Jako piętnastolatek usłyszał, że skończy w Realu Madryt, ale pięć lat później zalicza dopiero pierwszy, niepełny, sezon w Ekstraklasie. W Legii Warszawa był i zmiennikiem siedzącym w szafie, i kapitanem. Imponuje pewnością siebie, dyryguje kolegami. Jest uznawany za unikat: dwudziestolatek ulepiony na wzór starych, twardych jak skała stoperów, których już nie produkują. — Jestem najlepszym obrońcą młodego pokolenia w Polsce — mówi o sobie Jan Ziółkowski. Gdzie jest jego sufit? Czy komplementy pod jego adresem nie są przesadzone?
Doliczony czas gry meczu z Lechią. Jan Ziółkowski jak zwykle idzie w pole karne rywala. Wybija się wysoko, najwyżej, trafia do siatki. W szale radości ucisza kibiców z Gdańska. W Legii mówią, że to cały Janek. Niepokorny, odważny, czasami wręcz buńczuczny. Przede wszystkim jednak pewny siebie i swoich umiejętności. Wystarczyło spojrzeć, jak atakuje piłkę, żeby wiedzieć, że ten facet wiedział, że mu się uda.
— Idzie niesamowicie agresywnie na piłkę, po to, żeby zdobyć bramkę, a nie tylko wbiec w pole karne. Coś takiego musisz mieć, to mi się bardzo podoba — zachwyca się Jankiem Marek Wasiluk, który jak mało kto potrafi scharakteryzować środkowego obrońcę. W rozmowie z Weszło wróży Ziółkowskiemu dużą przyszłość, lecz dostrzega i jego wady.
“Skończy w Realu”, “zagra w reprezentacji”. O idealnie przebiegającej karierze Jana Ziółkowskiego
Coś, co w ogólnej euforii może umknąć tak jak fakt, że kilkadziesiąt sekund przed golem, który zrobił z młodego chłopaka bohatera, to Ziółkowskiemu uciekł Tomas Bobcek, który był o włos od strzelenia bramki i odwrócenia narracji o występie dwudziestolatka. Postarajmy się więc opowiedzieć o nadziei Legii w taki sposób, żeby dostrzec obydwie strony medalu.
To, co czyni Janka wyjątkowym i to, co sprawia, że po tym słowie trzeba dodać „jak na polskie warunki”.
Spis treści
- Jan Ziółkowski z Legii Warszawa - najlepszy młody środkowy obrońca w Polsce?
- Legia Warszawa za późno dała szansę Ziółkowskiemu? "Nie wygląda to na zaplanowany proces"
- Ziółkowski i topowy charakter. "Mentalnie jest mocny, to już dużo"
- Co sprawia, że Jan Ziółkowski jest najlepszym młodym obrońcą w Polsce? Co musi poprawić?
Jan Ziółkowski z Legii Warszawa – najlepszy młody środkowy obrońca w Polsce?
Dwadzieścia siedem występów i średnio 63 minuty na mecz. To bilans dwudziestoletniego Jana Ziółkowskiego w pierwszym zespole Legii Warszawa. W Polsce mówimy o nim: młody, obiecujący stoper. W Europie taka teza mogłaby się już nie obronić. Na naszym rynku środkowi obrońcy mają najgorzej, bo mało kto nie boi się na nich postawić. Najnowszy trend polega na przesuwaniu młodzieży na bok obrony.
Michał Gurgul, Dominik Szala, Igor Orlikowski — każdy z nich prędzej czy później został wypchnięty ze środka. W Ekstraklasie ostał się ino on, rodzynek.

Jan Ziółkowski i Christopher Nkunku po meczu Chelsea – Legia
Gdy rozmawiamy o problemie na środku obrony reprezentacji Polski, zauważamy, że jest on nieuchronną konsekwencją tego, że brakuje ich w najwyższej lidze, lecz to nie tak, że wszędzie indziej młody stoper nie wypada z wyjściowej jedenastki. Na liście dwudziestu najbardziej ogranych zawodników z rocznika 2005 według CIES Football Observatory, nie ma żadnego stopera. Wśród młodszych: nieliczni.
Na lewo od środka przesunięto nawet Jorrela Hato, supertalent z Ajaksu Amsterdam. Na ławce w Club Brugge usiadł Jorne Spileers. Jeśli ktoś gra, to absolutny top topów:
- Leny Yoro (Manchester United)
- Cristhian Mosquera (Valencia)
- Yasin Ozcan (Kasimpasa, wkrótce Aston Villa)
- Pau Cubarsi (FC Barcelona)
- El Chadaille Bitshiabu (RB Lipsk)
- Zeno Debast (Sporting CP)
Są także Jeanuel Belocian, Isaak Toure i paru innych. Każdy z nich debiutował w seniorskiej piłce bardzo młodo. W pewnym sensie więc Jan Ziółkowski nie odstaje wybitnie od reszty świata. Tyle że uchodzi za największy talent w kraju na swojej pozycji. Ktoś taki powinien jednak być jak cała ekipa wymieniona wyżej. Nie tyle grać już w silnej lidze, lecz przynajmniej na własnym podwórku.
Ziółkowski na szansę czekał długo. Już w Wichrze Kobyłka czuł, że goni go czas. W rozmowie z portalem Legia.net stwierdził, że choć miał karnet na Legię, chodził na Żyletę, musiał przejść do Polonii Warszawa, bo była to jego jedyna szansa na rozpędzenie kariery.
— Nie ma żadnego piłkarza, który był ze mną w Kobyłce, i teraz grałby choćby w trzeciej lidze — mówił Marcinowi Szymczykowi.
To w Polonii Warszawa usłyszał od trenera Marcina Libicha, że skończy w Realu Madryt. W zasadzie usłyszeli to wszyscy, bo szkoleniowiec rzucił to przy całym zespole. — Ktoś może powiedzieć, że było to zrobione na wyrost, natomiast widząc zawodnika, który chce pracować, a ma do tego talent, do tego posiada odpowiednie parametry fizyczne i motoryczne, a także jest inteligentny, nic nie stoi na przeszkodzie, by tam się znalazł. Jeśli ominą go kontuzje, będzie w najlepszych klubach świata — tłumaczył nam Libich, który wróżył, że Ziółkowski jeszcze w tym sezonie wyląduje w reprezentacji Polski.
Niewiele wskazuje na to, że się pomyli. Michał Probierz już go obserwuje. Skoro dał szansę Maksiemu Oyedele, to da ją także Ziółkowskiemu. Przed debiutem wstrzymać go mogą co najwyżej młodzieżowe mistrzostwa Europy. To na nich Janek chce „potwierdzić, że jest najlepszym obrońcą młodego pokolenia w Polsce”.

Jan Ziółkowski imponuje wielu kibicom pewnością siebie
Zdanie, które wypowiedział w rozmowie z portalem Legia.net, wywołało lekkie zamieszanie, ale Ziółkowski nie kłamał. Choć oczywiście korzysta też na tym, że grono pretendentów do tego miana jest niewielkie. To bardziej rola jednookiego wśród ślepców. Może dlatego opinie zagranicznych skautów na temat Janka są podzielone.
— Nie widzę w nim dużego potencjału. Oldschoolowy obrońca, niezbyt atletyczny, szybki – wysocy zawodnicy w linii prostej osiągają dobrą prędkość, średni z piłką. Niepewne interwencje w polu karnym. Zostawia dużo miejsca, gdy przeciwnik wbiega na niego z piłką, mocno ryzykuje ze wślizgami, bez kontroli. Może na Polskę jest naprawdę dobry, ale nie widzę tego potencjału — mówi Weszło jeden z nich.
— Uważam, że to będzie chłopak, który zrobi karierę. Ma potencjał na TOP5, ale na pewno musi poprawić bronienie przeciwko szybkim, dynamicznym skrzydłowym, bo na wyższym poziomie to będzie widoczne. Na plus agresja, determinacja, brak strachu przed grą w kontakcie, odwaga z piłką przy nodze. Podoba mi się jego charakter, bo jest „jakiś”. Wątpię, że pójdzie do wielkiego klubu, ale na pewno wyląduje w TOP5 — kontruje inny.
Który z nich ma rację? Wiele zależy od tego, kogo i dla kogo szukasz, co zawsze determinuje twoje spojrzenie. Wracamy jednak do problemu poruszonego na wstępie. To nie takie proste, żeby przewidzieć, w jaką stronę rozwinie się kariera dwudziestolatka, który gra pierwszy sezon na profesjonalnym poziomie, dopiero łapiąc doświadczenie czy konieczne nawyki. Co było wcześniej?
Legia Warszawa za późno dała szansę Ziółkowskiemu? “Nie wygląda to na zaplanowany proces”
Jan Ziółkowski jako siedemnastolatek zaczął grać w rezerwach Legii Warszawa. Sam wspominał, że pierwsze tygodnie w seniorskiej szatni były dla niego ciężkie. Zanim zadebiutował w pierwszym zespole, zaliczył czterdzieści jeden występów w trzeciej lidze. Przed rokiem zapracował na uznanie Kosty Runjaicia, który zaprosił go na sparing z Ruchem Chorzów. Po nim przyszły treningi i zimowy obóz.
Runjaic nie jest jednak fanem stawiania na młodzież, więc dopiero przyjście Goncalo Feio sprawiło, że za awansem do jedynki poszły konkrety. Czy nie za późno? Michał Libich mówił nam, że liczył na to, że rola Ziółkowskiego wzrośnie znacznie wcześniej. Niebezpodstawnie, bo skoro chłopak, który — jak się okazało — radzi sobie z rolą podstawowego piłkarza teraz, to czy nie był gotowy na minuty na przykład minionej jesieni?
— Moja ścieżka, biorąc pod uwagę przygotowanie do gry w Polsce czy teraz w Europie, była dobrze wytyczona. Gdy już dostałem szansę, byłem gotowy na to, żeby grać w Ekstraklasie. Nie mam pewności, czy wcześniej byłem na sto procent gotowy — stwierdził Ziółkowski.
W Legii Warszawa mówią, że mieli na Janka Ziółkowskiego pomysł, że to był proces. Nie wskoczył do pierwszej drużyny wcześniej, bo nie był na to gotowy fizycznie. Brakowało mu muskulatury, siły. Nie, żeby teraz osiągnął idealny, wymagany poziom, lecz podciągnął się, poprawił. Są jednak i sceptycy, którzy twierdzą, że rzekomy proces to dorabianie teorii do faktów, bo w Legii szansa dla młodego najczęściej jest dziełem przypadku.

Jan Ziółkowski w trzecioligowych rezerwach Legii Warszawa
Michał Karbownik zaczął grać, bo zabrakło bocznego obrońcy. Tylko dlatego wypłynął. Jan Ziółkowski też skorzystał na tym, że nie było komu grać. Czy jesienią, czy wiosną, minuty przychodziły wraz z absencją starszych kolegów. Ci, którzy wątpią w faktyczny plan Legii, wskazują, że dwudziestolatek z takim potencjałem powinien mieć pewne minuty bez względu na urazy czy kartki. Gdy pytamy o to w Warszawie, nie zgadzają się z takim postawieniem sprawy.
— Zrobienie z młodego chłopaka czwartego czy piątego wyboru w trójce oznacza właśnie, że plan istnieje. Zawsze są kartki, kontuzje, więc trzeba z góry zakładać, że będąc na tym miejscu w hierarchii, będziesz grał, wskoczysz do rotacji — argumentują.
Ma to ręce i nogi, natomiast eksperci i ludzie ze środowiska dostrzegają kruchość takiego planu, nie dają wiary, że wszystko wyszło tak, jak sobie założono.
— Nie wygląda to na specjalnie zaplanowany proces, ale nie wygląda też na to, że to jest za późno. Wszedł, jest gotowy. Biorąc pod uwagę to, jak sobie radzi, to został dobrze przygotowany do tego, żeby grać w pierwszym zespole — mówi nam Marek Wasiluk.
Wojciech Kobeszko, selekcjoner młodzieżowych reprezentacji Polski, w rozmowie z Weszło stwierdził jednak, że kariera Jana Ziółkowskiego przebiega idealnie. Sam zainteresowany chyba troszkę kręcił nosem na brak szansy u Kosty Runjaicia. Wprost z kolei narzeka na swoją sytuację z jesieni, kiedy nagle wylądował w szafie, przestał łapać minuty. Wokół Legii Warszawa krążyły wtedy teorie sugerujące, że Goncalo Feio nie gra w tej kwestii fair, nie kieruje się kwestiami czysto sportowymi.
— Rozmawiałem w klubie o tym, że jakie są dalsze etapy, jakie podejmujemy rozwiązania. Chcę zrobić karierę i skończyć w najlepszych ligach Europy, grać w najlepszych klubach. Dlatego nie chcę marnować czasu, nie chcę mieć okresów, w których nie gram, choć jestem zdrowy. Na końcu miałem rozmowę z trenerem, powiedział mi, jak to widzi. Wyjaśnił, że ze względu na to, że to jest też mój pierwszy sezon, on będzie dostosowywał moje minuty i mecze do taktyki i przeciwnika — mówił Ziółkowski portalowi Legia.net.
Dodał jednak, że rozumie, z kim walczy o skład. Sporo zmieniło nowe ustawienie, które zabrało stoperom jedno miejsce w składzie. Janek stwierdził też, że Radovan Pankov i Steve Kapuadi to najlepsi obrońcy w lidze, więc rywalizacja nie była łatwa.
— Chciałbym, żeby tych meczów było więcej, ale sam chcę sobie na to zapracować. Nie jestem niezadowolony z liczby minut na boisku, ale chciałbym, żeby było ich więcej — tłumaczył.

Goncalo Feio największe pretensje do Jana Ziółkowskiego miał odnośnie tego, jak stoper wprowadza piłkę. Długo nie widział go przez to w składzie Legii
W końcu złapał jednak stabilizację. Ułatwiły to problemy Kapuadiego i Pankova, ale gdyby się spalił, grałby Artur Jędrzejczyk lub Sergio Barcia. Tymczasem gdy Barcia dostał szansę w Radomiu, jak na dłoni było widać, że to on odstaje, że słusznie spadł w hierarchii. Ziółkowski wyglądał przy nim gorzej, lecz w zestawieniu z kimś innym zyskiwał.
Góra w Legii też ponoć zrobiła swoje, sugerując, że taki talent powinien grać częściej. Miała to być reakcja na niechęć Janka do przedłużenia umowy, na pojawiające się pogłoski o transferze do Włoch, spowodowanym brakiem perspektywy na grę. Ziółkowski minuty dostał, kontrakt podpisał. Z opcją automatycznego przedłużenia o dwa lata, jeśli wypełnili pewien pułap minut.
Tak obydwie strony osiągnęły to, czego chciały — ochronę swoich interesów.
Ziółkowski i topowy charakter. “Mentalnie jest mocny, to już dużo”
Wprowadzanie młodych zawodników do seniorskiej piłki to w Polsce trudny temat. Marek Wasiluk wielokrotnie to punktował, zwracając uwagę na ogólny brak planu oraz orientacji naszych klubów.
— Mamy coraz lepsze warunki, żeby wyciągać młodych zawodników, rozwijać ich, sprzedawać i wyciągać następnych. Pracując w CLJ-kach mam X nazwisk o ogromnym potencjale. Ci chłopcy często przepadają nie ze swojej winy. W grę wchodzi bardzo dużo elementów, zaplanowanie ścieżki rozwoju. Moim zdaniem, dopóki w Polsce nie będzie więcej klubów, które planują karierę zawodnika, to lepiej wyjechać, bo dzisiaj jesteś królem, a za dwa miesiące możesz być nikim — twierdzi były obrońca Cracovii, Jagiellonii czy Śląska.
Piotr Jacek, który opowiadał Weszło o drodze Jana Ziółkowskiego do pierwszej drużyny, zauważa jednak, że młody obrońca po prostu miał braki, nad którymi musiał popracować. Po pierwszym zaproszeniu na treningi Legii szybko wrócił do rezerw. Inna sprawa, że i w drugim zespole nie zawsze łapał się do składu, co tym bardziej go frustrowało. I w tym przypadku ciężko mu się dziwić, bo jak mówić o planie, gdy nie dostajesz minut nawet w rezerwach?
— Pamiętam taki mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, w którym nie zagrał, choć rozgrzewał się całe spotkanie. Po tym wszystkim był bardzo zły. Musiałem mu wytłumaczyć, że takie obowiązują zasady, że poniekąd pierwszeństwo do gry mają zawodnicy, którzy na co dzień funkcjonują w pierwszej ekipie Legii. Powiedziałem, że jego czas jeszcze nadejdzie i się nie myliłem. Niekiedy należało uspokajać czy też wytłumiać jego mocne sportowe ego — wspominał Jacek.
Były trener rezerw Legii Warszawa uważa jednak, że Jan Ziółkowski mocno przypomina Jarosława Bieniuka i Jana Bednarka, wróżąc mu większą karierę niż w przypadku stopera Southampton. Zrobił go kapitanem zespołu, podkreślając charakter i mentalność, które wyróżniały go na tle rówieśników. Mało kto pamięta już, że gdy Legia łowiła w młodzieżówkach Polonii, wyżej od Janka ceniono Jakuba Okusamiego, który teraz nie może się przebić ani w Pogoni Siedlce, ani w Skrze Częstochowa.
– Janek wychował się w sportowej rodzinie, dlatego zdrową rywalizację, naturalną pewność siebie i charakter do walki ma wpisane w genach. Często ćwiczył z ojcem, dzięki czemu rozwinął swoją koordynację ruchową. To też zbudowało jego pewność siebie – opowiadał nam Jacek, który zdradził, że ojciec piłkarza Legii jest trenerem sztuk walki.

Jan Ziółkowski i Josue
Ziółkowskiemu pomogło przede wszystkim podejście. Poza tym, że jest przekonany o tym, że zrobi karierę, jest też cierpliwy, inteligentny i pracowity. Niektórzy czasami kręcą nosem na jego pewność siebie, twierdząc, że zahacza ona o sodówkę, lecz szatnia takie rzeczy czuje. Gdyby Jankowi zdarzało się odlatywać w głowie, nie słyszałby pochwał od Radovana Pankova, Artura Jędrzejczyka czy Rafała Augustyniaka, którzy wypowiadali się o nim bardzo ciepło.
Starszyzna sodziarzy stara się trzymać przy ziemi. Pompuje tych, którym zachłyśnięcie się własnym ego nie grozi. Dlatego w przypadku Ziółkowskiego charakter jest atutem. Potwierdza nam to Marek Wasiluk.
— To gość o potencjale na najlepsze ligi europejskie. Niepokorny charakter, domaga się swego. Lubię takich gości. Dużo cech sugeruje, że wkrótce będzie gotowy na kolejne szczeble. Obserwując ostatnie mecze widzę, że ma warunki do tego, żeby być mentalnym liderem. Po golu biegł i uciszał trybuny, widać, że jest mocny mentalnie, a to już bardzo dużo.
Co sprawia, że Jan Ziółkowski jest najlepszym młodym obrońcą w Polsce? Co musi poprawić?
W porządku, ale co w zasadzie świadczy o tym, że Jan Ziółkowski ma topowy potencjał? Dlaczego jest ciekawszy niż rówieśnicy, co sprawia, że zewsząd słychać komplementy? Cóż, jego cechą wybitną na pewno jest gra w powietrzu. Gdy policzymy liczbę wygranych pojedynków główkowych stopera Legii, będzie w piętnastce najlepszych stoperów ligi. Gdy jednak sprawdzimy, kto jest najskuteczniejszy jeśli chodzi o procent wygranych główek, czołówka wygląda już tak:
- Mateusz Matras – 79%
- Serafin Szota – 77%
- Simeon Petrow – 77%
- Bartosz Salamon – 76%
- JAN ZIÓŁKOWSKI – 76%
Matras, Salamon, Ziółkowski, ale też Pankov, Ławniczak czy Nalepa to środkowi obrońcy, którzy bardzo często walczą o piłkę w powietrzu i zachowują przy tym wysoką skuteczność pojedynków. To jednak nie koniec zalet czy zasług. Według danych Hudl StatsBomb Janek jest:
- czwartym najskuteczniejszym stoperem pod względem przejęć i odbiorów,
- czwartym najczęściej faulującym środkowym obrońcą ligi,
- dziewiątym najczęściej wybijającym piłkę stoperem w Ekstraklasie.
Jan Ziółkowski vs ekstraklasowi stoperzy według Hudl StatsBomb. Ziółkowski góruje w powietrzu, wybiciach czy wpływie akcji defensywnych na szanse na bramkę. Na minus duża liczba fauli i słabe statystyki wprowadzenia piłki, zwłaszcza pod pressingiem
Rozumiecie już, o co chodzi tym, którzy twierdzą, że to obrońca w starym stylu? W nowej generacji, gdzie pełno jest eleganckich piłkarzy, których największym atutem jest wprowadzenie piłki, Ziółkowski jest towarem deficytowym, bo najlepiej wychodzi mu bronienie.
— Rzuca się w oczy to, że jest bardzo mocny w powietrzu w obronie i w ataku. Jest bardzo agresywny, aktywny w blokowaniu strzałów. Idzie z pełnym poświęceniem, nie odwraca się — to imponujące. Szybkość ma na granie na najwyższym poziomie, bo widzimy jak grają zespoły z LaLiga i Premier League. Jak chcesz budować atak na połowie rywala, to potrzebujesz takich zawodników. Dla Legii też jest bezcenny — stwierdza Marek Wasiluk.
Szybkość to właśnie łącznik Janka z europejską topką. Nawet mając w głowie to, co mówił jeden ze skautów, że wysoki piłkarze często osiągają wysoką prędkość w linii prostej, trzeba dostrzec, że Ziółkowski może się pościgać z rywalem. W lidze zbliżą się do progu 34 km/h, potrafi zaliczyć jedenaście czy czternaście sprintów w meczu, przebiec powyżej 19,8 km/h ponad pięćset metrów. To bardzo dobre wyniki. Wasiluk dostrzega jednak i braki fizyczne.
— Jest bardzo smukły i szybki, tego mu nie można zabierać, ale musi się poprawić fizycznie pod kątem masy mięśniowej. Bazując na agresji, wygrywa wiele pojedynków, ale zdarzają się momenty, gdy doskakuje bardzo agresywnie, ale jest w stanie się odbić, np. w pojedynkach z Afimico Pululu. To jednak naturalny proces, którego bym nie przyśpieszał, bo przez to, że jest smukły, jest szybki i wygrywa pojedynki o piłki zagrywane za plecy. Trzeba znaleźć w tym balans, żeby nie stracił zwrotności, sprawności.
Ciekawe, że sam Ziółkowski zwracał uwagę na podobne mankamenty w rozmowie z portalem Legia.net. Mówił wtedy, że czuje się fizycznie mocny, ale siłowo ma „jeszcze dużo pracy do zrobienia”.
— Innymi aspektami, jak stanie na nogach, niższe używanie bioder, koryguje siłowe niedostatki. Pod względem fizycznym, czyli jeśli chodzi o tempo doskoku do rywala, szybkość, zwrotność, czuję się dobrze. Jak patrzę na statystyki na poziomie ekstraklasowym, to jestem w nich na samej górze — tłumaczył.
Tamta rozmowa potwierdza jego dojrzałość i samoświadomość. Sam wylicza błędy, jakie popełnił, na przykład w meczu z Górnikiem Zabrze. Jedna z osób, z którymi rozmawiamy, studzi entuzjazm wokół Janka właśnie z uwagi na to, że wpadek ma sporo, co mogą dostrzec bardziej analityczni obserwatorzy. Stwierdza, że Ziółkowski ma dużą sinusoidę. Bardzo słaby mecz z Molde czy połówka na Górniku, gdy kręcił nim Yosuke Furukawa.
— Wszystko robi na wysokim pulsie, jest bardzo żywiołowy w swoich decyzjach, ciągle nakręcony. To nie zawsze jest dobre dla stopera. Często idzie wślizgiem, w większości sytuacji się broni, ale to ryzykowne. Widać, że chce, ale przez to brakuje mu chłodnej oceny sytuacji — słyszymy.
Młody, dobry w powietrzu, agresywny i odważny stoper z potencjałem w Ekstraklasie? Brzmi jak Luka Vusković. Ziółkowski w porównaniu z Chorwatem przymierzanym już do Realu Madryt wypada nieźle. Gorzej wprowadzał piłkę (Luka jeszcze to poprawił w Belgii), grał głową, rzadziej blokował strzały. Częściej wybijał i wygrywał pojedynki
Pociesza, że Ziółkowski wylicza te pomyłki, tłumaczy, jak pracuje nad własnymi brakami. Stwierdził na przykład, że musi się hamować i rzadziej iść na raz, bo czasami wynika to z tego, że lubi to robić, bo czuje się pewny, więc idzie odważnie nawet wtedy, gdy nie musi i nadziewa się na to, że się przeliczył. Podkreśla też konieczność pracy nad wprowadzeniem piłki. Cóż, jak na oldschoolowego obrońcę przystało, ten element kuleje.
— Wyprowadzenie piłki – momentami jest aż zbyt pewny siebie, ale ok – nie wprowadza to zamieszania, chaosu, więc podoba mi się, że próbuje trudnych rozwiązań. Często wybiera podanie trudniejsze, niż jest to wymagane, robi w tym postępy — ocenia Marek Wasiluk. On także widzi, że pojedynki bywają dla Ziółkowskiego kłopotliwe.
— Bardzo często obrońcy Legii wychodzą wysoko do pressingu i Ziółkowski zostaje sam w strefie. Ma sporo pojedynków z zawodnikami wbiegającymi w drugie tempo i radzi sobie różnie. Jest pod tym względem nieprzewidywalny, ale to też normalne dla zawodnika w tym wieku, jakieś błędy musi popełniać. Z Lechią był bliski perfekcji, natomiast z Górnikiem — popełnił spory błąd w pojedynku. Fantastyczne zachowania miksuje ze słabszymi, powinien nad tym popracować.
Nasz rozmówca na koniec stwierdza jednak, że w tym wszystkim nie można przedobrzyć. Radzi Ziółkowskiemu, żeby pielęgnował drobne cechy i powoli poprawiał poszczególne elementy, bo „dorzucanie czegoś ekstra na tej pozycji często nie kończy się dobrze” i „powoduje niepotrzebne zamieszanie”.
— Na pewno zdarzą się błędy i kluczem będzie to, jak zareaguje na większe niepowodzenia. Dlatego powinien się ustabilizować na dobrym poziomie. Żeby nie miał zbyt dużej sinusoidy, wahnięć. Patrzę na niego i do głowy przychodzi mi Dean Huijsen. Wysoki, smukły, świetnie biegający i rozgrywający zawodnik. Oczywiście porównuję potencjał, nie to, w jakim momencie oni dzisiaj są. Janek ma cechy, żeby grać w topowej lidze, na wysokim poziomie. Kluczowe będą najbliższe miesiące — puentuje Marek Wasiluk.
W tych właśnie miesiącach rozstrzygnie się przyszłość Ziółkowskiego. Może się okazać, że weryfikacja tez o europejskim poziomie nadejdzie bardzo szybko i Janka w Polsce zbyt długo oglądać już nie będziemy.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:
- Legia Warszawa vs Pogoń Szczecin – top10 finałów pucharu w Europie
- Ponad 10 lat cytatów Mioduskiego. Jeszcze będzie przepięknie…
- Architekt Eintrachtu, likwidator Herthy. Kim jest Fredi Bobic?
- Klaun albo król. Jakim dyrektorem sportowym jest Michał Żewłakow?
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK, Newspix