Reklama

Piast i końcówki meczów – bardzo trudny związek

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2022, 23:28 • 3 min czytania 41 komentarzy

Piast Gliwice w dzisiejszym meczu z Rakowem Częstochowa musiał sobie radzić zarówno bez Damiana Kądziora, jak i Kamila Wilczka. A że nawet ze swoimi największymi gwiazdami w składzie ekipa Waldemara Fornalika nie grzeszy formą, trudno było dawać jej większe szanse w tej rywalizacji. Może ujmijmy to tak – na papierze można by je porównać do pojedynku siłowego pomiędzy Grzegorzem Tomasiewiczem a Tomasem Petraskiem. 

Piast i końcówki meczów – bardzo trudny związek

Tymczasem obejrzeliśmy wyrównany mecz. Niestety dość nudny. Tak nudny, że wśród zdarzeń, na które warto było zwrócić uwagę, musimy odnotować właśnie to, że w pewnym momencie Tomasiewicz i Petrasek, których dzielą 32 centymetry, rzucili się sobie gardeł. Wyglądało to nieco komicznie, ale dysponujący skromniejszymi warunkami pomocnik nie spękał.

I Piast też nie spękał przed drużyną, która walczyła o fotel lidera. Tyle tylko, że co z tego, skoro znów kończy mecz bez punktów.

Trzeci raz w krótkim czasie mistrz Polski z sezonu 18/19 w końcówce traci to, na co pracował przez całe spotkanie. Tak było w derbach z Górnikiem Zabrze, gdy niemalże w setnej minucie gola na 3-3 strzelił Richard Jensen. Tak było w piątek w Płocku, gdy Marko Kolar trafił do siatki na 1-0 w 88. minucie. No i tak było dziś, gdy Krzysztof Jakubik miał już kończyć mecz, a Fran Tudor znalazł sposób na Placha i strzelił jedynego gola w meczu. Jeszcze tylko Śląsk trzy tygodnie temu wcisnąłby coś na 2-1 i mielibyśmy komplet. No ale gliwiczanie i tak są cztery punkty w plecy. Z nimi tabela wyglądałaby znośnie (15 oczek ma 10. Lech Poznań), a bez nich od strefy spadkowej dzieli Piasta tylko lepszy bilans bramek niż ten, który ma Korona.

Reklama

Piast Gliwice – Raków Częstochowa 0-1. Toril wspomógł Raków

Fornalik pretensje może mieć do dwóch piłkarzy. Po pierwsze – do Jakuba Czerwińskiego, bo prokurowanie rzutu wolnego blisko pola karnego, gdy sędzia zbiera się już do zakończenia spotkania, to raczej średni pomysł (szczególnie, że sytuacja tego nie wymagała). Po drugie (i ważniejsze) – do Alberto Torila, bo Hiszpan najpierw nie skontrolował piłki i z nieudanego dogrania Kuna zrobił rywalom setkę, a później ze strzału Tudora, który leciał w Placha, uczynił uderzenie nie do obrony.

Tzw. full service. Dobrze, że z rozpędu nie pobiegł się cieszyć z piłkarzami Rakowa.

A Piast rozgrywał naprawdę niezłą drugą połowę. Gdyby na przykład trochę więcej zimnej krwi zachował Felix, chwilę po przerwie to gospodarze byliby na prowadzeniu. Groźny był również choćby Chrapek, ale pomocnikowi brakowało precyzji. Biorąc pod uwagę wspomniane osłabienia, Piast wykreował sobie sporo. Warto odnotować też pierwszy występ w podstawowym składzie Dziczka – tym bardziej że należał do grona najlepszych zawodników na boisku i nie pozwolił na wiele pomocnikom gości.

Raków ma trzy punkty, Raków jest liderem, ale Raków też rozczarował. Zawiódł szczególnie ofensywny tercet, bo okej – raz Mosór wyręczył Placha, gdy Lopez strzelał po dograniu Nowaka, a raz Słowak dobrze wyszedł i odbił strzał Nowaka po zgraniu Piaseckiego, ale generalnie ci panowie różnicy nie robili. Szczególnie po przerwie i ma tu Marek Papszun o czym myśleć, nawet jeśli najbliższy rywal na horyzoncie (Miedź u siebie) jest zdolny do tego, by ograć się samemu.

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

41 komentarzy

Loading...