworzenia analiz i ten atut miał wykorzystać po zakończeniu kariery piłkarskiej. W pierwszej kolejności zajął się trenerką. Jednak w kolejnych latach postanowił zmienić kierunek zainteresowań i pracować jako dyrektor sportowy. Przez kilka lat robił to w Rayo Vallecano, poznając specyfikę prowadzenia klubu w Segunda B, Segunda oraz Primera Division. Ostatnią umowę zerwał na rok przed jej wygaśnięciem. Chciał odejść ze względów, których najpierw nie chciał upubliczniać, ale wszystko sprowadzało się do chaosu wokół klubu i pogarszających się relacji z prezesem Rayo.

Reklama

W Rayo nie było pieniędzy na transfery, więc działania Minambresa skupiały się na seryjnym pozyskiwaniu graczy bez kontraktów lub w ramach wypożyczeń. Nie ukrywał faktu, że często negocjacje opierały się na zasadzie: „Przyjdź do nas. Pokażesz się i obie strony skorzystają”. Tak sprowadził do Rayo między innymi Saula oraz Diego Costę. 

Podpisanie kontraktu z Celtą dla Minambresa miało być skokiem w jego karierze. Po wielu latach pracy w trudnych warunkach ekonomicznych otrzymał pracę w klubie ze znacznie większym budżetem i możliwościami. Była to więc doskonała okazja na pokazanie światu, że da sobie radę w nieco bardziej sprzyjających okolicznościach. Kolejne lata pokazały, że o ile Minambresowi nie można odmówić dobrych chęci, to efekty jego pracy nie rzucają na kolana.

WYBÓR TRENERÓW

Po Berizzo szansę pracy w Celcie otrzymało pięciu trenerów. Na wstępnie należy dodać, że każdy z nich pracował w nieco innych realiach. Celta w ostatnich latach dość często przechodziła rewolucje kadrowe, jednak nie zmienia to faktu, że dyrektor sportowy wraz z prezesem Carlosem Mourino w przypadku kilku nazwisk się pomylili.

Pierwszym szkoleniowcem Celty po Berizzo został były asystent Luisa Enrique Juan Carlos Unzue, który do momentu podjęcia rozmów z dyrektorem sportowym Celty, nie prowadził samodzielnie zespołu na poziomie Primera Division. Pracę w Vigo miała mu ułatwić znajomość klubu dzięki temu, że był asystentem Lucho już w czasach jego pracy w Vigo. Unzue rzucono na głęboką wodę, na której może się nie utopił, ale z pewnością nie czuł się komfortowo. Do pewnego momentu jego Celta grała lepiej, niż punktowała. Wówczas cechowała ten zespół zarówno wesoła ofensywa, jak i na nieszczęście Unzue także defensywa. Z czasem radosna, ale niezbyt rezolutna Celta zmieniła się w pragmatyczną i szarą, a co gorsza wyniki nie uległy poprawie. Przez dłuższy czas Celtę ratował duet Maxi Gomez i Iago Aspas, a w środku pola błyszczał Stanislav Lobotka. Jednak na niewiele się to zdało. Pożegnano Unzue z myślą o zrobieniu kroku wstecz, żeby potem zrobić dwa kroki do przodu.

Kolejnym wyborem Celty był Antonio El Turco Mohamed. Argentyńczyk wcześniej nie prowadził europejskiego klubu, jednak uznano, że warto podjąć ryzyko. W Meksyku święcił triumfy, które miał przełożyć na europejskie poletko, jednak oczekiwania nie znalazły zastosowania w praktyce. Dobrze rozpoczął sezon, ale szybko został sprowadzony na ziemię. Nie potrafił reagować na sytuacje boiskowe, podejmował nadmierne ryzyko, przez co Celta traciła mnóstwo bramek. Został zwolniony po porażce z Realem Madryt. Wówczas sytuacja Celty (11. miejsce) nie była może najlepsza, ale też ciężko ją było nazwać krytyczną, tym bardziej że mecz z Realem miał miejsce w 12. serii spotkań. Po latach El Turco na łamach „Marki” stwierdził, że nie chodziło o wyniki, tylko o to, że w Celcie nie lubili jego improwizacji i właśnie dlatego stracił pracę. Na jego usprawiedliwienie działały warunki pracy, z którymi musiał się zmierzyć. Władze klubu bardziej interesowały się przepychankami z burmistrzem w sprawie stadionu niż kwestiami sportowymi.

W połowie listopada zatrudniono portugalskiego szkoleniowca Miguela Cardoso, który nieszczególnie znał hiszpańskie realia, posiadał tylko minimalne doświadczenie pracy w w tym kraju ze względu na krótki epizod jako asystent w Deportivo La Coruna. Zdaniem wielu kibiców Celty jest jednym z najgorszych trenerów Celty w dwudziestym pierwszym wieku. Swoją pracę w Vigo rozpoczął od wpadki, która z miejsca stawiała go w złym świetle. Na pierwszej konferencji przez pomyłkę powiedział, że jest dumny z bycia trenerem Deportivo la Coruna. Pomyłka tym bardziej niefortunna, że relacje pomiędzy kibicami Deportivo i Celty nie należą do najlepszych.

Praca w Vigo przerosła Portugalczyka całkowicie, a dobiła go seria kontuzji Iago Aspasa. Wówczas Celta zdobyła tylko 4 punkty na 27 możliwych. Dobrych momentów było niewiele. Można rzec, że jeśli z czegoś dobrego miałby zostać zapamiętany, to z tego, że jego Celta zagrała 2/3 dobrego meczu z Villarrealem, ale i tak w końcówce o mało nie wypuściła z rąk zwycięstwa, mając już trzybramkową zaliczkę.

Wyniki Cardoso sprawiły, że Celta potrzebowała strażaka, który szybko ugasi pożary. Uznano, że Fran Escriba idealnie sprawdzi się w tej roli. Hiszpan był przedstawicielem nowego nurtu – nurtu trenerów, którzy nie mieli doświadczenia piłkarskiego na poziomie Primera Division. W przeszłości marzył o pracy w ministerstwie sprawiedliwość, ale zmienił zdanie i został trenerem. 

Nigdy nie miał mocnej pozycji w Celcie. W pewnym momencie zaczął narzekać na to, że musi stawiać na juniorów. Sytuacja stała się o tyle groteskowa, że spotkała się z reakcją Minambresa i Iago Aspasa, którzy publicznie wypowiedzieli się, że trener na pewno się pomylił, wypowiadając te słowa, ponieważ w gabinetach wyraża odmienne zdanie.

Wspominając o młodych zawodnikach i Escribie nie sposób nie wspomnieć innej kuriozalnej sytuacji. W okresie przygotowawczym do sezonu 19/20 ochoczo stawiał na Lautaro de Leona, nie zdając sobie sprawy, że klub wykorzystał już limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. Po raz kolejny nadział się na szpilę ze strony dyrektora sportowego, który powiedział, że Escriba doskonale znał sytuację. Gorzej, że to zamieszanie przyhamowało rozwój młodego piłkarza, który po dziś dzień nie przebił się do pierwszego zespołu. Escriba utrzymał drużynę, ale z jego ekipa nie czyniła postępów, więc naturalną decyzją było zwolnienie Hiszpana.

Escribę zastąpił Oscar Garcia, który przez kilka sezonów prowadził Red Bulla Salzburg. Jego Celta nie rozpieszczała kibiców. Przed wybuchem pandemii piłkarze prezentowali się jeszcze jako tako, ale po powrocie było już tylko gorzej i aż dziw bierze, że rozpoczął na ławce Celty sezon 20/21. Jego relacje z niektórymi piłkarzami nie należały do łatwych. Popadł w konflikt z kapitanem Hugo Mallo, który stracił miejsce w składzie ze względu na kiepską dyspozycję i nie był w stanie zrozumieć tego, że trener może liczyć na innych piłkarzy.

Na usprawiedliwienie przeciętności wyników Garcii działa to, że kadra Celty nie była skrojona pod to, co od samego początku chciał grać Oscar, przez co nie gryzł się w język. Mówił wprost, że chciałby mieć większy wpływ na kształtowanie zespołu. Pożegnał się z Celtą po serii siedmiu spotkań bez zwycięstwa i raczej nikogo ta decyzja nie powinna dziwić.

SPEKTAKULARNE POMYŁKI TRANSFEROWE I OPERACJA RETORNO

Minambres jeszcze zanim trafił do Celty, zapewniał, że jeśli pójdzie do lepszego klubu, to będzie musiał otworzyć się na nowe rynki. Wcześniej działał głównie na hiszpańskim, portugalskim i południowoamerykańskim. Choć jego pierwszym transferem w Celcie był Hiszpan Jose Naranjo (dziś postać anonimowa), Minambres podjął próbę ekspansji na kolejne rynki, które nie były mu szczególnie znane, ale stwarzały nowe możliwości. Zaufał intuicji. Spróbował swoich sił na rynku duńskim ze względu na to, że wypalił mu transfer Lobotki. Hjulsager, Jensen, a przede wszystkim Pione Sisto, to zupełnie inne historie. Zawiódł zwłaszcza ostatni, który okazał się być specyficznym człowiekiem, trudnym we współpracy na każdym polu.

Sisto ogarnął fanatyzm zdrowego według niego stylu życia. Postanowił żywić się wyłącznie owocami, co zdaniem wielu ekspertów „zaowocowało” licznymi urazami i obniżką formy, którą na początku sezonu 17/18 imponował. Następnym autodestrukcyjnym krokiem Sisto było wychodzenie na spacery o świcie, kiedy część piłkarzy, którzy nie prowadzili tak higienicznego trybu życia, wracała z imprez. Szybko w klubie zdano sobie sprawę, że z tej mąki chleba nie będzie. Jednak Sisto było dobrze w Vigo. Nie miał zamiaru nigdzie odchodzić. Aston Villa wyłożyła na stół kilkanaście milionów euro, a Sisto zaoferowała wyśmienite warunki, ale na niewiele się to zdało, gdyż Duńczyk nie zamierzał się nigdzie ruszać. Ostatecznie odszedł rok później.  Za drobne w skali oferty z Anglii. Do klubu, z którego przyszedł.

Pomyłkami okazali się również Soufian Boufal i Ryad Boudebouz, którzy zostali przyłapani na jeździe minibike’ami bez uprawnień. Inny ancymon sprowadzony przez Minambresa to Emre Mor. Drugi najdroższy transfer w historii Celty, a zarazem największa pomyłka. Mor od najmłodszych lat wyróżniał się kontrolą piłki, ale nigdy nie był entuzjastą ciężkiej pracy. Możliwe, że do transferu by nie doszło, gdyby PSV nie ubiegło Celty w kwestii pozyskania Hirvinga Lozano. Sceptyczny stosunek do ciężkiej pracy nie pomagał Morowi w dorosłej piłce. W Celcie robił wszystko, by podpadać. Na pierwszy trening przyjechał luksusowym samochodem. Następnie kupił sobie tron. Popisywał się drogą biżuterią. Codziennością były jego spóźnienia. Trenerom Celty skończyła się cierpliwość, gdy spóźnił się na ostatni trening przed starcie z Sevillą. Sprowadzono również Okaya Yokuslu, który często obrażał się na klub do tego stopnia, że w momencie zaostrzania konfliktów rezygnował z obserwowania jego profili w mediach społecznościowych.

W pewnym momencie postanowiono zrezygnować z ekspansji na nowe rynki i uznano, że trzeba pokusić się o „operacion retorno” znanych nazwisk do klubu. Głównym motywem miała być wizja stworzenia zespołu opartego na piłkarzach, którzy nie potraktują Celty jako klubu przejściowego. Skoro z Aspasem wypaliło poprzedniemu dyrektorowi, to co może pójść nie tak? Prawdopodobnie taka myśl przyświecała pionowi sportowemu Celty. W kolejnych oknach sprowadzano w ramach transferów definitywnych oraz wypożyczeń Pape Cheikha, Nolito, Denisa Suareza, Santiego Minę, Rafinhę, ale na niewiele się to zdało. Część piłkarzy obrosła już w piórka lub obniżyła loty. Rafinhi już nie ma, ale przede wszystkim ze względów finansowych, a prezentował się bez zarzutów. Pape Cheikh zawiódł pod względem poziomu sportowego. Denis Suarez wciąż gra poniżej oczekiwań, a to tym bardziej zaskakuje, gdyż przychodząc do Celty, zapewniał, że to najlepszy ruch, jaki mógł wykonać, ponieważ miał dość Anglii, w której piłka ciągle latała mu nad głową. Coraz lepiej wygląda Santi Mina, który w 2021 doznał przebudzenia, ale w pierwszych miesiącach zawodził na całej linii.

W międzyczasie Minambres zdecydował się na serię wypożyczeń drogich jak na Celtę piłkarzy z dość wysokimi klauzulami wykupu. Na domiar złego ruchy te wykonano tuż przed pandemią. Później przełożyło się to na desperackie próby wypychania z klubu bohaterów drugiego i trzeciego planu w celu zwolnienia listy płac. Irytacja Minambresa osiągała alarmowe poziomy. Pewnego razu powiedział, że przecież nie przystawi pistoletu do skroni graczom, których uznał za zbędnych. Kibice nie kryli wściekłości na tego typu słowa, a Minambres próbował się tłumaczyć poprzez porównanie, że jest w sytuacji dziecka, które dostało 10 euro i próbuje kupić najnowszą koszulkę klubu, ale go na nią nie stać.

Innym przykładem niecodziennego i dziwnego ruchu był transfer Alvaro Vadillo latem 2020, który opuścił klub również latem 2020. Oscar nie widział miejsca w zespole dla piłkarza, którego Celta pozyskała za darmo z Granady. Minambres zapewniał, że Oscar chciał tego zawodnika już w czasach pracy w Salzburgu, ale były już trener Celty miał odmienny pogląd na tę kwestię. Ostatecznie sprawa zakończyła się szczęśliwie dla Minambresa, gdyż po piłkarza zgłosił się Espanyol, który zaproponował wypożyczenie z obowiązkiem wykupu.

Coudet względem swoich poprzedników dostał nieco większą autonomię. Jednak wynika to również z tego, że dyrektor sportowy popełniający wiele błędów sam związał sobie ręce, a Coudet mając niemałe kontakty, zwłaszcza na rynku piłkarzy rodem z Ameryki Południowej, mógł bardzo pomóc. Coudet ma jasne wymagania. Chce piłkarzy, którzy mogą się szybko zaadaptować, co w jego rozumieniu oznacza konieczność znajomości języka hiszpańskiego, więc przynajmniej pole poszukiwań się zacieśnia.

Pomimo pomyłek Minambresa prezes klubu dwukrotnie przedłużał jego kontrakt. Ktoś może powiedzieć, że dodatnie saldo transferowe działa na korzyść dyrektora sportowego, ale ta statystyka nieco zakłamuje sytuacje, gdyż nie uwzględnia pensji, nie pokazuje procentowego udziału dobrych transferów i wystarczy kilka pozycji udanych sprzedaży (Lobotka i Maxi Gomez), by podsumowanie w bilansie zaświeciło się na zielono. Wielu piłkarzy, których sprowadził Minambres, nie pasowało do koncepcji trenerów i jedynym usprawiedliwieniem było to, że byli stosunkowo tani lub trafili na wypożyczenie, co nie raziłoby tak jak nieudany transfer za 10 milionów euro. Często wizja dyrektora i trenerów znacznie się różniła. Zły dobór zawodników sprawiał, że Celta o ile potrafi grać często atrakcyjną piłkę, to jednak w momencie, gdy coś idzie nie tak, to jej piłkarze zwieszają głowy i nie jest to wyłącznie wina trenerów, tylko źle zbalansowanej kadry. To przekłada się również na postrzeganie niektórych graczy. Być może część z tych zawodników w innych zespołach prezentowałaby się znacznie lepiej. Z perspektywy czasu szkoda zahamowania rozwoju choćby Frana Beltrana, który przy dobrych wiatrach mógłby zostać sprzedany za kilkanaście milionów euro.

Przez lata w środku pola brakowało kilogramów i czystej mocy. Dopiero transfer Renato Tapii wniósł te cechy do zespołu, stąd szybko pojawiły się porównania do Casemiro. Celta jest pełna niezłych piłkarzy, którzy potrafią poruszać się z piłką przy nodze, ale mimo wszystko brakuje im w tym wszystkim konkretów i jak to mawiają Hiszpanie wertykalności. Stąd właśnie wzięła się Iagodependencia, która zamiast z upływem czasu słabnąc na sile, wciąż się wzmaga i lepiej nie myśleć, gdzie znajdzie się Celta po zakończeniu kariery Czarodzieja z Moany.

FUNKCJONOWANIE AKADEMII

Celta według raportów CIES w sezonie 20/21 przewodziła europejskiej stawce pod względem procentowego udziału czasu gry rozegranego przez wychowanków. Wychowankowie rozegrali aż 49% procent możliwego czasu.

Celta również wyróżnia się pod względem procentowego udziału bramek zdobywanych przez wychowanków. W poprzednim sezonie aż 39 spośród 55 ligowych bramek Celty zdobyli tacy piłkarze.

Mimo to w Celcie brakuje nowych, młodych twarzy, które mogłyby wejść na poziom reprezentacyjny. Od kilku lat przebłyski miewa Brais Mendez, ale zawsze brakowało mu regularności. Iker Losada, uważany do niedawna za wielki talent, utknął na dobre w rezerwach. Jose Fantanowi brakuje pewności siebie, a piłkarze z zespołu rezerw nie są specjalnie cenieni przez obecnego trenera. Sytuacja nie jest najlepsza, ale zapewne byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie prezes Carlos Mourino, który kilka lat temu po spadku Celty do Segunda postawił na szkolenie. Przeorganizował akademię i zadbał o to, by młodzi piłkarze mieli możliwie najlepsze warunki. 

Ostatnio podjął walkę z agentami, którzy przerzucają dzieci z klubu do klubu. Prezes Celty kpiąco mianował ich licytatorami. Zabolało go zwłaszcza odejście 12-letniego Bryana Bugarina do Realu Madryt. Mourino poszedł na noże z agencją Intermedia Sport Player, która pośredniczyła w tym transferze. Prezes Celty publicznie przyznał, że w Celcie nie będzie miejsca dla piłkarzy związanych z ISC. Z tą agencją związani są Iago Aspas i Denis Suarez, który spotkał się z ostrą krytyką. Prezes klubu w ostatnim czasie zwołał spotkania z rodzicami dzieci, które trenują w akademii Celty, by omówić kwestię „licytatorów dzieci”. Droga wojenna, którą wytoczył Mourino jest zbyt agresywna, ale pokazuje realny problem. Samej frustracji nie można się jednak dziwić. Celta to dzieło życia Mourino, a ten wie, że degradacja zespołu będzie postępować, jeśli akademia szybko nie dostarczy perełek.

ROZPADAJĄCY SIĘ RELIKT PRZESZŁOŚCI

Tak można śmiało określić Balaidos, które od lat jest przedmiotem sporów pomiędzy Carlosem Mourino a burmistrzem Vigo, Abelem Caballero. Prezes Celty już kilkukrotnie straszył, że przeniesie klub poza miasto, jeśli nie zostaną spełnione jego warunki. Od lat właściciel Celty pracuje nad tym, by przejąć stadion z rąk miasta, które nigdy nie wyrażało woli dostatecznego inwestowania w popadającą w ruinę konstrukcję rodem z lat 70. i 80. Problem stanu Balaidos nie jest wydumany. W 2017 dach stadionu naruszyła wichura, czego skutkiem było przełożenie meczu z Realem Madryt, a każda kolejna anomalia pogodowa dostarcza pytań, czy sytuacja się nie powtórzy.

Agencja Sports-Betting w 2020 przeanalizowała około 300 000 opinii na temat stadionów piłkarskich w Hiszpanii i według jej raportów Balaídos został uznany za najgorszy w Primera Division. Średnia ocena wyniosła 4,2 punktu. Głównym zarzutem stawianym Balaidos była zbyt duża odległość do boiska oraz zbyt małe przerwy między krzesełkami. W tym rankingu najlepiej wypadło Sam Mames.

Konflikt Mourino z Caballero jest bardzo złożony i na dobrą sprawę obie strony nie zamierzają iść na ustępstwa. Kiedy Mourino ogłaszał projekty budowy nowego miasteczka sportowego w sąsiedniej gminie, to projekty blokował burmistrz w obawie, że zbyt dobre obiekty mogą oznaczać próbę rozgrywania spotkań ligowych w sąsiedniej gminie. Kiedy następował sprzeciw ze strony Caballero, Mourino potrafił ogłosić, że nie chce gościć ludzi burmistrza na stadionie. W poprzednim roku Caballero ogłosił przetarg na budowę miasteczka sportowego w nowej lokalizacji, innej od tej zaproponowanej przez Mourino. Sytuacja raczej nie ulegnie poprawie. Ostatnio miały miejsce kolejne prace remontowe, ale niezadowalające prezesa, więc nic nie wskazuje na, to by panowie zaczęli mówić jednym głosem i żyć w zgodzie.

JEDEN BŁĄD NAPRAWIONY

W XXI wieku niezwykle ważne dla funkcjonowania klubów są ich działy marketingu. Co może dziwić, dział marketingu Celty powstał dopiero w 2016 roku. Zatrudnienie kompetentnych ludzi sprawiło, że efekty przyszły niemal natychmiast. Dziś Celta znajduje się w pierwszej dziesiątce klubów LaLigi pod względem liczby obserwujących w serwisach społecznościowych. Filarami projektów od samego początku były Facebook (600 tysięcy obserwujących) i Twitter (480 tysięcy obserwujących), ale Celta również skupiła się na aktywności na Instagramie, YouTubie, LinkedInie, a nawet chińskim Weiboo.

POSTSCRIPTUM

Problemów w Celcie nie brakuje, ale najbardziej boli zmarnowany czas. Celta mogła wykorzystać gorszy moment lokalnego rywala – Deportivo – i rozszerzyć bazę kibiców o osoby zamieszkujące tereny neutralne. Jednak szansa ta zostaje zaprzepaszczona. Osobną kwestią jest to, że przed dobrze zarządzaną Celtą byłyby zupełnie inne perspektywy. Dziś mogliby dzielić półkę z Villarrealem, a tymczasem zdegradowali się do roli Deportivo Alaves, słynącego z przeciętności i dryfowania po powierzchni Primera Division. Czy kogokolwiek w Vigo zadowala taki stan rzeczy? Z pewnością nie, jednak wiele musiałoby się zmienić, by Celta ponownie znalazła się na ustach piłkarskiej Europy.

PAWEŁ OŻÓG

Fot. newspix.pl

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
25
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

8 komentarzy

Loading...