Sha’Carri Richardson w 2021 roku w krótkim czasie wyrosła na jedną z faworytek do olimpijskiego złota i przebiła się do amerykańskiego mainstreamu. Jej czas osiągnięty na 100 metrów – 10.72 – był szóstym najlepszym wynikiem w historii. Od tamtego czasu Amerykanka wpadła jednak w spiralę kontrowersji. W rezultacie nie tylko nie zdobyła medalu igrzysk czy mistrzostw świata, ale w ogóle nie pojechała na żadną z tych imprez. Ostatnie tygodnie pokazują jednak, że wszystko co najgorsze może być już za 23-latką.
Pod względem talentu amerykańska sprinterka zawsze była wyjątkowa. Uwagę zwracały już jej wyniki na poziomie juniorskim. Jako nastolatka w 2019 roku była w stanie kilkukrotnie zejść poniżej magicznej granicy 11 sekund na setkę. Przełom nastąpił jednak – jak wspomnieliśmy – dwa lata później. Czas wynoszący 10.72 z miejsca sprawił, że o Sha’Carri zaczęło się sporo mówić. Szczególnie że Amerykankę wyróżniała nie tylko szybkość, ale i wygląd. Farbowane włosy, doczepiane rzęsy czy długie paznokcie przywodzące na myśl legendarną Florence Griffith-Joyner.
Tak się jednak złożyło, że Sha’Carri w moment straciła to, co najważniejsze w sezonie 2021. Czyli wyjazd na igrzyska. Wszystko przez wpadkę na teście antydopingowym. W organizmie Amerykanki nie wykryto jednak żadnych substancji wpływających na wyniki sportowe, tylko… marihuanę. Przepisy były jednak bezlitosne: Richardson nie wystąpiła w amerykańskich kwalifikacjach, a więc nie mogła polecieć do Tokio.
Co przyniosły kolejne miesiące? Richardson miała wahania formy, zdarzyło jej się wdać w pyskówkę nawet z Usainem Boltem (który mówił, że powinna skupić się na bieganiu) czy zwracać uwagę na hipokryzję sportowych władz – które nie wykluczyły z zimowych igrzysk 15-letniej Kamili Walijewej, kiedy ta wpadła na dopingu.
W tym wszystkim najważniejsze było jednak to, że Amerykanka wciąż nie realizowała swojego sportowego potencjału. W 2022 roku znowu nie pojechała na najważniejszą imprezę sezonu, czyli mistrzostwa świata w Eugene, bo przegrała z kretesem w wewnątrzkrajowej rywalizacji. Ponownie głośno zrobiło się o niej na początku 2023 roku, kiedy została… wyrzucona z samolotu linii lotniczych American Airlanes za rozpętanie kłótni z personelem.
Sha’Carri – od kiedy stała się rozpoznawalną sprinterką – bez przerwy trzymały się zatem większe lub mniejsze problemy. W momencie jednak, kiedy wielu fanów już ją skreśliło, Richardson zaczęła biegać kapitalnie. W trwającym sezonie zaliczyła trzy występy na 100 metrów. W pierwszym wykręciła rewelacyjne 10.75. Potem zanotowała… 10.57, choć przy zdecydowanie zbyt sprzyjającym wietrze. A w ubiegłym tygodniu wygrała prestiżową rywalizację w Diamentowej Lidze. Na bieżni w Dosze wyższość Amerykanki (10.76) musiały uznać m.in. Shericka Jackson czy Dina Asher-Smith (mistrzynie świata na 200 metrów).
– Odnalazłam swój spokój na bieżni i nie dam sobie tego nikomu odebrać. Mówicie, że wróciłam. Ale ja nie wróciłam. Jestem po prostu lepsza – opowiada teraz 23-latka (za „NBC”)
Wypada liczyć, że Richardson zacznie realizować swój potencjał. Bo kto wie, być może mówimy nawet o przyszłej rekordzistce świata, albo przynajmniej zawodniczce zdobywającej medale najważniejszych imprez. Amerykanka już teraz jest jedną z największych lekkoatletek świata pod względem popularności – co pokazują jej liczby w mediach społecznościowych (ponad 2 mln obserwujących na Instagramie). Najwyższy jednak czas, żeby pozwoliła wynikom i sukcesom mówić za siebie.
Fot. Newspix.pl