Reklama

Kilka, może kilkanaście milionów. Puchar Polski trampoliną do dużej kasy

Kamil Warzocha

02 maja 2025, 08:13 • 4 min czytania 26 komentarzy

Jeśli ktoś wątpi, że Puchar Polski jest dochodowym biznesem dla zwycięzcy, postaramy się te wątpliwości rozwiać. Tak się składa, że dla obu finalistów – chyba jak nigdy wcześniej – to trofeum ratujące drugą połowę roku. Dla Pogoni: oddech finansowy w obliczu znanych problemów, już z nowym właścicielem. Natomiast w przypadku Legii: jedno wielkie koło ratunkowe pt. „europejskie puchary”. I oczywiście też kasa, która przyda się na zbilansowanie budżetu nadszarpniętego przez słabsze miejsce w lidze i zaniedbany przepis młodzieżowca.

Kilka, może kilkanaście milionów. Puchar Polski trampoliną do dużej kasy

Przegrany otrzyma milion złotych, zaś zwycięzca Pucharu Polski zagarnie do sejfu 5 milionów. Jest zatem o co gryźć trawę, zwłaszcza że od niedawna drugi krajowy tytuł kusi nie tylko bezpośrednią premią finansową. To też bilet do pierwszej rundy eliminacji w Lidze Europy, który oprócz rozszerzenia prestiżu i fajnej medialnej przygody, też może przynieść kolejne, nawet większe niż za Puchar Polski miliony:

Reklama
  • udział w jakiejkolwiek fazie eliminacji to potencjalny zarobek rzędu 175 tys. euro (tak było w tym sezonie)
  • w przypadku spadku do el. LK, leżą do wzięcia kolejne setki tysięcy euro
  • awans do fazy ligowej LE to ponad 4 mln euro dla klubu
  • awans do fazy ligowej LK to z kolei ponad 3 mln euro
  • zakładając, że LE jest poza zasięgiem Pogoni i Legii: zwycięstwo w fazie ligowej LK – 400 tys., remis – 133 tys.
  • rekompensata za odpadnięcie z el. LK: 750 tys. euro w IV rundzie, 550 tys. euro w III, 350 tys. euro w II, 150 tys. euro (w tym sezonie)

Haditaghi dla Weszło: Wydałem na Pogoń już prawie osiem milionów euro

Puchar Polski trampoliną. Legia i Pogoń grają o grube pieniądze

Ktoś mógłby nas posądzać, że rozprawiamy o rzeczach kompletnie nierealnych i wychodzimy myślami zdecydowanie za daleko. Ale przecież nie o to chodzi, że pod wpływem sukcesu Jagiellonii i Legii w tegorocznej LK, będziemy teraz wpychać kogoś do pucharów na siłę. Raz, że spokojnie dla kilku polskich klubów Liga Konferencji to po długich latach już cel osiągalny, dwa: wymienione liczby dobrze uświadamiają, jakie drzwi otwiera sobie zwycięzca Pucharu Polski.

A nie mówimy o groszowych sprawach, skoro 5 mln złotych od PZPN-u przy wyżej wymienionych kwotach brzmi jak „tylko” zastrzyk gotówki na rozruch. Przy swoim potencjale, Pogoń i Legia śmiało mogą myśleć o wbiciu się do Ligi Konferencji i potraktowaniu pucharowej przystawki jako początku. Albo w przypadku „Portowców”, którzy nie mają dobrych wspomnień z ostatnich europejskich podbojów, niech będzie, że chociaż o rozegraniu kilku faz. Wiecie, w stylu Wisły Kraków sprzed roku, która na uczestnictwie w czterech fazach (dwie LE, dwie LK) zarobiła ponad 6 mln złotych.

Czyli, teoretycznie, wcale nie trzeba awansować do właściwej fazy europejskich rozgrywek na jesień, żeby na Pucharze Polski zarobić tak naprawdę 10 milionów złotych. A że w finale nie mamy do czynienia z Puszczą czy Ruchem, można z góry założyć, że właśnie o takich widełkach rozmawiamy. Najgorszy scenariusz dla Pogoni lub Legii to kilka dodatkowych milionów, średni byłby podwojeniem nagrody z PP, a najlepszym jej zwielokrotnienie.

Rekordowa premia dla piłkarzy Pogoni w razie triumfu w Pucharze Polski

Od roku Puchar Polski to trofeum z innego kruszcu. Grzech nie korzystać

Fajnie się stało, że po edycji 2022/2023 akurat dla nas, Polaków, zmieniły się zasady. Wcześniej po zwycięstwie w finale mogliśmy liczyć tylko na miejsce w kwalifikacjach do Ligi Konferencji, europejskich rozgrywek trzeciej kategorii. Od roku jednak Puchar Polski ma na nowo wywindowaną renomę i zaczął kojarzyć się z większą fortuną, wraz ze startem od eliminacji Ligi Europy. To urządza każdy klub poza mistrzem Ekstraklasy, który właściwie samą ligą potrafią gwarantować sobie udział w pucharach. Co innego mieć gwarancję walki o LK, a co innego LE.

Dlatego w maju 2025 roku po raz drugi finał Pucharu Polski – jakby na niego nie spojrzeć – będzie ważył o wiele więcej niż dwa, trzy albo cztery lata temu. Ale zmiany w typie kwalifikacji na korzyść polskich klubów to jedno, a drugie, bardziej interesujące kibiców tu i teraz, to okoliczności. Jak już wspominaliśmy na początku, dla obu ekip dzisiejszy mecz nie jest wyłącznie starciem o puchar, a dla Pogoni zdarciem łatki „zero tituli”. To przede wszystkim ucieczka przed gilotyną, która czyha tuż za rogiem.

Jeśli macie ochotę poczytać więcej o tym, dla kogo porażka byłaby większą katastrofą, dla Legii czy Pogoni, napisaliśmy taki tekst: Porażka w finale Pucharu Polski – kogo bolałaby bardziej?. Tam przy obu klubach wymieniamy po 4-5 powodów.

WIĘCEJ TEKSTÓW PRZED PUCHAREM POLSKI:

KAMIL WARZOCHA

Fot. Newspix

26 komentarzy

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama