Reklama

Wizerunek PZPN-u jest w ruinie

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

14 lipca 2023, 11:58 • 8 min czytania 220 komentarzy

Długo, oj długo zastanawiali się PZPN-owscy spece od PR-u, jak suchą stopą wybrnąć z najświeższej afery, która wstrząsnęła wizerunkiem federacji – zaproszenia Mirosława Stasiaka na mecz reprezentacji Polski z Mołdawią w Kiszyniowie. Myśleli, kombinowali, zachodzili w głowę, aż w końcu ktoś zakrzyknął: eureka! Wszystkiemu winni są przecież ci cholerni, zupełnie nieodpowiedzialni sponsorzy. Zatem PZPN wysmażył wreszcie oświadczenie, w którym solennie przyobiecał, że od teraz będzie ściślej kontrolować, kogo to te sponsorskie łobuzy spraszają na występy biało-czerwonych. Konkretnego winowajcy jednak nie podano – „ze względu na zasady poufności” – profilaktycznie obsmarowując wszystkich partnerów za jednym zamachem.

Wizerunek PZPN-u jest w ruinie

A teraz zastanówmy się: co może pójść nie tak, gdy winą za skandal z korupcją w tle solidarnie obdzielasz wszystkich, którzy w ramach własnego marketingu łożą na twoją organizację grube miliony złotych?

Otóż – wszystko.

Mirosław Stasiak na pokładzie

Przypomnijmy w trybie ekspresowym, z czego się wzięła cała ta chryja.

10 lipca 2023 roku Szymon Jadczak ze „Sportowych Faktów” ujawnił, że wśród gości zaproszonych na wyjazdowy mecz reprezentacji Polski z Mołdawią znalazł się Mirosław Stasiak, jeden z bohaterów afery korupcyjnej, czarnej karty w dziejach naszego futbolu. Postać obrzydliwa i kuriozalna, przewijająca się w anegdotach tak zdumiewających, że tylko w uniwersum polskiej piłki da się nad nimi przejść do porządku dziennego. – Gdy zobaczyłem, jak Mirosław Stasiak wsiada na lotnisku w Warszawie do samolotu z reprezentacją i działaczami PZPN, to ze zdumieniem przecierałem oczy. Kolega zażartował, że na kolejny mecz z Albanią powinniśmy zabrać Ryszarda Forbricha, czyli słynnego „Fryzjera”, szefa mafii ustawiającej mecze w Polsce – usłyszał Jadczak od jednego z działaczy PZPN-u.

Reklama

Korupcyjne występki Stasiaka zostały ukrócone w 2006 roku, wraz z zatrzymaniem przez policję. Działacz koniec końców przyznał się do winy, poddał karze. Po pięciu latach usłyszał prawomocny wyrok za 43 czyny dotyczące ustawiania meczów. Z kolei PZPN najpierw dożywotnio wykluczył go ze swych struktur, by w 2016 roku zredukować karę do dziesięcioletniej dyskwalifikacji. Czyli w otoczeniu reprezentacji szwenda się facet, którego sama federacja skazała na długą banicję.

Grający prezes-właściciel. Wszystkie zabawki Mirosława Stasiaka

Jako się rzekło, na reakcję PZPN-u przyszło nam trochę poczekać. Artykuł „Sportowych Faktów” został opublikowany w poniedziałek, związek przemówił w czwartkowy wieczór. Zacytujmy treść oświadczenia: „W nawiązaniu do publikacji na temat uczestników wyjazdu do Kiszyniowa na mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, informujemy, że za każdym razem przekazujemy naszym partnerom biznesowym określoną pulę miejsc. Mirosław Stasiak był uczestnikiem wyjazdu na zaproszenie jednego z partnerów (ze względu na zasady poufności, nie możemy informować, którego z nich). Czas, potrzebny na zweryfikowanie okoliczności tej niedopuszczalnej sytuacji i wypracowanie wspólnego stanowiska z partnerami biznesowymi, posłużył nam również do wyciągnięcia ważnych wniosków dla federacji. Dotychczas nie ingerowaliśmy w listę gości naszych partnerów, natomiast zaistniała sytuacja bezwzględnie przekonuje nas do wprowadzenia takiego rozwiązania już od najbliższego meczu, co pozwoli nam uniknąć tego typu zdarzeń w przyszłości. Jednocześnie wyrażamy głęboki żal i zrozumienie dla głosów krytyki, których zasadność dostrzegamy. Szczerze przepraszamy wszystkich: kibiców, sponsorów, osoby walczące z korupcją. Zapewniamy także, że stosunek PZPN do korupcji jest jednoznaczny – to niszczące piękno sportu zło, dla którego nie ma i nie może być żadnego pobłażania”.

Wypada docenić, że w komunikacie padło przynajmniej słowo „przepraszamy”. Aczkolwiek PZPN kaja się dość wymijająco, bo przecież nie przeprasza za zaproszenie skorumpowanego Stasiaka na mecz kadry, tylko za to, że do Kiszyniowa zabrał go partner biznesowy, skryty za kurtyną „zasad poufności”.

Oburzenie sponsorów

Dalszy rozwój wypadków każe powątpiewać w stuprocentową szczerość oświadczenia PZPN-u. W komunikacie czytamy bowiem, że zwłoka federacji wynikała z drobiazgowego weryfikowania „okoliczności tej niedopuszczalnej sytuacji” i „wypracowania wspólnego stanowiska z partnerami biznesowymi”. Tylko że sponsorzy federacji – co za zaskoczenie, kto by przypuszczał?! – chyba nie garną się do tego, by brać na siebie aferę ze Stasiakiem w roli głównej. Jeden z ich, Rafał Brzoska z firmy InPost, nie posiada się z oburzenia. – Sugerowanie przez PZPN, że osoba powiązana z korupcją w piłce, czyli pan Stasiak, rzekomo był zaproszony do Mołdawii przez jednego ze sponsorów (gdzie InPost jest jednym ze sponsorów) jest skandalicznym nadużyciem! Na meczu od nas byli jedynie pracownicy firmyprzekazał Brzoska za pośrednictwem Twittera. – Oczekujemy natychmiastowego podania informacji, który ze sponsorów rzekomo zaprosił tę osobę.

Reklama

Jakoś nie wygląda nam to na sytuację, gdzie PZPN i InPost po wielodniowych debatach wypracowały wspólne stanowisko w kwestii Stasiak-gate. Wręcz przeciwnie, Brzoska zdaje się stać na stanowisku cholernie odległym od tego PZPN-owskiego. – Bardzo poważnie zastanawiamy się nad kontynuowaniem wsparcia polskiej piłki w formule, którą ostatnio obserwujemy. Nie pozwolimy na to, by nasz brand był wiązany z korupcją – zaznaczył szef InPostu.

Znamy szczegóły umowy PZPN z InPost. Kwota kontraktu jest rekordowa

A trzeba pamiętać, że ogłoszona przed rokiem, wielopłaszczyznowa współpraca PZPN-u z InPostem to jeden z najjaśniejszych momentów kadencji prezesa Cezarego Kuleszy. Mówimy o umowie mającej dla federacji znaczenie fundamentalne, strategiczne. – Jako największy związek sportowy w Polsce, chcemy wyznaczać standardy marketingu sportowego. Jednocześnie będziemy robić wszystko, aby nasi partnerzy mieli poczucie, że uczestniczymy i pomagamy w budowaniu ich biznesu – zachwycał się Grzegorz Stańczuk, dyrektor marketingu i sponsoringu PZPN. My z kolei informowaliśmy: – To najwyższy kontrakt sponsoringowo-reklamowy w historii drużyny narodowej z prywatną firmą. Ustalona przez strony kwota to ponad 10 milionów złotych rocznie.

Skoro tak potężny partner publicznie tłucze w PZPN jak w bęben i zupełnie otwarcie rozważa rychłe wycofanie swojego wsparcia dla federacji, można się łatwo domyślić, jak gorąco musi być za kulisami. Kolejne firmy idą za przykładem Brzoski i zapewniają, że to nie one zaprosiły Stasiaka do Kiszyniowa. Na łamach „Sportowych Faktów” od skazanego za korupcję działacza odcięły się już między innymi Biedronka, STS, Tymbark czy Orlen.

Wizerunek w ruinie

Próbujemy się postawić w pozycji sponsora Polskiego Związku Piłki Nożnej i – trzeba przyznać – jest to dziś pozycja wyjątkowo niekomfortowa. Czas szybko leci, sielankowy okres kadencji Adama Nawałki już dawno za nami. Minęły zatem czasy, gdy reprezentacja Polski – a co za tym idzie, również związek – kojarzyła się ze sportowym sukcesem, miłą atmosferą i dawkami pozytywnej energii, regularnie dostarczanymi przez vlogi kanału „Łączy nas piłka”. Wówczas sponsorzy mieli wszelkie powody, by do PZPN-u lgnąć. No bo kto by nie chciał się ogrzać w blasku Lewandowskiego, Krychowiaka, Glika czy Błaszczykowskiego? Kadra była szalenie popularna, miała swoje wielkie gwiazdy i pomniejszych bohaterów, a na jej wizerunku pojawiały się jedynie drobne rysy, szybko i skutecznie tuszowane.

Tymczasem ostatnie miesiące stanowią wizerunkową klęskę drużyny narodowej i całej federacji.

To już w zasadzie ruina.

  • afera premiowa, nieumiejętnie zamiatana pod dywan przez federację i piłkarzy – tak naprawdę do dziś jej w sposób klarowny nie wyjaśniono
  • chaos komunikacyjny – zdawkowe i spóźnione oświadczenia, przebijającej się do mediów nieporozumienia na linii PZPN – Felipe Fernando Santos, ostentacyjne wezwanie portugalskiego szkoleniowca na dywanik, a jeszcze wcześniej niekończąca się zadyma wokół Czesława Michniewicza, która zaczęła się już na pierwszej konferencji prasowej z udziałem tego ostatniego
  • nieustanne kłopoty z dystrybucją biletów na mecze drużyny narodowej
  • skazany za korupcję Mirosław Stasiak podróżujący jak gdyby nigdy nic z reprezentacją Polski, ku zdumieniu wielu innych pasażerów
  • szereg organizacyjnych potknięć, nawet w kwestiach tak – zdawałoby się – banalnych, jak losowanie par kolejnego etapu Pucharu Polski
  • „Grucha” – ochroniarz kadrowiczów – był oskarżony o udział w zorganizowanej grupie przestępczej
  • fatalny start eliminacji do Euro 2024, okraszony przede wszystkim kompromitującą porażką z Mołdawią

To jeszcze Cezary Kulesza, czy już Grzegorz Lato? PZPN idzie w złą stronę

Wyliczankę pewnie można by było ciągnąć znacznie dłużej (nie wspomnieliśmy choćby o wprowadzanych za pięć dwunasta zmianach w przepisach dotyczących Ekstraklasy i niższych lig), a następnie uzupełnić ją również o sytuacje, gdzie PZPN obrywał rykoszetem. Choćby jeżeli chodzi o ustawianie meczów w niższych ligach czy awarię na Stadionie Narodowym. Generalnie, wciąż wydarza się coś, co obciąża wizerunek federacji. Tu ktoś skazany za korupcję, tam jakiś gangster. Tu Michniewicz mówi jedno o aferze premiowej, tam Lewandowski drugie, a potem Skorupski trzecie. Nie ma chwili spokoju. Gdyby jeszcze kadra nakrywała to wszystko dobrymi wynikami, to pół biedy. Ale biało-czerwoni zebrali w czapę od Czechów i Mołdawian. Zatem na boisku też dramat.

I w takich okolicznościach PZPN dumnie wjeżdża ze swoim oświadczeniem, mówiąc, że „teraz to my się już weźmiemy za tych niesfornych sponsorów, skończy się zapraszanie wszelkiej maści Stasiaków na mecze kadry. Fajnie, co? Pakujesz w polski futbol kasę, przecież nie z miłości do piłeczki, tylko w konkretnych celach marketingowych, i na koniec dnia musisz zapewniać opinię publiczną: „nie, nie, tego Stasiaka to nie myśmy zaprosili, proszę nas nie kojarzyć z korupcją w sporcie”.

Mateusz Juroszek z STS pisze: – Pierwszy raz w naszej historii oraz w blisko dziesięcioletniej współpracy z PZPN zostaliśmy postawieni w sytuacji, w której swoimi błędami związek obarcza sponsorów reprezentacji Polski. Natomiast „Przegląd Sportowy” piórem Marka Wawrzynowskiego przekonuje, że cała narracja, jakoby Mirosław Stasiak wybrał się do Kiszyniowa bez wiedzy i zgody PZPN-u, na zaproszenie jakiegoś sponsora, jest z gruntu fałszywa.

***

Jeszcze kilka miesięcy nie byliśmy pewni: czy to już się dokonało, czy już można mówić o tym, że Polski Związek Piłki Nożnej pod przewodnictwem Cezarego Kuleszy powrócił do stanu, w jakim znajdował się za kadencji Grzegorza Laty? Dziś nie mamy wątpliwości.

Tak, wróciły wieki ciemne. PZPN znowu jest pośmiewiskiem.

AKTUALIZACJA

Kłopotów PZPN-u ciąg dalszy. Portal „Sportowe Fakty” uzyskał komentarz firmy Tarczyński SA, kolejnego z istotnych partnerów federacji. Reakcja jest miażdżąca – Tarczyński chce jak najszybciej zakończyć współpracę z PZPN-em. – Traktujemy aktualną sytuację bardzo poważnie, dlatego podjęliśmy decyzję o zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule. Nie przedłużymy umowy, którą podpisaliśmy we wrześniu 2022 roku, a nasz dział prawny aktualnie analizuje możliwości jej wypowiedzenia w trybie natychmiastowym w obliczu zaistniałych sytuacji – informuje Jacek Tarczyński na łamach „Sportowych Faktów”.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl / główne: Przemysław Garczarczyk (Twitter)

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Paweł Wojciechowski
1
Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Piłka nożna

Anglia

Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Paweł Wojciechowski
1
Walec Arsenalu jeździł tylko w pierwszej połowie, ale na Tottenham wystarczyło

Komentarze

220 komentarzy

Loading...