Stu zawodników w dwunastu konkurencjach. Walka o co najmniej dwa rekordy świata. Plejada polskich i zagranicznych gwiazd lekkiej atletyki. Pojedynek najszybszej Polski z najszybszą kobietą świata. Doskonała obsada biegu na 400 metrów. Jeden z ostatnich startów Adama Kszczota w jego bogatej karierze. ORLEN Copernicus Cup – największy halowy mityng lekkoatletyczny w naszym kraju – zapowiada się znakomicie.
Spis treści
Najszybciej w historii?
Przedostatni z serii największych halowych mityngów World Athletics Indoor Tour. Padały już na nim rekordy świata – wystarczy przypomnieć fantastyczny skok Armanda Duplantisa na 6.17 m, gdy rozprawił się z wynikiem Renaud Lavilleniego. Szwed niejednokrotnie podkreślał potem, że to właśnie toruński mityng był punktem zwrotnym w jego karierze – momentem, w którym pokazał sobie i innym, że jest poza zasięgiem rywali. Że jest najlepszy. I to w całej historii.
Oczywiście rekord Duplantisa miał podwójne znaczenie – w skoku o tyczce nie rozróżnia się bowiem rekordu świata w zależności od tego, czy pobija się go w hali czy na stadionie. W biegach jest inaczej, a to w nich w Toruniu mają zostać zaatakowane dwa najlepsze w dziejach rezultaty. Co nie zmienia faktu, że każdy rekord świata jest osiągnięciem wyjątkowym.
Dziś powalczy o nie etiopski duet – Selemon Barega i Gudaf Tsegay. A skoro Etiopia, to biegi na co najmniej średnich dystansach. I tak Barega pobiegnie po rekord świata na 3000 metrów, Tsegay będzie rywalizować na o połowę krótszym dystansie, atakując własny rezultat sprzed nieco ponad roku. Oczywistym jest więc, że może go pobić. Przed Baregą za to ogromne wyzwanie – 7:24,90 Daniela Komena utrzymuje się na hali od 1998 roku.
Czy po 24 latach ten wynik zostanie w końcu pobity? Można mieć nadzieję, że tak. Etiopczyk jest znakomitym biegaczem, a w dodatku ma mieć do pomocy najlepszych możliwych pacemakerów, dyktujących mu odpowiednie tempo. I to jedna rzecz. Druga, co podkreślają wszyscy, którzy znają toruńską halę – bieżnia w niej jest po prostu bardzo szybka.
To zresztą cieszy nie tylko Etiopczyków.
Siedem sekund rywalizacji
– Liczę na szybkie bieganie i emocjonującą rywalizację z Elaine, a do tego bardzo cieszę się, że podczas ORLEN Copernicus Cup toruńska hala będzie pełna kibiców. Wszyscy zawodnicy są tego bardzo spragnieni – mówiła Ewa Swoboda. Polka w kapitalnym stylu otworzyła sezon, gdy w łódzkim ORLEN Cupie najpierw pobiegła 7.04 s (co już było rekordem kraju), a potem poprawiła ten wynik na równe 7.00. I żałowała tylko, że na tablicy wyników nie zostało pierwotnie wyświetlone tam 6.99.
Dobrą formę potwierdziła zresztą w weekend w Duesseldorfie, gdy z czasem 7.10 spokojnie zostawiła konkurencję w tyle. A potem przyznała, że nie była w najwyższej formie, bo męczył ją okres. – Dzisiaj nie jest dobry dzień. Wszystko boli – rzuciła do mikrofonu. Jeśli więc w takim stanie zdołała pobiec tak szybko, to w pełni dysponowana – a liczymy, że po kilku dniach przerwy ból już zniknął – powinna zgotować w Toruniu prawdziwe show.
Zwłaszcza, że obok pobiegnie wspomniana przez nią Elaine Thompson-Herah.
Jamajka to pięciokrotna mistrzyni olimpijska, jedna z najlepszych lekkoatletek świata. To zresztą oficjalne – w zeszłym sezonie otrzymała nagrodę dla zawodniczki roku od World Athletics. Trudno było zresztą postawić na kogoś innego – w Tokio Elaine zgarnęła trzy złota: na 100 i 200 metrów oraz w sztafecie 4×100. Na stadionie jest po prostu numerem 1. W hali legitymuje się świetną życiówką, 6.98, ale ten wynik ma już pięć lat. A w tym sezonie to Swoboda jest szybsza i już weszła do najlepszej dziesiątki w historii tego dystansu. Nie w Polsce, na świecie.
JAKA JEST NAJLEPSZA JAMAJSKA SPRINTERKA I DLACZEGO AKURAT ELAINE THOMPSON-HERAH?
Zresztą wyniki jakie wykręca były nieco niespodziewane. Nawet dla niej. W zeszłym sezonie najpierw dopadł ją koronawirus (przez który nie wystąpiła na halowych mistrzostwach Europy właśnie w Toruniu), a potem zapalenie rozcięgna podeszwowego, kontuzja, która wielu biegaczom utrudniła osiąganie sukcesów lub nawet zakończyła kariery – dobrze wie o tym choćby Paweł Czapiewski.
Swoboda się z tym jednak uporała. I wróciła szybsza niż kiedykolwiek wcześniej. W Toruniu powinna dać tego kolejny dowód.
400 metrów, czyli polska specjalność
– Od lat posiadamy doskonałą obsadę w biegu na 400 metrów pań, ale obecny mityng jest jeszcze bardziej wyjątkowy pod tym względem. Świetnie biegają trzy nasze zawodniczki. Na światowych listach wyników Anna Kiełbasińska jest tuż za Femke Bol, którą także zobaczymy w Toruniu. Natalia Kaczmarek również bardzo ładnie otworzyła sezon. Z kolei Justyna Święty-Ersetic cały czas czeka na wynik poniżej 52 sekund. Ale wszyscy wiedzą, kim jest Justyna i znają jej ogromne możliwości – mówił nam wczoraj Artur Partyka.
Nie wypada się z tymi słowami nie zgodzić.
Bieg na 400 metrów kobiet to zdecydowanie jedna z tych konkurencji, której fani powinni się dziś przyglądać najbardziej. Wystąpi w nim bowiem cała krajowa czołówka – wspomniane Kiełbasińska, Święty-Ersetic i Kaczmarek, ale też Iga Baumgart-Witan. Zabraknie tylko Małgorzaty Hołub-Kowalik, która przez kontuzję została zmuszona do odpuszczenia halowego sezonu. Obecna będzie za to Femke Bol, która rok temu w Toruniu została halową mistrzynią Europy na tym dystansie.
To ona będzie też faworytką dzisiejszej rywalizacji. Ale Polki na pewno nie odpuszczą.
– Nastawienie mam, jak zawsze, bojowe, a do tego mam bardzo dobre skojarzenia z toruńską halą. Jeśli dołożymy do tego szybka bieżnię i mega atmosferę na trybunach, to możemy mieć mega widowisko. Za to właśnie lubię ten mityng, bo tu zawsze się coś dzieje, a zawody są na najwyższym światowym poziomie. Ja mogę obiecać, że będę walczyła – mówiła Święty-Ersetic. To jednak nie ona będzie biegaczką, która ma rzucić największe wyzwanie Holenderce.
Patrzyć trzeba tu przede wszystkim na Kiełbasińską, która na początku sezonu pobiła halowy rekord Polski i przybliżyła się do granicy 51 sekund (51.10), przez kilka dni przewodząc też listom światowym. Potem lepsze rezultaty wykręciły Femke Bol i Polina Miller, młoda rosyjska biegaczka, ale nie zmienia to faktu, że wyniki Kiełbasińskiej są imponujące. Tym bardziej, że – podobnie jak Swoboda – w zeszłym sezonie miała ogromne problemy ze stopą. Tyle że nie chodziło o zapalenie, a złamanie kości.
Polka przeszła operację, potem przez wiele tygodni się rehabilitowała. W ostatnim momencie, wręcz cudem, dostała się do składu na igrzyska w Tokio i wybiegała – co prawda startując tylko w eliminacjach, ale jednak – srebrny medal w sztafecie. A w kolejnych miesiącach imponowała życiową formą – na stadionie przebiegła 400 metrów w czasie 50.38 s. W historii polskiej lekkiej atletyki szybciej biegała tylko Irena Szewińska.
Formę z końcówki zeszłego sezonu ewidentnie przeniosła więc na halę. Ale nie tylko ona jest gotowa zagrozić Femke Bol – wielkie rzeczy zapowiada też Natalia Kaczmarek.
– Nie chcę nic obiecywać, ale we wtorek możliwe jest złamanie 51 sekund. Dziewczyny są bardzo, bardzo mocne. Mam nadzieję, że to nas napędzi i osiągniemy bardzo dobre czasy. A być może padnie nawet rekord Polski. Pamiętajmy, że to nie do mnie on w tej chwili należy, ale do Ani Kiełbasińskiej. Mam nadzieję, że dalej będę się rozwijała i nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa na bieżni – powiedziała Kaczmarek.
Kszczot schodzi z bieżni
Adam Kszczot ogłosił niedawno, że po tym sezonie halowym zakończy zawodową karierę i poświęci się rodzinie oraz innym zajęciom – w tym napisaniu książki. Jeden z najlepszych biegaczy w historii Polski – a zdaniem Zbigniewa Króla, znakomitego trenera, nawet najlepszy – wciąż jednak ma przed sobą cel do zrealizowania. Chciałby wywalczyć minimum na halowe mistrzostwa świata w Belgradzie i tam pożegnać się z kibicami.
– Prześledziłem sobie od roku 2008-2009 – czyli pierwszych sukcesów Adama i Marcina [Lewandowskiego] – zawodników, z którymi oni startowali. Dziś już wszyscy z tamtego okresu pokończyli kariery! Na czele z Davidem Rudishą. Nijel Amos czasami gdzieś się przewijał. Ale on wciąż nie jest tak długowieczny, jak dwaj Polacy. Adam i Marcin przez ponad dekadę cały czas osiągali sukcesy […]. Na tym dystansie niezwykle trudno jest utrzymać taką formę. Dlatego nie mam wobec niego wymagań. Chciałbym tylko, żeby zdobył minimum do halowych mistrzostw świata i fajnie podsumował swoją karierę występem w Belgradzie – mówił Artur Partyka.
ADAM KSZCZOT KOŃCZY KARIERĘ
I faktycznie, trudno czegokolwiek od Kszczota wymagać. W karierze osiągnął przecież niemal wszystko. Niemal, bo zabrakło mu tylko medalu olimpijskiego i rekordu Polski. Ale medale mistrzostw świata i mistrzostw Europy, które zdobył przez lata, i tak tworzą fantastyczną galerię osiągnięć. I pięknie by było, gdyby mógł się pożegnać na wielkiej scenie – halowych MŚ. A gdzie wywalczyć minimum, jeśli nie we własnej ojczyźnie? Tym bardziej na takich zawodach jak te, które zawodnicy uwielbiają.
– Wielokrotnie powtarzałem i podtrzymuję te słowa, że ORLEN Copernicus Cup jest w top trzy światowych mityngów. W Toruniu zawsze dzieje się niesamowite show, padają rekordy świata, rekordy Polski i jest wspaniała atmosfera. Czuję się świetnie fizycznie i mentalnie. Młodszy jednak już nie będę, więc do startów w hali przygotowywałem się już bardzo mocno. Chcę w każdej z trzech dużych imprez w 2022 obronić przynajmniej swój stan posiadania, a są to trzy medale – mówił Marcin Lewandowski, który z Kszczotem zmierzy się dziś na bieżni. Już po raz 73. w karierze na dystansie 800 metrów.
On minimum na mistrzostwa świata już wywalczył, zresztą w Belgradzie raczej zdecyduje się na bieg na 1500 metrów. I z pewnością trzyma kciuki za Adama, by on też mógł pojechać do Serbii..
Co jeszcze?
Z pewnością warto będzie się przyjrzeć rywalizacji kulomiotów, bo do bardzo dobrej formy wraca w tym sezonie Konrad Bukowiecki, którego pchnięcie na 21.39 m przez pewien czas przewodziło nawet listom światowym. W doskonałej dyspozycji wydaje się być też Angelika Cichocka, która niedawno w biegu na 1000 metrów wykręciła drugi najlepszy czas w historii polskiej lekkiej atletyki. W Toruniu z kolei pobiegnie na “swojej” osiemsetce. Do dobrej dyspozycji stara się też powrócić płotkarz Damian Czykier, a wielkie emocje na wysokim poziomie – dosłownie – powinni zapewnić nam tyczkarze, z Piotrem Liskiem (walczącym o minimum na halowe MŚ – 5.81 m) na czele.
ORLEN Copernicus Cup Toruń 2022 rozpocznie się o godzinie 16.30 konkursem pchnięcia kulą mężczyzn. Ceremonia otwarcia zaplanowana jest z kolei na 17.25. Mityng zakończy się finałem biegu na 60 metrów kobiet.
Program minutowy:
- 16:30 pchnięcie kulą mężczyzn
- 17:25 ceremonia otwarcia
- 17:35 60m ppł. kobiet (eliminacje)
- 17:40 skok w dal kobiet
- 17:50 60m ppł. mężczyzn (eliminacje)
- 18:02 800m kobiet
- 18:10 60m mężczyzn (eliminacje)
- 18:15 skok o tyczce mężczyzn
- 18:20 60m kobiet (eliminacje)
- 18:30 3000m mężczyzn
- 18:45 400m kobiet (2 serie)
- 19:00 60m ppł. kobiet finał
- 19:15 60m ppł. mężczyzn finał
- 19:20 800m mężczyzn
- 19:30 1500m kobiet
- 19:40 60m mężczyzn finał
- 19:50 60m kobiet finał
- 20:05 dekoracja zwycięzców
Fot. Newspix
Czytaj także: