Zaczęło się od transferowego szaleństwa, jazdy bez trzymanki, stosunkowo wysokiej frekwencji i mocarstwowych ambicji. Potem pojawiły się problemy z terminową wypłatą wynagrodzeń i utarczki z Komisją Ligi, ale sportowo – nadeszły długo oczekiwane sukcesy, które długo maskowały bałagan. Kolejny etap to już coraz bardziej rozpaczliwe pudrowanie trupa. Nawet niedawny występ w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy nie mógł przykryć wszystkich organizacyjnych wpadek i kompromitacji Lechii Gdańsk. Dziś obserwujemy zaś ostateczny upadek biało-zielonych. Po piętnastu latach trójmiejska ekipa spada z ligi w najgorszym możliwym stylu. Nawet bez walki.
Do rozegrania pozostają mecze z Zagłębiem Lubin (dom), Stalą Mielec (wyjazd), Legią Warszawa (dom) i Piastem Gliwice (wyjazd). “Cztery finały”. Chyba nawet sami piłkarze Lechii nie wierzą już w uniknięcie katastrofy. Prześledźmy zatem całą tę historię. Kroczek po kroczku, idąc przez wszystkie wzloty i upadki. Afery i aferki.
Lecimy.
POWRÓT
12 sierpnia 2001 roku – Lechia Gdańsk próbuje podnieść się z kolan po okresie chaosu, absurdalnych fuzji i organizacyjnej degrengolady. Biało-zieloni rozpoczynają proces mozolnej odbudowy od spotkania w Okręgowym Pucharze Polski, gdzie ich rywalem są Błękitni Sobowidz. Mecz kończy się wynikiem 11:0 dla Lechii. Z kolei w pierwszym spotkaniu na poziomie A-klasy ekipa z Gdańska wygrywa na wyjeździe 3:1 z zawsze groźną Deltą Miłoradz. – Szczerze mówiąc, to my chyba nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, w jakim projekcie bierzemy udział. Zrozumieliśmy to dopiero z czasem, gdy na trybunach przybywało ludzi a zainteresowanie naszymi występami rosło – wspomina Marek Wasicki, autor dwóch goli dla Lechii.
„Każdy marzył o tym, by reprezentować barwy Lechii. Mimo że to była A-klasa”
18 kwietnia 2007 roku – Michel Platini ogłasza, że mistrzostwa Europy w 2012 roku zorganizują Polska i Ukraina. Jak się później okaże, jednym z miast-gospodarzy turnieju zostanie Gdańsk, co zaowocuje powstaniem nowoczesnego stadionu w Letnicy (ok. 40 tysięcy miejsc), zwanego wtedy Baltic Areną.
18 maja 2008 roku – proces odbudowy Lechii Gdańsk można uznać za zakończony. Tego dnia drużyna dowodzona przez Dariusza Kubickiego wygrała 1:0 ze Zniczem Pruszków, pieczętując powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej po dwunastu latach nieobecności. Gola na wagę trzech punktów zdobył Maciej Rogalski, który wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Pawle Buzale. Trener Kubicki uczcił awans szalonym sprintem wokół boiska. – Płakać mi się chce – mówił po końcowym gwizdku Paweł Pęczak, jeden z liderów drużyny. – Awansowaliśmy do Ekstraklasy! To jest naprawdę wspaniała sprawa.
1 lipca 2009 roku – gdańszczanom udało się wywalczyć utrzymanie w pierwszym sezonie po powrocie na najwyższy szczebel rozgrywek. Doczekali się również nowego inwestora – wraz z początkiem lipca Lechia trafiła w ręce Andrzeja Kuchara. – Ja nie uczestniczę w bieżącym zarządzaniu, tylko wyznaczam cele i zadania. […] Jeśli chcemy budować wielką Lechię, to nowy stadion ma być wehikułem, który postara się ją budować. Mamy mało i dużo czasu. Mało, gdyż chcemy budować Lechię, aby się rozwijała, a dużo, bo nie traktujemy tego projektu jako projekt dwu-trzyletni, ale wieloletni. Pojawia się pytanie, kiedy ten kwiatek ma się rozwinąć. W naszym założeniu ma się to stać wtedy, gdy przejdziemy na duży stadion – zapowiedział Kuchar.
14 lipca 2011 roku – Lechia Gdańsk zadebiutowała w meczu ligowym na nowo powstałym stadionie. Przy 34 tysiącach widzów na trybunach biało-zieloni w ramach 3. kolejki Ekstraklasy zremisowali 1:1 z Cracovią. Historycznego gola dla gdańskiej drużyny zapisał na swoim koncie Fred Benson. – Mam nadzieję, że kolejne spotkania też będziemy grali przy takiej publiczności – rozmarzył się trener Tomasz Kafarski.
2 września 2012 roku – Abdou Razack Traore staje na rękach, by rozproszyć gracza Korony Kielce, przymierzającego się do wykonania stałego fragmentu gry. To tylko jedna z wielu odjechanych akcji, jakie zaprezentował na polskich boiskach reprezentant Burkina Faso. W sumie Traore w barwach Lechii zanotował 72 występy, zdobył 27 goli i zapisał na swoim koncie 11 asyst. Krótko, bo krótko, ale był pełną gębą gwiazdą Ekstraklasy.
100 najlepszych obcokrajowców w historii ligi [RANKING]
18 listopada 2013 roku – ambitne plany Andrzeja Kuchara nie wypaliły. Lechia, zamiast miarowo rozwijać skrzydła, w sezonie 2011/12 wpadła w dołek formy i broniła się przed degradacją. Można było odnieść wrażenie, że właścicielowi skończyły się pomysły na budowę zespołu. Dość powiedzieć, że latem 2012 roku stanowiska trenera objął doświadczony Bogusław Kaczmarek, któremu, trochę z braku lepszego planu, powierzono misję “stawiania na młodych”. – Były zapowiedzi o wielkiej Lechii, profesjonalnie funkcjonującym klubie, szybko rosnącym budżecie i grze w europejskich pucharach. A jest mizeria, miernota, obawy o przyszłość, a właściciela Andrzeja Kuchara los Lechii kompletnie nie interesuje. Patrzy tylko na pieniądze – grzmiał redaktor Paweł Stankiewicz na łamach “Dziennika Bałtyckiego”. Kuchar znalazł się również pod ostrzałem kibiców, zaniepokojonych dynamicznie rosnącym zadłużeniem wewnętrznym klubu.
Widzę błędy w elementarnych kwestiach – marketing, skauting, przepływ wiadomości do mediów. Wiele klubów zrobiło skok, w innych dyscyplinach widać elementy zawodowstwa. W Lechii to nie istnieje
Janusz Benesz, mniejszościowy udziałowiec Lechii, dla “Dziennika Bałtyckiego”
4 czerwca 2013 roku – nowym trenerem Lechii zostaje Michał Probierz, uchodzący wówczas za jednego z najlepszych i najbardziej obiecujących polskich szkoleniowców. Mówi się, że ze strony Kuchara jest to zagranie z kategorii: teraz albo nigdy. – Probierza bardzo cenię – przyznał właściciel w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. – Próbuje zbudować drużynę na bazie zawodników, których zastał w klubie. Chce działać w oparciu o kadrę Lechii, którą zastał, z kilkoma tylko modyfikacjami. Ale oczywiście tam, gdzie są potrzebne wzmocnienia z zewnątrz, szukamy ich.
30 lipca 2013 roku – biało-zieloni pod wodzą Probierza remisują 2:2 z FC Barceloną. “SuperMecz” cieszył się ogromnym zainteresowaniem nie tylko w Polsce, ale i w Brazylii, ponieważ w koszulce “Blaugrany” wystąpił wówczas dopiero co ściągnięty do stolicy Katalonii Neymar. Za uprzykrzanie życia Leo Messiemu odpowiadał – wtedy jeszcze “młody-zdolny” – Adam Pazio. – Wolałbym zagrać z mocniejszą Barceloną. Liczyłem, że przywiozą jeszcze mocniejszy skład, w którym będą również reprezentanci Hiszpanii – odgrażał się Probierz, który wykorzystał sparing do umocnienia swojej pozycji w szatni Lechii.
Niezły start, przykry finał, no i remis z Barceloną. Gdańska przygoda Michała Probierza
listopad 2013 roku – Andrzej Kuchar, pomimo niedawnych zapewnień o chęci dalszego rozwijania Lechii i obietnic złożonych kibicom czy Michałowi Probierzowi, pozbył się akcji klubu. Pakiet większościowy przejęło wówczas Wrocławskie Centrum Finansowe, należące do jego żony, Ewy Andreasik-Kuchar. To właśnie ona poinformowała opinię publiczną o rozpoczęciu procedury mającej na celu definitywne zakończenie przygody z Lechią. – Bardzo dobrze, że wycofuje się z klubu. Przez ostatnie lata nie uczynił dla Lechii nic poza obietnicami. Nie wiem czy na niej zarobił, ale na pewno nie dołożył – komentował Sławomir Wojciechowski. Z kolei śp. Paweł Adamowicz, ówczesny prezydent Gdańska, odciął się od pogłosek, jakoby Lechia miała trafić pod miejskie skrzydła. – Większościowy akcjonariusz zdecydował się wycofać z Lechii. Zaproponował, by miasto wykupiło jego akcje lub znalazło na nie innego kupca. Wartość swoich akcji Andrzej Kuchar wycenił na 10 milinów 700 tysięcy złotych. To bardzo duża suma. Gdańsk ma w tej chwili wiele pilniejszych potrzeb.
CHAOS
14 marca 2014 roku – po kilku tygodniach perturbacji i zamieszania oficjalnie dokonał się proces zmian właścicielskich w Lechii Gdańsk. Drużynę przejął Franz Josef Wernze, biznesmen stojący na czele niemiecko-szwajcarskiej grupy kapitałowej ETL Gruppe. Jego majątek szacowano w tamtym czasie na 900 milionów euro. Rządzona przez niego firma stanowiła potęgę w skali europejskiej – miała około 700 biur rozsianych przede wszystkim w centralnej części Starego Kontynentu. Zatrudniała przeszło 5000 konsultantów w zakresie doradztwa podatkowego. – Moje marzenia sięgają obecności Lechii na europejskiej arenie. Jesteśmy na dobrej drodze, by te marzenia i cele się ziściły, bo od początku rozgrywek drużyna znajduje się w ścisłej czołówce i oby tak już pozostało do końca sezonu – zapowiadał Wernze. Była to pierwsza i zarazem… jedna z ostatnich oficjalnych wypowiedzi Niemca na temat Lechii.
Jego reprezentantem w Gdańsku został Adam Mandziara, który zasiadł w fotelu prezesa klubu. Za nieformalnego dyrektora sportowego biało-zielonych uchodził zaś agent Mariusz Piekarski. – Zainteresowałem nowych inwestorów Lechią już jakiś czas temu, ale pomagam im od czasu do czasu, bo sam mam niewiele wolnego. Znam się z nim od wielu lat, mamy do siebie zaufanie, więc w pewnym sensie dzięki mnie pojawili się w Gdańsku. Są pozytywnie nastawieni do tego projektu. Nie chcę pompować balonika, jednak mogę zapewnić, że dzięki nim klub będzie walczył o najwyższe cele. Dobrze się dzieje, że do polskiej ligi przychodzą ludzie, którzy chcą coś stworzyć, mają pasję i doświadczenie w biznesie – opowiadał Piekarski w rozmowie z “Dziennikiem Bałtyckim”.
lato 2014 roku – Lechia rozpoczyna szaloną ofensywę transferową. Już zimą do Gdańska trafili Stojan Vranjes, Zaur Sadajew, Nikola Leković, Maciej Makuszewski, Paweł Stolarski i Aleksander Jagiełło. W kolejnym oknie transferowym szeregi biało-zielonych wzmocnili natomiast Daniel Łukasik, Bartłomiej Pawłowski, Adam Buksa, Ariel Borysiuk, Adam Dźwigała oraz cała rzesza mniej lub bardziej anonimowych obcokrajowców: Gerson, Mavroudis Bougaidis, Filip Malbasić, Antonio Colak, Rudinilson, Diogo Ribeiro, Danijel Aleksić, Henrique Miranda, Kevin Friesenbichler, Diego Hoffmann i Bruno Nazario. Z pozycji trenera projektem ma zarządzać Portugalczyk Quim Machado, lecz działacze szybko tracą do niego cierpliwość i stawiają na Jerzego Brzęczka, który dostaje do dyspozycji kolejnych graczy o uznanej w Polsce reputacji: Sebastiana Milę, Grzegorza Wojtkowiaka i Jakuba Wawrzyniaka.
13 stycznia 2016 roku – natychmiastowy sukces, mimo rekordowych wydatków na kwoty odstępnego i wynagrodzenia, nie przychodzi. Pogrążona w chaosie Lechia pod wodzą Brzęczka zajęła w sezonie 2014/15 rozczarowujące, piąte miejsce w Ekstraklasie. Tuż po starcie kolejnej kampanii ligowej były kapitan reprezentacji Polski stracił pracę w Gdańsku. Jego miejsce zajął Thomas von Heesen, prześmiewczo nazywany przez kibiców “Inwestorem” i oskarżany o kopanie niegdyś dołków pod Michałem Probierzem (teorie te kolportował zresztą sam Probierz). Niemiec szybko popadł w konflikt z najbardziej doświadczonymi zawodnikami, otwarcie zarzucając niektórym weteranom z gdańskiej szatni brak właściwej etyki pracy. Zaowocowało to kolejną zmianą na ławce trenerskiej – w styczniu 2016 roku za stery w Lechii chwycił Piotr Nowak, wcześniej przez lata etatowy kandydat medialny na selekcjonera drużyny narodowej.
Oczywiście transferowa karuzela ani na moment nie przestała się w Gdańsku kręcić. I to w zawrotnym tempie. W omawianym okresie w ekipie biało-zielonych pojawili się choćby Milos Krasić, bracia Flavio i Marco Paixao, Sławomir Peszko, Dusan Kuciak, Rafał Wolski, Simeon Sławczew, Joao Nunes, Steven Vitoria, Lukas Haraslin, Vanja Milinković-Savić, Michał Mak, Mario Maloca, Michał Chrapek czy Grzegorz Kuświk. Przez gabinety również przewija się również wielu działaczy, żeby wspomnieć choćby Marka Jóźwiaka, który przez kilkanaście miesięcy odpowiadał w klubie za skauting. Lechia zmieniła się w drużynę-przystanek, przede wszystkim dla podstarzałych ligowców z dużymi nazwiskami oraz dla piłkarzy świeżo po niezbyt nieudanych zagranicznych wojażach.
3 czerwca 2016 roku – Lechia likwiduje drużynę rezerw. Idąc tym samym zupełnie wbrew trendom panującym w Ekstraklasie – pozostałe kluby starają się bowiem raczej wzmacniać drugie zespoły, traktując je jako poligon doświadczalny dla młodych zawodników.
4 czerwca 2017 roku – Lechia wreszcie realnie włącza się do rywalizacji o najwyższe cele. W rundzie mistrzowskiej sezonu 2016/17 podopieczni Piotra Nowaka nie przegrywają ani jednego meczu, w każdym zachowując dodatkowo czyste konto. Mają realne szanse na najwyższy stopień podium. Szkoleniowcowi koniec końców brakuje jednak odwagi – w ostatniej kolejce Lechia wychodzi usposobiona bardzo zachowawczo na wyjazdowe spotkanie z Legią Warszawa. Mecz kończy się bezbramkowym wynikiem, tytuł pada łupem “Wojskowych”, a gdańszczanie są wielkimi przegranymi sezonu. Finiszują na czwartej lokacie. – Wtedy naprawdę była szansa na tytuł. Trzeba było tylko zagrać odważnie. Pamiętam, jak rozmawiałem z jednym z członków sztabu szkoleniowego Legii przed meczem. On mi mówi: „Marek, my już nic nie gramy. Boimy się tego meczu z wami jak jasna cholera”. Zastanawiałem się nawet, czy nie powiedzieć o tym trenerowi. No ale on przecież dobrze wiedział, jak Legia gra, miał to wszystko przeanalizowane… – wspominał na naszych łamach Marek Janowski, wieloletni pracownik Lechii.
lipiec 2017 roku – według opublikowanego z początkiem lipca raportu “Piłkarska Liga Finansowa” autorstwa firmy Deloitte, w 2016 roku Lechia wygenerowała przychód na poziomie blisko 42 milionów złotych, co uplasowało ją wtedy na trzecim miejscu w Polsce. Rok później analitycy ocenili zaś przychody biało-zielonych na 40 milionów, a w 2018 roku – aż na 48 milionów złotych. Potem było jeszcze okazalej – aż 51 milionów przychodu w 2019 roku. Było za co się bawić. Lokalne media szacowały wówczas zarobki braci Paixao na około 80 tysięcy złotych miesięcznie, a trenera Piotra Nowaka na blisko 100 tysięcy. Ponoć na jeszcze wyższe wynagrodzenia w Gdańsku mogli liczyć na przykład Sebastian Mila, Sławomir Peszko czy Mario Maloca.
10 września 2017 roku – stroniący od wystąpień medialnych na żywo Adam Mandziara pojawił się w programie Liga+Extra. W ramach cyklu “Pomidor” prezes Lechii odpowiedział twierdząco na zdanie: “w szatni może być spora rotacja, ale na ławce trenerskiej musi panować stabilizacja”. Dwa tygodnie później Piotr Nowak z pozycji trenera został (na krótko) przesunięty na stanowisko dyrektora sportowego, a jego dotychczasową posadę zajął Adam Owen, niemający żadnego doświadczenia w samodzielnej pracy w zespołem. Efekt mógł być tylko jeden – uwikłanie naszpikowanej gwiazdami drużyny w walkę o utrzymanie w Ekstraklasie.
Trener Piotr Nowak cieszy się zaufaniem władz klubu i nie ma tematu jego zwolnienia
wiceprezes klubu Maciej Bałaziński tuż przed zmianą trenera
13 września 2017 roku – Franz Josef Wernze na łamach oficjalnego portalu Lechii zapewnił, że nie zapomniał o tym, iż jest właścicielem trójmiejskiego klubu. – Otwieramy nasze kolejne biura w: Hiszpanii, Anglii, Holandii, Austrii i Czechach. To wymaga ode mnie wielu podróży i zajmuje większość czasu. To, że nie ma mnie osobiście w klubie tak często, jak bym tego chciał, nie oznacza, że nie jestem na bieżąco z jego codziennym funkcjonowaniem – usprawiedliwił się Niemiec. Równolegle “Przegląd Sportowy” ujawnił, że zadłużenie Lechii względem większościowego udziałowca sięgnęło 30 milionów złotych. Adam Mandziara zareagował na te doniesienia uspokajającą wypowiedzią, zapewniając o gotowości Wernzego do konwersji długu na kapitał zakładowy. Poskarżył się na trudną współpracę z mniejszościowymi akcjonariuszami. Niedługo potem klubowe media przekazały też informacje o rosnącym zaangażowaniu w sprawy Lechii ze strony Philippa Wernzego, syna Franza Josefa. Formalnie to firma należąca do młodszego z Niemców przejęła kontrolę nad większościowym pakietem udziałów w Lechii.
Lechia Gdańsk, czyli przeciwieństwo transparentności
grudzień 2017 roku – po raz kolejny do wiadomości publicznej oficjalnie przedostają się informacje o poważnych kłopotach Lechii z zachowaniem płynności finansowej. Biało-zieloni zostali ukarani przez Komisję Licencyjną grzywną i odjęciem jednego punktu za opóźnienia w regulowaniu zaległych wypłat. Tymczasem era Franza Josefa Wernzego i Adama Mandziary wciąż nie zaowocowała żadną dużego kalibru inwestycją infrastrukturalną, choćby w ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia, mimo że wstępne plany budowy takiego centrum treningowo-szkoleniowego kreślono jeszcze za czasów Andrzeja Kuchara.
Komisja Ligi czepiała się Lechii już w sezonie 2015/16 – najpierw odjęła jej punkt, potem go oddała, a potem znowu odjęła (mówiąc w telegraficznym skrócie). Lechii koniec końców było wszystko jedno, z tym punktem czy bez, i tak zagrałaby w grupie mistrzowskiej. Najgorzej na całym tym bajzlu wyszło Podbeskidzie Bielsko-Biała, które zostało zepchnięte na dziewiąte miejsce w lidze i… spadło z Ekstraklasy.
2 kwietnia 2018 roku – w okresie świąt wielkanocnych Adam Mandziara za jednym zamachem pozbył się z Lechii wszystkich pracowników biura prasowego. Pracę stracił między innymi rzecznik prasowy Jakub Staszkiewicz, koordynatorka ds. PR Daria Wollenberg, a także fotografowie i operatorzy.
SUKCES
7 kwietnia 2018 roku – Lechia Gdańsk, już pod wodzą Piotra Stokowca, po serii jedenastu meczów bez zwycięstwa w lidze, pokonuje w derbach Arkę Gdynia 4:2. W latach 2008-2020 gdańszczanie nie przegrali ani jednej ligowej konfrontacji z rywalami zza miedzy. Wygrali w tym okresie aż jedenaście derbowych starć, a sam tylko Flavio Paixao wpakował żółto-niebieskim dziesięć bramek w dziewięciu występach w Derbach Trójmiasta. – Ja nie jestem w euforii. Może przez to, że jestem mocno skoncentrowany na pracy i mam swoje przemyślenia i myślę o tym, co nas czeka. Wiem jak dużo pracy jeszcze przed nami i na tym koncentruję uwagę. Walka o utrzymanie może trwać do samego końca i muszę na chłodno o tym myśleć – ocenił Stokowiec.
12 maja 2018 roku – biało-zieloni remisują na wyjeździe z Pogonią Szczecin, gwarantując sobie tym samym utrzymanie w Ekstraklasie na kolejkę przed końcem rozgrywek. Piotr Stokowiec otrzymuje w Gdańsku kredyt zaufania, aczkolwiek szybko staje się jasne, że okres transferowej rozpusty dobiegł w Lechii końca. Mówi o tym wprost sam szkoleniowiec, który nie boi się też pójścia na zwarcie z gwiazdami Lechii. Pierwszymi ofiarami Stokowca zostają Marco Paixao i Milos Krasić. W kolejnych latach głośno też będzie o konfliktach trenera z Arturem Sobiechem, Rafałem Wolskim i – przede wszystkim – Sławomirem Peszką.
18 sierpnia 2018 roku – Simeon Sławczew na łamach Weszło wytoczył ciężkie działa przeciwko działaczom Lechii. – Widziałem, jakie są problemy w Lechii z zarządzaniem, jak ludzie sterują klubem. Szczerze mówiąc, nie czułem się zainspirowany do powrotu do Gdańska. Ale Sporting wypychał mnie, bym poszedł do Lechii raz jeszcze. Było dużo zmian trenerów, pojawiły się problemy z pieniędzmi, co szybko stało się głównym tematem rozmów w szatni. Myślę, że to właśnie dlatego nie odnieśliśmy sukcesu, a walczyliśmy do końca o utrzymanie. W pewnym momencie zaległości sięgnęły pięciu miesięcy.
“Nie chciałem wracać do Gdańska. To Sporting mnie wypychał”
zima 2019 roku – miasto Gdańsk w ramach wydatków budżetowych na rok 2019 uwzględniło siedem milionów złotych wsparcia dla Lechii z tytułu promocji. To duża kwota, biorąc pod uwagę, że mówimy przecież o prywatnym klubie. W kolejnych latach miejskie wsparcie dla Lechii będzie zresztą niekiedy jeszcze wyższe (choć trzeba oczywiście pamiętać o opłatach za stadion). – Dotychczasowe działania promocyjne, jakie klub świadczył dla miasta Gdańska, przynosiły wielokrotnie większe zyski niż poniesione nakłady. Według analizy efektywności promocji medialnej Gdańska przez kluby sportowe występujące w sezonie 2017/2018 w najwyższych klasach rozgrywkowych, przygotowanej przez firmę Startit Corporate Finance, ekwiwalent medialny wygenerowany przez Lechię Gdańsk SA dla Miasta Gdańska osiągnął wartość ponad 63 milionów złotych netto – tłumaczyli gdańscy urzędnicy portalowi Trójmiasto.pl.
31 stycznia 2019 roku – znów robi się głośno o tym, że piłkarze Lechii nie dostają wypłat na czas. Klub znalazł się pod nadzorem Komisji Licencyjnej. – Podczas ostatniego posiedzenia Komisji Licencyjnej PZPN przedstawiciele Lechii Gdańsk zobowiązali się do wypłacenia swoim zawodnikom dwóch zaległych pensji do końca stycznia. Takie same zapewnienia padły na spotkaniu z piłkarzami jeszcze przed ich wylotem na obóz do Turcji – informował “Przegląd Sportowy”. Zawodnicy zaczęli groził działaczom złożeniem formalnych wezwań do zapłaty, jeśli sytuacja szybko się nie unormuje.
27 kwietnia 2019 roku – w zasadniczej części sezonu 2018/19 Lechia imponuje formą i finiszuje na pierwszym miejscu w stawce. Gorzej to wygląda w grupie mistrzowskiej. W trzeciej kolejce po podziale biało-zieloni ulegają u siebie 1:3 Legii Warszawa, zresztą w aurze sporych kontrowersji. – Sędzia Daniel Stefański popełnił błąd. Przepraszam trenera Stokowca, piłkarzy i kibiców – skomentował Zbigniew Boniek, wtedy prezes PZPN, na kanale “Prawda Futbolu”. – W mojej opinii Jędrzejczyk chciał zablokować strzał, a później nie wykonuje żadnego ruchu rękami. Nie zagarnia nimi piłki, nie wykonuje dodatkowego ruchu, sunie nimi po ziemi. Taka jest wykładania przepisowa, mówi to profesjonalista – argumentował z kolei Zbigniew Przesmycki, przewodniczący Kolegium Sędziów.
„Stefański podjął dobre decyzje. Nikt nie ukrywał, że mieszka w Warszawie”
2 maja 2019 roku – tak czy owak, szansa na pierwszy w dziejach mistrzowski tytuł wymknęła się biało-zielonym z rąk. Natomiast w Pucharze Polski ekipa Piotra Stokowca dopięła swego i wygrała w finale z Jagiellonią Białystok 1:0. Gola na wagę triumfu w szóstej minucie doliczonego czasu gry zdobył Artur Sobiech. Mecz spokojnie może aspirować do miana najnudniejszego w historii futbolu, ale dziś to już bez znaczenia – trofeum wylądowało w gablocie. Jeśli dodać do tego trzecie miejsce w lidze, sezon 2018/19 jawi się jako najbardziej udany w całych dziejach Lechii. Długo wyczekiwany sukces wreszcie nadszedł.
Szkoleniowiec Lechii pokusił się nawet o retorycznego fikołka i na łamach “Przeglądu Sportowego” stwierdził, że mistrzostwo Polski mogłoby klubowi w tym m0mencie… zaszkodzić. – Byłoby to na wyrost. Nie chcę, by nam się coś udawało, tylko żebyśmy na to zasłużyli. By zdobyć tytuł, musimy grać lepiej, bardziej kontrolować mecze. W ostatnim okresie zabrakło nam zmienników, ale najważniejsze, że utrzymaliśmy się w pierwszej trójce. Narzekanie, mówienie o niedosycie jest nie na miejscu. Wycisnęliśmy maksa. Każdy z tych chłopaków zrobił postęp. […] Wzrosła też ich wartość rynkowa, widzimy to po samym Konradzie Michalaku. Jego rozwój to nie tylko dobra informacja pod względem sportowym, ale także finansowym dla klubu.
25 lipca 2019 roku – Lechia po fenomenalnym widowisku wygrywa u siebie 2:1 z Broendby IF w ramach 2. rundy kwalifikacyjnej do Ligi Europy. W rewanżu górą są jednak Duńczycy i to oni przechodzą do kolejnej rundy. Gdańszczanom zabrakło skuteczności w pierwszym, a umiejętności w drugim starciu.
28 lipca 2019 roku – po raz pierwszy w wyjściowym składzie Lechii melduje się Egy Maulana Vikri, zatrudniony wielką z pompą indonezyjski super-talent. Dziś kuriozalna przygoda tego nieszczególnie uzdolnionego chłopaka w zespole biało-zielonych może budzić tylko łagodny uśmiech politowania, ale przez pewien czas Piotr Stokowiec był postrzegany w Indonezji jako wróg publiczny numer jeden i musiał przyjmować na klatę lawinę obelg w mediach społecznościowych, kiedy tylko w jedenastce Lechii brakowało miejsca dla “azjatyckiego Messiego” (czyli – prawie zawsze). Prezes Adam Mandziara, podekscytowany zainteresowaniem wzbudzanym przez piłkarza, wysłał podobno do Indonezji klubową ekipę, zlecając jej wykonanie reportażu na temat Egy’ego. Materiał nigdy nie został opublikowany. Ponoć dlatego, że przedstawiciele biało-zielonych niczego nie zorganizowali i summa summarum wybrali się po prostu do Indonezji na wycieczkę.
Kwestie wizerunkowe w Lechii to zresztą temat rzeka. Gwałtowne zmiany w biurze prasowym, brak transparentności w zarządzaniu, leniwy marketing… Za rządów Adama Mandziary biało-zieloni nawet w okresie najwyższego sportowego wzlotu nie dorobili się pozytywnej reputacji. Dość powiedzieć, że w sezonie zasadniczym 2018/19 średnia frekwencja na stadionie w Letnicy wynosiła tylko 14 tysięcy widzów, choć drużyna punktowała przecież najlepiej w lidze. W kolejnej kampanii spadła już poniżej dziesięciu tysięcy, a obecnie wynosi niespełna siedem tysięcy osób na mecz, mimo rozpaczliwych akcji pro-frekwencyjnych.
Wizerunkowi dyletanci. Jak Paweł Żelem i Adam Mandziara kompromitują Lechię Gdańsk
Popisowo roztrwoniono potencjał. W klubie nie działają nawet najbardziej podstawowe mechanizmy, na przykład aktualizowanie banerów reklamujących mecze Lechii. – Lechia na zarządzaniu zatrzymała się w latach 90. Wszystko musi przejść przez ręce „góry”, nie ma żadnego zaufania do pracowników niższego szczebla. Nie ma myślenia – zatrudniliśmy profesjonalistów, więc dajmy im pracować. Nie, wszystko musi być sprawdzone przez zarząd. Doprowadza to do – moim zdaniem – kuriozalnych sytuacji, gdzie dział prasowy i marketingu liczy mniej osób niż właśnie zarząd. A to przecież nie tylko o zarządzie mowa, bo tworzy się w Lechii jakieś śmieszne i fikcyjne stanowiska typu dyrektor specjalny, generalny i tak dalej – usłyszeliśmy kilka miesięcy temu.
16 grudnia 2019 roku – “Dziennik Bałtycki” ponownie doniósł o finansowych tarapatach Lechii. Nie pomogły nawet klubowi masowe rozstania z doświadczonymi (i najlepiej opłacanymi) piłkarzami oraz transfer Konrada Michalaka do Turcji. – Piłkarze Lechii ostatnie wypłaty otrzymali we wrześniu, więc zaległości sięgają już trzech miesięcy. […] Lechia zaczęła szukać oszczędności. Robert Krupski, wiceprezes klubu i nowy członek zarządu, wręczył wypowiedzenie Januszowi Melaniukowi, dyrektorowi sportowemu. Na liście do zwolnienia znaleźli się także Sandra Kisiel z marketingu, dyrektor Tomasz Motyka oraz kierownik zespołu Patryk Dittmer. Za Motyką wstawili się jednak kibice, a za Dittmerem fani oraz sztab szkoleniowy i piłkarze. Co na to Adam Mandziara? Zapewnił o chęci podyskutowania z lokalnymi dziennikarzami, po czym przez wiele miesięcy przekładał planowany termin spotkania. Głowa w piasek.
zima 2020 roku – Rafał Wolski, Błażej Augustyn, Sławomir Peszko i Artur Sobiech formalnie zażądali od Lechii uregulowania zaległych wypłat. Klub szybko załatwił temat, ale gdańscy działacze zdali sobie sprawę, że miarka się przebrała i dłużej nie da się już wodzić piłkarzy za nos. Wolski, Peszko i Sobiech natychmiast dostali więc wolną rękę, jeśli chodzi o poszukiwania nowego pracodawcy. Wcale im się jednak w tej w kwestii nie spieszyło. Gdy 10 lutego 2020 roku wspomniana trójka ponownie nie otrzymała wynagrodzenia w terminie, Lechia znów została zobowiązana do uregulowania zaległości oficjalnym wezwaniem do zapłaty. Szefostwo klubu nie wyrobiło się z wykonaniem przelewu w przewidzianym w przepisach terminie. Efekt? Rafał Wolski jednostronnie rozwiązał umowę z Lechią.
Nie rozumiem zachowania klubu. Nie rozumiem ludzi, którzy tam zarządzali
Rafał Wolski
– Ja złożyłem pismo, że chcę po prostu swoje wynagrodzenie. Może się wkurzyli? Nie chcieli zawodnika, który ubiega się o swoje pieniądze. A dlaczego miałbym nie ubiegać się o swoje? – mówił nam potem Wolski. – Chciałem odejść do innego zespołu Ekstraklasy już w lutym. Wtedy odstawili mnie od drużyny. Zacząłem trenować z rezerwami. W pewnym momencie powiedzieli, że muszę w swoim sprzęcie trenować. Mnie to już wtedy nie ruszało, bo wiedziałem, że są skłonni do takich zachowań. Poszedłem i powiedziałem, że chcę się dogadać, rozwiązać kontrakt. Powiedziałem, że z tego schodzę, chcę tylko zaległości. Ale klub zażądał za mnie duże pieniądze, których nikt nie chciał zapłacić. Ja chciałem tylko zaległości, ale nie zgodzili się na takie rozwiązanie, żeby mnie puścić za darmo. OK. To złożyłem pismo o rozwiązanie kontraktu z ich winy. I stracili na tym ogromne pieniądze, ja zyskałem dużo. […] Najśmieszniejsze, że minęły dwa tygodnie, kiedy mieli zapłacić. Był ten piętnasty dzień zwłoki, powiedziałem prawnikowi – nie zamierzam czekać, leć do klubu o rozwiązanie kontraktu, z godziną, z pieczątką, chcę załatwić tę sprawę. Poszedł, podpisali, złożyli pieczątkę. Po czym po godzinie wysłali mi przelew zaległej pensji.
5 lutego 2020 roku – Adam Mandziara w wywiadzie, który – jak się zdaje – przeprowadził sam ze sobą na łamach oficjalnego portalu Lechii, przedstawił błyskotliwe w swoim mniemaniu uzasadnienie bierności klubu na rynku transferowym. – Na ten moment kadra nie jest zbyt szeroka, ale mamy dzięki temu sporo możliwości – na rynku transferowym oraz we wprowadzaniu młodzieży – ocenił Mandziara. Zapewne po wygłoszeniu tej myśli cmoknął z zachwytu i, wzorem Arkadiusza Czerepacha, wyszeptał z głębokim (samo)zachwytem: “geniusz!”.
4 maja 2020 roku – w Lechię na łamach “Super Expressu” uderza Artur Sobiech. – Gdy pod koniec ubiegłego roku wraz z dwoma kolegami z zespołu upomniałem się o swoje zaległe pieniądze za 2019 rok, to od razu stałem się wrogiem prezesa Adama Mandziary. Dostałem od niego SMS-a, że klub nie wiąże ze mną przyszłości. Wkrótce na wniosek sztabu szkoleniowego, zostaliśmy odsunięci od treningów z pierwszą drużyną. W tej sytuacji zaproponowałem rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, na co usłyszałem w odpowiedzi, że to klub zadecyduje o mojej przyszłości. […] Czegoś takiego nie przeżyłem w trakcie swojej kariery w Polsce i Niemczech. Proszę sobie wyobrazić, że Polak rozwiązywał kontrakt z polskim klubem w …języku angielskim. Lechię reprezentował niejaki Zoran Rasić, człowiek który według strony Transfermarkt jest agentem piłkarskim. Poziom i forma konwersacji z jego strony przekraczały granice przyzwoitości, z czymś takim nie miałem do czynienia jako profesjonalny piłkarz.
Potem gromy posypią się także na głowę Stokowca. O toksycznych relacjach panujących w szatni Lechii opowie choćby Błażej Augustyn. – Trudne decyzje powinno przekazywać się prosto w oczy, można rozstać się z klasą i w cywilizowany sposób. W tym przypadku tej klasy ewidentnie zabrakło. Sam od prezesa Adama Mandziary słyszałem, że odesłanie mnie do rezerw jest decyzją sztabu, trener twierdził, że to decyzja klubu. Wersje się nie zgadzały – mówił obrońca “Przeglądowi Sportowemu”. – Byliśmy po kolei wzywani na rozmowy z prezesem. Uczestniczył w nich Stokowiec. Oświadczono mi, że chcą się ze mną rozstać w zimowym oknie transferowym. […] Potem zostałem usunięty z grupy drużyny na WhatsAppie. […] Trener Stokowiec powiedział, że nie chce, abym był w szatni. Potem w prywatnej rozmowie stwierdził, że gdyby był trenerem jakiejkolwiek innej drużyny w Ekstraklasie, to byłbym pierwszym zawodnikiem, którego chciałby sprowadzić. Absurd. To było żenujące. […] Fałsz, obłuda i przerośnięte ego.
“Nie toleruję chamstwa i nie boję się starych piłkarzy”
W takiej atmosferze trudno realizować wielkie ambicje. – W Lechii nie ma terminów, wychodzą z założenia, że będą płacić według uznania. Tam co tydzień słyszysz, że dostaniesz swoje pieniądze za kolejny tydzień. I tak w kółko – wspominał Sławomir Peszko.
30 maja 2020 roku – UEFA ukarała Lechię grzywną za niedotrzymanie styczniowego terminu złożenia dokumentów finansowych. – UEFA uznała nasze wyjaśnienia, stąd najniższy wymiar kary – poszczycił się Arkadiusz Bruliński z Działu Komunikacji i Marketingu.
19 czerwca 2020 roku – w 37. kolejce Lechia Gdańsk wygrywa na wyjeździe 2:1 ze Śląskiem Wrocław i kończy “pandemiczny” sezon na niezłym, piątym miejscu w ligowej tabeli. Nie udało się obronić tytułu w Pucharze Polski – w finale lepsza od biało-zielonych okazała się Cracovia. Co do wirusa, to Lechia raz zrobiła testy piłkarzom przed startem rundy, natomiast nie poczekała na wyniki, tylko zaczęła pracować. Okazało się, że jeden z piłkarzy był zakażony. Klub tłumaczył: Do czasu otrzymania wyników nie odbywały się spotkania grupowe, a treningi prowadzone były w grupach kilkuosobowych.
ZJAZD
początek sezonu 2020/21 – Lechia przed startem kolejnych rozgrywek praktycznie się nie wzmacnia. Adam Mandziara, jeśli już wypowiada się publicznie, podkreśla konieczność czynienia cięć budżetowych, tłumacząc to stratami poniesionymi w okresie lockdownu. Tymczasem z klubu coraz często docierają do mediów głosy o fatalnych warunkach pracy w Lechii. Później usłyszymy: – Prezes przy rozmowie twarzą w twarz jest świetnym człowiekiem. Umie urabiać ludzi, powie żart, zapyta, co słychać i tak dalej. Gdy jednak zniknie, zaraz dowiesz się, że jego zdaniem pracujesz chujowo. […] Praca w obszarze komunikacji i marketingu – zawsze w Lechii wrzucało się do jednego worka – to siedem dni w tygodniu. Gdybym poszła na urlop, byłby problem. Oczywiście jestem kibicką Lechii i ta praca była dla mnie spełnieniem marzeń, zresztą rozumiem, że w sporcie pracuje się inaczej, to nie jest robota od 8 do 16. Niemniej zespół był tak okrojony, że przy wyjściu ze znajomymi brałam ze sobą laptopa, jak szłam do rodziców to również brałam tego laptopa.
– Gdy był mecz wyjazdowy, to trzeba było pracować w trakcie postoju, bo nie wszystko da się zaplanować. Wiesz, ja dawałam z siebie wszystko, mimo wszystko mogłabym tak dalej funkcjonować, ale jednocześnie fajnie byłoby dostawać coś w zamian. Pracowałam jednak za śmieszne pieniądze. Jedyną nagrodą w Lechii był święty spokój i brak opierdolu. Czy to był mobbing? W moim przypadku chyba nie, ale jeśli jednak ktoś ma kruchą psychikę… Być może mógłby to tak odczuć. Powiem tyle, że jeden z pracowników leczył się psychiatrycznie przez długie miesiące po zakończeniu współpracy z Lechią. Siedem dni w tygodniu w pracy, wymagania nie do spełnienia, spotykanie się z ciągłą krytyką, albo po prostu przypierdalanie się do każdego wymyślonego błędu.
Wymowne, że nawet na pozycji rzecznika prasowego – który zwykle jest dobrym duchem całego klubu, jedną z osób najmocniej zaangażowanych w jego bieżące funkcjonowanie – w Lechii nie udaje się zapewnić ciągłości. Pisaliśmy: “W końcu każdy ma dość. Albo jedna, albo druga strona. Do 2015 roku rzecznikiem klubu był Michał Lewandowski. Na chwilę zmienił go Kacper Suchecki. Potem przez moment p.o. rzecznika został Tomasz Koprowski. Trzy lata na stanowisku wytrwał Jakub Staszkiewicz. Kolejna dwa Patryk Siedliński. W 2020 p.o. rzecznika został Michał Żurawski, zmieniony przez Arkadiusz Brulińskiego, ale potem znów wrócił Żurawski. Odszedł, zastąpiła go Karolina Zębała. Też jej już nie ma, obecnie to stanowisko piastuje Maciej Markowski”.
grudzień 2020 roku – premiera podręcznika motywacyjnego autorstwa Flavio Paixao: “Jak sposób myślenia i dyscyplina zmieniły moje życie”. – Napisałem tę książkę, abyś zobaczył, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych i jesteś odpowiedzialny za to jak wygląda twoje życie. Możesz robić niesamowite rzeczy, jeśli tylko dziś podejmiesz decyzję, że chcesz być najlepszy w tym, co robisz – bajerował Portugalczyk, zachęcając do zakupu tej piorunującej pozycji.
14 grudnia 2020 roku – Lechia przegrywa czwarty mecz z rzędu w Ekstraklasie, za każdym razem obrywając do zera. Coraz więcej wskazuje na to, że lada moment może się zakończyć w Gdańsku era Piotra Stokowca.
styczeń 2021 roku – rośnie w klubie pozycja Pawła Żelema, owianego nie najlepszą sławą działacza, znanego przede wszystkim z poszukiwania oszczędności za wszelką cenę. W latach 2009-2013 (czyli – jeszcze za rządów Andrzeja Kuchara) Żelem był w Lechii odpowiedzialny za kwestie marketingowe, potem został członkiem zarządu. Wraz z początkiem 2021 roku wrócił do zarządu, a kilka miesięcy później nieoczekiwanie zastąpił Adama Mandziarę na stanowisku prezesa klubu. Co naturalnie nie oznacza, że Mandziara przestał pociągać za sznurki – dotychczasowy prezes zaczął się po prostu swoim zwyczajem pałętać od jednej formalnie pełnionej funkcji do drugiej. W końcu doszło do tego, że nawet pracownicy biało-zielonych przestali się w tym wszystkim łapać.
Pracownicy vs Paweł Żelem. „Traktuje ludzi jak szmaty”,”to był mobbing”
Tymczasem Żelem zaczął działać w swoim starym, sprawdzonym stylu. Usłyszeliśmy: – Nie ma szans kierować taką firmą przez mikrozarządzanie. Nie wiem, gdzie on się tego uczył, ale te czasy się skończyły. Tymczasem on przyjmuje listy w klubie i je przekazuje dalej, bo musi wiedzieć, kto do kogo pisze! Raczej ich nie otwiera, choć i to się zdarzyło… Akceptuje też faktury, na przykład za przejazdy i jednocześnie potrafi też stwierdzić, że na trasie przejazdu przez całą Polskę firma przewozowa policzyła 20 kilometrów za dużo. To są prawdziwe historie, ale dopóki nie zobaczysz, nie uwierzysz. […] Ten facet nie ma w sobie poczucia wstydu. Rozumiem, że czasem można sobie zrobić jaja, podejść do piłki na luzie, ale jednak są momenty, że należy zachować powagę, pokazać profesjonalizm. Przychodzili więc do klubu ludzie poważni, a on ich witał w bluzie Lechii produkowanej jeszcze za jego poprzedniej kadencji, czyli jakieś dziesięć lat temu. Możesz sobie wyobrazić, w jakim stanie była ta bluza i jak on wyglądał w niej przy swojej posturze. Prezentował się jak sołtys, który chodzi po wsi.
1 lutego 2021 roku – z Lechii odchodzi 16-letni Kacper Urbański, uważany za jednego z najbardziej utalentowanych przedstawicieli swojego rocznika w kraju. Wprawdzie Piotr Stokowiec zakładał, że chłopak w ciągu dwóch lat stanie się w gdańskiej ekipie liderem środka pola, lecz dla działaczy pokusa natychmiastowego zarobku na nastolatku była zbyt duża. Urbański podpisał więc kontrakt z Bologną, a Lechia zadowoliła się zastrzykiem finansowym rzędu kilkuset tysięcy euro. I to wszystko w czasie, gdy Lech, Legia, Pogoń czy Zagłębie za najbardziej uzdolnionych wychowanków zgarniały już po kilka, czy nawet około dziesięciu dużych baniek.
Doradzałem mu, żeby został w Gdańsku, bo uważałem, że w wieku 18 lat byłby etatowym graczem Lechii w środku pola. Pamiętam, że przed jego wyjazdem do Włoch odbyliśmy długą rozmowę. Powiedziałem mu wtedy jakie mam obawy przed zmianą ligi. Już wtedy uważałem, że powinien zbierać doświadczenie w piłce seniorskiej i w Polsce miałby do tego okazję
Piotr Stokowiec na antenie TVP Sport
9 lutego 2021 roku – biało-zieloni w żenującym stylu przegrywają w Pucharze Polski z Puszczą Niepołomice. – Po takim rezultacie, nie ma słów, które mogłyby w jakikolwiek sposób nas usprawiedliwić. Rywal zagrał bardzo dobrze, ale my nie możemy sobie pozwolić na takie porażki. Mogę tylko przeprosić kibiców. Nie może być tak, że strzelamy bramkę na początku meczu, zdarza nam się bramka samobójcza i pojawia się w drużynie zbyt duża nerwowość. W konsekwencji kolejne katastrofalne błędy. To ogromne rozczarowanie, także dla mnie – tłumaczył się szkoleniowiec Lechii. Kibice uznali jednak, że jego słowa to za mało. Coachingowe banialuki Paixao również ich z jakiegoś powodu nie przekonały. Przed kolejnym meczem ligowym przedstawiciele “Stowarzyszenia Lwy Północy” sami urządzili zawodnikom rozmowę motywacyjną. O dziwo, okazała się ona skuteczna – Lechia wygrała na wyjeździe z Rakowem Częstochowa i generalnie złapała wiatr w żagle, co summa summarum pozwoliło jej zakończyć sezon na przyzwoitej, siódmej lokacie w tabeli.
10 czerwca 2021 roku – piłkarka Zuzanna Łachinowicz w obliczu poważnej kontuzji kolana nie może liczyć na wsparcie klubu. Powstała więc internetowa zbiórka pieniędzy na sfinansowanie leczenia i rehabilitacji. Koszt? Siedem tysięcy złotych. Lechia… udostępniła tę zrzutkę w mediach społecznościowych. – Jestem bardzo mile zaskoczona, że w tak krótkim czasie udało się zebrać wymaganą kwotę i że kibice drużyny z Gdańska i nie tylko, mnie nie zawiedli. Naprawdę nie spodziewałam się, że w 24 godziny uzbiera się całość. Dziękuję wszystkim, którzy wsparli mnie chociażby najmniejsza kwotą – powiedziała Zuzanna portalowi Lechia.net. Potem o pomoc do kibiców zwróci się też inna zawodniczka Lechii. Jak widać – takie standardy w klubie.
24 czerwca 2021 roku – Karol Fila odchodzi z Lechii do Racingu Strasbourg. Klub przez lata inwestował w rozwój swojego wychowanka, ale i tak udało się przespać optymalny moment na zagraniczny transfer. Ostatecznie biało-zieloni zarobili na Fili około półtora miliona euro. Jak na standardy gdańskiej drużyny – imponująca kwota. Jednak w dzisiejszych realiach Ekstraklasy… może nie grosze, ale też nie transakcja zwalająca z nóg. – Pojawiały się różne oferty, byłem już gotowy na wyjazd, ale Lechia je odrzucała. Dopiero gdy zgłosił się Strasbourg, wszystko się zgrało – przyznał piłkarz.
17 sierpnia 2021 roku – Omran Haydary udziela nam poruszającego wywiadu po przejęciu przez Talibów kontroli nad Afganistanem. – Całe szczęście, że nie mam tam już swojej rodziny. Co czuję? Po prostu boli mnie, gdy widzę, co się dzieje… Przede wszystkim to, jak bardzo to wszystko jest niesprawiedliwe wobec niewinnych ludzi – mówił. Lechia próbowała doprowadzić do… wycofania publikacji rozmowy, ponieważ piłkarze nie powinni się wypowiadać na tematy polityczne. – Nie chcę tego w żaden sposób komentować, to po pierwsze – napisał rzecznik klubu Michał Żurawski, po czym skomentował. – Po drugie Weszło przeprowadziło wywiad samodzielnie, bez autoryzacji klubu. Bez żadnego poinformowania klubu, że taka rozmowa zostanie przeprowadzona. Nie będę podsycał tego, co zrobiło Weszło. Dla mnie nie ma to wiele wspólnego z dziennikarstwem. I tyle.
„Kobiety są nagrodą dla Talibów za to, że kogoś zabiją”. Haydary o sytuacji w Afganistanie
28 sierpnia 2021 roku – po przeciętnym starcie sezonu Piotr Stokowiec traci pracę w Lechii. Wydawało się, że to reakcja działaczy na nieudany mecz z Radomiakiem Radom, ale w praktyce los szkoleniowca został przesądzony już wcześniej. – Umowa Piotra Stokowca kończyła się 30 czerwca 2022 roku i klub podjął decyzję o jej nieprzedłużaniu. Dlatego w dalszej konsekwencji doszliśmy do porozumienia o natychmiastowym zakończeniu współpracy. Myślę, że trenerowi byłoby bardzo ciężko prowadzić drużynę bez nowej umowy i jednocześnie z informacją, że jej nie przedłużymy – wyjaśnił już-nie-prezes Mandziara.
Osąd kadencji Stokowca w Gdańsku. Dobry trener, trudny człowiek?
20 listopada 2021 roku – efekt nowej miotły w Gdańsku okazał się nad wyraz silny. Tomasz Kaczmarek, zatrudniony w miejsce Stokowca, oczyścił atmosferę w zespole, ugasił pozostawione przez poprzednika pożary i poprowadził Lechię do dziewięciu ligowych występów bez porażki. Potem było już gorzej, potknięć przytrafiało się gdańszczanom sporo, ale i tak zakończyli oni rozgrywki na czwartym miejscu w tabeli. Niespodziewanie – wrócili do europejskich pucharów. Mimo że Kaczmarek dysponował naprawdę przeciętnym zespołem, którego nie sposób nawet porównywać z drużyną Piotra Nowaka.
10 czerwca 2022 roku – sportowy sukces nie pomógł rozwiązać organizacyjnych problemów. Już-nie-prezes Adam Mandziara pochwalił się wprawdzie w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”, że Lechia wyszła na prostą pod względem finansowym, lecz jednocześnie zapowiedział chęć sprzedaży klubu. – Jestem tu blisko dekadę, skończę niedługo 55 lat i to dobry moment, żeby się zastanowić nad dalszym życiem. Przed nami sporo pracy, aby wszystko uporządkować. Czwarte miejsce i udział w kwalifikacjach Ligi Konferencji pozwala się klubowi rozwinąć. Poza tym nie zostawimy żadnych długów właścicielskich, jak ma to miejsce w innych przypadkach. To pierwszy sezon, w którym wykażemy zysk. Nasz Excel wreszcie świeci na zielono, a nie na ciemnoczerwono, pokazując alert.
Mandziara dodał, że “byle kogo do Lechii nie wpuści”. Wydźwięk wypowiedzi był taki, jak gdyby zmiany właścicielskie w Gdańsku miały się dokonać na przestrzeni kolejnych kilku tygodni. Szybko się okazało, że były to kompletne bajki.
UPADEK
8 czerwca 2022 roku – do zarządu Lechii Gdańsk dołącza Agnieszka Syczewska, znana wcześniej z działalności w Jagiellonii Białystok. Głośno zrobi się o niej po raz drugi pół roku później, gdy ogłosi swoje rozstanie z Lechią.
lato 2022 roku – w okienku poprzedzającym sezon 2022/23 Lechia znów praktycznie się nie wzmacnia, mimo czekającej ją rywalizacji na trzech frontach. Przesunięto do pierwszej drużyny paru juniorów, ściągnięto Dominika Piłę z Chrobrego Głogów. Uzupełniono też kadrę takimi ananasami jak Joel Abu Hanna czy Joeri de Kamps. Działacze biało-zielonych ewidentnie wyszli z założenia, że skoro udało się zrobić coś z niczego w poprzednich rozgrywkach, to i teraz może się uda. A tak poza tym, do dajcie nam wszyscy święty spokój z tymi transferami, bo klub znajduje się w procesie zmian właścicielskich!
14 lipca 2022 roku – w meczu 1. rundy eliminacji do Ligi Konferencji biało-zieloni mierzą się u siebie z Akademiją Pandev. Wygrywają 4:1 po hat-tricku i asyście Flavio Paixao, lecz nie rezultat wzbudza powszechne zainteresowanie, tylko awantura na trybunach, gdzie doszło do kibolsko-gangsterskich porachunków. 36 osób usłyszało zarzuty, a policja za pośrednictwem mediów prosiła o pomoc w rozpoznaniu bandytów podejrzewanych o rozpętanie całej rozróby. – Doszło do bójki między pracownikami ochrony a kibicami Lechii. Organizator, który odpowiada za bezpieczeństwo na stadionie podczas imprezy masowej, nie zawnioskował o wejście na stadion policjantów. Funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności zdarzenia, przesłuchują świadków, zabezpieczają zapisy z kamer monitoringu, prowadzą oględziny i ustalają dane uczestników oraz pokrzywdzonych – oznajmiła rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
28 lipca 2022 roku – fani Lechii, do reszty zdegustowani bierną postawą klubu, oddolnie próbują wzbudzić w mieście zainteresowanie występami biało-zielonych w europejskich pucharach. Przed rewanżowym meczem z Rapidem Wiedeń w mediach społecznościowych rozwija się akcja #TrzyDychyNaLechię. Klub najpierw udawał, że nie widzi tej inicjatywy, a kiedy w końcu łaskawie się pod nią podczepił, to tylko po to, by… definitywnie ją storpedować. Lechia zgłosiła bowiem imprezę masową na 28 tysięcy widzów, jednocześnie paląc głupa i wciąż posługując się wykreowanym przez fanów hashtagiem. Rapid wygrał 2:1.
Lechia Gdańsk wygrywa puchar absurdu. Gratulujemy!
początek sezonu 2022/23 – mówi się o głębokich podziałach w szatni Lechii i konflikcie na linii Dusan Kuciak – Flavio Paixao. Portugalczyk ma też na pieńku z trenerem Tomaszem Kaczmarkiem. Atakował go w mediach już wiosną, zarzucając złe przygotowanie fizyczne do zespołu, a w sierpniu stracił opaskę kapitańską. – Ostatnie tygodnie pokazały mi, że drużyna potrzebuje mocnych zmian, aby zagrać kolejny dobry sezon. Trudne momenty wymagają trudnych i nieraz niepopularnych decyzji. Dzisiaj poinformowałem Flavio, że chcę, aby zespół miał nowego kapitana. Bardzo szanuję Flavio i wiem, że nie jest to dla niego łatwy moment. Wiem również, że nie wszyscy od razu zrozumieją moją decyzję – przyznał szkoleniowiec gdańszczan.
22 sierpnia 2022 roku – prezes Paweł Żelem w wywiadzie dla Interii stawia brawurowe, choć ryzykowne tezy: – Zaryzykuję twierdzenie, że gdybyśmy grali na stadionie przy Traugutta, który jest pojemnością zbliżony do obiektu w Łodzi, co dwa tygodnie mielibyśmy komplety, kilka tysięcy sprzedanych karnetów i modę na Lechię. Jednak zostawmy to, powrót na stary stadion to dziś mrzonki – ocenił. Problemem Lechii okazał się zatem zbyt nowoczesny, ładny i duży stadion.
31 sierpnia 2022 roku – Lechia po porażkach z Koroną (0:1), Radomiakiem (1:4) i Miedzią (1:2) zbiera też manto od Lecha (0:3). Pracę traci trener Tomasz Kaczmarek. Działacze nie mają przygotowanego następcy, więc tymczasowo sadzają na ławce trenerskiej Macieja Kalkowskiego. Wkrótce potem już-nie-prezes Adam Mandziara za pośrednictwem mediów społecznościowych informuje o całkowitym zakończeniu działalności w Lechii. Ja odcinam się od nienawiści, zawiści i hejtu jakie – przykro mi o tym pisać – ale w otoczeniu Lechii, panują na co dzień – grzmiał Mandziara.
Respekt, lojalność, zaangażowanie oraz pasja są podstawą do działania w klubie. W Lechii mi tego w ostatnim czasie kompletnie brakuje
Adam Mandziara
19 września 2022 roku – nowym trenerem Lechii zostaje Marcin Kaczmarek, który przed laty prowadził już biało-zielonych w niższych ligach. Mowa o człowieku emocjonalnie związanym z klubem, choć jednocześnie od dłuższego czasu będącym poza ekstraklasową karuzelą. Inna sprawa, że w sytuacji Lechii najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby chyba skonstruowanie trenerskiego tercetu: Bobo Kaczmarek, Marcin Kaczmarek, Nuno Espirito Santo.
„Kolejne 365 dni”, czyli o związku Tomasza Kaczmarka i Lechii
Kaczmarek do końca rundy jesiennej punktuje jednak przyzwoicie, wyciąga zespół ze strefy spadkowej.
31 grudnia 2022 roku – Łukasz Smolarow został dyrektorem sportowym Lechii Gdańsk. Okazuje się, że drużyna nie potrzebowała obdarzonego szerokimi kompetencjami lidera pionu sportowego w okresie transferowych szaleństw, ale w momencie, gdy przestano wykonywać transfery – dyrektor stał się potrzebny.
styczeń 2023 roku – cichną głosy o potencjalnych inwestorach, którzy mieliby już za momencik, już za chwileczkę przejąć Lechię z rąk Wernzego i Mandziary. Ten drugi opowiada o procesie sprzedaży klubu w obszernym wywiadzie dla “Przeglądu Sportowego”. – Jeśli znajdziemy wiarygodnego inwestora, który pomoże klubowi wejść na wyższy poziom, to go sprzedamy. Na takie coś czekamy. Na razie wszystko wyhamowało. Myślę, że gdybyśmy mieli kilka punktów więcej, to nawet teraz trwałyby rozmowy z potencjalnym inwestorem. Jesteśmy jednak w takiej sytuacji, a nie w innej, musimy się odbić w górę tabeli – ocenił człowiek, który kilka miesięcy wcześniej – jak widać na załączonym obrazku – nieodwołalnie zrezygnował z dalszej działalności w Lechii.
styczeń 2023 roku – Jakub Kałuziński nie poleciał z klubem na obóz przygotowawczy do Turcji. Pisaliśmy: “Negocjacje między Lechią a Kałuzińskim toczyły się już dobre pół roku. Z ramienia klubu rozmowy prowadził Paweł Żelem, bo Łukasz Smolarow został dyrektorem sportowym na początku tego roku. Z racji wygasającej w czerwcu 2023 roku umowy, agent piłkarza Daniel Weber domagał się zmiany na lepsze dla zawodnika warunków umowy. 20-letni pomocnik stał się ważną postacią trenerów Kaczmarków, najpierw Tomasza, później Marcina. Piłkarz liczył na podwyżkę, choć nie taką, by znaleźć się wśród najlepiej opłacanych graczy zespołu. Byłby to raczej awans z końca listy płac na drużynową średnią. Klub starał się ciągnąć tę kwotę w dół, natomiast agent w przeciwnym kierunku.
Kolejne negocjacje nie przynosiły postępów i pod koniec roku 20-latkowi było bliżej do opuszczenia Gdańska niż pozostania w nim. Już w styczniu Kałuziński mógłby się związać z innym klubem bez większych konsekwencji, co potraktowano w Lechii bardzo personalnie. – Piłkarz nie odegra żadnej roli w naszej przyszłości. Teraz ma więc czas na to, żeby znaleźć nowy klub. Zawodnik zdecydował, że już nie chce grać w Lechii Gdańsk, tak przekazał jego agent. Powiedział o tym zarządowi w listopadzie. Skoro piłkarz nie chce grać w Lechii, to niech poszuka nowego klubu – skomentował Mandziara”.
Kałuziński z Lechii zimą nie odszedł, został nawet przywrócony do składu. Niespecjalnie mógł jednak pomóc drużynie, skoro nie przepracował z nią obozu przygotowawczego. – Kuba jest zawiedziony i rozczarowany całą tą sprawą. To pełnoprawny wychowanek. Do klubu przyszedł jako pięcio- bądź sześciolatek. Spędził w nim niemal całe życie. Odczuwa na własnej skórze, jaki jest ciężki los wychowanka – opowiadał nam Daniel Weber.
– Takie sytuacje się w piłce zdarzają – ocenił dyrektor Smolarow.
Kto wyłożył się na „Kałuży”. Historia nieprzedłużenia umowy Kałuzińskiego z Lechią
3 marca 2023 roku – Lechia zaczyna rundę wiosenną od zwycięstwa z Wisłą Płock, ale potem jest już tylko gorzej – podopieczni Marcina Kaczmarka dzielą się punktami z Górnikiem i Widzewem, przegrywają z Koroną i Radomiakiem, a następnie zostają zmasakrowani 0:5 przez Lecha Poznań. – To w jakim jest obecnie miejscu Lechia, to wypadkowa wielu zdarzeń. Nie uciekam od odpowiedzialności. Trzeba się przez najbliższe godziny zastanowić się, jak to dalej ma wyglądać. Na gorąco ciężko oceniać mi, co wydarzy się w najbliższej przyszłości. Na pewno będziemy rozmawiać i czekać na to, co się wydarzy – przyznał trener.
Jedna z medialnych teorii głosi, że Kaczmarek stracił poparcie szatni i że za jego plecami toczy się brudna rozgrywka, mająca na celu podminować jego i tak wątłą pozycję w klubie. Zdają jej się jednak przeczyć fakty – w 24. kolejce Lechia wygrywa aż 4:0 z Miedzią Legnica, a piłkarze okazują wsparcie trenerowi.
19 marca 2023 roku – Lechia przegrywa 0:2 z Wartą Poznań, Kaczmarek traci robotę. Jego następcą zostaje niejaki David Badia, który na zaufanie działaczy z Gdańska zapracował najwyraźniej kadencją w cypryjskim Akritasie Chlorakas. Drużyna ta zanotowała pod jego wodzą dziesięć porażek w czternastu meczach. Mimo tych drobnych niepowodzeń, Badia rozpoczyna przygodę z biało-zielonymi od wygłoszenia paru optymistycznych przemyśleń. – Opieram swój optymizm na matematyce – zauważa Hiszpan, jak gdyby nie dostrzegając, że matematyka na ogół nie sprzyja zespołom tkwiącym w strefie spadkowej tuż przed końcem sezonu. – Mamy przed sobą dziewięć finałów. Nie będzie łatwo, ale wiedzieliśmy na co się piszemy. Każdy mecze jest ważny i w każdym są punkty do zdobycia.
Niestety, szybko wychodzi na jaw, że zdobywanie punktów nie należy do głównych specjalności Badii. Kto by pomyślał, biorąc pod uwagę jego niedawne dokonania na Cyprze?! Hiszpan zaczyna od remisu z osłabionym Śląskiem Wrocław, a potem – w łeb od Jagiellonii, w łeb od Pogoni, w łeb od Cracovii i w łeb od Rakowa. Na pierwszy rzut oka widać, że facet porusza się po Gdańsku kompletnie bez mapy i nawet gdyby potrafił, nie pomógłby teraz drużynie.
24 marca 2023 roku – prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz napisała pełen zaniepokojenia list do Adama Mandziary. Okazuje się, że gdy Lechia spadnie z ligi, ulegnie rozwiązaniu obecna umowa klubu z miastem. A to oznacza utratę wielomilionowego wsparcia i znak zapytania odnośnie stadionowej przyszłości biało-zielonych. Coraz częściej mówi się o tym, że po degradacji gdańszczanie przestaną występować na stadionie w Letnicy.
2 kwietnia 2023 roku – Sebastian Mila zdradza, że mecz ligowy między Lechią i Widzewem mógł się nie odbyć, ponieważ klub od dłuższego czasu nie jest w stanie uregulować zaległości finansowych względem firmy ochroniarskiej. – Ochrona nie chciała pojawić się na meczu z powodu zaległości finansowych. Na szczęście spotkanie doszło do skutku – przyznał były piłkarz biało-zielonych. Z szaf zaczęły jednak wypadać kolejne trupy. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, do opóźnień w wypłatach dla piłkarzy już się w Gdańsku przyzwyczajono. Ale pojawiły się nawet problemy z regularnym opłacaniem pracowników klubu.
5 kwietnia 2023 roku – prezydent Aleksandra Dulkiewicz nie wie, co ma począć z Lechią. – A co, mam im lańsko dać? Myślicie, że mam tam do szatni wpaść? Co z tą Lechią? Czemu tam nikt nie gra? Dlaczego nie mają ciągu na bramkę? Mają najpiękniejszy stadion w Europie, gdzie każdy chciałby grać. Pracujemy z moimi współpracownikami nad różnymi scenariuszami. Półmilionowe miasto, jedno z najważniejszych miast wojewódzkich, żeby nie miało klubu piłkarskiego w Ekstraklasie, to już trochę “żenia”. Natomiast, będzie to na pewno kłopot finansowy dla klubu. Jako podatnicy miasta Gdańska wspieramy Lechię co roku w kwocie około dziesięciu milionów złotych. To są pieniądze na promocję miasta.
A co, mam im lańsko dać?
Aleksandra Dulkiewicz
12 kwietnia 2023 roku – Pawła Żelema na stanowisku prezesa Lechii zastępuje Zbigniew Ziemowit Deptuła, który preferuje, by go nazywać Ziemowitem Zbigniewem Deptułą. Prezes Ziemowit w kuriozalnym wywiadzie dla Canal+Sport zapowiada, że przed Lechią świetlane perspektywy. – W tej chwili już nie ma mało ważnych meczów. Zostało nam siedem spotkań, które musimy wygrać. Po prostu, nie ma innej możliwości! […] Nowe otwarcie w Lechii? Zdecydowanie – rozentuzjazmował się prezes. – Chcemy zmienić sposób komunikacji. Pewne rzeczy szwankowały i było to widać gołym okiem. Przyszedłem, żeby dokonać pozytywnych zmian. Wnieść pozytywnego myślenia i wiatru od morza, który zdecydowanie powinien nam pomóc w dobrych działaniach. […] Najpierw chcę zbudować zespół. Mówię o zespole back office’owym, który działa w klubie. Ważna jest również drużyna.
Ważna jest również drużyna! Co pan powie, panie prezesie.
– Musimy zbudować dobry dział sprzedaży. To jest podstawa dla nas w tym momencie. Ruszamy ostro z kopyta, bo to nie tylko tak, że musimy znaleźć nowych sponsorów, ale chcemy też połączyć biznes lokalny, trójmiejski. Chcemy, żeby ten stadion żył nie tylko w czasie meczów. Żeby było dużo pozytywnych emocji. […] Frekwencja to nie jest łatwy temat – nie tylko dla Lechii, ale i dla wszystkich klubów piłkarskich w Polsce i za granicą. Mamy wiele innych źródeł rozrywki, ciężko czasem ludziom ruszyć się na stadion. Mam nadzieję, że zbudujemy tę frekwencję bardzo szybko. Chcemy być na pierwszym miejscu w lidze, nie ukrywam. Mamy stadion na 44 tysiące miejsc, dlaczego mielibyśmy go nie wypełniać przynajmniej w połowie? – zapytał prezes Ziemowit. Cóż, być może dlatego, że nie wypełnialiście go przynajmniej w połowie nawet walcząc o mistrzostwo Polski? Ale to tylko luźna sugestia.
Nam zależy na budowaniu u podstaw. Żeby zbliżyć środowiska różne, zaprosić zakłady pracy. Musimy tutaj żyć. To jest dobre dla klubu, dla Gdańska, dla polskiej piłki
Ziemowit Deptuła
15 kwietnia 2023 roku – Dusan Kuciak po porażce z Pogonią Szczecin nie wytrzymuje nerwowo. – Macie to napisać na początku, każdy. Grzecznie macie napisać hejterom, niech spierdalają. Ja to wszystko przeczytałem po tamtym meczu na Facebooku. Nie wiem, jak to się mówi po polsku, te wszystkie linki czy komentarze – wypalił, wściekły na ostrą krytykę w mediach społecznościowych. – Ja bym chciał, żeby w końcu ktoś wziął to na siebie. Kto to weźmie na siebie? Bramkarz, obrońca, defensywny pomocnik? Kto? – dodał. Prezes Ziemowit, niepocieszony takim przejawem pesymizmu, upomniał doświadczonego golkipera i pochwalił się tym faktem w specjalnym oświadczeniu. – Jak wszystkie osoby związane z drużyną, golkiper Lechii z ciężkim sercem przyjął wynik końcowy i dał wyraz swojej sportowej złości. W związku z tą sytuacją piłkarz odbył bardzo długą rozmowę z Prezesem Zbigniewem Ziemowitem Deptułą.
22 kwietnia 2023 roku – po przegranym meczu z Cracovią Kuciak przemówił ponownie. I tym razem na BARDZO długiej rozmowie się nie skończyło. Prezes Ziemowit odsunął piłkarza od składu Lechii. Zawieszony został też Mario Maloca. Jeśli chodzi o Kuciaka, niezadowolenie władz klubu wywołały najpewniej te słowa: – Ja cały czas chcę wierzyć, ja jestem przekonany, że możemy uratować Ekstraklasę. Do tego potrzebujemy bramek. To czwarty mecz z rzędu na zero z przodu. Halo! Gdzie my jesteśmy? I będziemy znowu mówić, że mamy najgorszą defensywę? Ja mam tego dość. Tracimy dużo bramek, ale jakie my bramki tracimy. Przecież to chce się śmiać i płakać. Rzeczywiście przytyki pod adresem graczy ofensywnych były wówczas nie na miejscu.
Lechia z Cracovią zdobyła przecież jedynego gola za kadencji Davida Badii. Warto również odnotować jubileuszowy, czterdziesty występ Bassekou Diabate w biało-zielonych barwach. Dotychczasowy dorobek skrzydłowego w klasyfikacji kanadyjskiej to zero goli i trzy asysty.
28 kwietnia 2023 roku – w wieku 74 lat, po długiej walce z chorobą, umarł Franz Josef Wernze.
28 kwietnia 2023 roku – Lechia Gdańsk przegrywa 0:4 z Rakowem Częstochowa. Wciąż zachowuje teoretyczne szanse na utrzymanie, ale w pomeczowej rozmówce na antenie Canal+Sport Jakub Bartkowski szczerze stwierdził, że jego zespół tak naprawdę nie ma już większych nadziei na uniknięcie spadku. – My już spadliśmy, tak naprawdę wszyscy mamy nóż na gardle. Spada klub, spada miasto, spadają kibice i wszyscy ludzie związani z miastem, którzy oddają tutaj serce od wielu lat… No i co tutaj można powiedzieć? Do końca sezonu zostały cztery mecze, trzeba je wygrać.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Selekcjoner Santos z mocnym przekazem: nie kupujcie biletów na mecz z Niemcami
- Michał Skóraś częścią nowego rozdania w Club Brugge. Co go tam czeka?
- Oskarżenia o gwałt, zdrada i szkodliwy fake news. Achraf Hakimi symbolem toksycznej męskości
- PZPN rozważa ważne zmiany dla sędziów zawodowych
fot. FotoPyk / NewsPix.pl