Lech Poznań został mistrzem jesieni. Zimuje z przewagą czterech punktów nad Pogonią, sześciu nad Rakowem i Radomiakiem, ośmiu nad Lechią i dwudziestu sześciu nad Legią. Wygranie ligi na stulecie istnienia klubu to już nie marzenie, a realny cel na na pierwszą część nadchodzącego roku. Wiosną będzie wiele zakrętów. Droga do mistrzostwa nie będzie łatwa, możemy się nawet osunąć w tabeli, wtedy nie można robić z tego tragedii. Najważniejsze jest miejsce po ostatniej kolejce – uspokaja Maciej Skorża. Wobec tego wszystkiego: wytłumaczmy sobie, co sprawiło, że Lech znalazł się tu, gdzie się znalazł?

Pół roku temu to był zupełnie inny klub. Działania władz Lecha nazywaliśmy Ministerstwem Dziwnych Decyzji. Opisywaliśmy degrengoladę Kolejorza – opowieść o ciągłym obniżaniu sobie poprzeczki. Podkreślaliśmy, że to znamienne, iż Lech jeszcze pięć lat temu mienił się drugą siłą ligi, poważnym przeciwnikiem dla Legii, a teraźniejszość plasowała poznańską ekipę gdzieś między jednym kryzysem a drugim, gdzieś między dolną a górą częścią tabeli, gdzieś między jednym a drugim zrywem. Pozbawiony szatniowych liderów i piłkarskiego pomysłu na przełamanie własnych słabości Lech finiszował sezon w niegodny sposób – poza podium, poza miejscami premiowanymi kwalifikacją do europejskich pucharów. Nawet we własnym mieście uznawał wstydliwą wyższość Warty. Decydenci, właściciele, prezesi, dyrektorzy – skompromitowani, nieszanowani i nielubiany. Drużyna – regularnie osłabiana. Kibice – obrażeni. Niewiele zapowiadało renesans.
A jednak. Jesienią nie było lepszego klubu niż Lech w Ekstraklasie.

Co o tym zdecydowało?
Maciej Skorża
Ponad dekadę temu podbijał nadwiślański rynek trenerów. Świeża wizja, ofensywna filozofia, fachowe wykształcenie, otwarty umysł, nowa szkoła.
– To zdolny człowiek, kończył najlepsze radomskie liceum, imienia Kochanowskiego, do tej pory jedno z lepszych w Polsce. Miał wrodzone zdolności naukowe, szkołę skończył z wyróżnieniem. Jak się sięgnie do jego rodziny, to tam są lekarze, inżynierowie. Wszyscy byli w szoku, że idzie na AWF. Jak to, będzie nauczycielem WF-u? Myśleli, że będzie miał większe ambicje. A on miał, tylko szedł swoją drogą – wspominał Tomasz Smoliński, przyjaciel Skorży z lat studenckich, w reportażu Leszka Milewskiego i Jakuba Olkiewicza.
W wieku trzydziestu pięciu lat miał już w dorobku trenerskim dwa trofea, ogromne doświadczenie jako asystent oraz pierwszy naprawdę gwiazdorski kontrakt – podpisany z Wisłą Kraków, w której wzleciał na poziom polskiego futbolowego Olimpu, żeby boleśnie z niego spaść. Kolejne lata to kolejne sukcesy, bo niewielu polskich szkoleniowców może się pochwalić porównywalnymi trofeami i doświadczeniami, ale też kolejne niepowodzenia.
Pięć lat temu Maciej Skorża zgubił formułę. W Pogoni nie potrafił wprowadzić oczekiwanych standardów nowoczesności i stracił szatnię, pogrążając się – jak to określał Łukasz Zwoliński – narzucaniem piłkarzom sztucznego profesjonalizmu. W Lechu zdobył mistrzostwo, ale też wpędził klub w taki kryzys, że choć działacze Kolejorza nie chcieli go zwalniać, to zespół grał tak marnie, że zostali do tego zmuszeni. Przed kilkuletnią przerwą od ekstraklasowej piłki jego zespoły punktowały tak kiepsko, nie wygrywały tak długo, aż w konsekwencji tracił pracę, choć zaskakująco długo cieszył się przychylnością i zaufaniem swoich pracodawców. Skorża ewidentnie potrzebował oddechu.
Wiosną to jeszcze nie był jego zespół. Przychodził w awaryjnych okolicznościach. Obejmował rozbitą drużynę. Spróbował mechanicznie zmienić ustawienie z czwórki na trójkę z tyłu, dostał trzy bramki od Rakowa Częstochowa, wycofał się rakiem i po prostu dobrnął do końca straconego sezonu. Dopiero teraz, po rundzie jesiennej, możemy śmiało napisać, że Skorża podjął refleksję. Jego koncepcja wypaliła na każdym poziomie. Lech gra najlepszą piłkę w Polsce. Lech ma najlepszą ofensywę i najlepszą defensywę w lidze. Piłkarze Lecha komplementują swojego trenera. Nieufni właściciele Lecha szanują pracę Skorży, zadziwiająco pokornie starają się spełniać jego zachcianki i pozostawiać mu komfortową przestrzeń do wykonywania swojej pracy.
Maciej Skorża emanuje doświadczeniem. Bardzo przekonująco wypada na konferencjach prasowych. Mądrze opowiada o współczesnym futbolu, o swoich oczekiwaniach transferowych, o potencjale swojej kadry, o możliwościach rywali swojej drużyny, o kolejnych etapach sezonu. Prowadzi spójną narrację o potrzebie mistrzostwa na stulecie. Jeśli jest zadowolony z Joao Amarala, to pochwali Joao Amarala. Jeśli nieco zawodzi go Adriel Ba Loua, to dokładnie wyłuszczy mankamenty w grze Adriela Ba Louy.
GDZIE LECH MOŻE POSZUKAĆ WZMOCNIEŃ?
49-letni szkoleniowiec zdaje się też trzeźwo diagnozować niedoskonałości Lecha. Bo choć na przełomie listopada i grudnia Kolejorz punktował bardzo dobrze (czternaście punktów w siedmiu meczach), to miał swoje problemy i z Górnikiem Łęczna, i ze Stalą Mielec, i z Piastem Gliwice, i z Wartą Poznań, i z Zagłębiem Lubin, i z Radomiakiem, i z Górnikiem Zabrze. I Skorża, po każdym z tych meczów, długo tłumaczył powody przeróżnych problemów i problemików Lecha, po czym zapowiadał, że wciąż zastanawia się nad właściwymi odpowiedziami i rozwiązaniami na te komplikacje.
Odmieniona, odświeżona, mądrzejsza wersja Macieja Skorży to gotowy przepis na trenerskiego lidera, jakiego potrzebował Lech na swoje stulecie.
Spokój przygotowań
7 lipca. Dzień, w którym Legia Warszawa zaczyna eliminacje do Ligi Mistrzów. 8 lipca. Dzień, w którym Śląsk Wrocław zaczyna eliminacje do Ligi Konferencji. 22 lipca. Dzień, w którym Raków Częstochowa i Pogoń Szczecin zaczynają eliminacje do Ligi Konferencji. Lech Poznań mógł przeżywać frustrację, że cztery polskie kluby biją się na międzynarodowych boiskach, kiedy on liże rany po nieudanym sezonie, w którym przecież Kolejorz naprawdę godnie reprezentował polską ligę w eliminacjach fazie grupowej Ligi Europy, ale też mógł wykorzystywać letni spokój i przygotowywać się do odskoczenia euro-pucharowiczom na starcie nowej kampanii.
Maciej Skorża, który jeszcze wiosną irytował się na przygotowanie fizyczne swoich nowych podopiecznych i napominał coś o świętych krowach w szatni, miał czas, żeby uważnie przyjrzeć się całemu zespołowi i dostosować go pod własną wizję. Piotr Rutkowski zapowiedział wydanie rekordowych pieniędzy na letnie transfery. Lecha wzmocniło siedmiu nowych piłkarzy i wracający z portugalskiej tułaczki Joao Amaral.
Lech stacjonował w Hotelu Remes w Opalenicy przez całe bite dwa tygodnie. Z poznańskiego obozu słychać było, że zmodyfikowany sztab trenerski robi wszystko, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której Kolejorz zalicza falstart. Zarządzono codzienny, bardzo wnikliwy nadzór nad wynikami często organizowanych testów wydolnościowych, wręcz przesadnie monitorowano poziom zmęczenia poszczególnych graczy, uważnie nakładano obciążenia. Ta grupa faktycznie miała być gotowa, żeby wygrywać od pierwszego dnia ligi. Żadnych wymówek, żadnych tekstów o budowaniu formy na kluczowe momenty sezonu. Takie były oczekiwania, takie były założenia i to się powiodło.
Udało się. Kolejorz narzucał szaloną intensywność, agresywnie atakował w wysokim i średnim pressingu, rzadko wtapiał (0:1 z Jagiellonią). I choć z czołówką wcale nie punktował jakoś specjalnie przekonująco (1:1 z Pogonią, 2:2 z Rakowem 0:0 i 1:2 z Radomiakiem), to uciekał im w tabeli, wyciągając godną średnią 2,15 punktu na mecz. Zima będzie wyglądać nieco inaczej, bo Lech nie będzie miał już przewagi spokojnych przygotowań nad resztą stawki. Ba, sam Skorża przyznaje, że aktualnie nad jego zespołem ciąży największa presja w lidze.
– Nie będzie dużo czasu, bo to raptem cztery tygodnie. Mamy zaplanowane zgrupowanie w Turcji, podczas którego chcemy rozegrać cztery mecze sparingowe. Po powrocie do kraju, na tydzień przed ligowym spotkaniem z Cracovią, zamierzamy zorganizować jeszcze jedną potyczkę kontrolną. Wszystko wskazuje na to, że naszym rywalem będzie wtedy Miedź Legnica – tak sternik Lecha opisuje plany na zimowe zgrupowania, w czasie których Lech ma zbudować pomysł i formę na wiosenną walkę o mistrzostwo.
Trafione transfery
Lech Poznań zaliczył dwa udane okna transferowe. Gdyby ktoś usłyszał takie zdanie jeszcze rok temu, pewnie pomyślałby sobie, że Rutkowski, Klimczak i Rząsa szczycą się świecącym się na zielono Excelem i jakimiś młodymi piłkarzami sprzedanymi za sumaryczną kwotę kilkunastu milionów euro. Ostatnio ta wymowa się zmieniła. W Głosie Wielkopolski opowiadał o tym zresztą dyrektor sportowy Lecha, Tomasz Rząsa.
– Dysponowaliśmy pieniędzmi, które sobie wypracowaliśmy sprzedażą wychowanków oraz grą w fazie grupowej Ligi Europy, a których wcześniej było zdecydowanie mniej. Potrafiliśmy je dobrze zainwestować – w infrastrukturę, Akademię, dział naukowy, ale co najważniejsze we wzmocnienie kadry naszego zespołu. Mam na myśli też zimowe transfery, gdzie można było wtedy sięgnąć głębiej do kieszeni. Przyszli piłkarze, którzy teraz stanowią o sile drużyny – Salamon, Milić, Karlstrom czy Kwekweskiri. Wyciągamy wnioski i szybko reagujemy. To jest najważniejsze.
Zdradzę, że obecnie budżet płacowy pierwszej drużyny jest o 30 proc. wyższy niż poprzedni. Liczebność kadry jest podobna, ale zmieniła się jej struktura, jeśli chodzi o zarobki. Mamy więcej doświadczonych i jakościowych zawodników, przez co płacimy więcej. Zapracowaliśmy sobie na to w tym momencie.
I tak, Rząsa ma rację – boiskowy projekt pt. „Lech zostaje mistrzem jesieni” został zbudowany w zimowym i letnim oknie transferowym. Potrzeba było czasu, potrzeba było cierpliwości, potrzeba było letniego zgrupowania w Opalenicy, żeby wypalali kolejni zawodnicy. Przyjrzymy się paru nazwiskom, które w ciągu ostatniego roku wzmocniły Kolejorza (w nawiasie – jesienna średnia not).
JAK MACIEJ SKORŻA ODZYSKAŁ PORTUGALSKIEGO KOZAKA?
Jesper Karlström (5.39) u Skorży rozwinął się z ograniczonej piłkarsko szóstki w stronę nowoczesnego defensywnego pomocnika, który komfortowo czuje się z piłką przy nodze, wygrywa w pojedynki, rozprowadza grę, lideruje w środku pola. Bartosz Salamon (5.26) lideruje defensywie. Antonio Milić (5.67) stał się jednym z najlepszych stoperów ligi. Nika Kwekweskiri (5.20) błyszczał na początku sezonu, potem odwalił głupotę po pijaku i trochę zgasł, ale jesienią to lepszy piłkarz niż Pedro Tiba. Pedro Rebocho (6.29) zaliczył świetną jesień i posadził na ławce nieco rozczarowującego Barry’ego Douglasa (4.67), który jednak dalej ma dobrze ułożoną lewą nogę i może wyróżniać się w tej lidze. Joel Pereira (5.64) zaczął od falstartu, ale to bardzo solidny ofensywnie usposobiony prawy obrońca, dobrze pasujący do dzisiejszego Lecha.
Nieprzypadkowo Kolejorz zamykał rundę jesienną z sześcioma piłkarzami z zimowo-letniego zaciągu w pierwszym składzie (plus wracającym z wypożyczenia świetnym Joao Amaralem), a także Ba Louą wchodzącym z ławki. Znamienne jest też to, że tak mało szans dostają Radosław Murawski (4.71) i Artur Sobiech (bez oceny), bardzo przyzwoici ligowcy na ekstraklasowe warunki, którzy w tej drużynie są po prostu uzupełnieniem ławki.
Teraz przed Lechem kolejne ważne okienko transferowe. Niedawno zastanawialiśmy się, na jakie pozycje mistrz jesieni powinien poszukać realnych wzmocnień. Trochę się pogłowiliśmy i wytypowaliśmy bramkę (latem kończą się kontrakty Mickeya van der Harta i Filipa Bednarka), środek obrony (po odejściu Thomasa Rogne przydałby się czwarty stoper), skrzydła (trzeba już szukać następcy Jakuba Kamińskiego, nawet jeśli zostanie do końca sezonu) i atak (choć mimo wszystko duet Ishak-Sobiech wygląda bardzo solidnie). Jest wygodnie, przestronnie i komfortowo, ale to jest Ekstraklasa: tu z dnia na dzień wszystko może się zawalić, więc Lech musi być czujny i nie może osiadać na laurach, jeśli nie chce powtórzyć błędów z przeszłości.
Charakter gwiazd
W czerwcu rozmawialiśmy z Jakubem Kamińskim.
Kto jest liderem w szatni Lecha?
Nie ma jednej takiej osoby. Wiadomo, że powinien być lider, który chwyci mocno stery i wpłynie na resztę, ale myślę, że w tak wielkim klubie jak Lech powinno wyglądać to tak, że w pierwszym składzie wychodzi jedenastu liderów, a na ławce rezerwowych siedzi kilku kolejnych. Każdy mecz przegrany w Lechu musi być rozczarowaniem. Tak trzeba myśleć. Wszyscy muszą sobie to uświadomić. Presja wyniku od pierwszego meczu ligowego. Jest stulecie klubu. To ma swój wymiar.
Wiosną Lech cierpiał na brak naturalnych szatniowych liderów. Kiedy Maciej Skorża mówił o paru świętych krowach w swojej nowej drużynie, nie miał na myśli piłkarzy charyzmatycznych i wpływowych, a raczej wypalonych i nierozwijających się. Latem jednak piłkarze poznańskiej ekipy zrozumieli skalę i rangę wyzwanie sezonu na stulecie istnienia klubu. Tempo, koncentrację, powagę, charakter i tożsamość narzucił właśnie Jakub Kamiński. 19-letni skrzydłowy, który imponuje dojrzałością i od dawna nie czuje się już zwykłym młodzieżowcem, wziął na siebie odpowiedzialność za historyczne chwile swojego klubu. Nie dość, że rozegrał parę fenomenalnych spotkań, że zaczął wykręcać niezłe liczby (sześć goli, trzy asysty, jedno kluczowe podanie), że wywindował swoją wartość rynkową do porównywalnej ceny do tej, za którą Lecha opuszczał Jakub Moder, to jeszcze każdym swoim zachowaniem, każdym swoim wywiadem nie pozostawia wątpliwości – cel jest jeden: mistrzostwo.
W czerwcu mówił tak:
Każdy mecz przegrany w Lechu musi być rozczarowaniem. Tak trzeba myśleć. Wszyscy muszą sobie to uświadomić. Presja wyniku od pierwszego meczu ligowego. Jest stulecie klubu. To ma swój wymiar.
Lech powalczy o mistrzostwo?
Oczywiście, że tak.
I narracja się nie zmieniła.
W integracji istotną rolę odgrywają też inni Polacy – Filip Bednarek, Bartosz Salamon czy Radosław Murawski. Ale siłą Lecha jest głównie to, że cała szatnia wzięła sobie do serca ten przekaz Kamińskiego: „w tak wielkim klubie jak Lech powinno wyglądać to tak, że w pierwszym składzie wychodzi jedenastu liderów, a na ławce rezerwowych siedzi kilku kolejnych”. Bramka? Filip Bednarek i Mickey van der Hart robią swoje. Lewa obrona? Rebocho i Douglas wykręcają ładne liczby. Środek obrony? Milić, Salamon i Satka to silna trójka. Prawa obrona? Pereira zdaje egzamin, Czerwiński ostatnio nieco się przebudził. Środek pola? Tiba, Karlstroem, Murawski, Kvekveskiri – czterech dobrych piłkarzy na dwie pozycje. Rozegranie? Renesans Amarala, który nie dość, że stał się jednym z najlepszych, a może i najlepszym piłkarzem jesieni, to jeszcze zadomowił się w Polsce i niezbyt chętnie spogląda w stronę ofert z USA czy z Japonii. Ba, Dani Ramirez, jego zmiennik, miałby miejsce w wyjściowym składzie niemal każdego klubu w lidze.
W tej drużynie jest mnóstwo entuzjazmu. Przypominamy sobie radość Bartosza Salomona po ładnej bramce z Cracovią. Stoper Lecha, od razu po trafieniu, rzucił się w stronę kibiców, wskoczył na trybunę, krzyczał, zbijał piątki, dawał się obściskiwać. Albo fetowanie zwycięskiej bramki Antonio Milicia po golu w końcówce spotkania z Górnikiem Zabrze na wagę powiększenia swojej przewagi nad resztą stawki i jeszcze przyjemniejszego zimowania na pierwszym miejscu po rundzie jesiennej. Problem z bezpłciową, pozbawioną zęba szatnią z minionego sezonu został zażegnany.
Odbudowywanie powagi
Lech Poznań mógł obawiać się własnego stulecia. Przez ostatnie sześć lat popadł w śmieszność. Teraz sobie to odbija. Po dziewiętnastu kolejkach zgromadził więcej punktów niż jakikolwiek mistrz jesieni i mistrz kraju na tym etapie sezonu w poprzednich pięciu kampaniach.
- 2021/22: Lech Poznań (mistrz jesieni) – 41 punktów
- 2020/21: Legia Warszawa (mistrz jesieni i mistrz) – 39 punktów
- 2019/20: Legia Warszawa (mistrz jesieni i mistrz) – 38 punktów
- 2018/19: Lechia Gdańsk (mistrz jesieni) – 39 punktów, Piast Gliwice (mistrz) – 30 punktów
- 2017/18: Górnik Zabrze (mistrz jesieni) – 36 punktów, Legia Warszawa (mistrz) – 35 punktów
- 2016/17: Lechia Gdańsk (mistrz jesieni) – 39 punktów, Legia Warszawa (mistrz) – 32 punkty
Na stadion przy Bułgarskiej wrócili kibice. Żaden inny klub nie może pochwalić się lepszą frekwencją. Fani mają nowych idoli (Kamiński), nowych boiskowych ulubieńców, często takich, po których wcześniej nawet nie spodziewaliby się, że takimi pupilkami mogą się stać (Amaral, Karlström). Oczyściła się atmosfera wokół organizacji. Władza Lecha ma twarz Macieja Skorży, a nie Piotra Rutkowskiego, Karola Klimczaka czy Tomasza Rząsy. To już jest sukces. Lech odbudował swoją powagę. I jest głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski.
Czytaj więcej:
- Albo teraz, albo nigdy. Mistrzostwem odkleić łatkę przegrywa
- Jak rośnie nowe centrum treningowe Lecha za 40 mln zł?
- Wzlot i upadek na polskim Olimpie. Maciej Skorża i Wisła Kraków
Fot. Newspix
Spółdzielczość ma w Polsce piękne tradycje sięgające jeszcze czasu rozbiorów. Rozwijała się nawet w Galicji (o Wielkopolsce nie wspominając). W zaborze rosyjskim nie, bo tam nic nie było …
Mam zatem nadzieję, że polskie kluby będą wspólnie działać w celu pozbycia się z Ekstraklasy tego warszawskiego nowotworu i doprowadzenia do jego bankructwa. Okazja jest doskonała i może się prędko nie powtórzyć.
Spółdzielczość to był fenomen Pruskiej Wielkopolski! Biedna Galicja i spółdzielczość to bez obrazy nic w porównaniu do tego co dokonano w Wielkopolsce! To był klucz do społeczeństwa obywatelskiego. Od chłopa do magnata!!! Szlachta Wielkopolska była wykształcona. Chłapowski i inni mieli tytuły inżynierskie. Do tego zdawali sobie sprawę ze przyszło powstanie przeciwko prusakom musi być powszechne a nie szlacheckie jak Styczniowe. Chłopi w Kongresówce z pasją ścigali powstańców by wydawać ich za carskie świnki (złote monety) kozakom! Ojcem spółdzielczości w Wielkopolsce był kś. Wawrzyniak, twórce banku spółdzielczego w Śremie. To tworzył placówki nauki zawodów rzemieślniczych i nauki języka polskiego. W Poznaniu Wielkopolanie w casie zaborów wybudowali sobie swój teatr w którym w weekendy zasiadały elity, rzemieślnicy, straganiarze. Co było nie pojęte na ziemiach zaborów Rosyjskiego i Austro-Węgierskiego. Wszyscy oni siedzieli obok siebie i co najważniejsze wszyscy byli podobnie ubrani, schludnie i skromnie. Tak wyglądało około 1900 roku społeczeństwo obywatelskie w Wielkopolsce! Chłopi w Wielkopolsce byli tak zamożni że posyłali swoje dzieci na uniwersytety! Druga wojna i komuna zniszczyła bogactwo Poznania i Wielkopolski. Powstanie Wielkopolskie 1918-19 było fenomenem społecznym, kulturowym. Jego uczestnicy to nie byli tylko Wielkopolanie, tysiące powstańców pochodziło z Kujaw, Walki objęły Inowrocław i Bydgoszcz. Wiele tysięcy ochotnioków to byli Kaszubi i Ślązacy! Ponad 100 lat zajęło Polsce by uhonorować jedną z najważniejszych zwycięskich insurekcji w historii naszego kraju! 27 grudnia to dzień wybuchu Powstania Wielkopolskiego!
W Galicji coś tam się działo (np. kasy pożyczkowe), ale na większą skalę to ruszyło dopiero pod koniec XIX wieku. W Wielkopolsce spółdzielczość rozwinęła się znacznie wcześniej i mocniej.
Tutaj się zgadzamy, że komuna była przekleństwem dla zamożniejszych części Europy Środkowej (np. Czech i Wielkopolski). Nawet większym niż II wojna. Rozwalono do reszty rzemiosło i prywatny przemysł. Wschodniaki z Podlasia mogły się cieszyć, że dzięki komunie zobaczyły prąd, rower i radio. Dla Wielkopolan to była żadna atrakcja, bo już to mieli przed wojną.
„Inny Polak z Kresów nie mógł wyjść z podziwu, że w Wielkopolsce w połowie międzywojnia fornal ma czystą bieliznę, chatę, radioodbiornik, rower. Oraz czterech synów w gimnazjum.”
https://www.tygodnikpowszechny.pl/wielkopolski-kontynent-155831
He, he 😛
W Poznaniu w 1929 roku to już nawet relacji radiowej z meczu można było posłuchać:
https://m.youtube.com/watch?v=wXIki0xPLq8
Czytałem WIELKOPOLSKI KONTYNENT.. Ten tekst z Tygodnika Powszechnego to rewelacja! Pozdrowienia z Posen:)
Poszukaj mnie na FB, AJ Burchardt
Moja Pogoń wchodzi w to!
w galicji to panował kanibalizm.
Magiera poustawia co trzeba, przeprowadzimy rozmowy „dyscyplinująco-motywacyjne” w szatni i wchodzimy w spółdzielnie, bo wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem. Raka komuny i postkomunistycznej dziczy wschodniej trzeba pozbyć się ze stolicy – mam nadzieję, że Polonia (oczyszczona po skazie licencyjnej Groclinu Dyskoboli) powoli wypełni klimat stolicy, a poLegła odrodzi się wykąpana po sowieckich kufajkach, słoninie i bimbrze, oby tylko nie kąpała się w Czajce i wycierała tęczowym ręczniczkiem. Hasło sezonu wiosennego – Komu Polska Piłka Nożna na sercu leży, ten do spółdzielni przeciw poLegłej bieży –
Mysle iz zawodzenie dochodzace z Warsiolki MAMY KOORWA DOSYC NIE PODDAWAJ SIE UKOOOOOCHAAAAANAAAAMAAA jeszcze bardziej ich zmotywowalo
POZNANIACY I ICH PIWKO POD BLOKIEM https://youtu.be/1F_U_JwkZBo
’Ta grupa faktycznie miała być gotowa, żeby wygrywać od pierwszego dnia ligi. Żadnych wymówek, żadnych tekstów o budowaniu formy na kluczowe momenty sezonu. Takie były oczekiwania, takie były założenia i to się powiodło.Udało się.’
Przeciez w pierwszej kolejce, pierwszego dnia ligi, Lech nie wygrał meczu. Co to za farmazony powyżej…
Ty tak wszystko zero-jedynkowo przyjmujesz? Może masz jakiś ukryty autyzm?
Nie masz pojęcia co to jest AUTYZM , więc nie wpierdalaj tego słowa bez zrozumienia. Na pewno nie ma to nic wspólnego w jakiejkolwiek formie z tekstem powyżej. To tak tylko dla zasady , a nie aby Cię krytykować. Nie rób z siebie drugiego Banasinskiego ( „weszlak” piszący kiedyś o lidze hiszpańskiej )
https://weszlo.com/2016/11/21/bananowa-hiszpania-autystyczny-demagog-ktory-potrafi-pokazac-jaja/
Ale Radomiak stal 30 metrow od swojej bramki i prEz caly mecz steorzyl dwie sytuacje. Lech zmarnowal z 5 czy 6 setek. Wiec raczej byli gotowi do wygrywania…
Pyrki cała Polska wami gardzi! Amikarze! Na wiosnę będzie zjazd w tabeli
Zazdrosny dziad, Legia spadek będzie.
Chociaz jest gdzie zjechać, twój klubik może jedynie zjechać juz tylko do 1.ligi
Wkurwiony debil stoleczny degenerat do tego bez perspektyw
Bydlaku z mchawy! Spadek was czeka
Radomiak was wali, jak chce, grał jak z chłopakami. No i prezesa macie jak cholera, ha,ha,ha
Co Ty tam pierdolisz, bo z 17.miejsca słabo słychac.
Tylko LECH DUMA WIELKOPOLSKI.
WYGRAMY LIGE, PUCHAR I ZAGRAMY W LIDZE MISTRZÓW !! RÓBCIE SCREENY.
WESZŁO SUPER PORTAL. NAJLEPSZY PRZYPOMINA MI NAJLEPSZE CZASY PIŁKI NOŻNEJ.PL
ty rób screeny, my robimy fajne dziewczyny.
Proponuję nie otwierac jeszcze szampanów… Zostalo jeszcze trochę meczów
Liga Mistrzow? Lech jest silny slaboscia innych. Niby z kim ma przegrac lige, z Rakowem i Radomiakiem?
Z Rakowem nie, z Radomiakiem nie, ale Pogoń to solidne skurwysyny (pisane obelżywie, ale z uznaniem).
15-lecie będzie piękne w tym roku. Piszę jako mieszkaniec Wielkopolski, także bez napinki.
Wielkopolska bez Kalisza!
Hej, hej, Kuchenkorz!
Pierwszy raz od dawna poszedł hajs na szeroką kadrę i zrobienie wyniku, to jest i wynik. Problem jest taki, że to znów będzie jednorazowy strzał. Bo warto zauważyć, że prócz Kamińskiego, który był wartościowym kąskiem już przed tym sezonem – młodzież nie gra. A bez niej nie ma hajsów.
Więc Lech zapewne zdobędzie to mistrzostwo z ogromną napinką, wykosztowując się. I po prostu wróci do tego co było. Czyli uszczupli kadrę, pożegna kilku zawodników, na siłę wepchnie młodzież, bo kogoś sprzedawać trzeba. I wyniki wrócą do starego poziomu – czyli niby spoko, ale na mistrza za mało.
To jednorazowa akcja. Niemniej też nie ma się co dziwić za bardzo. Przy tak szerokiej kadrze jak obecnie i niemałych zarobkach kopaczy, to zapewne dostają przy wypłatach co miesiąc palpitacji serca. Bo to kosztuje niemało. Właściciele chyba wychodzą z założenia, że lepsze pare milionów euro za młodziaka, niż mistrzostwo na kredyt, ale no na stulecie by wypadało jednak.
Ja tam ogólnie nie jestem przeciwnikiem sposobu działania Poznaniaków. Hajs się zgadza, jest stabilny klub, jest akademia, jest jakiś rozwój. Bo właśnie dzięki temu rozwojowi nie trzeba było teraz brać providentów, żeby na sezon gdzie chce się coś w końcu ugrać – no coś ugrać. Żeby było z czego zapłacić za ten sukces, a nie potem się bujać, że jak nie ma pucharów to nie mam piniendzy.
Może i lepiej działać w ten sposób, od czasu do czasu się machnąć i zrobić sukces, ale dalej iść swoją ścieżką, aby te kilkadziesiąt milionów leżało w kasie, a nie kilkaset milionów do spłaty. Więc może i w ostatnich latach Lechici nie grają na miarę potencjału, ale z drugiej strony dzięki temu na wiele rzeczy ich zwyczajnie stać. Bo wszystko jest fajnie, kibice mogą dreć ryjce, że nie ma wyników – dopóki nie przyjdzie za życie na kredyt zapłacić. Wtedy nagle marzenia o jakimś tam majstrze są już przeszłością, wiedzą o tym w Krakowie, Łodzi, Chorzowie, Zabrzu, w sumie wszędzie. Więc nie płaczcie Poznaniacy, że za rok klub wróci do promowania młodych i robienia hajsu. Bo sukcesy na kredyt prowadzą do lipy z której będziecie się podnosić latami i możliwe, że zamiast napinki na majstra, będzie problem z awansem z I ligi. Albo zbiórki, żeby zapłacić jednemu i drugiemu dziadowi, aby łaskawie pokopał.
Bardzo dobry komentarz….
Mądrze napinasane
Mistrzostwo i w perspektywie gra w pucharach też dają dobry hajs. Polskie kluby jeszcze latami będą musiały sprzedawać wychowanków ale Lech nie musi być od tego uzależniony co sezon.
Po prostu trzeba grac w pucharach i stamtąd mieć środki równoważące niższe przychody ze sprzedaży wychowanków. Pewnie nigdy nie będzie już takiego masowego grania młodzieżą jak za Żurawia, ale to był specyficzny, trudny do powtórzenia okres. Akademia się rozwija i to zaprocentuje jeszcze dobrymi rocznikami.
No tak, tylko jeśli dzięki zdobyciu mistrzostwa znowu pograją w grupie pucharów, to im się te wydatki zwrócą z nawiązką.
Tylko zarobki z pucharów są niepewne i są w sferze życzeniowej. Można nawet mieć fajną kadrę, która w teorii powinna do grupy dojść, ale jedno gorsze losowanie – zwłaszcza, że nasze kluby rozstawień nie widują zbyt często i się leci w pizdu.
Fakt, że obecnie trzeba byłoby zagrać kompletny piach, aby jako mistrz nie spaść chociaż do Ligi Konferencji. Jednakże pragnę zauważyć, że sama Legia wylosowała w swojej pierwszej rundzie Bodo Glimt i tylko fart, że ten zespół był wówczas w fatalnej formie – uratował puchary Legii. Bo z dzisiejszym norweskim zespołem i obecny Lech by prawdopodobnie dostał w czapę.
Nie jest sensownym wliczanie „hajsu za puchary” w budżet. Z młodzieżą jest trochę inaczej. Oni mają jakąś tam wycenę rynkową i to minimum zawsze się zbierze. Bo przykładowo za Jóźwiaka dałoby się wziąć więcej, dostali raczej dolną granicę, ale mniej by nie było.
A z pucharów można mieć grosze i odpaść od razu. Tak rzadko nasze kluby dochodzą do faz grupowych, że strasznie naiwnym jest sądzenie, iż można sobie tę kasę w ogóle wliczać. Powtórzę – nie zawsze też będzie to wina zespołu/włodarzy, bo losowanie może być złe i przegra się po prostu sportowo.
Tja, akurat. Młodzież po prostu się ogrywa w innych klubach, pierwszoligowych. Na wypożyczeniu są Bąkol, Szymczak i Niewiadomski (ten pierwszy szykowany na pierwszego bramkarza), blisko składu Skóraś, Marchew czy Kozubal. To wszystko zawodnicy z potencjałem, nie wszyscy oczywiście wypalą czy zapracują na drogi transfer, ale już teraz blisko kadry pierwszego zespołu jest sześciu młodzieżowców.
Po takiej wyprzedaży młodych ostatnio nie ma co liczyć, że z dupy wyciągną kolejnych zawodników, na to potrzeba czasu. Wszystkie głosy z klubu też mówią, że jest obecnie mnóstwo talentów wśród aktualnych 17- i 18-latków z Akademii. W tym sezonie po prostu regularnie grać będzie jedynie Kamiński i Skóraś
Problem z młodzieżowcem może być w przyszłym sezonie. Skorża obstaje przy małej rotacji – to paradoks z taką kadrą – bo trzeba wygrać majstra, i to jest zrozumiałe. Ale tym samym nie ma takiego oczywistego kandydata na młodziaka, który gra od dechy do dechy na odpowiednim poziomie. Skóraś w przyszłym roku już odpadnie. A Kozubal nie ma się gdzie i kiedy ograć.
@Toma Czy to może być sukces na kredyt? Biorąc pod uwagę, że w poprzednim sezonie Lech zarobił 13,5 mln euro na transferach oraz kolejnych parę mln euro na niespodziewanym awansie do Ligi Europy (tam od dawna już nie wliczają ewentualnego awansu do planowanego budżetu). Raczej to jest wciąż dość ostrożne dysponowanie zarobionymi pieniędzmi, niż życie na kredyt.
A tutem lecha w tym sezonie to granie co tydzień oni juz pokazali wpucharach jak i legia jak sie gra co trzy dni pozdrawiam
Oni w pucharach grali praktycznie wychowankami. Koszt żaden, a dochody spore.
No i fajnie.
Życzę Kolejorzowi mistrzostwa!
Tej!
Klatwa Weszlo, czyli na wiosne dwie pierwsze kolejki, dwa gongi z rzedu na start i traci Lech fotel lidera.
Nie ma Lecha jest Amica..sprzedałeś się za AGD nie pamiętasz poznański psie?
Nie ma Legii, jest Korona. Sprzedaliście nawet swoje oryginalne barwy. xD
Znasz znaczenie słowa FUZJA???????
Amica i jej „stulecie”
No nie zesraj się, taka Legia SA jest wpisana do KRSu w 2002 roku. I co, 19 lat tradycji ma w takim razie? XD Struktura prawna czy własnościowa to nie to samo, co tradycja i nie wiem, czemu wam tłukom trzeba to ciągle tłumaczyć.
Sam sobie odpowiedziałeś – bo są tłukami.
Legła- cudowne dziecko dwóch pedałów
Lepiej się sprzedać za AGD niż być zabawką komunistów.
No nie wiem po 1945r nie było w PRLu niekomunistycznych klubów ( no oczywiście po za jednym nieskalanym Polonia Warszawa to wie cały swiat) Wszystkie kluby jak i większość Polaków wbrew swojej woli zostali „wplątani” w te komunistyczne bagno…zresztą Legia nie była beneficjentem największym wystarczy porównać i zobaczyć ilość MP 45-89r kto skąd i ile MP łatwo policzyć…a Lech została Amica bez przymusu dobrowolnie co by uciec od odpowiedzialności…subtelna roznica
A tak eksperci sie smiali, weszlaki i kanaly sportowe, że zatrudnili Skorże. Tyle marudzenia było. Tyle właśnie się znacie.
Ale co jest warte to prawdobodone mistrzostwo skoro Lech potem nawet do Ligi konferencji nie awansuje?
Kompletnie nic.
Zdobycie mistrza dla Lecha to żaden, czy co najwyżej minimalny sukces. 1/3 drogi. Następnie należy mistrzostwo, czy miejsce gwarantujące start w eliminacjach pucharów zamienić na awans do fazy grupowej LE, czy LKE. Bo o LM, to polskie kluby mogą zapomnieć na długi czas. Ale to też tylko 2/3
Bo w tym samym sezonie należy w tychże pucharach przyzwoicie zapunktować, i jednocześnie w lidze znów złapać się co najmniej na kolejne eliminacje, przez miejsce albo MP czy PP.
Inaczej jest to „sukces” bez żadnego znaczenia w zasadzie.
Zgadzam się z tobą! Systematyczna gra w rozgrywkach europejskich to cel podstawowy!
Ale za jesień nie rozdają trofeów ile było takich przypadków…
Wygląda na to, że Legia spadnie
A po czym wnioskujesz ? Na ten moment spadnie ,ale za jesień nie rozdają 1 ligi. Zajmie 15 miejsce xD
Nie ma takiego tytułu jak mistrz jesieni. Mistrzem się jest tylko po 34 kolejkach.
Prosze zauwazyc ze w poprzednich sezonach mistrzowie jesieni mieli mniej meczow rozegranych poniewaz liga miala 16 a nie 18 zespolow a poza tym o Ile dobrze pamietam mistrzem ostatniej jesieni byla Pogon
Pudło.
Weszło w tabelce pokazało ile pkt miał lider w każdym z tych sezonów po 19 kolejkach grania, a nie „po jesieni” czy „na zimę”.
Pudło 2. Pogoń nie była mistrzem jesieni. Wystarczy zerknąć na poprzedni sezon, tam liderem po jesienio-zimie była Legia. Rozegrala 14 kolejek przed przerwą, miała 29 pkt. Po 19 kolejkach miała ich 39.
Wyczuwam delikatne pieczenie pupci u Ciebie.
Poza tym uwazam ze to Pogon gra obecnie najlepsza pilke . Tymczasowo ma mniej punktow od Lecha:)
Jak dla mnie najważniejszym elementem w układance Lecha jest Rebocho, ponieważ gdy wypadł na 4 ostatnie mecze Lech strasznie sie męczył. Gdy jest na boisku to jest duzym zagrozeniem, ciągle podłącza się do akcji ofensywnych, przy nim Kamiński rozkwitał, ale poza tymi atutami potrafi tez bronić (w przeciwieństwie do Pereiry)