Reklama

Wielcy sportu, których już z nami nie ma. Oni odeszli w ostatnim roku

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

01 listopada 2024, 08:59 • 24 min czytania 16 komentarzy

Jak co roku w dzień Wszystkich Świętych wspominamy tych, których już z nami nie ma. Na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy pożegnaliśmy niestety wielu wspaniałych sportowców i ludzi związanych ze sportem.

Wielcy sportu, których już z nami nie ma. Oni odeszli w ostatnim roku

12 listopada – Helena Pilejczyk

Wiedziałam, że jestem w wielkiej formie, po wyniku Elwiry widać było, że po prostu jesteśmy świetnie przygotowane przez trenera właśnie na ten, najważniejszy w całej karierze start. Ruszyłam jak do sprintu. Przez półtora okrążenia jechałyśmy idealnie równo, ruch w ruch, krok w krok. Na kolejnym wirażu objęłam prowadzenie… Ale Skoblikowa jakby włączyła dodatkowe zasilanie i zaczęła się oddalać, pięć, dziesięć, piętnaście metrów. Zebrałam wszystkie siły i przyspieszyłam. Byłam znów coraz bliżej… Niestety meta znajdowała się już za blisko. Kiedy podano nasze czasy, aż krzyknęłam z radości. Lidia ustanowiła nowy rekord świata, ale ja, mając tak świetną partnerkę, uzyskałam trzeci czas! Jestem trzecia! Mam medal! Rzuciłyśmy się z Elwirą sobie w objęcia. Ona ma srebro, a ja brąz! Cóż za cudowny dzień! – opisywała swój historyczny dzień Helena Pilejczyk na stronie PKOL.

Za medal olimpijski dostałam… ekspres do kawy

To właśnie wtedy 21 lutego 1960 roku w Squaw Valley polska łyżwiarka szybka zdobyła brązowy medal olimpijski, który jest jej największym sukcesem sportowym. Łącznie w zawodach startowała przez 20 lat. Później pracowała jako trenerka, a także brała udział w turniejach weteranów. Gdy w 2001 roku na uroczystości 80-lecia Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego zaproponowano jej szampana, szybko odmówiła. – Nie mogę złamać reżimu treningowego. Za miesiąc wybieram się do Kanady na mistrzostwa świata weteranów, muszę być w formie! 

Wcześniej natomiast tak tłumaczyła swoje starty: – Prawdziwy wojownik nie składa nigdy broni. Jako 13-latka przebywała w Warszawie podczas powstania w 1944 roku. Wychowała wielu utalentowanych łyżwiarzy. Zmarła po długiej chorobie 12 listopada 2023 w Elblągu w wieku 92 lat.

Reklama

25 listopada – Terry Venables

Pozostaje jednym z najbardziej niedocenianych trenerów Barcelony. To on dźwignął Dumę Katalonii z trwającego niemal dekadę kryzysu. Będąc u jej steru przez trzy lata, zdobył mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Ligi. Tylko słaba skuteczność piłkarzy Blaugrany w serii jedenastek sprawiła, że do swojego dorobku nie dopisał Pucharu Europy.

Niedoceniany przełom. Burzliwe lata Terry’ego Venablesa w Barcelonie

Wcześniej przez 16 lat był solidnym środkowym pomocnikiem, grającym m.in. w Chelsea, Tottenhamie czy Queens Park Rangers. Łącznie w angielskiej elicie rozegrał ponad 500 meczów. Zaliczył również dwa występy w reprezentacji Synów Albionu. Po zakończeniu kariery zajął się trenerką, o czym już po części wspomnieliśmy. Warto jednak również przypomnieć jego przygodę z angielską kadrą.

Selekcjonerem został w 1994 roku, po tym jak Synom Albionu nie udało awansować się na mistrzostwa świata. Venables zastąpił Grahama Taylora. Jego zadaniem było przygotowanie reprezentacji do rozgrywanego w ojczyźnie Euro. Zanim do nich doszło, na jaw wyszły niejasności finansowe z czasów jego pracy w Tottenhamie. Część kibiców domagała się zwolnienia trenera, ale pozostał na stanowisku i doprowadził Synów Albionu do półfinału, z którego odpadli po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem Niemcami.

“El Tel” odszedł po długiej chorobie 25 listopada 2023 roku w wieku 80 lat. Na jego cześć zawodnicy Tottenhamu założyli czarne opaski, a mecz z Aston Villą poprzedzony został minutą ciszy za szkoleniowca.

13 grudnia – Wojciech Łazarek

Jedna z barwniejszych postaci polskiego futbolu. Jego cytaty już na stałe wpisały się do kanonu rodzimej piłki. Wojciech Łazarek był bowiem “basiorem, a nie pipolokiem”.

Reklama

Basior, a nie pipolok

Piłkarzem był co najwyżej solidnym. Grał jako napastnik, ale w polskiej elicie strzelił tylko jednego gola. Dużo lepiej radził sobie na ławce i za mikrofonem. Największe sukcesy świecił na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy z Zawiszą Bydgoszcz awansował do Ekstraklasy, a z Lechem Poznań wygrał po dwa mistrzostwa Polski (1983, 1984) i Puchary Polski (1982 i 1984). Tygodnik „Piłka Nożna” dwukrotnie wybierał go wtedy najlepszym trenerem kraju. Pracował także za granicą w Trelleborgs FF (Szwecja), Hapoelu Kfar Saba, Hapoelu Taibe (Izrael), Al-Masry SC (Egipt), Al-Ittifaq (Arabia Saudyjska) i prowadził reprezentację Sudanu.

Jak prezentowały się wtedy zespoły Łazarka? – Graliśmy tak dobrze, że jądra składały się do oklasków – rzekł niegdyś “Baryła”.

Ura bura ciocia Agata. Najlepsze teksty Wojciecha Łazarka

W sierpniu 1986 roku wygrał konkurs na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Kadrą zawiadywał – w czasie trenowania Kolejorza pracował na pół etatu jako zawiadowca stacji kolejowej Poznań Franowo – do 15 czerwca 1989. Poprowadził ją w 31 meczach. Nie zdołał awansować ani na mistrzostwa Europy, ani mundial. W trakcie kwalifikacji do mistrzostw świata został zwolniony po porażce z Anglią.

Łazarek był głosem swoich czasów

13 grudnia 2023 roku w wieku 86 lat dupka “Baryły” przestała chodzić.

Wojciech Łazarek

17 grudnia – Janusz Filipiak

Profesor nauk technicznych, naukowiec, wzięty przedsiębiorca, który stworzył jedną z największych spółek informatycznych – Comarch, jeden z najbogatszych Polaków. To wszystko jest prawdą o Januszu Filipiaku, ale brakuje w tym opisie miłości. A Janusz Filipiak przez całe życie miał tylko jedną i nazywała się Cracovia.

Zakochany profesor. O miłości i śmierci Janusza Filipiaka

Cracovia była klubem znanym z przedwojennych tytułów mistrza Polski, treningu noworocznego, przykurzonych derbów Krakowa. Klubem, z którym sympatyzowanie było w pewnych kręgach w dobrym tonie. Który czasem przywracał do życia papież, a czasem Jerzy Pilch dodawał mu seksapilu, opisując jego fatalizm z greckiej tragedii – podsumował to w swoim tekście Michał Trela.

Trela: Wyrwani z muzeum. Filipiak dał Cracovii teraźniejszość, a może i przyszłość

Tak było, zanim profesor został prezesem Pasów w 2004 roku. Z klubu, który pałętał się po niższych ligach, w swoim bytowaniu charakteryzował się bylejakością i bezbarwnością, Filipiak stworzył najlepszą ekipę w Krakowie. Po blisko 70 latach Cracovia zdobyła pierwsze trofea: Puchar i Superpuchar Polski. A także stworzył profesjonalną akademię.

30 września 2023 roku uległ poważnemu wypadkowi. Mimo długiej hospitalizacji odszedł 17 grudnia 2023 roku w wieku 71 lat.

19 grudnia – Janusz Gortat

Większość kojarzy go zapewne za sprawą świetnego koszykarza Marcina, którego był ojcem, ale Janusz Gortat był równie wybitnym sportowcem. W swojej barwnej karierze pięściarskiej dwukrotnie sięgał po olimpijskie medale, za każdym razem brązowe w wadze półciężkiej. Podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku przegrałz  Mate Parlovem, natomiast cztery lata później w Montrealu z Leonem Spinksem. Łącznie stoczył 317 walk (272 wygrane, 38 porażek i 7 remisów), a przez niemal całą karierę trenował w Legii Warszawa.

Później jako szkoleniowiec pomagał zarządzać początkami karier Andrzeja Gołoty czy Tomasza Adamka. Jest ojcem nie tylko Marcina, ale również Roberta, który poszedł w ślady ojca i uprawiał boks.

Janusz Gortat zmarł 19 grudnia 2023 roku w wieku 75 lat. Spoczął na cmentarzu na Powązkach.

5 stycznia – Mario Zagallo

Pele, Garrincha, Didi, Vava i właśnie Mario Zagallo – tak wyglądała druga linia fantastycznej reprezentacji Brazylii, która pokazała światu, jak atakiem można jednocześnie zachwycać i zdobywać trofea. Do dziś znana jest wszystkim jako brasiliana. Canarinhos z Zagallo w składzie triumfowali bowiem dwukrotnie na mundialach w 1958 i 1962 roku. Jako piłkarz, Zagallo reprezentował zaś barwy Flamengo i Botafogo.

Później zajął się trenowaniem, z czym radził sobie równie dobrze. Jako pierwszy człowiek w historii został mistrzem świata zarówno jako piłkarz, jak i selekcjoner. Do triumfu na mundialu poprowadził reprezentację Brazylii z ławki w 1970 roku. Później szkoleniowcem Canarinhos był jeszcze w latach 1994-98, ale tym razem kadra zdobyła tylko srebro światowego czempionatu.

Dwukrotnie asystował Carlosowi Alberto Parreirze w prowadzeniu brazylijskiej kadry. Raz skończyło się to na złocie, innym razem na ćwierćfinale. Prowadził również trzy azjatyckie reprezentacje: Kuwejt, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Odszedł 5 stycznia 2024 roku w wieku 92 lat. W ostatnich miesiącach życia zmagał się z chorobą dróg moczowych.

7 stycznia – Franz Beckenbauer

Cesarz nie tylko niemieckiego futbolu. Zrewolucjonizował piłkę nożną na świecie, grając na nowej pozycji – libero. Później dokonał przełomu na rynku odzieży sportowej, promując Adidasa swoim pseudonimem. Do dziś trzy białe paski na czarnym dresie czy korkach kojarzą się nierozerwalnie z Beckenbauerem. Nigdy wcześniej i nigdy później Niemcy nie znaleźli takiego piłkarza, trenera i działacza. Fantastyczny na boisku, wyrazisty na ławce, kontrowersyjny w życiu codziennym.

Jako piłkarz zdobył wszystkie medale mistrzostw świata w tym ten z najcenniejszego kruszcu w 1974 roku na mundialu w Niemczech. Był również mistrzem i wicemistrzem Europy. Z Bayernem Monachium trzykrotnie wygrał Puchar Europy i zdobył cztery mistrzostwa kraju – piąte dołożył z HSV. Dwukrotnie nagrodzono go Złotą Piłką.

Jako trener był równie skuteczny. Z reprezentacją Niemiec został mistrzem świata – jako drugi po wspomnianym już Mario Zagallo został ozłocony na mundialu zarówno jako piłkarz, jak i selekcjoner. Oprócz tego wygrał rozgrywki w Niemczech z Bayernem i we Francji z Marsylią.

Jako działacz załatwił Niemcom mundial w 2006 roku. Przez lata był również honorowym prezydentem Bayernu czy członkiem zarządu FIFA.

Genialny, wyrazisty, kontrowersyjny. Ostatni Cesarz odszedł

Zmarł w wieku 78 lat 7 stycznia 2024 roku w domku nad jeziorem nieopodal Salzburga. W ostatnich latach życia zmagał się z postępującą demencją.

Franz Beckenbauer

7 stycznia – Mateusz Rutkowski

Drzemie w nim wielki potencjał talentu – powiedział Adam Małysz, zapytany o przyszłość Mateusza Rutkowskiego. Młody skoczek miał być następcą Orła z Wisły, o czym pierwszy raz głośno powiedziano w 2004 roku, gdy zdobył pierwsze biało-czerwone indywidualne złoto na mistrzostwach świata juniorów. Na turnieju pokonał wtedy Thomasa Morgensterna.

Mateusz Rutkowski. Człowiek, który wzbił się po złoto i boleśnie upadł

Jako trzeci w dziejach polskiego narciarstwa przekroczył granicę 200 metrów. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdobył jedynie 17 punktów. Przez problemy z alkoholem i nadwagą został wykluczony w 2005 roku z polskiej kadry skoczków.

Zmarł niespodziewanie w wyniku nagłego zatrzymania krążenia 7 stycznia 2024 roku. Miał zaledwie 37 lat.

16 stycznia – Kay Bernstein

Mawiał o sobie, że jest dzieckiem trybun. Za swoją działalność ultrasowską otrzymał zakaz stadionowy. Z czasem jednak spokorniał i stał się działaczem Herthy BSC, a następnie prezesem, którym pozostał do końca swojego życia. To on musiał zaprowadzić porządek w klubie po nieudanych latach rządów milionera Larsa Windhorsta. Walczył o pozytywne przejęcie klubu przez 777partners.

Zmarł nagle 16 stycznia w wieku 43 lat.

17 stycznia – Shawnacy Barber

Kanadyjski mistrz świata w skoku o tyczce. Złoto zdobył podczas turnieju w Pekinie w 2015 roku. Ponownie zrobiło się o nim głośno dwa lata później, gdy dokonał oficjalnego coming-outu, informując o tym, że jest gejem.

Zmarł 17 stycznia, mając zaledwie 29 lat. Wszystko za sprawą komplikacji medycznych po operacji.

22 stycznia – Luigi Riva

Nikt nie zdobył więcej bramek dla reprezentacji Włoch niż “Gigi”. Luigi Riva w 42 meczach strzelił 35 goli. Poprowadził Italię do złota mistrzostw Europy w 1968 roku i wicemistrzostwa świata dwa lata później.

Duma Sardynii. Jak Gigi Riva zapisał się w historii włoskiej piłki?

Niemal całą karierę Riva spędził w Cagliari. “Gigi” zaprowadził klub z Sardynii do pierwszego w historii scudetto. Sezon 1969/1970 jest jedynym w historii Serie A, w którym drużyna spoza kontynentalnej części Włoch zdołała sięgnąć po tytuł.

Riva poświęcił Cagliari niemal całe życie. W klubie z Sardynii był najpierw napastnikiem, później trener, następnie prezydentem, a do końca życia nosił miano prezydenta honorowego.

Riva zmarł 22 stycznia w wieku 79 lat. Legenda Cagliari w ostatnich dniach życia był hospitalizowany po zawale serca.

Luigi Riva

Luigi Riva

1 lutego – Carl Weathers

Jego sportowa kariera nie jest może imponująca – rozegrał kilkadziesiąt meczów w NFL m.in. pod okiem Johna Maddena w Oakland Raiders. Dla propagowania sportu zrobił jednak znacznie więcej już jako aktor.

Carl Weathers. Zagrał w NFL i pokonał Rocky’ego

Wcielił się w rolę mistrza boksu Apollo Creeda w serii “Rocky”. Przez lata toczył zacięte boje z Sylvestrem Stallone’em na wielkim ekranie.

Zmarł we śnie 1 lutego w wieku 76 lat.

4 lutego – Kurt Hamrin

Legenda reprezentacji Szwecji, z którą dotarł do finału mistrzostw świata w 1958 roku, gdzie jego drużyna uległa Brazylii. Jednak Kurt Hamrin zapisał się też złotymi zgłoskami na kartach historii Serie A. Najcieplej wspominają go kibice Fiorentiny, gdzie spędził blisko dekadę, ale wielkie triumfy święcił także w barwach Milanu.

Do jego największych wyczynów należą zwycięstwa w Pucharze Europy oraz Pucharze Zdobywców Pucharów (dwukrotnie). Imponował przede wszystkim znakomitym wyszkoleniem technicznym i błyskotliwością w dryblingu.

Zmarł w wieku 89 lat. Był ostatnim żyjącym uczestnikiem finału mundialu z 1958 roku.

11 lutego – Kelvin Kiptum

Kenijski rekordzista świata w maratonie. Podczas zawodów w Chicago w październiku 2023 roku przebiegł 42 kilometry i 195 metrów w czasie 2:00:35. Wcześniej triumfował jeszcze podczas biegu w Londynie. W planach miał złamanie granicy dwóch godzin na dystansie maratonu. Nigdy ich jednak nie zrealizował.

Cztery miesiące po pobiciu rekordu świata w okolicach wsi Kaptagat uległ wypadkowi drogowemu. Pomimo jedenastodniowej walki o jego życie zmarł 12 lutego w wieku 24 lat. Wraz z nim śmierć poniósł jego trener Gervais Hakizimana.

Historia, której nie udało się napisać. Rotterdam uhonoruje Kelvina Kiptuma

15 lutego – Henry Rono

Luty tego roku był czarnym miesiącem dla kenijskiej lekkiej atletyki. Ten kraj świetnych biegaczy pożegnał bowiem nie tylko Kelvina Kiptuma, ale również Henry’ego Rono.

W latach 70. i 80. XX wieku Rono specjalizował się w biegach długodystansowych. Był pięciokrotnym rekordzistą świata na różnych dystansach. Nigdy nie otrzymał jednak szansy występu na Igrzyskach Olimpijskich ze względu na bojkot zawodów przez Kenię. Z tego powodu musiał się jedynie zadowolić złotami Igrzysk Afrykańskich w biegu na 10 000 metrów i na 3000 metrów z przeszkodami, a także w Igrzyskach Wspólnoty Narodów na pół kilometra i 3000 m z przeszkodami.

Igrzyska Olimpijskie były jednak jego niespełnionym marzeniem, dlatego w 2007 roku wydał książkę o tytule “Olympic Dream”.

Zmarł po krótkiej chorobie 15 lutego w wieku 72 lat.

20 lutego – Andreas Brehme

W historii futbolu zostanie zapamiętany jako jedyny strzelec gola w finale mistrzostw świata w 1990 roku. To dzięki jego trafieniu Niemcy pokonały Argentynę i sięgnęły po złoto mundialu. W dorobku ma również srebro z turnieju z 1986 roku i wicemistrzostwo Europy z 1992.

Jest legendą Kaiserslautern, z którym najpierw wygrał 2. Bundesligę, a w kolejnym sezonie został mistrzem Niemiec (który był również razem z Bayernem Monachium). Zdobył także DFB Pokal, a także scudetto i Puchar UEFA z Interem Mediolan. Grał również dla Realu Saragossa.

Zmarł 44 dni po jego przyjacielu – Franzu Beckenbauerze. Był ambasadorem fundacji “Cesarza”. 20 lutego doznał ataku serca i, pomimo prób reanimacji, zmarł w szpitalu w wieku 63 lat. Według opinii lekarzy, pomoc przyszła za późno.

24 lutego – Leszek Jarosz

To jeden z najwybitniejszych polskich dziennikarzy sportowych. Spod jego ręki wyszło dwutomowe dzieło „Historia Mundiali”, a więc wyjątkowa encyklopedia o finałach mistrzostw świata. Dwukrotnie wybrano ją „Sportową Książką Roku”. Od 2006 roku związany był z TVP Sport.

Zmarł 24 lutego, mając 55 lat.

10 kwietnia – O.J. Simpson

Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci amerykańskiego sportu. Był utytułowanym futbolistą San Francisco 49ers i Buffalo Bills, które wybrało go w drafcie 1969 z numerem 1. Czterokrotnie zostawał liderem w klasyfikacji zdobytych jardów (1972, 1973, 1975, 1976), a dwukrotnie w liczbie osiągniętych przyłożeń (1973, 1975). Po zakończeniu kariery był wziętym komentatorem sportowym i aktorem. Nie dlatego zdobył jednak sławę, która towarzyszyła mu do końca kariery.

O.J. Simpson to bowiem głównym bohaterem w “procesie stulecia”. Został oskarżony w 1994 roku o zabójstwo żony Nicole Brown i jej przyjaciela Rona Goldmana. Ostatecznie go uniewinniono, ale na zawsze w oczach amerykańskiego społeczeństwa pozostał mordercą. Za kratki trafił w 2008 roku. Został skazany za napad z bronią w ręku na 33 lata pozbawienia wolności. Na wolność wyszedł warunkowo w 2017 roku.

O.J., czy trafiłeś do piekła?

Pod koniec życia cieszył się dużą sławą. Grywał w golfa, chodził na wystawne kolacje i inne imprezy z towarzyską śmietanką Las Vegas. Jeszcze dwa miesiące przed śmiercią mówił, że cieszy się dobrym zdrowiem. Zmarł 10 kwietnia w wieku 76 lat w swoim domu w otoczeniu rodziny.

O.J. Simpson

16 kwietnia – Bernd Hölzenbein

Międzynarodową sławę zyskał jako jeden z najlepszych skrzydłowych swojej ery. W swojej karierze grał głównie w Eintrachcie Frankfurt, z którym zdobył Puchar UEFA w 1980 roku. Hölzenbein był znany z niezwykłej szybkości i dryblingu.

Największe sukcesy odniósł z reprezentacją Niemiec. W 1974 roku został mistrzem świata, natomiast dwa lata wcześniej zdobył srebrny medal Euro. Polskim kibicom dał się zapamiętać z mundialu ’74, gdy wywalczył rzut karny w pamiętnym półfinale „na wodzie” z biało-czerwonymi. Jedenastka została wówczas obroniona przez Jana Tomaszewskiego, natomiast kadra Die Mannschaft ostatecznie zwyciężyła ten mecz.

Legenda Eintrachtu Frankfurt odeszła 16 kwietnia w wieku 78 po walce z ciężką chorobą.

29 kwietnia – Mychajło Fomenko

Jako pierwszy selekcjoner w historii reprezentacji Ukrainy wprowadził kadrę na mistrzostwa Europy. W 2016 roku w grupie z Polską, Niemcami i Irlandią Północną nie zdobył jednak nawet punktu, dlatego po turnieju rozstał się z zespołem, kończąc swoją karierę trenerską, w której trakcie pracował m.in. w Dynamo Kijów, Metaliście Charków czy drużynach narodowych Iraku i Gwinei.

Jako piłkarz grał głównie dla Dynama Kijów, z którym zdobył trzy tytuły mistrza ZSRR. Z radziecką kadrą został również brązowym medalistą igrzysk olimpijskich.

Zmarł 29 kwietnia w wieku 75 lat.

5 maja – Cesar Luis Menotti

Jako zawodnik grał na pozycji skrzydłowego, ale to przede wszystkim jako trener zyskał światowe uznanie. Menotti poprowadził reprezentację Argentyny do triumfu w mistrzostwach świata w 1978 roku. Wprowadził wtedy nowatorskie podejście do taktyki i filozofii gry, która opierała się na ofensywie.

W swojej karierze trenerskiej prowadził również inne znane kluby jak FC Barcelona z Diego Maradoną w składzie, Atletico Madryt, Boca Juniors, River Plate, Independiente czy Sampdoria. Oprócz tego był również selekcjonerem reprezentacji Meksyku.

Yin i yang. Menotti i Bilardo – dwaj argentyńscy mistrzowie, których dzieliło wszystko

Menotti miał szczęście do spotykania wielkich piłkarzy na swojej drodze. Jako piłkarz grał w Santosie z Pele. Zmarł 5 maja w wieku 85 lat.

23 kwietnia – Andrzej Jarosik

Był czas, kiedy Zagłębie Sosnowiec było jedno z najlepszych drużyn w Polsce, a w niej gwiazdą był Andrzej Jarosik. Napastnik w ponad 250 występach strzelił przeszło sto goli. I to duża sztuka, bo do dziś krążą legendy o jego trudnym charakterze. W klubie nad Brynicą miał nie mieć wielu kolegów, bo nie chciał z nimi pić wódki. Jego duma dała też o sobie znać w 1972 roku podczas igrzysk olimpijskich w Monachium.

Polska dotarła do finału, w którym na biało-czerwonych czekał ZSRR. Selekcjoner Kazimierz Górski posadził w tym meczu Andrzeja Jarosika na ławce. W drugiej połowie odmówił trenerowi wejścia na boisko, dlatego pojawił się na nim Zygfryd Szołtysik, który zdobył w tym zwycięskim spotkaniu bramkę. Podczas ceremonii wręczenia złotych medali uhonorowano trzynastu zawodników. Dla Jarosika krążka jednak zabrakło, bo nie wystąpił w finale.

Gdy przekroczył trzydziestkę, Jarosik wyjechał do Francji. Grał tam w Racingu Strasbourg i Toulonie, w którym zakończył karierę przez poważną kontuzję. Tam też zmarł 23 kwietnia w wieku 79 lat.

20 maja – Karl-Heinz Schnellinger

Trzykrotnie docierał z reprezentacją Niemiec Zachodnich do strefy medalowej mistrzostw świata, ale ani razu nie udało mu się sięgnąć po końcowy triumf. Najbliżej był w 1966 roku, gdy jego zespół poległ dopiero w finale turnieju. Mimo to, Karl-Heinz Schnellinger pozostaje jednym z najlepszych obrońców w dziejach niemieckiego futbolu. Jest też legendą Serie A – rozegrał przeszło 200 meczów dla Milanu, z którym triumfował w Pucharze Europy i Pucharze Zdobywców Pucharów.

W 1962 roku zajął trzecie miejsce w konkursie Złotej Piłki. Dwukrotnie znalazł się w jedenastce roku FIFA. Grając na lewej stronie bloku obronnego dorobił się przydomka “Volkswagen”, z uwagi na swoją solidność i wszechstronność.

Zmarł 20 maja w wieku 85 lat po długiej walce z chorobą. Był ostatnim żyjącym Niemcem, który wziął udział w mistrzostw świata w 1958 roku.

27 maja – Bill Walton

Jeden z najwybitniejszych i najbardziej nietuzinkowych zawodników w historii amerykańskiej koszykówki. Jego kariera rozpoczęła się na uniwersytecie w UCLA, gdzie zdobył dwa tytuły mistrza NCAA i został uhonorowany jako gracz roku. Po przejściu do NBA Walton zdobył natomiast dwa mistrzostwa i raz został MVP finałów, a raz MVP sezonu zasadniczego. Jeden tytuł przypadł na okres jego gry w Boston Celtics (gdzie pełnił już rolę zmiennika), a drugi wywalczył dla Portland Trail Blazers, którzy wybrali go z jedynką w drafcie 1974 i uczynili zeń najważniejszą postać swojej ekipy, dopóki środkowemu pozwalało na to zdrowie.

Walton dał się poznać jako wszechstronny center, który z powodzeniem radził sobie zarówno w ataku, jak i obronie, choć przygodę w NBA skróciły mu liczne kontuzje. Po zakończeniu kariery sportowej Walton stał się cenionym komentatorem, a także niestrudzonym aktywistą, angażującym się w wiele inicjatyw społecznych.

Zmarł po długiej walce z rakiem 27 maja w wieku 71 lat.

11 czerwca – Orest Lenczyk

Na boisku nie podnosił głosu. Na piłkarzy nie gwizdał, a cmokał, ale wszyscy to słyszeli. Historie o jego obozach przygotowawczych w Spale wpisały się już do kanonu polskiego futbolu. Maty rehabilitacyjne i piłki lekarskie były tam na porządku dziennym. Jedni z jego podopiecznych nazywają go fantastycznym trenerem, inni go nienawidzą.

Lenczyk. Historia mędrca czy aroganta? [ARCHIWALNY REPORTAŻ]

Taki był właśnie Orest Lenczyk – wzbudzał skrajne emocje. Nie można mu jednak odmówić zasług. Poprowadził dziewięć klubów w Ekstraklasie. Zdobył trzy mistrzostwa Polski i dwa superpuchary. Dwukrotnie wybrano go trenerem roku w tygodniu “Piłka Nożna” w 1990 i 2006 roku, natomiast Ekstraklasa nagrodziła go w 2011 roku.

Zmarł 11 czerwca w wieku 81 lat.

Orest Lenczyk

12 czerwca – Jerry West

Całą swoją karierę spędził w Los Angeles Lakers, gdzie zdobył mistrzostwo NBA i był 14-krotnym All-Starem. Uchodził za jednego z najlepszych zawodników swoich czasów, choć zarazem był koszykarzem niespełnionym, ponieważ jego kariera przypadła na okres, gdy liga była całkowicie zdominowana przez ekipę Boston Celtics. Do dziś wszyscy kibice NBA oglądają jednak Jerry’ego Westa każdego dnia. Wszystko dlatego, że projektant Alan Siegel umieścił jego wizerunek w logo całej ligi. Z tego powodu przylgnął do Westa pseudonim “Mr. Logo”, za którym sam koszykarz – znany z mocnego, niełatwego charakteru – nie przepadał.

Po zakończeniu kariery zawodniczej West odnosił ogromne sukcesy jako menedżer Los Angeles Lakers i Golden State Warriors. Dwukrotnie wybrano go działaczem roku w 1995 i 2004 roku. Zasłynął jako jeden z najwybitniejszych “koszykarskich umysłów” w dziejach NBA.

Jerry, przestań się dąsać, czyli historia logo NBA [ARCHIWALNY TEKST]

Dziś przyznaje się nagrodę jego imienia najlepszemu koszykarzowi akademickiemu, występującemu na pozycji rzucającego obrońcy.

Zmarł 12 czerwca w wieku 86 lat.

15 czerwca – Matija Sarkić

W zeszłym sezonie Matija Sarkić rywalizował o miejsce w bramce angielskiego Millwall z Bartoszem Białkowskim. W czerwcu wyjechał na zgrupowanie reprezentacji Czarnogóry. 5 czerwca rozegrał ostatni mecz, po czym udał się na urlop. Na wakacjach w Budvie zapadł na nieznajomą chorobę.

Mimo hospitalizacji zmarł w szpitalu 15 czerwca.

20 czerwca – Gerhard Aigner

Karierę sportową rozpoczął jako sędzia. Szybko jednak trafił w struktury UEFA. W latach 1989-2003 był sekretarzem generalnym europejskiej federacji. Uznano go honorowym członkiem związku. Walnie przyczynił się organizacji Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii.

Zmarł 20 czerwca w wieku 80 lat. Jego pamięć uczczono minutą ciszy podczas rozgrywanych tego dnia meczów Euro 2024.

16 lipca – Joe Bryant

Wszyscy pamiętają go jako ojca Kobe’ego, ale sam był znakomitym zawodnikiem i trenerem koszykówki. „Jellybean” został wicemistrzem NBA w 1977 roku. Reprezentował barwy takich zespołów jak Philadelphia 76ers, San Diego Clippers i Houston Rockets.

Jako menedżer przyłożył rękę do rozwoju WNBA. Z sukcesami prowadził Los Angeles Sparks.

Zmarł 16 lipca z powodu rozległego udaru mózgu w wieku 69 lat.

19 lipca – Ray Reardon

Zanim Ronnie O’Sullivan zaczął zachwycać świat swoimi zagraniami, snooker miał innego króla. Był nim Ray Reardon.

To sześciokrotny mistrz świata. Do 2022 roku był najstarszym czempionem w dziejach. Dalej natomiast pozostaje najstarszym triumfatorem turnieju rankingowego. Przez sześć lat “Dracula” był światową, rankingową jedynką.

Zmarł 19 lipca w wieku 91 lat.

29 lipca – Józef Szmidt

Uznawany za jednego z najlepszych trójskoczków swojego czasu, zdobył dwa złote medale podczas mistrzostw Europy w 1958 i 1962 roku oraz wielokrotnie bił rekordy Polski i Europy. Największe sukcesy święcił podczas Igrzysk Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku i Tokio cztery lata później, gdy dwukrotnie został mistrzem.

Jego życie obfitowało jednak w wiele bólu. Urodził się w niemieckiej rodzinie w Miechowicach, które są dzielnicą Bytomia. Nie mówił po polsku, dlatego często go bito. Jego ojciec służył w Wermachcie. Jego matka po wojnie nie zdecydowała się na przeniesienie do Niemiec, dlatego cała rodzina musiała nauczyć się polskiego, a imiona jej dzieci musiały być spolszczone. Józef urodził się bowiem jako Josef.

Polski kangur z dwoma olimpijskimi złotami. Historia Józefa Szmidta

Jeden z najlepszych lekkoatletów w historii Polski zmarł we śnie, miesiąc po swojej żonie Łucji, która odeszła 29 czerwca w wieku 89 lat.

Józef Szmidt

Józef Szmidt

6 sierpnia – Waldemar Marszałek

Pierwszy raz zmarł w 1982 roku. Uległ bardzo groźnemu wypadkowi podczas zawodów pod Berlinem na jeziorze Gatow. Przeżył jednak śmierć kliniczną, dlatego w kolejnych dekadach nie bał się ryzykować jeszcze bardziej, szczególnie że życie prywatne go nie oszczędzało. Jako młody chłopiec stracił matkę i został porzucony przez ojca. Jego starszy syn zmarł w wieku 32 lat. Z tego powodu rzucił się w wir sportów motorowodnych.

Sześciokrotnie został mistrzem świata i cztery raz triumfował w europejskim czempionacie w zawodach motorowodnych. Jeden z najbardziej utytułowanych motorowodniaków na świecie. A oprócz tego wzięty społecznik. W latach 1998–2018 był radnym miasta stołecznego Warszawy.

Zmarł 6 sierpnia w wieku 82 lat.

12 sierpnia – Willi Lemke

Był niemieckim działaczem sportowym, który odegrał kluczową rolę w rozwoju futbolu w Niemczech. Jako wieloletni prezes Werderu Brema Lemke przyczynił się do wielu sukcesów drużyny, w tym do zdobycia mistrzostwa Niemiec i Pucharu UEFA.

Po zakończeniu kariery w klubie Lemke zajął się działalnością w organizacjach sportowych, w tym w FIFA i UEFA, gdzie walczył o reformy i rozwój futbolu na poziomie międzynarodowym. Aktywnie angażował się w promowanie zasad fair play. Lemke był także aktywnym działaczem na rzecz dzieci i młodzieży. Pracował również w ONZ.

Zmarł 12 sierpnia w wieku 77 lat.

18 sierpnia – Franciszek Smuda

Piłkarzy rozpoznawał po tym, jak wchodzili po schodach. Przygotowywał reprezentację Polski do najważniejszego turnieju w XXI wieku. Jest legendą Legii Warszawa, Widzewa Łódź, Lecha Poznań i Wisły Kraków. Lepiej władał językiem niemieckim niż polskim, dlatego jest autorem wielu epokowych cytatów. Obok Franciszka Smudy nie dało się przejść obojętnie. Jedni go kochali, drudzy nienawidzili, ale to tylko dowodziło jego barwności. Bo w końcu Smuda robił cuda.

Najbardziej pamiętne cytaty Franciszka Smudy

“Gonitwy konne obstawiał z Georgem Bestem. Majątek stracił z Kazimierzem Deyną. Jako chłopiec pracował w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. W Turcji odrzucił Hakana Sukura. W Stali dostał pracę, bo świetnie tapetował mieszkania. Z Widzewem wygrał dwa mistrzostwa Polski i awansował do Ligi Mistrzów. W Łodzi chcieli jego imieniem nazwać jedną z ulic. W Legii naigrywał się z niego Lucjan Brychczy. W Odrze chciał zamówić dla siebie trumnę. W Lechu wrócił na szczyt. W reprezentacji Polski z tego szczytu boleśnie spadł” – pisaliśmy w jego pożegnaniu, a i tak pewnie wszystkich historii nie ujęliśmy.

Wszystkie cuda Franciszka Smudy

Franek Smuda był bowiem trzykrotnym mistrzem Polski. Raz zdobył krajowy puchar. Aż czterokrotnie nagradzano go tytułem trenera roku tygodnika “Piłka Nożna”. Na ławce trenerskiej był aktywny przez blisko 40 lat. Pierwszy klub poprowadził w 1983 roku, a z Wieczystą Kraków pożegnał się dwa lata temu.

Franz odszedł 18 sierpnia po długiej chorobie w wieku 76 lat.

Franciszek Smuda

25 sierpnia – Christoph Daum

Pociągła twarz, włosy zaczesane do tyłu, pożółkły wąs od nałogowego palenia papierosów – takim przez kibiców zostanie zapamiętany Christoph Daum. Wybitny, ale i kontrowersyjny niemiecki trener.

Sukcesy osiągał z takimi drużynami jak Stuttgart, Austria Wiedeń, Fenerbahce czy Besiktas. Po tym, jak z Bayerem Leverkusen trzykrotnie zajmował miejsce na najniższym miejscu podium w Bundeslidze, otrzymał nominację na selekcjonera reprezentacji Niemiec. Kadry Die Mannschaft nigdy nie poprowadził. Na jaw wyszło jego uzależnienia od narkotyków.

Jak Christoph Daum z właściwej drogi zboczył na niewłaściwą ścieżkę [HISTORIA]

Słynął również z ciętego języka, dlatego w ostatnich miesiącach swojego życia wprost mówił, że przegrał walkę z chorobą. Zmarł na raka płuć 25 sierpnia w wieku 70 lat.

26 sierpnia – Sven-Goran Eriksson

O swoim nieuchronnym końcu wprost mówił również Sven-Goran Eriksson. Jakże inne było jego pożegnanie. Ostatni rok poświęcił na to, by godnie rozstać się z bliskimi i futbolem. Śmiał się, że na żywo przeżywa swój pogrzeb. Spełniał marzenie, stając się na jeden mecz trenerem Liverpoolu.

Ostatnie życzenie Svena-Gorana Erikssona

– Miałem dobre życie. Myślę, że wszyscy boimy się dnia, w którym umrzemy, ale śmierć to też część życia. Musisz nauczyć się akceptować ją taką, jaka jest. Mam nadzieję, że na końcu ludzie powiedzą: tak, on był dobrym człowiekiem. Ale wiem, że nie wszyscy to powiedzą. Mam nadzieję, że zapamiętacie mnie jako pozytywnego faceta, który starał się zrobić wszystko, co mógł. Nie przepraszaj, uśmiechnij się. Dziękuję za wszystko – trenerom, zawodnikom, kibicom. To było fantastyczne. Dbajcie o siebie i własne życie. I żyjcie nim – powiedział Szwed w filmie dokumentalnym dostępnym w serwisie Prime Video.

Trofea zdobywał z takimi klubami jak Lazio, IFK Goeteborg, Sampdoria, AS Roma czy Benfica. Prowadził również kilka reprezentacji: Anglii, Meksyku, Filipin czy WKS. Propagował również futbol na kontynencie azjatyckim.

Ostatecznie odszedł 26 sierpnia w wieku 76 lat. Oficjalną przyczyną był rak trzustki.

Sven-Goran Eriksson

1 września – Sol Bamba

Był wychowankiem PSG, ale większość kariery spędził na Wyspach Brytyjskich. Największe sukcesy odniósł w klubie Cardiff City, gdzie był kluczowym graczem w awansie do Premier League. Ostatnie lata kariery zawodniczej storpedowała bolesna diagnoza. W 2021 roku wykazano u niego chłoniaka nieziarniczego. Bamba rozpoczął leczenie i wrócił do zdrowia, dzięki czemu mógł rozpocząć karierę trenerską.

Jego pierwszym klubem był Adanspor. Po meczu z Manisą 30 sierpnia źle się poczuł i przetransportowano go do szpitala.

Dzień później zmarł w wieku 39 lat.

5 września – Rebecca Cheptegei

W zeszłym roku ugandyjska biegaczka długodystansowa zajęła 14. miejsce w mistrzostwach świata w biegu maratońskim. Podczas igrzysk olimpijskich spisała się znacznie gorzej, plasując się o 30 pozycji niżej. Z tego powodu postanowiła postawić jeszcze większy nacisk na karierę. Przeniosła się do Kenii, gdzie chciała przygotowywać się do startów w lokalnym ośrodku. Nie spodobało się to jej mężowi. Dickson Ndiema Marangach napadł na Cheptegei, oblał ją benzyną i podpalił.

Mimo długiej walki o życie maratonki zmarła cztery dni później – 5 września w wieku 33 lat.

18 września – Salvatore Schillaci

“Toto” zostanie na zawsze zapamiętany jako król strzelców mundialu w 1990 roku. Sycylijczyk w siedmiu meczach imprezy strzelił sześć goli i zapisał się na kartach historii, mimo że gospodarze ostatecznie nie zdołali wtedy zatriumfować.

Dwa lata temu u Schillaciego zdiagnozowano raka jelita grubego i mimo dwóch skomplikowanych operacji włoski napastnik nie zdołał pokonać nowotworu.

Zmarł 18 września w wieku 59 lat.

30 września – Dikembe Mutombo

Chciał zostać lekarzem, ale został świetnym koszykarzem. Z pomocy ludziom jednak nigdy nie zrezygnował, bo został ambasadorem UNICEF i uczestniczył w obradach ONZ czy kongresach międzynarodowy dot. zdrowia publicznego w Afryce.

Piorunujące wrażenie robił jego donośny, głęboki głos. Mutombo to jednak przede wszystkim koszykarz. Czterokrotnie był wybierany najlepszym obrońcą sezonu w NBA (1995, 1997, 1998, 2001). Osiem razy uczestniczył meczu gwiazd amerykańskiej ligi. Raz wystąpił w finale NBA. Do historii przeszedł jego charakterystyczny gest palcem, którym karcił zablokowanych przez siebie oponentów.

Zmarł 30 września z powodu guza mózgu w wieku 58 lat.

7 października – Johan Neeskens

Uważanym za jednego z najlepszych pomocników swojej ery. Znany z niezwykłej techniki, szybkości i wszechstronności, Neeskens odegrał kluczową rolę w złotej erze holenderskiego futbolu lat 70. XX wieku.

Był członkiem drużyny narodowej, która uczestniczyła w dwóch mistrzostwach świata (1974 i 1978), gdzie pomógł reprezentacji zdobyć dwa medale za wicemistrzostwo globu. Do tego awansował do półfinału Euro 1976. W klubowej karierze grał m.in. w Ajaksie Amsterdam, gdzie zdobył wiele tytułów, oraz w Barcelonie, z którą podniósł dwa trofea.

Zmarł 7 października w wieku 73 lat.

Johan Neeskens

9 października – Dieter Burdenski

Niemal przez całą karierę związany z Werderem Brema. Był świetnym bramkarzem, który zapracował na 12 występów w reprezentacji Niemiec. W Polsce znany jest natomiast z przejęcia Korony Kielce. Został jej właścicielem w kwietniu 2017 roku. Nie był to jednak udany mariaż, który zakończył się pod dwóch latach. Prywatnie był przyjacielem Franciszka Smudy.

Dieter Burdenski zmarł 9 października w wieku 73 lat.

9 października – George Baldock

Urodził się w angielskim Buckingham, ale reprezentował Grecję. Dla Hellady rozegrał 12 meczów. W lipcu zamienił Sheffield United na Panathinaikos. Długo jednak dla Koniczyn nie pograł.

Niespodziewanie został znaleziony martwy w basenie w swoim domu 9 października. Piłkarz miał 31 lat.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

16 komentarzy

Loading...