Lech Poznań imponująco rozpoczął sezon stulecia klubu. Gra efektownie, z polotem, strzela najwięcej goli w lidze. W świetnej formie jest ofensywne trio Ishak-Amaral-Kamiński, a Maciej Skorża szybko też poprawił grę w defensywie poznańskiego zespołu. Gdzie leży siła Kolejorza? Dlaczego warto zwrócić uwagę na Monaco prowadzone przez Nico Kovaca? I gdzie można szukać odniesienia do mistrzowskiej drużyny Skorży z sezonu 2014/15?
Maciej Skorża odmienił Lecha Poznań? [ANALIZA]
– Najważniejsza w futbolu jest tabela rozgrywek – mawiał Stanisław Czerczesow. Nie jest to zdanie specjalnie odkrywcze, ale na pewno jest to zdanie trafne. Jakkolwiek byśmy rozbijali futbol na czynniki pierwsze, tak koniec końców kluczowe znaczenie ma liczba punktów w tabeli. Tabela nie mówi nam jednak wszystkiego i dlatego czasem zerknąć nieco głębiej.
Lech jest liderem. Strzelił najwięcej goli. Ma najkorzystniejszy bilans bramkowy. Nie ma co się dziwić, że atmosfera w Poznaniu jest najlepsza od dnia awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Natomiast od zwycięstwa nad Charleroi do początku tego sezonu w zespole z Bułgarskiej zmieniło się tak wiele, że wypadałoby zrobić wręcz z tego kalendarium. Wolelibyśmy się jednak skupić na samym procesie tej ewolucji. Skorża budowę drużyny zaczął już wiosną, odciął ogon w postaci piłkarzy zbędnych (jak Muhar czy Crnomarković, ale i Sykora), poprosił o bardzo konkretny profil piłkarzy na poszczególnych pozycjach. I zaczął lepić.
W czym dziś Lech wyróżnia się w lidze najmocniej? Przede wszystkim w mocy ognia.
Wiruj, zmieniaj, mieszaj
Problemem Lecha w poprzednim sezonie była pasywność pod bramką rywala. Lech wpadł w sytuację, gdy miał piłkę, szukał opcji do rozegrania, ale wyraźnie wycofany rywal zamykał wszelakie ścieżki do rozegrania akcji przez lechitów. Spuszczał szlaban, a piłkarze Żurawia (a później też i Skorży) nie potrafili obejść przeszkody.
ŻURAW: NIE UWAŻAM, ŻEBY BRAKOWAŁO MI CHARYZMY
Skorża w tym sezonie stosuje sztuczkę, którą katował już w sezonie 2014/15 w Lechu. Wówczas tamta drużyna polegała w ofensywie na momentami wręcz szalonej rotacji piłkarzy na poszczególnych pozycjach. Miejscami zamieniali się skrzydłowi – Pawłowski i Lovrencsics. Ofensywny pomocnik Hamalainen wbiegł w miejsce napastnika Sadajewa. Sadajew wypychał Pawłowskiego do środka pola, gdy sam ustawiał się na lewej stronie pomocy. W to wszystko wbiegał z drugiej linii Linetty. Rywalom trudno było się połapać w tym, kogo i na jakiej pozycji właściwie teraz trzeba pilnować.
Teraz jest podobnie. Do zamiany pozycji dochodzi zarówno horyzontalnie, jak i wertykalnie. Innymi słowy – rotacja następuje w linii pomocy (prawy pomocnik na lewa stronę i odwrotnie), jak między linią pomocy i atakiem.
- Sytuacja z meczu z Lechią: Amaral schodzi na prawą flankę, Skóraś zastępuje go w środku pola. Atak kończy się golem – Portugalczyk wyłożył piłkę Ishakowi, który zamiast wbiegać centralnie w pole bramkowe, to sprytnie wycofał się na skraj pola karnego.
- Klasyczne zagranie taktyczne Skorży. Ishak wyciąga Frydrycha do boku, za Frydrychem przesuwają się koledzy z obrony, Amaral zastępuje Ishaka w centralnej części boiska. Przez to otwiera się druga flanka, gdzie jest Kamiński. Atak kończy się groźnym uderzeniem młodzieżowca Kolejorza
SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZ.PL I POSTAW NA SIEBIE
To bardzo powtarzalna akcja w Kolejorzu. Rotacje między Ishakiem i Amaralem widać też często po uśrednionej pozycji na boisku – Szwed schodzi po piłkę, Portugalczyk wbiega za obrońców i czeka na prostopadłe podania. Na przykład od Ishaka, który na początku sezonu pokazuje nową kartę w talii swoich umiejętności – sprytne zagranie na jeden kontakt do wchodzącego kolegi.
- akcja bramkowa z Wisłą – Ishak gra najniżej z ofensywnego kwartetu, wykłada piłkę Amaralowi, którzy strzela z dystansu i pokonuje Kieszka. W tej sytuacji Ishak gra na „dziesiątce”, Ba Loua jako napastnik, Kamiński na prawym skrzydle, Amaral na lewym. Nikt nie biega na swojej „domyślnej” pozycji.
- modelowa akcja na dwa podania – Karlstroem do Ishaka, ten wyciąga za sobą pół-lewego stopera, a Amaral wbiega dokładnie w miejsce, które zwolnił kolega z ataku
- Zagadka bez nagród – znajdź napastnika
Inspiracja Kovacem
Na pierwszej konferencji prasowej po powrocie do Lecha Skorża został zapytany o swoje trenerskie inspiracje. Radomianin odparł, że zerka na Monaco Niko Kovaca. Mógł oglądać treningi tej drużyny w Opalenicy, gdy drużyna z Księstwa trenowała tam na obozie.
Trudno ocenić, na ile Skorża realnie podpatruje nadal coś u Chorwata, ale myk ze schodzącym do rozegrania napastnikiem jest charakterystyczny właśnie w grze zespołu z Ligue 1.
Coś, co jednak odróżnia zespół Kovaca od drużyny Skorży, to gra bocznych obrońców. Kibicom w pamięci pewnie pozostały akcje Rebocho-Pereira ze spotkania z Wisłą Kraków, gdy lewy defensor Kolejorza grał niemal jako lewy napastnik. O ile w Monaco boczni obrońcy permanentnie zapędzają się do ataku, o tyle w Lechu występuje to sporadycznie. Chodzi tu zapewne o zabezpieczanie defensywy – zwłaszcza przy grze z Kwekweskirim i Tibą w wyjściowym składzie. Ataki bocznych obrońców w Lechu działają na zasadzie asymetrii – jeśli włącza się lewy obrońca, to Karlstroem wraz z prawym obrońcą zostają bliżej linii środkowej. I odwrotnie – Karlstroem zapewnia asekurację, gdy to Pereira/Satka/Czerwiński atakują prawą flanką.
Ciekawy jest też sposób, w jaki Lech wykorzystuje swoich bocznych obrońców. Douglas, Rebocho i Pereira dysponują dobrym dośrodkowaniem, ale bardzo rzadko zapędzają się pod samo pole karne. Lech dośrodkowuje stosunkowo rzadko spod końcowej linii. Jeśli już widzimy wrzutki po stronie bocznych obrońców, to są one wykonywane z głębi pola.
Pozbawiać oddechu rywala
Siłą Lecha jest też pressing. Filozofia Skorży zakłada wysokie ryzyko, ale i wysokie zyski w ataku na rywala. Trudno znaleźć w Ekstraklasie drużynę, która równie ochoczo atakowałaby przeciwników już na przeciwnej stronie boiska. Wystarczy zerknąć na liczby:
- w meczu ze Śląskiem lechici wymusili siedemnaście przechwytów na połowie rywali,
- z Jagiellonią – aż 21 odbiorów na połowie przeciwnika,
- przeciwko Wiśle Kraków – piętnaście odebranych piłek na połowie gości,
- z Rakowem – dziesięć odbiorów na połowie rywala,
- a z Lechią – trzynaście takich przejęć piłki.
Jeśli mielibyśmy szukać największego progresu Lecha względem zeszłego sezonu, to właśnie w udoskonaleniu fazy przejścia z obrony do ataku. Lech – mimo tego, że na ogół przebywa częściej przy piłce niż rywal – to i tak w większości meczów wykonał więcej kontrataków i więcej z nich zakończył strzałem na bramkę. Z czego to się bierze? Z zaangażowania całego ofensywnego kwartetu w grę defensywną.
MECZE LECHA POZNAŃ MOŻESZ OBSTAWIAĆ NA STRONIE FUKSIARZ.PL
Rzućmy okiem na ostatni mecz Kolejorza ze Śląskiem Wrocław. Kamiński – pięć prób odbiorów, cztery udane. Ramirez – osiem prób odbiorów, trzy udane. Amaral – cztery próby odbiorów, dwie udane. Ishak – dwie próby odbiorów, obie udane.
Lech miał 56% posiadania piłki, a mimo to wyglądał wyraźnie lepiej od wrocławian pod względem intensywności pojedynków (czyli liczby pojedynków i przechwytów ekipy broniącej w przeliczeniu na minutę posiadania piłki przez przeciwnika). W większości dotychczasowych spotkań atakująca czwórka Lecha wykonała łącznie dwucyfrową liczbę odbiorów.
Co z tego Lech ma? A chociażby takie akcje:
Warto pochwalić w tym miejscu Jakuba Kamińskiego. Skrzydłowy Lecha wykonał w tym sezonie już 40 odbiorów, co daje mu dziesiąte miejsce w ekstraklasowej klasyfikacji. Z piłkarzy ofensywnych tylko Leandro z Radomiaka ma ich na koncie więcej. W Lechu drugie miejsce pod tym względem zajmuje Jesper Karlstroem (32 odbiory).
Gdzie Lecha ugryźć?
Lech jest bardzo szczelny przy stałych fragmentach gry. Widać tu pracę Macieja Kędziorka, nowego asystenta w sztabie, którego konikiem są właśnie SFG. Lech jest jedynym klubem w Ekstraklasie, który nie stracił jeszcze gola z rzutu rożnego, rzutu wolnego pośredniego i bezpośredniego. Ze stojącej piłki lechici dali się pokonywać tylko po rzutach karnych.
Ale do lechitów można się dobrać. Jak? Wykorzystując sposób gry obu stoperów. Satka i Salamon (lub Milić) lubią grę w kontakcie z rywalem, wychodzą za napastnikami do linii środkowej, starają się wyprzedzić przeciwników w momencie podania do nich piłki.
Wówczas za plecami stoperów tworzy się luka.
I o ile jeszcze Satka jest na tyle mobilnym stoperem, że w kryzysowych momentach zdąży wrócić za przeciwnikiem, o tyle wyższy i silniejszy Salamon miewa problemy ze zwrotnością. Coś za coś. W Białymstoku gospodarze regularnie próbowali wykorzystywać niedostatki w przyspieszeniu i zwinności Salamona, a jeden z takich ataków skończył się golem.
Szeroka kadra napędza rywalizację
Siła Lecha tkwi też w czymś, co nie jest do końca mierzalne. A chodzi o to, że lechici muszą być ciągle pod prądem – wymusza to rywalizacja na niemal każdej pozycji w zespole Skorży.
Na Pereirę naciska Czerwiński, na Douglasa naciska Rebocho (choć teraz to już właściwie na odwrót). Satka i Salamon czują oddech Milica. W środku pola o dwa miejsca rywalizują Tiba, Kwekweskiri, Karlstroem i Murawski. Na dziesiątce Amarala próbuje wypchnąć Ramirez, a naciska na nich jeszcze Marchwiński. Amarala można też przesunąć na skrzydło, gdzie są Kamiński, Ba Loua oraz Skóraś. W ataku na jedno miejsce przypada Ishak, Sobiech oraz Baturina.
To powoduje, że z jednej strony Skorża może sobie pozwolić na sadzanie na ławce piłkarzy, którzy są w słabszej formie. Vide – Rebocho wskakujący do składu za Douglasa czy Kwekweskiri zmieniający w pewnym momencie Tibę. A z drugiej – wymusza to maksymalną koncentrację i wysiłek na piłkarzach, którzy czują rywalizację ze strony zmiennika. Weźmy na tapet duet Amaral-Ramirez. Ten drugi wiosną wyglądał kiepściutko, a mimo to Żuraw i Skorża nieustannie na niego stawiali. Dzisiaj Skorża ma komfort wyboru, a i sam Ramirez meczem ze Skrą w Pucharze Polski czy ostatnim występem ze Śląskiem dowodzi, że nie pogodził się z rolą rezerwowego. Sytuacja z gatunku win-win.
Lech odbudowuje własną społeczność
Gra na miarę aspiracji
Oczywiście dalecy jesteśmy od tego, by koronować już Lecha na mistrza Polski i planować reportaż z fety na Placu Wolności. Natomiast trzeba poznaniakom przyznać, że na sezon stulecia klubu przygotowali się rzetelnie. Skorża nie odlatuje, właściwie na każdej konferencji prasowej (również po zwycięstwach) wskazuje na niedostatki i marginesy w grze Kolejorza.
Po dziesięciu kolejkach Lech wygląda na bardzo poważnego kandydata do mistrzostwa, a w przypadku tak skonstruowanej drużyny czas bardziej będzie działał na korzyść zespołu. Jest jasny plan na atak (bazujący w dużej mierze na jakości wykonawców), jest trudny w warunkach Ekstraklasy do odparcia pressing, jest również skuteczna do tej pory broń na bolączkę z zeszłego sezonu w postaci stałych fragmentów gry (siedemnaście straconych goli, 13. najgorszy wynik w lidze).
Trudno się dziwić, że w Poznaniu ekscytację tym zespołem widać na każdym kroku.
CZYTAJ TAKŻE:
- Student, wolontariusz, uczeń Janasa. Jak zaczynał Maciej Skorża?
- Maciej Skorża: Myślałem, że jestem najlepszym trenerem świata [WYWIAD]
- Wszystkie obsesje Macieja Skorży
fot. NewsPix