Reklama

Szeryf czy gangster? Jak Rosja molestuje Mołdawię

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 marca 2023, 10:17 • 16 min czytania 89 komentarzy

Mołdawia nie obchodzi nikogo, Naddniestrze to dzika kraina mrocznych sekretów, a Sheriff Tyraspol całkiem nieprzypadkowo dochrapał się niechlubnego przydomka Gangster Tyraspol. Zaledwie trzysta kilometrów od polskiej granicy mieści się prawdopodobnie najbiedniejszy europejski region, który tak bardzo marzy o dołączeniu do Rosji, że Władimir Putin powoli przymierza się do rozszerzenia upiornego wojennego frontu. Służy mu w tym niezrównana i niezawodna piłka nożna.

Szeryf czy gangster? Jak Rosja molestuje Mołdawię

9 marca 2023. Liga Konferencji. Zimbru Stadium w Kiszyniowie. Sheriff Tyraspol podejmuje OGC Nice. Dziesięciotysięczny stołeczny obiekt zapełnia się zaledwie w połowie. Ciemnozielone trybuny świecą pustkami. Przyśpiewuje jeden sektor. Realizator transmisji pokazuje dwie dziewczyny z gwiazdką szeryfa na buziach i grupkę ludzi obtoczonych mołdawską flagą. Murawa w paskudnym stanie. Momentami na boisku wieje nudą. Gospodarze oddają o osiem strzałów więcej niż francuscy goście, ale przegrywają 0:1 po golu Ayouba Amraouiego. Wstydu nie ma, do euforii też daleko. Sheriff to narzędzie do sławienia Naddniestrza, choć trudno dumą narodu nazywać drużynę, która w lwiej części składa się z czarnoskórych Afrykańczyków i swoje mecze rozgrywa w „obcej” Mołdawii.

Czym jest to osławione Naddniestrze? To separatystyczny region autonomiczny we wschodniej Mołdawii i państwo nieuznawane na arenie międzynarodowej z samozwańczą stolicą w Tyraspolu, składające się z pasa ziemi o długości około dwustu kilometrów i średniej szerokości dochodzącej do piętnastu kilometrów.

Przeróżne badania z ostatniego trzydziestolecia pokazują, że mieszkańcy Europy nie mają bladego pojęcia o tej części swojego kontynentu.

Niesłusznie.

Reklama

Powoli zaczyna się przepychanka o Naddniestrze.

W lutym Rosja wydała oświadczenie, z którego wynikało, że Ukraina wszczęła przygotowania do inwazji na Naddniestrze, a Maia Sandu, prezydent Mołdawii, zripostowała, że Władimir Putin narzuca narrację, która ma doprowadzić do zamachu stanu w Mołdawii. Mniej więcej w tym samym okresie Sheriff Tyraspol tłukł się z Partizanem Belgrad, a Europa dowiedziała się o niedoszłej wojnie futbolowej.

Bój się Serba

Grudzień 2022. Aleksandar Vuković siedzi przy stole. W tle przygrywa hotelowa muzyka o dziwnie bojowych rytmach. Opowiada o swojej miłości do Partizana Belgrad i nienawiści do Crveny Zvezdy. Albo przynależysz do Grobari, albo identyfikujesz się z Delije. To święta wojna. I głęboko tożsamościowa. Przypominam mu, że jego żona jest fanką Crveny Zvezdy. Odpiera, że partnerka urodziła mu dwójkę dzieci i w domu jest trzy do jednego dla Partizana. Wydaje mi się to całkiem zabawne. Ot, małżeńskie błahostki.

Ile w tym żartu, a ile śmiertelnej powagi?

Nie ma tu żartów, sorry.

Tak?

Reklama

Partizan albo Crvena Zvezda? To kwestia ważnego życiowego wyboru.

Aleksandar Vuković jest śmiertelnie poważny. Ta „kwestia ważnego życiowego wyboru” definiuje światopogląd. Wspomina o amerykańskich bombach. Dodaje, że daleko mu do zachodnich idei. Złorzeczy na wszechobecną manipulację. Ponoć człowiek nasiąka propagandą, dławi się ściekiem informacyjnym i koniec końców już nie wie, co jest dobre, a co złe, kto jest wróg, a kto przyjaciel. Podobnie uważają inni Serbowie.

– Mam taką refleksję, że historię każdy pisze trochę dla siebie, że współcześnie już trochę nie wiesz, w co tak naprawdę możesz wierzyć. Jak zrozumieć bombardowanie Belgradu za to, że Serbia próbowała obronić część swojego państwa, tak jak dzisiaj próbuje bronić Ukraina. Wchodzimy już jednak w takie rzeczy, że chyba nie chcę się nad tym rozwodzić – mówił mi Vuković, wyraźnie akcentując słowa „jak dzisiaj próbuje bronić Ukraina”, bo doskonale wiedział, że Grobari i Delije, dwa największe zbiorowiska kibicowskie w Serbii, są zaskakująco zgodne w jednej sprawie: wspierają Rosję.

Bój się Serba. Oj, bój się. Crvena Zvezda dziękuje za pieniądze Gazpromowi, a Delije śpiewają podczas meczów: „Rosja, Rosja, Rosja!”. Partizan Belgrad nie odcina się zaś od rosyjskich symboli, które Grobari łączą z serbską flagą. I tak to się wszystko kręci i kręciło, aż szydło wyszło z wora, a miarka się przebrała, kiedy Mołdawia poinformowała, że nie wpuści serbskich kibiców na teren swojego kraju, ponieważ ma uzasadnione podejrzenia, iż za ich sprawą ma odbyć się na jej terenie zamach stanu.

Futbolowy zamach stanu

25 czerwca 2022. UEFA informuje, że Sheriff Tyraspol nie będzie mógł rozgrywać domowych meczów w europejskich pucharach na swoim Sheriff Stadium „ze względu na powiązania klubu i regionu z Rosją, która prowadzi wojnę z Ukrainą”. Naddniestrze znajduje się pod rosyjskim protektoratem. Na jego terenie stacjonuje ponad półtora tysiąca rosyjskich żołnierze i przechowywane jest prawie dwadzieścia tysięcy ton rosyjskiej amunicji.

13 lutego 2023. Prezydent Maia Sandu grzmi o zdemaskowanym planie Putina na przejęcie władzy w Mołdawii za pomocą zorganizowanych działań dywersantów wspieranych przez wojskowych, którzy mieliby „inicjować brutalne ataki na ludność cywilną, atakować instytucje państwowe i brać zakładników”.

14 lutego 2023. Akcja miała zadziać się podczas meczu Sheriffa Tyraspol z Partizanem Belgrad w Kiszyniowie. Część rzekomych dywersantów wywodziłaby się z grupy ultrasów Grobari. Mołdawski Związek Piłki Nożnej ogłasza, że spotkanie w Lidze Konferencji odbędzie się bez udziału jakichkolwiek kibiców.

16 lutego 2023. Sheriff przegrywa 0:1 w Kiszyniowie. Tydzień później Sheriff wygrywa 3:1 w Belgradzie. I zapewnia sobie awans do kolejnej rundy fazy pucharowej Ligi Konferencji, gdzie trafia na francuską Niceę.

Boisko pozostaje boiskiem, ale w Mołdawii panuje niezmącone większymi wątpliwościami przekonanie, że podczas meczu Sheriffa Tyraspol z Partizanem Belgrad w Kiszyniowie faktycznie miało dojść do zamachu stanu, który został w porę zatrzymany. Do kraju nie wpuszczono bowiem grupy kilkudziesięciu bałkańskich przybyszów, którym mołdawskie służby zarzuciły przynależność do prorosyjskiego obozu. Wskazywano nawet kilka konkretnych nazwisk zwolenników Putina spod bandery Partizana, którym nie udało się przedostać z Serbii do Mołdawii.

Na trzy dni przed meczem.

Poinformowano, że w sumie prawie sześćdziesięciu osobom odmówiono wjazdu do Mołdawii przed spotkaniem w Lidze Konferencji, ponieważ „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podjęło decyzję o zakazie wjazdu do Mołdawii obywatelom Serbii, Czarnogóry, Białorusi i Federacji Rosyjskiej, chyba że zamierzają oni zawrzeć związek małżeński z obywatelem Mołdawii, muszą uczestniczyć w pogrzebie krewnego na terenie Mołdawii lub otrzymać leczenie w nagłych wypadkach, którego żaden inny kraj niż Mołdawia nie byłby skłonny zaoferować”.

Dzwonimy do Kamila Całusa, który studiował w Kiszyniowie i do Mołdawii podróżuje regularnie od ponad dekady, co najmniej kilka razy do roku. Aktualnie pracuje w warszawskim Ośrodku Studiów Wschodnich. Jest też autorem książki „Mołdawia. Państwo niekonieczne”, wydrukowanej w ramach serii wydawnictwa Czarne.

– Nie ma bezpośrednich dowodów, że ci konkretni kibice Partizana mieliby faktycznie brać udział w działaniach dywersyjnych, ale obawy były uzasadnione, bo od dawna wiemy, że Rosja planuje najróżniejszego rodzaju działania destabilizujące sytuację polityczną na terenie Mołdawii. Uznano, że w takiej sytuacji nie ma sensu ryzykować. Szczególnie, że mecz w Kiszyniowie odbywał się przy pustych trybunach. Oficerowie służb granicznych w każdym kraju mają prawo wpuszczać lub nie wpuszczać ludzi do kraju według własnego uznania. Mogą zareagować, jeśli uważają, że dana osoba może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Z ich perspektywy serbscy kibice nie do końca mieli powód, żeby pojawiać się tam już na trzy dni przed rozpoczęciem meczu, którego i tak nie mogliby zobaczyć z wysokości trybun. Dodatkowo ultrasi nie potrafili wytłumaczyć służbie granicznej powodu swojego przyjazdu. Mam wrażenie, że było to wszystko trochę dmuchaniem na zimne – opowiada Całus.

Gangsterzy

– Sheriff? Nawet nie wiem, gdzie oni grają – mówił jeszcze niedawno lekceważąco Maurizio Sarri. Niesłusznie, bo to nie tylko dwudziestokrotny mistrz Mołdawii, ale też zespół, który całkiem regularnie melduje się w fazie grupowej Ligi Europy, w minionym sezonie pokonał Real Madryt w Lidze Mistrzów, a w tej kampanii ma na koncie boje z Manchesterem United i Realem Sociedad, no i nie musi chować po sobie uszu w Lidze Konferencji.

Sheriff Tyraspol jest przy tym klubem dziwacznym. Pochodzi z Naddniestrza, które jest biedniejsze od Mołdawii, choć Mołdawię uważa się za najbiedniejszy kraj Europy. Jest ostoją piłkarskiej europejskości i powagi w kraju, w którym futbol aż razi zaściankowością, prowincjonalnością i brakiem profesjonalizmu. Szczyci się wynikami i trofeami, chwali się ładnym stadionem i nowoczesnym ośrodkiem, wydaje niezłe pieniądze na transfery i płaci relatywnie wysokie pensje. Funkcje na szalonych zasadach, bo w tylko pozornie niepodległym państwie z własnymi strukturami i w trwale toksycznej symbiozie z mołdawskim „sąsiadem”. W regionie, który bywa nazywany „małą Koreą Północną”, bo każdy zakątek świeci tam symboliką pozostałości po ZSRR i jawnie sławi dziedzictwo „dokonań politycznych” Stalina, Lenina i Putina.

Naddniestrze jest też koronnym przykładem republiki korporacyjnej. Tworu obudowanego wokół firmy-gospodarczego monopolisty. Wszystko kręci się wokół Sheriffa. Michał Kołodziejczyk i Anita Werner pisali w książce „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”: „Aby dojechać na stadion Sheriffa, należy minąć supermarket Sheriffa i stację benzynową Sheriffa. Naddniestrze to państwo z gwiazdą przypiętą do piersi. W centrum, na plakatach, billboardach, na skwerach, placach i szerokich ulicach, urzędach i bankach to gwiazda z sierpem i młotem, symbol radzieckiego imperium, do którego wzdycha się tu co drugi oddech. Współczesna codzienność to wzdychanie do gwiazdy imperium Sheriffa, które poza piłkarskim klubem ma jeszcze pół kraju. We wszystkich spółkach firmy matki zatrudniony jest co dziesiąty Naddniestrzanin, większą grupę stanowią tylko pracownicy budżetówki. Żółtą gwiazdę firmy widać na sieci największych sklepów, hurtowniach, stacjach benzynowych, piekarniach, Sheriff ma też wydawnictwo, telewizję, sieć komórkową, agencję reklamową i rozlewnię alkoholi, w tym znanego na cały świat koniaku Kvint. Jest też deweloperem, dostawcą internetu i oficjalnym dilerem Mercedesa. Nikt by się nie zdziwił, gdyby Mołdawska Republika Naddniestrzańska zmieniła swoją nazwę na Republika Sheriffa”.

Prezydentem kraju jest niejaki Wadim Krasnosielski, przedstawiciel Partii Odnowa, którą sponsoruje Sheriff. Większość mieszkańców Naddniestrza zatrudniona jest w firmach sygnowanych logiem Sheriffa. Klub piłkarski jest więc dla nich nieodłączną częścią tożsamości. W książce „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka” pada zresztą zdanie, że „ten autonomiczny kraj, jak przystało na reżim autokratyczny, przy wsparciu powiązanego z władzą biznesu inwestuje więc w sport, żeby pokazać swoją potęgę, a Mołdawia nic sobie z tego nie robi, uznając, że dzięki wspólnym rozgrywkom nie pogłębia się podział kraju”.

– Sheriff jest ważny dla Tyraspolu. Stanowi pewien symbol tego separatystycznego regionu. Jest lokalną dumą. Mieszkańcy Naddniestrza bardzo cieszą się ze wszystkich sukcesów tego klubu. Bo już abstrahując od tego, że samo Naddniestrze ogłosiło niepodległość, które nie jest uznawane przez resztę społeczności międzynarodowej, to w ogóle ten cały region jest mało rozpoznawalny. Sheriff jest jedną z niewielu rzeczy, którymi Naddniestrze może pochwalić się na arenie kontynentalnej. Pokazać, że ma tu dobry zespół. Co ciekawe, Sheriffowi kibicuje zaskakująco wielu Mołdawian z prawego brzegu, nie tylko z Naddniestrza. Uznają go za mołdawski zespół, który odnosi sukcesy, pielęgnuje dumę z bycia członkiem tej społeczności – referuje Kamil Całus.

Kto tym wszystkim trzęsie? Oligarcha Wiktor Guszan, człowiek bliski Kremlowi, były agent KGB, właściciel holdingu Sheriffa i samego Sheriffa Tyraspol. Fascynująco o jego historii w książce „Naddniestrze. Terror tożsamości” opowiada Piotr Oleksy, który pisze, że współczesne Naddniestrze narodziło się z bandyckiej gangsterki, w której wszystkie chwyty były dozwolone, bo mafiosi chcieli sobie zagarnąć teren, który był niczyj w sensie prawnym, a tacy ludzie jak Guszan nie tylko zlecali wybijanie swoich rynkowych przeciwników, ale też sami skutecznie uciekali przed toporami innych mafiosów. Czytamy: „Panowanie jednej mafii jest mniej widoczne i bolesne dla społeczeństwa niż nieustanne wojny kilku grup przestępczych. Tak oto Naddniestrze przechodziło drogę od gospodarki sterowanej przez dziki kapitalizm po swoisty kapitalistyczny feudalizm”.

Nieprzypadkowo mołdawskie środowisko ochrzciło jego klub zaczepnym mianem Gangster Tyraspol.

Dziki wschód

Sheriff zatrudniał lub zatrudnia całą plejadę piłkarzy znanych i lubianych z polskich boisk. Ricardinho opowiadał nam kiedyś, że choć na naddniestrzańskiej ziemi bieda aż piszczy, w lidze mołdawskiej większość drużyn nie może pochwalić się nawet stadionem, a co dopiero ciut bardziej rozwiniętą infrastrukturą, to Sheriff płaci hojnie i godnie, a Guszan wozi się jak przystało na „prawdziwego szefa”, co zawsze działa pobudzająco na zmysły i wyobraźnię. Krzysztof Król też mówił, że klub nie szczędzi forsy na pensję, ale długo nie wytrzymał, bo „było tam szaro, brudno, robotnicze bloki i wszędzie symbole z czasów ZSRR”.

Ariel Borysiuk chwalił sobie warunki infrastrukturalne stworzone dla piłkarzy w mistrzu Mołdawii z Naddniestrza, ale opowiadał o tym miejscu takie rzeczy, że konkluzja była prosta: wieś tańczy, śpiewa i smuci. Historie zagubionego Jarosława Jacha też nie brzmiały zachęcająco. Aleksandr Suworow przyjechał zaś do Cracovii i zachwycał się, że „tu jest Zachód”.

Znamienne.

W książce „Mołdawia. Państwo niekonieczne” pada takie zdanie, że „Rosja to taki geopolityczny alimenciarz”. Delikatnie podpity mołdawski dyplomat, który formułuje taki osąd, rozwija się w następujący sposób: – Płodzi niechciane dzieci w postaci Naddniestrza, Donbasu, Abchazji, a potem zostawia ten problem na głowie „matce”, czyli w tym przypadku nam. Do tego, choć nie chce dziecka w pełni uznać, to żąda prawa do widzeń i współdecydowania o jego wychowaniu oraz o tym, z kim zadaje się ono po szkole. Co gorsza, Rosja, powołując się na dobro dziecka, rości sobie też prawo do decydowania o tym, z kim spotykać się i układać sobie życie może jego matka.

Naddniestrze cierpi więc w statusie „niechcianego dziecka”, które rosyjska władza wykorzystuje do szantażowania i szachowania tej części kontynentu przy jednoczesnym bezczelnym przekonaniu o nieśmiertelności radzieckiego imperium. Dość powiedzieć, że ten region utrzymuje swoją rentowność głównie za pośrednictwem gazu otrzymywanego od rosyjskiego Gazpromu, a jego struktura demograficzna jest absurdalnie egalitarna – po trzydzieści procent Rosjan, Mołdawian i Ukraińców.

W Mołdawii twierdzi się pogardliwie, że gdyby tylko Sheriff miał możliwość, już dawno występowałby w lidze rosyjskiej. Sport w tym kraju przeżarty jest przez politykę i mafijne rozgrywki. Swojego czasu na stadion Sheriffa nie wpuszczono prezydenta Mołdawii, choć trwał mecz reprezentacji. Innym razem Sheriff, który zmonopolizował cały lokalny futbolowy rynek, kupił w Kiszyniowie nie piłkarza, a cały klub – Constructorul. Nie była to przypadkowa ekipa, potrafili wygrać mistrzostwo i awansować do europejskich pucharów, a tymczasem wyrwano ich z zachodniej części i przerobiono na FC Tyraspol, coś w rodzaju klubu filialnego dla wielkiego Sheriffa.

Mało?

Kibice „żółto-czarnych” na meczach z drużynami z zachodniej strony Dniestru lubią manifestować swojego rewolucyjne poglądy polityczne. Niekiedy nawet poprzez śpiewanie hymnu Federacji Rosyjskiej albo okrzyki „Rosja, Rosja!”.

Ripostuje Kamil Całus: – Nie powiedziałbym, że Sheriff jest prorosyjski. Nie wykorzystuje tamtejszej symboliki. Nie wznosi na sztandary tamtejszych wartości. Jest projektem czysto komercyjnym. Klubem piłkarskim w sensie ścisłym. Tylko finansowanym przez dużą firmę, której wizerunek musi promować i w której rządzą ludzie w oczywisty sposób powiązani z Rosją, tak jak samo Naddniestrze jest właściwie protektoratem rosyjskim. Nie ma to jednak większego znaczenia. Sheriff ma bowiem przede wszystkim znaczenie tożsamościowe dla mieszkańców Naddniestrza, którzy poprzez kibicowanie mu identyfikują się nie Rosją, a właśnie z Naddniestrzem. To też manifestacja odrębności od Mołdawii. I jeden z niewielu powodów do dumy z pochodzenia. Symbol rozpoznawalny w Europie. Wychodzący poza wojenki między Naddniestrzem i Mołdawią.

 

Krainy dziwów

O osobliwości i nienormalności Naddniestrza wspominał już Henryk Sienkiewicz, a Piotr Oleksy w swojej książce „Naddniestrze. Terror tożsamości” pisze o „krainie dziwów”, gdzie zabobonne „upiory, brukołaki i wiedźmy zastąpili komuniści, KGB-iści i gangsterzy”. Jeszcze w 1990 roku Naddniestrze zamieszkane przez zaledwie siedemnaście procent populacji Mołdawii produkowało czterdzieści procent PKB i dziewięćdziesiąt procent elektryczności całego kraju, a jednak w 2019 roku tylko cztery procent mieszkańców Mołdawii uznało sprawę niepodległości Naddniestrza za kluczowy problem wart szybkiego rozwiązania, co tylko unaoczniało bajzel strukturalny między tymi dwoma bytami.

– Jedyna rzecz, w której Naddniestrze i Kiszyniów oficjalnie współpracują, to piłka nożna. I ta wielka korporacja Sheriff. Piłka nożna z powodów irracjonalnych stała się elementem politycznej gry w tych nieuznawanych państwach, a Sheriff jest jednym z instrumentów, ważnym o tyle, że Naddniestrze na nim stoi. Choć mieszkańcy widzą tylko markety, sklepy, fabryki, a nie widzą prania brudnych pieniędzy. Sheriff jest w rękach ludzi z dawnych radzieckich służb specjalnych. Albo ich dzieci. To nadal organizacja, która wykonuje swoje zadania. Jest inspirowana i instruowana, poddana całkowitej kontroli tych służb. Polityka rosyjska ma dzisiaj zamiary daleko wykraczające poza Naddniestrze. Rosja chce z powrotem podporządkować sobie Mołdawię, tak jak to było kiedyś. Rosjanie mają wystarczająco dużo środków, żeby korumpować i uczynić od siebie zależnym całe państwo. Mieszkańcy dawnej Mołdawskiej SRR nie mają na tyle głębokiej tożsamości, żeby element etniczny był tam najważniejszy. Najważniejsze jest, żeby żyć dostatnio i żeby ludzie nie ginęli – mówił Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych, a kiedyś osobisty przedstawiciel przewodniczącego KBWE do spraw rozwiązania konfliktu w Naddniestrzu, w rozmowie z autorami książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”.

Wszystko zmieniła wojna na Ukrainie. Mecze Sheriffa w europejskich pucharach  na stadionie w Kiszyniowie to tylko pewien symbol. Do tego mało znaczący. Bo już wcześniej w Mołdawii zapanowały nastroje antyrosyjskie, które wyniosły do władzy polityków proeuropejskich, którzy tylko w ostatnich miesiącach podjęli szereg działań, mających na celu uniezależnienie kraju od Rosji i odcięcie się od toksycznego wpływu obojętności wobec Naddniestrza, gdzie lud molestowany jest propagandową rosyjską narracją. Efekt? Przez ostatnią dekadę często ponad sześćdziesiąt procent obywateli Mołdawii deklarowało szczerą sympatię dla Władimira Putina, a aktualnie wskaźnik ten spadł do poziomu zaledwie trzydziestu pięciu procent.

Opowiada Kamil Całus: – W samym Naddniestrzu mieszkańcy są prorosyjscy. Zdecydowana większość. Na pewno ponad dziewięćdziesiąt procent całej populacji. Identyfikują się jako część rosyjskiego świata geograficznego, tożsamościowego i językowego. Funkcjonują w ramach rosyjskiej bańki, informacyjnej i kulturowej. Przytłaczająca większość lokalnych mieszkańców chciałaby, żeby ich region przyłączył się do Rosji. Mołdawia trwa zaś w rozkroku. Społeczeństwo jest podzielone. Jest grupa jednoznacznie prozachodnia i jest grupa jednoznacznie prorosyjska, a także cała masa ludzi pomiędzy o różnych poglądach – trochę prozachodnich, trochę prorosyjskich. Wyczuwalna jest sympatia do Europy, ale też sentyment do Rosji.

Jednocześnie to nie jest tak, że Naddniestrze i Mołdawia jakoś szczególnie się nie lubią. Tam dominuje ambiwalencja. Obojętność. Na poziomie społecznym nie ma specjalnej niechęci. Spór trwa tylko na szczytach, gdzie władze Mołdawii starają się odzyskać kontrolę nad zbuntowaną prowincją, a władze Naddniestrza bronią uznanej przez siebie niepodległości.

Mołdawski kocioł

9 marca 2023. Władze samozwańczej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej oskarżają Ukrainę o próbę zamachu w centrum Tyraspola na swojego prezydenta Wadima Krasnosielskiego.

10 marca 2023. Stany Zjednoczone oskarżają Moskwę o dążenie do destabilizacji sytuacji politycznej na Mołdawii w celu przejęcia władzy w Kiszyniowie.

12 marca 2023. Prorosyjska partia Sor wyprowadza na ulicę tysiące zwolenników, którzy domagają się ustąpienia obecnych władz i rozpisania przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych, a także pokrycia kosztów komunalnych. Pod mołdawskim parlamentem dochodzi do spięć. Policja zatrzymuje pięćdziesięciu czterech demonstrantów. Nazwani zostają szajką ludzi powiązanych z Rosją.

Władze Mołdawii nie mają wątpliwości, że rosnące napięcie w kraju to sprawka imperialnej polityki Władimira Putina, który przymierza się do „intryganckiego przejęcia władzy, kontrolowanego pozyskania europejskiego sojusznika lub nawet rozszerzenia wojennego frontu”. Kluczowe dla całej sprawy ma być oczywiście skrajnie prorosyjskie Naddniestrze.

Kamil Całus: – Naddniestrze powstało, żeby być problemem dla Mołdawii. Taką kotwicą trzymającą Mołdawię w orbicie wpływów rosyjskich. Na jej terenie cały czas istnieje niewygodny byt, pozostający poza kontrolą władz w Kiszyniowie i głęboko uzależniony od Rosji, która pilnuje, żeby Mołdawia nie mogła działać zupełnie bez ograniczeń w przeprowadzaniu własnych reform i współpracy z Zachodem.

Autor książki „Mołdawia. Państwo niekonieczne” twierdzi, że Rosji wcale nie opłacałoby się przyłączenie Naddniestrza, ale prawdą jest, że Władimir Putin miesza w mołdawskim kotle.

Może zwiastować to najgorsze.

I pomyśleć, że zaczęło się od głupiej piłki nożnej.

Kamil Całus: – Chyba nie ma większego znaczenia, że Partizan grał w tym meczu w Lidze Konferencji akurat z Sheriffem. Myślę, że wtedy bardziej chodziło o to, że wywiad ukraiński sugerował, że wśród osób zaangażowanych w ewentualne działania dywersyjne mogą być obywatele Serbii. Wiadomo jednak, że wszędzie na świecie środowiska kibicowskie cechuję się specyficzną renomą. Wiele osób uważa, że wśród kibiców mogą znaleźć się ludzie z różnych szemranych środowisk, również powiązanych politycznych, tutaj też pojawiała się taka obawa.

Czytaj więcej o związkach polityki ze sportem:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

89 komentarzy

Loading...