Taki etap sezonu, że już nawet Varius Manx nie mają racji i wszystko się nie może zdarzyć. Znamy mistrza i dwóch spadkowiczów. Niemal pewny wicemistrz (brak punktu). Ważą się losy trzeciego wycieczkowicza do pierwszej ligi i kolejności na miejscach trzy i cztery. Ale grać trzeba i zapowiedzieć granie trzeba, dlatego dzisiaj jako zapowiedź 33. kolejki Ekstraklasy tłumaczymy, czego na pewno nie zobaczycie w tej serii.
Chociaż wiadomo, z tym na pewno to… A zresztą.
Zagłębie Lubin – Stal Mielec (piątek, 18:00)
Nie zobaczycie Jakuba Żubrowskiego.
Tak, tak, pisaliśmy o tym wczoraj, ale mimo wszystko to kuriozum nawet jak na standardy naszej Ekstraklasy. Chłop miał ważny kontrakt, jednak w klubie uznali, że nie musi go wypełniać i niech się zawija. Trener mówił, że to decyzja władz. Władze, że decyzja trenera. Wszystko jasne.
Więcej o tej sprawie tutaj.
Korona Kielce – Lech Poznań (piątek, 20:30)
Nie zobaczycie porażki gospodarzy.
Kamil Kuzera to taka kielecka wersja „Kevin sam w domu”. Tu porozrzuca klocki, tam pod oknem rozbije bombki. Tu podgrzeje klamkę, tam zostawi palnik, który odpali otwieranie drzwi. Tu wbije gwoździa w schody, tam pociągnięta klamka ściągnie wielki wózek z narzędziami…
I tak dalej, i tak dalej.
Najważniejsze – swojego domu pilnuje i nie pozwala, by ktoś się panoszył i okradał go z punktów.
W 2023 roku Korona u siebie grała ośmiokrotnie i z tego siedem meczów wygrał i jeden zremisowała. 22 punkty na 24 możliwe.
Jak to się mówi od dawna – TWIERDZA.
Wiadomo, Lech Poznań to Lech Poznań, nie jakaś tam Jagiellonia Białystok, Miedź Legnica czy Wisła Płock, ale niecałe dwa tygodnie temu to samo można było myśleć przed potyczką z taką drużyną spod Jasnej Góry. Raków Częstochowa to Raków Częstochowa!
I co? I nowi mistrzowie Polski musieli czekać na wynik ze Szczecina, by zacząć fetę.
W Kielcach wiosną nie ma czego szukać, bo można znaleźć jedno. Wpierdziel.
Jagiellonia Białystok – Cracovia (sobota, 15:00)
Nie zobaczycie broniącej Jagiellonii.
To znaczy dobrze broniącej, bo jakieś pozoranctwo to pokażą piłkarze Adriana Siemieńca (oczywiście młodego szkoleniowca jeszcze nie obwiniamy o to, za krótko pracuje, brawo Maciej Stolarczyk). W Białymstoku powinni chwalić dzień, w którym udało im się zatrudnić Zlatana Alomerovicia, jako że bez niego, w tym sezonie najpewniej mieliby najgorszą defensywę w całej Ekstraklasie pod względem straconych bramek.
Uwaga – przeciwko zespołowi z Podlasia przeciwnicy wykreowali okazje na poziomie 53,85 xG i to najgorszy wynik w całej stawce. Najgorszy. Nawet Lechia Gdańsk z Mario Malocą jest ciut lepsza (choć niewiele, jako jedyna również przebiła barierę 50) i Miedź Legnica, co z hukiem zleciała do pierwszej ligi.
W tej sytuacji pięć czystych kont Alomerovicia to niemal chodzenie po wodzie. Serb uratował Jagiellonię od prawie dziewięciu straconych bramek. Dziewięciu!
I łatwo sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby te dziewięć wpadło – prawdopodobnie strefa spadkowa.
Górnik Zabrze – Pogoń Szczecin (sobota, 17:30)
Nie zobaczycie zwycięstwa Pogoni.
Bo gra w Zabrzu. Nie wiemy, co dzieje się z Portowcami po wjeździe do miasta Górnika, ale na pewno nic dobrego, skoro od 2009 roku nie udało im się tam odnieść ani jednego zwycięstwa. Ani jednego! O co chodzi? Boją się zjazdu do kopalni? Familoki im odbierają energię? Powietrze nie odpowiada ich płucom?
Kiedy poprzednio granatowo-bordowi wygrali w Zabrzu, w ich bramce stał Krzysztof Pyskaty, w pomocy biegał Maksymilian Rogalski, w ataku Olgierd Moskalewicz, a stoper Krzysztof Hrymowicz na momencik zamienił się Lionela Messiego i przebiegł z piłką prawie całe boisko, by sobie zdobyć bramkę.
Bo mógł.
Od tamtego spotkania – rozegranego jeszcze w pierwszej lidze – Górnik podejmował Pogoń dziesięć razy i z tego trzykrotnie odniósł zwycięstwo, a w siedem starć kończyło się remisem. 14 lat. I biorąc pod uwagę genialną dyspozycję miejscowych za Jana Urbana, trudno dopatrywać się szans na przerwanie tej passy.
Lechia Gdańsk – Legia Warszawa (sobota, 20:00)
Nie zobaczycie szybko biegającej Lechii.
Dużo pisano o postawie drużyny z Gdańska, która zasłużenie spadła z Ekstraklasy, ale jeszcze na koniec warto zauważyć, że powędrowała do pierwszej ligi w spacerowym tempie.
Otóż żaden zespół w stawce nie wykonywał przeciętnie na mecz mniejszej liczby sprintów niż biało-zieloni – 81,81.
Dawno temu słyszeliśmy takie powiedzonko – bez biegania nie ma grania. Cóż, na przykładzie Lechii można potwierdzić, że na pewno nie w Ekstraklasie.
Aha. Sobotnie starcie będzie pożegnalnym dla Gdańska na tym poziomie i mimo wszystko warto się nim spróbować nacieszyć. Kto wie, kiedy znowu krajowa elita tam zawita.
Śląsk Wrocław – Miedź Legnica (niedziela, 12:30)
Nie zobaczycie wielu strzałów celnych.
Nie, że w ogóle, aż tak źle nie będzie, ale spieszcie się kochać każdą udaną próbę uderzenia, bo kolejne mogą nie nadejść. Obie ekipy należą do TOP 3 najgorzej strzelających zespołów w całej Ekstraklasie – goście przeciętnie notują 3,25 celnej próby na spotkanie (18. wynik), a gospodarze – 3,41 (16.).
Płacz i zgrzytanie zębów.
Oczywiście, w przypadku Śląska gra będzie szła o życie, aczkolwiek mimo wszystko trudno się spodziewać, by nagle, na samej mecie, udało się wyregulować celowniki. Raczej niech nikt z widzów siedzących za bramkami nie przysypia, ponieważ piłeczki będą latać obok i nad bramkami aż miło. Kto się zdrzemnie, może zostać znokautowany.
Radomiak – Widzew Łódź (niedziela, 15:00)
Nie zobaczycie goli napastników gości.
Wiele można powiedzieć o Jordim Sanchezie i Łukaszu Zjawińskim, ale nie, że są skuteczni. A przynajmniej nie w okolicach bramek przeciwników…
Sanchez w tym roku zdobył jedną bramkę, a w kolejnych siedmiu występach już nie trafiał.
Zjawiński w ogóle nie strzelił gola w Ekstraklasie i na cokolwiek w sieci czeka od listopada 2020, kiedy jeszcze kopał dla Stali Mielec. 38 meczów, 1451 minut. Naturalnie, ktoś powie, że przecież młodzieżowiec mało gra, ale nawet kiedy już Janusz Niedźwiedź posyłał go na boisko, to niczym pozytywnym się nie wyróżniał.
Można zażartować, że w RTS-ie mają napastników wyborowych. Strzelają jak na wybory – co kilka lat…
Wisła Płock – Raków Częstochowa (niedziela, 17:30)
Nie zobaczycie gola Dominika Furmana.
Może nawet byśmy mu odpuścili to wyliczanie meczów i minut bez bramki zdobytej w Ekstraklasie, ale skoro po laniu od Śląska Wrocław sam tak chętnie podzielił się z Bartoszem Frankowskim opinią na temat poziomu jego sędziowania, nie widzimy powodów, by odpuścić.
64 spotkania ligowe z rzędu.
4743 minuty.
Najdłuższa seria w Ekstraklasie spośród pomocników i napastników.
Dominik, dla nas jesteś słaby. Słaby. I nie tylko dzisiaj czy wczoraj, a od dobrych kilkunastu miesięcy.
Jeśli Wisła Płock spadnie do pierwszej ligi, zawodnik drugiej linii, który od ponad 79 godzin nie strzela gola będzie jednym z najbardziej winnych.
79 godzin. To już w sumie ponad trzy dni. Trzy dni!
Niesamowite.
Warta Poznań – Piast Gliwice (poniedziałek, 19:00)
Nie zobaczycie walki o coś.
No dobra, powiedzmy, że to będzie bitka o piąte miejsce, ale.. No jak to brzmi? O piąte miejsce, które w sumie wiele nie daje. I jedni, i drudzy utrzymani. I jedni, i drudzy bez szans na europejskie puchary. I jedni, i drudzy w sumie mogliby się rozejść i nic by się nie stało.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Cichy niszczyciel. Jak borelioza degeneruje organizmy sportowców
- Studnie bez dna. Czy jesteśmy skazani na dotowanie klubów piłkarskich?
- Odrodzenie po łódzku. Miasta i obu klubów
foto. Newspix