Reklama

Korupcja, upadki i sukces prorosyjskiego oligarchy. Futbol w Mołdawii po wygranej z Polską

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

15 października 2023, 13:43 • 10 min czytania 7 komentarzy

Ulice Kiszyniowa zalali świętujący na całego obywatele Mołdawii. Kipiący radością ludzie oznajmiali największy sukces w piłkarskiej historii tego maleńkiego kraju. Zwycięstwo z reprezentacją Polski, a przede wszystkim styl i okoliczności tej wygranej, sprawiły, że Mołdawianie poczuli się mocni. Uwierzyli, że nawet w skostniałym i zepsutym środowisku mołdawskiego futbolu, jest miejsce na promyki radości. To zdarzyło się jednak parę miesięcy temu. A co było później?

Korupcja, upadki i sukces prorosyjskiego oligarchy. Futbol w Mołdawii po wygranej z Polską

To była wiekopomna feta. Jedna wielka impreza. Przypominam sobie tylko jeden inny przypadek, kiedy taki tłum ludzi ruszył na ulicę po zwycięstwie reprezentacji Mołdawii. W 1994 roku wygraliśmy 3:2 z Walią, to były eliminacje do angielskiego Euro 1996. Ta zbiorowa euforia wynikała z silnego inspirowania się naszymi braćmi z Rumunii, którzy rozhuśtywali swoje miasta po każdym zwycięstwie kultowej drużyny z Gheorghe Hagim na czele podczas mundialu w Stanach Zjednoczonych. Wyeliminowali wtedy Argentyńczyków. Odpadli dopiero po serii rzutów karnych ze Szwedami – opowiada nam Alexandru Grecu, dyrektor Departamentu Komunikacji i Mediów w Mołdawskim Związku Piłki Nożnej.

Grecu: Mołdawia ruszyła na ulicę. Sen o Euro 2024 może się spełnić!

Po ogromnej imprezie nastąpił jednak powrót do szarej rzeczywistości. W lidze mołdawskiej znów ktoś wycofał się z rozgrywek, bo wmieszał się w korupcję. Na arenie międzynarodowej znów zaistniał tylko Sheriff, który awansował do Ligi Europy po dramatycznym boju z farerskim KI Klaksvik. Reszta dostała sromotne lanie, więc Mołdawię na Starym Kontynencie reprezentuje najmniej mołdawski z klubów; zespół, dla którego zmieniono regulamin, żeby mógł jeszcze rzadziej wystawiać mołdawskich piłkarzy w składzie. Największy talent i najlepszy zawodnik w Mołdawii, Ion Nicolaescu, zaczyna być weryfikowany przez ligę holenderską.

Oto krajobraz mołdawskiej piłki po największym sukcesie w jej historii.

Reklama

Mołdawię zjada korupcja. Z ligi wycofują się kolejne kluby

Na czterdzieści siedem możliwych trofeów, które w XXI wieku można było wygrać w Mołdawii, trzydzieści dziewięć trafiło w ręce Sheriffa Tyraspol. Hegemonia klubu z Naddniestrza to temat dobrze znany, irytujące także Mołdawian. Dziennikarz Dumitru Garcaliuc opowiada:

Liga jest zmonopolizowana, to nie jest uczciwa rywalizacja. Sytuacja, w której mistrzem od lat zostaje drużyna, która nie identyfikuje się z Mołdawią, jest chora. Ani Sheriff jako klub, ani Sheriff jako firma nie zapłaciły choćby grosza podatku w naszym kraju. Mistrzem jest drużyna, która nie dokłada się do budżetu, jednocześnie mając więcej pieniędzy niż cała reszta mołdawskich drużyn.

Cała reszta mołdawskich drużyn kotłuje się i gotuje w cuchnącym, korupcyjnym sosie. Od 2002 roku w kraju ze stolicą w Kiszyniowie upadło osiemnaście ekstraklasowych klubów. Były one rozwiązywane, wycofywały się z rozgrywek, karano je za korupcję. Mieliśmy sytuacje kuriozalne — taki Rapid Ghidghici upadał dwa razy. Jeśli jednak myślicie, że to relikt przeszłości, że skoro podajemy dane niemal od początku XXI wieku, to sprawa została dawno rozwiązana. Nic z tych rzeczy.

Sfintul Gheorghe do końca sezonu 2022/2023 walczył o europejskie puchary. Klub, w którym grał Alexandru Suworow, wycofał się z ligi przed startem obecnych rozgrywek. Eugeniu Zubić, szef antykorupcyjnej komórki piłkarskiej w Mołdawii, zdradzał mi, że prowadzi postępowanie w sprawie podejrzenia ustawiania spotkań przez tę ekipę. Chwilę wcześniej, w tym samym sezonie, karę za korupcję nałożono na ekstraklasowe Dinamo-Auto. Dziwaczny klub z Naddniestrza, do którego masowo trafiali piłkarze z Afryki. Klub, z którym związany był Nicolae Mandricenco, trener, który prowadził także Sfintul Gheorghe. Co za przypadek.

Klimat rodem z półświatka. Zubić ma na to wytłumaczenie.

– Zdaję sobie sprawę, że korupcja jest powiązana z niewielkimi zarobkami. To nie jest jedynie nasz problem, dotyczy on różnych krajów, w których sytuacja ekonomiczna i gospodarcza nie jest korzystna. Ciężej ustawiać mecze tam, gdzie piłkarze dobrze zarabiają. Klasyczna historia wygląda tak, że piłkarz nie otrzymuje wypłaty, i tak niskiej, przez trzy, cztery miesiące. Ktoś z klubu mówi wtedy, że trzeba ustawić mecz, żeby podreperować budżet i wypłacić pensje. Dodatkowo obiecywany jest nieoficjalny bonus. Jednak kiedy piłkarze się zgodzą i ustawią mecz, nie otrzymują pieniędzy. Zamiast tego są szantażowani i słyszą, że działacze mają nagrania i dowody na to, że przyjęli propozycję korupcyjną, więc jeśli nie ustawią kolejnych spotkań, zostaną zniszczeni. Często są też straszeni, że wylądują poza kadrą i stracą szansę, żeby się pokazać i wyjechać. Na takie tricki szczególnie podatni są młodzi zawodnicy, których łatwo zastraszyć.

Reklama

Opowieści z półświatka. O smutnych realiach futbolu w Mołdawii [REPORTAŻ]

Zawodnicy Sfintul Gheorghe rozeszli się już po innych zespołach, zatrudnienie znaleźli bez problemu. 36-letni Alexandru Suworow trafił do Floresti, Zimbru Kiszyniów przejęło reprezentanta kraju Mihaila Stefana, Sheriff wziął na ławkę innego kadrowicza — Victora Straistariego. Nakrycie klubu, który nie tak dawno zdobył Puchar Mołdawii i został wicemistrzem ligi, nie wstrząsnęło krajem. Ot, trzeba było po raz kolejny poprzestawiać ligę, która i tak rywalizuje już w formacie karkołomnym, absurdalnym.

Na starcie mamy osiem drużyn, z których dwie jeszcze jesienią spadają do drugiej ligi. Sześć pozostałych gra między sobą o mistrzostwo i puchary. Eugeniu Zubić jest zadowolony. Kasa z UEFA jest w grze do końca, mniej kusi ustawianie spotkań. Innych atutów chyba brak, ale pomysłów na lepszy system także nie ma, bo w Mołdawii zaczyna brakować klubów piłkarskich.

Sezon 2022/2023 drużyny Olimp Comrat i FCM Unghemi zakończyły na ostatnich miejscach w drugiej lidze. Nie spadły, bo nie miał kto ich zastąpić. W dodatku z gry wycofała się drużyna Vasieni, Sucleia zdecydowała się na fuzję. Z czternastu drugoligowców zrobiła się dwunastka, przy czym rezerwy Sheriffa Tyraspol awansować nie mogą, więc grają o nic. Na koniec odpadnie ktoś jeszcze, to pewne. Rok temu dwaj potencjalni beniaminkowie ekstraklasy nie spełnili wymogów licencyjnych, więc liga zawitała na boisko z trybunką rodem z Klasy B – na Suruceni Stadium, gdzie mecze oglądać może 350 osób.

Większość reprezentantów Mołdawii zmieniła klub. Jak wyglądały transfery kadrowiczów?

Uosobienie mołdawskości. Tak mówiono o Władysławie Babohlo, który kilka miesięcy temu zdobył zwycięskiego gola w meczu z Polską. Dla Babohlo było to debiutanckie zgrupowanie reprezentacji Mołdawii. Mógł wybrać grę dla Ukrainy, gdzie się wychował, jednak ojciec przekonał go, że powinien wybrać ojczyznę. Rosły, postawny stoper miał za sobą bardzo dobry sezon w Ołeksandrii, a status reprezentanta kraju miał przyśpieszyć jego karierę; pomóc postawić kolejny krok.

I Babohlo ten krok postawił. Krok wstecz, bo latem niespodziewanie trafił na zaplecze ukraińskiej ekstraklasy.

Gdy patrzysz na ruchy transferowe Karpat Lwów, zastanawiasz się, o co w tym wszystkim chodzi. Klub ze Lwowa gra w Perszej Lidze, tymczasem na Ukrainie twierdzą, że tylko Szachtar Donieck był latem bardziej rozrzutny. Nawet “Transfermarkt” nie mówi nam całej prawdy w temacie. Nie dowiemy się stamtąd, że Jewhen Podlepieniec kosztował pierwszoligowca kilkaset tysięcy euro, że Karpaty przebiły czołowe kluby ukraińskiej ekstraklasy, a skrzydłowy zarabia pieniądze, które nawet w polskiej Ekstraklasie byłyby uznane za więcej niż dobre.

Władysław Babohlo kosztował Karpaty Lwów około 600 tysięcy euro. Gdy podpytujemy Mołdawian o to, dlaczego czołowy piłkarz reprezentacji kraju zdecydował się zejść szczebel niżej, odwołując się do słynnej reklamy z udziałem Leo Beenhakkera:

Dla pieniędzy.

Sebastian Szymański i Władysław Babohlo

Nie był on jednak jedynym członkiem drużyny narodowej, który latem zdecydował się na przeprowadzkę. Okienko transferowe było dla Mołdawian wyjątkowo płodne w ciekawe i mocne transfery. Barwy zmieniło piętnastu zawodników powołanych na mecz z Polską. Jako szesnastego można dodać Vitaliego Damascana, który wrócił do OSK Sepsi po wypożyczeniu. Siergiej Kleszczenko może liczyć na dwunastu z czternastu piłkarzy, którzy pojawili się na murawie w Kiszyniowie. Aż dziesięciu z nich przyjechało na kadrę jako piłkarze innych klubów niż te, które reprezentowali w czerwcu.

Latem cała Mołdawia żyła tym, gdzie trafi Ion Nicolaescu. Gdy odwiedzaliśmy Kiszyniów, lokalsi byli przekonani, że najlepszy strzelec w historii drużyny narodowej, powędruje do włoskiej Serie B. W międzyczasie do walki o niego włączył się Raków Częstochowa, a ostatecznie Nicolaescu wylądował w Heerenveen. Równie ciekawym ruchem był powrót Virgiliu Postolachiego do Francji. Skrzydłowy, który ożywił grę Mołdawian w meczu z Polską, wychował się w PSG, a teraz zamienił rumuńskie UTA Arad na grające w Ligue 2 Grenoble Foot. W zespole walczącym awans do Ligue 1 regularnie gra jako “dziewiątka”, choć skutecznością nie grzeszy.

Transfer gotówkowy zaliczył ofensywny pomocnik Nichita Motpan, który połasił się na rosyjskie ruble i opuścił ojczyznę. Z Mołdawii wyjechało czterech innych reprezentantów kraju. Trzech z nich trafiło do drugiej ligi rumuńskiej, jeden do Azerbejdżanu. Najdrożej sprzedanym Mołdawianinem został jednak Oleh Reabciuk, który za 6 milionów euro trafił do Spartaka Moskwa.

Sheriff będzie zdetronizowany? Klub prorosyjskiego oligarchy znów pręży muskuły

Nie miliony, a miliardy stoją za sukcesami aktualnego lidera mołdawskiej ekstraklasy. Sheriff Tyraspol zapewne i tak zdobędzie tytuł, w końcu przed nami jeszcze dwie trzecie sezonu. Nie można jednak przejść obojętnie obok sukcesu Milsami Orgiejów, które po pierwszej fazie rozgrywek sensacyjnie przewodzi stawce. Siergiej Kleszczenko docenił wyniki Milsami — w kadrze znalazł się 37-letni Vadim Bolohan lider defensywy tej drużyny, czterdziestokrotny reprezentant kraju.

Ważniejsze jest jednak to, kto jest wiwatuje na cześć sukcesów klubu z Orgiejowa. Maleńki Orgiejów to jedno z najnowocześniejszych miast w Mołdawii. Nie ma w tym przypadku, bo rozkwit miejscowości zaczął się w momencie, gdy Ilan Shor zaczął budować karierę polityczną w Orgiejowie. Shor miał jeden istotny powód, dla którego chciał rządzić krajem. Gdyby jego prorosyjska partia Sor przejęła władzę, mógłby wrzucić do niszczarki wszystko, co zgromadzono w śledztwie dotyczącym kradzieży miliarda dolarów z mołdawskiego banku. To nie pomyłka: w biedującej Mołdawii w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła góra pieniędzy. W sprawę zamieszani byli oligarchowie i watażkowie, którzy trzęśli krajem, w tym wspomniany już Shor, ale też Władimir Plahotniuk, najważniejszy mołdawski biznesmen spod ciemnej gwiazdy.

Plahotniuc przez lata sterował rządami z tylnego siedzenia, w końcu sam oficjalnie wszedł do polityki. Obalony, skompromitowany – ale nie skończony – uciekł do Turcji. Z kraju zbiec musiał także wspomniany już Ilan Shor, który ukrywa się w Izraelu. W czerwcu, gdy Mołdawia pokonywała Polaków, świętowała podwójnie, bo chwilę wcześniej partia prorosyjskiego oligarchy została zlikwidowana i zdelegalizowana. Zarzucano jej destabilizację sytuacji w kraju i podżeganie do zamachu stanu, a jej członkowie otrzymali pięcioletni zakaz kandydowania w jakichkolwiek mołdawskich wyborach.

No dobrze, ale co ma do tego Milsami? Otóż Orgiejów rósł wraz z ambicjami politycznymi Ilana Shora. Człowiek, który był zamieszany w kradzież miliarda dolarów, miał z czego wydawać. Ludzie przymknęli więc oko na to, z czego finansuje modernizację całego miasta. Nowe chodniki, wieżowce, miejsca pracy — wszystko to w kraju tak biednym, jak Mołdawia, znaczy tak wiele, że przełknięto fakt, iż Orgiejów kwitnie dzięki zaginionym pieniądzom. Tylko reszta narodu w swej zazdrości ośmielała się żartować, że na rozwój miasta zrzucili się wszyscy mołdawscy obywatele.

W myśl zasady igrzysk i chleba tamtejszy klub piłkarski, Milsami, nagle dołączył do krajowej czołówki. W 2015 roku, gdy Shor potrzebował sukcesu, Milsami zostało mistrzem kraju. Był to zarazem pierwszy w historii tytuł “wyprowadzony” poza Kiszyniów lub Tyraspol. Od tamtej pory klub oligarchy jeszcze pięciokrotnie kończył ligę na podium. Ostatnio był trzeci, dorzucając do tego hańbiącą porażkę w pierwszej rundzie eliminacji europejskich pucharów.

Teraz jednak ma być tylko lepiej. Milsami skorzystało na rozpadzie Sfintul Gheorghe, ściągając stamtąd trzech zawodników. Udało się utrzymać najlepszych zawodników, więc drużyna może mierzyć wysoko. Może nawet w drugi w historii tytuł. Skąd wzięli na to pieniążki? Ilan Shor tylko się uśmiecha. Wygrana jego drużyny tuż po tym, jak de facto usunięto go z życia politycznego w Mołdawii, byłaby pstryczkiem w nos dla wszystkich, którzy myślą, że podejrzanych oligarchów można pozbyć się raz na zawsze.

WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ W MOŁDAWII:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

7 komentarzy

Loading...