Kibice Lecha Poznań przeżywają wspaniałe dni. Drużyna Macieja Skorży zaczyna grać jak z nut, a klub dokłada jeszcze transfer, na który nie sposób kręcić nosem. “Kolejorz” biorąc Pedro Rebocho (dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia) na papierze dokonuje bardzo konkretnego wzmocnienia. Portugalski lewy obrońca jawi się jako ktoś, kto z miejsca wskakuje do składu i podnosi poziom. W praktyce rzecz jasna wszystko może się zdarzyć, ale CV tego zawodnika jak na polskie warunki zachęca.
Pedro Rebocho – sylwetka piłkarza Lecha Poznań
Lech kontraktuje gościa, który nie jest jeszcze stary (26 lat), a który ma już w dorobku m.in. 49 meczów i 6 asyst w ojczystej ekstraklasie oraz 57 meczów i 10 asyst w Ligue 1, a po drodze zahaczył o Besiktas. W większości to tematy świeże, nieodległe, które mogą być punktem odniesienia do teraźniejszości.
Rebocho do poważnej piłki startował w Benfice, ale nigdy nie zadebiutował w pierwszym zespole. Przez dwa lata był natomiast ważną postacią drugoligowych rezerw, w których dzielił szatnię z Pawłem Dawidowiczem. Latem 2016 przechwyciło go ekstraklasowe Moreirense. Pokazał się tam z dobrej strony, wywalczył Puchar Ligi Portugalskiej i po roku był już we Francji.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZU! WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU
Jak dotąd szczytowym momentem jego kariery był sezon 2018/19. To właśnie wtedy w trzydziestu sześciu spotkaniach francuskiej ekstraklasy dla EA Guingamp zaliczył osiem asyst – sześć z gry, a dwie po rzutach rożnych, które nieraz wykonywał. Dołożył też cztery ostatnie podania w krajowym pucharze. Był to jego drugi rok nad Sekwaną, ale w pierwszym jeszcze nie zawsze wygrywał walkę o skład (21 występów, dwie asysty).
Początki miał bardzo trudne jeśli chodzi o aklimatyzację. – Nie miałem tam nic poza piłką, byłem w depresji. Wszystko zamykało się bardzo wcześnie. Niebo zawsze było szare. Raz dziennie ledwo widziałem słońce. Dotychczas mieszkałem w dużych miastach, a Guingamp jest bardzo ciche. W końcu jakoś się zaadaptowałem i znalazłem swoje ulubione miejsca. Raz na jakiś czas jeździłem też do Paryża, który był oddalony o 2,5 godziny drogi – zwierzał się.
Skoro lubi duże miasta, w ponad półmilionowym Poznaniu powinien się odnaleźć.
Pedro Rebocho – klęska w Paryżu
Mimo dobrej postawy Rebocho, Guingamp spadło do drugiej ligi z ostatniego miejsca. Strzeliło najmniej goli (28), za to straciło najwięcej (aż 68). Portugalczyka ominęły klęski z 0:4 z Marsylią i 0:5 z Nantes (wyjątkowo siedział na ławce), ale wziął udział w kompromitującym 0:9 z PSG. Po hat-tricku uzbierali Neymar i Cavani, a dwa gole dołożył Mbappe. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że większej klęski w piłkarskim życiu już nie dozna. – Właściwie do stanu 1:0 prezentowaliśmy się dobrze. Potem popełniliśmy dwa błędy i do przerwy przegrywaliśmy 0:3. Druga połowa była już jak szkolna gierka: oni nam strzelali, my zaczynaliśmy od środka, oni znów nam strzelali i tak w kółko. Pod koniec nasz kapitan prosił sędziego, żeby nic nie doliczał – wspominał.
Co ciekawe, 10 dni wcześniej Guingamp pokonało PSG 2:1 w Pucharze Ligi, mimo że faworyt wystawił mocny skład. Być może ta porażka rozbudziła w Neymarze i kolegach żądzę rewanżu w starciu ligowym. – Zemścili się na nas za ten mecz – nie miał wątpliwości Rebocho.
Wypowiedź na temat Neymara mocno rozwinął. – Neymar był najbardziej utalentowanym przeciwnikiem, z jakim miałem do czynienia, to nie podlega dyskusji. Di Maria, Mbappe, Dani Alves, Rony Lopes, Nicolas Pepe również byli wielcy, ale Neymar był wyjątkowy. Grałem przeciwko niemu, gdy debiutował przed paryską publicznością. Stadion był pełen kamer. W tym przypadku gwiazdy grają albo bardzo źle, albo bardzo dobrze. Neymar grał świetnie. Gole, asysty, dryblingi, same ruchy… Jest świetnym graczem i mógłby być dużo większy. Nie rozumiem, dlaczego tak się nie stało. Myślę, że Neymar jest na poziomie Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, tyle że nie zdobył Złotej Piłki – opowiadał Rebocho tureckiemu sporx.com.
Pedro Rebocho – zawirowania w Besiktasie
Wróćmy do momentu spadku. Portugalczykowi nie uśmiechało się granie na drugim szczeblu i nie zamierzał tego ukrywać. Został wypożyczony do Besiktasu, choć pisano też o zainteresowaniu Leicester, Watfordu, Lyonu, Marsylii, Lille i St. Etienne. W tureckim gigancie na początku występował w miarę regularnie i posmakował europejskich pucharów.
Lech Poznań wyraźnym faworytem meczu z Pogonią. Fuksiarz za wygraną Kolejorza płaci po kursie 1.87
Potem zaczęły się problemy. – Pierwsza część sezonu poszła całkiem nieźle. Grałem sporo, szczególnie w Lidze Europy. W styczniu pojawił się mały kłopot: w kontrakcie znajdowała się klauzula wykupu, automatycznie aktywująca się w razie rozegrania przeze mnie co najmniej 45 minut w dwudziestu spotkaniach. Klub miał problemy finansowe i nie chciał tego. Nasze pensje były już wypłacane z opóźnieniem. Przed moim siedemnastym meczem asystent trenera, który mówił po angielsku, wyjaśnił mi, że nie ma pieniędzy, aby mnie wykupić i że konieczne są negocjacje z Guingamp, aby usunąć tę klauzulę. W przeciwnym razie nie mógłbym już grać. Był ze mną szczery, przekazując mi stanowisko swoich przełożonych. Klauzula ta została w końcu anulowana, Guingamp się zgodziło, ale trwało to miesiąc i zaraz potem zaczął się koronawirus – mówił piłkarz portalowi sofoot.com.
Skończyło się na tym, że Rebocho po raz ostatni w barwach Besiktasu pojawił się na boisku 19 stycznia. Mimo sugestii ze strony klubu, nie zgodził się na odejście. Został do końca sezonu, ale następne półrocze mógł spisać na straty.
Z Turkami nie był rozliczony nawet po odejściu. – Pozostawałem bez wynagrodzenia przez sześć miesięcy i w tej chwili nadal mam do odebrania zaległe pensje. Przy tych problemach brakowało mi motywacji do gry. Czy to z powodu pandemii? Nie. Nigdy nie otrzymałem tam pensji na czas. Od samego początku byli dwa miesiące spóźnieni. Nie tak dawno byli mi winni cztery wypłaty plus czynsz za dom, który sam uregulowałem, ponieważ obiecali mi go wyrównać. Od tego czasu zapłacili dwie pensje, więc teraz są spóźnieni o dwa miesiące. Myśleliśmy o oddaniu sprawy do FIFA, ale skoro zapłacili za dwa miesiące, nie będziemy już tego robić. To też nie był mój cel. Nie chciałem mieć kłopotów z klubem, bo dobrze się tam czułem. Kochałem Stambuł, kibiców i stadion, na którym panowała najlepsza atmosfera, z jaką miałem do czynienia. A kwestia finansowa nie dotyczyła kupowania ubrań czy kupowania samochodu, nie miała z tym nic wspólnego. Mam rodzinę i rachunki do zapłacenia, więc nie chciałbym myśleć: a co będzie, jeśli na ten rachunek mi zabraknie? – tłumaczył w czerwcu 2020 w rozmowie z krajowymi mediami.
Pedro Rebocho – niezdecydowany PAOK
Piłkarz wrócił do Guingamp i liczył, że znów zmieni barwy, bo jego klub nadal miał rywalizować na drugim szczeblu. – Szczerze mówiąc, moim pragnieniem jest znalezienie nowego wyzwania. Znam swoją wartość i naprawdę uważam, że mam jakość na najwyższe ligi w Europie. Absolutnie nie oczerniam drugiej ligi francuskiej, ale jestem ambitny, chcę się dalej rozwijać i pokazać, że mój dobry sezon 2018/19 nie był dziełem przypadku – we Francji, którą znam bardzo dobrze, lub gdzie indziej. Jestem oczywiście otwarty na inne kraje: Hiszpanię, Anglię, Włochy… – Portugalczyk jeszcze nawet nie przypuszczał, że za rok będzie kontynuował karierę w Polsce.
Tamtego lata poważnie interesowało się nim FC Nantes, zawodnik był otwarty na ten wariant, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i nie miał wyboru: musiał grać dla Guingamp w Ligue 2. I grał, jesienią praktycznie nie schodził z murawy. Dopiero zimą odszedł na wypożyczenie do Pacos de Ferreira, gdzie spotkał Joao Amarala, z którym będzie teraz klubowym kolegą w Lechu. W Pacos również miał pewny plac i przyczynił się do tego, że klub zajął piąte miejsce, dające przepustki do eliminacji Ligi Konferencji.
Wszystko fajnie, ale znów trzeba było wracać do drugoligowego Guingamp. Ponownie jedynie po to, żeby zmienić pracodawcę – tym razem na dobre. Rebocho nadal nie narzekał na brak zainteresowania. Na francuskim rynku łączono go z FC Metz, Strasbourgiem i Troyes, a w lipcu poważny był temat jego przenosin do PAOK-u Saloniki. “L’Equipe” pisało nawet, że transfer jest na ostatniej prostej, zaś kwota odstępnego wyniesie pół miliona euro (pozostał rok do końca kontraktu). Można zatem zakładać, że mniej więcej tyle za tego zawodnika zapłacił “Kolejorz”.
Dlaczego Rebocho nie przybija teraz piątek z Karolem Świderskim? Jak czytamy w greckich źródłach, w zasadzie wszystko było dogadane, ale klub z Salonik nie wykonał ostatecznego kroku, ciągle mając w zanadrzu inne warianty. Sprawa zaczęła się przeciągać, aż wreszcie reprezentanci zawodnika dali PAOK-owi ultimatum, że do 2 sierpnia ma się określić. Ciąg dalszy znamy. Dodajmy, że PAOK do dziś szuka wzmocnień na lewej obronie.
Pedro Rebocho – rap wielką pasją
Dzięki tej zwłoce Portugalczyk może być prezentowany w Poznaniu. Barry Douglas otrzymał poważnego konkurenta do miejsca w składzie. Rebocho również ma sporo do zaoferowania w ofensywie, a jednocześnie powinien dawać więcej w defensywie. Co ciekawe, drogi tej dwójki mogły się już kiedyś przeciąć, bo gdy Douglas grał w Leeds, przymierzany do tego klubu był właśnie wychowanek Benfiki.
Lech bierze zawodnika oswojonego z wysokim poziomem, sprawdzonego w kilku miejscach i gotowego do natychmiastowego wskoczenia do wyjściowej jedenastki. W Guingamp mieli wkalkulowane, że tego lata go sprzedadzą, ale dopóki znajdował się na miejscu, trenerzy korzystali z jego usług. W tym sezonie rozegrał on trzy mecze w Ligue 2, ostatni 14 sierpnia. I nie zawodził. Po spotkaniu z Grenoble (0:0) jeden z lokalnych portali stwierdził, że Rebocho znajdował się poziom wyżej niż reszta.
Poza boiskiem zawodnik ten nie powinien sprawiać problemów, co nie znaczy, że wolny czas spędza w kapciach przed telewizorem. Pasją Portugalczyka jest rap. Angażuje się w niego bardzo poważnie. – Wciągnąłem się w to około szesnastego czy siedemnastego roku życia, a mój pierwszy utwór wydałem w wieku dziewiętnastu lat. Dzisiaj jest to częścią mnie. Prawdziwe hobby, któremu nie zawsze mogę się poświęcić, bo przede wszystkim jestem zawodowym graczem, a piłka nożna jest moim priorytetem. Po karierze chciałbym jednak pójść mocniej w muzycznym kierunku – opowiadał.
O czym pisze w swoich utworach? – Często chodzi o moje życie i to, co dzieje się wokół mnie. W zależności od tego, jak się czuję, może to być negatywne lub pozytywne. Miałem trudności z pisaniem, kiedy sprawy piłkarskie nie szły po mojej myśli, ale nadal wypuszczałem nowe rzeczy, gdy byłem kontuzjowany w 2016 roku. To był skomplikowany okres i napisałem o tym kawałek. Znalazłem w muzyce sposób na dzielenie się swoimi uczuciami. Podczas pandemii zacząłem tworzyć piosenkę, ale nie mogłem jej dokończyć. Powstało tylko kilka słów, nie jest to kompletne – tłumaczył.
Artystyczny pseudonim Rebocho to Stiff-Wrist. Poniżej próbka jego możliwości:
W Poznaniu liczą jednak, że zostanie zapamiętany przede wszystkim z dobrej postawy na boisku. W Polsce mieliśmy już przybyszów, którzy potrafili świetnie zagrać na fortepianie, za to po założeniu butów do gry szło im znacznie gorzej…
Fot. Newspix/Przemysław Szyszka/lechpoznan.pl/Accredito