Reklama

Duma Sardynii. Jak Gigi Riva zapisał się w historii włoskiej piłki?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

24 stycznia 2024, 14:53 • 6 min czytania 1 komentarz

Niestety, śmierć nie daje spokoju futbolowej społeczności na całym świecie. Tylko w 2024 roku ze światem pożegnały się już trzy wielkie legendy – Mario Zagallo, Franz Beckenbauer, a teraz Luigi „Gigi” Riva. Ten ostatni był zapewne najmniej znanym zawodnikiem z tego grona, a przynajmniej w skali całego globu. Dla Włochów był jednak kimś wyjątkowym, kimś więcej niż tylko piłkarzem. Symbolem marzeń, które można spełnić bez względu na to, skąd się pochodzi. Pomimo tego, że w tym roku minie 59 lat od jego debiutu w barwach narodowych, on wciąż pozostaje najskuteczniejszym zawodnikiem w historii reprezentacji Włoch. Wielu próbowało – Roberto Baggio, Alessandro Del Piero, Filippo Inzaghi, ale żaden nie potrafił zrzucić go ze szczytu.

Duma Sardynii. Jak Gigi Riva zapisał się w historii włoskiej piłki?

Jak Gigi Riva stał się jedną z najważniejszych postaci w historii włoskiej piłki? Tego dowiecie się w naszym stałym cyklu „Niezły Numer”, który tworzymy wraz z Lotto.

20 – tyle lat miał Gigi Riva, kiedy zadebiutował w Serie A

Riva rozpoczął swoją przygodę z piłką dość późno, bo wieku 17 lat w małym klubie ze swoich rodzinnych stron – Laveno Mombello. Trafił tam po tym, jak uciekł z religijnej szkoły z internatem, do której wysłała go matka, przekonana, że granie w piłkę nie jest najlepszym sposobem na zarabianie pieniędzy. Gigi rzecz jasna nie podzielał tego zdania, więc przerwał naukę we wspomnianej placówce po zaledwie trzech latach i podjął się pracy w fabryce wind. A dodatkowo postanowił właśnie rozpocząć treningi w amatorskim klubie.

Bardzo szybko okazało się, że z tego grania w piłkę coś jednak może być. Riva od samego początku został wytypowany na napastnika, trenerzy przekonali się, że ma do tego predyspozycje. W dwóch pierwszych sezonach w Laveno strzelił odpowiednio 30 i 33 bramki, czym zwrócił na siebie uwagę drużyn z poziomu zawodowego. W ten sposób trafił do występującego w Serie C Legnano. Tam również nie zabawił specjalnie długo, bo już na samym początku swojej przygody rozwiązał worek z bramkami, co poskutkowało transferem na za 37 milionów lirów do Cagliari grającego jeszcze poziom wyżej. Jak się później okazało, był to ostatni transfer w karierze Gigiego.

Riva został bowiem w Sardynii już do końca swojej pięknej kariery i zapisał się na kartach historii tego klubu. Do dziś pozostaje jego największą legendą. Już w pierwszym sezonie w barwach Wyspiarzy zdobył osiem bramek w 26 występach na poziomie Serie B, co wydatnie przyczyniło się do zajęcia drugiego miejsca w tabeli i tym samym awansu do Serie A po raz pierwszy w 40-letniej historii klubu. Gigi zaliczył więc trzy awanse w trzy lata, ekspresowo zapisał się na kartach włoskiego futbolu.

Reklama

Na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w 13 września 1964 roku, a więc w wieku 20 lat. Było to spotkanie z Romą przegrane przez Cagliari 1:2. Reszta jest już historią. Riva złączył się ze swoim klubem na zawsze. Rozegrał tam 315 spotkań, w których zdobył 164 bramki. Trzykrotnie był królem strzelców Serie A. W 1969 roku poprowadził Wyspiarzy do pierwszego i jak dotąd jedynego scudetto. W tym samym roku zajął też drugie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki – wyprzedził go wówczas tylko genialny kolega z reprezentacji Gianni Rivera.

35 – tyle bramek w barwach reprezentacji Włoch strzelił Gigi Riva

A skoro o reprezentacji mowa, to spójrzmy na to, czym Riva wsławił się najbardziej, bo talent miał nie tylko do strzelania bramek w klubowych barwach. Niespełna rok po debiucie w Serie A i tuż po kilku świetnych występach na poziomie młodzieżowej kadry, Gigi zadebiutował w reprezentacji Włoch. Miało to miejsce dokładnie 20 czerwca 1965 roku w starciu z Węgrami, które Azzurri przegrali 1:2. 20-latek pojawił się na boisku już w ósmej minucie zmieniając Ezio Pascuttiego. Tym samym stał się pierwszym zawodnikiem Cagliari, który zagrał w narodowych barwach.

Początkowo nic nie zwiastowało tego, co wydarzyło się później. Riva nie miał łatwych początków w drużynie narodowej prowadzonej wówczas najpierw przez Enzo Fabbriego, a następnie krótko Helenio Herrerę. W kontrowersyjnych okolicznościach został pominięty przy powołaniach na mundial w 1966 roku. Debiutancką bramkę zdobył dopiero w 1967, już za kadencji Ferruccio Valcareggiego. I to właśnie podczas pracy z tym selekcjonerem rozwinął skrzydła i zaliczył swoje pierwsze występy na wielkich turniejach, później sięgnął po mistrzostwo Europy 1968 oraz został wicemistrzem świata w 1970 roku.

Jego licznik reprezentacyjny zatrzymał się ostatecznie na 35 trafieniach, co nie jest pewnie jakimś oszałamiającym wynikiem. Dla porównania – Robert Lewandowski zdobył już 82 bramki w reprezentacji Polski, a np. Cristiano Ronaldo 128 w reprezentacji Portugalii. Oczywiście obaj rozegrali znacznie więcej spotkań w barwach narodowych, bo licznik Rivy zatrzymał się na zaledwie 42, ale wyjątkowo zadziwiające jest to, że przez lata żaden inny włoski napastnik nie potrafił przebić tego wyniku.

A przecież o Włochach nie można powiedzieć, że nie mieli w swojej historii wielkich napastników. Del Piero niewątpliwie takim był, podobnie Baggio, ale obaj uzbierali zaledwie po 27 bramek w kadrze, ten pierwszy potrzebował do tego w dodatku aż 91 występów. Inzaghi jest jeszcze o dwa trafienia do tyłu, a Vieri o trzy. Najbliżej Rivy plasuje się Giuseppe Meazza (33 bramki), który przecież grał w barwach Azzurrich jeszcze na długo przed erą Gigiego. Niemoc włoskich napastników na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci jest więc zdumiewająca.

Reklama

1 – za tyle miliardów lirów Juventus chciał kupić Gigiego Rivę w 1973 roku

Wspominaliśmy już o tym, że Riva był bohaterem tylko jednego transferu gotówkowego w całej swojej karierze – w 1964 roku trafił do Cagliari za 37 milionów lirów. Nie oznacza to jednak, że był na to skazany, bo nikt się nim nie interesował. To raczej sam Gigi był zainteresowany tylko i wyłącznie Sardynią. Na długo przed i na długo po swoim szczycie kariery, za który można uznać sięgnięcie po mistrzostwo Włoch w 1969 roku, Riva był kuszony przez największe marki z Półwyspu Apenińskiego, ale za każdym razem odmawiał.

Sardynia zrobiła ze mnie mężczyznę, wychowała. Chciałem się jej odwdzięczyć grą. Udowodnić, że bandyci i pasterze, jak nas wtedy nazywano, są coś warci. Juve oferowało mi górę forsy. Nic z tego. Nie ruszyłem się. Bandyci i pasterze zdobyli scudetto – opowiadał kiedyś Riva. I faktycznie to właśnie Bianconeri byli najbardziej chętni na sprowadzenie wielkiego Gigiego do siebie i próbowali to zrobić kilkukrotnie. W 1973 roku mieli za niego zaoferować aż miliard włoskich lirów, co było niebotyczną kwotą jak na tamte czasy. Riva stałby się wówczas bez wątpienia najdroższym zawodnikiem w historii futbolu. Było to przecież więcej, niż choćby FC Barcelona zapłaciła za samego Johana Cruyffa. Ale dla niego nie miało to żadnego znaczenia. Dziś takich zawodników już nie ma – skończyli się gdzieś na Francesco Tottim.

Riva spędził na Sardynii nie tylko resztę kariery, ale w ogóle resztę życia. Do samej śmierci można go było spotkać spacerującego po uliczkach Cagliari. Nigdy nie ruszył się już z wyspy na dłużej i tam też pożegnał się ze światem.

***

Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!

Czytaj więcej o włoskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

1 komentarz

Loading...