Joao Amaral był kłamczuszkiem. Udawał się na wypożyczenie do Pacos de Ferreira, przekonując, że trapią go „kłopoty osobiste związane z rodziną”, a jego narzeczona jest w ciąży i powrót do Portugalii to dla nich najlepsze możliwe rozwiązanie. Pół roku później uderzał w inne tony, śpiewka nabrała bardziej melodramatycznego charakteru. „Dariusz Żuraw, trener przychodzący z rezerw, nie ufał mi i nie wystawiał w pierwszym składzie, przez co zabrał mi całą radość z gry”, tłumaczył. Pozostawało tylko uśmiechnąć się z politowaniem. W Lechu przestano o nim myśleć. Aż nadeszło lato 2021, oznaczające powrót 29-letniego pomocnika z Półwyspu Iberyjskiego do Poznania. I tu, stop, zaskoczenie. Na starcie nowego sezonu Joao Amaral jest nie tylko zawodnikiem wyjściowego składu Lecha, ale też wyróżniającą się postacią w całej Ekstraklasie.

Dziwna kariera
To dziwna kariera. Jej chronologia zadziwiłaby niejednego. W poważniejszej piłce wziął się znikąd. Do dwudziestego piątego roku życia błąkał się po trzecich, czwartych i piątych szczeblach portugalskich rozgrywek. Zarabiał grosze, dorabiał w innych pracach. Naklejał etykiety na wina i zakorkowywał butelki, sprzątał i kelnerował w restauracjach, stał za barem i robił drinki. Pracował w wolnych chwilach od treningów, choć chyba wierniejszym określeniem byłoby odwrócenie tego stwierdzenia. Był cierpliwy. Wraz z agentem odrzucali propozycje z klubów drugoligowych, liczyła się dla nich pełna pula. Opłaciło się, bo w końcu Amarala przygarnęła Vitoria Setubal, gdzie wyrobił sobie taką markę, że sprowadziła go do siebie Benfica. Nie po to, żeby wzmocnić nim pierwszy skład – po prostu wielkie portugalskie kluby stosunkowo często wyciągają wyróżniających się piłkarzy z mniejszych podmiotów za niewielkie – jak na swoje warunki – kwoty, żeby potem sprzedać ich za ciut więcej.
Tak też stało się z Amaralem, który wylądował w Poznaniu. Ale tak, całościowo to specyficzna historia, nieprzypadkowo Transfermarkt jego statystyki na poważnie odnotowuje dopiero od sezonu 2016/17.
Lech wygra mistrzostwo Polski – kurs 3.00 na Fuksiarz.pl
W Lechu był chimeryczny. Kiedy zobaczyliśmy go pierwszy raz, pomyśleliśmy sobie, że to kawał grajka. Z Pedro Tibą wyglądali na takich, co nie będę ukrywać się za mityczną „aklimatyzacją”, tylko od razu wezmą tę ligę szturmem. Kolejorz zapłacił za niego niemało, a on odwdzięczał się piłkarską jakością. W dwumeczu z Szachciorem Soligorsk w europejskich pucharach zrobił gola i dwie asysty w siedemdziesiąt pięć minut gry. Potem potrafił rozpykać chociażby Zagłębie Sosnowiec (gol i asysta) czy Miedź Legnica (gol i asysta), wcale niekrótkimi fragmentami wyglądać jak przybysz z lepszego świata, ale no przy okazji zobaczyliśmy, dlaczego to gość, który trafił do Ekstraklasy, a nie został w takiej Benfice. Często, stanowczo za często, Amaral męczył bułę. Znikał, przechodził obok meczów. Przeplatał „Superkino” tanimi filmami klasy „C”.
Zaskoczył wszystkich
Statystyki miał nie najgorsze, ale niespecjalnie płakaliśmy, kiedy zimą 2020 udawał się na wypożyczenie do Pacos de Ferreira. Jasne, Lech tracił na tym głębię składu, tracił na tym jakość, tracił na tym powagę, co doskonale unaoczniło się w końcówce kadencji Dariusza Żurawia, ale ze stolicy Wielkopolski uciekał wówczas istotny element rotacji, a nie gwiazda ligi. Wtedy też padły rzeczone kłamstewka, zrobiło się niesmacznie, Żuraw nazwał go dobrym aktorem, ale tygodnie mijały, miesiące mijały, a o Amaralu stopniowo zapominano.
Czy portugalski pomocnik w tym czasie podbijał rodzimą ligę? Nie, absolutnie. 2019/20 (wiosna) – 19 meczów, 1 bramka, 4 asysty. 2020/21 – 29 meczów, 1 bramka, 4 asysty. Pepa, trener Pacos de Ferreira, widział go na prawej albo lewej flance. Amaral trochę się w tym systemie dusił i niespecjalnie obraził się, kiedy latem skończyło się jego wypożyczenie i trzeba było bukować bilet powrotny do Poznania. Tam czekał już na niego Maciej Skorża, który w czerwcu zapowiedział, że widzi dla Portugalczyka miejsce w swojej drużynie.
Od tego czasu minęły dwa miesiące.
Joao Amaral zaskoczył wszystkich.
Świetny start sezonu
Lechowi przed sezonem na stulecie zależało na tym, żeby nie powtórzyć błędów z minionego roku i zadbać o szerokość kadry. Amaral idealnie wpisywał się w ten plan, bo może obskoczyć kilka pozycji w ofensywie – zagra jako lewy i prawy skrzydłowy, jako dziesiątka, jako fałszywa dziewiątka. W systemie Skorży przypisano mu rywalizację z Danim Ramirezem. Hiszpan, w formie i w gazie, potrafił być czołowym piłkarzem Ekstraklasy. Drybluje, strzela, asystuje, rozumie się z Tibą, rozumie się z Ishakiem. Problem w tym, że od ponad pół roku wygląda na zagubionego. Wyraźnie spuścił z tonów po cholernie udanym półtoraroczu na ekstraklasowych boiskach. Amaral to wykorzystał i wskoczył do pierwszego składu.
- Radomiak – 66 minut, nota: 4
- Górnik Zabrze – 80 minut, nota: 6
- Cracovia – 69 minut, nota: 6
- Bruk-Bet Termalica Nieciecza – 53 minuty, nota: 6
- Lechia Gdańsk – 82 minuty, nota: 7
Wszystkie mecze w pierwszym składzie, jeden gorszy występ, reszta co najmniej bardzo udana. Joao Amaral to jeden z największych wygranych początku sezonu. Praktycznie w każdym spotkaniu, oprócz w tym inaugurującym kampanię z Radomiakiem, robił różnicę.
Górnik Zabrze:
- rozegrał dwójkowo akcję bramkową z Ishakiem,
- przepchnął Wiśniewskiego i wypracował niezłą sytuację Kamińskiemu,
- posłał bombę, którą wyjął Sandomierski.
Cracovia:
- mądrze przepuścił piłkę do Skórasia, który miał doskonałą okazję na otworzenie wyniku, ale strzelił z ładnej pozycji tak lekko, że Niemczycki spokojnie złapał jego płaski strzał,
- mocno, ale niecelnie, huknął z dystansu po podaniu Ishaka w pierwszej połowie,
- strzelał jeszcze kilka razy w drugiej części gry, z każdą próbą coraz groźniej, ale nic z tego nie wyszło,
- popisał się niebanalną techniką – minął trzech piłkarzy Cracovii w pełnym biegu, pół-przewracając się, pół-kontynuując swoją rajd przy linii bocznej.
Bruk-Bet:
- wykorzystał błąd Loski – przyjął jego fatalne podanie, minął na szybkości obrońcę i zapakował piłkę do siatki,
- niecelnie, ale całkiem groźnie, ponownie spróbował swojego szczęścia.
Lechia:
- wypracował sytuację Kamińskiemu, który powinien trafić, ale chybił,
- asystował przy bramce Ishaka na 1:0,
- jego huknięcie z dystansu wyjął Kuciak.
Co mecz, to chociaż jedna poważna kandydatura do bramki lub asysty. Joao Amaral jest efektowny i efektywny. Chce mu się, nie jest zblazowany, cieszy się z gry. Fotoreporterzy uchwycili jego radość po golu Ishaka w meczu z Lechią – gołym okiem widać, że mu idzie, że mu się powodzi.
Z pomocą @adamciereszko 📸 https://t.co/6xhyhXzgJ7 pic.twitter.com/1KpCHk47uw
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 23, 2021
Spokojnie
Posadził na ławce Daniego Ramireza, bo gra na własnych zasadach, nie dubluje się, nie kopiuje. Amaral nie ogranicza się do roli klasycznej dziesiątki, operuje wyżej, wchodzi za plecy Mikaela Ishaka i naturalnie wciela się w rolę drugiej dziewiątki. Przy tym też zgrabnie wygląda jego współpraca ze szwedzkim napastnikiem. Asystował mu przy dwóch z jego trzech bramek na starcie sezonu, ewidentnie szuka go przy każdej sposobności. Doskonale widać to było przy golu z Lechią, kiedy aż trzykrotnie – począwszy od przyjęcia, przez rozpędzenie, po moment podania – Amaral sprawdzał usytuowanie Ishaka względem obrońców i pola karnego. Ten duet się czuje i dlatego też tak konsekwentnie stawia na niego Maciej Skorża.
Lech skończy sezon w pierwszej trójce – kurs 1.25 na Fuksiarz.pl
Pamiętamy bowiem, że Lech za kadencji Dariusza Żurawia funkcjonował najlepiej, kiedy błyszczał i szukał się na boisku mikroorganizm w postaci tercetu Tiba-Ramirez-Ishak. Od dobrych kilku miesięcy dwóch pierwszych nie może odnaleźć utraconej formy. Skorża najpierw posadził na ławce Ramireza, potem Tibę. Bez straty dla jakości gry ofensywnej Lecha. To w dużej mierze zasługa właśnie Joao Amaral, co do którego musimy jednak wstrzymać się przed wydawaniem wiekopomnych opinii. Tu potrzebna jest jedna pełna i równa dobra runda, a może i nawet cały pełny i równy sezon, żebyśmy z pełnym przekonaniem napisali, że Amaral w Lechu to udany projekt. Nie mamy pamięci złotej rybki, nie przychodzą do nas wieczór w wieczór agenci z Facetów w Czerni ze sprzętem do wymazywania pamięci – forma Portugalczyka bywała labilna, niestała, więc wszystko tu się jeszcze może zdarzyć.
Ale zaczyna się obiecująco.
Niespodziewanie na razie powrót z wypożyczenia Amarala urasta do miana najbardziej pożytecznego letniego transferu Lecha na starcie sezonu.
Fot. Newspix
Mazurek skąd ty możesz wiedzieć czy nie miał kłopotów rodzinnych skoro rodziło mu się dziecko? Gówno wiesz Mazurek a się wypowiadasz z tej zakłamanej Warszawy
to prawda, trochę frajerskie wypowiadać się na tematy rodzinne gościa, o którym się nic nie wie, w ogóle na temat kogokolwiek spraw rodzinnych
Mógł mieć problemy rodzinne. Nie można tego podważać. Ale mógł też od razu powiedzieć prawdę. W czerwcu 2020 roku, w A Boli, nie mówi słowem o problemach rodzinnych.
Cytat:
„Miałem dobry sezon w Lechu, ale pod jego koniec zespół objął dotychczasowy trener z rezerw i z jakiegoś powodu mi nie ufał mi lub nie pasował mu mój stylu gry. Przestałem u niego grać. Byłem drugim najlepszym strzelcem drużyny, a później przestałem być rozważany w ogóle jako opcja do gry. Chciałem być szczęśliwy, cieszyć się piłką, a trener mi to wszystko odebrał. Wtedy poprosiłem o odejście”.
Że z trenerem mu nie było po drodze, to nie zmienia faktu że mógł mieć i inne problemy. Więc może się okazać że ty kłamiesz
Mógł mieć też wrzoda na du#ie i ptapty pod garnkiem. Prawda jest taka, że nie po drodze mu było z Żurawiem i tyle. Jak widzisz że jesteś lepszy a trener wystawia Marchwińskiego bo go trzeba sprzedać to ile wytrzymasz? Ambitny gracz 1-2 mecze… Dopisujesz jakieś historie z żoną gdzie wszyscy wiedzą, że to była ściema.Tutaj nie mógł grać, ale w. Portugalii już tak??? 🙂
Ale o co c’mon? Nakłamał lub wyolbrzymił kłopoty rodzinne, bo nie chciał palić mostów (do Żurawia). Później zobaczył, że Project Crane umiera i walnął prawdę.
Amaral nie dostawał poważnych szans od Żurawia, bo nie pasował do jego antykoncepcji. Kvekve również. Może Ż. nie lubi piłkarzy technicznych?
Do koncepcji Skorży pasuje. I jak dotąd wymiata.
Żuraw pokazuje swoje kompetencje w ZL…
Komplet do badziewiaków (moze poza Szyszem)
Czy portugalski pomocnik w tym czasie podbijał rodzimą ligę? Nie, absolutnie. 2019/20 (wiosna) – 19 meczów, 1 bramka, 4 asysty. 2020/21 – 29 bramek, 1 bramka, 4 asysty.
——
Moim zdaniem statystyki w 20/21 miał wybitne. 29 goli + 1 gol czyli 30 bramek w portugalskiej lidze to jest sztos, do tego 4 asysty. Mógł go Lech opchnąć do Premier League, pewnie z 50 baniek by zaplacili za takiego wymiatacza, ale walczą o majstra to został w Poznaniu.
Mazurek pal mniej trawy, bo młody jesteś, a mózg już wyżarty i nie panujesz nad tym co piszesz. Jeszcze ze 3 lata, wjedzie biała mewa i cię zmiecie z planszy.
Dzięki, poprawiłem, literówka.
Skorża jest najlepszym polskim trenerem. Zaraz ktoś będzie krzyczał o Levadii i Pogoni, ale jako jedyny wszedł do fazy grupowej LE/PE z trzema różnymi klubami, opierdolił Barcelonę czego nie osiągnie żaden polski klub przez najbliższe sto lat, z Wisły która sezon wcześniej rozsypała się i zajęła ósme miejsce zrobił zespół który przez całą wydłużoną rundę(17 meczów) nie przegrał ŻADNEGO spotkania, podczas gdy dzisiejszy hegemon z Warszawy szansę na podobny wyczyn traci zazwyczaj gdzieś w trzeciej kolejce. Jako jedyny z całej generacji polskich trenerów zarobił też dobrą pajdę za granicą, a taki ćwierćfinalista EURO Nawałka może sobie jedynie o tym pomarzyć.
Mordo lepszy Czesio który w żadnym klubie nie wytrzymał więcej już 1,5 roku
Jezeli mnie pamiec nie myli to Skorza awansowal juz z Lechem (grajacym wowczas pod szyldem Amika) do fazy grupwej LE. Niestety w fazie grupwej przegral wszystkie spotkania.
Mowic powaznie, Lech wygral 3 spotkania wiec przytaczasz tu historie z minionej epoki, majce byc dowodem na geniusz trenerski Skorzy. Dlaczego wy w tym Poznaniu nie uczycie sie na bledach? Wstrzymaj sie z ocena do konca rundu. Unikniesz rozczarowan.
Ja nawet nie jestem z Poznania ziomek, a Lech mi lata koło chuja tak samo jak reszta ligi. Pod względem osiągnięć nie ma po prostu ŻADNEGO trenera w Polsce na poziomie Skorży.
Skorza jak jeden z nielicznych trenerow zaliczyl juz wszystkie czolowe kluby Ekstraklasy (Legie, Lecha, Wisle za Cupiala Groclin za Drzymaly) stad sukcesy w jego CV. Teraz robi drugie kolko.
Widzialem jak Skorza koncertowo przerznal mistrzostwo z Legia gdy nie potrafil wygrac w szesciu(jak nie wiecej) ostatnich meczach sezonu. Podobna niemoc ogaranela zreszta Lecha w drugim sezonie pod jega wodza.
Z Barcelona przegral 4:0 w pierwszym meczu, pozamiatane. Czym sie tu podniecac? Magiera zremiswoal z Realem co przelozylo sie na punkty i awans z grupy. Bakero wygral z Man City 3:1. To niby swiadczy, ze sa wybitnymi fachowcami?
Nie wiem na czym polega wyjatkowosc Skorzy. Nie gra w pucharach, kadre ma wieksza niz Zuraw, ktory walczyl na trzech frontach. Posadz na jego miejscu Fornalika tez bedzie wygrywal.
Magiera przyszedl i zaraz na drugi dzien zremisowal To samo z Bakero Bask przyszedl i pokonal Manchester City Ktos Magierze zespol przygotowal to po pierwsze a po drugie a Real gral na remis aby nie dostac sie do grupy smierci Byl znakomity fachowiec uczciwy trener Jacek Zielinski i to on byl ojcem sukcesow Lecha w europejskich pucharach a nie jakis Bakero Co ty kurwa palisz
Po nicku wnosze, ze inteligencja nie grzeszysz, dlatego poswiecilem chwile by wyjasnic to co napisalem post wyzej.
Autor posta, do ktorego sie odnosilem jako dowod na geniusz trenerski Skorzy przytoczyl zwyciestwo prowadzonej przez niego Wisly z Barcelona, czyli sukcesu, ktorego i tu cytat „nie osiągnie żaden polski klub przez najbliższe sto lat”.
W swoim poscie wskazalem przyklady dwoch trenerow, ktorzy wraz z prowadzonym zespolem odniesli suckes w starciu z rywalem z najwyzeszej polki. Teza o stu latach obalona, Tez o wyjatkowsci Skorzy rowniez.
Tak na marginesie, co ty masz , albo czego nie masz w glowie, zeby firmowac swoje wypowiedzi takim nickiem?
Skorża jednak uderzył się w pierś że dał du.py wtedy w sezonie po mistrzostwie Lecha, teraz jest madrzejszy o te doświadczenia. Jak na razie z tym samym skladem robi fajne wyniki.
Dostal mocne uzupelnienia. Ciekawe jak bedzie wyglądało miejsce Lecha na koniec grudnia po maratonie. Bedzie musial rotowac i wtedy sie okaze.
Na razie ma jaja odstawic gwiazdeczki Tibe i Ramireza. Wyjdzie to wszystkim na dobre mam wrażenie.
Z calej tej wierchuszki najbardziej lubię Lecha pomimo żem stary Widzewiak.
Powodzenia
Nie można nie doceniać wkładu Ramireza w grę Lecha w poprzednim sezonie, ale super, że Joao wygryzł go z pierwszego składu. I to zasłużenie, bo w tym sezonie haruje na boisku niczym motor. Kiedy Daniemu nie szło na boisku, bywał w cholerę sfrustrowany i – miałem takie wrażenie – bardzo toksyczny. To po prostu się widziało – frustracja, bierność, bezsensowne dyskusje z sędziami – ta postawa wtedy podcinała skrzydła reszcie ekipy, zniechęcała do próby odwrócenia kiepskich wyników. Taki mental gwiazdeczki. Może teraz mając solidnego konkurenta zasuwającego również w defensywie, Dani trochę przemyśli swoje postępowanie, nabierze pokory i zacznie prezentować większe zaangażowanie w grę zespołu, kiedy się ona nie klei zamiast machania rękami i obrażania się na wczesne zejścia z boiska
Ramirez obrósł w piórka w ŁKS gdzie traktowano go jak Boga. Myślał, że w Lechu będzie miał podobny status.
W końcu jest prawdziwa rywalizacja w pomocy. A nie jak w ległej… Wypada Kapustka i Slisz i…graja juniorzy
Zawsze było widać, że gościu ma konkretne umiejętności, ale jednocześnie ma problem z życiem na poznańsko – wronieckiej prowincji. Być może trochę dojrzał w tej kwestii i zaakceptował niedogodności. Przetrwa do końca kontraktu z zaciśniętymi zębami i da dyla jeśli pojawi się inna, nie gorsza finansowo oferta już nie na takim zadupiu.
Tak, bo niespełna 60-tysięczne miasteczko na północy Portugalii to wielki świat.
Teraz to tylko chwilowe, do pierwszej przegranej lub posadzeniu na lawie.
Pewnie pizdeczka piekli bo chciał byś mieszkać na takiej prowincji 🙂 duś tam sobie guziczki na klawiaturce pionku:D zawsze to jakoś frustravje gasi co ? ^^ E mędrzec z weszło kurwa ^^:D
Prowincja to teraz rządzi na „żylecie”… Wiecie, że traktujemy was jak Azjatów. Oczywiście nie wszystkich… Ochota, Wola, Żoliborz czy Bielany łapią się na Europę… I jak tak popatrzysz na swoich wiejskich kolesi z Białołęki to już wiesz, że tam to klasa, prawdziwi Warszawiacy, nie pi*dy spod Ostrołęki. Oni nas nie lubią bo nie lubią od 50lat. Szacunek. A wy wiejskie ćwoki próbujecie udawać rodowitych niczym Łazuka w filmie 'Nie ma róży bez ognia”. My Warszawiacy spod Mławy… Tym jesteście ćwoki. I wara mi od mojego klubu
Prawdziwy Warszawiak!!!! Nie słoik!!! Pozdrowienia z Pyrlandii, z Posen!!! Kilka lat temu w pracy z Poznaniu poznałem gościa, pytam skąd jesteś z pod Warszawy, a konkretnie pytam: z Ostrołęki! W 1999 roku podczas pielgrzymki JPII jeździłem po całej Polsce i sprzedawałem grawerowane popiersia Papierza w krysztale górskim. W Licheniu poznałem grupę starszych warszawiaków którzy kupili u mnie popiersia JPII i okazało że to byli przemili ludzie. Długo rozmawialiśmy … Ja powiedziałem że jestem z Poznania i zdaję sobie sprawę że nie jesteśmy lubiani w stolicy, na co ci ludzie powiedzieli ze są przedwojennymi mieszkańcami stolicy i że bardzo szanują Poznańczyków za solidność i porządek! Poznańczyków , nie Poznaniaków! Wtedy pierwszy raz się spotkałem z określeniem Poznańczyk! Po kilku dniach spotkałem dwie panie z tej grupy nie daleko kolumny Zygmunta w stolicy i zabrały mnie i mego kumpla na Nowy Świat w takie miejsce w którym sprzedaliśmy wszytko w kilka godzin. Kolejną sytuację z normalnymi warszawiakami miałem około 9 lat temu na Mc Donaldzie w Swarzędzu ( To już dzielnica Poznania). Jadłem hamburgera na zewnątrz i… z ekipą budowlano remontową , też jedli. Okazało się że to ludzie ze stolicy którzy wykonywali jakieś prace dla ajenta Mc Donalda. Chyba z godzinę gadaliśmy, jeden był kibicem Legii ( Pokazał swoją wejściówkę ze zdjęciem na stadion) . Na koniec obdarowali mnie wypasionymi kilkoma hamburgerami ( Mieli ich wuchtę) i każdy pojechał w swoją stronę! Takich kibiców szanuję anie qurva patriotów wyklętych o mózgach pantofelka i nie ważne czy z Poznania czy Warszawy! Pozdrawiam wszystkich normalnych!
Doucz się chamie, twojego Lecha już nie ma
Polaczku spod Mlawy paniska w dziurawych dresach co potrafia spuscic wpierdol dziadkowi z 13 letnim wnukiem
Ani to smieszne ani z sensem tylko buc psychopata mogl cos takiego wymyslec
Fajni jestescie, byl klamczuszkiem.
A piaaliscie co innego gdy wszyscy inni juz wiedzieli, ze to ściema.
odpowiedź jest prosta: to przeciętny piłkarz. A przeciętni piłkarze mają straszne wahania formy. Jakby nie mieli, to by byli dobrymi piłkarzami i grali w lepszych klubach niż ekstraklasa. I tyle. Kibice/pismaki/eksperci zawsze wychodzą z dziwnego założenia, że dobry piłkarz ma lepsze umiejętności niż słaby. Nie. Ci słabi potrafią grać. Różnica jest w tym, że bardzo dobry trzyma formę przez lata, dobry utrzyma przynajmniej przez sezon-dwa, a przeciętny raz zagra dobrze, raz źle więc nie można na nim na dłuższą metę polegać.
Pozbycie się Amarala na jeden sezon to był po prostu sabotaż.
„kiedyś” – wiemy kiedy Skorża odbudował Zaura. Może teraz czas na Amarala?
Mistrz Polski Lech Poznan! A moze i puchar dodadza?
A dopiero mieli kurwa dość :))))
I tak mają